Logan siedział właśnie z Radkiem, popijając piwo. Zaczynali
właśnie po drugim, wciąż nie poruszając tematu narzeczonej
Logana. W końcu jednak chciał mieć to z głowy, więc opowiedział
mu jak to wszystko wyglądało. Brakowało mu rozmów z rudzielcem.
Od początku roku szkolnego praktycznie nie widzieli się poza pracą,
mimo że praktycznie całe wakacje spędzili na codziennych
spotkaniach. Szkoda, że nie mógł mówić mu już o wszystkim. W
końcu z uprawiania seksu z uczniem nie wyspowiada się innemu
nauczycielowi.
Kiedy skończył swoją opowieść, Radek pokiwał głową ze
zrozumieniem.
- Tak właśnie myślałem. Jakoś nie potrafiłem wyobrazić sobie
ciebie z kobietą. To by było takie... nienaturalne – powiedział
i spojrzał na Logana, a po chwili obaj zaczęli się śmiać.
- Tak, uczniowie mnie wkopali, ale przynajmniej uwolniłem się od
Ośmiornicy. Ostatnio zrobiła się jakaś bardziej znośna,
zauważyłeś? Jakby ją ktoś podmienił.
- Właśnie. Miałem ci powiedzieć. Słyszałem ostatnio jak
rozmawia z Erykiem. Z tego, co mi wiadomo, to podobno już z nim
skończyła, ale to tak nie wyglądało. Zupełnie jakby od nowa do
niej zarywał. A ona się zarumieniła i wyszła, bo mnie zobaczyła.
- Więc to ten facet ma na nią taki wpływ? Może za nim nie
przepadam, ale szacunek dla niego, że nakłonił ją do zerwania
tapety.
Logan spojrzał na telefon, czytając szybko wiadomość. Widząc jej
treść przeklął cicho, upijając łyka piwa. Nie umknęło to
Radkowi, który z uwagą mu się przyglądał.
- Stało się coś?
- Nic takiego. Po prostu natręt – Logan zaczynał się powoli
niepokoić. Skąd ktoś miał jego numer i o co mu chodzi z tym „ja
wiem”? Dlaczego do cholery nie przyjdzie do niego jak człowiek,
zamiast zostawiać kartki i wysyłać esemesy.
- Masz natręta na karku? Twój chłopak pewnie nie jest szczęśliwy
z tego powodu.
Logan przeniósł wzrok z telefonu na Radka, który także na niego
patrzył. Mecz leciał sobie w tle, nie przeszkadzając im w
rozmowie. Prawdę mówiąc już od dłuższego czasu żaden z nich go
nie oglądał.
- Skąd wiesz?
- W sumie nie ciężko się domyślić. Nagle nie masz na nic czasu,
łapią cię jednodniowe wirusy, nie ma dnia, żeby humorek nie
dopisywał. Nie masz już tej miny, kiedy nikt nie patrzy. Innymi
słowy zmieniłeś się. Moim zdaniem na lepsze.
- Właściwie, to to samo mogę powiedzieć o tobie. Jak tam z
Wojtkiem?
- Dobrze. Dogadujemy się, Wojtek zyskał prawa do opieki nad Madzią,
a ja prawie już u niego mieszkam. Jestem szczęśliwy.
Logan uśmiechnął się bardziej do siebie niż do Radka. Cieszył
się, że w końcu wszystko wszystkim zaczyna się układać. Nie
miał pojęcia jak to się stało, że wszyscy znaleźli swoje drugie
połówki w ciągu trzech miesięcy, ale nie narzekał.
Otworzył kolejne dwa piwa i podał jedno Radkowi.
- Chcesz mnie upić? Wiesz, że mam słabą głowę.
- Usiłuję tylko zrobić przysługę Wojtkowi. Rzadko pijesz, więc
pewnie jeszcze cię pijanego nie widział. Nie może go ominąć taka
frajda – Wojtek zaśmiał się, przypominając sobie jak Radek po
pijanemu klei się do wszystkich.
Czas szybko leciał, a Radek z każdą chwilą chwiał się coraz
bardziej i zaczynał pleść głupoty. Nie żeby z Loganem było
inaczej. Może w trochę mniejszym stopniu, ale jednak. Dlatego,
kiedy Jego telefon zaczął dzwonić, odebrał z głośnym „Halo!”
- Widzę, że się świetnie bawisz – Amek zaśmiał się do
telefonu.
- Oczywiście, że tak! Z moim najlepszym przyjacielem! - ponownie
krzyknął Logan, przekładając rękę przez ramiona Radka, bo ten
zaczynał się przechylać lekko w bok.
- Współczuję wam jutra. Nie chce przerywać zabawy, ale na dole
stoi jakiś samochód, a jego właściciel chyba trochę się
niepokoi.
- Jaki samochód? Mów jaśniej. Jestem pijany.
Radek przyłożył ucho po drugiej stronie telefonu, by słyszeć z
kim rozmawia Logan. Nie zdziwiło go, że usłyszał znajomy głos.
- Ha! Więc jednak! Miałem rację! - Radek zaczął się śmiać,
przez co wylądował na podłodze. Po chwili podniósł się z
powrotem do siadu.
- Wiesz kto tam stoi? - Logan zmarszczył brwi.
- A skąd. Wiem, kto jest twoim partnerem – wymamrotał pijacko.
Logan troszkę wytrzeźwiał, jednak nie zdążył nic powiedzieć, a
w słuchawce odezwał się głos.
- Logan? Powiedz mi, że się przesłyszałem.
- Niestety, oddzwonię później.
- Nie rób takiej miny! - Radek poklepał go po plecach. - Przecież
ktoś na pewno by się dowiedział. Zresztą nie mam zamiaru nic z
tym robić. Twoje życie, twoje szczęście, więc mi nic do tego.
Chociaż trochę to dziwne. Amek to fajny chłopak, nie rozgadał o
mnie i Wojtku, więc będę udawał, że nic nie wiem. Ale zacznijcie
się jakoś kryć, bo łatwo się domyślić. Wojtek też się nie
chce mieszać, ale jak się wyda, to cię zwolni.
- Więc Wojtek też wie? - Logan czuł się trochę, jakby coś go
ominęło. Radek po tych słowach rzucił się na niego, nie
udzielając jednak odpowiedzi.
- Przytul!
Logan nie ruszył się, pozwalając się obejmować. To u Radka było
normalne. Alkohol u niego powodował napad potrzeby bliskości. Myśli
w głowie anglisty kłębiły się jak czarne chmury. Nie wiedział,
co ma robić i wolałby teraz być bardziej trzeźwym.
- Nie zasypiaj! Prowadzimy tu poważną rozmowę.
- Ale mi jest tak wygodnie – mruknął Radek, nie ruszając się
nawet o milimetr.
- Mówisz mi, ze wiesz, ze umawiam się z uczniem, a teraz chcesz iść
spać?
- Mhm.
Telefon Logana ponownie się rozdzwonił, a on musiał nieźle się
wysilić, żeby po niego sięgnąć.
- Słucham?
- Łoł, jaka różnica. Co tak szybko wytrzeźwiałeś?
- To wszystko dlatego, że twój nauczyciel Radosław Świerk
oznajmił mi, że zdaje sobie sprawę z naszego związku. A potem się
przykleił i nie chce się odkleić.
Po drugiej stronie zapadła zupełna cisza. Logan westchnął,
słysząc jak coś spada.
- Co to było? - Radek odsunął się od niego, ze strachem
nasłuchując kolejnych dźwięków.
Logan rozłączył się i westchnął. Nie było już sensu się
kryć.
- To tylko Amek.
Radek spojrzał na niego jak na idiotę.
- Mówiłeś, że prawie mieszkasz u Wojtka? Mamy podobnie.
Przyszedłeś wcześniej, a Amek nie zdążył wyjść.
Logan wystukał kilka słów, z trudnością koncentrując się na
literkach. Po chwili rozległo się ciche skrzypnięcie, a w progu
stanął nie kto inny jak Amek.
- Dzień dobry – przywitał się z Radkiem, a ten dalej patrzył na
niego z rozchylonymi ustami. Po chwili jednak zaczął chichotać, a
jeszcze chwilę później zwijał się ze śmiechu na ziemi. Amek
lekko zdenerwowany stał w miejscu. Mimo wszystko patrzył na
nauczyciela, choć nie przypominał go leżąc na podłodze.
- Rudzielcu, uczeń na ciebie patrzy.
- Wiesz, raczej nikomu o tym nie powie – powiedział i zebrał się
z podłogi, starając się uspokoić. - Schowałeś go. Prawie jak do
szafy.
Radek ponownie zaczął się śmiać, a Amek powoli się rozluźniał.
Rzeczywiście było w tym coś zabawnego. Szczególnie, że gdyby
Radek zapukał kilkanaście minut wcześniej, zostaliby przyłapani
na gorącym uczynku. A tak Logan zdążył się ubrać, a Amek
pozbierać swoje rzeczy i zamknąć się w pokoju Willa. Rzeczywiście
wyglądało to podobnie, jakby schował się w szafie.
- Oj Amuś, Amuś. Nawet nie wiesz w co się z tym facetem pakujesz.
Ale jak zamknie cię w prawdziwej szafie, to daj znać.
- Już nie gadaj głupot. Chyba masz już dość.
- Chyba tak – przytaknął Amek, uśmiechając się do pijanego
nauczyciela. Już sobie wyobrażał jak będzie siedział na jego
lekcjach. Ciekawe czy tym razem to biolog będzie unikał jego
wzroku.
- Dzwonie do Wojtka. Skoro ma cię kto odebrać – Logan poszedł w
kąt pokoju i wybrał numer do przyjaciela.
- Nie stój tak. Chodź. - Radek przywołał go ręką, więc usiadł
na kapie. Nauczyciel wstał i z szerokim uśmiechem, klapnął obok
niego. To było dość niezręczne zdaniem Amka, jednak nauczycielowi
widocznie nie przeszkadzało.
- W sumie to się cieszę. Logan w końcu nie jest sam i nie roznosi
tej aury smutku wszędzie wokół. Uważaj tylko, bo po tym, co
przeżył, jest nadopiekuńczy. Unika dzielenia się problemami,
szczególnie z przyjaciółmi, więc z tobą pewnie jeszcze bardziej.
Ale koniec tego gadania. Teraz jesteśmy prawie rodziną!
Amek wytrzeszczył oczy, kiedy został zagarnięty w raniona Radka i
mocno ściśnięty. Nie wiedząc, co robić, poklepał go po plecach,
patrząc na Logana, który tylko przejechał po nich wzrokiem,
zupełnie jakby ta sytuacja była czymś normalnym.
- Ten idiota powiedział, że będzie za pięć minut i się
rozłączył. Jak on chce dojechać tu w pięć minut? Radek,
przestań się kleić do Amka.
Logan nie otrzymał odpowiedzi. Amek parsknął cicho śmiechem,
czując na sobie coraz większy ciężar.
- Czy mi się wydaje, czy on śpi? - zapytał, nie mogąc zobaczyć
twarzy nauczyciela.
- Wygląda na to, że sobie tak posiedzisz. – powiedział Logan,
siadając na fotelu .
- No dzięki. Co ja mam zrobić.
- Nic. Nie odlepi się, chyba, że go obudzisz. Ma tak jak za dużo
wypije.
W mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka.
- Kto to?
- Nie minęło jeszcze nawet pięć minut – Logan zmarszczył brwi.
- Weź pana Świerka, jeśli to Reszta, to raczej nie powinien mnie
widzieć.
- Jeśli Radek wie, to Wojtek pewne też. Ta mała gaduła żadnej
myśli nie trzyma za zębami.
Logan zostawił Amka, który mocno zdenerwowany, podtrzymywał
wiercącego się Radka. Niemal siedział mu już na kolanach, z brodą
położoną na ramieniu i rękami wokół jego szyi.
- Czekam na dole od pół godziny. Ten głupek nie powiedział mi o
której mam przyjechać, a telefonu nie odbierał.
- Uprzedzam tylko, żebyś się nie zdziwił.
- Czym?
Mężczyźni weszli do salonu, a Logan nie musiał odpowiadać. Mina
Wojtka, kiedy zobaczył Radka wtulonego w Amka była bezcenna. Po
dłuższej chwili wpatrywania się w nich, spojrzał na Logana.
- Dzień dobry, chyba dziwnie zabrzmi, nie? - mruknął Amek,
poluźniając nieco ręce Radka, bo ten zaczynał go podduszać.
- Nie powiem, że nie. Wyjaśni mi ktoś, o co chodzi? Obecność
Amadeusza jeszcze mogę zrozumieć, ale tej scenki nie bardzo –
powiedział, pokazując na nich palcem.
- Nie upiłeś go jeszcze nigdy? Tak porządnie? Radek zazwyczaj się
do wszystkich klei po alkoholu, dlatego jak wychodziliśmy grupą to
zawsze pił tylko trochę.
- Dobra. W takim razie chyba zabiorę go do domu, ale wcześniej...
Wojtek z przerażającym, dla Amka uśmiechem, zrobił im zdjęcie.
Mimo jego protestów, Logan uznał to za genialny pomysł i obaj
obfotografowali ich ze wszystkich stron.
Rozpoczęły się próby odklejenia Radka od Amka, ale za każdym
razem, kiedy próbowali, Świerk zaciskał mocniej ręce, nie dając
się odczepić. Kiedy Amkowi zaczęło brakować tlenu, przerwali.
- Czekajcie, mam pomysł – odezwał się w końcu wicedyrektor i
zaczął szukać czegoś w telefonie. W końcu to znalazł i puścił,
najwyraźniej jakiś filmik, przewijając go kawałek. Z głośnika
wydobył się płacz dziecka, a Radek w ciągu kilku sekund stał na
nogach. Zdezorientowany, rozejrzał się dookoła.
- Urodzony tatuś normalnie – zaśmiał się Logan.
- Co wy tu robicie? - Radek spojrzał na Amka i Logana, jakby nie
powinno ich tu być.
- Raczej, co my tu robimy. Chodź, dajmy chłopakom odpocząć. -
Wojtek złapał Radka w pasie i zaczął prowadzić do wyjścia.
Założył mu kurtkę i zmusił do włożenia butów, po czym
pozwolił się przytulić, co było sporym błędem, zważywszy a to,
że Radek znów nie chciał się odkleić. W końcu byli gotowi do
wyjścia, a raczej Wojtek był gotowy by wynieść Radka.
- Będę udawał, że cię tu nie widziałem – powiedział do Amka
i wyszedł z ciężarem uwieszonym na szyi.
- Chyba nie ogarniam, co się właściwie stało – mruknął Amek,
a Logan tylko westchnął i zaciągnął go do łóżka, samemu nie
mając siły na nic.
- Zostań na noc. Już późno, a nie mogę cię odwieźć.
- Liczyłem, że zapytasz. Zadzwoniłem już do mamy.
- W takim razie idziemy spać – powiedziawszy to rozebrał się i w
samych bokserkach runął na łóżko. Poczekał jeszcze, aż Amek
usadowi się obok, przyciągnął go do siebie i zamknął oczy,
zmęczony długim i dość dziwnym dniem.
* * *
- Kurwa – Amek zgniótł kartkę, wrzucając ją do kieszeni.
- Co się stało?
- Znowu liścik. Mówię ci, są coraz gorsze.
- Skoro i ty i Logan je dostajecie, to chyba rzeczywiście ktoś wie.
- Wiem nawet więcej. Ta osoba chce nas rozdzielić, bo zabujała się
w Loganie. Teksty typu „On jest mój”, albo „Nie jesteś go
wart”. Od trzech tygodni je dostajemy i za każdym razem jest coraz
gorzej. Ostatnio zagroził bądź zagroziła, że doniesie
dyrektorce.
Przez tego głupiego stalkera humor Amka pogarszał się z dnia na
dzień. Nie chciał, żeby Logan stracił przez niego pracę, a
wszystko wskazywało na to, że za niedługo mogło się to zdarzyć.
- Amek nie myśl tak – powiedziała Maja, kiedy jej o tym
wspomniał. - Kochasz go, a on kocha ciebie. Wiesz jak ciężko jest
znaleźć kogoś takiego dla siebie? Walcz, rób cokolwiek. Jeżeli
Logan jest w stanie zaryzykować, znaczy, że mu zależy.
Amek starał się trzymać jej słów, ale dopadały go coraz większe
wątpliwości. Nie rozmawiał już z Loganem na przerwach, spotykali
się tylko u niego, a i idąc tam, rozglądał się, czy ktoś go nie
śledzi. Był wykończony ciągłym myśleniem o tym wszystkim.
- Jutro ta olimpiada. Skup się lepiej na zwycięstwie. Jadę tam
tylko po to, żeby ci kibicować, więc masz mi zdobyć nagrodę
główną.
- Wykosztowali się na tę nagrodę. Spodziewałem się jakiegoś
małego tableta, ale żeby wyjazd do Ameryki? Skąd w ogóle pewność,
że dostaniemy wizę?
- Podobno to już jest jakoś załatwione. Właśnie, jak już
wygrasz, to pojedziecie sobie z Loganem na długą wycieczkę.
- To będzie dość oczywiste jak obaj znikniemy na tydzień, nie
sądzisz?
- Może do tego czasu wszystko się już rozwiąże.
- Tego nie wiesz, a nie możemy tak ryzykować.
- Nie marudź. Masz wygrać i koniec. Jak nie będziesz chciał, to
chętnie wezmę bilety. Może Niko ze mną pojedzie.
- Dalej jesteście na stopie przyjaciół?
- Niestety. Ale jeśli spojrzeć na to, że jetem jedyną dziewczyną,
z którą rozmawia, to w zupełności mi to wystarcza.
- Ale wiesz, że z Loganem dalej czekamy na to nasze „dziękuję”?
- Amek uśmiechnął się szeroko, przypominając sobie idealną
skuteczność swojego planu.
- Dzięki. Na więcej nie licz. - Pokazała mu język i ruszyła pod
klasę.