poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Nie wszystko stracone - Rozdział 20 - ostatni

Moi Kochani!
 To już ostatni rozdział :) Chcę tu tyle napisać, a jednak nie mam pojęcia od czego zacząć. Wspieraliście mnie w chwilach, kiedy pojawiał się "bezwen", za co serdecznie Wam dziękuję. Jesteście cudowni i to dzięki Wam zaszłam aż tutaj. To Wy jesteście powodem, dla którego postanowiłam napisać coś, co pozwoli mi zaistnieć na papierze :* Chcę Wam powiedzieć, że książka ma już mocny początek i to wszystko Wasza zasługa <3 
To opowiadanie było dla mnie swego rodzaju testem. Nigdy nie potrafiłam skończyć opowiadania, nie wplątując wątków fantastycznych XD W "Niechcianej miłości" pojawiła się nawet mafia haha :P A miało być w końcu bez szaleństw :* Wydaje mi się że jakoś sobie poradziłam, choć może jeszcze nie najlepiej ^^ Wiem, że zaniedbywałam Was i to opowiadanie i zdaję sobie sprawę, że było to choć trochę widać i za to serdecznie Was przepraszam :* 
Adelaide, Aiko, Safira, Lidia, Kaela, Basia, Puff, Ninja, Saya, Lejdi-chan, Zuzanna, Little Shadow, Satako, Unknown, Guni, Unikalnax, Diana i Anonimki <3 
To tylko niektóre z Was, ale chciałam Wam podziękować szczególnie. To Wasze komentarze pod tym opowiadaniem doprowadziły do tego momentu, bo wierzcie, już wiele razy zastanawiałam się czy nie urwać w połowie. Trzymała mnie myśl, że nie mogę Wam tego zrobić <3
Kocham Was i obiecuję, że wrócę! Nie mam pojęcia kiedy, ale na pewno!
PS: Pojawi się jeszcze krótki epilog <3



- Możesz mi w końcu powiedzieć, dlaczego rezygnujesz z pracy?
Logan spojrzał na Maurycego. Mężczyzna starszy od niego o dziesięć lat siedział na siedzeniu pasażera, podczas gdy Logan prowadził. Miał na nosie grube okulary, a na jego głowie widoczne już były małe zakola.
- Dostałem propozycję z innej szkoły i chciałbym ją przyjąć. Nie mogłem odejść, póki nie było nauczyciela na zastępstwo, więc postanowiłem sam je załatwić.
- I tylko dlatego przyjechałeś po mnie aż do Łodzi? Mogłeś poczekać aż ktoś się zgłosi. Nie brakuje chętnych do pracy.
- To dobra szkoła, szukają doświadczonych nauczycieli, a ci zazwyczaj są już zatrudnieni w innych szkołach. Przypomniałem sobie o tobie i przyjechałem.
- Dobrze wiedzieć, że w ogóle o mnie pamiętałeś.
- Przecież wysłałem ci kartkę na święta – zaśmiał się Logan. Nie ciężko zaniedbać kontakt, kiedy mieszka się z daleka od siebie.
- Liczyłem na coś więcej niż „Wesołych Świąt”. Mimo wszystko jestem wdzięczny. Szukam roboty od jakiegoś czasu i nigdzie nie wytrzymuje. Powrót do miasta dobrze mi zrobi.
- Właśnie, pamiętasz Resztkę?
- Wojtka? Tak, był z tobą na imprezie.
- Tak, właśnie ten. Jest wicedyrektorem w tej szkole, więc możesz liczyć na znajomości – uśmiechnął się do Maurycego.
- Dobrze wiedzieć.
Minęła właśnie dwudziesta, a oni dojeżdżali do osiedla, na którym mieszkał Logan. Przełknął ślinę, zastanawiając się, co zrobi Amek. Raczej nie będzie szczęśliwy. Szczególnie, że zniknął na cały weekend, mówiąc tylko, że go nie będzie. Zdawał sobie sprawę, że to nie było w porządku, ale chciał mu wszystko wytłumaczyć i przeprosić prosto w oczy.
Zaprosił Maurycego do siebie na noc, gdyż dopiero jutro jego siostra mogła go wziąć do siebie. Skoro go tu ściągnął, to nie było mowy, żeby pozwolił mu spać w jakimś obskurnym hotelu.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, to chciałbym skorzystać z prysznica. Nie cierpię długiej jazdy samochodem.
- Jasne. Czyste ręczniki wiszą na suszarce, weź sobie któryś.
Logan padł na kanapę, zmęczony weekendem. Odnalezienie Maurycego trochę mu zajęło. W dodatku musiał czekać, aż mężczyzna pozałatwia najważniejsze sprawy, aby mogli jechać. Spodziewał się, że wróci najpóźniej w niedzielę popołudniu, a przeciągnęło się do poniedziałku.
Wstawił wodę na kawę lub herbatę i wyciągnął dwa kubki, do jednego wsypując mielone nasiona kawy. Wyciągnął z reklamówki zakupy, które zrobili po drodze i wziął się za robienie zupy. Nie miał siły stać przy garach, a coś trzeba było zjeść. Pokroił składniki i wrzucił je do wody, wraz z kostką rosołową. Zajęło mu to jakieś dwadzieścia minut. Już chciał z powrotem usiąść na kanapę, kiedy stało się kilka rzeczy naraz. Woda, którą wstawił po raz drugi, zaczęła się gotować, oznajmiając to głośnym gwizdem, drzwi frontowe otworzyły się i do mieszkania wleciał Amek, a z łazienki wyszedł Maurycy z ręcznikiem obwiniętym wokół bioder.
Logan przełknął ślinę i przekręcił pokrętło, uciszając czajnik. Mina Amka nie wróżyła nic dobrego. Szczególnie, kiedy zobaczył Maurycego w samym ręczniku. Spojrzał na Logana z mordem w oczach i założył ręce na piersi. Maurycy trochę zaskoczony dodatkowym towarzystwem, chciał się odezwać, ale Amek to zauważył.
- Powiedz jedno słowo, a zatłukę i jego i ciebie. Lepiej niech mi to Logan wszystko wyjaśni, zanim wydrapię ci oczy. Ładnie proszę, wracaj do łazienki – powiedział lodowatym tonem. Loganowi aż ciarki przeszły po kręgosłupie i wcale nie były przyjemne. Spojrzał spanikowany na kolegę, a ten miał minę jakby ducha zobaczył. Dyskretnie wycofał się do łazienki i zamknął za sobą drzwi.
- Amek, spokojnie. Nic nie jest tak jak myślisz.
- Och! Nic nie jest tak jak myślę? W takim razie porównajmy fakty! Znikasz na trzy dni, nawet nie mówiąc dlaczego. Nie odpisujesz na esemesy, nie odbierasz telefonu. Od osób trzecich dowiaduję się że wyjechałeś! Ale to nie wszystko. Rzucasz pracę, nawet nie racząc mnie o tym poinformować, kłamiesz, nie mówiąc o zdjęciach. Ja się tu zamartwiam, a ty bez mojej wiedzy się poświęcasz! Dlaczego mi nie powiedziałeś?! I co ważniejsze, co ten stary facet robi w twojej łazience?!
Logan nie bardzo wiedział od czego ma zacząć. Miał wrażenie, że wszystko co powie, odwróci się przeciwko niemu. Od kiedy Amek jest taki groźny?
- Ja, wszystko wyjaśnię, tylko daj mi powiedzieć.
Logan zauważył uchylające się drzwi od łazienki. Amek też to dostrzegł, a w jego oczach na nowo zapaliły się ogniki.
- Dam ci powiedzieć, oczywiście, ze dam! Tuż po tym jak wykastruję tego starego pryka!
Amadeusz ruszył w stronę drzwi, a Maurycy nie zdążył ich zamknąć, nim Amek otworzył je szeroko. Zrobił dwa kroki w przód i dźgnął palcem klatę mężczyzny, okrytą teraz szlafrokiem Logana.
- Posłuchaj, stary dziadzie, Logan jest mój i tylko mój. Każdy nerw w moim ciele pragnie co najmniej cię wykastrować, więc wypad stąd dopóki się kontroluję. Nie obchodzi mnie kim jesteś i co tutaj robisz.
- Amek, to...
- A ty się zamknij! Sam jesteś sobie winien. Ciebie czeka gorsza kara, wierz mi.
- Może... porozmawiamy? - odezwał się Maurycy z wahaniem.
Amek już chciał się na niego rzucić z pięściami, ale Logan krzyknął:
- To twój nowy nauczyciel!
Wszystko zatrzymało się w jednej sekundzie. Logan wstrzymał oddech, Amek zatrzymał naciśniętą pięść w miejscu, dziękując Bogu, że nie zdążył się zamachnąć, a Maurycy otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, nie bardzo rozumiejąc, co się w ogóle dzieje.
- Moment, to jest jeden z uczniów? - zapytał Logana szeptem, mimo że Amek i tak wszystko słyszał.
- Tak, to jest Amek. Ami, to nawy nauczyciel, po którego pojechałem do Łodzi, Maurycy Dworski.
- Miło mi poznać, chyba – Maurycy wyciągnął dłoń w stronę Amka, a ten uścisnął ją, momentalnie się czerwieniąc. Trybiki w jego głowie zaczęły ponownie pracować, a sytuacja nieco się rozjaśniła. Choć wcale mu się to nie podobało. Właśnie nie dość, że usiłował pobić swojego nowego nauczyciela, to jeszcze uświadomił go, że jest gejem i chciał wykastrować.
- Ja... - zaczął, ale nie wiedział co ma powiedzieć. Chyba wymalowało się to na jego twarzy, bo Maurycy zaczął się śmiać. Na początku cicho, a później na cały głos.
- Przestań, idioto, robisz z siebie głupka – Logan szturchnął go w bok, a Maurycy zaczął się uspokajać.
- Ale jego mina... Amek, będę wiedział, żeby ci nie podpaść. Wcześniej byłeś prawie jak moja matka, a ją ciężko dogonić. Logan, cieszę się, że przyjąłem tę posadę, bo byłoby ze mną źle.
Amek zaczerwienił się jeszcze bardziej. Nadal był zły, ale teraz zastanawiał się jak on będzie mijał tego człowieka w szkole.
W końcu Logan stwierdził, że nie będą stać w łazience, szczególnie, ze Maurycy jest w samym szlafroku. Amek udał się do salonu, a Logan przygotowywał dla nich herbatę. W pewnym momencie Amek nie wytrzymał i podszedłszy do Logana z całej siły nadepnął mu na stopę.
- Ał! - syknął ten, stając na jednej nodze i łapiąc się za drugą.
- To za to, że mnie nie uprzedziłeś, że to nauczyciel. - Nadepnął mu na drugą stopę, trochę delikatniej, ale nadal boleśnie. - To za to, że o niczym mi nie powiedziałeś.
Logan chciał coś powiedzieć, ale Amek wpił mu się w usta, całując go mocno, ale krótko.
- A to, ponieważ się stęskniłem.
- No nieźle. – Maurycy, już ubrany, pojawił się w progu.
- Zamknij się – powiedział Logan, wciąż masując sobie stopę.
- Nie chciałem być nieuprzejmy, więc dzięki, ze mnie wyręczyłeś – mruknął Amek w stronę Logana, znów delikatnie się rumieniąc.
- Co on się taki nieśmiały nagle zrobił? - Maurycy zwrócił się do Logana. - I pomyśleć, że wcześniej chciał mnie wykastrować.
- Źle odebrałem twoją obecność tutaj – Amek dopiero po chwili przypomniał sobie z kim rozmawia, więc szybko dodał – proszę pana.
- Odpuść sobie. Maurycy wystarczy.
Siedli w salonie z herbatami, Amek z Loganem na kanapie, tuż obok siebie, a Maurycy na fotelu.
- Wiedziałem, że jest jakiś głębszy powód dla którego po mnie przyjechałeś. Kto by pomyślał, że chodzi o romans z uczniem. To kompletnie nie w twoim stylu. Bardziej bym się spodziewał jakiejś supermodelki.
- Przepraszam, że nie jestem wysoką blondynką. – Amek napił się herbaty.
- Nie wydajesz się być tak zaskoczony jak powinieneś. - Logan zmrużył oczy, przewiercając Maurycego wzrokiem.
- Ostatnio przydarzyło mi się coś podobnego! Poznałem taką jedną i fajnie nam się rozmawiało. Poszliśmy do niej, a tam zobaczyłem jej brata w dość jednoznacznej sytuacji z moim byłym szefem. Uwierzcie mi wasz buziak w porównaniu do tamtego... Pomińmy to. Po prostu jestem w tej kwestii neutralny. Choć nie mogę powiedzieć, że nie był to dla mnie szok. Swoją drogą, Logan, to nie było dla ciebie dziwne, tak z uczniem?
- To jest trochę bardziej skomplikowane.
- W takim razie przełóżmy to na kiedy indziej. Stanowczo muszę iść spać – Maurycy ziewnął i wstał, sprzątając po sobie kubek. - Gdzie mogę się położyć?
- W pokoju Willa. Przygotowałem tam łóżko przed wyjazdem.
- Jesteś pewny? Mogę spać w salonie – Maurycy uniósł wysoko brwi. Wyglądał na bardziej zdziwionego, niż gdy zobaczył ich całujących się.
- W porządku, tam będzie ci wygodniej – Logan objął Amka ramieniem, uśmiechając się do przyjaciela.
- Niech ci będzie.
Maurycy zniknął w pokoju, a Amek oparł się bardziej o Logana.
- Właśnie zrobiłem z siebie największego na świecie idiotę. Może powinienem od razu cię pocałować w pokoju nauczycielskim? Skoro niedługo wszyscy inni z twoich kolegów nas nakryją.
- To nie byłby taki głupi pomysł.
- Nie myśl sobie, ze ci wybaczyłem. Zadośćuczynienie na ciebie czeka.
- Co tylko powiesz.
- Przynajmniej teraz nie będziemy musieli się ukrywać. Zastanawiam się nad coming outem przynajmniej przed znajomymi. Choć szczerze powiedziawszy ostatnio mało mnie to obchodzi.
Amek został pocałowany w czoło, a później razem z Loganem udał się do sypialni. Nie pozostało im nic innego, jak pójście spać. Lepiej nie ryzykować z nowym nauczycielem za ścianą.

* * *

- Nikogo nie dziwi, że przyjeżdżacie razem do szkoły? - Maurycy siedział na środku tylnych siedzeń. Uparł się, że Amek ma usiąść z przodu.
- Ostatnio nie jeździliśmy, ale skoro dziś jest mój ostatni dzień, to raczej nie ma już znaczenia. Może sobie robić zdjęcia, już nam to w niczym nie zaszkodzi.
- Ktoś wam robił zdjęcia?
- Jakiś tchórz zabujał się w Loganie i usiłował nas rozdzielić. Wysyłał nawet zdjęcia do wicedyrektora.
- Którym jest Wojtek? Mieliście szczęście chłopaki. W takim razie, Logan, dobrze zrobiłeś. Gdyby się to wydało, straciłbyś nie tylko pracę, ale i prawo do wykonywania zawodu.
- Nie ma co gdybać. Wszystko się ułożyło.
- Tylko dalej nie wiemy kto był tym prześladowcą, a ja dalej będę w tej szkole, skazany na pastwę losu.
- Hej, a ja? Może długo się nie znamy, ale po tym co się stało, stanowczo cię lubię – mruknął Maurycy, a Logan spojrzał na niego bykiem. Mężczyzna po cichutku oparł się, wycofując głowę z miejsca między ich fotelami.
- Dzięki za wsparcie – zaśmiał się Amek.
Podjechali właśnie pod szkołę, więc we trzech wysiedli z samochodu i ruszyli w stronę szkoły.
- Hej! - Maja biegła w ich stronę, omal nie zabijając się o rozwiązane sznurówki.
- Kaśka! Miałaś wiązać buty! - krzyknął na jej widok Maurycy, uśmiechając się szeroko. Amek z Loganem spojrzeli po sobie zdziwieni, a Maja zwolniła, po czym ruszyła ze zdwojoną prędkością.
- Maurycy?! Co ty tutaj robisz o ósmej rano!? - krzyknęła, śmiejąc się i skoczyła na niego, a on ledwo ją złapał.
- Nie ogarniam – Amek patrzył jak Maurycy okręca się wokół własnej osi, by się nie wywrócić.
- Ja też nie – powiedział Nikodem, który pojawił się nie wiadomo skąd i omal nie przyprawił Amka o zawał.
- Jezu, stary weź się tak nie skradaj.
- Sorki. Takie przyzwyczajenie.
- Nawet nie chce wiedzieć skąd je masz – zaśmiał się, po czym zwrócił się do obściskującej się dwójki. - Może nam wyjaśnicie co to było?
- Jak to co? Spotkanie po latach! Ten debil zniknął trzy lata temu!
- Hej, przecież cię odwiedziłem.
- Raz, jak przyjechałeś po rzeczy – wytknęła mu Maja, a on zrobił słodką minkę. W odpowiedzi poklepała go po głowie, a on znów się uśmiechał.
- Dalej nie wiem o co chodzi – powiedział niemrawo Nikodem.
- Niko, poznaj mojego wujka, Maurycego. To jest mój... chłopak, Nikodem – powiedziała Maja, rumieniąc się jak piwonia.
- Cooo?! - Amek mógłby śmiało zbierać szczękę z podłogi, gdyby Logan nie zrobił tego za niego.
- No już, już. Chodźcie lepiej, bo zaraz się spóźnimy.

* * *

Amek był podekscytowany przez cały dzień. Tyle rzeczy się działo, że zastanawiał się jak wszystko może się tak bardzo zmienić w ciągu dwudziestu czterech godzin. Nikodem z Mają, naprawdę zostali parą, Logan odszedł z pracy, choć jeszcze tego dnia prowadził lekcje, Maurycy został jego wychowawcą i powitał uczniów słowami „ Mam nadzieję, że nie będziecie mnie chcieli wykastrować, dlatego, że zastąpię Logana.”, przez co Amek musiał znów chłodzić swoje policzki, a szczyt wszystkiego nastąpił po lekcjach.
- Niko i ja idziemy na miasto. Chcesz się z nami wybrać? - Maja szturchnęła go lekko, kiedy opuszczali budynek.
- Nie dzięki. Nie chce być piątym kołem u wozu. Poza tym jak widać mam taryfę – Amek pomachał do Logana, a ten odpowiedział tym samym. Kilka osób się obejrzało, by zobaczyć do kogo macha nauczyciel. Nikodem wyglądał na zdziwionego, ale Maja spojrzała na niego wzrokiem mówiącym, że wyjaśni mu to później.
- Twoja taryfa jest właśnie żegnana. Radzę do niej iść, zanim któraś z tych lasek się na niego rzuci. W końcu nie jest już nauczycielem.
Amek ponownie spojrzał na Logana i zobaczył wokół niego wianuszek dziewcząt. Nie zaniepokoiło go to jednak tak bardzo, jak znajomy chłopak wpatrujący się w Logana. Ruszył w jego stronę, ignorując Zdziwione spojrzenie kochanka.
- Więc to ty? - zapytał kolegę z klasy, a wystraszone spojrzenie chłopaka wystarczyło mu za odpowiedź. Po chwili jednak zobaczył w nim także gniew. Nigdy nie widział takiego Patryka. Zawsze wydawał mu się spokojnym i miłym chłopakiem. Widać pozory mylą.
- To twoja wina! - krzyknął, zwracając na siebie uwagę innych. - To przez ciebie nie mogę z nim być! Wszytko był tak dobrze, dopóki się nie pojawiłeś! On jest mój, rozumiesz?! Zostaw go w spokoju! Nie rozumiesz, że on tak naprawdę woli mnie?!
- Nie drzyj się, nie wszyscy muszą słychać twoich krzyków! - warknął zdenerwowany Amek. Złość z wczoraj jeszcze z niego nie wyparowała, a tu już dokładka.
- Zamknij się! Jak nie zostawisz go w spokoju, to pokażę zdjęcia wszystkim! - wyciągnął z kieszeni zdjęcie ukazujące go i Logana podczas pocałunku w sali. Myśleli wtedy, że nikogo nie ma już w szkole. Najwyraźniej się mylili.
- A pokazuj do woli – Logan pojawił się za plecami Amka, spoglądając na Patryka chłodno. Amek wzdrygnął się, widząc ten wzrok. Miał nadzieję, że partner nigdy nie spojrzy na niego z taką obojętnością. Patryk mógłby teraz płoną, a Logan tylko by mu się przyglądał ze znudzeniem.
- A-ale...
Amek poczuł jak Logan się schyla i szepce mu coś do ucha. Uśmiechnął się i kiwnął głową.
- Na pewno? Nie będzie odwrotu.
- Nie gadaj tyle – odpowiedział Amek i sięgnął do jego ust. Ten pocałunek był inny. Obaj się uśmiechali, nie zważając na to, że kilkudziesięciu uczniów wpatruje się w nich jak w ufoludków. Amek zerknął na Patryka, który nie mógł uwierzyć własnym oczom.
- Logan! Amek! - usłyszeli głos wicedyrektora, który wraz z Radkiem właśnie wyszli ze szkoły. Ktoś, kto go nie znał pewnie by zwiał gdzie pieprz rośnie, ale Amek dostrzegł uśmiech czający się w jego oczach. Oderwali się od siebie, a wokół nastała grobowa cisza.
- Tak? - zapytał Logan, starając się ukryć uśmiech.
- Zakaz całowania na terenie szkoły! Zróbcie proszę krok w tył – teraz Wojtek już się uśmiechał. Uczniowie nie rozumieli, co się stało, kiedy Logan z Amkiem zrobili krok w tym, tym samym schodząc z krawężnika i opuszczając szkolny teren. Amek dał jeszcze Loganowi buziaka w usta i spojrzał na tłum, który wciąż się na nich gapił.
- A wy co? Gejów nie widzieliście? - parsknął śmiechem i usłyszał głośny gwizd. Uśmiechnął się do Nikodema, który wyraźnie świetnie się bawił razem z Mają, śmiejąc się do rozpuku.
- Coming out zakończony.
- To teraz chodźmy na lody! - zaproponował Amek i trzymając Logana za rękę, ruszył w stronę samochodu. Kilka płatków śniegu spadło mu na twarz, a on się uśmiechnął.
- Lody w zimie? Nie ma sprawy, trzeba uczcić pierwszy śnieg.
Razem wsiedli do auta i odjechali, zostawiając dyskutujący teraz tłum za sobą.