poniedziałek, 29 lutego 2016

Nie wszystko stracone - Rozdział 15

 Miłego czytania! Dziś trochę dłużej :*


Radek zaśmiał się głośno, pozbywając się całego napięcia. Serce waliło mu jak młotem, pozbawione ciężaru zmartwień.
- Mówiłem ci, że się uda! Niepotrzebnie się martwiłeś – powiedział, idąc obok Wojtka w stronę samochodu.
- Sam nie spałeś w nocy więc nie udawaj lekkoducha. - Wojtek nie mógł zetrzeć z twarzy uśmiechu.
- No dobra, może martwiłem się jak cholera, ale w końcu i tak się udało.
- Kocham cię za to, że tak się martwisz o Madzię – nie zważając na ludzi, przyciągnął Radka do siebie i cmoknął w usta.
- Tylko za to?
- No i za kilka innych rzeczy – mruknął porozumiewawczo.
- Hmm? Jakich konkretnie?
- Pokażę ci jak dojedziemy do domu. Ludzie mogliby być trochę zgorszeni.
- Nie wiedzą, co tracą.
Wojtek zaśmiał się i puścił Radka, ten jednak nie ruszył się, wpatrując w jakiś punkt. Resztka spojrzał na niego, po czym podążył za jego wzrokiem. Mimo, że byli dorośli i w sumie mogli robić, co chcieli, zdenerwował się lekko, widząc jednego z ich uczniów, wsiadającego do autobusu i zerkającego w ich stronę. Kiedy dostrzegł, że na niego patrzą, już więcej się nie odwrócił.
- Chyba nas ktoś nakrył – mruknął Wojtek, śledząc autobus wzrokiem.
- Amadeusz Sęk. Jest w klasie Logana.
- Cóż, kiedyś pewnie i tak by się to stało. Nie jesteśmy zbyt dyskretni.
- Myślisz, że nie będzie problemów?
- Zależy, czy zamierza rozpowiedzieć wszystkim, że nas widział. O pracę martwić się nie musisz. Dyrektorka wie, że jestem gejem.
- Nie sądzę, żeby Amadeusz rozsiewał plotki. Wydaje się być porządnym dzieciakiem.
- Wystarczy, że powie jednej osobie, a ona zajmie się resztą.
- Nie ma co gdybać. Pogadam z Loganem ma z nim dobry kontakt.
Wojtek uniósł brwi patrząc na Radka pytająco. Siedzieli już w samochodzie, jadąc w stronę domu.
- Jak bardzo dobry?
- Nie mam pojęcia. Widziałem ich kilka razu jak rozmawiali. Nic takiego, podobno Logan szykuje go do finału olimpiady. Nie myślałem o takim kontakcie.
- Wiem, ale zauważyłeś, że ostatnio się zmienił? Wydaje mi się, że częściej szczerze się uśmiecha.
- Zauważyłem. Jak zazwyczaj siedział w pracy najdłużej, tak teraz znika jak tylko skończy lekcje.
- Jak się głębiej zastanowić, to zaczęło się niedługo po rozpoczęciu roku szkolnego. Może rzeczywiście coś go z tym Amkiem łączy.
- Myślisz, że ryzykowałby aż tak?
- Nie wiem i nie chce wiedzieć. Logan jest w porządku, wie co robi. Dla naszego i ich dobra lepiej, żebyśmy się w to nie zagłębiali. Nie chce im niszczyć życia, a będę musiał jeśli się dowiem.
- Masz rację. Nie nasza sprawa. Bardziej interesuje mnie to, co będziemy robić po powrocie.
- Chyba mam jakieś ciekawe książki. Możemy poczytać – odparł Wojtek niewinnie.
- Mi pasuje. Dawno nie czytałem. - Radek z poważną miną wpatrywał się w Wojtka. Ten widząc to, zmarszczył brwi.
- Wiesz, że żartowałem?
- Naprawdę? A ja już tak się nastawiłem na tę książkę.
Wygląd skrzywdzonego szczeniaczka sprawił, że Radek wybuchnął śmiechem.
- Jesteś okropny, wiesz?
- Zdaje sobie z tego sprawę.

* * *

- Gadaj co mi chciałeś powiedzieć, bo dłużej nie wytrzymam.
- Jak będziemy, to ci powiem. Ale nie tu, bo jeszcze ktoś usłyszy.
Szli właśnie do Mai, która chwilę wcześniej odebrała Amka z przystanku. Już od rana Amek miał jej coś powiedzieć, jednak cały czas zwlekał, obawiając się, że ktoś podsłucha.
- Jesteśmy sami na całym chodniku. Raczej trawa nikomu nie powie.
- Coś ty taka uparta? Nie możesz chwilę poczekać?
- Mam wrażenie, że się nie doczekam. Miałeś już tyle okazji, że może lepiej zastanów się, czy chcesz mi to powiedzieć.
- Chcę, tylko... - Maja spojrzała na niego wyczekująco. - Niech ci będzie. Uprawialiśmy seks.
Maja stanęła jak wryta, a on zauważył to dopiero po dwóch krokach. Odwrócił się do niej i czekał, aż coś powie. W końcu po jakiejś minucie nie wytrzymał.
- Masz zamiar wpatrywać się tak we mnie do zachodu słońca? Powiedz coś w końcu
- Wybacz, ale jestem trochę zdezorientowana. Dopiero co mówiłeś mi, że to jednostronne i że na niego nie działasz, a teraz wyskakujesz z czymś takim.
W końcu ruszyła się z miejsca. Przez chwilę między nimi panowała cisza. Maja zastanawiała się co powiedzieć, a Amek jak zakończyć ten temat jak najszybciej.
- Wiesz, że jak już mi powiedziałeś, to będę oczekiwała szczegółów? Kiedy to w ogóle było?
- W piątek. I w sobotę – powiedział, a Maja parsknęła cicho.
- Od razu z grubej rury, co?
- Spadaj – szturchnął ją, a w odpowiedzi usłyszał śmiech.
- Już się tak nie rumień. Pewnie pod Loganem nie byłeś taki wstydliwy, co?
Jak na zawołanie zarumienił się jeszcze bardziej. Jeszcze trochę i można by go wziąć za pomidora.
- Skąd pomysł, że ja byłem pod? - mruknął oburzony.
- Wybacz, ale innej konfiguracji sobie nie wyobrażam.
- Nie wiem czy gorsze jest to, że nie wyobrażasz sobie mnie na górze, czy, że w ogóle nas sobie wyobrażasz. Nie masz co po nocach robić? Musimy szybko uwieźć Nikodema.
- Właśnie, o czym z nim dzisiaj gadałeś?
- A o niczym konkretnym. Muszę poznać cel, żeby wiedzieć jak do niego dotrzeć.
- Brzmi jakbyś to ty do niego zarywał.
- Nie mój typ, ale do ciebie pasuje. Poza tym jak się z nim zaprzyjaźnię, to będzie musiał spędzać czas też z tobą.
- No dzięki. Jakby to była jakaś kara. Właź i ściągaj buty. Myłam wczoraj podłogi.
Posłusznie wykonał polecenie i ruszył za Mają do kuchni. Był to już któryś raz, więc nie krępował się tak bardzo. Mama Mai była naprawdę w porządku. Przywitał się z nią i usiadł obok Mai przy wyspie kuchennej. Zauważył, że jego przyjaciółka bardzo często tak robiła. Zawsze po powrocie siadała w kuchni i rozmawiała z mamą chociaż pięć minut.
- Jesteście głodni? Usmażyłam naleśniki przed chwilą.
- Jego się pytać nie musisz. Co mu dasz to zje o każdej porze dnia i nocy.
- Ej! Wcale nie. Owoców morza nie tknę.
- I myślisz, że zaserwuję ci tu teraz krewetki? Na takie rarytasy nie zasługujesz –
- Nawet nie wiesz, jak się z tego powodu cieszę.
- Pewnie nie tak bardzo jak ze swojej piątkowej i sobotniej przygody – mruknęła cicho Maja, tak, że jej mama niczego nie usłyszała. Mimo to Amek znów spalił buraka.
- Maja, nie męcz go tak, bo kolorem przebija dżem truskawkowy.
- Nie męczę, nie martw się. To tylko takie przyjacielskie zaczepki.
- Niech ci będzie. Jedzcie i mówcie, co tam się dzisiaj w szkole działo.
- W sumie nic specjalnego. Poniedziałek jak każdy inny. Niezapowiedziana kartkówka z polskiego i okropny sprawdzian z matmy.
- Nie był przecież taki zły – Amek spojrzał na nią zdziwiony.
- Połowa zadań była z logarytmów, których dalej nie rozumiem. Ale nie ważne. Ważniejsze jest to, że Amek próbuje mnie zeswatać.
- Zeswatać? - mama Mai zrobiła dziwną minę, po czym uśmiechnęła się zakłopotana. - Więc wy nie jesteście razem?
- Mamo! - Maja spaliła buraka, a Amek zachichotał. - Co ty za bzdury opowiadasz?
- No co? Nigdy nie miałaś przyjaciela płci męskiej. Poza tym dużo o nim mówisz, więc nie zdziwiłabym się, gdyby coś zaiskrzyło.
- A ja bym się zdziwiła – palnęła Maja, wkładając do ust naleśnika.
- Dlaczego? - pytanie skierowane było do Amka, ponieważ Maja miała zapchane usta. Nie wiedział, co ma odpowiedzieć, jednak wtedy przypomniał sobie o bracie Mai.
- Jestem gejem – powiedział, a mama Mai ułożyła usta w „o”, po czym się zaśmiała.
- No tak, to wiele tłumaczy. Nie martw się. W naszym domu to coś normalnego.
Maja zabrała puste talerze i nalała soku do szklanek, nie kładąc ich jednak na stole.
- Dobra koniec tych rozmów, zabieram cię do siebie.
Zamknęli się w pokoju, gdzie Maja od razu puściła jakąś muzykę. Amek w pokoju przyjaciółki czuł się o wiele bardziej swobodnie, dlatego też pierwsze co zrobił, to rozłożył się wygodnie na łóżku.
- O nie, tak się nie bawimy, posuń tyłek. Nie będziesz sam leżał.
- A było tak fajnie – burknął, ale przesunął się, żeby Maja mogła położyć się obok.
- Nie narzekaj, tylko opowiadaj jak to było. Jako, że straciłeś dziewictwo pierwszy, wisisz mi opowieść ze szczegółami.
- Muszę uwzględniać wszystkie?
- Nie. Po zastanowieniu opowiedz tylko tak ogólnie. Później nie będę mogła patrzeć na Logana na lekcji.
- Dobra w takim razie jak się z nim spotkałem to pocałował mnie w policzek. Pojechaliśmy do niego i mnie pocałował i tak jakoś wyszło, że zaczęło się robić gorąco, a potem przenieśliśmy się do sypialni. Koniec.
- Oczekiwałam mniej beznamiętnej opowieści.
- Oj nie, nie mam zamiaru wnikać w szczegóły. Sama myśl, że on... - Amek podniósł się do siadu i pokręcił głową. - Dość. Koniec. Nie myślę już o tym.
- Zachowujesz się jakbyś miał ochotę do niego pojechać i powtórzyć wszystko jeszcze parę razy.
- Nie zdajesz sobie nawet sprawy jak wielka jest ta ochota. Z chęcią zrobiłbym mu kolejną malinkę.
- On chyba tobie też, sądząc po twojej szyi. A ja myślałam, że coś cię ugryzło. Właściwie to gdzie mu ją zrobiłeś? - zapytała, a Amek uśmiechnął się diabolicznie.
- Przez najbliższy tydzień będzie chodził z koszulą z kołnierzykiem.

Rozmawiali już od dłuższego czasu, kiedy Amek przypomniał sobie sytuację z dnia dzisiejszego.
- Właśnie wiedziałaś, że Resztka i Świerk są ze sobą?
- Co? Jak to?
- Widziałem ich dzisiaj jak czekałem na autobus. Resztka dał Świerkowi buziaka w usta. Wyglądali jak kochająca się para.
- W sumie krążyły plotki o wice, ale myślałam, że to tylko plotki. A co do Świerka to miałam pewne podejrzenia. Ale żeby oni razem? Wiesz co będzie jak się to rozniesie?
- Wyobrażam sobie, dlatego się nie rozniesie, a przynajmniej nie przeze mnie. Tak więc gęba na kłódkę. Nie chce im robić problemów, w końcu jestem w gorszej sytuacji.
- Ja nic nie powiem, ale myślę, że powinieneś dać im jakoś znać, że ich sekret jest bezpieczny.
- Nie będę przecież z nimi o tym rozmawiać. To mi nauczyciele!
Maja popatrzyła na niego znacząco.
- No co ty nie powiesz.
Zaczęli się śmiać, a po chwili do drzwi ktoś zapukał.
- Moja wyrodna siostra nawet nie przyszła się ze mną przywitać?
- Co tam z tobą, ale ze mną?! - do pokoju wparował Tomek, przepychając się przez drzwi i potrącając przy okazji swojego chłopaka. Podniósł Maję z łóżka i wziął w ramiona. Nie był kulturystą, ale nawet chucherko mogłoby z łatwością podnieść Maję. Nie dość, że niska, to jeszcze szczupła.
- Ach tak?! - Kamil udawał obrażonego. - W takim razie...
Nie zważając na protesty, podszedł do Amka i zrobił z nim to samo, co Tomek z Mają. Tylko, że w ich przypadku wyglądało to komicznie. Nie dość, że Amek wystawał sporo u góry, to jeszcze stopy wisiały mu tylko kilka centymetrów nad ziemią. W dodatku aby nie stracić równowagi Kamil stał z szeroko rozstawionymi nogami, a Amek trzymał się go kurczowo, nie chcąc upaść. Niestety jednak, kiedy Maja z Tomkiem wybuchnęli śmiechem, przy okazji ich rozśmieszając, ten zamiast go puścić, runął z nim na łóżko.
- Właśnie przyłapałam twojego chłopaka z innym facetem w łóżku.
- No właśnie widzę. Czuję się taki zdradzony i opuszczony – Tomek wytarł niewidzialną łzę.
- Wiesz, zawsze możesz do nas dołączyć – mruknął kusicielsko Kami, udając, że mizia Amka nosem po szyi.
- Ej, bo się zazdrosny zrobię.
- Nie masz o co. Amek ma już kogoś, kto najwyraźniej lubi zaznaczać swoje terytorium – powiedział Kamil, zauważając malinkę pod jego jabłkiem Adama. Co wtedy zrobił Amek? Oczywiście spalił cegłę.
- No proszę. Widzę, że coś się zmieniło od naszego ostatniego spotkania – Tomek usiadł na łóżku, a jego chłopak w końcu uwolnił Amka i obejmując go, usiadł obok.
- Można tak powiedzieć.
- Nie masz zamiaru nam opowiedzieć?
- Tak łatwo tego ze mnie nie wydusicie.
- Dobra, ale w zamian robimy imprezę. Dzisiaj, tutaj, my, wy i Kasia z Elą.
- Kto to? - Amek zmarszczył brwi, nie rozpoznając imion.
- Kasia wróciła?! - Maja zerwała się z krzesła, na którym siedziała i wbiła wzrok w brata.
- Tak, widziałem jak wchodziła do domu z walizkami.
- Kto to ta Kasia? -Tomek również zdawał się nie wiedzieć o kogo chodzi.
- Nasza sąsiadka. Przyjaźnimy się od dziecka. Nie było jej tu przez ostatni rok – Maja z powrotem opadła na siedzenie.
- Pisałem z nią niedawno i mówiła, że przyjedzie ze swoją dziewczyną. Umówiliśmy się na imprezę przy najbliższym spotkaniu, więc zapewne nie będzie problemów jak jej napiszę, że ma wpadać. Mamy już żarełko i piwa.
- A soczek dla mnie? - Amek zrobił minę zbitego psiaka. Żałował, że nie może pić razem z innymi, ale nie był na tyle głupi, by próbować.
- Mamy nawet marchewkowy jakbyś chciał – Tomek poklepał go po głowie, powodując napad śmiechu.
- W takim razie braciszku nie wiem, na co ty jeszcze czekasz. Dzwoń do niej, niech natychmiast wpadają. Tylko niech mi się nie ważą nawet przebrać. Mają nie wchodzić do łazienki nawet na chwilę.
- Dobra, dobra. Ruszajcie lepiej tyłki, idziemy do mojego pokoju, tam jest więcej miejsca.

Półtorej godziny później wszyscy już się znali i swobodnie ze sobą rozmawiali. Każdy, prócz Amka, był już po dwóch piwach. Przy okazji okazało się, że Tomek i Ela mają najsłabsze głowy. Szybko znaleźli wspólny język i śmiali się z nieznanych innym powodów.
- Dobra panie i panowie, to teraz gramy w butelkę! - krzyknął Kamil, a Amek pokręcił ze śmiechem głową. Czuł się jak na urodzinowych imprezach z podstawówki. Ale było to uczucie, za którym tęsknił, więc z chęcią usiadł w kręgu. Miał jednak troszkę złe przeczucie. Skoro w podstawówce kończyło się na całowaniu, to jakie są granice po kilku latach?
- Żeby nie było, raz można się wycofać z pytania lub zadania. Jeśli wziąłeś pytanie, dostajesz zadanie i na odwrót. Zgoda?
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami, a butelka poszła w ruch. Zaczęło się oczywiście spokojnie. Każdy po kolei wybierał pytanie, by nie pójść na pierwszy ogień. Po pytaniach typu „Jak się poznałyście?” lub „Jest ktoś, kto ci się podoba?” nadeszła kolej Amka.
- Pytanie – powiedział od razu, przełykając ślinę. Wbił wzrok w Tomka, który kręcił butelką. Ten chłopak po alkoholu zamieniał się w małego diabełka, więc obawiał się tego, o co może zapytać.
- Kto zrobił ci to cudo na szyi?
Amek zesztywniał, spoglądając na Maję.
- Biorę koło ratunkowe. Nie mogę powiedzieć.
- Dobrze, w takim razie – Tomek uśmiechnął się słodko. - Pocałuj Maję. Z języczkiem.
Amek spojrzał na przyjaciółkę, a ta parsknęła cichym śmiechem. Kiwnęła jednak głową, nie mając innego wyjścia, jak dać się pocałować.
Amek zbliżył się do niej, nie wierząc, że to robi. Nie całował dziewczyny od szóstej klasy podstawówki, ale na szczęście nie różniło się to za dużo od pocałunku z facetem. Złączył ich usta, niespiesznie ją całując. Brakowało mu tej walki jaką toczył z nim Logan przy każdym pocałunku, jednak było to na swój sposób miłe. Choć chyba nie tak powinno się określać pocałunki. Położył Mai dłoń na policzku i pogłębił pocałunek, badając wnętrze jej ust językiem. Po chwili odsunął się i cmoknął jeszcze Maję w policzek.
- Wiecie, co wam powiem? - odezwała się dziewczyna po chwili. - Z mojego doświadczenia wynika, że geje całują lepiej od hetero.
Zaczęli się śmiać, a po chwili powrócili o gry. Amek patrzył jak Kamil liże Tomka po twarzy, Kasia zjada bitą śmietanę z kolana Mai, a Ela zeruje prawie pełną butelkę piwa. Później Kasia miała za zadanie pocałować wszystkich chłopaków, a Kamil opowiedzieć ze szczegółami o swoim pierwszym razie. Amek natomiast został przebrany przez maję w Lady Gagę i musiał zlizać sok z cytryny z pleców Tomka. Zarobił też malinę na obojczyku od Mai, która przyznała się, że jest to jej pierwsza malinka.
Impreza już dobiegała końca, kiedy Amek otrzymał wiadomość od Logana. Wyszedł z pokoju i kliknął zieloną słuchawkę.
- Halo? Myślałem, że będziesz już spał.
- Nie, jestem u Mai. Jakoś tak wyszło, że była impreza i się zasiedziałem.
- Zdajesz sobie sprawę, że ostatnia dziewiętnastka odjeżdża za pięć minut?
- Serio?! Już taka godzina?
- Wpół do pierwszej, mój drogi imprezowiczu.
- No trudno. To się przesiądę i kawałek przejdę.
- Co ja z tobą mam. Będę po ciebie za jakieś pół godziny.
- Nie musisz, jakoś dotrę do domu.
- Normalnie aż widzę tą twoją chęć wieczornego spaceru. Nie narzekaj mi tu, tylko bądź gotowy i jak ci zadzwonię, to wyjdź przed bramkę.
- Okej, skoro muszę – powiedział z uśmiechem, co Logan od razu usłyszał.
- Nie myśl, że to tak za darmo. Śpisz u mnie za karę.
- Hmm, no nie wiem. Mam dość malinek na dziś – palnął, zanim się zastanowił. Po drugiej stronie na chwilę zapadła cisza.
- Będę za piętnaście minut – powiedział Logan i rozłączył się, nie czekając na odpowiedź.
- Amek? Co tak stoisz?
- Gadałem z Loganem. Chyba niechcący powiedziałem coś głupiego.
Wrócił z Mają do pokoju, gdzie jak się okazało nie było już dziewczyn. Chłopaki natomiast spali na łóżku, jeden wtulony z drugiego. Zgasili światło i poszli do pokoju Mai.
- Zostajesz u mnie na noc? Napompujemy materac.
- Sorki, ale Logan już tu jedzie. Uparł się, że po mnie przyjedzie. Będzie za piętnaście minut
- Co on chce sto na godzinę jechać?
- Powiedziałem mu, że była impreza i mam dość malinek na dziś.
Maja w biła w niego wzrok, po czym dostała napadu śmiechu. Zwinęła się w kłębek na łóżku i usiłowała opanować. Kiedy jej się w końcu to udało, usiadła i uśmiechnęła się szeroko.
- Jak mogłeś powiedzieć coś takiego swojemu facetowi? Nie będziesz mógł jutro siedzieć.
- Szczerze? Liczę na to. Napatrzyłem się na całujących się facetów. Teraz moja kolej.
- Jak to możliwe, że raz rumienisz się jak baba, a raz zachowujesz jak napalony facet?
- Zdradzić ci ten sekret? - Zbliżył się do niej, jakby chciał zdradzić sekret. - Jestem gejem.
Maja zaśmiała się cicho, a w pokoju rozbrzmiała melodyjka. Amek wyjął telefon i spojrzał na zegarek.
- Zdążył w dwanaście.
Pocałował Maję w policzek i kazał jej zostać w pokoju, po czym sam odprowadził się do drzwi. Przed bramką czekał już na niego znajomy samochód i oparty o niego Logan.

poniedziałek, 22 lutego 2016

Nie wszystko stracone - Rozdział 14

Wracam z nowym rozdziałem i większą weną :) Przepraszam za zeszły tydzień :* 
Miłego czytania <3 
 
- Maja, to chyba nie działa. On nic sobie nie robi z tego, że już go tak często nie dotykam. Przestałem nawet się z nim żegnać buziakiem, a nie powiedział ani słowa.
- Jak to nie działa? Działa i to wyśmienicie! Za każdym razem jak coś mu tylko odburkniesz wpatruje się w ciebie z taką cholernie smutną miną. A jak mu dzisiaj uciekłeś po szkole to wyglądał, jakby mu psa ukradli. Nie masz się czym przejmować. Leci na ciebie, choć może jeszcze o tym nie wie.
- Łatwo ci mówić. To nie ty zakochałaś się po uszy w swoim nauczycielu i zawarłaś z nim jakiś chory układ – Amek westchnął, spoglądając na Maję. Zauważył, że lekko posmutniała. - Hej, co jest? Stało się coś?
- Nie, to nic – powiedziała, ale w jej oczach pojawiły się łzy.
- No przecież widzę. Chodź no tu do mnie – Amek przygarnął ją do siebie i oplótł ramionami. Maja wtuliła się w jego klatkę piersiową, więc położył się, by nie siedzieć w niewygodnej pozycji. Czuł jak dziewczyna coraz bardziej się rozkleja.
- To po prostu takie dziwne uczucie. Cieszę się z tego, że znalazłeś kogoś i, choć wiem, że to najgorsze uczucie, zazdroszczę ci. Czasem mam wrażenie, że wolałabym być gejem! Patrząc na Kamila i Tomka czy na ciebie z Loganem, widząc jak na siebie patrzycie. A ja zawsze jestem tylko przyjaciółką dla wszystkich. Mam osiemnaście lat, a całowałam się raz i to w dodatku po pijanemu z jakimś przypadkowym kolesiem. Nie rozumiem, co we mnie takiego jest, że nikt mnie nie chce.
Mówiąc to wtuliła się bardziej, chowając twarz w jego koszulce. Głaskał ją po głowie i zastanawiał się na odpowiedzią.
- Nic takiego nie ma. Jesteś naprawdę super dziewczyną. Nie dość, że śliczną, to jeszcze nadzwyczaj inteligentną. To nie tak, że żaden cię nie chce, ale po prostu wszyscy się boją, że nie są dość dobrzy, że ich odrzucisz. Czuję się, jakbym znał cię przez całe życie. Jesteś taka silna. Nie dość, że pomagasz wszystkim naokoło, to jeszcze masz własne problemy.
- Wcale nie jestem taka silna. Tylko wtedy, kiedy inni patrzą.
- I właśnie to sprawia, że jesteś silna. Nie rozklejasz się przy wszystkich, nie jesteś jak inne dziewczyny. Dla mnie jesteś wyjątkową osobą i na pewno dla innych też. Tylko, że będąc facetem, choć można powiedzieć, że nie do końca – uśmiechnął się, kiedy usłyszał ciche parsknięcie. - Po prostu bałbym się starać się o ciebie, żeby czasem moja duma nie uległą destrukcji. Bądź co bądź ja też musiałem starać się o facetów, więc wiem jak to boli.
- Więc co mam zrobić? Kupić naszyjnik z napisem „Nie bój się, zagadaj” ?
- To już by była lekka przesada. Powiedz mi, jest ktoś, kto ci się podoba?
Maja uniosła gwałtowanie głowę, a kiedy uśmiechnął się szeroko, zarumieniła się.
- O tak, definitywnie jest – mruknął, a ona wstała szybko, wbijając wzrok w podłogę. - Kto to?
- Nikt. Nie ważne.
- A więc jednak ktoś. No dawaj, pomogę ci.
- To nie ma sensu i tak jest nieosiągalny.
- To jakaś gwiazda popu?
- Nie, no co ty. - Spojrzała na niego niepewnie i westchnęła. - To Nikodem.
- Nikodem z naszej klasy? - Amek zmarszczył brwi, usiłując przypomnieć sobei rysytwarzy wysokiego blondyna. - I czemu niby on jest nieosiągalny?
- No bo wiesz, że gada tylko z chłopakami. Kilka dziewczyn już próbowało do niego zarywać i żadnej się nie udało. Tylko z jedną był, ale szybko zerwał. Choć wszyscy są pewni, ze nie jest gejem.
- Mam ci przypomnieć, kto mnie nakłaniał do walki o Logana? Jak mi kazałaś do niego zarywać? Zrób to samo. Patrz jak nieosiągalny jest Logan w stosunku do Nikodema, a jakiś sposób się udało.
- To co innego.
- Nie, to dokładnie to samo. Zaczynamy plan „zdobyć Niko”! Nie przestaniemy, dopóki nie będzie twój.
- Ale..
- Nie ma ale. Od poniedziałku zaczynamy obserwacje.
- Mam coś w ogóle do powiedzenia? - Maja uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie bardzo. I tak cię przegadam, więc nie ma sensu.
- Nich ci będzie, ale jak się nie uda, to wisisz mi litr czekoladowych lodów i nockę. Ktoś mnie będzie musiał pocieszyć.
- Jasne, ale nie nastawiaj się na te lody za bardzo. Jak wygramy, to ty stawiasz mi pucharek w „Grycanie”.
- Umowa stoi. Oglądamy jakiś film?
- Jasne, ale za dwie godziny idę do Logana, więc jakiś krótszy.
- Dobra, idź zrobić popcorn, a ja coś wybiorę.
Maja wzięła z biurka jego laptopa i sama wpisała sobie hasło. Amek nawet nie wnikał skąd je znała. Choć trudne nie było.

- Mamo, idę się uczyć angielskiego – Amek chwycił jabłko i zmierzał w kierunku wyjścia.
- Jak tam z Loganem? Układa wam się? - Mama stanęła w progu przedpokoju i patrzyła jak się ubiera.
- Można tak powiedzieć, choć to dalej jednostronne.
- Nie myśl, że to popieram, ale wcale mi się nie wydaje, żeby tak było.
- Niby dlaczego? - Amek wbił w nią wzrok, ciekawy odpowiedzi.
- Zawozi i przywozi cię ze szkoły, zawsze czeka, aż wejdziesz do domu, zanim odjedzie i uważnie cię obserwuje. W dodatku przesiadujesz u niego po szkole częściej niż w domu, a jak już to przyprowadzasz go tutaj. Poza tym rozmawiałam z nim kilka razy o tobie. Wierz mi, nie jesteś mu obojętny.
- To na pewno. Mam płuca jego brata. Nie mogę być mu obojętny.
- Nie o Williama tu chodzi. Nie może patrzeć na ciebie tak jak na niego, jestem pewna, że już przestał, inaczej byłby głupcem.
Amek przez okno zobaczył parkujący samochód. Uśmiechnął się do siebie i założył kurtkę. Spojrzał jeszcze na mamę, a ta westchnęła.
- No leć już. Tylko wróć na noc. Chociaż w sumie jesteś dorosły. Dzwoń, żebym się nie martwiła i uważaj na siebie.
- Dobrze, mamo.
Pocałował ją jeszcze w policzek i wyszedł z domu, powstrzymując się przed biegiem. Tak bardzo chciał się już znaleźć w tym samochodzie. Nie miał dzisiaj siły na unikanie bliskości Logana. Po rozmowie z Mają i mamą chciał znaleźć się w jego ramionach, sprawdzić, czy to, co mówiły jest prawdą.
Wsiadł do samochodu, gdzie przywitał go buziak w policzek. Poczuł jak żołądek przyjemnie mu się ściska. Miał ochotę skakać z radości. Zamiast tego jednak na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- A ty co taki wesoły?
- Po prostu usłyszałem dzisiaj dużo miłych rzeczy. Jedziemy?
- Jasne. Głodny?
- Nie, ale coś bym zjadł.
- No tak, po co pytałem – Logan uśmiechnął się do niego, przez cały czas zachowując pogodny wyraz twarzy.
- Ty też masz dziś jakiś dobry humor.
- Właściwie to nie miałem, ale chyba twoje endorfiny i mnie się udzieliły.

- Czego się dziś uczymy?
- Szczerze to nie mam pojęcia. Możemy trochę poćwiczyć, ale większość już umiesz.
Amek spojrzał na Logana, który właśnie postawił na stoliku dwa kubki herbaty i usiadł obok na kanapie. Włosy miał w nieładzie jakoś bardziej niż zwykle, usta wygięte w półuśmiechu, a szare oczy wpatrywały się w niego.
- Co się tak przyglądasz? - Logan uśmiechnął się bardziej, przez co usta Amka także bardziej się wygięły.
- Bo jeszcze cię takiego nie widziałem. Na pewno nie wygrałeś na loterii?
- Nie, chyba nie. Jeszcze nie sprawdzałem. W każdym razie nie mam pojęcia co mi jest. Po prostu jak cię zobaczyłem, nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
- Mów mi tak, a nie będziemy się uczyć.
- Cóż, jakoś nie mam ochoty cię teraz edukować.
- A na co masz ochotę?
Amek przełknął ślinę, widząc błysk w oczach nauczyciela. Teraz jego żołądek robił fikołki, a po plecach przebiegały przyjemne dreszcze. Miał ochotę pocałować Logana, a jeszcze bardziej chciał, żeby to on go pocałował. Z niecierpliwością czekał na odpowiedź i to, co się stanie zaraz po niej.
- No nie wiem, zjadłbym chińszczyznę – odpowiedział z uśmiechem Logan i parsknął śmiechem na widok miny Amka. - Żartowałem.
Serce mu przyspieszyło, kiedy usta bruneta znalazły się na jego. Duża dłoń spoczęła na jego karku, a druga znalazła się w dole pleców. Oddał pocałunek, pragnąc więcej. Chciał czuć skórę Logana, jego dłonie błądzące po jego ciele, podobnie jak usta. Chciał mieć go całego i całego siebie oddać.
Nie zamierzał czekać na ruch Logana. To on czegoś chciał i miał zamiar sam to sobie wziąć. Jednak Logan przytrzymał go, kiedy zamierzał wspiąć mu się na kolana.
- Tak będzie nam wygodniej – powiedział między pocałunkami i pociągnął biodra Amka do siebie, równocześnie się nad nim pochylając. Kiedy ten znalazł się pod nim, nakrył go sobą, podpierając się ręką.
Całował go powoli, ale stanowczo. Chciał, żeby to trwało jak najdłużej. Do tej pory to Amek inicjował wszystkie zbliżenia, więc tym razem chciał pokazać mu, że on też ma potrzeby. A dokładnie jedną, która miała imię. Pragnął go całego, a uświadomił to sobie, kiedy zachowanie chłopaka się zmieniło. Nawet nie wiedział jak potrzebował tych wszystkich czułości, którymi chłopak go obdarzał, dopóki ich nie stracił. Teraz on zamierzał dawać je Amkowi, choć nie do tego zmierzały te pocałunki. Pierwszy raz od dawna czuł to charakterystyczne napięcie. Każdy najmniejszy dotyk sprawiał mu przyjemność i wzmagał pragnienie bliskości.
Oderwał się od usta Amka i przeniósł się na jego szyję. Ręką zawędrował pod jego koszulkę i głaskał każdy odcinek skóry.
- Zdejmij to – poprosił Amek, ciągnąc za jego koszulkę. Nie musiał długo czekać, aż jego prośba zostanie spełniona. Jego koszulka także wylądowała na ziemi.
Logan przejechał opuszką palca po bliźnie, przyglądając jej się z zaciekawieniem. Po chwili zastąpił palec językiem, liżąc delikatną skórę. Amek westchnął, a jego palce wplotły się we włosy Logana, masując skórę jego głowy. Logan dotarł ustami do jego sutka i przygryzł go lekko, drapiąc go dłonią po boku.
Nagle Logan gwałtowanie oderwał się od niego, wstając z kanapy. Bez ostrzeżenia, wsunął dłoń pod jego kolana i plecy, po czym wziął go na ręce.
- Zabieram cię do sypialni czy tego chcesz czy nie – powiedział i pochylił się, całując go w czoło. Mimo to Amek wyczytał z jego oczu, że wystarczy jedno słowo, a natychmiast przestanie.
- Chcę.
Splótł dłonie na jego karku i korzystając z okazji, wpił się w jego szyję, zostawiając na niej fioletową malinkę. Wystarczająco nisko, aby zakrył ją kołnierzyk koszuli, ale tak, że w normalnej koszulce każdy ją zobaczy.
- Znaczysz teren? - zaśmiał się Logan, kładąc go na pościeli.
- Znaczę co moje i czego nikt ma nie dotykać – mruknął i zaczął badać dłońmi mięśnie brzucha Logana. Też chciałby takie mieć. Choć swoimi by się tak nie rozkoszował.
- Dobry pomysł – odpowiedział brunet i przyssał się tuż pod jego jabłkiem Adama.
- Dzięki, tego w żaden sposób nie zakryję – zachichotał Amek i przyciągnął Logana na tyle blisko na ile mógł.
Rozmowa dobiegła końca, kiedy usta Logan powróciły na klatkę piersiową Amka, a dłonie jedna z dłoni powędrowała niżej. Jęk Amka rozniósł się po pokoju, a on sam zarumienił się mocno. Ręka Logana pocierała jego penisa przez spodnie, sprawiając, że stawał się jeszcze bardziej twardy. Spaliłby się ze wstydu, gdyby nie czuł na udzie podejrzanego nacisku.
Logan rozpiął guzik spodni Amka, wkładając do nich dłoń. Kolejny jęk i pchnięcie biodrami sprawiło, że sam bardziej stwardniał. Rozpiął własne spodnie, żeby pozbyć się ucisku i pocałował Amka tuż pod pępkiem, po chwili wsuwając w niego język.
Niecierpliwość zżerała go od środka, kiedy Logan powoli zsuwał jego spodnie. Zam wcześniej pozbył się skarpetek, a teraz stopami zrobił to samo ze skarpetkami Logana, na co ten się uśmiechnął.
Kiedy Amek w końcu został w samych bokserkach stanowczo domagał się tego samego ze strony Logana. Ten ustąpił i wstał, z seksownym uśmiechem wpatrując się w Amka. Ten mimo tego że zamiast bokserek miał namiot, nawet nie pomyślał o tym, żeby czuć się skrępowanym. Nie, kiedy przed nim stał najwspanialszy mężczyzna na świecie, który właśnie zamierzał się przed nim rozebrać.
Zaschło mu w gardle, kiedy zamiast samych spodni, Logan ściągnął też bokserki. Przy każdym jego ruchu, mięśnie napinały się, a kiedy się wyprostował, Amek nie mógł powstrzymać się przed ogarnięciem go całego wzrokiem. Stojący na baczność członek sprawił, że niemal doszedł bez żadnego dotyku. Logan ruszył w jego stronę, a on rozłożył szerzej nogi, by wpuścić go między nie. Zamiast jednak się położyć, mężczyzna uklęknął, położył dłonie na jego biodrach i zjechał nimi niżej, zabierając ze sobą bokserki.
Amek spojrzał w dół, gdzie ich członki stały na baczność koło siebie. Zaraz jednak jego usta spotkały się z tymi drugimi.
Serce waliło mu jak młotem, temperatura w pokoju znacząco się podniosła, a on miał ochotę wybuchnąć, by w końcu pozbyć się tego cudownego napięcia. Logan zacisnął dłoń na jego penisie, a Amek jęknął, ponownie wypychając biodra do przodu. Mężczyzna pozwalał mu na te ruchy, obcałowując całe jego ciało.
Po pewnym czasie Amek poczuł coś zimnego na swojej dziurce i spiął się lekko. Zalała go przyjemność, kiedy palce Logana zaczęły go tam masować. W końcu jeden z nich wsunął się do środka i zaczął poruszać. Amek jednak nie na tym skupiał swoją uwagę, gdyż usta Logana wędrowały coraz niżej, z każdą chwilą przybliżając go do ogromnej przyjemności. W końcu dostał to, czego chciał i dysząc ciężko starał się nie wypychać bioder. Z resztą jedna ręka Logana mu to uniemożliwiała.
Był już daleko za półmetkiem, kiedy wszystko zniknęło. Poczuł się pusty, a usta Logana znów zaczęły podążać w górę. W końcu mężczyzna zawisł nad nim, wpatrując się w jego oczy. Poczuł jak Logan powoli się w niego wsuwa, dając mu czas na przyzwyczajenie się. Mimo to, syknął cicho, czując bolesne pieczenie. Po chwili jednak Logan zaczął się w nim poruszać, stopniowo coraz szybciej, aż w końcu raz po raz ich biodra uderzały o siebie.
Amek powoli zaczynał tracić oddech. Poczuł ból w klatce piersiowej i dziękował niebiosom, że Logan to zauważył.
- Hej, spokojnie. Oddychaj powoli – powiedział, zatrzymując się i przygarniając go do siebie. Amek zrównał swój oddech z jego i po kilkunastu sekundach odsunął się, kiwając głową.
Logan wznowił ruchy, tym razem jednak wolniejsze. Złączył ich usta w pocałunku i zanurzał się coraz głębiej, doprowadzając Amka na skraj.
Jęk rozniósł się po pokoju, kiedy chłopak nie wytrzymał. Po chwili poczuł jak Logan sztywnieje i dochodzi w jego wnętrzu. Dopiero teraz uświadomił sobie, że nie użyli prezerwatywy, jednak ufał Loganowi. Sam przechodził badania regularnie ze względu na płuca.
Opadli na pościel obok siebie, oddychając szybko. Amek uspokoił się, by móc normalnie oddychać. Wystarczyło mu to, ze omal nie dostał ataku w czasie seksu. Wtulił się w Logana, przekładając przez niego rękę i nogę. Teraz już nie było sensu przejmować się tym, że jest nagi.
- Jestem wykończony – powiedział z uśmiechem, który nie chciał zejść z jego ust.
- Ja też. Co powiesz na małą drzemkę?
- Jest dopiero osiemnasta, ale w sumie, kto by się tam przejmował. Mogę zostać na noc?
- Jasne. Jutro sobota. Poza tym, nie mam zamiaru cię stąd dzisiaj wypuścić.
Amek zamknął oczy i ścisnął Logana z całych sił. On też nie zamierzał już nigdy go wypuścić.

niedziela, 14 lutego 2016

Informacja

 Kochani,
Mam złą wiadomość :( Rozdział w tym tygodniu nie pojawi się. Miałam go pisać w ciągu tygodnia i wyszło na to, że nie napisałam ani słowa. Po prostu nie wiedziałam co napisać. Weny brak na cokolwiek, najchętniej to leżałabym i oglądała seriale przez cały czas. Nie mam pojęcia gdzie się podział mój zapał do pisania i mam nadzieję, że wróci szybko i podsunie mi pomysł jak zakończyć "Nie wszystko stracone".
Na moje oko zostały tylko dwa rozdziały, choć pewności nie mam. Przepraszam Was i dziękuję, że mimo moich humorków, dalej ze mną jesteście.
Wasza Genuine :*

poniedziałek, 8 lutego 2016

Nie wszystko stracone - Rozdział 13

  Dobra moi Mili :* Internet wrócił jakąś godzinę temu, ale zapomniałam :* 
MIłego czytania i przeoraszam za opóźnienie! <3

Przez ostatnie dwa tygodnie Radek był w swoim mieszkaniu jakieś sześć razy, lecz nigdy nie zostawał w nim sam. Albo opiekował się Madzią, albo spędzał czas z jej wujkiem. Resztę wolnego czasu spędzał w domu Wojtka, bądź chodząc z nim po mieście. Mocno się do siebie zbliżyli, spędzając jak najwięcej czasu w swoim towarzystwie. Radek dalej tryskał radością za każdym razem kiedy widział Wojtka. Pokochał też Madzię, którą chętnie się zajmował. Jego myśli coraz częściej krążyły wokół dziewczynki. Niedługo miała się odbyć rozprawa, na której sędzia zdecyduje, czy Madzia zostanie z wujem. Wojtek, mimo zapewnień prawnika, że wszystko będzie dobrze, strasznie się denerwował.
- Jutro ta rozprawa – powiedział Wojtek, patrząc na kubek herbaty, który trzymał w rękach. Radek odwrócił się do niego, odkładając swój kubek na blat i podszedł. Oparł brodę na jego ramieniu i przytulił się.
- Nie martw się. Na pewno wygrasz. Tego gnoja dalej nigdzie nie widać. Masz dobrą pracę, która nie wymaga całego dnia poza domem. Jesteś w stanie utrzymać dziecko, a co najważniejsze, jesteś jej wujem.
- Chciałbym, żebyś tam ze mną był. – Wojtek cmoknął go w czubek głowy.
- Oczywiście, że będę. Wziąłem sobie dzień urlopu na jutro.
- Wiem. I wiele to dla mnie znaczy. Dla Madzi też.
- Właśnie, trzeba iść po Madzię. Odbiorę ją.
- Zawieźć cię?
- Nie, przejdę się. Ładna pogoda, więc zabiorę ją na spacer.
- Wiesz, że nie musisz tego robić? To w końcu moja siostrzenica, to ja powinienem się nią zajmować.
- Wiem, ale to lubię. Uwielbiam tego dzieciaka. Poza tym, ty i tak już dużo dla niej robisz. Przyda ci się chwila dla siebie. Przyniosłem ci fajną książkę. Idź poczytaj i się rozluźnij. A jak wrócę to zrobię ci ekskluzywny masaż – ostatnie słowa Radek wyszeptał do ucha Wojtka, chwilę później lekko całując jego usta.
- Teraz nie będę się mógł skupić na czytaniu – powiedział z wyrzutem Wojtek, a rudzielec zaśmiał się cicho.
- To już nie moja wina. - Cmoknął go jeszcze w policzek i udał się do przedpokoju. - Wrócę za godzinkę!
Wyszedł, rozkoszując się ostatnimi w tym roku promieniami słońca. Było chłodno, ale temperatura i tak znacznie się podniosła w stosunku do ostatnich dni. W sam raz na spacer, w końcu w tym roku może się już nie powtórzyć taka okazja.
Tak jak się podziewał po dwudziestu minutach był już pod domem opiekunki. Wyjątkowo Madzia była dziś u niej, a nie na odwrót, gdyż pani Basia miała pod opieką jeszcze jedno dziecko. Sąsiadka musiała pojechać do pracy, a jej niania zachorowała.
Zapukał w drewniane drzwi i po chwili został wpuszczony do środka. Kobieta z uśmiechem zaproponowała mu coś do picia, lecz grzecznie odmówił, informując ją, że chce wrócić do domu zanim się ściemni.
- Och, no dobrze. W takim razie już ubieramy Madzię. Zmienię jej jeszcze pieluszkę i ją pan zabiera.
Kobieta zajęła się dzieckiem, kiedy z pokoju obok dobiegł płacz.
- Mogę? - Radek wskazał na pokój, kobieta uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Wszedłszy tam, mężczyzna ujrzał około dwumiesięczne dziecko. Chłopczyk musiał się obudzić i dlatego płakał. Wziął go na ręce i zaczął kołysać, mówiąc spokojnym głosem. Dziecko popłakało chwilę i przestało, znów mrużąc oczka. Nie minęło pięć minut, a chłopczyk spał w najlepsze.
- Naprawdę ma pan rękę do dzieci. Mi się nie udaje go tak szybko uspokoić – powiedziała pani Basia, stojąca w progu już od chwili.
- Zawsze udaje mi się je uspokoić. Mam to po mamie.
- Madzia już gotowa. Leży grzecznie w wózku.
- Dobrze, to ja już się zbieram – Radek odłożył chłopca do łóżeczka i pożegnał się z opiekunką.
Szedł powoli, rozmyślając nad jutrzejszą rozprawą. Mimo wszystko czuł niepokój. Kochał Wojtka i chciał, żeby ten był szczęśliwy. A wiedział, że jeżeli Mała nie będzie miała zapewnionego bezpieczeństwa i miłości, nie zazna chwili spokoju. Kochanek mówił mu o mamie Madzi, a zarazem swojej siostrze, którą bardzo kochał.
- Wróciliśmy! - krzyknął, wchodząc do domu bez pukania. Kilka dni temu po prostu zaczął wchodzić jak do siebie. W sumie tak czuł się w tym domu. W przeciwieństwie do jego mieszkania, tutaj ktoś na niego czekał. A teraz nawet dwa ktosie, sądząc po butach stojących w przedpokoju.
Rozebrał siebie i Madzię, po czym wziąwszy ją na ręce, zostawił wózek przy ścianie i udał się do salonu. Tam przywitał go wściekły wzrok partnera. Na szczęście nie był on skierowany w stronę Radka, lecz piorunował przybysza. Nie doczekawszy się słowa wyjaśnienia, bądź jakichkolwiek chęci przedstawiania ich sobie ze strony Wojtka, podszedł do mężczyzny i podał mu rękę, Madzię przytrzymując drugą.
- Radek Świerk.
- Przemysław Sokolski – Radek zesztywniał, słysząc nazwisko. Kiedy połączy je z miną Wojtka, nie miał wątpliwości, kto siedzi przed nim. Mężczyzna spoglądał na swoją córeczkę z dziwnym wyrazem twarzy. Tak jakby nie mógł się doczekać aż ją zobaczy, a jednocześnie się jej bał. Natomiast na Radka w ogóle nie patrzył.
- Dalej mi nie powiedziałeś, po co przyszedłeś. – Głos Wojtka rozdarł ciszę. Radek jeszcze nie widział, żeby mężczyzna tak się do kogoś zwracał. Ogarnęło go współczucie w stosunku do siedzącego na kanapie mężczyzny.
- Chciałem tylko zobaczyć córkę – warknął do Wojtka, a całe współczucie wyparowało w sekundę.
- I tak jej nie odzyskasz. Nie oddam jej, a już na pewno nie tobie.
- Nie masz wyboru. To ja jestem jej ojcem.
Mężczyzna wstał i wbił wściekły wzrok w szwagra. Dopiero teraz Radek zauważył, że nie jest do końca trzeźwy. Jego wzrok nie mógł się ustabilizować, a ręce trzęsły się lekko. A może to właśnie z braku alkoholu? Skoro Wojtek mówił, że od dawna pije.
- Już niedługo. Mam tymczasowe prawo do opieki nad Magdą, a jutro zdobędę je całkowicie. Patrz jak dużo można zdziałać w kilka miesięcy – powiedział Wojtek ze złośliwym uśmiechem. Zaciskał pięści, podobnie jak Przemysław. Wyglądali jakby mieli się na siebie rzucić.
- Wojtek – napomniał go Radek, a mężczyzna poluzował lekko dłonie. - Mógłby pan usiąść? Nie chcemy, żeby Madzia oglądała bójkę swojego ojca, prawda?
Był zdziwiony z jaką łatwością Radek poradził sobie z jego szwagrem. Niby dwa zdania, a jednak odniosły skutek. Jego szwagier opadł z powrotem na kanapę, naprzeciwko Radka, który przysiadł w fotelu z dzieckiem.
- Chcę ją odzyskać.
- Nie... - warknął Wojtek, ale partner zaraz mu przerwał.
- Zastanów się, czy na pewno chcesz. Gdyby tak było, nie zniknąłbyś – powiedział spokojnie, a mężczyzna w końcu na niego spojrzał. - Madzia jest małym dzieckiem. Wymaga całodobowej opieki, poświęconego czasu i pieniędzy. Nic sama nie zrobi. Jest całkowicie zależna od dorosłych, więc jeśli zostanie sama, może jej się coś stać. Zastanów się, czy naprawdę chcesz całkowicie zmienić swoje życie. Jeżeli tak, droga wolna, przyjdź jutro do sądu. Jednak miej na uwadze to, że, widząc twoje przekrwione oczy i trzęsące się ręce, sąd nie przyzna ci opieki nad córką. Pogrążysz się, stracisz szansę widywania się z Madzią.
- A tobie co do tego? Nie jesteś jej rodziną.
- Na pewno jest dla niej lepszym ojcem niż ty – odciął się Wojtek, na co Radek westchnął. A niby ma do czynienia z dorosłymi.
- Nie pozwolę, żeby moją córkę wychowywała para gejów! – oburzył się Sokolski, jakby nagle poznał prawdę o orientacji szwagra. W sumie możliwe, że dopiero mu się przypomniało.
- Nie masz wyboru – odpowiedział Radek. Znał ten typ człowieka. Wiedział też jak sobie z nim poradzić. W końcu przez większość życia chciał zostać psychologiem. Aż dziwne, że odwidziało mu się dopiero na studiach. - Nie chcesz się opiekować Madzią. Po prostu przypomina ci ona żonę. Jeżeli zechcesz walczyć o prawa do córki w sądzie, wszystko zwróci się przeciw tobie i będziesz ją widywał raz na dwa tygodnie, po uprzednim badaniu alkomatem. Proponujemy ci coś innego – tu spojrzał na Wojtka, pytając go o pozwolenie i kontynuował, kiedy ten kiwnął twierdząco głową – będziesz mógł widywać córkę za każdym razem, jeżeli nas o tym uprzedzisz, jednak to pod naszą opieką będzie. Nie będziesz odbierzesz nam jej, a już na pewno, dopóki nie skończysz z nałogami.
- Masz wybór. Albo teraz stąd wyjdziesz, albo będziesz się dalej kłócił i spotkamy się w sądzie. Wróć jak będziesz trzeźwy, bo inaczej cię nie wpuścimy. Czekam na decyzje.
Przemysław bez słowa wstał, spiorunował ich wzrokiem i wyszedł, zostawiając po sobie echo trzaśnięcia drzwiami.
- Chyba się udało – mruknął Radek, a Wojtek westchnął i potarł oczy.
- To się okaże jutro.

* * *

- Logan! Udało się! - Amek podbiegł do nauczyciela, ciągnąc za sobą Maję. - Znaczy proszę pana, udało się!
- Gratulację, teraz jeszcze finał i zwycięstwo macie w kieszeni – Logan poczochrał Amkowi włosy, szczerząc się do Mai.
- Chciałeś powiedzieć jedno z nas. Ostatni etap piszemy osobno – Maja skrzywiła się, wiedząc, że bez pomocy Amka zostanie gdzieś w tyle. Nie mniej już miała na koncie spore osiągnięcie, które liczyło się na świadectwie, więc nie zepsuło jej to radości.
- I tak wszystkim opadły szczęki, że pokonaliście gospodarzy. Pomyśleć, że mam taki talent do nauczania – Logan zaśmiał się, kiedy dostał kuksańce z obydwu stron. - Dobra już dobra, jestem z was dumny. W nagrodę zabieram was na pizze. Maja nawet się nie waż mówić, ze jesteś na diecie.
- Ale...
- Żadnych ale. Jedno słowo i kupie ci osobną pizzę i będę pilnował, żebyś ją całą zjadła.
- Ale ja nie jestem na żadnej diecie. Słowo było, więc wisisz mi całą pizzę! - zaśmiała się, a Amek razem z nią.
- A ty co się śmiejesz? Przecież to od ciebie mam złe informacje.
- Informacje były dobre, ale sprzed tygodnia. Ten głodomór nawet trzech dni nie wytrzymał zanim zeżarł mi całe śniadanie.
- Bo kto normalny przynosi łazanki do szkoły, żeby kusić swoją najukochańszą przyjaciółkę?
- Skąd miałem wiedzieć, że jak je zobaczysz, to ja już ich więcej nie ujrzę?
- Jesteście niesamowici – parsknął Logan i wszedł do pizzerii, która szczęśliwym trafem znajdowała się naprzeciwko szkoły, w której odbywał się konkurs z języka angielskiego.
- Biorę capriciose – powiedział Amek, patrząc na menu przez kilka sekund.
- Ja chcę amerykańską – Maja zrobiła to samo i oboje odłożyli menu na bok.
- Co tak szybko? Uczycie się menu na pamięć?
- Mamy tą samą pizzerię na osiedlu, niedaleko mojego domu. Chodzimy tam z Mają czasami.
- Dobra, więc jaką ja mam wziąć?
- Kebab – odpowiedzieli jednym głosem Maja z Amkiem, szczerząc się do siebie.
- Nie pytam. To idę zamówić.

*
- Umieram z przejedzenia – Amek oparł głowę o szybę, rozkładając się bardziej na fotelu w samochodzie Logana.
- Nie dziwie się. Nie mam pojęcia jak ty to zmieściłeś – Logan pokręcił głową, przypominając sobie, że sam nie potrafił dojeść jednego kawałka swojej pizzy, a Amek nie dość, że zrobił to za niego, to jeszcze wyręczył Maję w zjedzeniu dwóch kawałkach jej pizzy.
- Przecież nie mogło się zmarnować – Amek zaśmiał się cicho. Logan jeszcze nie wiedział jakie miał czasem napady. Jadł wszystko co mu w ręce wpadło w zadziwiających ilościach. Miał tak od dziecka.
- Nie wątpię. W ogóle, od jutra zaczynamy naukę. Rozmawiałem z Mają i niestety nie widzi sensu w dalszym tyraniu. Nie czuje się aż tak dobrze z angielskim i nie ma nadziei na wygraną, więc pozostało nam ćwiczyć we dwóch. Jak mam być szczery to naprawdę myślę, że możesz wygrać.
- Czy to oznacza dłuższe siedzenie w szkole? - skrzywił się, bo oznaczało to mniej przebywania w domu. Chociaż z drugiej strony ten czas spędziłby z Loganem, a gdyby miał wybierać , pewnie i tak wybrałby to drugie.
- Niekoniecznie. Skoro obaj mieszkamy na tym totalnym zadupiu, możemy się spotykać u mnie lub u ciebie. Proponuje swoje mieszkanie, bo tam nikt nam nie będzie przeszkadzał.
- Super. Mi pasuje. Ale na razie się żegnam, bo muszę pomóc mamie w porządkach. Dzięki za podwózkę, pa.
Amek wyszedł z samochodu, zostawiając Logana z dziwnym uczuciem. Coś było nie tak? Dlaczego Amek tak szybko uciekł, ponadto nie żegnając się z nim tak jak zwykle, kiedy byli sami? I dlaczego tak bardzo się tym przejął, skoro chłopak mógł po prostu zapomnieć.
Odjechał z podjazdu, kierując się w stronę domu. W głowie cały czas kołatały mu się dziwne myśli. Zastanawiał się czemu tak dziwnie się czuł nie otrzymując swojego buziaka w policzek. Najdziwniejsze było to, że w jego mniemaniu ten buziak mu się należał. Tak po prostu. Był już jego codzienną rutyną, która niespełniona, pozostawiała po sobie dziwne uczucie.
Wszedł do mieszkania, zamykając drzwi na klucz i zostawiając go w zamku. Cisza panująca w mieszkaniu była aż nazbyt głośna. Rozebrał się i kliknął guzik na radiu, dzięki czemu raniąca w uszy cisza szybko została zażegnana.
Zrobił wszystko, co miał zrobić i położył się z książką w ręku. Czytanie jednak jakoś mu nie szło. Książka była wyjątkowo nudna. Już nie pamiętał, kto mu ją polecił, ale gustu to nie miał. Leżał z zamkniętymi oczami, ale sen nie chciał nadejść. Przypomniał sobie o tabletkach i podniósł się, chwytając je w dłoń. Od dwóch tygodni leżał tam ten sam listek z pigułkami. Dawniej nie miałby go po tygodniu, a teraz zostało w nim jeszcze pięć tabletek.
Westchnąwszy, odłożył listek na miejsce i wrócił pod kołdrę, wbijając wzrok w sufit. A może by tak..? Nie, na pewno już śpi. Mógł tak sobie mówić, ale dalej miał ochotę zadzwonić. W końcu chwycił za telefon i wybrał numer. Nie zdążył nawet wymyślić wymówki, kiedy w połowie pierwszego sygnału, dobiegł go głos Amka.
- Halo? No cześć.
- Hej. Co tak szybko odbierasz?
- Grałem w pasjansa na telefonie. Po co dzwonisz? - pytanie Amka nie było złośliwe, bardziej zdradzało ciekawość.
- Chciałem zapytać, czy podjechać po ciebie rano. Masz chyba na później.
- Tak, dojadę sam. Mam na trzecią lekcję, ale dzięki.
- Nie ma sprawy – umilkli, wsłuchując się w dźwięki po drugiej stronie. W końcu Amek przerwa ciszę.
- Nie po to dzwoniłeś, prawda?
- Prawda.
- A więc czemu?
- Bo chciałem, żebyś powiedział mi „dobranoc” - odpowiedział szczerze, zaskakując tym samego siebie.
- W takim razie dobranoc. Miłych snów, Logan. - W głosie Amka usłyszał uśmiech, który zapewne gościł na jego twarzy.
- Tak, dobranoc – rozłączył się i spojrzał an wyświetlacz. Teraz mógł spokojnie zasnąć.

niedziela, 7 lutego 2016

Sytuacja krytyczna!

Mamy mały problem :/ Bo mi prąd wysiadł i nie mam internetu :( Mogłabym wstawić rozdział przez telefon, ale raz tak zrobiłam i mi zjadło wszystkie odstępy :P
Ciężko się czyta bez spacji, więc zamiast jutro o 00.30, wstawię go pod wieczór :*
Przepraszam <3
Kocham Was :*
~ Genuine
PS: Czemu takie rzeczy dzieją się jak akurat mam gotowy rozdział?!

poniedziałek, 1 lutego 2016

Nie wszystko stracone - Rozdział 12

Troszkę krócej, ale postanowiłam przełożyć Wojtka i Radka na raz następny :* Miłego czytania <3


Dość nieoczekiwana pobudka sprawiła, że Amek otworzył szeroko oczy. Nie mógł się podnieść, gdyż ręka Logana oplatała go w pasie, więc tylko rozejrzał się za źródłem hałasu. Był bliski ataku paniki, kiedy ujrzał w drzwiach mamę, gapiącą się na nich z ogromnym zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Nawet nie starała się unieruchomić medali, w które musiała uderzyć drzwiami. Amek stworzył z nich swego rodzaju alarm nie pozwalający wkraść się mu w nocy do pokoju.
Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął. Nie chciał obudzić Logana, choć skoro ten huk nie sprawił nawet, że się poruszył, to wątpił, że jego głos by coś zmienił. Mina mamy wyraźnie nakazywała mu wyjście za nią do drugiego pokoju. Kiedy zniknęła, szybko wyplątał się z uścisku Logana i założył spodnie. Jeszcze mama by coś sobie pomyślała, widząc jego poranną erekcję.
- Mamo, to... - powiedział cicho, kiedy znalazł się w sypialni rodziców, gdzie jego mama siedziała na łóżku i wpatrywała się w niego wyczekująco. Przełknął ślinę, nie widząc sensu w kłamstwie. Ona i tak od razu by wiedziała. W końcu westchnął i odwrócił wzrok. Raz kozie śmierć. - To dokładnie tak jak myślisz.
- Co? Powiedz mi co dokładnie was łączy? Uprawiacie seks?
- Nie mamo, nie uprawiamy – powiedział, rumieniąc się mocno. - Pamiętasz naszą rozmowę? Tę sprzed mojego wyjazdu? Nie byłem pewny co czuję, mówiłem, że będę trzymał te uczucia z dala od siebie. Myślałem, że będę potrafił, ale tak nie jest. Nawet nie wiem, jak to się stało.
Było mu smutno, czuł, że zawiódł mamę, a to zawsze było dla niego bolesne. Usiadł koło niej i przetarł dłońmi twarz. Nie oczekiwał, że ta go przytuli i powie, że wszystko będzie dobrze. Tolerowała jego orientację i go kochała, ale to co innego niż wspierać jego związek z nauczycielem. Dlatego zdziwił się, kiedy położyła mu dłoń na plecach.
- Opowiedz mi. Naprawdę chcę cię zrozumieć – spojrzał na mamę, a w jej oczach również dostrzegł smutek. Była tam także troska i obietnica, że bez względu na wszystko będzie go kochała.
- Pierwszego dnia wycieczki poszliśmy ognisko. Tak się złożyło, że Logan umie grać na gitarze. I wiesz jaką piosenkę zagrał? Moją ulubioną, tą którą ci ostatnio puszczałem. Nie umiałem się powstrzymać i zacząłem śpiewać. Później w pokoju też zacząłem grać. Nie wiem co mnie napadło, ale wybrałem taką jedną piosenkę, z dość jednoznaczną treścią. To było takie dziwne, ale byłem przekonany, że chcę, żeby Logan zrozumiał jej tekst jako wiadomość. I wcale nie było tak kolorowo. Oczywiście powiedział, że jest moim nauczycielem i na pewno znajdę kogoś lepszego. Opowiadałem ci o Mai. Wpadła na beznadziejny pomysł, na który się zgodziłem, co doprowadziło do tego, że Logan zobaczył moje blizny i domyślił się, że mam płuca Willa. I tak od tamtego momentu usiłuje mnie uszczęśliwić. To nie tak, że mnie kocha. Po prostu widzi we mnie swojego brata i nie chce, żebym był smutny. Więc nie musisz się przejmować. To zupełnie jednostronne. Skończy się tylko na pocałunkach, które w pewnym sensie sam wymusiłem.
- Amek, jesteś już dorosły i nie będę się czepiać tego co robisz z innymi mężczyznami. Nie mam zbyt dużej wiedzy na te tematy. Jednak to nie jest takie proste jak myślisz. Wystarczy jedna osoba, która zobaczy was razem i resztę sobie dopowie. Logan zapewne wtedy straciłby pracę. A tego nie chcę żadne z nas. Polubiłam go, tak jak twój ojciec. Nie może jednak nic was łączyć.
- Ja wiem, mamo. Co ja mam zrobić? Kocham go. Nie chcę traktować go jak obcego. Nie potrafiłbym. Może to nie do końca uczciwe, ale chcę wykorzystać to, że on mnie nie odrzuca. Nawet jeśli traktuje mnie jak brata, to wolę to niż nic.
Amek patrzył w oczy mamie, a ona w końcu delikatnie się uśmiechnęła. Przed chorobą często widywała swojego syna uśmiechniętego, z tym radosnym błyskiem w oku. Później to zniknęło. Stracił możliwość śpiewania, starych znajomych i przestał cieszyć się życiem, choć skrzętnie to przed nią ukrywał. Dopiero od niedawna zaczął wracać do siebie. Teraz już wiedziała, czym było to spowodowane.
- Nie będę się wtrącać do twojego życia, a przynajmniej nie bardziej niż powinnam. Nie zabronię ci utrzymywać kontaktu z Loganem. Nie widzę w tym nic złego, dopóki nikt się o was nie dowie. - Uśmiechnęła się widząc zaskoczenie w oczach syna. - Lepiej jednak wymyślcie jakąś historyjkę, w razie, gdyby ktoś coś podejrzewał.
- Hmm, wiedziałaś, że masz córkę? Ma na imię Pola, studiuje za miastem i jest narzeczoną Logana – Amek uśmiechnął się, przypominając sobie bajeczkę, jaką wcisnęli pani Kałaput.
- Czemu mam wrażenie, że nie wymyśliłeś tego teraz?
- Nie mam pojęcia – zrobił minę niewiniątka i wstał, udając się z powrotem do pokoju. Napięcie opadło i czuł się nieco lepiej, wiedząc, że mama go nie potępia.
- Nie śpisz już?
- Zastanawiałem się, gdzie zniknąłeś.
Logan przeciągnął się, dalej leżąc na łóżku, a Amek z lubością przyglądał się napinającym się mięśniom jego brzucha. Podszedł i z wahaniem położył na swoim wcześniejszym miejscu. Nie był pewny niczego, dlatego zwlekał z objęciem nagiej klatki piersiowej. Westchnął, wtulając w nią policzek.
- Mama weszła tutaj jak spaliśmy. Obudziłem się i poszedłem z nią porozmawiać.
Logan spiął się i wciągnął głośno powietrze. Amek nie wiedział, czy było to ze strachu przed konsekwencjami, czy Logan nie chciał być postrzegany jako gej.
- Spokojnie. W sumie tylko powiedziała mi to, o czym już wiem.
- A mianowicie?
- Że jesteś moim nauczycielem i że nikt nie może się dowiedzieć.
- Wiedzę, że te same argumenty co u mnie.
Amek podniósł głowę, patrząc na Logana. Coraz bardziej się martwił, że mężczyzna zmieni zdanie.
- Nie patrz się tak. Co nieco się pozmieniało. Nie chcę już nie mieć kompletnie nikogo.
Nastała chwila ciszy. Amek wrócił do poprzedniej pozycji, wsłuchując się w bicie serca Logana. Mógłby tak zostać na wieki.
- Powinniśmy już wstać. Muszę jeszcze dziś iść na cmentarz.
Amek kiwnął głową i wstał, obserwując Logana ubranego w same bokserki. Tak, patrzeć na niego też mógłby przez wieki. Niestety ten zaraz poszedł pod prysznic i wrócił już ubrany. Amek zrobił to samo i zeszli na dół, gdzie czekało na nich śniadanie.
- Dzień dobry – Logan przywitał się z rodzicami Amka.
- Dzień dobry, siadajcie. Naleśniki gotowe – na szczęście Iwona obdarzyła go uśmiechem, nie zdradzającym, że widziała go śpiącego z jej synem w samych bokserkach. Logan miał zamiar również udawać, że kobieta o niczym nie wie. Cieszył się, że Amek także obrał taką technikę. Obaj zasiedli do stołu, zabierając się za jedzenie naleśników, które Logan głośno określił jako wyśmienite, dzięki czemu Amek stwierdził, że niedługo mężczyzna wkupi się w łaski jego matki. Byłoby to więcej niżby chciał.
Kiedy skończyli jeść, Logan podziękował za wszystko i oznajmił, że czas wracać. Amek wyszedł z domu razem z nim, nie chcąc zostawiać go samego w ten dzień.
- Właściwie to nie umówiłeś się czasem z Mają na dzisiaj? - zapytał Logan, wsiadając do samochodu.
- Napisała do mnie rano, że coś jej wyskoczyło, tak więc cały dzień mam wolny.
- Dziękuję, że ze mną jedziesz. Nie wiem, czy sam bym nie stchórzył.
- Nie ma za co. Chcę mu podziękować w jakiś sposób.
- Wiesz, że chciał być lekarzem? Ratować ludzi i im pomagać. Myślę, że cieszyłby się, że mógł coś dla ciebie zrobić. W pewnym sensie spełniło się jego marzenie.
Amek nie wiedział, co ma odpowiedzieć, więc tego nie robił. Jechali w ciszy, aż dotarli pod blok Logana. Musieli tam wpaść, żeby odłożyć jego rzeczy i wziąć znicze. Po drodze na cmentarz mieli jeszcze kupić kwiaty.
Godzinę później szli wzdłuż nagrobków, szukając tego właściwego. Logan był tu rok temu, a jednak doskonale pamiętał w którym miejscu znajduje się grób brata. Kiedy w końcu tam dotarli, Logan zaskoczony wpatrywał się w znicz leżący na marmurowej płycie. Szybko się rozejrzał, jednak wokół nie było nikogo. Więc skąd wziął się ten znicz? Może to jakiś znajomy Willa go zapalił? Pewnie tak. W końcu na pogrzebie byli tylko jego znajomi i przyjaciele. On był jedyną rodziną.
Amek przeżegnał się i odmówił cichą modlitwę. Wpatrywał się w zdjęcie chłopaka, który oddał mu życie. Był w jego wieku, a już rok nie żyje. Jak to jest, że niektórzy żyją sto lat, a inni umierają młodzi i pełni chęci do życia? Nie rozumiał dlaczego tak musiało być. Czemu świat jest tak niesprawiedliwy, że daje jednym wszystko, a innym wszystko daje. Najbardziej było mu żal Logana. To on został zupełnie sam, tęskniąc za rodziną i żyjąc w samotności.
Siedzieli na ławeczce przed grobem, wpatrując się w płonące znicze. W międzyczasie przyszła przyjaciółka Williama i także zapaliła płomyczek. Porozmawiali chwilę, choć Logan nie odzywał się zbyt często. Amek za to grzecznie odpowiadał na pytania, przynajmniej na te, na które znał odpowiedź, i dowiadywał się coraz więcej o bracie Logana. Dziewczyna w końcu sobie poszła, a oni siedzieli w ciszy, póki Logan jej nie przerwał.
- To jest beznadziejne. Myślałem, że jeżeli tu przyjdę, coś mi to da. Zmniejszy trochę tęsknotę albo, nie wiem, sprawi, że poczuje jego obecność?
- Nie podziałało?
- Ani trochę. Wzięło mnie tylko na wspominki. Chociaż jakby o tym pomyśleć, to nie jest już tak źle. Wcześniej nawet nie chciałem myśleć o rodzicach i bracie.
- Szczerze, to mogę sobie tylko wyobrażać, co czujesz. Jedyną osobą jaką straciłem był dziadek, ale rzadko go widywałem. Był chory odkąd pamiętam. Lepsze kontakty zawsze miałem z babcią. Chociaż, kiedy było ze mną naprawdę źle i dowiedziałem się, że mam bardzo małe szanse, myślałem, że stracę wszystkich. To było straszne, choć tak naprawdę to oni mieli stracić mnie.
- Cieszę się, że trafiliśmy do tamtego szpitala, że Will coś mógł zmienić.
Amek przyjrzał się Loganowi. Znów na jego twarzy mógł zobaczyć smutek, żal i tęsknotę. Jednak tym razem było to całkowicie na miejscu, choć mimo wszystko jemu także sprawiało ból.
Chwycił Logana pod ramię, chcąc dodać otuchy. Po kolejnych trzydziestu minutach, Logan wstał i dotknął nagrobka, po chwili ciągnąc Amka w stronę wyjścia z cmentarza.

Logan pił ciepłą herbatę, wpatrując się w ekran telewizora. Chciał się odciąć, więc włączył jakiś film familijny, który zaproponował Amek. Nie bardzo interesowało go, o czym jest, byle tylko mógł bezmyślnie wpatrywać się w zmieniające się obrazy. Cudem było, że nie sięgnął jeszcze po alkohol. Miał ogromną ochotę się upić i zapomnieć o wszystkim, ale nie chciał tego robić w rocznicę śmierci Willa. Pomagał mu w tym chłopak, który teraz spał z głową na jego kolanach. Kiedy to dostrzegł, przyciszył nieco telewizor i zaczął wpatrywać się w spokojną twarz.
Kiedy byli na cmentarzu uświadomił sobie, że Amek nie jest Willem. Mógł widzieć w nich podobieństwo, ale nie miał prawa traktować ich jak jedną osobę. Było to nie fair wobec obu. Jego brat nie żyje i Logan chciał go zapamiętać takim, jakim był. Już teraz kiedy o nim myślał, porównywał jego uśmiech z tym Amka. Nie chciał tego. Musiał jakoś oddzielić od siebie myśli ich dotyczące. Z drugiej strony uświadomił sobie, że jest strasznie samolubny. Odrzucił uczucia Amka, kiedy ten wyznał mu, że go kocha, a kiedy dowiedział się, że ma płuca Willa, od razu nie miał nic przeciw zbliżeniom. Kiedy myślał o tym, starając się być obiektywnym, uznał, że on sam czułby się okropnie w takiej sytuacji. Nie wiedział, co dokładnie czuje leżący na jego kolanach chłopak. Jednak kiedy stawiał się w jego sytuacji, czuł frustrację. Ktoś trzyma go przy sobie nie przez to jaki jest, ale dlatego, że przypomina mu brata. Tak było, choć w sumie nie do końca.
Przez pięć dni spędzali ze sobą dużo czasu. Wręcz za dużo, by móc uznać to za normalną relację uczeń – nauczyciel. Nawet z bratem tyle nie rozmawiał w tak krótkim czasie. Czuł się lepiej, nawet nie zauważył, że nie wziął tabletek nasennych prawie od tygodnia, dopóki nie zobaczył ich na szafce nocnej. Również momenty, kiedy Amek go całował lub przytulał, nie stanowiły dla niego żadnego problemu, wręcz przeciwnie – czasem widząc wahanie chłopaka, sam dawał mu to, czego tamten chciał. To już w ogóle nie przypominało jego relacji z Willem, a jednak dawało mu poczucie bezpieczeństwa, zmniejszało tęsknotę.
Wplótł palce we włosy Amka, na co tamten mruknął coś przez sen. Uśmiechnął się. Nie tak wyobrażał sobie rocznicę, a jednak cieszył się, że tak ona wyglądała. Nie miał już siły na smutek i rozpacz. Na omijanie pokoju brata szerokim łukiem i blokowanie wszelkich wspomnień o nim i rodzicach.
Spojrzał na zegarek. Dochodziła już dwudziesta pierwsza, więc powinien zawieźć Amka do domu.
- Ami, wstawaj. Już późno, rodzice się pewnie o ciebie martwią. Chodź to cię zawiozę.
- Nie chce. Zostaje tutaj. – Amek poruszał głową i wtulił się bardziej w uda Logana.
- Nie miałbym nic przeciwko, ale twoja mama na pewno umiera z niepokoju.
Chłopak westchnął i wyginając się lekko, sięgnął do tylnej kieszeni spodni, wyciągając z niej telefon. Kliknął kilka klawiszy i przyłożył go sobie do ucha. Po kilku sekundach, mruknął ciche „Halo” i zaczął mówić zaspanym głosem.
- Cześć, mamo... Mhm, śpię. Logan mi kazał zadzwonić. Nie, zostaje. Dobra, powiem mu. Mhm, dobranoc.
- I czego ciekawego się dowiedziałeś?
- Że mam ci przekazać, że dziękuje, że oszczędziłeś jej nieprzespanej, pełnej zmartwień nocy z powodu jej ukochanego synka.
- Widzisz, mówiłem, że się martwi.
- Mniejsza o to. Idę spać dalej. Całkiem mi tu wygodnie.
- Idź do łóżka. Ja w tej pozycji się tu raczej nie wyśpię.
- Ale mi się nie chce.
- Masz piętnaście sekund na dotarcie do mojej sypialni, albo śpimy w osobnych pokojach – powiedział szybko Logan, sekundę później śmiejąc z się z Amka, który już zniknął za drzwiami jego sypialni. - Widzisz? Wystarczy dobra motywacja.
- Ha ha ha. To był szantaż, znowu. Ja to sobie wszystko zapamiętam.
Logan ruszył do pokoju, gasząc światło w pokoju gościnnym. Uśmiechnął się, widząc Amka rozwalonego na jego łóżku.
- Wyskakuj z ubrań.
- To jakaś propozycja? - Amek zagryzł wargę, a Logana naszła wielka ochota by zrobić to za niego. Widać wystarczyło kilka myśli, a już nie patrzył na chłopaka całkowicie jak na brata.
Zaskoczenie Amka, kiedy uklęknął obok na łóżku i go pocałował, sprawiło mu sporą satysfakcję. Pogłębił pocałunek, splatając ich języki ze sobą, by po chwili zakończyć pocałunek, ciągnąc Amka za dolną wargę.
- Hmm, tego się nie spodziewałem. Choć przyznam miłe zaskoczenie – powiedział Amek, zupełnie jakby oceniał jakąś potrawę. Logan parsknął śmiechem i wstał, by ściągnąć z siebie ubranie.
- Mówiłem serio z tymi ubraniami. Spać w spodniach nie będziesz.
- Dasz mi jakąś koszulkę?
- Jasne, zaraz ci przyniosę jakąś z pokoju Willa.
- Wolałbym twoją – Amek zarumienił się nieco, ale na jego twarzy dalej gościł szeroki uśmiech. Logan pokręcił głową z rezygnacją i wyjął z szafy swoją koszulkę, podając ją chłopakowi.
Amek ściągnął spodnie i odwrócił się tyłem do Logana, z przyzwyczajenia chowając blizny. Ludzie zazwyczaj wypytywali go o wszystko, więc wolał to ukrywać. Logan zauważył ten dziwny ruch, ale go nie skomentował. Położy się na łóżku i rozłożył ramiona, czekając, aż Amek się w nich znajdzie.
- Zastanawiam się, czy nie zrobić sobie takiego zdjęcia. Tak na pamiątkę – zaśmiał się szatyn i wszedł pod kołdrę, mocno wtulając się w Logana. Dostał buziaka w czoło i niemal leżąc na nauczycielu, zapadł w głęboki sen. Loganowi też nie trzeba było dużo czasu, by dołączyć do swojej rodziny, która tej nocy towarzyszyła mu w komplecie.