poniedziałek, 28 grudnia 2015

Nie wszystko starcone - Rozdział 8

Moje Miśki, kocham Was! :*



Amek miał zamiar zamilknąć, kiedy nagle wszystkie spojrzenia wbiły się w niego. To było silniejsze od niego. Kiedy usłyszał znajome dźwięki, jego usta samodzielnie się uchyliły, a z gardła wydobyły się pierwsze dźwięki. Nie wiedział co ma robić. Przestać śpiewać, czy olać wszystkich i kontynuować. Tak dawno tego nie robił.
Jego wzrok powędrował do Logana, który nie przerywając gry, wpatrywał się w niego ze zdziwieniem. Po chwili Amek zobaczył na jego twarzy szeroki uśmiech. Nie potrafił oderwać od niego wzroku. Zwrotka szybko się skończyła, a on dalej wpatrywał się w Logana. Na szczęście było ciemno, a poza tym patrzenie na kogoś, kto ci przygrywa jest bardziej niż normalne.
Kiedy doszło do refrenu, Amek nabrał powietrza. Miał wielką ochotę zaśpiewać go, patrząc Loganowi prosto w oczy. Ta piosenka w pełni oddawała jego uczucia. To, co czuł do nauczyciela i jak bardzo chciał, aby to samo kierowane było w jego stronę. Słyszał smutek w swoim głosie, kiedy ciche dźwięki zamieniły się w głośną modlitwę. Zamknął oczy, by nie zdradzić wszystkiego, co kryło się w jego duszy. Po prostu śpiewał, modelując głosem zupełnie inaczej niż oryginalnie robił to piosenkarz. Tą jedna piosenkę potrafił zaśpiewać za każdym razem w inny sposób.
Kiedy gitara ucichła, a on zamilkł i otworzył oczy, zaskoczyło go to, co zobaczył. Oprócz osób smażących kiełbaski i siedzących wcześniej przy ognisku, wokół stało sporo trzecioklasistów. Wszyscy bez wyjątku wpatrywali się w niego. W końcu usłyszał jak ktoś zaczyna bić brawo. Reszta dołączyła się w jednej chwili. Amek zarumienił się, słysząc gwizdy. Nie śpiewał aż tak dobrze. Przecież od roku nawet nie próbował nucić piosenki.
Oddychał trochę szybciej niż zwykle, więc usiadł obok Mai, by się uspokoić. Zakręciło mu się w głowie.
- Amek, wszystko w porządku? - Maja chwyciła go za rękę.
- Tak, trochę przesadziłem – powiedział z chrypką w głosie. Kiedy uspokoiło oddech, wszystko wróciło do normy.
- W takim razie masz – Maja podała mu chusteczkę, a on dopiero teraz zauważył, że ma mokre policzki. - Nie mogę uwierzyć, ze się popłakałeś śpiewając piosenkę.
- Cholera. Nawet nie zauważyłem.
- Nie martw się. Dziewczyny już za tobą szaleją – poklepała go po plecach, a on uśmiechnął się lekko. - Ja chyba też zacznę. Gdzieś ty się tego nauczył?
- Kiedyś dużo śpiewałem.
- Dobra chodźmy stąd. Powinieneś trochę odpocząć.
- Maja ma rację. Idźcie do ośrodka – Logan podał Amkowi klucz, więc razem z Mają udali się do dwuosobowego pokoju.
Nie minęło dziesięć minut, a Logan także znalazł się w środku. Odstawił gitarę koło łóżka i przyjrzał się Amkowi.
- Lepiej się czujesz?
- Tak. Po prostu do śpiewania potrzebne są płuca. Nic mi nie będzie.
- To dobrze. Byłeś niesamowity – Logan uśmiechnął się, a Amek pokrył się rumieńcem.
- Dzięki – mruknął cicho.
- Maju, za pół godziny cisza nocna. Mogłabyś powiedzieć wszystkim, żeby po 22 nie łazili po korytarzu?
- Jasne. Nie ma sprawy,ale wiesz, że to nic nie da?
- Zdaje sobie z tego sprawę, więc nie mówię, że mają być w swoich pokojach.
Maja uśmiechnęła się przebiegle i wyszła, by poinformować resztę o ciszy nocnej. Amek zerknął na Logana, który nagle jakoś zmarkotniał i wpatrywał się w gitarę. Wyglądał, jakby przypomniało mu się coś bardzo smutnego.
- Wszystko okej? - Amek usiadł po turecku na swoim łóżku będąc jednak odwróconym w stronę szarookiego. Ten spojrzał na niego i uśmiechnął się smutno.
- Tak. Po prostu to Will nauczył mnie grać na gitarze. Przez chwilę czułem się jakby tu był. Jeszcze ta rocznica.
- Przykro mi – szepnął Amek, nie mając pomysłu, co innego mógłby powiedzieć w takiej sytuacji. Logan kiwnął głową.
- Wiesz, że przez ten rok słyszałem to z milion razy, a tylko kilka z nich było naprawdę szczere? Naprawdę to doceniam.
Amek nie cierpiał takich rozmów. Już teraz miał w oczach łzy. I na jego nieszczęście, nie zdążył ich wytrzeć zanim Logan spojrzał w jego stronę. Nie skomentował ich jednak. Po prostu dalej siedział, patrząc w podłogę.
Amek miał ogromną ochotę go przytulić i powiedzieć że nie jest sam, że jeżeli tylko by zechciał, Amek mógłby zostać z nim na zawsze. Nie potrafił się jednak na to zdobyć. Miał jeszcze tyle rozsądku, by chwycić gitarę zanim zrobi coś głupiego.
Zaczął grać, a po chwili cicho śpiewał piosenkę, która jemu zawsze pomagała. W sumie miał ich kilka. Kiedy dowiedział się o chorobie, nie było z nim dobrze. Musiał się przeprowadzić, by móc być leczonym. Został sam. Jedynym jego oparciem byli rodzice, z którymi wtedy nie miał zbyt dobrego kontaktu. Wtedy to muzyka najbardziej podnosiła go na duchu. Przynajmniej dopóki mógł śpiewać.
Kiedy tak śpiewał, Logan podszedł usiadł na jego łóżku, opierając się plecami o ścianę. Amek otworzył oczy i śpiewał dalej, wpatrując się w Logana. Serce waliło mu jak młotem, a oczy mimo poleceń, lustrowały twarz Logana. Jedynym, co sprawiało, że jeszcze nie uciekł przed Loganem i swoimi reakcjami był smutek mężczyzny. Z każdą kolejną sekundą wydawał się on nieco zmniejszać, aż w końcu brunet patrzył na niego z lekkim uśmiechem.
Amek nie mógł się powstrzymać i z jednej piosenki przeszedł płynnie w drugą. Nie mógł tego zrobić przy wszystkich, ale teraz chciał zaśpiewać Loganowi ten jeden refren. Tym razem było inaczej. Jego głos był delikatny nawet w głośniejszych momentach. Nie śpiewał dla publiczności, tylko dla tej jednaj osoby, która siedziała teraz przed nim i wsłuchiwała się w tekst. Amek nie musiał się zastanawiać, czy Logan go rozumie. W końcu angielski był mu jeszcze bliższy niż samemu Amkowi.
Po pierwszym refrenie Amek zakończył piosenkę i przełykając głośno ślinę, wbił wzrok w łóżko Logana. Teraz to od mężczyzny zależało to, co powie. Przesłanie piosenki było na tyle oczywiste, że Logan musiał wiedzieć o co mu chodziło.
- Amek... - Chłopak zesztywniał, dalej nie podnosząc wzroku. Nie chciał słyszeć odpowiedzi, ale równocześnie pragnął usłyszeć, że Logan też go kocha. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie mogliby być razem, nawet gdyby Logan okazał się być gejem. Dlatego nie zdziwił się, gdy usłyszał jego następne słowa: - Przecież ja jestem twoim nauczycielem.
- To akurat zdążyłem zauważyć – mruknął cicho, chcąc obrócić wszystko w żart.
- Amek, jesteś super chłopakiem, znajdziesz sobie kogoś.
- Nie musisz mnie pocieszać. To tylko jeszcze bardziej mnie dołuje. Traktuj mnie jak zawsze. Jak przyjaciela czy młodszego brata. To mój problem, więc ja sobie z nim poradzę. Zawsze tak było i teraz się uda.
Logan nie mógł patrzeć na te gasnące oczy. Chłopak dalej na niego nie patrzył. A mimo to doskonale wiedział, że po jego policzkach znów płyną łzy. W dodatku z jego powodu.
- Hej, nie płacz.
- Będę. I nie masz tu nic do gadania – Amek odwrócił się do niego plecami. Logan czuł się okropnie i nie miał zamiaru pozwolić mu płakać przez siebie.
Wyjrzał zza ramienia szatyna, na co ten jeszcze bardziej się odsunął. Logan się nie poddawał. Jakimś cudem wiedział, że Amek ma łaskotki. Chwycił go w talii i nie bacząc na nic, po prostu zaczął łaskotać.
Amek nie mógł w to uwierzyć. Ten baran miał jeszcze czelność go łaskotać?! Wyrywał się jak mógł, usiłując się nie śmiać, jednak za nic mu to nie wychodziło. Wystarczyło, że Logan dotknął jego żeber, a Amek wybuchał niepohamowanym śmiechem. W końcu obydwu im zabrakło sił. Amek uspokajał oddech, by nie dostać ataku, a Logan patrzył na niego z góry, uśmiechając się.
Ich mała zabawa skończyła się na tym, że Amek leżał, a Logan siedział mu na biodrach, pochylając się.
- Złaź ze mnie – Amek poruszył się, jednak nie dał rady zrzucić bruneta.
- A obiecasz mi, że nie będziesz płakał?
- Nie. Nie składam pustych obietnic.
- Tym lepiej. Obiecaj – Logan wpatrywał się w zaczerwienione oczy, które nagle zaczęły uciekać.
- Pod jednym warunkiem – Amek spojrzał w szare oczy, po czym znów uciekł gdzieś na bok.
- Jakim?
- Skoro już wiesz co do ciebie czuję, to mnie pocałuj. Tylko ten jeden raz. To nie będzie nic znaczyć. Przynajmniej dla ciebie.
Logan widział cała gammę uczuć na twarzy Amka. Strach, że zostanie wyśmiany, nadzieję, że jego życzenie zostanie spełnione i smutek, że nawet jeśli, to nie będzie nic znaczyło.
- I nie będziesz płakał? - Amek gwałtownie zwrócił się ku niemu. Widocznie nie oczekiwał, że Logan może nawet rozważać jego prośbę.
- Nie będę, obiecuję – szepnął i wstrzymał oddech, kiedy twarz Logana znalazła się tuż przy jego. Zamknął oczy i czekał. Kiedy w końcu poczuł miękkie wargi na swoich, wypuścił powietrze z płuc. Poruszył ustami oddając pocałunek. Logan się nie wahał. Całował stanowczo, ale delikatnie. Dokładnie tak, jak Amek to sobie wyobrażał. Rozchylił wargi, błagając o coś więcej i, ku jego zdziwieniu, Logan mu to dał. Pogłębił pocałunek, badając wnętrze jego ust i zapraszając Amka do tego samego.
Jeszcze przez chwile Amek mógł cieszyć się tą bliskością. Mimo, że zdawał sobie sprawę, że to nie może trwać wiecznie, poczuł jak coś ściska go w gardle, kiedy tylko Logan się odsunął.
- Przepraszam – szepnął, kiedy Logan zszedł z jego łóżka.
- Nie masz za co.
- Zmusiłem cię do tego.
- Wcale nie – odpowiedział cicho Logan i dodając, że musi się przejść po pokojach, zostawił Amka samego.

Następnego dnia Amek wyszedł z pokoju jak najwcześniej mógł, by wparować do pokoju dziewczyn. Maja od razu zauważyła, że coś jest nie tak, ale nie zaczynała tematu przy reszcie. Powiedziała tylko, że porozmawiają o tym później. Jak się okazało to później nastąpiło po śniadaniu, kiedy mieli czas na posprzątanie w pokoju i mentalne przygotowanie się do zajęć. Maja wyciągnęła Amka na zewnątrz i posadziła na tym samym pieńku, na którym siedział dzień wcześniej.
- Co się dzieje? - zapytała, kładąc mu dłoń na kolanie.
- Zakochałem się w Loganie. To się dzieje.
- Przecież to nie koniec świata.
- Właśnie, że tak. On o tym wie. Powiedziałem mu wczoraj.
- Co zrobiłeś?!
- Powiedział, że kogoś sobie znajdę. I kazał mi obiecać, że nie będę płakał. W zamian mnie pocałował.
- Co zrobił?!
- Stajesz się monotematyczna.
- Przepraszam, mów dalej. - Maja zamachała dłonią i wpatrzyła się w Amka wyczekująco.
- W dodatku było tak cudownie. To był mój pierwszy prawdziwy pocałunek. Nie liczę tych w butelkę. Czemu ten facet nie może całować jak żaba, co? Wtedy przynajmniej mógłbym to sobie powtarzać w głowie przez cały czas.
- Czekaj chwilę, bo się pogubiłam. Tak bardzo nie chciał, żebyś płakał, że wepchnął ci język do gardła? Amek, jemu na tobie zależy! - Spojrzał na nią jak na idiotkę i czekał na wyjaśnienia. - Pomyśl rozsądnie i popatrz na to z mojej perspektywy. Twój nauczyciel pocałował faceta, w dodatku swojego ucznia, by ten nie płakał. Rozumiem, żeby cię pocieszał, ale bez przesady. Teraz już mamy pewność, że jest gejem. W innym wypadku pewnie by zwiał.
- Może i tak, ale to niczego nie zmienia. Wyraźnie dał mi do zrozumienia, że między nami nic się nie może zdarzyć.
- Ty debilu! Przecież wiesz to od samego początku. To jasne, że nic się nie może zdarzyć. A jednak nie przeszkodziło ci to się w nim zakochać, więc nie odpuszczaj! Uwiedź go!
- Niby jak? Zresztą to już nie ma znaczenia. Powiedziałem mu, że mam mnie traktować tak jak wcześniej. Jeśli już, to przynajmniej chce być jego przyjacielem.
- Amek nie pakuj się w to. Nieodwzajemniona miłość boli. Nie chcę, żebyś sam siebie torturował. Zdecyduj się, albo dalej go kochasz i o niego walczysz, albo zapominasz o miłości do niego całkowicie. Nie ma opcji pomiędzy.
- Maja, ale ja nie wiem co mam zrobić. On jest moim cholernym ideałem. Mamy mnóstwo wspólnych tematów, a do tego widujemy się prawie codziennie. Sama widzisz, że nie potrafię na niego nie patrzeć. Wystarczy jedno jego sowo, a ja już się rumienie. Ten facet spraiwa, że wracam dawny ja. Ten sprzed choroby i operacji. Za trzy dni minie dokładnie rok, a ja dopiero przy nim zaczynam przypominać sobie jak żyłem kiedyś. On naprawdę potrafi być kochany. Ten facet tak wiele wycierpiał. Nie dam rady zostawić go samego.
Maja westchnęła i uśmiechnęła się lekko.
- Tak myślałam. Dlatego właśnie musisz go uwieść.
- Ja? - Amek spojrzał na Maję, jakby postradała zmysły.
- Nie, ja spróbuje. Oczywiście, że ty! Skoro traktuje cię jak brata to pokażmy mu, że nim nie jesteś. Ciało masz niezłe więc nie będzie z tym problemów. Musisz jak najczęściej paradować bez koszulki. Proponuję też żebyś zapomniał ręcznika do łazienki i wyszedł ociekający wodą. Możemy też...
- O nie nie nie. Po pierwsze nie chce wiedzieć co jeszcze wymyślisz. Po drugie nie mam zamiaru chodzić bez koszulki.
- Czemu? Nie wyglądasz na grubasa – szturchnęła go w żebra z uśmiechem.
- Nie o to chodzi. Mam blizny, dosyć spore zresztą. Ludzie uwielbiają się na nie gapić.
- Tym lepiej. Będą przyciągać uwagę Logana. Amek, co ci szkodzi. Raz zapomnisz ręcznika. Jeżeli nie zawiesi na tobie wzroku to będziesz mógł podważać moje pomysły. Proszę, to dla twojego dobra.
-Zgadzam się. Dla świętego spokoju. I tak nie mam nic do stracenia.
*
Amek stał pod prysznicem, cały ociekający wodą i zastanawiał się co ma robić. Nie miał zbyt dużego wyboru, bo Maja zabrała mu koszulkę, kiedy chciał zabrać ją do łazienki. Ręcznika też nie wziął i dopiero teraz uświadomił sobie jak dziwnie będzie to wyglądać. Zapomniał i ręcznika i koszulki? To było więcej niż podejrzane. W każdym razie i tak nie mógł się już wycofać.
Wziął głęboki wdech i otworzył drzwi, od razu robiąc krok na przód. Omal nie dostał zawału, kiedy wpadł na Logana, trzymającego w ręku koszulkę, którą najwyraźniej musiał niedawno zdjąć.
Zdał sobie sprawę, że wpadł we własną pułapkę. Widok umięśnionej klatki piersiowej działał na niego tym bardziej, że Maja miała rację – Logan także przejechał wzrokiem po jego sylwetce. Zauważył moment, w którym oczy Logana zatrzymały się na jego bliznach.
- Ty.. - szepnął Logan, a jego oczy gwałtownie się rozszerzyły. Amek wciągnął powietrze, kiedy poczuł jak palce Logana głaszczą blizny na jego piersi. Ani drgnął nie mając pojęcia co się dzieję. Wątpił by plan Mai był aż tak dobry. - Miałeś przeszczep płuc.
Amek nie miał pojęcia skąd Logan wiedział jak wyglądają blizny po transplantacji płuca. Jednak mina Logana sprawiła, że zapomniał o jego dotyku.
- Logan, co się dzieje? - potrząsnął lekko mężczyzną, kiedy ten blady jak ściana wpatrywał się w niego.

- Ja... - Logan przełknął ślinę. Nie potrafił opanować serca, które biło coraz wolniej. Miał wrażenie, że za chwilę całkowicie się zatrzyma.
- Nie strasz mnie. Logan, mów!
- Powiedz mi tylko kiedy. Kiedy dokładnie miałeś operację.
Logan obserwował jak Amek marszczy brwi, zastanawiając się po co mu ta wiedza. Nie miał pojęcia o tym, co właśnie docierało do bruneta. Z każdą chwilą nabierał pewności, jednak chciał to usłyszeć.
- To był ósmy październik, prawda? - Teraz to Amek wyglądał na zaskoczonego. Kiedy kiwnął głową, Logan zasłonił dłonią usta. Zachwiał się i zrobił krok do tyły, uderzając lekko w ścianę.
Czuł jak gula w jego gardle rośnie. Przed oczami stanął mu obraz śmiejącego się Willa, machającego mu tuż przed tym, jak uderzył w niego samochód. Wspomnienia chwil, które spędzili razem nagle pojawiały się w jego umyśle. A później znów zobaczył jego bezwładne ciało. Moment, w którym dowiedział się, że Will nie żyje. I małżeństwo, które miało stracić syna. Syna, który teraz stał przed nim, żyjący właśnie dzięki śmierci jego brata.
Poczuł łzy, które zebrały mu się pod powiekami. Przez ostatni rok nie płakał. Może to przez to, że nie potrafił pogodzić się ze śmiercią Willa. Obwiniał brata o to, że zostawił go zupełnie samego. Łzy po prostu nie chciały nadejść. Mimo, że wiele razy przeklinał swój los.
Teraz jednak wszystko wróciło. Cała żałoba, którą we właściwym czasie nadrabiał złością, uderzyła w niego ze zdwojoną siłą. Świadomość, że w jakiś sposób dostał szansę spotkania swojego brata ponownie, przywróciła wszystkie utracone uczucia.
- Willy – szepnął, zakrywając dłońmi twarz.
Kiedy usłyszał imię brata Logana, zaczął podejrzewać, o co chodziło. Jednak to było praktycznie nie możliwe. Bo jaka jest szansa, że William zginął właśnie wtedy, kiedy Amek miał umrzeć? To byłby olbrzymi zbieg okoliczności, gdyby chociaż posiadał taką samą grupę krwi, a co dopiero był jego bliźniakiem genetycznym.
Nie wierzył, że silny mężczyzna, który przeżył już tak wiele i którym zawsze był Logan, teraz całkowicie się załamał. Chwilowo nawet nie myślał o tym, że obaj nie mają na sobie koszulek. Sam miał już łzy w oczach. Nienawidził patrzeć na kogoś, kto płacze. Szczególnie jeśli był to ktoś, kto nie ryczy z byle powodu.
Uklęknął koło Logana i objął go delikatnie. Sam był w lekkim szoku, że się na to zdobył. Nie wiedział, czy mężczyzna go odepchnie. Mógł nie lubić, kiedy ktoś widział jego cierpienie. Odetchnął cicho, kiedy część ciężaru ciał Logana oparła się na nim. Objął go mocniej, pragnąc wziąć od niego cały ten smutek. W końcu Logan całkowicie się poddał. Położył ręce na plecach Amka, a twarz schował w jego ramieniu. Gorące łzy mieszały się z wodą, a oni trwali tak nieruchomo, dopóki Amek całkowicie nie wysechł.
- Logan, chodź się położyć – Amek pogłaskał go po plecach, a Logan nieco się odsunął. Wyglądał tak smutno, że Amek ponownie miał ochotę się rozpłakać.
- Nie trzeba. Już lepiej. Muszę pilnować dzieciaków.
- Nic nie mów, tylko idź się przebierz. Bez gadania. Jak wrócę to widzę cię leżącego w łóżku. Masz pięć minut.
Powiedziawszy to, złapał za jakąś koszulkę i udał się do pokoju pozostałych nauczycieli. Musiał przyznać, ze panna Kałaput zachowała się zupełnie inaczej niż zwykle. Kiedy powiedział jej, że Logan naprawdę źle się czuje i kazał mu iść spać, poinformowała go, że Logan ma zakaz wychodzenia tej nocy z pokoju, a oni przejmą jego obowiązki. Bez tony makijażu, w normalnej koszulce była naprawdę ładną kobietą. Przez chwilę nawet pomyślał, ze mógłby ją polubić.
Kiedy wrócił do pokoju, Logan stał na środku w bokserkach i podkoszulku i wpatrywał się w okno. Nie wyglądał już jakby miał płakać, więc Amek wyczuł poprawę. Zamknął drzwi na klucz na wszelki wypadek. Nie chciał, żeby ktoś wparował do pokoju i zobaczył Logana w takim stanie. Może to było trochę nie na miejscu, ale czuł się wyróżniony, że mężczyzna pozwala mu być ze sobą w ciężkich chwilach.
- Kładź się – zarządził i poprowadził mężczyznę do łóżka. Czuł się jakby prowadził lalkę, która pójdzie wszędzie, gdzie tylko by zechciał. Kiedy Logan leżał pod kołdrą, poszedł zgasić światło, po czym wrócił do mężczyzny i wpakował się obok niego.
- Amek, ja... - Logan chyba nie stracił świadomości na tyle by nie zwracać na niego uwagi. Amek szybko mu przerwał i zabrał część kołdry.
- Śpij. Dzisiaj jestem tylko twoim bratem – szepnął i nie mogąc się powstrzymać, pocałował go w czoło.
Przez kilka minut leżeli koło siebie nieruchomo, jednak Logan w końcu westchnął głośno.
- Pierdolę to – palnął i przyciągnął Amka do siebie, mocno go przytulając. Czuł, że rana w jego sercu, która do tel pory tylko się jadziła, powili zaczyna się goić.



poniedziałek, 21 grudnia 2015

Nie wszystko stracone - Rozdział 7

Przepraszam! Zamiast ana 21.12 ustawiłam na 28.12 i teraz tak patrze, czemu to się nie wstawia :/
Rozdział trochę krótszy ale już prawie święta i będę miała więcej czasu, wiec może kolejny będzie troszkę dłuższy :* Miłego czytania.
Buziaki <3 Dla Coll w szczególności :*


Radek zrobił dokładnie tak, jak się umówili. Po skończonych lekcjach poszedł do gabinetu Resztki, by zabrać  stamtąd Madzię. Kiedy tylko wszedł, Wojtek zerwał sie z miejsca, informując go, że dyrektorka zaraz będzie, a on musi gdzieś iść. Zrobił to tak szybko, że Świerk nie miał czasu nawet przeanalizować jego słów. Blondyn już ciągnął za klamkę, lecz cofnął się jeszcze i cmoknął Radka w usta, by później wylecieć z gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Rudzielec stał przez chwilę wpatrując się w dziecko, po czym uśmiechnął się delikatnie.
- Co ten twój wujek ze mną robi? - wziął Małą na ręce i włożył ją do nosidełka. Wziął jeszcze torbę z jej rzeczami i poczekał, aż korytarz trochę opustoszeje. Kiedy był pewny, że nie spotka uczniów, wyszedł z gabinetu i udał się do samochodu.
Wchodząc do domu, nie spodziewał się, że kogoś w nim zastanie. Jednak mina jego siostry, kiedy zobaczyła go z dzieckiem była bezcenna. Stała z nadgryzionym bananem, z rozchylonymi ustami i wpatrywała się w niego, jakby ducha zobaczyła.
- Nie patrz tam na mnie. To nie moje dziecko.
- O Boże, co za ulga. Już myślałam, że nie powiedziałeś mi, że jestem ciocią.
- Powiedziałbym - podszedł i pocałował siostrę w policzek.
Julka była dość cierpliwą osobą. Poczekała, aż Radek odłoży torbę, rozbierze siebie i dziecko oraz wstawi wodę na herbatę. Dopiero kiedy usiadł, ona zrobiła to samo, wpatrując się w niego wyczekująco. Nie musiała nic mówić, a on i tak wiedział o co jej chodzi.
- To jest Madzia. Jest siostrzenicą kolegi z pracy. Nie miał z kim jej zostawić, więc zaoferowałem pomoc. Wie, że lubię dzieci, więc mi ją powierzył.
- Czemu zajmuje się swoją siostrzenicą?
- Mama Madzi zmarła, a ojciec uciekł. Chyba był alkoholikiem albo coś. Załamał sie po śmierci siostry Wojtka, więc ten się nią opiekuje.
- Musi mu być ciężko samemu zajmować się takim małym dzieckiem. W dodatku nie jest ojcem. Pewnie nie był na to przygotowany.
- Jakoś sobie radzi. Daje radę, stara się o pełne prawo do opieki nad Małą. Myślę, że na pewno będzie jej z nim lepiej, niż z ojcem. Tylko z opiekunkami ma problem. Ciężko teraz znaleźć kogoś, komu można powierzyć dziecko.
Spojrzenie Julki mówiło mu wszystko to, co chciała powiedzieć. Bardzo często trak rozmawiali. Jedno tylko posyłało znaczące spojrzenia, a drugie od razu wiedziało, o co mu chodzi.
- To co innego. Nie miał innego wyjścia, a ja zaproponowałem pomoc.
- Co nie zmienia faktu, że musi ci ufać - wyszczerzyła się i puściła mu oczko.
- Może - odpowiedział wymijająco, nie chcąc opowiadać siostrze o Wojtku. Ona na pewno sprawiłaby, że zrobiłby sobie wielkie nadzieje, z których później nic by nie wyszło. A on zostałby ze złamanym sercem. Wolał brać to, co mu dają i nie pragnąć więcej. Choć zdawał sobie sprawę, że tylko się oszukuje. Już pragnął Wojtka całego.
- Nie zbywaj mnie. Ładny ten Wojtek?
- Normalny - skłamał, przypominając sobie idealną twarz blondyna.
- I jesteś pewny, że nic do ciebie nie czuje? - Julka lustrowała twarz Radka w poszukiwaniu jakiejś oznaki kłamstwa.
- Tak, jestem pewny - mruknął. Jego humor gwałtownie się popsuł.
- Widzę, że ty w to wierzysz. Ale nie zaprzeczyłeś, że jest gejem - uśmiechnęła się przebiegle, a Radek musiał się uśmiechnąć. Julka zawsze wiedziała jak go złapać na słówkach. Pozostawił to bez odpowiedzi i wziął Madzię na ręce, wręczając ja spanikowanej siostrze.
- Trzymaj. Musisz się przyzwyczajać. Przygotuję jej jedzenie, a ty ją nakarmisz.
- Co?! Czemu ja?
- Bo do tej pory unikałaś takich sytuacji, a niedługo już nie będziesz mogła.
- Ale...
- Nie ma ale. Przewiń ją, pieluchy są w torbie - powiedział i odszedł, by przygotować kaszkę, którą kupił Wojtek. Nadszedł czas by zacząć karmić małą czymś innym niż mleko. W końcu miała już pół roczku. Wpadło mu do głowy, żeby kupić Madzi jakiegoś misia, bo jak zdążył zauważyć, miała tylko jednego i niezbyt go chyba lubiła.
Przygotował kaszkę i rozprowadził ją po talerzu, by szybciej wystygła. W tym czasie Julia trochę nieporadnie przewinęła dzieciątko i bawiła je, siedząc na kocu rozłożonym na podłodze. Po kilku minutach wręczył jedzenie Julce, a sam usiadł obok, opierając Małą o swój brzuch. Dziecko potrafiło już siedzieć, opierając się o coś.
- Co za łasuch. Byłaś głodna, malutka? No otwórz buzię. Amm - Julia uśmiechała się do Madzi, karmiąc ją, jakby robiła to od zawsze.
- Będziesz wspaniałą mamą - Radek uśmiechnął się do siostry, kiedy skończyła karmić Madzię. Julka uśmiechnęła się do niego,a w jej oczach pojawiły się łzy. Radek zaśmiał się cicho. Jego siostra była teraz troszkę wrażliwa na punkcie różnych rzeczy. Przytulił ją, otarł zagubioną łzę i dał buziaka w policzek.
- Dziękuję. Kochany jesteś.
Bawili się z Małą, aż ta nie zasnęła. Co dziwne spała na łóżku, otoczona barykadą z poduszek. Wojtek mówił, że rzadko udaje jej się zasnąć poza nosidełkiem, więc musiała być naprawdę zmęczona.
- Kochane dziecko. Mam nadzieję, że nasze też nie będzie rozrabiać.
- Poczekajmy, aż zacznie chodzić. Później dowiemy się czy jest taka grzeczna - Radek dotknął rączki Madzia at objęła jego palec, ściskając go mocno. Zawsze dziwił się, że dzieci mają tak dużo siły.
Radek usłyszał ciche pukanie i poszedł zobaczyć, kto go nawiedził. Zdziwił się, kiedy przywitał go uśmiech Wojtka. Spojrzał na zegarek i nie mógł uwierzyć, że już prawie szesnasta.
- Przepraszam, że tak późno. Skoczyłem jeszcze do sklepu po rzeczy na obiad. Jestem ci go winny - uśmiechnął się do niego ciepło, odkładając zakupy na szafkę. - Nie tylko to z resztą.
Nim zdążył zareagować, Wojtek chwycił go delikatnie pod brodą i złożył na jego ustach pocałunek.
- A o tym, to już nie raczyłeś wspomnieć, co braciszku? - rozbawiony głos Julki sprawił, że Wojtek odwrócił się w jej stronę. Przerażony spojrzał na Radka, ale gdy ten kiwnął głową, uspokoił się. Rudzielec wiedział, o co mu chodziło - Julia mogła nie znać jego orientacji.
- Chyba pominąłem kilka szczegółów. Siostrzyczko, poznaj Wojtka. Wojtek, to jest moja bliźniaczka, Julia.
- Miło cię poznać - Wojtek ucałował jej dłoń, na co Julia aż rozwarła usta.
- Gdzieś ty go znalazł? Podaj adres, może się tam przejdę - zażartowała, a Radek lekko się zarumienił. Zabrzmiało to tak, jakby Wojtek był jego
Kiedy Resztka zabrał zakupy i udał się do kuchni, Julia przysunęła się do Radka i cicho szepnęła mu do ucha:
- Normalny? Nie wiem, gdzie ty masz oczy, ale ten facet to niezłe ciacho.

***

Amek nie mógł się już doczekać, kiedy będzie mógł znieść walizkę na dół. Nie mógł spać, wiec skończyło się na tym, że została mu jeszcze godzina do wyjścia, a on już siedział jak na szpilkach.
Postanowiwszy zrobić wszystkim śniadanie, zszedł na dół i zaczął wyciągać z lodówki potrzebne produkty. Po chwili leżały przed nim dwa talerze pełne różnorodnych kanapek. Kilka zapakował jako lunch dla siebie i rodziców.
Akurat kładł talerze na stole, kiedy do salonu weszła jego mama.
- Już gotowy? Dopiero wpół do szóstej.
- Wiem. Obudziłem się i nie mogłem zasnąć. Siadaj i jedz, zrobiłem dla wszystkich. - Postawił przed mamą kubek z kawą i przysunął jej pusty talerz.
- Kochane dziecko - dostał buziaka w policzek. Zdążył się już od nich odzwyczaić, ale mimo wszystko był to miły gest.
- O której wyjeżdżacie?
- Za godzinę mam być pod szkołą.
- Zdążysz? O której masz autobus?
- Spokojnie. Logan mnie podwiezie.
Jego mama zmarszczyła brwi i spojrzała na niego dziwnie.
- Amek... Czy ty coś do niego czujesz?
Amek zamarł z kanapką pomiędzy zębami. Jego mama zawsze potrafiła go zaskoczyć. Dawniej często rozmawiał z nią szczerze, jednak teraz nie był pewny, czy spodoba jej się to, co się z nim dzieje. Nawet jeśli on sam nie był pewny co to jest.
- Mamo...
- Ami, tylko nie próbuj kłamać. I tak będę wiedziała.
- Ale Mamo ja nie wiem. Ja po prostu nie mam pojęcia. Logan jest taki inny. Pomijając jego wygląd, a jest na co popatrzeć, zawsze wie o co mi chodzi, fajnie mi się z nim rozmawia, a nawet po prostu siedzi w ciszy. Ja na prawdę nie wiem czego chcę. On jest moim nauczycielem, ale wcale nie traktuje mnie jak ucznia. Bardziej jak przyjaciela, a nawet brata.
- W takim razie ty musisz zacząć traktować go jak nauczyciela. Amek, chcę dla ciebie jak najlepiej. Moglibyście narobić sobie kłopotów, a ani jemu, ani tobie nie są one potrzebne.
- Wiem, mamo, wiem. Mimo wszystko nie mogę przestać się z nim widywać. Po prostu zignoruję to coś - machnął ręką w swoją stronę.
- Szkoda, że nie porozmawialiśmy wcześniej. Teraz będziesz musiał spędzić z nim cztery dni w jednym pokoju.
- Jakoś sobie poradzę. - Wstał i udał się na górę. Ta rozmowa wcale mu nie pomogła. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że między nim a Loganem nic nie może się wydarzyć. Z resztą nawet nie było o niczym mowy. Nauczyciel patrzył na niego jak na zwykłego ucznia z którym trenuje do olimpiady.
Przed wyjściem mama zaczepiła gp jeszcze, życząc udanej wycieczki i obiecując, że jak wróci przygotują jego ulubione dania, by świętować rocznicę jego nowego życia.
Pięć minut później wyszedł z domu i stanął po drugiej stronie ulicy, by Logan nie musiał wjeżdżać na podjazd. Kiedy samochód stanął tuż przed nim, Amek wpakował walizkę na tyle siedzenie, a sam wpakował się do przodu.
Amek miał ochotę walnąć się w brzuch, w którym, kiedy tylko zobaczył Logana, zaczęło się dziać coś dziwnego.
- Hej, wyspany?
- Nie bardzo. Obudziłem się rano i nie mogłem zasnąć.
- To pewnie przez emocje. Nawet ja nie mogłem wczoraj zasnąć - Logan uśmiechnął się radośnie. - Nawet nie przypuszczałem, że może się zdarzyć taki cud.
- Co? Jaki cud?
- A taki, że nie będę musiał być w pokoju z Aleksandrą. Dziękuję Bogu, że twoi rodzice przyszli do szkoły. Ona przekabaciła jakoś dyrektorkę, żeby tak nas przydzieliła. Gdyby nie prośba rodziców jednego ucznia, musiałbym spędzić trzy noce owinięty mackami.
- Dalej się od ciebie nie odczepiła? Myślałem, że żenisz się z moją siostrą - Amek uśmiechnął się porozumiewawczo, nawiązując do malutkiego kłamstwa sprzed miesiąca.
- Odczepiła się. Nawet była na mnie obrażona przez jakieś dwa tygodnie. Potem jednak chyba uznała, że z Polą to tylko przejściowe i znów robi te swoje...
Logan zatoczył ręką nad kierownicą, robiąc śmieszną minę. Amek parsknął cicho śmiechem.
- Nie mam pojęcia, czy ta kobieta jest ślepa, czy jaka - kontynuował Logan.
Zajechali pod szkołę, gdzie powoli zbierali się już uczniowie. Wszyscy z bagażami, w świetnych humorach. Przecież tracili cztery dni szkoły na rzecz krótkich wakacji!
Maja podbiegła do nich, kiedy tylko zauważyła samochód. Dała Amkowi buziaka w policzek i posłała uśmiech Loganowi.
- Dzień dobry, panie Mikulski - powiedziała nazbyt poważnie, przez co zaczęli się śmiać.
- Dzień dobry, panienko. Nasza klasa już w komplecie?
- Brakuje tylko Oli, ale dziewczyny już do niej dzwoniły i będzie z pięć minut.
- To świetnie. Poczekamy na nią i lecimy do autokaru. Jeśli się pospieszy to zdarzycie zająć tył.
Pięć minut później siedzieli już w autokarze. Amek opowiadał Mai o swoich myślach dotyczących Logana, a ona słuchała uważnie, nie przerywając. Kiedy skończył, podsumowała wszystko jednym zdaniem:
- Olej wszystkich i go zdobądź.
Amka aż zamurowało. Spodziewał się karcącego spojrzenia, pouczeń i wypowiedzi jaki to on jest głupi, że zaczyna coś czuć do nauczyciela. Nie pomyślał jednak o czymś takim.
- Nie patrz tak na mnie. Widzę jak ci się oczy błyszczą, kiedy na niego patrzysz. Za każdym razem jak o nim mówisz to wstępuje w ciebie jakaś energia, która sprawia, że nawet mi się chcę uśmiechać. Co z tego, że jeszcze jest twoim nauczycielem. Za dziewięć miesięcy nim nie będzie. Pamiętasz co mówił Tomek? Musisz walczyć o swoje. Kamil też z początku wydawał mu się niedostępny.
Amek wrócił myślami do brata Mai i jego chłopaka. Spędzili razem bardzo udany wieczór. Po kinie udali się jeszcze do kawiarni, gdzie przegadali ponad dwie godziny. Okazało się, że Kamil i Tomek są super facetami, którzy kochają się nad życie. Amka aż coś ściskało w sercu, kiedy na nich patrzył.
- No nie wiem. Nawet nie jesteśmy pewni jego orientacji.
- Czyjej? - Logan pojawił się znikąd, przyprawiając Amka o palpitacje serca. Na szczęście Maja zachowała zimną krew.
- Takiego aktora. Krążą plotki, że teraz woli chłopców, a Amek usiłuje przekonać mnie, żebym im nie wierzyła. W sumie ma racje. To pewnie tylko dla rozgłosu.
Logan kiwnął głową z uśmiechem, widocznie akceptując takie wytłumaczenie. Kiedy jednak spojrzał na Amka, zmarszczył brwi.
- Wszystko okej? Jesteś trochę czerwony.
- Trochę mi gorąco – odburknął chłopak, wachlując się dłonią.
- To ściągnij kurtkę. Jeszcze trochę pojedziemy.
Amek nie ciągnął tematu, tylko się rozebrał. Maja śmiała się z niego pod nosem, a Logan poszedł uspokoić resztę klasy, która nieco dalej biegała między siedzeniami.
- Ach, już cicho bądź – Amek szturchnął przyjaciółkę i założył słuchawki. Głos Ryan'a Dolan'a rozbrzmiał w jego uszach, kiedy rozpoczęła się piosenka „Start Again”.
Jak się okazało Amek nie mógł zasnąć w domu, ale w autokarze nie stanowiło to problemu. Kiedy coś wbiło mu się pod żebra, syknął z bólu i otworzył oczy.
- Ała, może by tak mniej brutalnie.
- Łatwo powiedzieć. Budzę cię i budzę. Ruszaj tyłek, wysiadamy.
- Postój jest?
- Jaki postój? Spałeś dwie godziny. Jesteśmy już na miejscu.
- Co? - Amek rozejrzał się i dostrzegł jak inni wyciągają walizki z autokaru. Szybko się obudził i ubrał, po czym razem z Mają opuścił autokar.
Plusem tego, że się nie spieszyli było to, że nie musieli szukać swoich walizek. Tylko dwie zostały, więc chwycili je i poszli za tłumem trzecioklasistów.
Trzygwiazdkowy hotel, do którego weszli, na zewnątrz wyglądał bardziej obskurnie. Kiedy jednak weszli do środka, stwierdzili, że nie jest taki zły. Mimo, że nie wyglądał na nowoczesny, miał w sobie to coś, co pewnie przyciągało klientów. Górskie pejzaże na ścianach, małe, drewniane rzeźby i kolorowe kwieciste chusty na recepcji dodawały miejscu góralskiego klimatu.
Klucze do pokoi zostały sprawnie rozdane, o dziwo dzięki pani Kałaput, która szybko sporządziła listę i ustawiła niecierpliwych nastolatków. Okazało się, że całą grupą zajmują jedno piętro.
- Amek! - Logan pomachał do chłopaka kluczem. Ten od razu zostawił Maję ze współlokatorkami i udał się w jego stronę, przedzierając się przez niewielki tłum. Walizka cały czas haczyła o stopy lub bagaże innych, ale w końcu udało mu się znaleźć koło nauczyciela.
- Mamy jeden z dwóch pokoi dwuosobowych. Na samym końcu pierwszego piętra, po prawej. Idź pierwszy, bo ja muszę załatwić coś z właścicielem hotelu.
- Dobra, ale ja wybieram łóżko – Amek wyszczerzył się i wziął klucz, by chwilę później wspiąć się po schodach. W duchu dziękował, że mieli pokoje na pierwszym piętrze, bo mógł wejść po schodach z jednym tylko przystankiem.
Jako, że reszta była jeszcze na dole, mógł spokojnie odnaleźć właściwe pomieszczenie. Wszedłszy do środka, obejrzał nieduży pokoik. Nie było to nic niezwykłego, ale doceniał brak kurzu. Zajął łóżko znajdujące się dalej od drzwi i wsunął walizkę pod nie. Wcześniej wyciągnął tylko kosmetyczkę, by odłożyć ją do łazienki. Pomieszczenie mieściło tylko toaletę prysznic i umywalkę z zawieszonym nad nią lustrem.
Kiedy skończył oglądanie, usiadł na łóżku. Zdał sobie sprawę, że w ogóle nie wie, co mają dzisiaj w planie. Kiedy nad tym główkował, do pokoju wszedł Logan z torbą podróżną. Bez gadania zajął wolne łóżko, od razu się na nim kładąc. Dopiero po chwili spojrzał na Amka.
- Co tak patrzysz? - zapytał, kładąc się an boku, żeby móc patrzeć na chłopaka.
- Zastanawiam się, co będziemy dzisiaj robić.
- W sumie to nie dużo. Do dziesiątej macie czas wolny, a później idziemy na miasto. Obiad o czternastej, później zajęcia z obcokrajowcami i niespodzianka.
- Jaka niespodzianka?
- Jeśli ci powiem, to już nie będzie niespodzianka.
- A przyjemna chociaż?
- Raczej tak.
- W taki razie czy to będzie ognisko?
- Skąd wiesz? - Logan zmarszczył brwi zaciekawiony.
- Bo nie wspomniałeś o kolacji. Rozważałem jeszcze grilla ale rozwiałeś moje wątpliwości.
- Zero z tobą zabawy, wiesz? Nawet niespodzianki przejrzysz.
Amek zaśmiał się cicho, wstając. Poinformował Logana, że idzie odwiedzić Maję i ruszył na poszukiwania. Jak się okazało reszta kisiła się w pokojach cztero i sześcioosobowych. Kiedy znalazł w końcu Maję, poznał przy okazji jej trzy współlokatorki. Co prawda z jedną chodził do klasy, ale do tej pory jakoś z nią nie rozmawiał. Dwie kolejne chodziły do klas równoległych.
Maja posadziła go na swoim łóżku i wciągnęła do rozmowy z dziewczynami. Na szczęści temat makijażu zostawiły sobie na później i teraz dyskutowały o książkach. W tym temacie Amek całkiem dobrze się odnajdował, więc po chwili uzupełniał listy dziewcząt o kolejne utwory warte przeczytania. Sam zanotował sobie kilka ciekawszych tytułów w telefonie.
W końcu zaczęli grać w grę polegającą na zgadywaniu różnych reguł, według których reszta odpowiadała na pytania. Czas leciał im dosyć szybko i nim się obejrzeli szli już w kierunku miasta. Jedna z dziewczyn, Kasia, oderwała się od ich grupki, lepiej czując się ze swoimi znajomymi lecz szybko została zastąpiona przez chłopaka drugiej, Adama. W takim gronie zwiedzali kolejne uliczki, wchodząc do co poniektórych sklepów. Oczywiście nie obyło się bez sklepów z ubraniami. Raz nawet Amek został zmuszony do przymierzenia jakichś strasznie obcisłych spodni, które co prawda nieźle leżały na jego tyłku, ale za to krzyczały „jestem gejem!”.
Według Amka początek wycieczki był trochę męczący, ale za to w pełni udany. Zajęcia z Wietnamką i Brazylijczykiem prowadzone były w luźnej atmosferze, więc nikt nie narzekał, przyjmując te minimum wiedzy, które musiał. Coś za coś.
Ognisko zaczęło się koło siedemnastej. Było już chłodno, więc ci, którzy chcieli mogli zostać w środku, a reszta zbiła się wkoło wokół ogniska. Kiełbaski zostały rozdane kilka już skwierczało nad ogniem. Ktoś zaproponował piosenkę i większość zaczęła fałszować do discopolo lecącego z jednego z telefonów.
- Co powiecie na gitarę? Podobno właściciel jakąś ma – Logan podszedł do kręgu młodzieży. - Mogę wam coś zagrać.
- Umie pan grać? - zapytała jedna z dziewczyn.
- Coś tam umiem, choć większość to piosenki po angielsku.
- Niech nam pan zagra! - odezwało się kilka głosów, więc Logan zniknął, by udać się po instrument.
- Powiedz mi jeszcze, że ten facet ma cudowny głos, a się zakocham – szepnął Amek do Mai, która zachichotała cicho.
- Muszę cię rozczarować. Słoń mu na ucho nadepnął, choć gra nieźle. Kiedyś był u nas na zastępstwie z muzyki.
Amek odwrócił się, obserwując Logana idącego w ich stronę z futerałem na plecach.
- Cholera. Mam słabość do facetów z gitarą.
- Nie, ty masz słabość do tego konkretnego faceta – odparła Maja, śmiejąc się pod nosem.
Nauczyciel usadowił się obok nich, na niskim pieńku i wyciągnął gitarę. Pierwsze akordy zabrzmiały trochę nieczysto, ale kiedy Logan dostroił instrument i zaczął grać, Amek nie mógł powstrzymać uśmiechu. Oczywiście, musiała to być jego ulubiona piosenka. Nabrał powietrza i otworzył usta, zaczynając śpiewać. Zaskoczył tym nie tylko Maję i Logana, ale też samego siebie.