poniedziałek, 29 czerwca 2015

Syn przepowiedni - Rozdział III

Nareszcie wakacje! Pewnie też się cieszycie ;) Świadectwo już jest, papiery zaniesione do przyszłej szkoły, więc można pisać! Czy ktoś z Was nie mieszka może w Zabrzu? :) Jeśli tak, to może spotkamy się w ósemce :)
Życzę Wam udanych, szczęśliwych i bezpiecznych wakacji, pełnych szaleństwa i głupoty :D
Nie przedłużam ;) Miłego czytania :D
PS: Przepraszam, że tak krótko, ale wena przybyła do mnie pół godziny przed publikacją i nie dałam rady więcej napisać :(

***   

 Rozdział z perspektywy Lureia.

-To naprawdę ty, Lurei - trochę niższy ode mnie brązowowłosy mężczyzna podszedł do mnie i ku mojemu zaskoczeniu, objął delikatnie. Odpowiedziałem na uścisk i poczułem jak czoło zaczyna mnie piec. Przeklęta blizna.
- Widzę, że Błogosławieństwo się sprawuje - Arael odsunął się ode mnie i przejechał palcem po mojej bliźnie. Znów poczułem jak zapiekła. Spojrzałem na Aquera zdziwiony.
- Błogosławieństwo? - patrzyłem jak Arael wymienia spojrzenia z Igne, po czym ten skinął mu głową.
- Nie stójmy tak, wejdźmy do środka - odezwał się Elin i poprowadził nas do środka dużego pałacu.
- Zjedzmy śniadanie, później porozmawiamy, co ty na to? - zaproponował Arael, a ja z grzeczności się zgodziłem.
- Jeśli moglibyśmy porozmawiać zaraz po śniadaniu, byłbym bardzo wdzięczny. Spieszy mi się z powrotem do rodziny.
Arael kiwnął głową z uśmiechem. Przedstawił mi swoją siostrę, która właśnie nakrywała do stołu. Oprócz Rachel, poznałem także Ariel, Arię i Edwarda, który okazał się być poprzednim Igne. Najbardziej jednak zaskoczyła  mnie postać Ave, która okazała się być wiewiórką. Grzecznie się przywitałem, aby nie urazić nikogo i omal nie dostałem zawału, kiedy zwierzątko mi się odkłoniło.
Filen śmiał się ze mnie przez dłuższy czas, kiedy z zaskoczenia prawie się nie wywaliłem. Na szczęście udało mu się mnie złapać, co z kolei panie skwitowały dziwnymi uśmiechami.
Dalej nie wiedziałem co myśleć o Filenie. Z czarnymi włosami przed ramiona i normalną postawą wyglądał jak zwykły chłopak, posiadający przystojnych rodziców. Dopiero, kiedy spojrzałem na jego oczy, jego wygląd całkowicie się odmienił. Jedno oko brązowe w kolorze bursztynu, drugie niebieskie i mimo, oba skierowane były w moją stronę, nic nie widziały. 
Zauważyłem to od razu. Wydawałoby się, że Filen patrzył w moją stronę, a jednak zwykli ludzie poznając człowieka badają jego wygląd. Ignis i Aquer, bo nie miałem pojęcia jak nazywa się osoba władająca zarówno ogniem, jak i wodą, od samego początku patrzył mi w oczy. 
Moje przypuszczenia potwierdziły się, kiedy poruszałem głową, a jego oczy za mną nie podążyły. Zagadką dla mnie było jednak to, jakim cudem tak dobrze się poruszał. Przynajmniej dopóki nie dowiedziałem się, że to on stworzył tą całą mgłę. Sam mogłem wyczuwać rzeczy przez wodę, ale nie w takim stopniu i nie przez miniaturowe kropelki z których korzystał Filen.
Poczułem jak ktoś szturcha mnie w bok i zdumiony spojrzałem na Filena. 
- Obudź się i siadaj - powiedział z niezadowoloną miną i pokazał na resztę, która już siedziała i patrzyła na mnie z uśmiechem.  
- Przepraszam, zamyśliłem się - usiadłem na swoim miejscu, a Filen usiadł koło mnie z wyraźną niechęcią.
- Lureiu, powiedz mi jak się miewa Loren i Eirin? - Arael z zaciekawieniem na mnie spojrzał, a mój humor gwałtownie się zepsuł. Zmartwienia powróciły, przypominając mi dlaczego poświęciłem tyle czasu na podróż do miasta ognia.
- Matka miewa się świetnie, dzięki pieniądzom od was mogła nas wychować w dobrych warunkach. Nie przelewało nam się, ale za to nie musiała pracować, byśmy mieli za co jeść, dzięki czemu nie zostawaliśmy sami. Teraz otworzyła małą pracownie krawiecką, głównie by zarobić na leki.
- Jakie leki? - Filen zmarszczył brwi i spojrzał na mnie w dosyć dziwny sposób. Może przez to, że wydawało mi się, że jego spojrzenie przeze mnie przenika.
- Moglibyśmy porozmawiać o tym po posiłku? - nie chciałam rozmawiać o tym przy wszystkich, a mimo, że ja nie tknąłem swojego jedzenia, Arael i Elin jeszcze jedli.
- Jeśli ci na tym zależy - Arael uśmiechnął się i szybko skończył posiłek, posyłając znaczące spojrzenia Elinowi. Ten westchnął i również dokończył posiłek. Spojrzałem na Filena i ku mojemu zdziwieniu, on też już skończył.
- Lurei, jeśli nie będziesz już jadł, możemy iść porozmawiać - Elin kiwnął głową reszcie rodziny i wstał, a zaraz za nim podniósł się Arael i Filen.
Przeprosiłem siedzące przy stole panie i kiwnąłem Edwardowi, który chyba hamował się, żeby nie pójść z nami.
- Nie jesteś już Igne - szturchnęła go Aria i uśmiechnęła się złośliwie.
Edward tylko westchnął i wrócił do jedzenia. Odwróciłem się i wyszedłem z sali, prowadzony przez Filena. Para Igne poszła przodem i zniknęli już w bocznym korytarzu.
- Chodź, rodzice poszli jeszcze do sypialni. Poczekam na nich w gabinecie.
- Poczekamy? Masz zamiar zostać przy rozmowie? - zmarszczyłem brwi i spojrzałem na Filena. Ten kiwnął głową, jakby wiedział, że na niego patrzę. W tym momencie uświadomiłem sobie, że nie stworzyłem wokół siebie bariery. Dotknąłem delikatnie wody wokół siebie i od razu musiałem się wycofać, czując nieznośne gorąco.
- Nie radzę. Nie potrzebujesz bariery w tym domu. Nic ci się tu nie stanie, a jeśli będziesz próbował, mogę niechcący zrobić ci krzywdę. Nie panuję do końca nad ogniem.
- Nie możesz po prostu mnie omijać?
- Nie.
- Dlaczego? Wcześniej ci się to udawało.
- Bo nie chcę.
- To nie powód, żeby...
- Cicho! - Filen zatrzymał się i skierował głowę w stronę ściany.
- O co ci cho...
- Zamknij się na chwilę!
Zdziwiony umilkłem i usiłowałem domyśleć się co się dzieje. Nim się obejrzałem twarz Filena rozpogodziła się, a on sam ruszył biegiem w stronę drzwi, które jak się okazało prowadziły do ogrodu, w którym wcześniej byliśmy.
- Co mu jest? - zapytałem sam siebie i pobiegłem za nim na zewnątrz.  Brunet stał na środku ogrodu i z uśmiechem skierował twarz ku niebu. Podszedłem do niego i lekko szturchnąłem. - Dobrze się czujesz?
- Oczywiście - warknął w moją stronę, jakby mnie uciszając.
Już miałem iść po kogoś, żeby mi wytłumaczył co się z nim dzieje, ale w tym momencie usłyszałem przeciągły pisk. Dalej nic nie widziałem, ale Filen ewidentnie się ożywił. Nabrał powietrza i wydał z siebie podobny do wcześniejszego dźwięk. Skrzywiłem się, czując przeszywający moją głowę ból.
- Ała, co to było do cholery?! - odkryłem uszy i spojrzałem na Filena, który tylko mnie zignorował. Na niebie pojawił się czerwony punkcik. Skupiłem na nim wzrok, zauważając, że szybko zbliża się w naszą stronę. 
Cofnąłem się o krok. Postać zaczęła przybierać kształt, który wcale mnie nie rozweselił. Ogromny, czerwony ptak, ze szponami, które z łatwością mogłyby posiekać niedźwiedzia na kawałki i potężnym dziobem, pikował właśnie w dół, prosto na nas.
- Spokojnie, nic nam nie zrobi. Możesz mnie puścić - przez moment nie rozumiałem o co mu chodzi. Dopiero po chwili zauważyłem, że ściskam Filena za ramię. Cofnąłem rękę, pozostając jednak za brunetem. Jakoś nie marzyło mi się pogłaskanie tego ptaszyska.
Tuż przed uderzeniem w nas, stwór skręcił i wylądował kilka metrów dalej, składając skrzydła. Uderzyło we mnie gorące powietrze, a ziemia zatrzęsła się lekko pod olbrzymim ciężarem.
 - Filen, kochanie! - usłyszałem kobiecy głos i już myślałem, że ten ptak potrafi gadać, kiedy z jego grzbietu zeskoczyła starsza kobieta. Wyglądała na mniej więcej pięćdziesiąt lat, podobnie jak Aria i Edward.
Stałem wyglądając co najmniej dziwnie, z otwartymi ustami i ogłupiałym spojrzeniem, ale ludzie zlitujcie się! Najpierw nowo poznany chłopak okazuje się być synem Igne i zamienia się w smoka, porywając mnie, a później pojawia się kobieta latająca na wielkim ptaku, który w dodatku właśnie zaczął płonąć!
 - Czy ja aby nie wariuje? - mruknąłem do siebie, kiedy na moich oczach ptak rozłożył skrzydła i zaczął świecić, szybko się kurcząc. Po chwili na jego miejscu stanął wysoki mężczyzna o brązowych włosach i krwisto czerwonych oczach.
- Cieszę się, że już wróciliście. Jak przebiegła wizyta?
- Nie tak źle. Wydaje mi się, że nikt nas nie zauważył. Aquarin na razie jest zajęty utrzymywaniem władzy. Jego syn zniknął i nikt nie zna jego położenia. Krążą plotki, że ten stary szaleniec pozbył się Paula, żeby ten nie zrzucił go z tronu - kobieta przeczesała blond włosy i uśmiechnęła się promiennie, zerkając w moją stronę.
- Alice, nie męcz naszego wnuka takimi sprawami - mężczyzna-ptak podszedł do kobiety i objął ją delikatnie. Wyglądał jakby był o jakieś piętnaście lat od niej młodszy.
- Dziadku, sam zapytałem. Poza tym, gdybym nie wyciągał informacji od babci, to nic byście mi nie powiedzieli.
- Nie musisz wiedzieć o takich sprawach.
- Dewosie on jest już prawie dorosły. Powinien wiedzieć o takich rzeczach, jeśli ma w przyszłości zostać Igne. Przestań się z nim cackać i zacznij go traktować jak innych.
- Dziękuję, babciu - Filen uśmiechnął się do kobiety.
- Nie ma sprawy, kochanie. Mógłbyś teraz nas przedstawić temu młodzieńcowi? -  uśmiechnąłem esię na to delikatne upomnienie.
- Tak, jasne - Filen nieco się zarumienił. - To jest Lurei, Lureiu to są moi dziadkowie.
- Miło mi państwa poznać - Ukłoniłem się lekko, nie bardzo wiedząc jak się zachować. Czy ognistym ptakom należą się jakieś specjalne powitania?
- Nam również. Mam na imię Dewos i tak się do mnie zwracaj, jeśli możesz.
- Musimy już iść, rodzice pewnie już czekają w gabinecie.
- Powiedz Araelowi, że przyjdziemy później - Alice posłała nam uśmiech  i razem z mężem ruszyli ścieżką w stronę głównego wejście do Pałacu.
- Filen powiedz mi co się tu do cholery dzieje, albo zacznę myśleć, że rano zjadłem jakąś truciznę.
- Po prostu chodź. Rodzice ci wszystko wytłumaczą.
Mimo moich usilnych starań, Filen nie powiedział nic więcej. Dopiero kiedy stanęliśmy przed dębowymi drzwiami, pełnymi dziwnych znaków, zmarszczył brwi i zwrócił się w moją stronę.
- Mam nadzieję, że masz ważny powód, żeby tu przybywać, bo za to, że wyszedłem poza teren pałacu, pewnie przez pół roku strażnicy będą za mną łazić.
- Dla mnie nie ma ważniejszego powodu bym mógł tu być.
Filen kiwnął głową i pchnął drzwi, prowadząc mnie do dużego pomieszczenia z szafkami pełnymi książek i dokumentów. Na samym środku pokoju stało wielkie biurko, zawalone mapami i toną innych papierów. Przy meblu, na krześle siedział Elin, a zaraz za nim, tyłem stał Arael, wyglądający przez znajdujące się tam okno.
- Filen, Lurei, myślałem, że będziecie tu przed nami.
- Byliśmy przywitać dziadka i babcię. Wrócili właśnie z Aquem.
- Mówili coś o sytuacji?
- Tylko, że syn Aquarina zniknął i to jego podejrzewają. Kazali przekazać, że przyjdą później.
- W takim razie siadajcie, nie będziemy rozmawiać na stojąco - Arael uśmiechnął się i zajął miejsce na krześle obok swojego męża. Filen usiadł na jednym z foteli, więc zrobiłem to samo.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, powiedz nam najpierw co cię tu sprowadza. Później odpowiemy na twoje pytania - kiwnąłem głową i zacisnąłem pięść na monecie, którą wcześniej mi oddano.
- Tak więc, jak już wcześniej mówiłem z mamą wszystko w jak najlepszym porządku. Jednak nie wszystko jest dobrze. Od jakiegoś roku, większość naszych oszczędności wydajemy na leki dla Eirin. Zaczęła chorować dwa lata temu. Kaszel, gorączka i ogromny ból, którego nie zmniejszają już leki. Miesiąc temu choroba zaczęła się nasilać. Eirin przestała wstawać z łóżka, schudła, a gorączka praktycznie już nie spada. Medyk z miasta nie potrafi jej pomóc, a pieniądze na leki już się kończą.
Mama opowiadała mi o tym, jak uleczyliście Eirin, więc pomyślałem, że i teraz moglibyście jej pomóc. Mimo, że zarówno mam, jaki i Eirin mi to zabroniły, przyjechałem prosić o pomoc.
Opuściłem głowę, czując nieznośne pieczenie pod powiekami. Nie chciałem się rozpłakać przed parą Igne. Jednak myśl, że nie ujrzę więcej Eirin, nie dawał mi spokoju, przywołując najgorsze uczucia.
- Mogłeś powiedzieć od razu. Każda chwila jest teraz ważna - spojrzałem na Elina, który wziął jedną z kartek i coś na niej napisał. - Wyślemy naszego najlepszego medyka.
- Elinie zapominasz o czymś. Kiedy leczyłem Eirin, używałem wody, co oznacza, że w rodzinie ma Aquerów. Nie możesz wysłać Ignisa - Elin zamyślił się nad słowami męża.
- Nie mamy innych medyków. Jesteśmy przecież miastem ognia!
- Więc muszę pojechać ja - Arael spojrzał hardo na męża.
- Nie możesz! Delegacje z Aquem, Terram i Aer są już w drodze. Jesteś teraz przewodniczącym Rady, musisz być na miejscu.
- Życie Eirin jest ważniejsze.
- Też tak uważam, ale stosunki między Ignem a innymi miastami dalej są napięte. W dodatku sytuacja w Aquem nie jest dla nas korzystna. Jeśli zacznie się wojna z miastem wody, Najeźdźcy na pewno to wykorzystają.
- Więc ja pojadę - zaskoczeni zwróciliśmy głowy w stronę Filena, który spokojnie siedział na swoim miejscu.
- O czym ty mówisz? - Elin zmarszczył brwi.
- Nie bywacie często na moich treningach, więc możecie nie wiedzieć, ale niedawno zakończyłem trening z Alenem. Wuj Diulow też mi pomagał. Panuje nad wodą równie dobrze, co ty nad ogniem, tato - tu zwrócił się do Elina., po czyn skierował twarz ku Araelowi. - Pamiętasz nasze lekcje z medycyny? Potrafię już zatamować krwawienie z tętnicy i jestem w stanie odtworzyć zniszczone tkanki. Może nie leczyłem ludzi, ale zwierzęta co chwile przychodzą do mnie z ranami.
- Jesteś pewien, że poradzisz sobie poza miastem? - Ara zmartwieniem spojrzał na syna, a ten zmarszczył brwi.
- Moglibyście przestać traktować mnie jak dziecko? Za dwa miesiące odbędzie się Uroczystość Wyboru. Nie możecie mnie wiecznie pilnować! To, że nie widzę, nie znaczy, że nie potrafię o siebie zadbać! Nie pozwalacie mi wychodzić poza mury pałacu i gdybym sam tego nie robił, nie wiedziałbym nawet jak wydostać się z miasta. Prawda jest taka, że dzięki wodzie widzę więcej niż wy wszyscy. Litujecie się nade mną, jakbym co najmniej nie miał rąk! Ile razy mam wam powiedzieć, że nie ubolewam nad tym tak jak wy? Nie widzę, ale wiem gdzie co jest i czy ktoś się do mnie zbliża, więc pozwólcie mi żyć!
Zdumiony wpatrywałem się w Filena. Nie spodziewałem się po nim takiego wybuchu, choć po części go rozumiałem. Mimo, że miałem już osiemnaście lat, mama wciąż nie chciała mnie samego puścić do Ignem. Mimo to, złość Filena mnie zaskoczyła. Tym bardziej, że wyraźnie dotknęła ona Araela. Smutek w jego spojrzeniu zniknął po chwili zastąpiony zrezygnowaniem.
- Dobrze więc. Filenie, będziesz towarzyszył Lureiowi i jako medyk udasz się z nim, by uleczyć Eirin. Wyruszycie jutro o świcie.