poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 2

INFORMACJA
Cześć :) W związku ze zmianami na Bloggerze mam zamiar założyć drugiego bloga na WordPress. Ten blog będzie oczywiście kontynuowany, jeżeli Blogspot mi na to pozwoli. Moim zdaniem te zmiany nie mają związku z blogiem zarówno moim jak i innych Bloggerek. Cóż jednak zrobić? Na wszelki wypadek przeniosłam się także na Wattpada. Możecie mnie tam znaleźć pod nazwą genuine22. Jeżeli macie jakieś pytania, bądź gdyby ten blog zniknął, zostawiam Wam także mój e-mail : genuine22000@gmail.com.
Na poprawę humoru kolejny rozdział, który na pewno co poniektórych zaskoczy :)
Miłego czytania <3


LUIS

Luis wszedł do mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi. Emocje w nim buzowały, a umysł chyba się przegrzał, bo chłopak nie mógł sklecić żadnej sensownej myśli. Rzucił plecak na szafkę, stojącą przy drzwiach, a kurtkę powiesił na wieszaku. Z przyzwyczajenia rozejrzał się po niewielkiej kawalerce, przejeżdżając wzrokiem po zielonych ścianach.
Jeden pokój w którym znajdowało się rozkładane łóżko, dwa fotele, telewizor, szafa i kilka innych, niezbędnych rzeczy, całkowicie spełniał jego wymagania. Kuchnia nie była mikroskopijna, więc na nic nie narzekał, mimo, że mieszkanie nie było duże. Na upartego mogłyby w nim mieszkać dwie osoby, ale Lu nie chciał mieć współlokatora. Może obniżyłoby to jego rachunki, ale pozbawiłoby go też spokoju, który był mu bezwzględnie potrzebny. Zwłaszcza teraz.
Opadł na łóżko, którego na szczęście rano nie pościelił i zaczął zastanawiać się nad złośliwością tego świata.
Przez trzy lata starał się zapomnieć, wyzbyć się tego absurdalnego uczucia, które sprawiało same problemy. I udało mu się, a przynajmniej to sobie wmawiał. Póki nie zobaczył go stojącego przed nim, z tym swoim wkurzającym uśmiechem i brązowymi oczami, przypominającymi gorącą czekoladę. 
Miał wrażenie, że komuś bardzo podpadł. W końcu coś musiał zrobić, że zasłużył na takie męczarnie. 
Zasłonił oczy dłońmi, usiłując powstrzymać wewnętrzną burzę. Dziękował tylko za to, że nie jest już dzieckiem, niepotrafiącym panować nad swoimi emocjami.
Z jego rozterek ktoś mógłby wywnioskować, że jest zakochany w Tomie. Nic bardziej mylnego. Nienawidził go. Szczerze, naprawdę nienawidził. Co prawda był biseksualny, ale niczego to nie zmieniało.
Co było tego powodem? Oczywiście miłość. Nie była to jednak historia w stylu "po odrzuceniu zamienił miłość na nienawiść". W grę wchodziła dziewczyna. Pierwsza dziewczyna jaką Luis kochał.
To było kilka miesięcy przed wyjazdem Tomasa. Luis od pół roku był niezmiernie szczęśliwy, gdyż w końcu znalazł sobie dziewczynę. Była w jego wieku, chodzili razem do klasy. Emily, bo tak miała na imię, była jego przyjaciółką odkąd skończyli podstawówkę.
Kiedy Lui zdobył się na odwagę i wyznał jej swoje uczucia, a ona powiedziała, że je odwzajemnia, czuł się jakby zamieszkała w nim cała radość tego świata. 
Czas mijał mu szybko, wypełniony spotkaniami z Emily i myśleniem o niej. W końcu zaczęli się do siebie zbliżać. Zaczęło się od pocałunków, skończyło na pierwszych nocach spędzonych razem.
Luis naprawdę ją kochał. Poświęcał jaj każdą wolną chwilę, uczył się dla niej wierszy i piosenek. Nawet uczęszczał na lekcje grania na gitarze! W końcu postanowił przedstawić ją rodzinie. Mama i tata byli nią zachwyceni, tak jak i cała reszta rodzinki. 
Wszystko było idealnie, dopóki Ethan nie przedstawił jej Tomasowi. Luis miał wtedy ledwo szesnaście lat. Od razu zobaczył jak Emily na niego patrzy, ale starał się nie zwracać na to uwagi. Mimo jego starań pewnego dnia, kiedy szedł przez miasto zobaczył Em, wchodzącą do restauracji. Chciał wejść za nią i się przywitać, ale zobaczył ją przez okno. Całującą się z Tomasem, jakby robili to od zawsze.
Z początku jej o tym nie powiedział, chcąc zobaczyć, czy się przyzna i uczciwie z nim zerwie. Kiedy jednak po kilku dniach przyszła do niego i się przytuliła, zapytał ją o to. Nie krzyczał, nie denerwował się. Był zbyt przerażony możliwością jej utraty. I wtedy jego serce się rozpadło. Powiedziała mu, że już go nie kocha, że tylko jej się wydawało, że teraz wie, że to był błąd.
Luis starał się z tym uporać i w końcu mu się udało. Znalazł sobie kolejną dziewczynę i zaczął się w niej zakochiwać. I co się wtedy stało? Poznała Toma i historia się powtórzyła, z małymi różnicami. Camile od razu napisała list i zostawiła go na wycieraczce Luisa.
 Wtedy znienawidził Toma i odkrył, że jest biseksualny. W barze poznał przystojnego faceta, który zaprosił go na drinka. Przeklinając kobiety, w przypływie chwili umówił się z nim i tak zaczęli się spotykać.
Luis otrząsnął się z nieprzyjemnych myśli i wstał z łóżka. Wydawało mu się, ze już dawno wybaczył Tomowi, ale gdy go zobaczył, część urazy powróciła. Jego nadzwyczajna pamięć nie pozwoliła mu o tym zapomnieć.
Jego rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Nie rozpoznał go. Może to trochę dziwne, ale znał sposoby pukania swojej rodziny i sąsiadów.
Chłopak udał się do drzwi i poprawiając rozpuszczone włosy, pociągnął za klamkę. Przeklął w duchu, że nie sprawdził kto stoi za drzwiami. Ale z jakiej paki mógł się go spodziewać?!
- Tom?! Znowu? Czy ty mnie kurwa śledzisz?!
Mężczyzna spojrzał na niego zdezorientowany. Miał szczęście, że wyglądał na zaskoczonego widokiem Lu, bo chłopakowi już się otwierał nóż w kieszeni. Jakim cudem widok jednego człowiek może kogoś tak wkurzać?
- Lui, spokojnie. O co ci chodzi z tym śledzeniem? Po co miałbym to robić? 
- Gówno mnie to obchodzi. Czego chcesz?
- Właśnie się wprowadziłem obok i chciałem się zapytać, czy któryś z sąsiadów nie ma wiertarki. Moja przed chwilą wysiadła.
Luis westchnął żeby się trochę uspokoić. Ten dupek będzie mieszkał obok! Opanował się trochę, nie chcąc wyjść na totalnego idiotę i niechętnie zaprosił Toma skinieniem głowy. Nie będzie chamem i pożyczy mu tę przeklętą wiertarkę.
- Ratujesz mi życie - Tom uśmiechnął się do niego, sprawiając że Luis westchnął ze zrezygnowaniem. Jak mógł go nienawidzić, kiedy Tom cały czas był dla niego miły. Mimo to nie zamierzał przestawać. Może tylko trochę spuści z tonu. - Oddam wieczorem, dobrze?
- Jak sobie chcesz, tylko mi jej nie rozwal.
- Nie martw się, zadbam jak o własną - posłał mu kolejny uśmiech i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
- Kiepskie pocieszenie zważywszy, że swoją rozwaliłeś - mruknął Luis do siebie i udał się do łazienki.


*                *                 *
TOMAS

Zamknął za sobą drzwi i westchnął głośno. Ta wrogość Luisa niezmiernie go frustrowała. Niby wiedział, że zasłużył, w końcu zachowywał się jak dupek, ale to było lata temu! To nie powód żeby nienawidzić człowieka przez całe życie. Przecież nie zabił nikogo, tylko odbił Luisowi dziewczynę. No, może dwie.
Tomas podszedł do ściany i ze złością zaczął wiercić. Kiedy już wszystkie dziury były na swoich miejscach, rozejrzał się po pokoju. Zostało mu jeszcze sporo do zrobienia, a nie ma dużo czasu. W końcu za dwa dni wpadną starzy znajomi.
Odłożył wiertarkę i zaczął malować. Nie należał do osób lubiących prostotę, toteż przy jego nogach stało kilkanaście puszek z farbą. Starał się jak mógł wymyślić coś kreatywnego, ale jak na złość, nie miał żądnego pomysłu. W końcu spojrzał na ścianę, na której namalowane były różne zawijasy. Totalna beznadzieja. Rzucił pędzle na podłogę i się przeciągnął. Spojrzał za ono i niemal się zdziwił, kiedy zobaczył, że jest już całkowicie ciemno. W pokoju cały czas paliło się światło.
Wziął szybki prysznic, by zmyć z siebie resztki farby i narzucił na siebie jakieś spodnie. Chwycił za wiertarkę i wyszedł z domu, nie zamykając drzwi na klucz. 
Zapukał do drzwi obok i o mało nie dostał zawału, gdy te natychmiast się otworzyły. Stłumił śmiech na widok Luisa, który wyglądał dość niecodziennie.
Miał na sobie fioletowy szlafrok w różowe serduszka, co samo w sobie wyglądało zabawnie. Dodając do tego kucyka na boku, kapcie w kształcie słoni, sięgające do połowy łydek i dziwną, różową substancję wokół ust, naprawdę ciężko było się nie śmiać. To cud, że ograniczył się tylko do uśmiechu.
- Czego się tak szczerzysz, co? - odsunął się trochę, wpuszczając Toma do środka. 
Szatyn kątem oka dostrzegł lustrujące go spojrzenie chłopaka. Zatrzymało się ono na jego nagim brzuchu, co w gruncie rzeczy często się zdarzało. Mógł się pochwalić całkiem niezłymi mięśniami, które objawiały się mocno zarysowanym kaloryferem.
- Ciężko się nie szczerzyć, kiedy otwierasz tak ubrany.
- Ja przynajmniej mam ciuchy, których tobie najwyraźniej brakuje - warknął, wskazując na jego tors. Tom zauważył, że Lui na sekundę zawiesił na nim wzrok. Uśmiechnął się na ten widok. Pewnie chłopak mu zazdrościł.
Poszedł za Luisem w głąb mieszkania i obserwował jak chłopak kładzie się na łóżku i wcina lody truskawkowe, które najwyraźniej były tajemniczą substancją. Widocznie skończył właśnie oglądać jakiś film, bo na ekranie telewizora widniały napisy końcowe.
- Po co tu włazisz? Zostaw wiertarkę w przedpokoju - Luis ani na chwilę nie spuszczał z tonu, każdym słowem podkreślając niechęć do Toma.
- Lui weź już się tak na mnie nie gniewaj - mruknął szatyn i od razu tego pożałował. W oczach Luisa zapaliły się groźne ogniki.
- Ależ ja się nie gniewam. Po prostu cię nienawidzę, a to spora różnica. Gniew z czasem mija - powiedział z pozoru obojętnie, ale Tomas usłyszał jad w jego słowach i wolał już nic nie mówić.
- Dziękuję za pożyczenie wiertarki - odłożył narzędzie we wskazane miejsce i utworzył drzwi. Przed ich zamknięciem jednak zatrzymał się. - Luis?
- Czego?
- Przepraszam - powiedział i nie czekając na reakcję, wyszedł na korytarz.
Po kilku sekundach był już w domu. Spojrzał z grymasem na swoje nieudane dzieło i machnął na nie ręką. Może jutro coś mu przyjdzie do głowy.
Usiadł na kanapie, wcześniej zdejmując z niej folię ochronną, którą założył na czas wiercenia i malowania. Chwycił za papiery potrzebne mu do prowadzenia lekcji i zaczął czytać. Miał jutro dwie lekcje z klasą Luisa, co pewnie za bardzo mu się nie spodoba.
Czytając materiały, nawet nie zauważył, kiedy zrobiło się późno. Ledwo co powieszony zegar wskazywał na godzinę dwudziestą trzecią, toteż odłożył rzeczy do teczki, którą jutro miał wziąć i poszedł wziąć prysznic.
Dwadzieścia minut później wyszedł z łazienki i ścieląc łóżko, włączył telewizor. W duszy dziękował poprzedniemu właścicielowi za prawie pełne wyposażenie mieszkania. Dzięki temu od razu mógł podpiąć sprzęty i wnieść rzeczy, nie bawiąc się w układanie pieca, pralki czy szaf.
Obejrzał kawałek filmu, zanim powieki zaczęły mu ciążyć. Wyłączył telewizor i zamknął oczy, zastanawiając się jeszcze jak sprawić, by Lui znów uważał go za przyjaciela, którymi byli zanim Tom oszalał i zachciało mu się dziewczyn kumpla.

*                     *                      *

LUIS

Luis wybiegł z bloku, w myślach kląc na ten piekielny budzik. Nie możliwe że dzwonił, bo gdyby tak było, Luis nie obudziłby się piętnaście minut przed rozpoczęciem lekcji. I nie musiałby biec ze świadomością, że i tak nie zdąży. Mimo to, kiedy do dzwonka pozostało pięć minut, musiał przystanąć by złapać oddech. Pozostało mu jakieś dwadzieścia minut szybkiego kroku, więc choćby biegł sprintem i tak się spóźni na biologię. Znowu. Na szczęście miał ich tylko cztery, w tym trzy w poniedziałek, a więc już za nim. Jeszcze jedna lekcja i w tym tygodniu będzie miał błogi spokój.
Miał właśnie przebiegać przez ulicę, kiedy ktoś na niego zatrąbił. Kątem oka dostrzegł samochód i westchnął zrezygnowany. Ze złością otworzył drzwi i wsiadł do srebrnego maserati. Nie miał pojęcia jakim cudem kogoś było stać na taki samochód. I jakim cudem on go posiadał.
- Hej - mruknął niechętnie i wygodnie umościł się na fotelu.
- Cześć - odpowiedział Tom i wyczuwając niechęć Luisa do rozmowy, przezornie zachował milczenie, aż dojechali do szkoły. Uczniowie, którzy zobaczyli cudny pojazd, zebrali się w grupkę i zaczęli o czymś dyskutować. Kilku z nich ze zdziwieniem spojrzało na wysiadającego Luisa.
- Super, teraz sobie coś pomyślą - mruknął lekko się krzywiąc.
- Co niby mieliby pomyśleć? - Tomas spojrzał na niego ze zdziwieniem. Lui aż uśmiechnął się do siebie. Ten palant o niczym nie wiedział. W głowie zaczął mu rozkwitać piękny plan zemsty na Tomie.
- A nic, nic. O której kończysz? - Lui uśmiechnął się słodko, ukazując dołeczki w policzkach. Tom spojrzał na niego podejrzliwie.
- Czyżbyś chciał mnie wykorzystać?
- Nie ciebie, tylko twój samochód. To o której?
- Mam siedem lekcji, nie wiem o której są dzwonki, więc...
- Super,  czternasta trzydzieści, poczekaj na mnie dziesięć minut - Luis niby mimochodem przejechał dłonią po ramieniu Tomasa i zostawił go skonfundowanego na parkingu, udając się do klasy.
- Luis! Zabiję cię!
- O-o - przyspieszył kroku, uciekając przed siostrą, która właśnie szła za nim przez korytarz, wytwarzając wokół siebie aurę śmierci.
- Nawet się nie waż!- krzyknęła, ale Luis już wszedł do klasy Wydry, który spiorunował go wzrokiem, i usadowił się na swoim miejscu.
Wtem zabrzmiał dzwonek i Luis poczuł się bezpieczny. Przynajmniej do następnej  przerwy, w czym utwierdził go wzrok Ann, która właśnie wchodziła do klasy.
Przez ten cały pośpiech znów zapomniał jej napisać, że zaspał, tak więc nieświadomie ją wystawił. A ona bardzo tego nie lubiła.
- Haremore.
- Tak?
- Słucham? - odpowiedzieliśmy równocześnie, na co po raz kolejny zostałem zabity wzrokiem.
- Luis - uściślił Wydrzyński z mściwym uśmiechem. - Do odpowiedzi.
Lui westchnął i wstał, udając się pod tablicę. Na innych lekcjach odpowiadał przy ławce, jedynie wstając. Na biologii jednak Wydrzyński wymagał, by Luis stawał tuż przy jego biurku, nie mając notatek w zasięgu ręki. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. I tak odpowie na minimum czwórkę.
Kilka pytań później Wydrzyński miał twarz czerwoną ze złości, a Luis niemal się uśmiechał na ten widok. Odpowiedział bezbłędnie na wszystkie pytania, rozwijając je w każdych możliwych aspektach. Skończyło się na tym, że zostało pięć minut lekcji, a Lui siadał w ławce z wpisaną do zeszytu piątką, przy której widniał minus, zajmujący niemal połowę strony.
- Dwadzieścia osiem i dziewięć - powiedział tylko Wydra i zadzwonił dzwonek.
Luis niemal w sekundzie znalazł się przy drzwiach, ale w ostatniej chwili zatrzymał go głos Ann.
- Jeżeli teraz przede mną uciekniesz, mama dowie się o bardzo specyficznej sytuacji, którą widziałam dzisiaj przed szkołą. Na pewno będzie szczęśliwa.
Niestety, chcąc, nie chcąc musiał się zatrzymać. Czekał więc, aż jego siostra spakowała się i wzięła go pod ramię, wlokąc na zewnątrz pod dużą brzozę, rosnącą na terenie szkoły.
Po pięciominutowym wykładzie na temat spóźnialstwa i nie przychodzenia na spotkania, Ann spojrzała na niego wyczekująco.
- No co?
- Gadaj! Myślisz że skróciłam swoją tyradę, żeby na ciebie popatrzeć? Coś ty znowu wymyślił?
- Nie mam poję...
- Nawet nie próbuj. Wyśpiewasz mi teraz wszyściutko, co dotyczy ciebie i Tomasa, który nie wiadomo dlaczego cię podwiózł.
Luis zdawał sobie sprawę, że nie ma sensu spierać się z Ann, bo cokolwiek by nie powiedział i tak przegra.
- Dobra, słuchaj, bo nie będę powtarzał. Pamiętasz co mi zrobił?
- Taa, odbił tę dziewczynę po której tyle rozpaczałeś. Jak ona miała, Emily?
- Dwie dziewczyny - Luis kiwnął głową na potwierdzenie imienia i kontynuował. - Mam zamiar się zemścić. A ty mi w tym pomożesz.
- Mnie w to nie mieszaj. Na czym w ogóle polega ten twój plan?
- Otóż pan-odbijacz...
- Pan-odbijacz? Serio? Nie masz nic lepszego? - Ann skrzywiła się z niesmakiem.
- Masz rację, w myślach brzmiało lepiej. Otóż Tomas nie jest świadomy jednej, dość istotnej rzeczy. A mianowicie nie wie o mojej orientacji.
- I jak to, że lubisz i chłopców i dziewczynki ma nam pomóc?
- Normalnie, nie przerywaj. Mam zamiar sprawić, że wszyscy będą myśleli, że jest gejem.
- Czy wtedy nie pomyślą czasem że ty też jesteś?
- A myślisz, że jest w szkole osoba, która o mnie nie wie?
- Punkt dla ciebie. Ale skoro wszyscy wiedzą, to ktoś w końcu puści farbę
- Tutaj właśnie wkraczasz ty. Pójdź do tego swojego klubu plotkarek i powiedz, że Tom jest gejem i oblewa każdego, kto choć napomknie o orientacji jego, bądź jego ukochanego, którym mam być ja.
- To najgorszy plan jaki w życiu słyszałam. Poza tym ty nawet nie potrafisz być dla niego miły.
- Oczywiście, że potrafię. Wczoraj pożyczyłem mu wiertarkę.
- I tak uważam, że to nie wypali.
- Nie gadaj tylko leć powiedzieć dziewczynom. Jak dobrze pójdzie za godzinę już wszyscy będą o tym wiedzieć. Możesz też napomknąć coś o tym, że wracamy razem do domu - Luis uśmiechnął się diabolicznie i pocałował siostrę w policzek, dziękując jej i nie dając szansy by zaprotestowała.
Z uśmiechem na ustach poszedł pod następną salę i niemal roześmiał się, gdy okazało się, że ma historie. Wszedł do klasy, wcześniej sprawdzając czy Tom jest w środku. Usiadł w pierwszej ławce, tuż przy biurku, by być jak najbliżej starego "przyjaciela".
- Dzień dobry, nauczycielu - posłał mu słodki uśmiech, na co Tom zmarszczył brwi.
- Lui, dobrze się czujesz? Twoje zachowanie jest dziwne.
- Cóż, właśnie tak się zachowuję, kiedy kogoś nie nienawidzę.
- Więc w końcu zapomniałeś o tym głupim incydencie?
- Dwóch i nie, nie zapomniałem. Po prostu nie będę zachowywał się jak dziecko. Urazy nie chowaj, ale nigdy nie zapominaj. Święta zasada. 
- I co teraz? Tak po prostu mi wybaczysz?
- Pod warunkiem, że postawisz mi kilka piw. Nie ma nic za darmo.
Tomas spojrzał na niego podejrzliwie ale w końcu skinął głową. Luis zaśmiał się w duchu. Niczego się nie domyślał, a to wróżyło dobrze jego planowi. Zemści się, a Tom nie będzie nawet o tym wiedział. Ciekawe kiedy się zorientuje, że wszystkie dziewczyny unikają go, sądząc, że jest gejem.
Zapowiada się słodka zemsta.

13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział.
    Ale czemu zniknąć, o co chodzi?
    Dużo weny
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. To wszystkie blogi też znikną?

      Usuń
    2. Nie, blogi nie będą znikać, tylko staną się prywatne, co ograniczy do nich dostęp. Tylko osoby z zaproszeniem będą mogły na nie wejść. Tutaj masz więcej na ten temat : http://pclab.pl/news62208.html

      Usuń
    3. To wrazie czego mnie zaproś, ok?

      Usuń
  2. No super już widzę jak maleństwo pakuje się w kłopoty:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie masz rację, zaskoczyłaś mnie. Zakładałam, że Luis kochał się w Tomie, a tu jednak coś takiego. Z Toma to wredny podrywacz, jak można odbić przyjacielowi dziewczynę, a tak później pomyślałam sobie, może on robił to specjalnie, bo w skrytości coś czuje do Luisa, ale nie wiem, czy ten mój pomysł jest już taki dobry, gdyż podobno Tomas nie jest homoseksualistą, więc zwątpiłam w swoją teorię.
    Luis ma ciekawy plan, ale coś tak myślę, że ten jego pomysł odwróci się przeciwko niemu, skoro już lustrował wzrokiem Toma, to co będzie dalej.
    Nie wiem dlaczego Luis ma taki śmieszny szlafrok, ale jak to czytałam, to ogromny uśmiech pojawił mi się na twarzy :D
    Jestem ciekawa, co jeszcze wymyśli Luis.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się Cię zaskoczyć :) Jak tylko przyczytałam twój poprzedni komentarz, pomyślałam sobie "o nie, nie będę taka przewidywalna" :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. P.S. Zapomniałam napisać znalazłam dwa tyci błędy, które nie wpływają na opowiadanie, więc zostawiam to Twojej ocenie, czy je poprawić.
    -Wszystko było idealne, dopóki Ethan nie przedstawił jej Tamasowi
    -Ratujesz mi życie - tom
    Jeszcze raz dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Dzięki Tobie innym będzie się lepiej czytało :) Buziaki <3

      Usuń
  5. To były lody truskawkowe... czemu ja pomyślałam, że to malinowy błyszczyk??
    No nic, czytam dalej, zapowiada się fajne opko ^^
    Alys

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    no to nieciekawie, plan zemsty oj może się okazać, że się w sobie zakochają....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    wspaniale, no to bardzo nieciekawie... może się okazać, że się w sobie zakochają... a to by było cudownie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń