poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 3

Hej! Mam dobre wieści o których część z Was już pewnie wie :) Otóż Blogger zrezygnował ze zmian polityki i wszystko zostaje po staremu :D
Mam jednak do Was pytanie.
Wolicie tu zostać, czy przenieść się na WordPress???
Miłego czytania <3 !

*                *               *

TOMAS

To było dziwne, nawet bardzo i Tomas nie zamierzał się poddawać, póki nie dowie się dlaczego. Niby wszystko wydawało się być w porządku, ale Luis dziwnie się zachowywał. Za szybko mu wybaczył i znów uznał za przyjaciela.
Dodatkowo, gdy szedł korytarzem większość dziewczyn zbijała się w grupki i zaczynała szeptać. Chłopaki patrzyli na niego dziwnie, ale wszystko to zrzucił na bycie nowym. W końcu pojawiając się miesiąc po rozpoczęciu roku szkolnego, zwracał na siebie uwagę.
W każdym razie najbardziej niepokoiło go zachowanie Luisa. Miał zamiar powęszyć trochę i odkryć co mu chodzi po głowie. A w węszeniu był dobry.
Po lekcjach, w tym z klasą Lu, podszedł do samochodu. Oparł się o maskę i czekając na Luisa, zaczął się rozglądać. Działo się tu coś dziwnego.
Wokół wyjścia i parkingu zebrały się grupki uczniów i Tomas miał wrażenie, że wszyscy na niego patrzą. Co prawda kiedy tylko spoglądał w stronę młodzieży, ta odwracała się udając, że rozmawia.
Tom znał to zachowanie z doświadczenia. Nieraz z przyjaciółmi zbierali się przed szkołą i czekali na jakieś wydarzenie. Zazwyczaj była to bójka. Nie pasowało mu jednak to, że nie miał zamiaru się z nikim bić, a jednak wszyscy patrzyli na niego, jakby był główną atrakcją.
W końcu przy wejściu zrobiło się głośniej, a najbliżej stojący uczniowie zaczęli coś szeptać. Może zwróciłby na to uwagę, gdyby ze szkoły nie wyszedł Luis i nie skupił na sobie jego myśli.
Wyglądał trochę inaczej niż wcześniej. Rzecz jednak w tym, że choć Tomas starał się jak mógł, nie potrafił wymyślić dlaczego. Po prostu był inny.
Luis zauważył go, kiedy tylko wyszedł ze szkoły. Od razu mu pomachał z dziwnym uśmiechem. Tomasowi wydawało się, że wszyscy spojrzeli w jego stronę. Jego intuicja mówiła mu, że został w jakiś sposób zmanipulowany, a ona rzadko się myliła. Mimo to odmachał Luisowi, na co kilka dziewczyn wznowiło ciche rozmowy.
Luis podszedł do niego, a Tomas, przyzwyczajony do zasad savoir vivre, odruchowo otworzył mu drzwi. I miał ochotę pacnąć się w czoło. Przecież Luis nie był kobietą! Najpewniej zaraz mu przywali, albo przynajmniej znów będzie dla niego chamski.
Już miał wyjaśniać, że to był odruch, kiedy Luis po prostu się uśmiechnął i wsiadł do samochodu.
- Dzięki - powiedział i zapiął pasy. Tom nie chciał wyjść na idiotę, stojąc przy otwartych drzwiach, więc cicho je zapiął i wsiadł od strony kierowcy. Kątem oka zobaczył jak uczniowie czatujący wcześniej przed szkołą zaczynają się rozchodzić. Dziwne.
- Luis, wiesz może dlaczego wszyscy zachowują się tak dziwnie? - spojrzał na chłopaka, chcąc wyczytać coś z jego twarzy. Nic jednak nie dostrzegł, więc powrócił do patrzenia na drogę.
- Nie mam pojęcia. Może dlatego, że jesteś nowy. Rzadko zmieniają nam się nauczyciele. Poza tym ja rzadko wracam z kimś innym niż Ann. Zdążyłem się przyzwyczaić, że jako brat dyrektora jestem czasem przedmiotem zainteresowania. Widzisz, jeszcze szkoły nie skończyłem, a już jestem sławny - Lui wyszczerzył się i odwrócił w stronę okna.
- To i tak było dziwne - mruknął cicho Tom, ale Luis już mu nie odpowiedział. Zatrzymali się na światłach przed jakimś popularnym barem i Lui zaczął komuś machać. 
Tom spojrzał w tamtą stronę i prawie przeklął. W ich stronę szedł wysoki, zielonooki mężczyzna. Miał posturę gladiatora i włosy koloru o ton ciemniejszego od włosów Ethana. Nim Tom zdążył zareagować, już siedział na tylnym siedzeniu, wkładając głowę między przednie siedzenia.
- No proszę, kogo moje rodzinne oczy widzą. Luis możesz mi powiedzieć dlaczego siedzisz z tym skurwysynem w jednym samochodzie? - powiedział pozornie spokojnym głosem. Tomas jednak doskonale go znał i wiedział co ten głos oznacza. I nie było to nic przyjemnego.
Rick Harenore był właścicielem firmy transportowej. Nie takiej zwykłej oczywiście, nie byłby Harenorem, gdyby w jakikolwiek sposób był zwykły. Otóż przewoził on różne rzeczy dla tych, których było stać na jego usługi. A nie było takich wielu. Wszyscy byli tajemniczymi, ważnymi osobistościami i wszyscy byli osobami o randze milionerów.
Tomas wiedział to stąd, że jeszcze przed "kłótnią" z Luisem, a co za tym idzie z Harenorami, był kierowcą w jego firmie. Nie miał pojęcia, co dokładnie znajduje się w samochodach Ricka, ale wiadomo było, że zbija na tym dużą kasę. Spotkał się kilka razy ze zleceniodawcami i nie wyglądali oni na zwykłych ludzi.
- Zamknij się Rick. Już się pogodziłem z Tomasem i nie mam zamiaru do tego wracać - powiedział Luis stanowczo i pewnie gdyby nie był bratem Ricka, już byłby w kilku kawałkach.
- Zamknę się dopiero jak zapłaci za swoje winy.
- Zacznij dopiero, jak ty zapłacisz za swoje. Za dwa tygodnie mija termin, a ja nie mogę się doczekać samochodu.
- Nie dam ci go. Nie umiesz jeździć.
- Trzeba było o tym pomyśleć zanim rozwaliłeś mi laptopa. Poza tym jeżdżę równie dobrze jak wy.
- Taa, Tom, może cię nie lubię, ale nawet ja nie chcę, żebyś skończył w samochodzie, kiedy on prowadzi. Pod żadnym pozorem nie oddawaj mu kierownicy.
Spojrzałem pytająco na twarz Ricka. W oczy od razu rzuciła mi się blizna na jego lewym policzku. Miał kształt litery "V" i nikt nie miał pomysłu czym mogłaby być zrobiona. O Ricku mało wiedziała nawet jego rodzina.
- Zatrzymaj się tu - powiedział brat Lu, a Tomas zjechał na pobocze. Znajdowali się właśnie pośrodku niczego. W promieniu kilometra ciągnął się niewielki las i łąki, przez które biegła jedynie droga. Tomas i Luis nawet nie pytali, dlaczego Rick wysiada w tak dziwnym miejscu. Obaj doskonale wiedzieli, że i tak nie uzyskają odpowiedzi.
- Spróbuj jeszcze raz, a oderwę ci jaja i wsadzę do gardła - mruknął Rick na odchodne, a Luis warknął coś o traktowaniu go jak dziecko.
- Nie mam zamiaru - trzasnęły drzwi i mogli ruszyć w dalszą drogę.
Po pięciu minutach byli już na miejscu. Wysiedli z samochodu i udali się na górę. Rozstali się dopiero przed drzwiami, przy czym Luis powiedział, że wpadnie za pół godziny odebrać swoje zadość uczynienie w postaci postawionego piwa.
Tomas wszedł do mieszkania i włożył dwie zgrzewki piwa do lodówki. Miał nadzieję, że zdążą się schłodzić do przyjścia Lu.
Przejechał wzrokiem po pomalowanej dzień wcześniej ścianie i skrzywił się z niesmakiem. Farby, zamiast tworzyć kolorowe wzory,zlały się jedną wielką plamę, będącą dokładnym przeciwieństwem tego, co próbował osiągnąć. Nie potrzebnie się za to brał.
Ignorując swoją porażkę artystyczną, poszedł do łazienki wziąć prysznic. Skończyło się jednak na tym, że nalał wody do wanny, postanawiając wziąć szybką kąpiel. Mięśnie bolały go bez przyczyny, a zmęczenie dopadło, gdy tylko zanurzył się w ciepłej wodzie. 
Mógł się położyć wcześniej, ale ze zdenerwowania, poprzedniego dnia nie mógł zasnąć. Niby pospał kilka godzin, ale to i tak było za mało.
Kiedy więc tak leżał w wannie, otulony gorącą wodą, pachnącą płynem do kąpieli, jego powieki zaczęły się robić ciężkie. Nie minęła chwila, a spał, z głową i rękami przewieszonymi przez brzeg wanny.

         *                    *                   *

LUIS

Kiedy już wziął prysznic i przygotował się do szkoły, przy czym to pierwsze zajęło mu trzy razy więcej czasu, nadal zostało mu dziesięć minut. Nie mając nic do roboty, postanowił pójść do Toma trochę wcześniej. Zamknął drzwi na klucz i zapukał. Nikt jednak mu nie otworzył, więc pociągnął za klamkę. 
- Tom? - krzyknął zamykając za sobą drzwi. Nie dostał odpowiedzi.
 Już chciał wyjść, myśląc, że nikogo nie ma, kiedy jego uwagę przykuła ściana. Cała była pokryta różnymi kolorami farby, przy czym nie były to ładne plamy. Wyglądało to mniej więcej tak, jakby ktoś zanurzył wałek we wszystkich farbach po kolei i zaczął malować.
Rozejrzał się po pokoju. Wszystkie meble były zakryte foliami, nie licząc łóżka, które po złożeniu chyba było kanapą. W każdym razie obok niego leżała duża foli, więc Luis wziął ją i przykrył posłanie.
Nie zastanawiając się zbytnio nad tym, co robi, wziął do ręki wałek. Otworzył puszki z farbami i na początek zanurzył połowę w szarej farbie. Po chwili namysłu, druga część wałka zanurzyła się w zielonej farbie.
Przejechał narzędziem po ścianie zostawiając na niej dwa kolorowe pasy. Po chwili wziął do ręki pędzel, zanurzył go w czerwieni i zamachnął się tak, że farba wylądowała na pasie szarości. 
Zaczął zanurzać wałek i pędzel z przypadkowych kolorach, a na ścianie stopniowo pojawiały się różne pętle i zawijasy.
W pewnym momencie zatrzymał się, a na jego ustach pojawił się uśmiech. I Luis był pewien, że gdyby ktoś go teraz zobaczył, zwiałby gdzie pieprz rośnie.
Pomachał jeszcze trochę pędzlem, by później zacząć malować na ścianie ozdobne litery. Miał tylko nadzieję, że Tom się nie wścieknie.
Jak na razie jego plan zemsty spełniał się punkt po punkcie. Większość szkoły już usłyszała plotki o orientacji nowego nauczyciela i jego związku z Luisem. Tomas nieświadomie mu pomógł, otwierając mu drzwi od samochodu. Niemal wtedy nie wybuchnął śmiechem. Jeżeli dobrze pójdzie, cała szkoła uwierzy w tą bzdurę w ciągu tygodnia. Nie szkodzi jeszcze dołożyć do tego pomalowanie ściany. Chociaż to chyba podchodzi pod przysługę. W końcu lepsze tak pomalowana, niż z tą plamą będącą na niej wcześniej.
W końcu zmęczony upadł na łóżko przykryte folią. Nie miał pojęcia gdzie się podział Tomas. Okazało się, że malowanie zajęło mu ponad dwie godziny, a mężczyzna dalej się nie pojawił. 
Jeszcze raz z uśmiechem spojrzał na ścianę, po czym zamknął oczy, postanawiając zaczekać na sąsiada w jego mieszkaniu. W ciszy jednak zasnął już po kilku minutach.


*                           *                           *

TOMAS

- Cholera - Tomas rozmasowywał bolący kark. W śnie musiał zmienić pozycję i obudził się z głową, zwisającą z brzegu wanny.
W dodatku było mu zimno, gdyż woda wystygła już całkowicie. Wyciągnął korek i wszedł pod prysznic, puszczając gorącą wodę.
Gdy już przestał się trząść, założył ubrania i wyszedł z łazienki. Od razu uderzył go zapach świeżej farby, więc z dezorientacją udał się do pokoju.
Kiedy tam wszedł, omal nie wybuchnął śmiechem. Cała ściana pomalowana chyba na wszystkie możliwe kolory. Nie byłoby to takie zabawne, gdyby zawijasy nie układały się w wielkie "Luis" napisane ozdobną czcionką. Wokół poodbijane były dłonie, a nawet stopy, delikwenta, który postanowił ozdobić mu ścianę.
Od śmiania się w głos powstrzymały go tylko nogi widoczne z przedpokoju. Podszedł więc do łóżka, dalej się uśmiechając. Tym razem jednak nie powstrzymał cichego śmiechu.
Na jego rozkładanej kanapie, a raczej folii ją przykrywającej, smacznie spał Lui, cały w kolorowe plamy. Jego ciuchy nadawały się już tylko do wyrzucenia, a twarz potrzebowała porządnego czyszczenia.
Odgarnął chłopakowi włosy, które przykleiły mu się do twarzy i spojrzał na spokojne oblicze.
Jego uśmiech powoli znikał, zastąpiony melancholijnym spojrzeniem. Do głowy zaczęły mu napływać wspomnienia z przed trzech lat.

- Emily, poznaj mojego przyjaciela, Tomasa - Etahan uśmiechnął się do niskiej blondynki. Była szczupła i miała ładne rysy twarzy. - Tomas, to moja nowa bratowa.
- Ooo, czyżby Luis w końcu się przemógł? - szepnął, kiedy dziewczyna na chwilę odeszła.
- Taa, w końcu się na to zdobył i teraz chodzi, jakby wygrał lamborghini. 
Zaśmiał się cicho i spojrzał w stronę drzwi w których właśnie pojawił się Lui. Wyglądał jakby przebiegł maraton, ale na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Cześć Em - podszedł do dziewczyny i przytulił ją, chowając twarz w jej włosy. Ona także go objęła, cichutko coś mówiąc.
Tomas poczuł się jakoś dziwnie. Nie chciał na to patrzeć. Tylko dlaczego? Może był zazdrosny? Nie, przecież znał tą dziewczynę od pięciu minut! Ale jednak nie miał ochoty patrzeć jak ściska się z Luisem. Coś się w nim gotowało, gdy to robił.
- Tom, wszystko w porządku? Ta szklanka zaraz pęknie - Ethan wyjął mu z ręki szklankę z colą  i odłożył ją na blat.
- Przepraszam, przypomniało mi się, że muszę coś zrobić. Możemy odłożyć spotkanie na jutro?
- Jasne. Idź i zrób to szybko, bo wyglądasz jakbyś miał rozstrój żołądka.
- Taa, do jutra - wziął swoje rzeczy i ruszył do wyjścia.
- Pa, Tom! - usłyszał jeszcze głos Luisa, odkrzyknął coś w odpowiedzi i wyszedł z domu Harenorów.

- Tom, ja nie mogę. Przecież jestem z Luisem - Emily miał naprawdę duże wyrzuty sumienia, co jednak nie przeszkadzało jej jęczeć, kiedy przygryzał jej skórę na szyi.
- Lui to jeszcze chłopak, zakochał się tylko na chwilę. Pewnie niedługo mu przejdzie i co wtedy zrobisz?
- Ale ja..
- Emi, proszę cię, spotkajmy się jutro na obiedzie i wtedy o tym porozmawiamy. Będziesz mogła zamówić co tylko zechcesz - przejechał nosem po jej policzku, by po chwili pocałować ją w usta.
- A co jeśli Luis się dowie?
- Kochasz go?
- Ja nie...
- Kochasz go, czy mnie?
- C-ciebie...
- Więc proszę, porozmawiajmy o tym jutro. Dzisiaj jest tylko nasze - jego ręce zawędrowały pod jej bluzkę. 
Jego ruchy były mechaniczne. Wiedział jak zaspokoić kobietę, przy okazji samemu czerpiąc przyjemność. Mimo to nie czuł się dobrze. Może udawał, że jest inaczej, ale czuł, że coś jest nie tak. Ale co mogłoby być? Udało mu się. Rozkochał w sobie dziewczynę o którą był zazdrosny, więc dlaczego czuł, że dalej jest sam? I czemu dopadały go te fale wyrzutów sumienia?

- Emi, jednak przyszłaś - Tom pomógł jej rozebrać płaszcz.
- Musiałam. Chce zerwać z Luisem i być z tobą.
- Jesteś pewna? - uśmiechnął się do niej, starając się wyglądać na szczęśliwego.
- Tak. Tylko ciebie kocham - podeszła do niego i objęła go za szyję, delikatnie całując. Oddał pocałunek, ale w pewnym momencie zamarł.
Za oknem dostrzegł patrzącego wprost na nich Luisa. Jego ramiona opadły, reklamówka wyślizgnęła się z ręki, a usta uchyliły się w niedowierzaniu. Tomas był daleko, ale był prawie pewien, że dostrzegł łzy w szmaragdowych oczach. Na ten widok coś się w nim złamało. Miał ochotę odepchnąć od siebie dziewczynę i iść przeprosić swojego, jakby nie było, przyjaciel. Nie zrobił tego jednak. Nie miał powodu. Musiał być z Emily, bo tylko to da mu szczęście. Więc dlaczego czuł się tak podle?
- Em, przepraszam, muszę iść. Spotkamy się później - wyszedł nim zdążyła cokolwiek powiedzieć.
Co się z nim działo?

Co się z nim wtedy działo?
Tomas dalej nie znał odpowiedzi. Teraz, kucając przy śpiącym Luisie, starał się wymyślić jakiś powód dla tego, jak podle potraktował przyjaciela. Przecież nigdy wcześniej tego nie robił. Zasada nietykalności dziewczyn kumpla, zawsze była dla niego święta. A jednak odbił Luisowi dziewczynę. Dwa razy. Co mu strzeliło do głowy?
- Mmm - mruknął Luis, zbliżając policzek do ręki Toma, którą nieświadomie głaskał go po twarzy. Zabrał ją szybko i spojrzał na Lu. Na szczęście dalej spał, ściskając w dłoni pobrudzony farbą pędzel. 
Nagle w pokoju rozbrzmiał dzwonek komórki. Jak najszybciej mógł, Tomas zerwał się z miejsca i kliknął zieloną słuchawkę, przechodząc do przedpokoju.
- Słucham? Dobrze. Będę za piętnaście minut - rozłączył się i ściszył dźwięk w telefonie.
- Kto to? - usłyszał zaspany głos i ujrzał Luisa, wychodzącego z pokoju.
- Obudziłem cię? To tylko kolega. Potrzebuje małej pomocy - skłamał i zaczął ubierać buty. - Muszę iść. Możemy przełożyć spotkanie na kiedyś? Zresztą ty, artysto, potrzebujesz porządnej kąpieli. Nie chciałbym być tobą i zmywać tej zielonej farby z włosów.
- O cholera - spanikowany Luis nałożył buty i wybiegł z mieszkania.
- Dzięki za pomalowanie ściany - krzyknął jeszcze za nim Tom, w odpowiedzi słysząc głośny śmiech. Uśmiechnął się i wyszedł. Miał kolejną rzecz do zrobienia.


7 komentarzy:

  1. Bardzo fajne!! Tak, wiem, że fajne to nie określenie, ale według mnie pasuje tu bardzo dobrze :3 Luis wcielił swój podły plan w życie ^^ teraz wystarczy tylko czekać na moment, kiedy Tom będzie skończony, albo odkryje wielkie pokłady miłości do Luisa~

    Co do bloga, jakoś blogspot bardziej mi odpowiada, pewnie dlatego, że od samego początku czytałam głównie właśnie tutaj :)

    Jak już mówiłam baaardzo mi się podoba, i choć na początku miałam lekki nieogar, to teraz jest bardzob dobrze

    Pozdrawiam, i weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Wolę żebyś została na blogspot

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby ten rozdział był zapowiedzią czegoś wielkiego? Rozumiem skołowanie Toma, nikt nie lubi być obserwowany, a do tego jeszcze jego gest otwarcia drzwi a nawet to, że czekał na Luisa, które na pewno upewniły niedowiarków, że plotki są prawdziwe :)
    Plan Luisa jest pomysłowy i ciekawy, tylko żeby nie zwrócił się przeciwko niemu, gdyż retrospekcje Toma pokazały, że on go lubi, a może nawet czuje coś więcej, tylko nie potrafi się do tego przyznać i może właśnie ten plan sprawi, że otworzą mu się oczy i nie będzie chciał opuścić już Luisa, skoro "ten mu wybaczył" :) Zawsze możesz napisać, że Tom się wkurzy, a Luis się zakocha, tyle scenariuszy,a tylko Ty znasz odpowiedzi, chyba, że chcesz coś zdradzić ;)
    Luis to ma chyba duszę artysty i do tego podpis, na pewno musiało to wyglądać świetnie :)
    Kolejny brat Luisa, ile on ma tych braci? Ten jest bardziej tajemniczy, przez co bardzo intrygujący, więc mam nadzieję, że się jeszcze pojawi :)
    Kto dzwonił do Toma?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)
    P.S Wolę, żebyś została tutaj. Myślę, że jeśli chcesz poznać opinię szerszej grupy osób to zrób ankietę, bo niewiele osób zostawia komentarze, a ankiety na pewno wypełnią :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Znowu fajne i znowu za króóótkie. Co do na czym czytac to tam gdzie będziesz pisac tam bedę czytac, ale wolę wordpress jest bardziej przejrzysty i lepie czyta się czcionki.
    SLB

    OdpowiedzUsuń
  5. Na blogspot lepiej
    Świetny rozdział
    Dużo weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    plan działa, Tom odbijał dziewczyny Luisowi, bo czuł zazdrość, ale jak widać chodziło o to, że czuł zazdrość o samego Luisa i ten telefon...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    wspaniale, och plan działa.... Tom odbijał dziewczyny Luisowi, bo czuł jednym słowem zazdrość, ale jak widać chodziło o to, że czuł zazdrość o samego Luisa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń