poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 4


LUIS

Luis, o dziwo, obudził się, gdy tylko zabrzmiały pierwsze dźwięki, wydobywające się z budzika. Był padnięty, co zapewne było skutkiem szorowania włosów do trzeciej w nocy. Tom miał rację i farba za Chiny nie chciała puścić. Przeciągnął się, biorąc z fotela swój szlafrok w serduszka. Na nogi wsunął ukochane kapcie w kształcie słoni i ziewając zaczął się pakować. 
Dzisiejsze lekcje były nawet znośne. Jak codziennie : historia, angielski i matematyka, oraz kilka innych przedmiotów, na które nie trzeba było się uczyć. No, przynajmniej Luis nie musiał.
Zerknął na godzinę i z zadowoleniem stwierdził, że zdąży wziąć gorący prysznic. Wziął więc wszystkie potrzebne rzeczy i udał się do łazienki.
Kiedy wyszedł, warknął na siebie, zauważając, że jednak znów się spóźni. Ale cóż poradzić? Nie jego wina, że ta woda była taka cieplutka. Póki pamiętał, napisał Ann, żeby szła bez niego.
Zerknął przez okno, by zobaczyć jaka jest pogoda. Ku jego zdumieniu, w stronę budynku zmierzał Tomas. Szedł zmęczonym krokiem, ubrany w te same ciuchy, w których Luis widział go wieczorem.
W jego głowie zapaliła się ostrzegawcza lampka. Bo gdzie Tom mógł spędzić noc, jak nie u dziewczyny? Ta z kolei bardzo zagroziłaby jego planowi. Niby Tomas tłumaczył, że musi pomóc koledze, ale przecież dopiero się wprowadził. W przeszłości zadawał się z jego braćmi i nie kojarzył, żeby miał jakiś innych przyjaciół. Nie licząc znajomych ze szkoły i pracy.
Wyszedł z mieszkania w chwili, kiedy Tom wchodził po schodach.
- Cześć - uśmiechnął się, zmykając drzwi.
- Luis? Po co wychodzisz w nocy?
- W nocy? Za pół godziny zaczynają się lekcje - mężczyzna skierował na niego podkrążone oczy, które po chwili rozszerzyły się w przerażeniu.
- Co? Przecież... - mężczyzna spojrzał na zegarek i przeklął cicho.
- Coś ty robił całą noc? Wyglądasz jakbyś jakiś maraton przebiegł.
- Taa, coś w tym guście - mężczyzna usiłował trafić kluczem w zamek, ale jego zamykające się oczy, wcale mu tego nie ułatwiały.
W końcu zrezygnowany Luis wyjął z jego ręki klucze i otworzył drzwi. Wszedł z nim do mieszkania i niemal wepchnął do łazienki, każąc się ogarnąć. 
Pozwolił sobie pobuszować w kuchni i zrobił dwie mocne kawy, w specjalnych kubkach, pozwalających wynieść ją z domu.
Dodatkowo poszedł do siebie po bułki i zrobił kilka kanapek, samemu pożerając dwie. Resztę  zapakował w folię i schował do znalezionej torby, łącznie z materiałami leżącymi na stole. Miał nadzieję, że nic więcej nie będzie Tomowi potrzebne.
Spojrzał na zegarek i westchnął, dobijając się do łazienki.
- Tom, mamy piętnaście minut! Rusz się, bo znów się spóźnię!
- Już, już, podaj mi ręcznik! - usłyszał wołanie zza drzwi i znów westchnął. Przeszukał kilka szaf, aż w końcu natknął się na ręczniki. 
Przełknął ślinę, niepewny co ma zrobić. Przecież nie wparuje tam i nie poda Tomasowi ręcznika, kiedy on tam pewnie stoi nagi. Na samą myśl na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Nie chodziło o Tomasa, po prostu reagował tak na męskie ciała.
Już miał zostawić ręcznik pod drzwiami, kiedy drzwi lekko się uchyliły, ukazując wystawioną w jego stronę rękę. Z ulgą oddał ręcznik Tomowi i czekał. 
Nie minęło dziesięć sekund, a Tomas wyszedł z łazienki...w ręczniku na biodrach. Woda kapała mu z włosów, wytyczając ścieżkę wzdłuż szyi, klatki piersiowej i brzucha, by w końcu wsiąknąć w niebieską tkaninę.
Luis omal się nie zachłysnął, widząc ponownie wyrzeźbiony brzuch, w dole którego rosły kręcone, brązowe włosy, sprawiające, że miało się ochotę wsunąć w nie palce. Walcząc z rumieńcem, podniósł wzrok.
- Nie mogłeś się ubrać? - zapytał z wyrzutem. Jeszcze jedno spojrzenie w dół i mogłoby być nieciekawie.
- Niby w co? Nie dałeś mi ciuchów. Ledwo weszliśmy, a ty mnie w łazience zamknąłeś.
- Nie ważne, ubieraj się. Mamy dwanaście minut!
Tomas szybko się ubrał i z jeszcze mokrymi włosami został wypchnięty z mieszkania. Luis wcisnął mu w ręce torbę potrzebną do prowadzenia lekcji i chwycił kluczyk do samochodu. Zamknął drzwi i z kawami w rękach, niemal zbiegli na dół, nie chcąc się spóźnić.
- Luis! Nie wziąłem kluczyka - Tom już miał zamiar wracać, kiedy Luis chwycił go za rękę i pociągnął dalej.
- Ja mam.
- Więc?
- Co?
- Dasz mi go?
- Po co?
- Wiesz, samochody z reguły nie jeżdżą bez kierowcy.
Luis popatrzył na niego jak na idiotę i podbiegł do samochodu. Guzikiem go otworzył i z szerokim uśmiechem zaprosił Tomasa na miejsce pasażera.
- O nie, nie ma mowy. To mój samochód.
- Ledwo stoisz! Poza tym nie mamy czasu. Siadaj i się nie kłuć.
Luis nie czekając na odpowiedź usiadł za kierownicą i odpalił samochód. Z uśmiechem spojrzał an Toma, siadającego obok z nietęgą miną.
- Gotowy?
- Na co? - mężczyzna z niezrozumieniem spojrzał w jego stronę. W tym momencie Luis ruszył z piskiem opon, gwałtownie skręcając w prawo. 
Pokochał ten samochód po kilku przejechanych metrach. Kątem oka zobaczył jak Tomas chwyta się drzwi i pasów. Uśmiechnął się jeszcze szerzej i rozwinął pełną prędkość na pustej drodze. Za sto metrów musieli skręcić, a on nie miał zamiaru zwalniać.
- LUIS! HAMUJ! 
- Spokojnie, nic się nie dzieje - powiedział uspokajająco i troszkę zwolnił, by później wcisnąć gaz do dechy i kilka metrów przed zakrętem ostro zahamować, obracając auto tak, by znalazło się przodem do kierunku dalszej jazdy.
- Widzisz? Wszystko jest w porządku - mruknął i kontynuował jazdę, nie zmniejszając jej tępa. 
Okazało się, że zdążyli dojechać w niecałe osiem minut, zatem zostały im jeszcze dwie zapasu.
Wjeżdżając na parking zwolnił nieco, widząc parkującego właśnie Ricka. Stanął tuż obok jego motoru i wysiadł z auta, witając się z bratem. Ten przywitał się i podszedł do auta, w którym dalej siedział Tom. Wyglądał troszkę...blado?
Rick otworzył drzwi od strony pasażera i wyciągnął do Toma rękę. Ten tylko spojrzał na niego, jeszcze nie do końca kontaktując.
- Może cię nie lubię, ale tą jazdą odkupiłaś swoje winy. Ostrzegałem.
- Taa i więcej o tym nie zapomnę - Tomas w końcu odzyskał rozum i chwytając rękę Ricka, wysiadł z samochodu.
- Nie wątpię. Nikt nie jest na tyle głupi, żeby dać mu prowadzić po raz drugi.
- Ludzie, ale wy wszyscy jesteście delikatni. Tomas, ruszaj się za chwile będzie dzwo.. - i w tym momencie zabrzmiał dzwonek oznajmiający rozpoczęcie lekcji.
Luis i Tomas ruszyli biegiem do klasy. Pierwszą lekcję mieli razem. W końcu dobiegli pod salę, pod którą stało już kilkoro uczniów. Na szczęście reszty jeszcze nie było. Tomas wszedł do klasy, chcąc się przygotować do lekcji.
Dziewczyny z klasy zachichotały cicho, widząc ich razem. Luis puścił im oczko, na co znów wybuchły śmiechem. Dobrze się z nimi znał i wiedziały o jego orientacji. Widocznie doszły do nich także plotki o jego związku z Tomasem. Mężczyzna nieświadomie cały czas mu pomagał we wprowadzeniu wszystkich w błąd. Tym razem także.
Kiedy zmierzał w stronę koleżanek, ten wychylił się z klasy i zawołał go cicho.
- Luis? Gdzie schowałeś moje notatki o Rzymie?
- W bocznej kieszeni, po prawej stronie - odparł bez wahania, na co dziewczyny usiłowały stłumić śmiech.
- Dzięki - Tomas, przyjrzał im się podejrzliwie, ale w końcu z powrotem zniknął w klasie.
Luis zdążył się jedynie z wszystkim przywitać, kiedy zabrzmiał drugi dzwonek i wszyscy zaczęli wchodzić do sali.

Kiedy wszyscy usiedli już w ławkach, Luis, jak to miał w zwyczaju na historii, zajął tą tuż przy biurku. Tomas przywitał się z klasą i zaczął opowiadać o starożytnym Rzymie, co chwilę prawie zasypiając. Luisowi może by to nie przeszkadzało, gdyby Tom co chwilę nie mylił faktów. Gdy zaczął opowiadać o bogach greckich, zamiast rzymskich, Luis po prostu wstał i ku zdumieniu wszystkich, kazał Tomowi usiąść i pójść spać. Tomas nawet nie miał sił się spierać, więc tylko oparł się o fotel i momentalnie zasnął.
Nikomu zbytnio nie wadziła ta zmiana, więc w spokoju poprowadził lekcję do końca. Gdy zadzwonił dzwonek, Tom nawet nie drgnął. Luis poczekał, aż wszyscy wyjdą z klasy, co nie umknęło uwadze uczniów, po czym podszedł do mężczyzny.
- Tomas, dzwonek już był - potrząsnął jego ramieniem, ale mężczyzna dalej nie dawał znaku życia. - Tom, wstawaj - nic.
Luis pochylił się, by znaleźć się na wysokości twarzy Toma i uśmiechnął się przebiegle. Odgarnął włosy z ucha mężczyzny i delikatnie na nie chuchnął. Poczuł jak ten drgnął, na co jego uśmiech jeszcze się poszerzył.
- Tomii - powiedział mu prosto do ucha, dmuchając także na szyję. Omal nie krzyknął, kiedy mężczyzna przyciągnął go do siebie, tak, że Luis wylądował na jego kolanach. Tomas wtulił twarz w jego szyję, owiewając swoim oddechem jego skórę. Luis znieruchomiał w ramionach Toma i z dumą odkrył, że ten dalej śpi. 
- Tom! Puszczaj mnie do cholery! - warknął, pokrywając się rumieńcem. Miał bardzo wrażliwą szyję.
Tomas nie reagował zupełnie na protesty Lu, a wręcz, kiedy tylko próbował się uwolnić, mocniej przyciągał go do siebie.
Po kilkunastu próbach znieruchomiał, dysząc ze zmęczenia. Tom miał sen mocniejszy nawet niż jego własny, co było nie lada wyczynem.
Kiedy tak siedział, wtulony w mężczyznę, owinięty jego ciepłymi ramionami i otoczony zapachem męskich perfum, powoli się uspokajał. Wracała do niego senność, spowodowana tylko kilkugodzinnym snem tej nocy, a ciche pochrapywanie Toma wcale nie pomagało.
W końcu zrezygnowany oparł czoło o jego ramię i zamknął oczy. Po chwili zapadł w spokojny sen, w którym leżał z ukochanym na plaży, w ciepłych promieniach zachodzącego słońca. Kiedy spojrzał w jego twarz, nie mógł jej dostrzec. Zauważył jednak, że pachnie on podejrzanie znajomo. W śnie jednak, jak to często bywa, zlekceważył to i rozkoszował się chwilą szczęścia. Nie trwała ona jednak zbyt długo, gdyż nagle do jego uszu dotarł krzyk.
- Co tu się do cholery dzieje!? 

Luis zerwał się gwałtownie, przy okazji wyswobadzając się z ramion Toma i lądując na podłodze z głośnym hukiem.
- Ethan, powaliło cie? Nie mogłeś chociaż zapukać? Zawału można dostać.
Pozbierał się z podłogi i dopiero zrozumiał w jakiej sytuacji znalazł go brat. Spojrzał na Tomas, który teraz rozglądał się po klasie, nic nie rozumiejąc.
- Pukać!? Szukam was od godziny! Lekcja się zaczęła, a klasa przychodzi do mnie, że nauczyciela nie ma! Tomas! Po cholerę cię zatrudniłem! Gdyby nie ten list... - mężczyzna urwał, jakby powiedział coś, czego nie powinien i spojrzał na Luisa.
- Jaki list? - Luis jednak od razu wyniuchał tajemnicę. A gdy raz chwycił zapach, już nigdy nie puszczał.
- Żaden, tak mi się powiedziało – jego brat wyraźnie próbował coś ukryć. Jego gniew opadł, zastąpiony ostrożnością.
Luis spojrzał pytająco na Toma, ale ten tylko uśmiechał się pod nosem. W tym uśmiechu dostrzegł jednak coś podejrzanego. O tak, oni na pewno coś ukrywają.
- Tomas, porozmawiamy po lekcjach. Przyjdź do mojego gabinetu. A z tobą braciszku rozprawię się później – zmrużył groźnie oczy i wyszedł zamykając drzwi.
- Możesz mi powiedzieć o czym on gadał? - Luis spojrzał pytająco na Toma, ten jednak tylko wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia – kłamstwo. - Ale miałem taki fajny sen.
O tak, Luisowi przypomniał się jego sen i na jego policzkach od razu pojawiły się ogniste rumieńce. Cholerny historyk musiał to zauważyć.
- Ooo, ktoś tu miał nieprzyzwoity sen.
- Spadaj.
- Nie wiem czy się bać. W końcu spałeś mi na kolanach. Właściwie jak to się stało?
- Otóż nawet we śnie masz zboczone zapędy – powiedział tylko Luis i poszedł w ślady brata, wychodząc z sali.

TOMAS

Odetchnął z ulgą, gdy Luis wyszedł. Jego pytanie zmierzały w niebezpieczną stronę. Nikt nie mógł się dowiedzieć, a szczególnie taki gaduła jak Luis.
Spojrzał na zegarek i warknął. Już wiedział o co Ethan miał pretensje. Przespał nie dość, że swoje okienko po lekcji z Luisem, to jeszcze całą lekcje z pierwszą "A".
Zebrał się w końcu, przeciągnął i ruszył na kolejną lekcję. Nie czuł się jakby spał. Jego ciało wciąż wołało o miękką poduszkę i pierzynę.
Po lekcjach, na których wymęczył się za wszystkie czasy, udał się do gabinetu Ethana. Nie uśmiechało mu się z nim rozmawiać, szczególnie, że pewnie dostanie burę za nieobecność na lekcji.
Westchnął i zapukał cicho. Usłyszał jakieś szemranie za drzwiami, ale nikt się nie odzywał. Pociągnął za klamkę i ze zdumieniem odkrył, że drzwi są zamknięte. Czyżby się przesłyszał?
- Tom! Zatrzymały mnie ważne sprawy - Ethan wyszedł zza rogu i od razu podszedł do drzwi. Otworzył je kluczem i wpuścił go do środka.
Tomas rozejrzał się podejrzliwie po gabinecie, ale nie zauważył nic specjalnego. Duże okno, przed którym stało hebanowe biurko z wygodnym, skórzanym fotelem. Do tego szafka na książki ze szklanymi drzwiami i duża, także hebanowa szafa na płaszcze. Dodatkowo jeszcze kilka półek z pamiątkami, zdjęciami i innymi dziwnymi rzeczami. Tomas wyczuwał w wystroju wkład Molly, sympatycznej rodzicielki piątki Harenorów.
- Więc? - spytał Tomas, spoglądając pytająco na Ethana.
- Więc nie będę tolerował niezjawiania się na lekcjach. Nie obchodzi mnie kto cię poleci, albo każe mi cię zatrudniać. To moja szkoła i jesteś w niej tylko dlatego, że twój szef jest moim przyjacielem. Nie zawaham się jednak wyrzucić się, jeśli coś mi się nie spodoba. A nie podobało mi się to, co zobaczyłem po wejściu do sali.
- Cóż, to akurat było nieświadomie.
- Mam nadzieję. Żaden list od prokuratora więcej ci nie pomoże. Masz szczęście, że Carl usprawiedliwił twój stan, kiedy z nim rozmawiałem.
- Nie mówmy o tym. Nikt nie może się dowiedzieć dlaczego tu jestem, więc jeśli możesz, nie wymawiaj żadnych imion.
- Nie ważne. W każdym razie oczekuję że więcej nic podobnego się nie zdarzy.
Tomas kiwnął głową i już miał wychodzić, kiedy zatrzymał go głos Ethana.
- A i Tom?
- Tak?
- Trzymaj się z daleka od mojego brata. Już wystarczająco go skrzywdziłeś.
- Jeśli o to chodzi, nie mam zamiaru już odbijać mu dziewczyn.
Ethan popatrzył an niego trochę, jakby nie to miał na myśli, ale nic więcej nie powiedział. Wyszedł razem z nim z gabinetu i pożegnał się, udając do pokoju nauczycielskiego.
Tomas stał przed gabinetem, zastanawiając się, co Tomas miał na myśli jeśli chodzi o Luisa i już miał odejść, kiedy z gabinetu znów doszły go jakieś dźwięki.
Wyuczonym nawykiem schował się za drzwiami, tak, że wychodzący nie zauważy go aż do ostatniej chwili.
Usłyszał ciche skrzypienie, a później delikatne kroki. Coś zabrzęczało i Tomas usłyszał dźwięk pocierania metalem o metal. Ktoś właśnie włożył klucz do zamka i go przekręcił.
Spiął się i czekał. Drzwi uchyliły się lekko. Szpieg wyraźnie sprawdzał, czy ktoś stoi na korytarzu.
Tomas cofnął się bezgłośnie, by jego cień został niezauważony. Sekundę później przyciskał do ściany niższego mężczyznę, który...miał oczy koloru trawy? Tom zwolnił uścisk, rozpoznając Luisa.
- Tomas, oszalałeś?! Chcesz żebym zawału dostał?
- Ja oszalałem? Możesz mi powiedzieć co do cholery robiłeś w gabinecie Ethana?
Luis speszył się lekko, a na jego policzkach wykwitł delikatny rumieniec. Nadal jednak hardo patrzył mu w oczy.
- Nie twój interes - warknął.
- Właśnie że kurwa mój, gadaj co słyszałeś - Tomas powiedział to dużo groźniej niż zamierzał i niemal tego pożałował, widząc iskierkę strachu w oczach Luisa. Nie zdążył jednak tego przemyśleć, bo iskierka ta zniknęła, zastąpiona furią.
- Nie będziesz kurwa na mnie warczał! Słyszałem co słyszałem i chciałem słyszeć, a ty mi niczego nie zabronisz! Odpierdol się ode mnie!
Tomas niemal upadł, pchnięty przez Luisa, który poprawił włosy, odwrócił się i odszedł.
- Luis, nie możesz nikomu powiedzieć! - krzyknął jeszcze błagalnie Tom, jednak nie uzyskał już odpowiedzi. Stał tak jeszcze przez chwilę, aż w końcu postanowił wrócić do domu.
Coś go tknęło i sięgnął do kieszeni, gdzie zawsze trzymał klucze od samochodu i mieszkania. Była pusta. Cholerny Luis.


5 komentarzy:

  1. Hahahahaha :D mało wszystkich w domu nie obudziłam śmiejąc się. Rozdział genialny. Czy wspominałam już że uwielbiam Luisa? Nie to mówię to teraz. Uwielbiam go! Normalnie taka irytująca złośliwa zadziorna pchełka <3 takie postacie uwielbiam
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału *.*
    Życzę dużo weny!
    Pozdrawiam OfeliaRose

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda super rozdział, aż mnie zatchnęłoże się skończył bo bardzo jestem ciekawa co dalej, trzymam kciuki za Luisa niech da popalić i Tomowi i bratu:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! To było coś pięknego :)
    Luis jest taką dobrą duszyczką, pomógł Tomowi i niczego nie zażądał w zamian, chyba, że jazdę samochodem, a raczej szaloną, ryzykowną jazdą, można uznać za rekompensatę. Wcale się nie dziwię, że Tom był biały jak ściana po takiej jeździe, ja na pewno bym była zielona i miała ochotę zwymiotować, ale to ja ;)
    Luis pożera wzrokiem Toma, wcale mu się nie dziwię. Przyjemnie jest popatrzyć na piękne ciało :)
    O kim myślał Tom, gdy wziął na kolana Luisa? Jestem pewna, że wyglądali uroczo tak przytuleni do siebie :)
    Kim tak na prawdę jest Tom? Czy się zajmuj? Znowu mnie zaintrygowałaś. Przychodzi mi do głowy wiele scenariuszy, kim on może być, ale który jest prawdziwy. Obstawiałabym szpiega, który musi wywęszyć jakąś aferę, tylko jaką? Luis będzie musiał zacząć węszyć, aby pomógł mi rozwiązać tą zagadkę :)
    Gdzie był Tom? Czyżby kogoś obserwował?
    Kim jest przyjaciel Ethana? O czym wszyscy wiedzą a nie chcą powiedzieć Luisowi?
    Luis jest SUPER ! A końcówka, gdy zabrał, jakby nie było szpiegowi, kluczyki CUDOWNA :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    tak, tak nigdy więcej nie wsiadać do samochodu jak Lucas prowadzi samochód, ale o co chodzi...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, zapamiętać nigdy więcej nie wsiadać do samochodu jak Lucas prowadzi samochód, ale o co chodzi...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń