poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 1

 Nowe opowiadanko czas zacząć !! :) Nie będę się rozdrabniać na prolog, więc macie tu od razu pierwszy rozdział <3 Mam nadzieję, że moje nowe dzieło przypadnie Wam do gustu :) Miłego czytania!!
*                 *                 *
LUIS

- Lu! Gdzieś ty był? Za dziesięć minut lekcje! - krzyknęła niewysoka brunetka, na co spojrzał w jej kierunku.
Właśnie się do niego zbliżała z groźną miną. Nie będzie łatwo, pomyślał i uśmiechnął się mimowolnie.
- Bo widzisz, szedłem sobie przez park... - właśnie zaczynał przemyślaną historyjkę, jednak jej mina przekonała go co do tego, że to nie jest dobry pomysł.
- Serio? Znowu? Naprawdę tak ciężko wstać na czas? W ogóle to wymyśliłbyś jakąś nową historyjkę, bo ta ze strusiami w parku robi się przestarzała - mruknęła i stanęła przed nim. Uśmiechnął się do niej i pocałował w policzek.
- Cóż ja poradzę, że mój budzik nie chce dzwonić?
- On dzwoni i to tak, że wszyscy twoi sąsiedzi się potem skarżą! To, że masz sen jak niedźwiedź w śpiączce, to już nie jest wina budzika. - ruszyła szybkim krokiem w stronę szkoły, a Luis czym prędzej ją dogonił.
- Moja też nie. Zawalili nas nauką i musiałem siedzieć do czwartej - ziewnął szeroko, przypominając sobie o swoim zmęczeniu.
- Nie ważne - westchnęła i spojrzała na brata zielonymi oczami, takimi samymi jak jego. - Jak to możliwe, że my w ogóle jesteśmy spokrewnieni? Mój rodzony brat nad książkami. Dobrze się czujesz?
- Zważywszy na to, że zazwyczaj to ty zakuwasz jak szalona, to ja jestem tym normalnym w rodzinie - mruknął, znów się uśmiechając.
- To jest stanowczo nie fair. Jakim cudem zawsze masz takie wyniki jak ja, chociaż wcale się nie uczysz? Ja muszę codziennie ślęczeć nad książkami, a ty tylko dzień przed zaliczeniami!
- Wcale nie takie same. Jesteś pierwsza w szkole, ja drugi. To spora różnica.
- Tylko dlatego, że się lenisz. Człowieku, znasz dziesięć języków, w tym dwa, które wymarły jakiś miliard lat temu.
- Wcale nie miliard, a poza tym, większość nawet mi się nie przydaje. A ty nie jesteś lepsza, nawet nie ogarniam jakimi słowami się posługujesz, kiedy gadasz z Wydrą. Jakbyście mieli jakiś własny język. Dobrze, że mamy razem tylko kilka lekcji.
- A propos, to ty będziesz tłumaczył Wydrze dlaczego się spóźniłam - uśmiechnęła się słodko i pomknęła do przodu, nim zdążył ją złapać i załaskotać na śmierć.
Luis złapał siostrę dopiero przed wejściem do klasy biologicznej. Wbiegli do klasy równo z drugim dzwonkiem, co niestety nie umknęło uwadze nauczyciela.
- Dzień dobry, bardzo przepraszam za spóźnienie - powiedziała Ann słodkim głosem. Nauczyciel uśmiechnął się do niej i skinął głową, że nic się nie stało. Dziewczyna szybko usiadła na swoim miejscu i posłała bratu współczujące spojrzenie.
- Dzień dobry, ja także bardzo prze... - Lu usiłował naśladować siostrę, ale wnioskując z miny Wydry, raczej mu nie wyszło.
- Harenore, znowu spóźnienie - mruknął tylko z uśmiechem i zanotował coś w dzienniku.
Luis nawet nie miał ochoty się kłócić, po prostu westchnął i skierował się na swoje miejsce, które jak przystało na biologii, znajdowało się na samym końcu sali.
Chłopak nie cierpiał poniedziałków. Nie dość, że musieli wstawać o diabelskiej godzinie, żeby zdążyć na lekcje, to jeszcze zaczynali biologią - przedmiotem stworzonym chyba tylko po to, by karać ludzi za grzechy z poprzedniego życia. Luis musiał nieźle przeskrobać. Nie cierpiał chodzić na te lekcje i nauczyciel dobrze o tym wiedział, mszcząc się na nim nie tylko za to, ale także za całe zło świata.
Wydra, a właściwie pan Wydrzyński był po części obcokrajowcem. Jego ojciec pochodził z Europy, ale niestety jego syn postanowił uprzykrzyć życie uczniom z ich szkoły i zostać w Stanach. Na jego nazwisku wielu łamało sobie języki, a za każdym razem gdy źle się je wypowiedziało i pech chciał, żeby Wydra to usłyszał, miało się dosłownie przerąbane.
Oczywiście szczęście Luisa chciało, żeby pierwszego dnia w nowej szkole spotkał tegoż właśnie nauczyciela i zamiast grzecznie przeprosić za przekręcenie nazwiska, zaczął się z nim kłócić z jakiego języka ono pochodzi. I tak właśnie wylądował na czarnej liście profesora Wydrzyńskiego.
- Macie całą lekcje na wypełnienie testu. Zasady znacie. Start - nauczyciel usiadł na krześle, nie trudząc się rozdaniem kartek. Osoby z pierwszych ławek już się tym zajęły, podając kartki do tyłu.
W końcu kartka dotarła także do niego. Wziął się za pisanie i po dziesięciu minutach skończył. Może i nie znosił biologi, ale uczył się jej i dobrze ją umiał. Co prawda nie tak dobrze jak jego siostra, która już od siedmiu minut rysowała coś w brudnopisie. Ona tylko przejechała wzrokiem kartkę i zaznaczyła odpowiedzi. A mówiła mu, że to on jest geniuszem.
Jakąś minutę po tym, jak odłożył długopis, do klasy zapukał dyrektor.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale to bardzo ważne. Czy mógłbym zwolnić pana Harenore z reszty lekcji?
- Cóż, piszą teraz test, więc...
- Nie szkodzi, już skończyłem - uśmiechnął się, wrzucił rzeczy do plecaka i wymaszerował z klasy, po drodze zostawiając kartkę na biurku nauczyciela.
Kiedy drzwi zostały zamknięte, Luis spojrzał pytająco na dyrektora. Był bardzo młody jak na swoje stanowisko. Miał dwadzieścia osiem lat, czarne włosy i zielone oczy. Znak rozpoznawczy Harenorów.
- Cóż chciałeś braciszku?
- Chodź do mnie, nie będziemy gadać na korytarzu. Przeszkadzamy w lekcjach. I miałeś tak do mnie nie mówić w szkole.
- Dobrze, Szanowny Panie Dyrektorze - uśmiechnął się złośliwie, a jego brat skrzywił się na dźwięk sarkazmu w jego głosie.
- Po prostu chodź - mruknął i ruszył do swojego gabinetu.
Pomieszczenie nie było duże, ale za to urządzone z gustem. Luis dobrze wiedział, że to nie brat go urządzał, gdyż jego własne mieszkanie wyglądało podobnie po zaproszeniu mamy na pierwszą wizytę.
Molly Harenore była niewielką kobietą o brązowych włosach i jak można by się spodziewać - zielonych oczach. Miała czterdzieści osiem lat, co było o tyle dziwne, że nadal wyglądała na trzydzieści  pięć. Z zawodu była dekoratorką wnętrz, jednak już od lat poświęcona swoim dzieciom, nie pracowała. Chyba, że brać pod uwagę zajmowanie się wystrojem domów swoich pociech. A miała ich sporo.
- Mam do ciebie prośbę - Ethan od razu przeszedł do konkretów.
- Co pewnie oznacza, że nie będę musiał iść na pozostałe dwie biologie? Wchodzę w to - Luis nie miał zamiaru wracać do klasy Wydry, który na następnej lekcji pewnie znów wziąłby go do odpowiedzi, by ten dostał pałę. Co prawda zawiódłby się, bo bieżące tematy Luis umiał już w podstawówce, ale lepiej nie kusić losu.
- Pod warunkiem, że sam wszystko nadrobisz.
- Panie dyrektorze? - powiedział z kpiącym uśmieszkiem.
- Czego? - brat znów się skrzywił.
- Skończyłem.
- Co skończyłeś?
- Nadrabiać materiał z pozostałej części roku. I następnego też.
- Nie masz co w domu robić? W Ann się zamieniasz?
- Nawet się tego nie uczyłem. Pamiętam po prostu, jak ty zakuwałeś z biologii. Przecież zawsze z tobą siedziałem.
- Taa, ty i ta twoja pamięć absolutna.
- Nie przesadzaj, swoich narodzin nie pamiętam - uśmiechnąłem się do niego i zacząłem bawić się ołówkami leżącymi na biurku. - Dobra, więc co mam robić?
- To co zawsze. Historia z pierwszymi klasami. Nowy nauczyciel stoi w korku. Jakaś wielka stłuczka na autostradzie. W każdym razie będzie tu dopiero za dwie godziny. Powinien przyjść na początku czwartej lekcji.
- Stawka?
- Czterdzieści za godzinę.
- Pięćdziesiąt.
- Czterdzieści pięć i kropka.
- Pięćdziesiąt dwa. Jestem twoim ostatnim ratunkiem, a ostatnio sporo wydałem na naprawę laptopa.
- Pięćdziesiąt i tydzień pożyczania auta.
- Stoi. Miło ubijać z tobą interesy - Luis uśmiechnął się szeroko i wstał. - Które klasy?
- A, C i  D -  Lu skrzywił się, ale kiwnął głową. Nie cierpiał pierwszej "A". Klasa sportowa kompletnie nie miała pojęcia na temat historii, czy w ogóle jakiegoś innego przedmiotu.
- Nie rób takiej miny, nie wszyscy są tak dobrzy z historii jak ty.
- Tyle, że oni nawet prezydentów wymienić nie potrafią. Nie wiem po co nam klasy sportowe, obniżają nasz poziom. Ale nie narzekam. W końcu za to mi płacisz - uśmiechnął się, wziął wskazaną przez Ethana teczkę, wyciągnął z szafki książkę do pierwszej klasy i wyszedł z gabinetu. Zostało dziesięć minut do końca lekcji, więc zahaczył o pokój nauczycielski, do którego posiadał już osobisty klucz, i udał się do sali.
Zdążył przygotować mapy i rzutnik, a nawet zrobił krótką prezentację. W końcu jednak zastał go dzwonek. Westchnął i podszedł do drzwi.
- Dobra bachory, mam z wami lekcje - powiedział na co kilka dziewczyn pisnęło ze szczęścia i wbiegło do klasy. Nie miał pojęcia co one w nim widzą. Chłopaki wchodzili do klasy, po kolei podając mu rękę.
Stanowczo zbyt dobrze ich znał. Dzięki bratu, który minimum trzy razy w miesiącu prosił go o zastąpienie jakiegoś nauczyciela, znał każdego w tej szkole przynajmniej z imienia. Z kilkoma nauczycielami kolegował się nawet poza szkołą. W budynku jednak zachowywali się jak zwykły uczeń i nauczyciel. Poza momentami, kiedy on sam na godzinę bodź dwie się nim stawał.
Większość z nauczających była w wieku jego brata. Dlaczego? Bo byli jego kolegami ze studiów. Liceum powstało trzy lata temu, a założył je nie kto inny jak Ethan właśnie. Po studiach on i kilku innych geniuszy z zawodu nauczyciela, nie mogli znaleźć odpowiadającej im pracy, tak więc postanowili założyć własną szkołę. Dzięki znajomościom Rick'a, kolejnego z braci Harenore, oraz niemałym dotacjom z firmy przyjaciela rodziny, Matt'a, w mniej niż rok otworzyli II Liceum prywatne w Colfrige. Jako, że ich rodzinka uchodzi w mieście za geniuszy, szybko znaleźli się uczniowie, a także kolejni inwestorzy. Szkoła od razu startowała z wysokiego poziomu, a ten stale rósł. Szybko przegonili inne szkoły w mieście i tak zyskali miano najbardziej prestiżowej szkoły w Colfrige.
- Luis? Już wszyscy weszli - zaśmiał się Max, który patrzył na Lu swoimi lazurowymi oczami.
- Aaa, tak, zaciąłem się - podrapałem się po głowie, a klasa cicho się zaśmiała - dobra zaczynamy, bo jak nie przerobię lekcji, to mnie brat zabije.
Pierwsza "C" była stanowczo najbardziej lubianą przez Luisa klasą. Mimo, że nie wszyscy byli orłami z historii, nikt na lekcji go nie olewał, czego wprost nie znosił. Pracowali w mirę swoich możliwości i jeśli czegoś nie wiedzieli, zadawali pytania.
- Dobra ludzie, zaczynamy. Na czym skończyliście ostatnio?
Chłopak z ostatniej ławki krzyknął ostatni temat, a Luis się uśmiechnął.
- Rou, aż tak staro wyglądam, że myślisz, że mam niedosłuch?
- Taa, włosy mnie zmyliły.
Klasa zaśmiała się, a Lu razem z nimi. Rou na każdej lekcji potrafił znaleźć sposób, by zażartować sobie  z jego koloru włosów. Otóż były one zupełnie białe. Sięgały mu do ramion, ale zazwyczaj nosił je spięte na karku. Nigdy nie obrażał się za takie żarty. W rodzinie, wszyscy zawsze śmiali się z jego zdjęć. Podczas, gdy cała rodzina miała czarne włosy, on świecił bielą już od urodzenia. Kiedy klasa się uspokoiła, włączył prezentację i polecił im otworzyć podręczniki. Mówił na temat, nie pomijając żadnych ważnych szczegółów, ale dodając też te ciekawsze. Dzięki czemu nikt nie nudził się za bardzo. Przynajmniej nie leżeli na ławkach, ani nie gapili w okna. No może z jednym wyjątkiem.
- Geo, możesz opowiedzieć o bitwie? - zapytał, a chłopak kiwnął głową i zaczął płynnie mówić. Był najzdolniejszym uczniem z całej klasy i bratem Matt'a, więc znali się od dawna. Na każdej lekcji siedział ze wzrokiem wbitym w okno, jednym uchem słuchając tego, co mówią nauczyciele. Wielu to wkurzało, ale Lu już kilkakrotnie zadawał mu pytania, na które ten zawsze poprawnie odpowiadał. Chłopak skończył mówić, więc Luis podziękował mu i dokończył temat.
- Skończyłem - mruknął w końcu, a chłopaki szybko połączyli stoły i zaczęli grać w karty. Dziewczyny zbiły się w grupkę plotkowały o czymś, co chwilę wysyłając wiadomości.
W szkole obowiązywał zakaz korzystania z telefonów, jednak na pierwszej lekcji Luis ustalił z klasami, że po tym jak skończę mówić, mogą robić co chcą, pod warunkiem, że zachowają względny spokój i nie rozwalą klasy.
- Luis? Możesz mi pomóc z zadaniem? - Max spojrzał na Lu błagalnie, więc ten westchnął tylko i usiadł obok niego.
- Z czego?
- Z angielskiego - mruknął z niezadowoleniem.
- Dawaj to - wziął od niego ołówek i zaczął zakreślać odpowiedzi, przy każdej tłumacząc mu o co chodzi. Po chwili Max sam robił drugie zadanie, a on tylko poprawiał go w razie błędów, których z resztą było niewiele.
- Nie możesz uczyć nas angielskiego? - zapytał w końcu, a Lu cicho się zaśmiał.
- Ostatnio mówiłeś tak o fizyce i chemii, a wcześniej jeszcze o rosyjskim i francuskim.
- No bo człowieku, oni nie potrafią w ogóle uczyć. Popatrz, przez dziesięć minut z tobą zrozumiałem więcej niż przez pół roku z Toad.
- Taa, coś o tym wiem - Toad była mądrą kobietą, ale jej sposób nauczania pozostawiał wiele do życzenia. - Przyjdź na zajęcia, to ci resztę wytłumaczę.
Luis, na prośbę brata, co dwa tygodnie prowadził zajęcia dla chętnych uczniów. Oni mogli zwrócić się do niego o pomoc z każdego przedmiotu, a on zarabiał dodatkową sumkę, którą odkładał, by w końcu kupić sobie samochód.
Kiedy zadzwonił dzwonek, uczniowie poukładali ławki tak, jak były i żegnając się, wyszli z klasy. Luis spędził przerwę na piciu kawy z automatu stojącego na korytarzu i przygotowywaniu materiałów do następnej lekcji.
Kolejne zajęcia miał z pierwszą "A", toteż przez godzinę mówił, pokazując im obrazki i powtarzając rzeczy po dwa, albo nawet trzy razy, żeby wszystko zrozumieli. I tak kilka osób nie potrafiło zrobić końcowego ćwiczenia, więc uznał to za własną porażkę.
Pierwsza "B" mimo, że nie była złożona z kujonów, miała dobre wyniki i inteligentnych członków, dzięki czemu lekcja leciała w miarę szybko i przyjemnie. Luis właśnie skończył opowiadać i miał zamiar to oznajmić uczniom, kiedy po klasie rozeszło się pukanie. Podszedł do drzwi, ponieważ nikt nie wszedł, po drodze mówiąc głośne "Koniec".
Pociągnął za klamkę i zamarł. Jego serce podskoczyło, a zielone oczy rozszerzyły się nieznacznie. Przed nim stał wyższy od niego o kilka centymetrów szatyn, o krótko ściętych włosach i brązowych oczach. Jego kwadratowa szczęka pokryta była kilkudniowy zarostem, zupełnie jak kiedyś. Górował nad nim nie tylko wzrostem, ale także muskulaturą. Zresztą w porównaniu do jego chudego ciała, mężczyzna wyglądał jak młody bóg. Nie, to nie może być on.
- Lui? - mężczyzna stojący przed nim wyglądał na równie zaskoczonego co on. Luis szybko rzucił do klasy "zaraz wracam" i wypychając nowo przybyłego na zewnątrz, zamknął za sobą drzwi.
 - Tomas, co ty tu do cholery robisz? - warknął trzęsącym się głosem.
To nie mogła być prawda. Nie po tym co przeszedł, żeby w końcu się od niego uwolnić. Żeby przestać co noc wyobrażać sobie jego twarz. Nie, nie mógł znowu przez to przechodzić. Nie po tym jak jego serce rozpadło się na kawałki, po tym, co Tom zrobił.
- Lui! - Tom uśmiechnął się radośnie i objął go przyjacielsko. Chłopak zesztywniał, starając się uspokoić walące serce. W końcu odetchnął z ulgą, gdy mężczyzna go puścił. - Kopę lat. Nie miałem pojęcia, że też tu uczysz. Zaraz, zaraz, nie jesteś czasem na to za młody?
- Zastępuję nowego nauczyciela, ale co ty tu robisz? Miałeś być na studiach! - warknął groźnie.
- I byłem, ukończyłem je rok wcześniej z wyróżnieniem. Przyjechałem, bo Ethan zaproponował mi pracę. Wygląda na to, że jestem twoim nowym nauczycielem od historii - mężczyzna uśmiechnął się, zupełnie nieświadomy bitwy jaka teraz odgrywała się w umyśle młodszego rozmówcy.

14 komentarzy:

  1. No i super, bardzo fajny początek. Trochę odmiana po Fantazy ognia i wody, ale już mi się podoba. Czekam na więcej i jak najszybciej:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Potrzebowałam takiej drastycznej zmiany :D

      Usuń
  2. Ulala, wspaniały nowy początek :)
    Znowu będę wyczekiwać na każdy poniedziałek, aby przeczytać kolejny rozdział :)
    Zupełnie coś innego, ale bardzo mi się podoba :) Też chciałabym być geniuszem w szkole, tak jak nowy bohater i już tym mnie "kupiłaś" :)
    Teraz zadaję sobie pytanie, co będzie dalej, bo coś czuję, że wiele razy będę zaskoczona, tym bardziej, ze już w pierwszym rozdziale występuje miłość Luisa, ale ciekawi mnie, dlaczego się rozstali, a może nigdy nie byli razem, a Luis kocha go w ukryciu. Tyle pytań, mam nadzieję, że znajdę na nie odpowiedzi xD
    Zauważyłam jedną literówkę "Nowy nauczyciel stoi w korku. Jakaś wilka(raczej wielka)"
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)
    P.S Mam pytanko, a może prośbę mogłabyś zrobić jakąś rozpiskę bohaterów, wiesz imię, kolor włosów, pokrewieństwo ? Wiem, ze był to napisane w tym rozdziale, ale nie wiem czy cała rodzinka głównego bohatera została wymieniona? To tylko taka mała prośba, aby rozeznać się w temacie, ale zrozumiem jeśli czegoś takiego nie zrobisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, będziesz zaskoczona i już mogę Ci to powiedzieć :) Dziękuję za poprawkę, dzięki Tobie jest mniej błędów :D
      Rozpiskę zrobię :) Tylko pewnie trochę to potrwa ;)
      Buziaki :)

      Usuń
  3. No dobra zmotywowałam się i komentuje!!
    Poprzednie opowiadanie przeczytałam całe i po prostu je uwielbiam <3
    Hmm co do nowego opowiadania już mi się podoba i czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością *.*
    Zastanawiam się skoro to opowiadanie nie jest fantasy to czy nie będzie męskiej ciąży czy może jednak ją umieścisz ? (jestem ogromną fanką więc pytam *.* )
    Pozdrawiam OfeliaRose
    No i zapraszam do siebie: http://kuro-i-ofelia-opowiadania-yaoi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a kiedy u Ciebie można następny odcinek zjeść:-)

      Usuń
    2. Myślę, że nie. W tym opowiadaniu nie mam zamiaru umieszczać żadnych fantastycznych wątków, w tym męskich ciąż :) Ale w drugiej części Ognia i wody będziesz mogła sobie o tym poczytać :D
      Na bloga będę zaglądać, ale na razie żyję w biegu i nie mam czasu nawet linka kliknąć :( No ale cóż, przynajmniej mi się rozdziałów nazbiera :D
      Buziaki :)

      Usuń
    3. Mam do ciebie pytanie. Co planujesz w związku ze zmianami politycznymi Bloggera ? Można się z tobą jakoś skontaktować ?Przez GG bądź maila ?

      Usuń
    4. Jasne mój mail : genuine22000@gmail.com

      Usuń
  4. Dlaczego kończysz w takim momencie? Oj nie dobra ty! :*
    Nikaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam czekać do końca ale to jest perełka. Cudowne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    już polubiłam Luisa, ciekawi mnie jego reakcja na Toma....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    wspaniale, polubiłam bardzo Luisa, ciekawi mnie za to jego reakcja na Toma...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń