Dziś trochę krócej, ale wena nie dopisuje :/ Mam nadzieję, że wróci przed kolejnym poniedziałkiem. Dziękuję za komentarze :* Miłej lektury ^^
Radek
westchnął cicho, patrząc za okno. Klasa, z którą teraz miał
lekcje, właśnie pisała sprawdzian. Niektórzy ściągali tak
nieudolnie, że zaczął się zastanawiać, czy kiedy on chodził do
szkoły nauczyciele też tylko udawali, że nie widzą. Całkowicie
ich rozumiał. Gdyby miał wstawić jedynkę każdemu, kogo
przyłapał, połowa klasy powtarzałaby rok. Spojrzał po uczniach i
chrząknął znacząco, a co poniektórzy wyprostowali się szybko,
udając niewiniątka. Tym prostym sposobem dokładnie wiedział, kto
posiada „pomoce naukowe”. Nie miał zamiaru udawać srogiego
nauczyciela. Rozumiał, czemu potrzebowali ściąg. On sam też nie
przepadał za działem, który ostatnio przerabiali.
Odpuścił
klasie i po prostu wrócił do patrzenia za okno. Jego myśli
podążyły do gabinetu Wojtka. Poza mijaniem się na korytarzu nie
spotkali się od obiadu z Julką. W końcu nie porozmawiali o tym, co
się stało między nimi. Mimo, że bał się tej rozmowy, chciał ją
mieć za sobą jak najszybciej. Niepewność zaczynała go zabijać.
Ostatnio dostał sporo tego, czego od tak dawno pragnął. Teraz
chciał więcej, tylko trochę w innym zakresie. Nie mógł pozwolić
sobie na nadzieję, jeżeli miałaby ona zostać później całkowicie
zniszczona.
Kiedy
zadzwonił dzwonek, Radek spakował wszystkie swoje rzeczy i z mocnym
postanowieniem nakłonienia Wojtka do rozmowy, udał się do jego
gabinetu. Właśnie minęła piętnasta, więc wicedyrektor powinien
już kończyć. Plan lekcji w tym tygodniu uległ znacznej zmianie z
powodu nieobecności trójki nauczycieli i wszystkich klas trzecich.
Plus był taki, że wszyscy zaczynali i kończyli o tej samej porze.
Nie musiał więc zastanawiać się do której Wojtek na lekcje.
Zapukał
do gabinetu i wszedł. Poczuł się trochę głupio, gdy okazało
się, że gabinet jest pusty. Nie chciał wychodzić, więc
stwierdził, że poczeka w środku. Swoją drogą Wojtek powinien
zamykać swój gabinet. W końcu każdy mógł tutaj wejść, a
laptop leżący na biurku pokazywał każdemu chętnemu oceny
uczniów.
Usiadł
na obrotowym fotelu, gdyż na kanapie rozłożone były segregatory.
Jego uwagę zwróciło zdjęcie leżące płasko na blacie biurka.
Było odwrócone, więc nie miał pojęcia, co pokazuje. Spojrzał
jeszcze raz w stronę drzwi i szybkim ruchem je odwrócił. Przełknął
ślinę, po chwili odkładając je tak jak było.
Zdjęcie
ukazywało Wojtka z Hubertem przebywających na plaży. Obaj bez
koszulek, uśmiechnięci i wpatrujący się w siebie. Wyglądało, że
to Hubert je zrobił, ponieważ Wojtek wpatrywał się w niego, a nie
w aparat. Radka najbardziej zabolało to, co zobaczył w oczach
ukochanego. To samo widział w swoich, kiedy w ostatnich dniach stał
przed lustrem i wyobrażał sobie ich wspólną przyszłość.
Uświadomił
sobie, że skoro zdjęcie leży na biurku, Wojtek musiał niedawno je
oglądać. To z kolei znaczyło, że tęskni za Hubertem. Czuł jak
coś kuje go w sercu, jednak w tym momencie usłyszał głos
wicedyrektora na korytarzu. Przełknął gule w gardle i uśmiechnął
się sztucznie. Drzwi się otworzyły, a do środka wszedł blondyn z
dokumentami w ręce. Spojrzał an Radka zaskoczony jego obecnością
w swoim gabinecie.
-
Powinieneś zamykać drzwi. Każdy mógł tutaj wejść.
-
Wyszedłem tylko na chwilę, po kilka papierów. Ale masz rację,
dobrze, ze przyszedłeś przypilnować, że ktoś tu nie wejdzie.
Wojtek
uśmiechnął się, jednak Radek nie wiedział, czy ma to odebrać
jako żart czy wyrzut. Wojtek patrzył na niego jak zawsze, więc
uznał, że chodziło mu o to pierwsze.
-
Chciałem się zapytać, czy masz dzisiaj czas? Chcę pogadać –
powiedział Radek, uważnie obserwując sylwetkę mężczyzny. Ten
spiął się lekko, ale szybko kontynuował wkładanie dokumentów do
segregatora.
-
Jasne. Już kończę, a później jestem wolny.
-
A Madzia?
-
Jest z opiekunką. Miałem dziś zostać dłużej, ale udało mi się
wcześniej wyrobić. Mamy więc jakąś godzinę.
Wojtek
szybko wyrobił się z papierami i razem udali się do samochodu.
Radek mocno się stresował, kiedy w ciszy jechali do knajpy.
Martwiło go to, że Wojtek się nie odzywał. Kiedy wreszcie usiedli
naprzeciwko siebie i złożyli zamówienia, Radkowi udało się
podnieść wzrok.
-
Więc? O czym chciałeś porozmawiać?
-
Jak to o czym? - Radek zmarszczył brwi. Ten debil chyba nie zamierza
udawać, że nic się nie stało. - O tym co stało się w zeszły
poniedziałek. Od wtorku nie zamieniłeś ze mną nawet dwóch zdań.
Wojtek
nie odpowiedział od razu, czekając aż kelnerka, która przyniosła
ich zamówienia, odejdzie. Kiedy to się stało, spojrzał na Radka
błagalnie.
-
Możemy porozmawiać jak już zjemy? Nie jadłem nic od wczoraj.
-
Jasne, ale nie myśl, że ci odpuszczę.
Prawdę
mówią sam nie bardzo miał ochotę nawet na pierogi. Denerwował
się, jednak Wojtek chyba rzeczywiście umierał z głodu, bo
zaledwie pięć minut później jego talerz był zupełnie pusty.
-
Myślałem, że mają tu większe porcje. - Radek zaśmiał się
cicho i podsunął mu talerz z połową swoich pierogów
-
Jedz żarłoku, bo ja jadłem wcześniej.
-
Na pewno nie chcesz?
-
Na pewno – podsunął mu talerz jeszcze bliżej, a Wojtek nabił
pieroga na widelec.
Dopiero,
kiedy skończył jeść i oparł się, Radek dał mu znak, że
oczekuje na dalszą część rozmowy. Wojtek westchnął i już
otwierał usta, kiedy do knajpy weszła głośna młodzież. Radek
rozpoznał kilka osób, którzy jeszcze przed godziną pisali u niego
sprawdzian.
-
Może się przeniesiemy? Jeśli pojedziemy do mnie to nie będę
musiał się spieszyć, żeby zwolnić opiekunkę.
Radek
przyjrzał się uważnie Wojtkowi i nie widząc żadnych niecnych
planów w jego oczach, kiwnął głową. Z powrotem znaleźli się w
samochodzie i po kilku chwilach Wojtek zamykał drzwi za opiekunką.
Radek
miał już dość uników blondyna i czekania, aż ten w końcu
zacznie rozmowę. Przykrył Madzię, która spała w swoim nosidełku
i wyniósł ją do pokoju obok, zostawiając uchylone drzwi. W ten
sposób nie obudzą dziecka, a w razie czego usłyszą jego płacz.
Usiadłszy na kanapie, wbił wzrok w grzebiącego w szefie Wojtka.
-
Chcesz herbaty? - zapytał ten, udając się w stronę kuchni.
-
Nie chce. Możesz wreszcie usiąść? - Wojtek przestał się miotać
i usiadł w końcu na drugim końcu kanapy. Radek nie mógł tego nie
zauważyć. Miał coraz gorsze przeczucie dotyczące tej rozmowy.
-
Więc? Możemy w końcu wyjaśnić, czym jest to, co zdarzyło się
ostatnio?
-
Radek, ja... Nie jestem pewny, czy...
Radek
widział jak wzrok wicedyrektora ucieka na boki. Wiedział już, że
jego marzenia się nie spełnią. Na pewno nie tu i teraz.
-
Po prostu to powiedz. Nie baw się mną tylko wyduś to z siebie. -
Kiedy Wojtek spojrzał na niego, nic nie mówiąc, Radek kontynuował.
- Mogłeś od razu to powiedzieć. Rano, kiedy tylko się
obudziliśmy. Wystarczyłoby jedno zdanie. „Byłem pijany” albo
„To było jednorazowe pocieszenie”. Byłem na to gotowy. Wręcz
czekałem, aż to powiesz. Zamiast tego pozwoliłeś mi pomyśleć,
że jednak coś z tego będzie. Dałeś mi Madzię, żebym się nią
opiekował, jakbyś mi w pełni ufał. A ja idiota pomyślałem sobie
nie wiadomo co. Mam nadzieję, że chociaż powiesz swojemu
ukochanemu Hubertowi, że też go zdradziłeś.
Pod
koniec wypowiedzi Radek wstał i chwycił swoje rzeczy. Chciało mu
się płakać, ale nie okazywał tego po sobie. Wystarczająco się
upokorzył, myśląc, że coś będzie z tej jednej wspaniałej nocy.
-
Źle to zrozumiałeś. Między mną, a Hubertem nic już nie ma.
-
Nie kłam, widziałem wasze zdjęcie na twoim biurku. Poza tym to i
tak nie ma już znaczenia. Rozumiem. Byłem dla ciebie tylko
pocieszeniem. Nie ma sprawy. Wynoszę się i już więcej mnie nie
zobaczysz poza pracą. Jeśli się uda to od drugiego semestru
poszukam czegoś innego, żebyś nie musiał mnie widywać.
-
To zdjęcie chciałem wyrzucić, ale zadzwonili mi, że mam iść do
sekretariatu. Z Hubertem wszystko skończone. Radek, poczekaj,
porozmawiajmy na spokojnie.
-
Nie ma takiej potrzeby – Radek ubrał buty i otworzył drzwi. Drogę
zagradzał mu jednak mężczyzna. Dobrze wiedział kim on jest i w
tym momencie jeszcze bardziej chciało mu się płakać.
-
Skończone? Dobre sobie. Może jednak już zacznę szukać pracy.
Radek
przepchnął się obok Huberta i szybkim krokiem odszedł, nie
reagując na wołania Wojtka. Usłyszał jeszcze głośne „Czego tu
chcesz?!” i skręcił za róg, by rzucić się biegiem przed
siebie.
*
* *
Leżał
z zamkniętymi oczami, przytulając do siebie Amka. Przynosiło mu to
niesamowitą ulgę. To tak jakby nieświadomie cierpiał, a teraz
nagle ból ustał. Odczuwał smutek, ale w pewnym stopniu pogodził
się ze wszystkim. Chyba świadomość, że chłopakowi, który
otrzymał płuca Willa udało się przeżyć, dodawała mu sił. W
końcu nic nie poradzi na to, że jego brat zginął. Mógł jednak
dbać o to, co po nim pozostało. A największa jego cząstka żyła
w Amku, który teraz wtulał się w jego pierś. Chciał go chronić,
dbać o niego i sprawić, żeby był szczęśliwy. Ponieważ to samo
życie, które teraz wiódł, było tym, które mógłby przeżywać
teraz Willy.
To
było naprawdę dziwne uczucie. Nie dość, że Amek tak bardzo
przypominał Williama, to jeszcze miał w sobie jego część. Co
sprawiło, że się spotkali? Mogli znajdować się na różnych
półkulach, a jednak coś sprawiło, że Amek przepisał się
właśnie do szkoły, w której on uczył. W dodatku był jego
wychowawcą, miał podobne zainteresowania i mieszkał niemal po
sąsiedzku. Nie wspominając już, że Amek był gejem i to jego
wybrał na obiekt swoich uczuć. Dla Logana to było zbyt dużo jak
na zbieg okoliczności. Nie wierzył w przeznaczenie, ale z całego
serca pragnął zaufać losowi. Jego mama zawsze powtarzała mu, że
co ma być to będzie. Nigdy się nad tym jakoś bardzo nie
zastanawiał. Teraz nie interesowało go, czy to była karma,
przeznaczenie czy wola Boga. Miał zamiar zakończyć dotychczasowe
życie. Dbanie tylko o siebie nie dawało mu szczęścia. Po śmierci
rodziców pozbierał się tylko dlatego, że musiał opiekować się
bratem. Teraz zamierzał opiekować się Amkiem, niezależnie od
tego, co by to znaczyło dla niego.
Odetchnął,
pozbywając się wszystkich myśli. Amek od jakiegoś czasu lekko się
poruszał. Przestał też cicho chrapać i mocniej się przytulił.
To wszystko pozwoliło Loganowi podejrzewać, że wcale już nie śpi.
Uniósł dłoń i wplótł ją w czekoladowe włosy.
-
Nie udawaj, wiem, że nie śpisz – powiedział cicho, by w razie
pomyłki nie obudzić chłopaka. Jego podejrzenia okazały się
słuszne, gdy Amek spojrzał w górę, opierając brodę o jego
pierś. Był lekko zarumieniony.
-
Chciałem się nacieszyć chwilą. Raczej nie będę miał więcej
okazji.
-
A ciesz się, ciesz, mi nie przeszkadzasz – mruknął Logan,
kierując jego głowę w poprzednie miejsce.
-
Ty dajesz, ja biorę – Amek wyraźnie zadowolony, znów wtulił
policzek w jego koszulkę. - Jak się czujesz?
-
Już lepiej. Dużo lepiej niż przez ostatni rok.
-
To dobrze. Pomyśl, jak to w ogóle możliwe? Na świecie żyje ponad
siedem miliardów ludzi i akurat ja jestem tym, który ma płuca
twojego brata. W dodatku jesteś moim nauczycielem, w którym się
zakochałem. Nawet to trochę zabawne, jak w tych wszystkich
telenowelach.
Logan
nie mógł powstrzymać uśmiechu. Na swój sposób to wszystko
rzeczywiście było zabawne. Poczochrał Amka po włosach, mocniej go
ściskając.
-
Nie rób tak, bo cię nie puszczę. Dzisiaj już jestem Amkiem.
-
A ja mam ochotę naprawdę mocno się do kogoś przytulić. Więc
przykro mi, jesteś najbliżej.
-
Ach tak? - Amek podniósł się na jednej ręce i uśmiechnął. Po
chwili całym ciałem położył się na Loganie i uścisnął go z
całej siły. Aż dziw, że miał jej aż tyle.
-
Dobra, dobra, bo mnie udusisz.
-
Sam tego chciałeś – Amek przestał go ściskać, ale dalej na nim
leżał. Oddech Logana niknął we włosach na czubku jego głowy,
lekko go łaskocząc. Chłopak nie chciał, żeby to się skończyło.
Był teraz prawie całkowicie szczęśliwy. Prawie, ponieważ miał
świadomość, że wszystko za chwilę się skończy.
-
Nie chce wstawać. Zostańmy tak już na zawsze – mruknął cicho,
odganiając smutek.
-
Chciałbym, ale pokój opłacony jest tylko do jutra.
Amek
wstrzymał oddech, unosząc głowę. Jego żołądek ścisnął się
w reakcji na słowa mężczyzny.
-
Naprawdę byś chciał?
-
Amek, ja... - chłopak zatkał sobie uszy, szczerząc się radośnie.
-
Powiedziałeś to. Nie słucham cię. Powiedziałeś, że byś chciał
i nie przyjmuję cofania słów.
Logan
zaśmiał się, widząc zachowanie Amka. Czasami widział w nim
upartego dziesięciolatka, jednak wcale mu to nie przeszkadzało.
Chciał, żeby Amek był szczęśliwy, jednak był jego nauczycielem.
Nie mógł pozwolić sobie na nic, co mogłoby przekreślić jego
naukę. Chwycił dłonie chłopaka i odciągnął je od jego uszu.
-
Posłuchaj mnie. Jestem twoim nauczycielem.
-
Nie chcę tego słuchać. Wiem. Nie musisz powtarzać tego co mi
powiedziałeś. - Amek znów próbował zatkać sobie uszy. Logan
jednak wciąż trzymał jego dłonie.
-
Nie, poczekaj, nie skończyłem. Jestem twoim nauczycielem, więc tak
musisz mnie traktować. Przynajmniej w szkole. Nikt nie może widzieć
co do mnie czujesz. Jasne?
-
Ale to znaczy... - Amek otworzył usta, patrząc na niego jak na
kosmitę. - Czy ty mówisz mi, że w szkole mam być tylko twoim
uczniem?
-
Dokładnie.
-
A poza nią?
-
A poza szkołą ja jestem Loganem, a ty Amkiem.
-
Więc ty pozwalasz mi...? - uciął zdanie, wiedząc, że nauczyciel
domyśli się reszty.
-
Niczego ci nie obiecuję. Ale jeśli będziemy sami to nie widzę
problemu, żebyś się przytulił.
-
A co z buziakami?
-
Niech ci będzie, buziaki też.
-
I nie będziesz nikogo miał? Jesteś pewny? Bo nie wytrzymam, jeżeli
będziesz kimś kręcił.
-
Nie będę. Nie mam nikogo. I tak, jestem pewny. Jeżeli to będzie
nasza tajemnica.
-
Obiecujesz?
-
Obiecuję.
Logan
uśmiechnął się i patrzył jak twarz Amka się rozjaśnia, a usta
formują w przepiękny uśmiech. Chłopak znów mocno go uścisnął,
niemal zrzucając ich obu z łóżka. Nagle jednak zerwał się i
wlepił wzrok w Logana.
-
A co z teraz?
-
Z teraz?
-
Nie jesteśmy w szkole i nikogo z nami nie ma, a drzwi są zamknięte
na klucz.
-
I co w związku z tym?
-
Zgodnie z naszą umową możesz mnie pocałować.
-
Ja ciebie? - Logan udawał poważnego, marszcząc brwi i
powstrzymując uśmiech. - No nie wiem...
-
Ha! Obiecałeś! Więc nie masz wyboru.
-
Nie wydaje mi się, żebym obiecywał całowanie cię, kiedy tylko
masz na to ochotę.
-
Ale... - mina Amka nieco zrzedła, a jego uśmiech nie był już taki
wyrazisty. Logan zaśmiał się cicho, po czym dał mu buziaka w
usta.
-
Proszę twój pocałunek.
-
Ej, nie o to chodziło.
-
Nie uściśliłeś. Więc się nie liczy.
-
No weź, proszę, ostatni raz.
-
Ostatni?
-
No ostatni, o który proszę – Amek znów się wyszczerzył, a
Logan po prostu musiał zrobić to samo. W końcu przewrócił ich
obu na bok i podciągnął Amka do góry, delikatnie łącząc ich
usta. Powoli wdarł się do środka i po raz drugi kosztował wnętrza
ust szatyna. Ten pocałunek był leniwy. Przypominał ten, który
dzielili kochankowie po wyczerpującym seksie. To skojarzenie trochę
zaskoczyło Logana. Przecież teraz postrzegał Amka jak brata.
Pozwolił mu na tyle, żeby go uszczęśliwić. Zakończył pocałunek
buziakiem i spojrzał w brązowe oczy.
-
Musimy wstawać. Pewnie niedługo śniadanie.
-
Nie chcę – mruknął Amek, wtulając twarz w poduszkę.
-
Wstawaj leniu.
Logan
zerwał kołdrę z młodszego chłopaka i rzucił ją na ziemię,
samemu też się odkrywając. Po dziesięciu minutach, jakoś udało
mu się wyrzucić Amka z łóżka i zapędzić do łazienki. Kolejny
dzień wycieczki minie zapewne szybciej niż poprzednie.
No jak na wadze jedno się knoci a drugie prostuje, ale fajnie nie mogę doczekać się następnego>>>:-)
OdpowiedzUsuńKrótki rozdział, ale zawierający pełno informacji.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Wojtek nie zachował się jak mężczyzna i Radek przez to cierpi, ale mam nadzieję, że Wojtek wynagrodzi mu wszystko,a Huberta kopnie w tyłek ;)
Lohan jest trochę naiwny myśląc, że nie zakocha się w Amku, skoro już się całują, a przecież bracia się tak nie zachowują.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
P.S. Ile planujesz rozdziałów?
Boskie, wiedziałam, że Logan coś do Amka czuje :)
OdpowiedzUsuńWeny życzę
Pozdrawiam
Hej,
OdpowiedzUsuńsmutno mi, niech będą razem, niech Wojtek wyjaśni wszystko i pozbędzie się Huberta, i tutaj niech razem się pilnują...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ale bardzo mi smutno, niech będą razem... Wojtek wyjaśnij wszystko i pozbędz się Huberta...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga