Miłego czytania :*
Miał
już dość ciągle dzwoniącego telefonu, więc go wyłączył.
Zamiast siedzieć u siebie, wparował do domu siostry, zaszywając
się na kanapie w salonie. Cieszył się, że jego szwagier wyjechał
służbowo, bo teraz wisiała nad nim tylko siostra, usiłująca się
dowiedzieć, co się stało.
Kiedy
w końcu nie wytrzymał i opowiedział jej o wszystkim, ta zostawiła
go w spokoju, by samej również to przemyśleć. Od dwóch dni nie
był w pracy, tłumacząc się ostrymi migrenami. Zdarzały mu się
bóle głowy, więc kiedy zadzwonił do dyrektorki, ta nie robiła mu
problemów, tylko dała trzy dni wolnego. Tak się złożyło, że
później był weekend, więc miał pięć dni na przygotowanie się
do spotkania z Wojtkiem. Koniec końców, kiedyś będzie musiał
znów z nim porozmawiać, przynajmniej na stopie zawodowej.
Siedział
przed telewizorem aż do czternastej, później do salonu wpadła
jego siostra, uprzejmie wywalając go z kanapy i każąc iść do
domu. Nie miał innego wyjścia i musiał opuścić kryjówkę. W
końcu Julka pewnie szykuje jakąś kolację dla Rafała, który
wieczorem wracał.
Postanowił
się przejść, zamiast czekać na jakiś autobus, wskutek czego w
domu był dopiero jakieś półtorej godziny później. W trakcie
drogi zastanawiał się co zrobić z Wojtkiem i z tym, co ich
łączyło. Mógł wtedy zostać i wysłuchać go do końca. Tylko
kto by chciał słychać do końca jak ukochany łamie mu serce? W
każdym razie chciał z Wojtkiem porozmawiać. Może i będzie
cierpiał, ale znikną wątpliwości. Miał już na oku jedną posadę
w szkole na drugim końcu miasta. Mógłby się odciąć od Wojtka
niemal całkowicie. Jakoś przeżyłby przypadkowe spotkania na
mieście. Wpierw jednak zamierzał dokładnie wszystko wyjaśnić.
Wszedł
do domu i otworzył okno, wpuszczając do środka trochę świeżego
powietrza. Był październik, ale już pojawiały się pierwsze
mrozy. Brakowało mu promieni słonecznych i pokojowej, jak dla
niego, letniej temperatury.
Nie
chcąc już dłużej siedzieć bezczynnie, wziął się za
sprzątanie. Nie było to jego ulubione zajęcie, ale nie cierpiał
potykać się o leżące na ziemi ubrania czy inne przedmioty. Wolał
utrzymywać ogólny porządek, a od czasu do czasu wziąć się za
ścieranie kurzy i mycie podłóg. I tak w najbliższym czasie
musiałby to zrobić, więc czemu nie teraz?
Włączył
radio i zaczął sprzątać, podśpiewując sobie znane kawałki.
Uporał się z wszystkim o dziwo bardzo szybko. Zaczęło burczeć mu
w brzuchu, więc postanowił też coś ugotować. Jak szaleć to
szaleć. Wyciągnął z lodówki piersi z kurczaka i kilka innych
składników. Umiał zrobić tylko swoje ulubione potrawy, ale z
drugiej strony po co mu inne, skoro mieszkał sam? Podsmażył
papryczki chilli w garnku wraz z liśćmi laurowymi, po czym dodał
pokrojonego w kostkę kurczaka. Pokroił jeszcze wszystkie warzywa
jakie miał w lodówce, wraz z groszkiem z puszki i wszystko wrzucił
do powstającego sosu. Pozostały jeszcze przyprawy i sos curry
gotowy. Nie było sensu gotować na jeden dzień, skoro mógł to
samo zjeść jutro. Pewnie jeszcze mu zostanie, ale on sam mógł
jeść curry no śniadanie obiad i kolację. Kiedy gotował ryż,
ktoś zadzwonił do drzwi. Spojrzał na siebie, przystrojonego w
fartuszek i z bandamką na głowie. Szybko ściągnął domowe
akcesoria i wrzucił je do szafy, kierując się w stronę
niecierpliwego przybysza. Miał wrażenie, że jeśli się nie
pospieszy jego drzwi zaraz zostaną porządnie skopane.
-
Idę! Spokojnie! - dźwięki ustały, a Radek zmarszczył brwi,
ciągnąc za klamkę. - Cierpliwości trochę...
Zamilkł,
kiedy zauważył osobę czekającą za jego drzwiami. Wojtek stał
tam, zdziwiony, że ktoś w ogóle otworzył. Na jego twarzy widniał
lekki zarost, jakby mężczyzna nie golił się od ich ostatniego
spotkania. Włosy miał potargane, zapewne przez przeczesywanie ich
ręką, co zrobił także teraz.
Przez
chwile milczeli, wpatrując się w siebie, aż w końcu Wojtek nabrał
powietrza do płuc.
-
Radek, porozmawiaj ze mną. Proszę cię – powiedział, a Radek nie
mógł nie ulec tym błękitnym oczom. Otworzył szerzej drzwi i
zaprosił go do środka.
-
Poczekaj, tylko wyłączę ryż.
-
Gotujesz coś? Pięknie pachnie.
Ich
rozmowę przerwało głośne burknięcie. Radek nie mógł się
powstrzymać i parsknął śmiechem. Wojtek za to wyglądał na niego
zakłopotanego.
-
Ugotowałem więcej. Jak chcesz, to możesz zostać na obiedzie.
-
Dzięki. Umieram z głodu, ale najpierw chcę pogadać.
Radek
odwrócił się od kuchenki, a serce zabiło mu mocniej, kiedy
okazało się, że Wojtek stoi tuż za nim. Nawet jeśli by chciał,
nie miał gdzie uciec. Poza tym blondyn nie miał zamiaru mu na to
pozwolić. Złapał go za dłonie i pociągnął krok w przód, by w
razie czego nie wpadł na gorącą kuchenkę.
-
Radek, wysłuchaj mnie i proszę, nie przerywaj. Przepraszam, za to,
co powiedziałem. Nie chodziło mi o to, że nasza wspólna noc nic
dla mnie nie znaczy. Może i byłem pijany, ale nie niczego nie
żałuję. Po prostu dopiero co zakończyłem jeden związek. Wiem,
że jesteś inny niż Hubert i nigdy byś mi nie zrobił czegoś
takiego, ale to nie jest takie proste. Nie chcę wpakować cię w
coś, a później zostawić z tym samego. Ufam ci nawet co do Madzi,
więc nie myśl, że jest inaczej. Chcę spędzać z tobą czas i
bardziej cię poznać.
-
Więc czemu tyle czasu mnie unikałeś? Wiesz co sobie pomyślałem?
Że nie chcesz mi nawet spojrzeć w oczy po tym, co się stało. Że
to był dla ciebie wielki błąd, którego nigdy nie masz zamiaru
powtórzyć. Za każdym razem, kiedy próbowałem pogadać, nagle
miałeś mnóstwo pracy lub musiałeś gdzieś iść.
-
Bo nie wiedziałem, co mam robić. Nie chce się do ciebie
przywiązać, a później znów cierpieć. Może tego nie widzisz,
ale kochałem Huberta. Nie chce znów zostać zdradzonym przez bliską
osobę.
-
Więc zastanów się, co chcesz robić, bo ja już na to wszystko nie
mam siły! - Radek wyrwał swoje dłonie z uścisku i zaczął łazić
po pokoju. Rozumiał, że Wojtkowi nie jest łatwo, ale mu też nie
było. - Nie chcę być twoją zabawką, pocieszeniem. Wiem, że
tamtej nocy nim byłem i nie przeszkadzało mi to. Gdybym mógł
cofnąć czas, zrobiłbym to samo. Tylko, że wcale nie chodzi mi o
to, że się ze mną przespałeś. Nie uciekłeś rano, dałeś swoją
siostrzenicę pod opiekę, całowałeś. I niby jak ja mam to
wszystko odebrać? Nie traktowałeś mnie jak zwykłego kolegę, z
którym przez przypadek wylądowałeś w łóżku. Jedno mówisz,
drugie robisz, a ja już nie wiem co się dzieje! Kocham cię! Więc
przestań się bawić moimi uczuciami!
Wojtka
zatkało. Wpatrywał się w Radka z osłupieniem, a ten odwzajemniał
mu się wściekłym spojrzeniem. Jak to go kocha? Od kiedy? Przecież
do tej pory ledwo się spotykali poza pracą. A jednak mu wierzył.
Po co Radek miałby kłamać w takiej sprawie. Poza tym, wyjaśniałoby
to dlaczego tak szybko mu się oddał, kiedy potrzebował bliskości.
To jak opiekował się Madzią, wpatrywał w niego. Myślał, że
Radek po prostu szuka kontaktu z inną osobą, ale żeby od razu go
kochał?
-
Nic nie powiesz? - Radek w końcu opadł na kanapę, pozbywając się
tego, co gryzło go od dawna. Nie miał już siły trzymać tego w
sobie. Teraz patrzył na Wojtka, czekając na odpowiedź. Oczywiście
nie oczekiwał wyznania miłości i tak dalej. Nie chciał tylko
zostać odrzuconym. Coś jednak mówiło mu, że skoro Wojtek tu
przyszedł, to choć trochę mu zależało.
-
Szczerze, to mnie zatkało. Myślałem, że po prostu chcesz ze mną
spróbować.
-
Bo chcę, ale nie mam zamiaru później użalać się nad sobą.
Jeżeli nie zamierzać brać na poważnie tego, co nas łączy, to
najlepiej idź i więcej to nie przychodź. Ty się boisz, że ktoś
zrobi ci to, co Hubert, a ja ni chcę, żeby to się odbiło na mnie.
Powiedz mi, czego ty chcesz?
-
Ja... - Wojtek zawahał się, lecz spojrzał w te zielone tęczówki.
Dostrzegł w nich siłę, o którą nigdy by Radka nie podejrzewał.
Miał przed sobą mężczyznę, który doskonale wiedział, czego
chce, a chciał jego. Przez ten czas wmawiał sobie, że nie chce
krzywdzić Radka, a tak naprawdę nie chciał, żeby to jego ktoś
skrzywdził. Wątpliwości były dla Radka gorsze niż powiedzenie
wszystkiego wprost. Usiadł na kanapie, odwracając się przodek do
rudzielca. - Chcę spróbować. Zależy mi na tobie i chodź nie
wiem, czym dokładnie jest to uczucie, to z pewnością chcę żebyś
przy mnie był.
Radek
milczał, usiłując doszukać się kłamstwa w oczach Wojtka.
Znalazł tam jedynie wahanie, ale nie skomentował go. Chciał aby im
się udało i zamierzał pozbyć się wszelkich wątpliwości Wojtka.
Uśmiechnął się delikatnie, a blondyn zbliżył się, łącząc
ich usta w delikatnym pocałunku.
-
To co, jemy? - szepnął Radek, rozłączając na chwilę ich usta.
-
Hmm, zjemy potem – odpowiedział tym samy m tonem, znów go całując
i wkładając mu rękę pod koszulkę.
-
Ale ja głodny jestem. Ty zresztą też – wbrew słowom, jego ręka
zawędrowała na kark mężczyzny.
-
Teraz ma ochotę na coś zupełnie innego – Wojtek zaczął całować
go po szyi. W pokoju jednak rozległo się naprawdę głośne
burknięcie, które sprawiło, że obaj zaczęli się śmiać. -
Chyba jednak musimy najpierw zjeść.
-
Chyba tak.
Wojtek
wypuścił Radka z ramion i ruszył za nim, zaglądając do garnka.
Danie smakowicie wyglądało i pachniało, wyczuwał curry.
-
Co to?
-
Japońskie curry. Będzie ci smakować.
-
Nie wątpię, gdzie masz chochelkę?
Radek
wskazał na szufladę, a Wojtek wygrzebał z niej średniej wielkości
chochlę. Radek uniósł dwie pary pałeczek i uśmiechnął się
wesoło.
-
O nie, ja preferuje widelce.
-
Przykro mi, japońskie danie, więc jemy po japońsku. Jak ładnie
poprosisz, to nauczę cię trzymać pałeczki.
*
* *
Amek
uśmiechnięty spoglądał za szybę autokaru. Maja natomiast całą
swoją uwagę skupiła na rozmarzonym spojrzeniu Amka. Chłopak od
wczoraj miał wyjątkowo dobry humor. W dodatku milczał jak grób,
zmieniając temat jak tylko cokolwiek o tym napomknęła. Dlatego,
kiedy wysiedli już pod szkołą, zaciągnęła go do pobliskiego
parku.
-
Maja, Logan zaraz będzie mnie szukał.
-
Właśnie o to mi chodzi! Gadaj mi tu zaraz co się wydarzyło na tej
wycieczce. Nagle wyszedłeś z doła i zachowujesz się jakbyś na
loterii wygrał. Przeleciał cię czy jak?
-
Nie, no co ty. My tylko... - Amek umilkł i zacisnął usta.
-
Ami, co się dzieje? Przecież wiesz, że mi możesz wszystko
powiedzieć.
-
I powiem, tylko jeszcze nie teraz. Muszę to wszystko sobie poukładać
w głowie. Możemy się spotkać jutro?
Maja
przyjrzała mu się uważnie, po czym westchnęła i pokiwała głową.
-
Dobra, ale ty przychodzisz do mnie. I pamiętaj, że w soboty nie
wstaję przed dziesiątą.
-
Dzięki. Powiem ci jutro o wszystkim – cmoknął ją w policzek, co
trochę ją zaskoczyło. Razem wrócili pod szkołę, gdzie Logan
opierał się o samochód, rozglądając na boki. Kiedy ich zauważył,
uniósł ręce do nieba.
-
Myślałem, że ktoś was porwał! - powiedział po angielsku. Coraz
częściej zdarzało mu się mówić do Amka w ojczystym języku.
Chłopakowi to nie przeszkadzało.
-
Sorki, musieliśmy pogadać – odpowiedział Amek, a Logan spojrzał
na Maję. Kiwnął jednak głową i nie wnikał w szczegóły.
-
Ćwiczycie przed olimpiadą? - Maja także przeszła na angielski.
Amek z Loganem popatrzyli na siebie i się uśmiechnęli.
-
Można tak powiedzieć. Wy sobie poćwiczycie, a ja sobie z kimś
porozmawiam jak dawniej.
-
Mam małą prośbę. Podrzucisz mnie też? Mieliśmy być dopiero za
dwie godziny, a rodzice dalej w pracy i nie chce mi się jechać z
bagażem w autobusie.
-
Jasne, wsiadajcie i jedziemy.
Maja
spojrzała porozumiewawczo na Amka, po czym siadła z tyłu, walizkę
układając obok siebie. Amek parsknął śmiechem i włożył
walizkę do bagażnika. Usiadł z przodu, odwracając się do Mai i
pokazując jej język.
-
No tak, bardzo dojrzale – zaśmiał się Logan, widząc jak
odpowiada mu tym samym. Amek i Maja spojrzeli po sobie, po czym oboje
odwrócili się w jego stronę i jemu także pokazali język. Logan
znów się zaśmiał i wyjechał z parkingu.
Cały
czas rozmawiali po angielsku, od czasu do czasu wspomagając się
polskimi słowami. Rzeczywiście było to dobre ćwiczenie, gdyż w
razie jakichś rażących błędów Logan krzywił się i ich
poprawiał. W dodatku kazał im mówić poprawnymi zdaniami, a nie
potocznym slangiem.
-
Ludzie, jestem w połowie Amerykaninem, a w życiu nie słyszałem
połowy tych słów.
-
Starzejesz się – mruknął Amek, a Logan popatrzył na niego
oburzony.
-
Ja? Nawet trzydziestki jeszcze nie mam!
-
Cóż, ale nastolatkiem już nie jesteś.
-
Zobaczymy co powiesz za rok.
Maja
zaśmiała się i przerwała ich sprzeczkę, mówiąc gdzie Logan ma
skręcić, by trafić do jej babci. Dziewczyna stwierdziła, że nie
chce siedzieć w pustym domu i odwiedzi staruszkę. Loganowi było to
nawet bardziej po drodze, więc nie oponował.
Maja
wysiadła zaledwie kilkaset metrów od domu Amka, co uświadomiło
mu, że uprzejma staruszka tam mieszkająca jest babcią Mai.
-
Skoro tak, to przyjdź tu jutro o trzynastej. Chyba zostanę na noc.
-
Dobra, jak coś to będę dzwonił.
-
Okej. Pa! - pomachała im i otworzyła sobie bramkę, witając się z
owczarkiem niemieckim. Musiała często tam bywać, skoro pies tak
się cieszył na jej widok.
-
Logan, tak się zastanawiam, co robisz jutro?
-
Chyba pójdę na grób brata. W końcu jutro rocznica.
-
Mógłbym pójść z tobą? Chciałbym mu podziękować - Amek
speszył się lekko, czekając na odpowiedź. Miał cichą nadzieję,
że właśnie takie plany będzie miał Logan. Od kiedy tylko obudził
się z nowymi płucami, chciał podziękować. Nie wiedział tylko
komu.
Logan
zatrzymał się pod domem Amka i spojrzał na niego zaskoczony.
Rozumiał go, jednak nie wiedział, czy chce by ktokolwiek go jutro
oglądał. Już teraz wystarczyła myśl, a wszystkie wydarzenia
wracały do niego. Po prostu teraz skupiał się an czymś innym.
Jutro jednak nie będzie potrafił. Chciał iść na cmentarz i
odwiedzić brata. Po raz pierwszy od roku z nim porozmawiać, mimo że
miała to być jednostronna rozmowa. Teraz jednak zaczął się
zastanawiać czy naprawdę chce być sam. Jeśli tak, to na pewno się
załamie. Nie wiedział nawet czy będzie w stanie wybrać się na
cmentarz. W końcu do tej pory mu się to nie udało. Amek jednak
będzie pewnego rodzaju zobowiązaniem. Nawet jeśli Logan będzie
chciał się wycofać, Amek mu na to nie pozwoli. W dodatku wie o
wszystkim i w pewnym sensie go to dotyczy. Nawet bardzo. Szybko
podjął decyzję, lecz zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, drzwi
od strony pasażera otworzyły się.
-
Chłopcy, nie siedźcie w tym samochodzie, tylko wejdźcie do środka.
Obiad już gotowy. Mieliśmy zostawić jedną porcję dla ciebie,
Amku, ale zobaczyłam was przez okno – Czesława Gracka skarciła
ich wzrokiem i otworzyła szerzej drzwi. Amek spojrzał na Logana i
posłał mu przepraszający uśmiech.
-
Dorwała cię, więc lepiej nie próbuj uciekać – szepnął i
wysiadł z samochodu, od razu obrywając gazetą, którą kobieta
trzymała w ręce.
-
Wszystko słyszę. Ale trochę racji masz. W zamian za dostarczenie
mojego wnusia do domu, zapraszam na obiad.
-
Dziękuję bardzo, z chęcią zostanę – odpowiedział Logan,
patrząc na Amka wymownie. A dopiero co mówił mu, żeby wystrzegał
się Czesławy. Ostatnim razem nie był przygotowany, lecz teraz
zamierzał włączyć się do gry babci Amka. Miał zamiar tak
zmieniać tematy, żeby niczego więcej się o nim nie dowiedziała.
-
Widzisz? Niektórzy potrafią się zachowywać jak dżentelmeni. Nie
obgadują swoich ukochanych babć.
Amek
ucałował babunię w policzek i zaśmiał się cicho, idąc z
Loganem w stronę drzwi. Kiedy weszli do środka, usłyszeli
dochodzącą z kuchni rozmowę. Amek powiedział babci, że zaraz
przyjdą i pociągnął zatrzymał Logana.
-
Masz coś przeciwko powiedzeniu moim rodzicom prawdy? - Amek
przypomniał sobie ich pocałunki i lekko się zarumienił. - Mam na
myśli twojego brata.
-
Wiem, co masz na myśli, ale podejrzanie się rumienisz – Logan
uśmiechnął się, nie mogą się powstrzymać. - Możemy to zrobić
kiedy indziej?
-
Jasne. Z góry przepraszam.
-
Za co?
-
Jeszcze nie wiem. Na pewno coś się znajdzie po tym obiedzie.
Logan
uśmiechnął się i razem weszli do salonu.
-
Dzień dobry. Logan Mikulski – podał rękę ojcu Amka, który
siedział przy stole.
-
Sebastian Sęk. Miło mi cię poznać. Amek rzadko przyprowadza
kolegów.
-
Bo wielu nie posiadam. Dopiero się przeprowadziliśmy – mruknął
chłopak oburzony.
-
Dobra już, dobra. Jakoś rozmowę muszę zacząć – odburknął
tym samym tonem ojciec Amka. Zaśmiali się i usiedli przy stole. Z
kuchni dobiegały przyciszone głosy, a po chwili wyłoniły się z
niej dwie kobiety, niosące jedzenie. Logan przedstawił się
ponownie i wszyscy razem zaczęli jeść. Amek tylko czekał, aż
zacznie się przesłuchanie. Z początku rozmowa toczyła się
normalnym torem. Ojciec był lekko zdziwiony, kiedy dowiedział się,
że Logan jest wychowawcą Amka. Na wierzch wypłynęło kilka
zabawnych historii z dzieciństwa szatyna, przy których oczywiście
rumienił się jak burak. To jednak nie miało trwać wiecznie.
Rodzinka zaczynała zaplatać sieć wokół nic nie świadomego
Logana, a Amek nie miał zamiaru pozwolić mu w nią wpaść.
No na szczęście Wojtek poszedł po rozum do głowy i nie dał odejść Radkowi, ciekawa jestem czy planujesz jeszcze dla nich jakieś problemy?
OdpowiedzUsuńAmek i Logan są rozkoszni. W ogóle rodzina Amka wymiata, nie są zdziwieni co wychowawca robi w ich domu tylko przyjmują go jak swojego i zaplatają wokół niego sieć, ale zawsze może liczyć na pomoc nastolatka :)
Myślę, że przyszły rozdział będzie bardzo bolesny dla Logana, skoro pierwszy raz pójdzie na cmentarz do brata, ale Amek pomoże mu wszystko przetrwać :)
Dużo weny:)
Pozdrawiam :)
Nie rozumiem jednego, jak to możliwe, że rodzice Amka nie pamiętają Logana? Przecież nie jest możliwe, żeby zapomnieli jak wygląda człowiek, dzięki któremu ich syn żyje, a nawet jeśli by zapomnieli jego wyglądu, to nazwisko powinno im powiedzieć co i jak. Czy to ja czegoś nie doczytałam?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam bardzo, ale...
OdpowiedzUsuńGdzie jest nowy rozdział? ;-;
Przeczytałam to opowiadanie w jedną noc i jakoś mi się tak smutno zrobiło, gdy doszło do mnke, ze teraz będę musiała czekać na nowy rozdział :<
Logan i Amek to chyba moje nowe OTP.
Cóż, wyłapałam w opowiadaniu kilka błędów, ale przy tej fabule nie mają one najmniejszego znaczenia.
No i babcia Amka jest mega xdd
Eh, serio zakochałam się w tym opowiadaniu.
Swoją drogą, kiedy mogę się spodziewać nowego rozdziału? *już nie może się doczekać* 💙
Życzę multum weny!
Hej,
OdpowiedzUsuńwyjaśnili sobie wszystko i spróbuj być razem, Wojtek dowiedział się że Radek go kocha, Amek szczęśliwy i Logan znów na obiedzie, cała rodzinka sidła zastawia, ale czy rodzice Amka nie poznali w Loganie tej osoby ze szpitala...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, wszystko wyjaśnili sobie i spróbują być razem, och Wojtek dowiedział się, że Radek go kocha... Amek bardzo szczęśliwy i Logan znów na obiedzie ;) no u cała rodzinka sidła zastawia ;) ale zastanawiam się czy rodzice Amka nie poznali w Loganie tej osoby ze szpitala...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga