poniedziałek, 18 stycznia 2016

Nie wszystko stracone - Rozdział 10

Miłego czytania :*


Miał już dość ciągle dzwoniącego telefonu, więc go wyłączył. Zamiast siedzieć u siebie, wparował do domu siostry, zaszywając się na kanapie w salonie. Cieszył się, że jego szwagier wyjechał służbowo, bo teraz wisiała nad nim tylko siostra, usiłująca się dowiedzieć, co się stało.
Kiedy w końcu nie wytrzymał i opowiedział jej o wszystkim, ta zostawiła go w spokoju, by samej również to przemyśleć. Od dwóch dni nie był w pracy, tłumacząc się ostrymi migrenami. Zdarzały mu się bóle głowy, więc kiedy zadzwonił do dyrektorki, ta nie robiła mu problemów, tylko dała trzy dni wolnego. Tak się złożyło, że później był weekend, więc miał pięć dni na przygotowanie się do spotkania z Wojtkiem. Koniec końców, kiedyś będzie musiał znów z nim porozmawiać, przynajmniej na stopie zawodowej.
Siedział przed telewizorem aż do czternastej, później do salonu wpadła jego siostra, uprzejmie wywalając go z kanapy i każąc iść do domu. Nie miał innego wyjścia i musiał opuścić kryjówkę. W końcu Julka pewnie szykuje jakąś kolację dla Rafała, który wieczorem wracał.
Postanowił się przejść, zamiast czekać na jakiś autobus, wskutek czego w domu był dopiero jakieś półtorej godziny później. W trakcie drogi zastanawiał się co zrobić z Wojtkiem i z tym, co ich łączyło. Mógł wtedy zostać i wysłuchać go do końca. Tylko kto by chciał słychać do końca jak ukochany łamie mu serce? W każdym razie chciał z Wojtkiem porozmawiać. Może i będzie cierpiał, ale znikną wątpliwości. Miał już na oku jedną posadę w szkole na drugim końcu miasta. Mógłby się odciąć od Wojtka niemal całkowicie. Jakoś przeżyłby przypadkowe spotkania na mieście. Wpierw jednak zamierzał dokładnie wszystko wyjaśnić.
Wszedł do domu i otworzył okno, wpuszczając do środka trochę świeżego powietrza. Był październik, ale już pojawiały się pierwsze mrozy. Brakowało mu promieni słonecznych i pokojowej, jak dla niego, letniej temperatury.
Nie chcąc już dłużej siedzieć bezczynnie, wziął się za sprzątanie. Nie było to jego ulubione zajęcie, ale nie cierpiał potykać się o leżące na ziemi ubrania czy inne przedmioty. Wolał utrzymywać ogólny porządek, a od czasu do czasu wziąć się za ścieranie kurzy i mycie podłóg. I tak w najbliższym czasie musiałby to zrobić, więc czemu nie teraz?
Włączył radio i zaczął sprzątać, podśpiewując sobie znane kawałki. Uporał się z wszystkim o dziwo bardzo szybko. Zaczęło burczeć mu w brzuchu, więc postanowił też coś ugotować. Jak szaleć to szaleć. Wyciągnął z lodówki piersi z kurczaka i kilka innych składników. Umiał zrobić tylko swoje ulubione potrawy, ale z drugiej strony po co mu inne, skoro mieszkał sam? Podsmażył papryczki chilli w garnku wraz z liśćmi laurowymi, po czym dodał pokrojonego w kostkę kurczaka. Pokroił jeszcze wszystkie warzywa jakie miał w lodówce, wraz z groszkiem z puszki i wszystko wrzucił do powstającego sosu. Pozostały jeszcze przyprawy i sos curry gotowy. Nie było sensu gotować na jeden dzień, skoro mógł to samo zjeść jutro. Pewnie jeszcze mu zostanie, ale on sam mógł jeść curry no śniadanie obiad i kolację. Kiedy gotował ryż, ktoś zadzwonił do drzwi. Spojrzał na siebie, przystrojonego w fartuszek i z bandamką na głowie. Szybko ściągnął domowe akcesoria i wrzucił je do szafy, kierując się w stronę niecierpliwego przybysza. Miał wrażenie, że jeśli się nie pospieszy jego drzwi zaraz zostaną porządnie skopane.
- Idę! Spokojnie! - dźwięki ustały, a Radek zmarszczył brwi, ciągnąc za klamkę. - Cierpliwości trochę...
Zamilkł, kiedy zauważył osobę czekającą za jego drzwiami. Wojtek stał tam, zdziwiony, że ktoś w ogóle otworzył. Na jego twarzy widniał lekki zarost, jakby mężczyzna nie golił się od ich ostatniego spotkania. Włosy miał potargane, zapewne przez przeczesywanie ich ręką, co zrobił także teraz.
Przez chwile milczeli, wpatrując się w siebie, aż w końcu Wojtek nabrał powietrza do płuc.
- Radek, porozmawiaj ze mną. Proszę cię – powiedział, a Radek nie mógł nie ulec tym błękitnym oczom. Otworzył szerzej drzwi i zaprosił go do środka.
- Poczekaj, tylko wyłączę ryż.
- Gotujesz coś? Pięknie pachnie.
Ich rozmowę przerwało głośne burknięcie. Radek nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem. Wojtek za to wyglądał na niego zakłopotanego.
- Ugotowałem więcej. Jak chcesz, to możesz zostać na obiedzie.
- Dzięki. Umieram z głodu, ale najpierw chcę pogadać.
Radek odwrócił się od kuchenki, a serce zabiło mu mocniej, kiedy okazało się, że Wojtek stoi tuż za nim. Nawet jeśli by chciał, nie miał gdzie uciec. Poza tym blondyn nie miał zamiaru mu na to pozwolić. Złapał go za dłonie i pociągnął krok w przód, by w razie czego nie wpadł na gorącą kuchenkę.
- Radek, wysłuchaj mnie i proszę, nie przerywaj. Przepraszam, za to, co powiedziałem. Nie chodziło mi o to, że nasza wspólna noc nic dla mnie nie znaczy. Może i byłem pijany, ale nie niczego nie żałuję. Po prostu dopiero co zakończyłem jeden związek. Wiem, że jesteś inny niż Hubert i nigdy byś mi nie zrobił czegoś takiego, ale to nie jest takie proste. Nie chcę wpakować cię w coś, a później zostawić z tym samego. Ufam ci nawet co do Madzi, więc nie myśl, że jest inaczej. Chcę spędzać z tobą czas i bardziej cię poznać.
- Więc czemu tyle czasu mnie unikałeś? Wiesz co sobie pomyślałem? Że nie chcesz mi nawet spojrzeć w oczy po tym, co się stało. Że to był dla ciebie wielki błąd, którego nigdy nie masz zamiaru powtórzyć. Za każdym razem, kiedy próbowałem pogadać, nagle miałeś mnóstwo pracy lub musiałeś gdzieś iść.
- Bo nie wiedziałem, co mam robić. Nie chce się do ciebie przywiązać, a później znów cierpieć. Może tego nie widzisz, ale kochałem Huberta. Nie chce znów zostać zdradzonym przez bliską osobę.
- Więc zastanów się, co chcesz robić, bo ja już na to wszystko nie mam siły! - Radek wyrwał swoje dłonie z uścisku i zaczął łazić po pokoju. Rozumiał, że Wojtkowi nie jest łatwo, ale mu też nie było. - Nie chcę być twoją zabawką, pocieszeniem. Wiem, że tamtej nocy nim byłem i nie przeszkadzało mi to. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym to samo. Tylko, że wcale nie chodzi mi o to, że się ze mną przespałeś. Nie uciekłeś rano, dałeś swoją siostrzenicę pod opiekę, całowałeś. I niby jak ja mam to wszystko odebrać? Nie traktowałeś mnie jak zwykłego kolegę, z którym przez przypadek wylądowałeś w łóżku. Jedno mówisz, drugie robisz, a ja już nie wiem co się dzieje! Kocham cię! Więc przestań się bawić moimi uczuciami!
Wojtka zatkało. Wpatrywał się w Radka z osłupieniem, a ten odwzajemniał mu się wściekłym spojrzeniem. Jak to go kocha? Od kiedy? Przecież do tej pory ledwo się spotykali poza pracą. A jednak mu wierzył. Po co Radek miałby kłamać w takiej sprawie. Poza tym, wyjaśniałoby to dlaczego tak szybko mu się oddał, kiedy potrzebował bliskości. To jak opiekował się Madzią, wpatrywał w niego. Myślał, że Radek po prostu szuka kontaktu z inną osobą, ale żeby od razu go kochał?
- Nic nie powiesz? - Radek w końcu opadł na kanapę, pozbywając się tego, co gryzło go od dawna. Nie miał już siły trzymać tego w sobie. Teraz patrzył na Wojtka, czekając na odpowiedź. Oczywiście nie oczekiwał wyznania miłości i tak dalej. Nie chciał tylko zostać odrzuconym. Coś jednak mówiło mu, że skoro Wojtek tu przyszedł, to choć trochę mu zależało.
- Szczerze, to mnie zatkało. Myślałem, że po prostu chcesz ze mną spróbować.
- Bo chcę, ale nie mam zamiaru później użalać się nad sobą. Jeżeli nie zamierzać brać na poważnie tego, co nas łączy, to najlepiej idź i więcej to nie przychodź. Ty się boisz, że ktoś zrobi ci to, co Hubert, a ja ni chcę, żeby to się odbiło na mnie. Powiedz mi, czego ty chcesz?
- Ja... - Wojtek zawahał się, lecz spojrzał w te zielone tęczówki. Dostrzegł w nich siłę, o którą nigdy by Radka nie podejrzewał. Miał przed sobą mężczyznę, który doskonale wiedział, czego chce, a chciał jego. Przez ten czas wmawiał sobie, że nie chce krzywdzić Radka, a tak naprawdę nie chciał, żeby to jego ktoś skrzywdził. Wątpliwości były dla Radka gorsze niż powiedzenie wszystkiego wprost. Usiadł na kanapie, odwracając się przodek do rudzielca. - Chcę spróbować. Zależy mi na tobie i chodź nie wiem, czym dokładnie jest to uczucie, to z pewnością chcę żebyś przy mnie był.
Radek milczał, usiłując doszukać się kłamstwa w oczach Wojtka. Znalazł tam jedynie wahanie, ale nie skomentował go. Chciał aby im się udało i zamierzał pozbyć się wszelkich wątpliwości Wojtka. Uśmiechnął się delikatnie, a blondyn zbliżył się, łącząc ich usta w delikatnym pocałunku.
- To co, jemy? - szepnął Radek, rozłączając na chwilę ich usta.
- Hmm, zjemy potem – odpowiedział tym samy m tonem, znów go całując i wkładając mu rękę pod koszulkę.
- Ale ja głodny jestem. Ty zresztą też – wbrew słowom, jego ręka zawędrowała na kark mężczyzny.
- Teraz ma ochotę na coś zupełnie innego – Wojtek zaczął całować go po szyi. W pokoju jednak rozległo się naprawdę głośne burknięcie, które sprawiło, że obaj zaczęli się śmiać. - Chyba jednak musimy najpierw zjeść.
- Chyba tak.
Wojtek wypuścił Radka z ramion i ruszył za nim, zaglądając do garnka. Danie smakowicie wyglądało i pachniało, wyczuwał curry.
- Co to?
- Japońskie curry. Będzie ci smakować.
- Nie wątpię, gdzie masz chochelkę?
Radek wskazał na szufladę, a Wojtek wygrzebał z niej średniej wielkości chochlę. Radek uniósł dwie pary pałeczek i uśmiechnął się wesoło.
- O nie, ja preferuje widelce.
- Przykro mi, japońskie danie, więc jemy po japońsku. Jak ładnie poprosisz, to nauczę cię trzymać pałeczki.

* * *

Amek uśmiechnięty spoglądał za szybę autokaru. Maja natomiast całą swoją uwagę skupiła na rozmarzonym spojrzeniu Amka. Chłopak od wczoraj miał wyjątkowo dobry humor. W dodatku milczał jak grób, zmieniając temat jak tylko cokolwiek o tym napomknęła. Dlatego, kiedy wysiedli już pod szkołą, zaciągnęła go do pobliskiego parku.
- Maja, Logan zaraz będzie mnie szukał.
- Właśnie o to mi chodzi! Gadaj mi tu zaraz co się wydarzyło na tej wycieczce. Nagle wyszedłeś z doła i zachowujesz się jakbyś na loterii wygrał. Przeleciał cię czy jak?
- Nie, no co ty. My tylko... - Amek umilkł i zacisnął usta.
- Ami, co się dzieje? Przecież wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć.
- I powiem, tylko jeszcze nie teraz. Muszę to wszystko sobie poukładać w głowie. Możemy się spotkać jutro?
Maja przyjrzała mu się uważnie, po czym westchnęła i pokiwała głową.
- Dobra, ale ty przychodzisz do mnie. I pamiętaj, że w soboty nie wstaję przed dziesiątą.
- Dzięki. Powiem ci jutro o wszystkim – cmoknął ją w policzek, co trochę ją zaskoczyło. Razem wrócili pod szkołę, gdzie Logan opierał się o samochód, rozglądając na boki. Kiedy ich zauważył, uniósł ręce do nieba.
- Myślałem, że ktoś was porwał! - powiedział po angielsku. Coraz częściej zdarzało mu się mówić do Amka w ojczystym języku. Chłopakowi to nie przeszkadzało.
- Sorki, musieliśmy pogadać – odpowiedział Amek, a Logan spojrzał na Maję. Kiwnął jednak głową i nie wnikał w szczegóły.
- Ćwiczycie przed olimpiadą? - Maja także przeszła na angielski. Amek z Loganem popatrzyli na siebie i się uśmiechnęli.
- Można tak powiedzieć. Wy sobie poćwiczycie, a ja sobie z kimś porozmawiam jak dawniej.
- Mam małą prośbę. Podrzucisz mnie też? Mieliśmy być dopiero za dwie godziny, a rodzice dalej w pracy i nie chce mi się jechać z bagażem w autobusie.
- Jasne, wsiadajcie i jedziemy.
Maja spojrzała porozumiewawczo na Amka, po czym siadła z tyłu, walizkę układając obok siebie. Amek parsknął śmiechem i włożył walizkę do bagażnika. Usiadł z przodu, odwracając się do Mai i pokazując jej język.
- No tak, bardzo dojrzale – zaśmiał się Logan, widząc jak odpowiada mu tym samym. Amek i Maja spojrzeli po sobie, po czym oboje odwrócili się w jego stronę i jemu także pokazali język. Logan znów się zaśmiał i wyjechał z parkingu.
Cały czas rozmawiali po angielsku, od czasu do czasu wspomagając się polskimi słowami. Rzeczywiście było to dobre ćwiczenie, gdyż w razie jakichś rażących błędów Logan krzywił się i ich poprawiał. W dodatku kazał im mówić poprawnymi zdaniami, a nie potocznym slangiem.
- Ludzie, jestem w połowie Amerykaninem, a w życiu nie słyszałem połowy tych słów.
- Starzejesz się – mruknął Amek, a Logan popatrzył na niego oburzony.
- Ja? Nawet trzydziestki jeszcze nie mam!
- Cóż, ale nastolatkiem już nie jesteś.
- Zobaczymy co powiesz za rok.
Maja zaśmiała się i przerwała ich sprzeczkę, mówiąc gdzie Logan ma skręcić, by trafić do jej babci. Dziewczyna stwierdziła, że nie chce siedzieć w pustym domu i odwiedzi staruszkę. Loganowi było to nawet bardziej po drodze, więc nie oponował.
Maja wysiadła zaledwie kilkaset metrów od domu Amka, co uświadomiło mu, że uprzejma staruszka tam mieszkająca jest babcią Mai.
- Skoro tak, to przyjdź tu jutro o trzynastej. Chyba zostanę na noc.
- Dobra, jak coś to będę dzwonił.
- Okej. Pa! - pomachała im i otworzyła sobie bramkę, witając się z owczarkiem niemieckim. Musiała często tam bywać, skoro pies tak się cieszył na jej widok.
- Logan, tak się zastanawiam, co robisz jutro?
- Chyba pójdę na grób brata. W końcu jutro rocznica.
- Mógłbym pójść z tobą? Chciałbym mu podziękować - Amek speszył się lekko, czekając na odpowiedź. Miał cichą nadzieję, że właśnie takie plany będzie miał Logan. Od kiedy tylko obudził się z nowymi płucami, chciał podziękować. Nie wiedział tylko komu.
Logan zatrzymał się pod domem Amka i spojrzał na niego zaskoczony. Rozumiał go, jednak nie wiedział, czy chce by ktokolwiek go jutro oglądał. Już teraz wystarczyła myśl, a wszystkie wydarzenia wracały do niego. Po prostu teraz skupiał się an czymś innym. Jutro jednak nie będzie potrafił. Chciał iść na cmentarz i odwiedzić brata. Po raz pierwszy od roku z nim porozmawiać, mimo że miała to być jednostronna rozmowa. Teraz jednak zaczął się zastanawiać czy naprawdę chce być sam. Jeśli tak, to na pewno się załamie. Nie wiedział nawet czy będzie w stanie wybrać się na cmentarz. W końcu do tej pory mu się to nie udało. Amek jednak będzie pewnego rodzaju zobowiązaniem. Nawet jeśli Logan będzie chciał się wycofać, Amek mu na to nie pozwoli. W dodatku wie o wszystkim i w pewnym sensie go to dotyczy. Nawet bardzo. Szybko podjął decyzję, lecz zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, drzwi od strony pasażera otworzyły się.
- Chłopcy, nie siedźcie w tym samochodzie, tylko wejdźcie do środka. Obiad już gotowy. Mieliśmy zostawić jedną porcję dla ciebie, Amku, ale zobaczyłam was przez okno – Czesława Gracka skarciła ich wzrokiem i otworzyła szerzej drzwi. Amek spojrzał na Logana i posłał mu przepraszający uśmiech.
- Dorwała cię, więc lepiej nie próbuj uciekać – szepnął i wysiadł z samochodu, od razu obrywając gazetą, którą kobieta trzymała w ręce.
- Wszystko słyszę. Ale trochę racji masz. W zamian za dostarczenie mojego wnusia do domu, zapraszam na obiad.
- Dziękuję bardzo, z chęcią zostanę – odpowiedział Logan, patrząc na Amka wymownie. A dopiero co mówił mu, żeby wystrzegał się Czesławy. Ostatnim razem nie był przygotowany, lecz teraz zamierzał włączyć się do gry babci Amka. Miał zamiar tak zmieniać tematy, żeby niczego więcej się o nim nie dowiedziała.
- Widzisz? Niektórzy potrafią się zachowywać jak dżentelmeni. Nie obgadują swoich ukochanych babć.
Amek ucałował babunię w policzek i zaśmiał się cicho, idąc z Loganem w stronę drzwi. Kiedy weszli do środka, usłyszeli dochodzącą z kuchni rozmowę. Amek powiedział babci, że zaraz przyjdą i pociągnął zatrzymał Logana.
- Masz coś przeciwko powiedzeniu moim rodzicom prawdy? - Amek przypomniał sobie ich pocałunki i lekko się zarumienił. - Mam na myśli twojego brata.
- Wiem, co masz na myśli, ale podejrzanie się rumienisz – Logan uśmiechnął się, nie mogą się powstrzymać. - Możemy to zrobić kiedy indziej?
- Jasne. Z góry przepraszam.
- Za co?
- Jeszcze nie wiem. Na pewno coś się znajdzie po tym obiedzie.
Logan uśmiechnął się i razem weszli do salonu.
- Dzień dobry. Logan Mikulski – podał rękę ojcu Amka, który siedział przy stole.
- Sebastian Sęk. Miło mi cię poznać. Amek rzadko przyprowadza kolegów.
- Bo wielu nie posiadam. Dopiero się przeprowadziliśmy – mruknął chłopak oburzony.
- Dobra już, dobra. Jakoś rozmowę muszę zacząć – odburknął tym samym tonem ojciec Amka. Zaśmiali się i usiedli przy stole. Z kuchni dobiegały przyciszone głosy, a po chwili wyłoniły się z niej dwie kobiety, niosące jedzenie. Logan przedstawił się ponownie i wszyscy razem zaczęli jeść. Amek tylko czekał, aż zacznie się przesłuchanie. Z początku rozmowa toczyła się normalnym torem. Ojciec był lekko zdziwiony, kiedy dowiedział się, że Logan jest wychowawcą Amka. Na wierzch wypłynęło kilka zabawnych historii z dzieciństwa szatyna, przy których oczywiście rumienił się jak burak. To jednak nie miało trwać wiecznie. Rodzinka zaczynała zaplatać sieć wokół nic nie świadomego Logana, a Amek nie miał zamiaru pozwolić mu w nią wpaść.

5 komentarzy:

  1. No na szczęście Wojtek poszedł po rozum do głowy i nie dał odejść Radkowi, ciekawa jestem czy planujesz jeszcze dla nich jakieś problemy?
    Amek i Logan są rozkoszni. W ogóle rodzina Amka wymiata, nie są zdziwieni co wychowawca robi w ich domu tylko przyjmują go jak swojego i zaplatają wokół niego sieć, ale zawsze może liczyć na pomoc nastolatka :)
    Myślę, że przyszły rozdział będzie bardzo bolesny dla Logana, skoro pierwszy raz pójdzie na cmentarz do brata, ale Amek pomoże mu wszystko przetrwać :)
    Dużo weny:)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rozumiem jednego, jak to możliwe, że rodzice Amka nie pamiętają Logana? Przecież nie jest możliwe, żeby zapomnieli jak wygląda człowiek, dzięki któremu ich syn żyje, a nawet jeśli by zapomnieli jego wyglądu, to nazwisko powinno im powiedzieć co i jak. Czy to ja czegoś nie doczytałam?

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam bardzo, ale...
    Gdzie jest nowy rozdział? ;-;
    Przeczytałam to opowiadanie w jedną noc i jakoś mi się tak smutno zrobiło, gdy doszło do mnke, ze teraz będę musiała czekać na nowy rozdział :<
    Logan i Amek to chyba moje nowe OTP.
    Cóż, wyłapałam w opowiadaniu kilka błędów, ale przy tej fabule nie mają one najmniejszego znaczenia.
    No i babcia Amka jest mega xdd
    Eh, serio zakochałam się w tym opowiadaniu.
    Swoją drogą, kiedy mogę się spodziewać nowego rozdziału? *już nie może się doczekać* 💙
    Życzę multum weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wyjaśnili sobie wszystko i spróbuj być razem, Wojtek dowiedział się że Radek go kocha, Amek szczęśliwy i Logan znów na obiedzie, cała rodzinka sidła zastawia, ale czy rodzice Amka nie poznali w Loganie tej osoby ze szpitala...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka, hejka,
    wspaniały rozdział, wszystko wyjaśnili sobie i spróbują być razem, och Wojtek dowiedział się, że Radek go kocha... Amek bardzo szczęśliwy i Logan znów na obiedzie ;) no u cała rodzinka sidła zastawia ;) ale zastanawiam się czy rodzice Amka nie poznali w Loganie tej osoby ze szpitala...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń