poniedziałek, 2 listopada 2015

Nie wszystko stracone - Rozdział 1

Dziękuję za komentarze :) Może i to opowiadanie nie będzie tak zaskakujące jak poprzednie, ale postaram się nie być zbyt przewidywalna ^.^ Cieszę się, że spodobał Wam się prolog :) 
Wielkie dzięki dla Margarity, która betuje opowiadanie :*
Miłego czytania!
PS: Kocham Was <3

Westchnął, pocierając dłonią oczy. Od dwóch godzin siedział i poprawiał pierwsze w tym roku sprawdziany swoich uczniów. Wynikało z nich, że przez wakacje w jego klasie pojawiło się znacznie więcej idiotów niż zazwyczaj. Dopiero trzeci dzień szkoły, a on już rozpaczał nad wynikami egzaminów, które miały odbyć się za dziewięć miesięcy.
Bycie nauczycielem języka angielskiego było nie lada wyzwaniem w jednej z polskich szkół. On sam mimo wszystko uwielbiał to robić. Pozwalało mu to wrócić do czasów, gdy mieszkał z rodziną w Ameryce. Kiedy jeszcze w ogóle miał rodzinę.
Logan Mikulski był w połowie Polakiem. Jego ojciec wyjechał do Ameryki w poszukiwaniu swojego miejsca i tam je znalazł. W ramionach Emmy Wilson, która skutecznie powstrzymała go przed dalszą podróżą i jakimś cudem sprawiła, że dobrowolnie dał się związać węzłem małżeńskim. Tak też na świat przyszedł on, a siedem lat później także jego brat.
Zawsze byli kochającą się, normalną rodziną. Oczywiście były kłótnie i spory, ale zawsze szybko się kończyły, a oni powracali do szczęśliwego życia. Do czasu. Kiedy Logan miał dziewiętnaście lat, do drzwi domu zapukał policjant, który oznajmił mu, że jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, mającym miejsce zaledwie kilkaset metrów od ich domu.
Matka nie miała zbyt dużej rodziny. Jedyny wuj, niepełnosprawny z powodu wypadku przy pracy, pomagał im jak mógł. Załatwił Loganowi pracę i pomógł w zdobyciu praw do opieki nad bratem. Zostawał z nim, kiedy on najpierw szedł do szkoły, a później biegł do baru, by zdobyć pieniądze na utrzymanie najbliżej mu osoby. W ten sposób chłopak zdobył wykształcenie i kiedy wuj zmarł z powodu powikłań po zapaleniu płuc, sprzedał dom, który był za duży dla dwóch osób, po czym zabrał wszystkie rzeczy i razem z bratem przyleciał do Polski - kraju, który zawsze pozostawał w sercu staruszka. Niestety ojciec nigdy nie miał pieniędzy na zabranie ich wszystkich do swojej ojczyzny, więc Logan nie poznał żadnych jego bliskich. Kiedy został sam, wielokrotnie szukał krewnych ojca, ale niestety nikogo nie udało mu się znaleźć.
Przebywając już w Polsce, kupili mieszkanie i żyli na oszczędnościach, póki Loganowi nie udało się znaleźć pracy. Will poszedł do szkoły i wszystko zaczęło się powoli układać. Radzili sobie we dwójkę, będąc nie tylko braćmi, ale też przyjaciółmi. Aż do pewnego dnia, kiedy na własne oczy ujrzał, jak William biegnie w jego stronę, machając na przywitanie, a zza zakrętu wyjeżdża pędzący samochód.
Tamtego dnia jego serce pękło po raz kolejny, poszerzając dziurę, która powstała po śmierci rodziców.
Od tamtej pory Logan skupił się na pracy. Jego życie polegało na wstawaniu rano, siedzeniu w szkole przez dziewięć godzin, wbijaniu do głów licealistów choć kawałka wiedzy i kontynuowaniu pracy w domu. Wymyślał coraz to nowsze testy, tematy zajęć, organizował warsztaty i korepetycje. Robił wszystko, by nie siedzieć samemu w domu. Za miesiąc minie rok od tamtego wydarzenia, a pokój Williama nadal wyglądał tak, jak rok temu. Nie chciał na nowo otworzyć rany, która dopiero zaczynała się goić. Cóż, za dużo powiedziane. Ona dopiero przestała krwawić. Nie miał sił zrobić nic, oprócz wycierania tam kurzu od czasu do czasu. A każda wizyta w tym pomieszczeniu skutkowała okropnym kacem następnego dnia.
Ponownie westchnął, zbierajac porozrzucane po biurku testy. Ułożył je klasami i schował część do teczki. Resztę postanowił sprawdzić jutro, bo w końcu nic lepszego do roboty nie miał.
Poszedł do kuchni i zagrzał sobie mleka. Zawsze pili je z Willem, przed tym jak kładli się spać. Poszedł do sypialni i chwycił za tabletki, które zawsze stały przy łóżku. Choćby nie spał przez tydzień i tak bez nich nie zmrużyłby oka. Wziąwszy dwie, położył się, starając o niczym nie myśleć. Długo jeszcze przewracał się z boku na bok, aż w końcu tabletki zaczęły działać. Zamknął zmęczone oczy i odpłynął do krainy snów, jak co dzień mając nadzieję, że choć przez chwilę wróci do swojej rodziny.

Wysoki mężczyzna o czarnych jak noc włosach, które wypadałoby już skrócić, szedł opustoszałymi korytarzami. Jego szare oczy ślizgały się po antyramach, które, odkąd zaczął tu pracować, zdobiły jasnopomarańczowe ściany. Jak zwykle w pokoju nauczycielskim zjawił się jako pierwszy. Od razu wstawił wodę do czajnika elektrycznego. Wyciągnął stojące w szafce kubki i nasypał do każdego odpowiednią ilość i rodzaj kawy. Oprócz niego tylko dwie osoby piły poranną kawę w szkole, więc nie miał problemu z zapamiętaniem jaką preferują.
O wpół do ósmej zalał napoje wrzątkiem i dolewając sobie mleka do gorzkiej kawy, usiadł na fotelu. Trzy... Dwa... Jeden.
- Logan! Nie uwierzysz, co się stało! - Do pokoju wpadła jego najbliższa koleżanka, którą śmiało mógł nazwać przyjaciółką. Była ona szatynką z pasemkami w różnych kolorach brązu i żółci. Sonia Płatek była dosyć niska, przez co prawie nie było jej widać pośród tłumu licealistów. Gdyby nie założyła nieodłącznych obcasów, nawet on ze swoim wzrostem by jej nie dostrzegł. A metr dziewięćdziesiąt to wcale nie było mało.
- Tak, tak, zaraz mi powiesz, ale najpierw idź ściągnij tę reklamówkę, którą przywlokłaś tu pewnie sprzed swojego domu – powiedział rozbawiony, wskazując na kawałek zrywki, który nabił się na jej szpilkę. Kobieta westchnęła i pozbyła się plastiku.
- To wyjaśnia dlaczego ludzie się tak dziwnie na mnie patrzyli. A już myślałam, że pomalowałam tylko jedno oko – zaśmiała się kobieta.
Była dwa lata starsza od niego, ale zachowaniem nie różniła się zbytnio od swoich uczniów. Można rzec, że nawet niektórych przebijała. Wiecznie zakręcona, rozgadana i śmiejąca się ze wszystkiego, ale potrafiąca dostrzec smutek i rozgoryczenie nawet pomimo maski. Kiedy się poznali, powiedziała do niego coś, co mocno utkwiło mu w pamięci. "Chciałabym, żebyś się uśmiechnął. Nie tak jak teraz, ale tak od serca. Pamiętaj o tym, co cię spotkało, ale żyj dalej". Znali się wtedy zaledwie godzinę, a ona przejrzała go na wylot i pocieszyła, nawet nie wiedząc, co jest powodem jego smutku.
- Wracając do tematu, to nie uwierzysz co się stało! Widziałam dzisiaj rano Eryka. Szedł razem z Ośmiornicą na przystanek, co jest o tyle dziwne, że mieszka na drugim końcu miasta.
- Myślisz, że oni.. no wiesz? - zapytał Logan unosząc brwi.
- Myślę, że nasza Ośmiornica i wokół niego owinęła swoje macki – skrzywiła się na wspomnienie koleżanki z pracy. - Swoją drogą zaraz powinna tu być.
Kiedy wypowiedziała te słowa, do sali weszła nauczycielka zajęć artystycznych. Jak zwykle jej blond włosy były idealnie ułożone, ciuchy pasowały do siebie pod każdym względem, a twarz pokryta była grubą warstwą makijażu, z pod której nie wystawał nawet maleńki fragment skóry. Kiedy tylko go zobaczyła, zignorowała wchodzącego za nią chemika, z którym widocznie spędziła noc, zamrugała zalotnie i ruszyła w jego kierunku.
- Ocho, uważaj na przyssawki – szepnęła Sonia, łapiąc za swój kubek z kawą i uciekając w stronę nauczyciela geografii, który właśnie wszedł do pokoju.
- Cześć Logaan – przedłużyła samogłoskę, zapewne chcąc go tym zauroczyć. On tylko parsknął w myślach. Żadne damskie zagrywki na niego nie działały. Szkoda, że ta tutaj nie mogła tego pojąć.
- Cześć. – Z grzeczności odpowiedział, jednak nie miał zamiaru prowadzić z nią rozmowy. Okazywał to całym sobą. Szkoda tylko, że komunikacja niewerbalna była dla tej istoty czymś zupełnie nieznanym.
- Tak sobie pomyślałam, że może wyszlibyśmy gdzieś dzisiaj po pracy. Znam bardzo dobrą włoską restaurację.
- Niestety nie mam czasu – powiedział, wkładając ogromną ilość sarkazmu w pierwsze słowo. Jednak Aleksandra Kałaput zdawała się tego nie zauważać.
- Mikulski! Miałeś mi dać tę mapę, pamiętasz? - Spojrzał lekko zdziwiony w stronę geografa, ale później dostrzegł obok Sonię, która patrzyła na niego porozumiewawczo. Normalnie kochał tę kobietę.
- Tak, tak, przyniosę ci ją do klasy. Wybacz, ale muszę iść - powiedział i odkładając pusty kubek do zlewu, ruszył do drzwi. Sonia udała się za nim, podobnie jak Marek Kostka, wspomniany nauczyciel geografii i druga osoba, której codziennie rano robił kawę. Będąc już za drzwiami odetchnął z ulgą. - Dzięki za ratunek.
- Nie ma sprawy. Za kawę ci się należał - zaśmiał się Marek. Był on jakieś dziesięć centymetrów niższym od niego szatynem.
Idąc, Logan słuchał jak Sonia informuje kolegę o poczynaniach pani Ośmiornicy. Nazywali ją tak, od kiedy Mikulski pierwszy raz ją spotkał, a ona cały czas się do niego kleiła. Cudem uratowała go nieznajoma, którą była Sonia. Zażartowała wtedy, żeby uważał, bo pani Kałaput niczym ośmiornica owija macki wokół ofiar. Od razu ją polubił, podobnie jak Marka, którego mu przedstawiła. Z racji tego, że był nowy, zakolegował się także z innym nowym nauczycielem. Był to biolog, który rozpoczynał dopiero swoją pracę, a co za tym idzie, był świeżo po studiach. Radek Świerk także wpasował się do ich grupy.
Można powiedzieć, że zazwyczaj trzymali się w czwórkę. Czasami jeszcze dołączał do nich wicedyrektor, jednak zazwyczaj miał zbyt dużo roboty, by choćby wyjść z nimi na drinka. Rozumieli to, szczególnie, że w wakacje przejął opiekę nad półroczną siostrzenicą. Nikt do końca nie wiedział dlaczego, ale nie dociekali. Matka dziewczynki zmarła zaraz po porodzie, a ojciec opiekował się nią samotnie, lecz z niewiadomych przyczyn pod koniec roku szkolnego dziecko trafiło do wujka.
- Logan, tak w ogóle to wiesz, że masz nowego ucznia w klasie?
- I czemu jak zwykle dowiaduję się o tym ostatni? - westchnął cierpiętniczo. Będzie musiał iść skserować karty pracy, chyba, że ktoś raczy nie przyjść. Najwyżej wyśle kogoś na początku lekcji.
- Nie marudź. Dyrektorka złapała mnie jak już cię nie było i kazała przekazać.
- I nie mogłaś zadzwonić?
- Jakoś mi to wyleciało z głowy. - Kobieta podrapała się po karku, uśmiechając się przepraszająco. - W każdym razie chłopak jest o rok starszy. Podobno bardzo chorował i dlatego opuścił szkołę. Jego wyniki były raczej przeciętne, ale tu się ucieszysz. Był laureatem jakiejś ważnej olimpiady z angielskiego.
- Powiesz mi wreszcie jak się nazywa?
- Amadeusz Sęk, o ile się nie mylę.
- Dzięki. Będę leciał. Muszę włączyć ten cholerny komputer. Kiedy w końcu kupią nam nowy sprzęt?
- Niestety nie w najbliższym czasie. Ośmiornica zagarnęła kasę na jakieś sztalugi i materiały do kostiumów.
- To sobie jeszcze trochę poczekamy – westchnął i odszedł w stronę swojej sali. Nie żegnał się z resztą, bo zapewne zobaczą się na następnej przerwie. Obrócił się jeszcze, by zobaczyć, jak Marek uśmiecha się szeroko do Sonii. Już od jakiegoś czasu miał wrażenie, że tych dwoje krąży wokół siebie. Musi w końcu pogadać o tym z Lili, jak często nazywał panią Płatek. Ona wprost tego nie cierpiała.
Kiedy w końcu ten stary grat się uruchomił, było już po pierwszym dzwonku, a co za tym idzie, uczniowie stali pod klasą, chcąc jak najbardziej wydłużyć przerwę. Kiedy jednak zabrzmiał drugi dzwonek, chcąc, nie chcąc, musieli wejść do klasy. Logan zauważył nowego ucznia, wchodzącego na szarym końcu. Był dosyć wysoki, miał może sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, ciemno brązowe włosy i nieco jaśniejsze oczy. Nauczyciel uśmiechnął się, dostrzegając obok niego drobną dziewczynę. Maja była naprawdę sympatyczną, choć trochę nieśmiałą osobą. Młody ma szczęście, bo widać było, że go polubiła. Jest zatem w dobrych rękach.
Maja jak zwykle na jego lekcjach usiała w pierwszej ławce przed biurkiem, a Amadeusz podążył za nią, siadając tuż obok. Logan przywitał się z klasą i zaczął sprawdzać obecność na tym złomie. Niestety, mimo, że posiadał swojego laptopa, to tę czynność musiał wykonać na tym starym pudle. Zanim pomyśleli o elektrycznych dziennikach, mogliby kupić nowe komputery. Na szczęście prezentacje i wszystko inne miał zapisane u siebie.
- Amek, posiadasz już książkę? - zapytał cicho, a chłopak spojrzał na niego zdziwiony.
- Tak, tak, wszystko mam.
- To dobrze. Zostań chwilę po lekcji, jeśli możesz.
Po tych słowach zaczął prowadzić normalną lekcję. Po przerobieniu całego materiału, jaki miał zaplanowany, rozdał karty pracy. Kilku osób nie było, więc nie musiał wysyłać nikogo by je skserować. Polecił uczniom robić zadania i zastrzegł przy tym, że jeżeli ktoś zrobi to na odwal się, to oceni kilka przypadkowych prac. W jego klasie nie było osób, które nie potrafiłyby rozwiązać tych kart pracy, choć nie były one zbyt proste. W końcu to klasa językowa, więc niech się wysilą. Dla utrudnienia wplótł w zadania kilka pułapek, na których zawsze większość lub wszyscy się potykali.
Do dzwonka zostało dziesięć minut, kiedy pierwsza kartka wylądowała na jego biurku. Ku jego zdziwieniu należała ona do nowego ucznia.
- Jesteś pewny? - Uniósł brew, uśmiechając się krzywo. Zwykle po tym uczniowie zabierali kartki, żeby jeszcze raz je przejrzeć. Amek jednak tylko wzruszył ramionami i delikatnie się uśmiechnął. Logan zobaczył w jego oczach iskierkę wyzwania i prawdę mówiąc, zaczął go ten chłopak intrygować. Albo był zbyt pewny siebie, albo bardzo dobry z angielskiego.
- Ja też już skończyłam, proszę pana. - Maja uśmiechnęła się.
- Po tobie to się akurat tego spodziewałem – odpowiedział uśmiechem i wziął do ręki karty pracy. Część testową sprawdził równocześnie na obu kartkach. Uśmiechnął się, nie znajdując żadnego błędu. Wygląda na to, że zyskał naprawdę dobrego ucznia.
Kontynuował sprawdzanie, znajdując kilka drobnych błędów u Mai. Złapała się w jedną pułapkę, ale reszta błędów zrobiona była raczej przez pośpiech i nieuwagę. Zjedzenie literki nie było dla niego błędem i uczniom także je darował. Chyba, że ktoś to robił notorycznie. Zaskoczeniem dla niego była jednak druga z prac. Prawie idealna. Oprócz jednego słowa, które sam zastąpiłby innym. Nakreślił ołówkiem kilka słów i oddał prace uczniom. Nie chciał przeszkadzać klasie. Zawsze tak robił. Zaznaczał tylko obszar, w którym uczniowie sami znajdywali swoje błędy.
Patrzył jak Amek czyta jego podpowiedź i po chwili klepie się w czoło. Skreślił słowo, dopisał coś i z powrotem oddał mu kartkę, patrząc na niego pytająco. Nauczyciel uśmiechnął się, widząc poprawną odpowiedź. Niedługo pobliska szkoła organizuje konkurs i chyba właśnie znalazł osobnika, który weźmie w nim udział.
Kiedy zabrzmiał dzwonek, uczniowie szybko się ulotnili. Nie licząc dwójki z pierwszej ławki. Maja już chciała ich zostawić, ale Logan poprosił, żeby została.
- W ósemce niedługo będzie organizowany konkurs z angielskiego i chciałem się was zapytać, czy wzięlibyście udział? Z innych klas trzecich raczej nikt nie będzie chętny, a potrzebujemy do tego dwuosobowego zespołu. Amadeuszu, wiem, że jesteś nowy, ale dowiodłeś, że zaległości raczej nie masz. Nagrody są naprawdę fajne, a konkurs przyda się wam na świadectwie. W klasie trzeciej mogę go wziąć pod uwagę, jeżeli chcielibyście mieć szóstki na koniec.
Maja uśmiechnęła się szeroko i od razu zaczęła kiwać głową jak szalona, na co Amek spojrzał na nauczyciela z przerażeniem w oczach. "Czy ona tak zawsze?", zdawały się pytać jego oczy. Logan uśmiechnął się rozbawiony. Coś czuł, że ta dwójka naprawdę będzie jego ulubieńcami.
- Dobrze Maju. Wiem, że jesteś chętna, tylko przestań kręcić tą głową, bo zaraz coś ci strzeli. - Miał ochotę poczochrać ją po głowie, ale niestety w szkole musiał ograniczyć takie gesty. Zwrócił się więc do drugiego ucznia. - A ty?
- Jasne. To może być fajna zabawa. I gdyby pan mógł nie używać mojego pełnego imienia, to byłbym wdzięczny – powiedział, śmiesznie marszcząc nos. Logan po raz kolejny nie mógł powstrzymać uśmiechu.
- Nie ma sprawy. W takim razie postaram się znaleźć jakiś dzień, w którym moglibyśmy się spotkać i poćwiczyć. A teraz lećcie, bo zastanie nas tu dzwo…- W tym momencie rozległ się pierwszy dzwonek, wołający uczniów na lekcje.
Wszyscy troje zaczęli się śmiać. Maja, wraz z nowym kolegą, pożegnali się i wyszli z klasy, a Logan, dalej się uśmiechając, zaczął sprawdzać prace reszty uczniów. Miał teraz okienko, więc spokojnie zdąży to zrobić i wypić jakąś herbatę.
Wychodząc ze szkoły westchnął żałośnie. Chociaż ten dzień zaczął się przyjemnie, to kolejne lekcje już takie nie były. Klasa sportowa denerwowała go niemiłosiernie, choć jakoś sobie z nią radził. W dodatku Ośmiornica przyczepiła się do niego na najdłuższej przerwie i miał wrażenie, że zamierzała go zgwałcić na korytarzu pełnym licealistów. Okazało się też, że Radek musiał jechać z dyrektorką na jakąś konferencję, a on przejął jego lekcje. Co prawda dzięki temu Maja i Amek znów trochę go rozweselili, ale dwie klasy w jednaj sali na wolnej lekcji, to najgorszy koszmar każdego pedagoga. Mimo wszystko wolałby zostać w szkole, niż jechać do pustego domu. Niestety już i tak został godzinę dłużej.
Wsiadł do swojego samochodu i powoli wyjechał z parkingu. Dojeżdżał właśnie do pobliskiego przystanku, kiedy dostrzegł chłopaka, szybkim krokiem zmierzającego w stronę autobusu. Ten jednak szybko odjechał, a szatyn oparł się o barierkę, ciężko oddychając. Logan zajechał na przystanek, chcąc dowiedzieć się, czy nic mu nie jest. Wyglądał naprawdę blado.
Kiedy wysiadł, uświadomił sobie, że przecież zna tego chłopaka. Podszedł do Amka, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Wszystko w porządku?
- Tak, tak. Chwilkę – powiedział jego uczeń, starając się oddychać powoli. Wyglądało, jakby sprawiało mu to dużą trudność. W końcu po minucie, trochę się uspokoił.
- Lepiej? Chcesz wody? - Kiedy chłopak skinął głową, Logan podszedł do auta i wyjął z niego butelkę wody. Podał ją Amkowi, na co ten podziękował i wypił trochę. Kiedy wróciło mu trochę kolorków, Logan zadał nurtujące go pytanie. - Czemu nie jesteś na lekcjach? Coś ci się stało?
- Nie. Po prostu mamy teraz wychowanie fizyczne. Jestem zwolniony z tych lekcji. Miałem operacje i jak pan widział, nie mogę się męczyć. Nawet jeśli zwieje mi autobus kursujący co godzinę. – Chłopak uśmiechnął się krzywo i podrapał po głowie. - Naprawdę nic mi nie jest. Przepraszam za kłopot.
- Żaden kłopot. Mam zamiar odwieźć cię do domu. Jeśli chciałeś jechać dziewiętnastką, to mieszkasz w mojej okolicy, a w tym stanie nie mam zamiaru cię puścić samego.
- Nie trzeba, naprawdę. Poczekam na kolejny autobus.
- Będziesz tu siedział przez godzinę? Zaraz chyba zacznie padać.
Amadeusz spojrzał na niebo, a później na nauczyciela. W tym momencie w oddali błysnęła pierwsza błyskawica.
- Wsiadaj. – Logan uśmiechnął się, widząc minę chłopaka. On też nie lubił moknąć. Amek westchnął i ponownie przeprosił za sprawianie problemów, po czym usiadł na miejscu pasażera. Mikulski usiadł za kierownicą, odpalając samochód. Odjechał w idealnym momencie, bo jakiś autobus właśnie skręcał na przystanek.
- Często nie możesz złapać oddechu? - zapytał brunet, chcąc uniknąć niezręcznej ciszy.
- Tylko jeśli zbyt szybko idę, a o bieganiu nawet nie wspomnę. Ze szkoły na przystanek jest kawałek, więc chciałem iść szybciej, żeby zdążyć na autobus. Powiedzmy, że jestem trochę niecierpliwy – zaśmiał się zakłopotany. - Dziękuję panu za podwiezienie. Nie wiem jak bym tam wytrzymał.
- Nie ma sprawy. Mógłbyś przestać mówić "pan"? - Nastała chwila ciszy, więc Logan spojrzał na chłopaka. Wyglądał na lekko zdziwionego. No tak. Mogło zabrzmieć to troszkę dziwacznie. - Wychowałem się w Ameryce, a jak wiesz w angielskim nie używa się tego zwrotu w ten sposób. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie to wkurzające. Przez całe życie zwracałem się do nauczycieli i innych na "ty", a form grzecznościowych używałem tylko kiedy o kimś mówiłem. Tu cały czas uczniowie mówią do mnie "proszę pana". Oczywiście w szkole to jest konieczne, ale poza nią pozwalam im mówić do mnie normalnie. Zapytaj Mai. Powiedzmy, że znajduje się to w mojej umowie przedmiotowej. Tylko nie wygadaj się przed dyrektorką. Ona nie cierpi tego punktu i kazała mi go stamtąd wyciąć – zaśmiał się, przypominając sobie rozmowę, którą kiedyś z nią przeprowadził.
- Więc jak mam się do pa... ciebie zwracać? - Amek chyba walczył z przyzwyczajeniem, marszcząc zabawnie brwi.
- A, prawda. Jeszcze się nie przedstawiłem. Logan Mikulski. – Wystawił w jego stronę prawą rękę, a chłopak ją uścisnął. - Mów jak chcesz, tylko proszę cię, omiń tego "pana".
Błaganie w jego głosie było na tyle wyczuwalne, że Amek parsknął śmiechem, po chwili nauczyciel do niego dołączył. Byli już niedaleko osiedla, na którym mieszkał Logan. Chłopak zaczął kierować go właśnie w jego stronę. Cały czas rozmawiali, dopóki szatyn nie wskazał niedużego, morelowego domu, znajdującego się kilkaset metrów od jego bloku.
- Długo tu mieszkasz? Jakoś cię nie kojarzę.
- Wprowadziliśmy się miesiąc temu, ale nie wychodziłem zbyt często. Rodzice są troszkę przewrażliwieni na punkcie mojego zdrowia. Wcześniej mieszkaliśmy w centrum, ale wiesz, zanieczyszczone powietrze i wieczny hałas. Tak więc trafiliśmy tutaj.
- To wyjaśnia te samochody z meblami. – Pstryknął palcami, przypominając sobie zastawioną drogę przed miesiącem. Chłopak pokiwał głową i wysiadł, jeszcze raz dziękując za transport. Pożegnali się, a Logan poczekał, aż Amek wejdzie do domu i dopiero wtedy odjechał. Jego sumienie nie dałoby mu żyć, gdyby chłopak zemdlał gdzieś po drodze.
Zatrzymał się minutę później na parkingu osiedlowym i z trochę lepszym humorem udał do swojego mieszkania.

7 komentarzy:

  1. Iiiiii~~! *pisk*
    Cieszę się bardzo z kolejnego opowiadania. *.* Zwłaszcza, że (z niewyjaśnionych przyczyn) lubię, gdy w tle jest choroba u jednego z kochanków. Tak, podejrzewam, że Amuś będzie ratunkiem Logana od szarej rzeczywistości. ;>
    Troszkę charakter Ośmiornicy mi nie pasuje do roli artystki. Znasz tak pustą nauczycielkę od zajęć artystycznych? ;*; Sama mam duszę artysty, moja przyjaciółka również i dużo osób, które znam. I typ głupiej blondynki nie wchodzi w grę. To się wzajemnie wyklucza. X.X
    Rzeczywistość będzie miłą odskocznią od fantazy (ostatni byłam na warsztatach z fantazy i wykładowca sumiennie podkreślał, że wymawiać się powinno fentezi z akcentem w górę przy pierwszym e, to tak śmiesznie brzmi x3). I zaklinam cię, nie próbuj doprowadzić do śmierci Amusia. -.-
    Aish, zapomniałabym. Próbuj nie pisać tzw. "modnych wyrazów", np. fajny, super. Przecież to mało określa... Mogłabym rzec, że kompletnie nic nie oznaczają. Niby używa się je, by określić coś pozytywnego, ale to nie są konkrety, prawda? ;3;
    Margarito, mogłabym cię prosić o pilnowanie Genuine, by tego nie robiła? ;3 Jej praca byłaby wtedy lepsza. ^^

    A tak w ogóle, to jakiej postury jest Amuś? Niby ma te swoje metr osiemdziesiąt, ale może być chudy jak tyczka. Lub ja tego się niedoczytałam w rozdziale. ^^"

    Jest tyle pytań, które chcę zadać, ale to dopiero pierwszy rozdział. x')
    Weny życzę jak najwięcej.
    ~ Uma

    PS. Sądzę, że oklaski dla bety też się należą. *^* *wstaje i klaszcze zawzięcie*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super już sie zakochałam teraz czekam na długie i intesywne rodziały:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaa super, jak ja kocham twoje opowiadania.
    A nazwisko Mikulski jest mi znajome. U mych sąsiadów też nazwisko Mikulskie XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Błagań zmień nazwisko Logana *płacz* tak źle mi się kojarzy że kilka razy chciałam przerwać czytać. Błagam zmień je *zanosi się płaczem

    Ps. Poza tym opowiadanie zapowiada się fajnie :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś czuję, że znowu trafiłaś w mój gust z tym opowiadaniem :) Co rozdział będzie coraz lepiej :)
    Logan nie miał za wesoło w życiu, ale jakoś sobie radzi, choć czy pracoholizm można nazwać radzeniem sobie?
    Amadeusz jest niesamowity, sama chciałabym ogarniać tak angola, ale no cóż nie ma się zdolności to nie ma.
    Szkoda, że na ulicę, nie wyszli rodzice Amadeusza, to by było zaskoczenie, co nie?
    Ile Logan ma lat?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    ej Logan pomyśl, Amadeusz to ten chłopak, który dostał płuca Willa, jest nauczycielem i jak widać dobrym, precz z ośmiornicą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniały rozdział, Logan pomyśl, Amadeusz jest tum chłopakiem, który dostał płuca Willa, ocho jest nauczycielem i jak widać to bardzo dobrym...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń