poniedziałek, 16 listopada 2015

Nie wszystko stracone - Rozdział 3

Miłego czytania! :*

Przeklął cicho, wpatrując się w wiadomość. Czemu akurat teraz ten pieprzony prawnik nawalił? Musiał jechać do innego, by naprawić to, co tamten zepsuł i załatwić wszystkie papiery. Nie mógł jednak zostawić tu Małej. Niani też nie posiadał, gdyż jedną właśnie wylał za to, że kiedy dziecko płakało, ona oglądała sobie telewizję. Co miał robić? Madzi zabrać ze sobą nie mógł, bo w końcu udaje się do poważnej kancelarii. Cholera.
Kiedy Mała smacznie spała w kołysce, wyszedł z gabinetu. Rozejrzał się, a jego wzrok natrafił na rozwiązanie problemu. Słyszał kiedyś, że młody biolog uwielbia dzieci. Zdążył go już poznać i wiedział, że można na nim polegać. Od czasu do czasu wychodził gdzieś z grupą nauczycieli, w której był też Radosław Świerk. Nie zastanawiał się długo, tylko zawołał:
- Radek, chodź na chwilę. Masz teraz okienko, prawda?
- Tak, coś się stało? - Nie odpowiedział, tylko chwycił mężczyznę za ramię i delikatnie pociągnął do swojego gabinetu. Dyrektor zamknął za nimi drzwi, uważając, by przechodzący obok uczniowie, nie zajrzeli do środka.
- Mam do ciebie ogromną prośbę. – Resztka obrócił się w stronę swojego rozmówcy. Radek jednak już na niego nie patrzył. Z uśmiechem na ustach podszedł do kołyski i pogłaskał dłonią leżące w nim dziecko. Po chwili zmarszczył brwi i skierował wzrok na blondyna.
- Ona może tu być? Dyrektorka chyba tego zakazała.
- Powiedzmy, że trochę ustąpiła ze względu na sytuację.
- Więc, czego ode mnie potrzebujesz? - Rudzielec właśnie bawił małą, która otworzyła już zaspane oczka.
- Właściwie to potrzebuję ciebie – palnął, zanim zdążył się zastanowić. Nie był pewny co do orientacji Świerka. Na początku zdawało mu się, że Radek woli mężczyzn, jednak szybko pozbył się tego przeczucia. On sam był gejem i nie zaprzeczał, gdy ktoś go o to pytał. Dlatego wiedział, jak dwuznacznie to zabrzmiało.Szczególnie, że dla niektórych, nawet normalnie rozmawiając, geje usiłują się do kogoś "dobrać". Odchrząknął, kiedy Radek tylko spojrzał na niego z rozbawieniem i się uśmiechnął. - Chodzi o to, że muszę wyjść. Właściwie, to już nie powinno mnie tu być.
- Więc co tu jeszcze robisz? Idź, wezmę małą na siebie.
- Naprawdę? Jesteś wielki – miał ochotę go ucałować. Z wdzięczności oczywiście. Wszedł jeszcze na elektroniczny dziennik i wpisał Radkowi nieobecność na następnej lekcji. Tak się świetnie złożyło, że panna Kałaput miała okienko. Bez zahamowań wcisnął jej zastępstwo i wyłączył komputer.
- Nie wiem, czy zdążę w godzinę, więc zwolniłem cię z następnej lekcji. Jeszcze raz dzięki i rozgość się tu. A, i żeby nikt się nie dowiedział o Małej. Taki warunek od dyrektorki – podszedł do Radka i pocałował w czoło dziewczynkę, którą ten miał na rękach, po czym pożegnał się raz jeszcze i wyszedł.
Miał nadzieję, że Radek dobrze zaopiekuje się Madzią. Mimo, że znał go na tyle, żeby wiedzieć, że jest roztrzepanym, ale odpowiedzialnym rudzielcem, ciężko było mu powierzyć komuś siostrzenicę. Czuł się teraz bardziej jak jej ojciec. Od kiedy ten sukinsyn zwiał, podrzucając mu małą "na godzinkę", opiekował się nią codziennie, nie licząc tych dni, kiedy musiał wezwać nianię, bo coś ważnego mu wypadło. Jego szwagier dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Nigdzie go nie było, nikt nie wiedział, że zniknie, a jego znajomi milczeli. Nie rozumiał jak można zostawić własne dziecko. Gdyby nie był gejem, zapewne miałby ich gromadkę. Dlatego starał się o adopcję i w tym celu udał się do najlepszego prawnika w mieście. Nie mam mowy, żeby zostawił Madzię u ojca, jeśli w ogóle ten wróci. Co jeśli kiedyś znów zniknie, a Mała zostanie sama w domu? Przecież coś mogłaby sobie zrobić. W dodatku była dla niego pamiątką po siostrze, którą kochał całym sercem. Ledwo pozbierał się po jej śmierci. Kiedy po trzech miesiącach nieoczekiwanie dostał dziecko pod opiekę, widział w nim swoją siostrzyczkę. Ona także zawsze chciała mieć dzieci, ale niestety zdążyła tylko wziąć małą na ręce i zapewnić, że zawsze przy niej będzie. On to wszystko obserwował i nie mógł powstrzymać łez. Widział jak ulatuje z niej życie i nie mógł nic na to poradzić. Dlatego przyrzekł jej, że choćby nie wiadomo co, będzie pilnował, żeby Madzia była szczęśliwa. Był przekonany, że będzie jej z nim lepiej, niż z ojcem, którego jego siostra kochała, a on nie akceptował. Hazardzista, a teraz także alkoholik nie zasługiwał na jego siostrzyczkę, a co dopiero na Madzię.
Wszedł do kancelarii z postanowieniem, że nie wyjdzie stąd, póki nie zdobędzie praw do opieki nad siostrzenicą, a przynajmniej nie zrobi kroku w tę stronę.

Usiadł na kanapie z Madzią w ramionach. Dziewczynka zasnęła już jakiś czas temu, a on dalej rozmyślał o tym, co się stało.
Wojtek poprosił go o pomoc i miał ochotę skakać z radości. Powierzenie komuś dziecka nie jest łatwe, a Dyrektor zaufał właśnie jemu. Uśmiechał się do siebie jak głupi, kiedy ten wyszedł. Może był naiwny, w końcu mężczyzna nie miał innego wyjścia, ale jemu to wystarczało. Mógł coś dla niego zrobić, a przy tym spędzić czas z cudownym maleństwem.
Zakochał się w Resztce już pierwszego dnia, a przynajmniej takie miał wrażenie. Wojtek spodobał mu się od razu, a kiedy wyszli razem z Loganem, Sonią i Markiem, przekonał się, że ma także jego wymarzony charakter. Zdawał sobie sprawę, że mężczyzna też jest gejem, ale ten w ogóle się nim nie interesował. Na początku Radek dawał mu znać, że jest homoseksualistą, działając tak, że żaden heteryk nic by nie zauważył. Po jakimś czasie jednak dał sobie spokój. Głównie dlatego, że dowiedział się, że ma kogoś. W dodatku mężczyzna nie reagował na jego obecność w żaden sposób. Coraz rzadziej z nimi wychodził, aż w końcu ledwo co widywali się w szkole. Gdyby nie wiedział o jego siostrzenicy, kompletnie by się załamał. Może nie znał szczegółów, ale już sama świadomość, że to nie on był powodem jego nagłego oddalenia się od grupy, sprawiała, że nie czuł się tak bardzo odrzucony. Jednak mimo, że zrezygnował już nawet z nadziei, jego serce dalej należało do blondyna o niebieskich oczach. Na każde wspomnienie o nim, jego humor się pogarszał. Starał się tego nie okazywać, ale coraz gorzej mu wychodziło. Brakowało mu kogoś w życiu, a jego serce wybrało właśnie Wojtka. Samemu trzeba doświadczyć niespełnionej miłości, by wiedzieć co się wtedy czuje.
Teraz siedział i myślał o tym, co mężczyzna nieopatrznie powiedział. Nie oszukiwał się, że gdy to usłyszał, nic nie poczuł. Przez jedną głupią sekundę miał wrażenie, że wygrał na loterii. Zaraz jednak zrozumiał, o co chodziło mężczyźnie. Mimo to, nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Tak bardzo chciałby, żeby Wojciech powiedział, że go potrzebuje jeszcze raz, tylko tym razem w zupełnie innym kontekście.
Nie chciał się ruszać, by nie obudzić dziecka. Miękka kanapa wcale mu nie pomagała w utrzymaniu oczu otwartych. W sumie kawy nie wypił, a świadomość, że ma przed sobą jeszcze wolną godzinę, z której zwolnił do Wojtek, sprawiała, że myślał tylko o ułożeniu głowy na leżącej obok poduszce.
W końcu postanowił się położyć i czuwać w razie, gdyby dziecko się obudziło. Tak też zrobił, kładąc się na plecach, a dziecko układając sobie na klatce piersiowej. Wiele razy spał tak z malutkim kuzynem i wiedział, że jeśli tylko dziecko ruszy rączką, natychmiast się obudzi. Nie musiał też się martwić o to, że się obróci, bo kiedy już zasypiał, budził się zawsze w tej samej pozycji. Było to o tyle uciążliwe, że jeżeli źle się ułożył, to potem chodził cały obolały, ale teraz się tym nie przejmował. Zamknął powieki i osunął się w płytki sen, który mimo wszystko był mu teraz niezmiernie potrzebny.

Otworzył drzwi do gabinetu, mając zamiar przepraszać do skutku. Okazało się, że zamiast godziny, spędził w kancelarii trzy. Radek powinien być już w domu, a tymczasem został zatrzymany przez jego siostrzenice.
Kiedy jednak wszedł do środka, stanął jak wryty, wpatrując się w przepiękny obrazek. Radek leżał na kanapie znajdującej się pod ścianą, z rozczochranymi włosami i zamkniętymi oczami. Na jego piersi smacznie spała Madzia, rączką ściskająca palec wskazujący lewej dłoni biologa. Prawa ręka ułożona była na pleckach dziecka, zabezpieczając je przed upadkiem.
Uśmiechnął się, nie mogąc powstrzymać ciepłego uczucia, które rozlało się w jego sercu. Odkąd tylko przejął opiekę nad Madzią, spała ona tylko i wyłącznie w kołysce. Próbował nosić ją na rękach, wozić w wózku, leżeć obok niej, ale dziecko ciągle płakało, chcąc zapaść w sen. A potrafiło to zrobić tylko w kołysce. Nie miał pojęcia jakim cudem teraz Madzia leżała na klatce piersiowej Radka i smacznie chrapała, śliniąc mu koszulkę. Sądząc po rozmiarze plamy, spali tak dość długo.
Postanowił wziąć dziecko i dopiero wtedy obudzić biologa. Podszedł cicho, odkładając po drodze torbę i sięgając po dziewczynkę. Złapał ją i już miał podnieść, kiedy biolog zerwał się, łapiąc dziecko obiema rękami. Oczy otworzył dopiero po chwili, kiedy w pokoju rozległ się płacz.
- Boże, nie strasz mnie tak. Myślałem, że spadła – odetchnął Radek, rozglądając się po pokoju ze zdezorientowaniem. W końcu jego wzrok wylądował na Wojciechu, który z rozbawieniem mu się przyglądał.
- Niezły refleks – powiedział, dalej trzymając płaczące dziecko między nimi. Nie mógł zrobić inaczej, bo Radek złapał nie tylko Madzię, ale także jego dłonie.
Kiedy rudzielec zorientował się, że trzyma także jego, odwrócił wzrok i cofnął ręce, upewniając się wcześniej, że dziecko jest trzymane.
- Taki odruch – mruknął i przetarł twarz. Blondyn cały czas go obserwował. Zaspany Radek miał w sobie coś... słodkiego? Przytulił dziewczynkę do piersi, uspokajając lekkim kołysaniem - Która godzina?
- Jakoś po trzeciej. Chyba powinieneś być już w domu. Przepraszam, że tak długo mi to zajęło.
- Nie szkodzi. Mała szybko zasnęła, ja zresztą też, jak widać – ziewnął szeroko, zerkając na Wojciecha.
Radek, mimo krótkiego snu, czuł się już lepiej. Widok Resztki po przebudzeniu stanowczo poprawił mu humor. Co ten mężczyzna z nim robił? Jeden jego uśmiech, jedno słowo, a Świerk już w duchu skakał z radości. Wiedział, że to wkrótce minie i dawny stan depresji powróci. Czerpał jednak przyjemność z chwili, która mogła nie powtórzyć się nigdy więcej.
- W takim razie w ramach podziękowania odwiozę cię do domu.
Radka zatkało. Gapił się na blondyna, nie dłużej niż powinien. Nie miał zamiaru marnować takiej szansy, więc kiwnął głową. Poza tym już nie raz zostawał z Wojtkiem sam na sam i nie było jakoś niezręcznie. Teraz trochę się denerwował, ale wziął swoje rzeczy i już chciał wychodzić, ale mężczyzna złapał go za rękę. Jego serce przyspieszyło, kiedy się odwrócił. Umysł podpowiadał mu sceny z filmów, które wyryły mu się w pamięci. Dopiero po chwili skarcił się w myślach. Przecież Resztka go nie pocałuje! Nie byli nawet przyjaciółmi, jedynie zwykłymi znajomymi z pracy.
- Sądzę, że powinieneś najpierw zdjąć koszulkę.
Sam nie wierzył w to, co słyszy. Do jasnej cholery. To już nie była jego wyobraźnia. Czy jego wymarzony kochanek chce go właśnie rozebrać?! W dodatku w szkole, gdzie jeszcze pałętało się pełno uczniów i nauczycieli. Zmarszczył brwi i szukał na twarzy blondyna jakiejś wskazówki. Wojtek przerwał ciszę, znów z rozbawieniem się uśmiechając.
- Nie bój się. Nie mam zamiaru cię rozbierać. Po prostu Madzia cię ośliniła.
  Zmrużył oczy, po czym spojrzał na swoją koszulkę. Faktycznie była na niej sporej wielkości plama, niedająca się niczym zakryć. Wojtek otworzył jedną z szuflad i wyjąwszy z niej czystą koszulkę, podał ją Radkowi. Ten przyjął ją z wdzięcznością i mruknął:
-Nie bałem się.
Szybko przebrał koszulkę i udał się za dyrektorem. Wyszli ze szkoły, udając się w stronę samochodu. Kiedy znaleźli się już w środku, Wojtek zapiął Małą w foteliku i ruszyli. Rozmawiali o neutralnych sprawach, od czasu do czasu milknąc. Kiedy byli już niedaleko, zadzwonił telefon. Wojtek sięgnął po niego, przełączając się na słuchawkę i odebrał połączenie.
- Hej kochanie – powiedział, a Radek wbił wzrok w okno, starając się wyglądać na niezainteresowanego rozmową. Jego humor prysł, kiedy przed oczami pojawił się obraz partnera jego ukochanego. Widział go raz w życiu i żałował, że w ogóle go spotkał. Nie było mowy, żeby kiedykolwiek zdobył serce Resztki, jeśli miałby rywalizować z modelem. Kidy dowiedział się, że Wojtek nie jest singlem, mocno nim wstrząsnęło. Niestety nie mógł nic na to poradzić. Serce nie sługa.
- W samochodzie. Wiesz już kiedy wracasz? - odezwał się po chwili ciszy. Radek słyszał przytłumiony głos jego rozmówcy, ale nie rozumiał słów. - Znowu? Miałeś być już dwa tygodnie temu. Porozmawiamy później, prowadzę. Pa, ja ciebie też.
Wyraźnie słyszał zdenerwowanie i smutek w głosie mężczyzny. Nie chcąc się wtrącać, dalej wpatrywał się w szybę.
- Przepraszam. - Resztka przetarł oczy gestem wyrażającym zmęczenie. - Trochę dużo się ostatnio dzieje.
- Nie ma sprawy – Radek uśmiechnął się sztucznie. Chciał jak najszybciej znaleźć się poza tym samochodem. - Możesz mnie wysadzić na następnym skrzyżowaniu? Chciałbym jeszcze skoczyć do sklepu.
- Jasne.
W ciszy dojechali do wskazanego miejsca, a Radek wysiadł, dziękując za podwózkę i szybko się żegnając. Skoro już był blisko, zaszedł do sklepu po kilka rzeczy i udał się do domu. Zastał go tam niespodziankę w postaci swojej siostry, która jak zwykle promieniała radością.
- Cześć Młoda, co tu robisz? - uściskał ją, uprzednio odstawiając zakupy na blat.
- Przyszłam zaprosić cię do nas na kolację – oznajmiła, wręczając mu kubek ciepłej herbaty, którą musiała przygotować już wcześniej.
- Jasne, a z jakiej to okazji? - upił łyk i zmrużył oczy z przyjemności. Uwielbiał wszelkiego rodzaju herbaty.
- Rafał chciał, żebyśmy powiedzieli to wspólnie, ale nie mogę tego przed tobą ukrywać. W końcu nam się udało. Jestem w ciąży.
Kiedy to usłyszał, odstawił kubek na blat i z ogromnym uśmiechem, wziął siostrę w ramiona. Okręcił się z nią dookoła i w końcu postawił na ziemi. Dziewczyna, mocno zarumieniona poprawiła rude włosy. Jako bliźnięta byli do siebie bardzo podobni. Te same płomienne włosy, wyraziście zielone oczy i piegi na nosie.
- Gratulacje. Nawet nie wiesz jak się cieszę – ucałował ją w oba policzki i przykucnął, przykładając ucho do jej brzucha.
- Radek, chyba jeszcze trochę za wcześnie – zaśmiała się dziewczyna, nie odpychając go jednak.
- Cii – uciszył ją i pogłaskał dłonią jeszcze płaski brzuch. - Rośnij szybko maleńki. Wujek czeka, żeby móc się z tobą pobawić.
- Nawet nie wiesz, jaki jesteś słodki – dziewczyna poczochrała go po włosach. Jej twarz wprost promieniała szczęściem. - Nie mam pojęcia dlaczego żaden facet jeszcze mi cię nie porwał.
- Nie gadajmy teraz o tym. Będę wujkiem! Natychmiast wychodzimy. Idę ci postawić największą porcję lodów jaką mają w Katarzynce!
- Ale ja...
- Żadnych ale. Daj mi nakarmić siostrzeńca lub siostrzenice! Jak będziesz taka chuda, to dziecko urodzi się za dziesięć lat. Albo z ciebie zostaną same kości. Musisz jeść! Masz ochotę na ogórki? Chyba mam jeszcze jakieś.
Dziewczyna roześmiała się i zgodziła na wizytę w kawiarence, odmawiając jednak ogórków. Pogrążenie w rozmowie przesiedzieli dwie godziny w Katarzynce i spożyli więcej lodów niż kiedykolwiek. W końcu jednak Rafał upomniał się o żonę i musieli się pożegnać.
- Dbaj o siebie! I pamiętaj, u mnie w lodówce zawsze znajdziesz ogórki! - krzyknął Radek na odchodne i z ponownie świetnym humorem, wrócił do mieszkania.

Pozostała część tygodnia i większość następnego minęła Loganowi na ciągłym sprawdzaniu prac. Jakimś cudem został wplątany w organizacje pięćdziesięciolecia szkoły i podejrzewał, że była to zasługa Soni, która została do tego losowana wraz z Ośmiornicą. Jako, że nie chciała cierpieć sama, wkręciła także jego oraz Marka, który podchodził do takich rzeczy z równie wielkim entuzjazmem co Logan.
W związku z tym, że siedział w szkole do późna, zostawało mu naprawdę mało czasu wolnego, w którym musiał jeszcze sprawdzić wszystkie testy, zrobione klasom na rozpoczęcie. A że każda klasa miała inny, nie szło mu zbyt szybko. Dlatego też nie miał czasu spotkać się z Amkiem i Mają, którzy przyjęli to z ulgą, bo jak się dowiedział Logan, także brali udział w pięćdziesięcioleciu. Oczywiście próba przypadała na wtorek, kiedy to mieli się spotkać. Kolejny tydzień jednak minął równie szybko, więc Logan przygotował im naprawdę trudne ćwiczenia. Do konkursu pozostały trzy tygodnie, a oni zrobili tylko to, co obejmowały lekcje w liceum. Słyszał o tym konkursie kilka plotek i podobno był naprawdę trudny. Musieli przerobić jeszcze sporo materiału, by pokonać organizatorów. Szkoła językowa jednak trochę przewyższała poziom zwykłego liceum, ale pokładał naprawdę spore nadzieje w Amku. Praca była indywidualna, ale w pierwszym etapie punty liczono razem, więc nie musieli ćwiczyć rzeczy, które już przerabiali. Liczyli na to, że jak jedno o czymś zapomni, to drugie będzie to pamiętać i na odwrót.
Próby do akademii odbywały się codziennie po lekcjach, więc nie pozostało im nic innego, niż spotkać się jeszcze później. Żadnemu z nich nie uśmiechało się siedzenie w szkole do osiemnastej, szczególnie w piątek, ale mieli dużego wyboru.
Amek i Maja jakoś doczołgali się do klasy od angielskiego i nie zwracając uwagi na to, że w klasie nie ma nauczyciela, usadowili się w pierwszej ławce i siedzieli w ciszy, oszczędzając siły na ćwiczenie z Loganem.
Amek przez przypadek kopnął w coś pod biurkiem i zanim zdążył zobaczyć co to, drzwi od sali otworzyły się, a do środka wpadł spanikowany Logan. Amek wyciągnął nogę z pod biurka i poruszał stopą, bo coś, zapewne sznurówka, zaczęło go uwierać.
- Ratujcie mnie – szepnął Logan, szybko podając im kartki. - Ona tu idzie.
Amek nie mógł powstrzymać uśmiechu. Przez cały tydzień widział jak Kałaput klei się do Logana i jak on usilnie próbuje przed nią uciekać. Nie mógł powiedzieć, że pani Aleksandra była brzydka, bo tak nie było, ale jemu wydawała się całkowicie sztuczna. Nie dość, że tona tapety na twarzy, to jeszcze ten sztucznie milusi głosik, kiedy zwracała się do Logana.
Złapał szybko za kartkę i zaczął mówić, co mu ślina na język przyniosła.
- Ale jeżeli tutaj postawimy trzecią formę, to co z drugą częścią zdania? - powiedział, kiedy tylko drzwi się otworzyły. - W takim wypadku powinniśmy tez pozmieniać to i to, ale w dalszym ciągu nie rozumiem dlaczego. Mógłby mi to pan wytłumaczyć?
- Och, masz teraz zajęcia? - wcięła się blondynka. - Przysiągłbym, że widziałam cię jak skręcałeś w tę stronę.
- Pan Mikulski siedzi z nami od końca próby, więc musiało się pani wydawać – powiedziała przesłodzonym głosem Maja. Artystka nawet nie zwróciła na nią uwagi.
- Skoro tak, to może wypuściłbyś tych biednych uczniów wcześniej i wybralibyśmy się na wczesną kolację?
Logan nie mógł uwierzyć, że jej macki owijają się na nim nawet przy uczniach. Czy ta kobieta nie potrafi zrozumieć żadnej z jego aluzji?
- Przykro mi, ale pan jest umówiony z siostrą Amka, więc nie będzie mógł przyjść – skłamała gładko Maja, a Logan i Amek popatrzyli po sobie. Maja wbiła łokieć w kolano kolegi, sprawiając, że się wyprostował.
- Właśnie Pola mówiła, że będzie czekać u mnie. Naprawdę się cieszyła z tej randki.
- Randki? - Aleksandra spojrzała na Amka z wściekłością. Humor od razu mu się polepszył. Dlatego też nie miał problemów z wymyślaniem dalszych części kłamstwa.
- Tak, swoją drogą, to dobrze, że ponownie się spotkaliście – powiedział już do Logana. - To naprawdę wielki zbieg okoliczności, że odnaleźliście się po tylu latach. Ale w końcu to nic dziwnego. Miłość pokona wszystko, a skoro byliście już zaręczeni...
- Zaręczeni?! Jak śmiałeś nic mi o tym nie powiedzieć?! Najpierw się do mnie kleisz, a teraz się okazuje, że masz jakąś zdzirę na boku? Nie zbliżaj się do mnie więcej! - krzyknęła oburzona i wymaszerowała z klasy.
Trójka znajdująca się w pomieszczeniu milczała, póki dźwięk obcasów stał się niesłyszalny.
- Czy wy też...? - zapytał Logan, unosząc zabawnie brwi. Uczniowie się roześmiali, a on po chwili do nich dołączył.
- Widzieliście jej minę? - zaśmiała się Maja, kiedy już się w miarę uspokoili.
- Ważniejsze jest to, w co wy żeście mnie wkręcili. Od kiedy mam narzeczoną?
- Od kiedy ja mam siostrę? - Amak zmarszczył brwi i uśmiechnął się do anglisty. - Przynajmniej masz wymówkę, może się od ciebie odczepi.
- Tak, tylko, żeby się nie wydało – mrugnął do nich i wygrzebał z torby kartki. - Dobra, dajcie mi te kartki, bo to sprawdziany dla pierwszaków.
- Właśnie trochę mnie zdziwił poziom tych ćwiczeń – zaśmiała się Amek i oddał Loganowi kartki, po czym wziął od niego inne.
- Zrobimy teraz do dwudziestego, resztę skończycie w domu i mi przyniesiecie. Bierzmy się do roboty i skończmy, póki jeszcze jest jasno.
Jak postanowili, tak zrobili, z tym, że kiedy wychodzili ze szkoły, powoli się ściemniało. Zaczynało się już robić zimno, co nie było zbyt dziwne, zważywszy, że wielkimi krokami zbliżał się październik. Za trzy tygodnie, tuż przed akademią na pięćdziesięciolecie miała odbyć się wycieczka integracyjna, nad którą Logan miał sprawować pieczę. Na jego nieszczęście jechała jeszcze pani Kałaput i Eryk, będący dość nieogarniętym chemikiem.
- Chodźcie, podwiozę was – zaproponował Logan, a dwójka uczniów wsiadła do samochodu, chcąc oszczędzić sobie spacerów po zimnie.
- Dzięki. Jakoś nie uśmiechało mi się iść samej po ciemku przez miasto.
- To w sumie moja wina, powinienem się z wami umówić na jakąś wcześniejszą godzinę.
- Przestań, przez tą rocznice, żadne z nas nie ma czasu – wtrącił Amek. Jakoś tak odruchowo wsiadł na miejsce z przodu, tył zostawiając Mai. Dlatego też teraz zobaczył lekki uśmiech na twarzy nauczyciela.
Te dołeczki w jego policzkach fascynowały go od pierwszego razu, gdy je zobaczył. Za każdym razem nie mógł oderwać od nich spojrzenia. Niejednokrotnie Maja zwracała mu na to uwagę. Tym razem jednak mocno uszczypnęła go w bok, robiąc to na tyle dyskretnie, że Logan nie zauważył jaki był powód głośnego "Ała", które wyrwało się Amkowi.
- Coś się stało?
- Nic, nic. Mógłbyś wysadzić mnie za stacją? Muszę skoczyć do cioci po wełnę.
- Po co ci wełna? - zapytali równocześnie, a Maja uniosła ręce w błagalnym geście.
- Naprawdę muszę wam tłumaczyć, do czego służy wełna? Będę robić na drutach. Zima się zbliża. Jak będziecie grzeczni to może wam rękawiczki wydziergam.
Maja wyszła z samochodu, dziękując za podwiezienie i patrząc na Amka znacząco. Kiedy odjeżdżali, jego telefon zawibrował. Na ekranie wyświetliło się imię Mai. Nie gap się. Zarumienił się lekko. Przecież nie było tego aż tak bardzo widać. A nawet jeśli, to przecież patrzenie nie jest niczym złym, prawda? No chyba, że gapisz się na swojego nauczyciela. Wtedy stanowczo jest.
Dalej jechali w względnej ciszy. Z radia leciały jakieś znane kawałki, a Logan nucił je cicho. Amek czuł się lekko skrępowany i starał się w ogóle nie spoglądać na nauczyciela, któremu cisza między nimi zdawała się nie przeszkadzać.
- Co ci jest?
- Hmm? - Amek wyrwany z rozmyślań, przeniósł wzrok na kierownicę.
- Gapisz się w to okno, jakbyś coś nowego tam widział.
- Zamyśliłem się po prostu.
- Czyżbyś się zakochał?
Amek zakrztusił się śliną i odkaszlnął kilka razy. Zakochał? Może i Logan nie był brzydki, a wręcz przeciwnie, ale żeby od razu miał się w nim zakochać? O czym on w ogóle myśli? Przecież Logan jest jego nauczycielem! Nim zdążył odpowiedzieć, Mikulski w przebiegłym uśmiechu ukazał swoje dołeczki. Że też akurat teraz musiał na niego spojrzeć.
- Powiedz, podoba ci się Maja?
Amka na chwilę zatkało. Maja? Wszystko stało się jasne. Logan nie podejrzewał nawet, że jest gejem. Odetchnął z ulgą, co nie uszło uwadze czarnowłosego.
- Nie. Jest naprawdę ładna, ale całkowicie nie w moim typie. Poza tym jesteśmy przyjaciółmi.
- I to są wszystkie powody? - Logan uśmiechnął się złośliwie, nie mogąc sobie odpuścić małej przyjemności płynącej z zawstydzania chłopaka. Domyślał się, dlaczego Maja go nie interesuje. Amek w ogóle nie potrafił się kryć ze swoją orientacją. Nie miał jednak zamiaru uświadamiać mu, że choćby się domyśla, więc szybko dodał: - Nie podoba ci się żadna inna dziewczyna.
Kolejny raz jego tętno zaczynało zwalniać. Dostanie palpitacji serca przy tym facecie.
- Cóż, na razie nikt nie zwrócił mojej uwagi. No, może poza jedną osobą, ale ona jest nieosiągalna – przyznał, chcąc uniknąć podejrzeń. Poza tym była to po części prawda. Logan był przystojny i choćby chciał, nie mógł tak po prostu tego zignorować. Nawet nie wiedział, że kiedykolwiek spotka faceta idealnie w swoim typie. Szkoda tylko, że okazało się, że ten ideał jest jego nauczycielem. Musiał się pilnować, żeby zbyt często o nim nie myśleć. Nic dobrego nie wyszłoby z nieszczęśliwej miłości.
- Próbuj, może się uda. Lepsze to, niż bycie samemu – powiedział Logan, biorąc sobie do serca swoją własną radę. Stanowczo zbyt długo był sam. Coraz częściej brakowało mu kogoś, kto przywitałby go po powrocie do domu i porozmawiałby z nim przed snem. Najbardziej brakowało mu tego głupiego 'dobranoc', którego nie słyszał odkąd stracił brata. Od tamtej pory był sam. Nawet nie myślał o tym, żeby kogoś mieć. Dopiero niedawno zaczął się zastanawiać, czy nie czas, by znaleźć kogoś, z kim mógłby spędzić resztę życia, albo chociaż kilka nocy.
- Jedź – Amek szturchnął nauczyciela, kiedy światło zmieniło się na zielone, a ten dalej nie jechał. - Wiem, że ja się zamyślam, ale wolałbym, żebyś ty za kierownicą tego nie robił.
Logan tylko uśmiechnął się i przejechał kilkaset metrów, by zatrzymać się przed domem Amka. Ten szybko się pożegnał i wysiał, udając pod drzwi.
Kiedy Logan wrócił do domu, było już całkowicie ciemno. Zapalił światła i przygotował sobie prostą kolację. Chwilę później stał pod prysznicem i rozkoszował się gorącym strumieniem wody. Przez cały tydzień nie miał czasu odetchnąć, więc teraz mimo zmęczonych oczu, cieszył się chwilą spokoju. Senność jednak szybko zwyciężyła, więc wyszedł spod prysznica i założywszy tylko bokserki, udał się do sypialni. Jego telefon zawibrował lekko, więc spojrzał na wyświetlacz. Kliknął zieloną słuchawkę, mimo, że nie poznawał numeru.
- Tak, słucham?
- Cześć, tu Amek. Maja przesłała mi twój numer. Chciałem się tylko zapytać o jedną rzecz. Nie przeszkadzam?
- Nie, właśnie się kładę, ale pytaj.
- Dobra. Chodzi mi o zadanie dwudzieste trzecie. To zdanie o Adison i Amandzie. Nie mogę dojść do tego, jaki czas ma tam być użyty. Z jednej strony dałbym tam Present Perfect Continuous, ale coś mi tam nie pasuje.
- I dobrze, że nie, bo byłoby źle. Pamiętasz ten przykład z początku lekcji? Robiliśmy coś podobnego. Tam też zrobiłeś błąd. Chyb coś o zwierzętach tam było.
- Ten o małpach. Aha! Więc dlatego mi się tu mieszało! Już wszystko wiem, dzięki.
- Nie ma sprawy, dzwoń, jakbyś czegoś nie wiedział.
- Okej, resztę sobie zostawię na jutro. Już nie przeszkadzam. Dobranoc – powiedział cicho, a Logan się uśmiechnął. A dopiero co chciał usłyszeć to słowo.
- Dobranoc, Amek.
Rozłączył się i zamknął oczy. Telefon wciąż spoczywał w jego ręce, ale nie miał siły go odłożyć. Nawet się nie zorientował, kiedy sekundy zamieniły się w minuty, a on odpłynął w sen, po raz pierwszy od bardzo dawna bez pomocy tebeltek.

5 komentarzy:

  1. JAk słodko z siostrzenicą, może biedny biolog coś dostanie w prezencie od losu:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj komentarz na szybko, bo śpiąca, brak internetów...
    ______
    Łohoho, czyli moje przypuszczenia, że coś planujesz z Wojtkiem i Radkiem były słuszne. :
    Cały rozdział ogólnie ocieka cukrem. *.*Urocza scena w gabinecie Wojtka, gapienie się przez Amusia na Logana i te "dobranoc" na koniec. Ooow~~~. <33
    Genialne. *q*
    Szkoda tylko, że Wojtek już kogoś ma. .v. Nie, żebym mu źle życzyła, ale taki Radek, który byłby cały czas przy nim... Hm, hm, hm. Ja bym się nie zastanawiała i brała tego Radka. =3=

    Dobra, kończę, bo spać muszę. (Nawiązując do końcówki rozdziału xD)
    Także, dobranoc. ^^

    ~Uma

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle, super rozdział :)
    Dlaczego Wojtek ma jakiegoś fagasa, i dlaczego nie dostrzega Radka, który jest słodyczą samą w sobie. Fajnie by było jakbyś wstawiła obrazki naszych bohaterów albo może jakieś szczegółowe opisy :)
    Myślę, że nasz biolog idealnie pasuje do dyrektora, a nie jakiś model, przecież ten model na pewno będzie zadufany w sobie i nie zaakceptuje Madzi, którą Radek już pokochał.
    Radek jest bardzo pozytywną postacią, mam nadzieję, że żadne kłopoty go nie dopadną. Fajnie, że pokazałaś jego związek z siostrą, co podkreśla jego rodzinną stronę.
    Logan Logan, dlaczego sprawdzasz tak Amka, może już coś do niego czujesz?
    Ładnie dali popalić artystce;)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    słodko, może w końcu Wojtek zwróci uwagę na Radka, co za baba żadej aluzji nie chwyta...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka,
    rozdział wspaniały, bardzo słodko, liczę, że w końcu Wojtek zwróci uwagę na Radka... co to za baba? żadej aluzji to nie rozumie... dosadnie jej powiedzieć...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń