Przeklął
cicho, wpatrując się w wiadomość. Czemu akurat teraz ten
pieprzony prawnik nawalił? Musiał jechać do innego, by naprawić
to, co tamten zepsuł i załatwić wszystkie papiery. Nie mógł
jednak zostawić tu Małej. Niani też nie posiadał, gdyż jedną
właśnie wylał za to, że kiedy dziecko płakało, ona oglądała
sobie telewizję. Co miał robić? Madzi zabrać ze sobą nie mógł,
bo w końcu udaje się do poważnej kancelarii. Cholera.
Kiedy
Mała smacznie spała w
kołysce, wyszedł z gabinetu. Rozejrzał się, a jego wzrok natrafił
na rozwiązanie problemu. Słyszał kiedyś, że młody biolog
uwielbia dzieci. Zdążył go już poznać i wiedział, że można na
nim polegać. Od czasu do czasu wychodził gdzieś z grupą
nauczycieli, w której
był też Radosław
Świerk. Nie zastanawiał się długo, tylko zawołał:
-
Radek, chodź na chwilę.
Masz teraz okienko, prawda?
-
Tak, coś się stało? -
Nie odpowiedział, tylko chwycił mężczyznę za ramię i delikatnie
pociągnął do swojego gabinetu. Dyrektor zamknął za nimi drzwi, uważając, by przechodzący obok uczniowie, nie zajrzeli do środka.
-
Mam do ciebie ogromną
prośbę. – Resztka
obrócił się w stronę
swojego rozmówcy.
Radek jednak już na
niego nie patrzył. Z uśmiechem na ustach podszedł do kołyski i
pogłaskał dłonią leżące w nim dziecko. Po chwili zmarszczył brwi
i skierował wzrok na blondyna.
-
Ona może tu być?
Dyrektorka chyba tego zakazała.
-
Powiedzmy, że trochę
ustąpiła ze względu na sytuację.
-
Więc, czego ode mnie
potrzebujesz? - Rudzielec właśnie bawił małą, która
otworzyła już zaspane
oczka.
-
Właściwie to potrzebuję
ciebie – palnął,
zanim zdążył się zastanowić. Nie był pewny co do orientacji
Świerka. Na początku zdawało mu się, że Radek woli mężczyzn,
jednak szybko pozbył się tego przeczucia. On sam był gejem i nie
zaprzeczał, gdy ktoś go o to pytał. Dlatego wiedział, jak
dwuznacznie to zabrzmiało.Szczególnie,
że dla niektórych,
nawet normalnie rozmawiając,
geje usiłują się do kogoś "dobrać". Odchrząknął,
kiedy Radek tylko spojrzał na niego z rozbawieniem i się
uśmiechnął. - Chodzi o to, że muszę wyjść. Właściwie, to już
nie powinno mnie tu być.
-
Więc co tu jeszcze
robisz? Idź, wezmę małą na siebie.
-
Naprawdę? Jesteś wielki
– miał
ochotę go ucałować. Z wdzięczności oczywiście. Wszedł jeszcze
na elektroniczny dziennik i wpisał Radkowi nieobecność na
następnej lekcji. Tak się świetnie złożyło, że panna Kałaput
miała okienko. Bez zahamowań wcisnął jej zastępstwo i wyłączył
komputer.
-
Nie wiem, czy zdążę w
godzinę, więc zwolniłem cię z następnej lekcji. Jeszcze raz
dzięki i rozgość się tu. A, i żeby nikt się nie dowiedział o
Małej. Taki warunek od dyrektorki –
podszedł do Radka i
pocałował w czoło dziewczynkę, którą
ten miał na rękach, po czym pożegnał się raz jeszcze i wyszedł.
Miał
nadzieję, że Radek dobrze zaopiekuje się Madzią. Mimo, że znał
go na tyle, żeby wiedzieć, że jest roztrzepanym, ale
odpowiedzialnym rudzielcem, ciężko było mu powierzyć komuś
siostrzenicę. Czuł się teraz bardziej jak jej ojciec. Od kiedy ten
sukinsyn zwiał, podrzucając mu małą "na godzinkę",
opiekował się nią codziennie, nie licząc tych dni, kiedy musiał
wezwać nianię, bo coś ważnego mu wypadło. Jego szwagier
dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Nigdzie go nie było, nikt
nie wiedział, że zniknie, a jego znajomi milczeli. Nie rozumiał
jak można zostawić własne dziecko. Gdyby nie był gejem, zapewne
miałby ich gromadkę. Dlatego starał się o adopcję i w tym celu
udał się do najlepszego prawnika w mieście. Nie mam mowy, żeby
zostawił Madzię u ojca, jeśli w ogóle
ten wróci. Co jeśli
kiedyś znów zniknie,
a Mała zostanie sama w
domu? Przecież coś mogłaby sobie zrobić. W dodatku była dla
niego pamiątką po siostrze, którą
kochał całym sercem. Ledwo pozbierał się po jej śmierci. Kiedy
po trzech miesiącach nieoczekiwanie dostał dziecko pod opiekę,
widział w nim swoją siostrzyczkę. Ona także zawsze chciała mieć
dzieci, ale niestety zdążyła tylko wziąć małą na ręce i
zapewnić, że zawsze przy niej będzie. On to wszystko obserwował i
nie mógł
powstrzymać łez. Widział jak ulatuje z niej życie i nie mógł
nic na to poradzić. Dlatego przyrzekł jej, że choćby nie wiadomo
co, będzie pilnował, żeby Madzia była szczęśliwa. Był
przekonany, że będzie jej z nim lepiej, niż z ojcem, którego
jego siostra kochała,
a on nie akceptował. Hazardzista, a teraz także alkoholik nie
zasługiwał na jego siostrzyczkę, a co dopiero na Madzię.
Wszedł
do kancelarii z postanowieniem, że nie wyjdzie stąd, póki
nie zdobędzie praw do
opieki nad siostrzenicą, a przynajmniej nie zrobi kroku w tę
stronę.
Usiadł
na kanapie z Madzią w ramionach. Dziewczynka zasnęła już jakiś
czas temu, a on dalej rozmyślał o tym, co się stało.
Wojtek
poprosił go o pomoc i
miał ochotę skakać z radości. Powierzenie komuś dziecka nie jest
łatwe, a Dyrektor zaufał właśnie jemu. Uśmiechał się do siebie
jak głupi, kiedy ten wyszedł. Może był naiwny, w końcu mężczyzna
nie miał innego wyjścia, ale jemu to wystarczało. Mógł
coś dla niego zrobić, a przy tym spędzić czas z cudownym
maleństwem.
Zakochał
się w Resztce już pierwszego dnia, a przynajmniej takie miał
wrażenie. Wojtek spodobał mu się od razu, a kiedy wyszli razem z
Loganem, Sonią i Markiem, przekonał się, że ma także jego
wymarzony charakter. Zdawał sobie sprawę, że mężczyzna też jest
gejem, ale ten w ogóle
się nim nie
interesował. Na początku Radek dawał mu znać, że jest homoseksualistą, działając tak, że żaden heteryk nic by nie
zauważył. Po jakimś czasie jednak dał sobie spokój.
Głównie
dlatego, że dowiedział
się, że ma kogoś. W dodatku mężczyzna nie reagował na jego
obecność w żaden sposób.
Coraz rzadziej z nimi
wychodził, aż w końcu ledwo co widywali się w szkole. Gdyby nie
wiedział o jego siostrzenicy, kompletnie by się załamał. Może
nie znał szczegółów,
ale już sama
świadomość, że to nie on był powodem jego nagłego oddalenia się
od grupy, sprawiała, że nie czuł się tak bardzo odrzucony. Jednak
mimo, że zrezygnował już nawet z nadziei, jego serce dalej
należało do blondyna o niebieskich oczach. Na każde wspomnienie o
nim, jego humor się pogarszał. Starał się tego nie okazywać, ale
coraz gorzej mu wychodziło. Brakowało mu kogoś w życiu, a jego
serce wybrało właśnie Wojtka. Samemu trzeba doświadczyć
niespełnionej miłości, by wiedzieć co się wtedy czuje.
Teraz
siedział i myślał o
tym, co mężczyzna nieopatrznie powiedział. Nie oszukiwał się, że
gdy to usłyszał, nic nie poczuł. Przez jedną głupią sekundę
miał wrażenie, że wygrał na loterii. Zaraz jednak zrozumiał, o
co chodziło mężczyźnie. Mimo to, nie potrafił powstrzymać
uśmiechu. Tak bardzo chciałby, żeby Wojciech powiedział, że go
potrzebuje jeszcze raz, tylko tym razem w zupełnie innym kontekście.
Nie
chciał się ruszać, by
nie obudzić dziecka. Miękka kanapa wcale mu nie pomagała w
utrzymaniu oczu otwartych. W sumie kawy nie wypił, a świadomość,
że ma przed sobą jeszcze wolną godzinę, z której
zwolnił do Wojtek,
sprawiała, że myślał tylko o ułożeniu głowy na leżącej obok
poduszce.
W
końcu postanowił się
położyć i czuwać w razie, gdyby dziecko się obudziło. Tak też
zrobił, kładąc się na plecach, a dziecko układając sobie na
klatce piersiowej. Wiele razy spał tak z malutkim kuzynem i
wiedział, że jeśli tylko dziecko ruszy rączką, natychmiast się
obudzi. Nie musiał też się martwić o to, że się obróci,
bo kiedy już zasypiał,
budził się zawsze w tej samej pozycji. Było to o tyle uciążliwe,
że jeżeli źle się ułożył, to potem chodził cały obolały,
ale teraz się tym nie przejmował. Zamknął powieki i osunął się
w płytki sen, który
mimo wszystko był mu
teraz niezmiernie potrzebny.
Otworzył
drzwi do gabinetu, mając zamiar przepraszać do skutku. Okazało
się, że zamiast godziny, spędził w kancelarii trzy. Radek
powinien być już w domu, a tymczasem został zatrzymany przez jego
siostrzenice.
Kiedy
jednak wszedł do środka,
stanął jak wryty, wpatrując się w przepiękny obrazek. Radek
leżał na kanapie znajdującej się pod ścianą, z rozczochranymi
włosami i zamkniętymi oczami. Na jego piersi smacznie spała
Madzia, rączką ściskająca palec wskazujący lewej dłoni biologa.
Prawa ręka ułożona była na pleckach dziecka, zabezpieczając je
przed upadkiem.
Uśmiechnął
się, nie mogąc powstrzymać ciepłego uczucia, które
rozlało się w jego
sercu. Odkąd tylko przejął opiekę nad Madzią, spała ona tylko i
wyłącznie w kołysce. Próbował
nosić ją na rękach, wozić w wózku,
leżeć obok niej, ale
dziecko ciągle płakało, chcąc zapaść w sen. A potrafiło to
zrobić tylko w kołysce. Nie miał pojęcia jakim cudem teraz Madzia
leżała na klatce piersiowej Radka i smacznie chrapała, śliniąc
mu koszulkę. Sądząc po rozmiarze plamy, spali tak dość długo.
Postanowił
wziąć dziecko i dopiero wtedy obudzić biologa. Podszedł cicho,
odkładając po drodze torbę i sięgając po dziewczynkę. Złapał
ją i już miał podnieść, kiedy biolog zerwał się, łapiąc
dziecko obiema rękami. Oczy otworzył dopiero po chwili, kiedy w
pokoju rozległ się płacz.
-
Boże, nie strasz mnie
tak. Myślałem, że spadła –
odetchnął Radek,
rozglądając się po pokoju ze zdezorientowaniem. W końcu jego wzrok
wylądował na Wojciechu, który
z rozbawieniem mu się
przyglądał.
-
Niezły refleks –
powiedział, dalej
trzymając płaczące dziecko między nimi. Nie mógł
zrobić inaczej, bo Radek złapał nie tylko Madzię, ale także jego
dłonie.
Kiedy
rudzielec zorientował
się, że trzyma także jego, odwrócił
wzrok i cofnął ręce, upewniając się wcześniej, że dziecko jest
trzymane.
-
Taki odruch – mruknął
i przetarł twarz. Blondyn cały czas go obserwował. Zaspany Radek
miał w sobie coś... słodkiego? Przytulił dziewczynkę do piersi,
uspokajając lekkim kołysaniem - Która
godzina?
-
Jakoś po trzeciej. Chyba
powinieneś być już w domu. Przepraszam, że tak długo mi to
zajęło.
-
Nie szkodzi. Mała szybko
zasnęła, ja zresztą też, jak widać –
ziewnął szeroko,
zerkając na Wojciecha.
Radek,
mimo krótkiego snu, czuł
się już lepiej. Widok Resztki po przebudzeniu stanowczo poprawił
mu humor. Co ten mężczyzna z nim robił? Jeden jego uśmiech, jedno
słowo, a Świerk już w duchu skakał z radości. Wiedział, że to wkrótce minie i dawny
stan depresji powróci. Czerpał
jednak przyjemność z chwili, która
mogła nie powtórzyć
się nigdy więcej.
- W
takim razie w ramach podziękowania
odwiozę cię do domu.
Radka
zatkało. Gapił się na
blondyna, nie dłużej niż powinien. Nie miał zamiaru marnować
takiej szansy, więc kiwnął głową. Poza tym już nie raz zostawał
z Wojtkiem sam na sam i nie było jakoś niezręcznie. Teraz trochę
się denerwował, ale wziął swoje rzeczy i już chciał wychodzić,
ale mężczyzna złapał go za rękę. Jego serce przyspieszyło,
kiedy się odwrócił.
Umysł podpowiadał mu sceny z filmów,
które wyryły mu się
w pamięci. Dopiero po chwili skarcił się w myślach. Przecież
Resztka go nie pocałuje! Nie byli nawet przyjaciółmi,
jedynie zwykłymi znajomymi z pracy.
-
Sądzę, że powinieneś
najpierw zdjąć koszulkę.
Sam
nie wierzył w to, co
słyszy. Do jasnej cholery. To już nie była jego wyobraźnia. Czy
jego wymarzony kochanek chce go właśnie rozebrać?! W dodatku w
szkole, gdzie jeszcze pałętało się pełno uczniów
i nauczycieli. Zmarszczył
brwi i szukał na twarzy blondyna jakiejś wskazówki.
Wojtek przerwał ciszę,
znów z rozbawieniem
się uśmiechając.
-
Nie bój się. Nie mam
zamiaru cię rozbierać. Po prostu Madzia cię ośliniła.
Zmrużył oczy, po czym spojrzał na swoją koszulkę. Faktycznie była na niej
sporej wielkości plama, niedająca się niczym zakryć. Wojtek
otworzył jedną z szuflad i wyjąwszy z niej czystą koszulkę,
podał ją Radkowi. Ten przyjął ją z wdzięcznością i mruknął:
-Nie
bałem się.
Szybko
przebrał koszulkę i
udał się za dyrektorem. Wyszli ze szkoły, udając się w stronę
samochodu. Kiedy znaleźli się już w środku, Wojtek zapiął Małą
w foteliku i ruszyli. Rozmawiali o neutralnych sprawach, od czasu do
czasu milknąc. Kiedy byli już niedaleko, zadzwonił telefon. Wojtek
sięgnął po niego, przełączając się na słuchawkę i odebrał
połączenie.
-
Hej kochanie – powiedział,
a Radek wbił wzrok w okno, starając się wyglądać na niezainteresowanego rozmową. Jego humor prysł, kiedy przed oczami
pojawił się obraz partnera jego ukochanego. Widział go raz w życiu
i żałował, że w ogóle
go spotkał. Nie było
mowy, żeby kiedykolwiek zdobył serce Resztki, jeśli miałby
rywalizować z modelem. Kidy dowiedział się, że Wojtek nie jest
singlem, mocno nim wstrząsnęło. Niestety nie mógł
nic na to poradzić. Serce nie sługa.
- W
samochodzie. Wiesz już
kiedy wracasz? - odezwał się po chwili ciszy. Radek słyszał
przytłumiony głos jego rozmówcy,
ale nie rozumiał słów.
- Znowu? Miałeś być
już dwa tygodnie temu. Porozmawiamy później,
prowadzę. Pa, ja ciebie też.
Wyraźnie
słyszał zdenerwowanie i smutek w głosie mężczyzny. Nie chcąc
się wtrącać, dalej wpatrywał się w szybę.
-
Przepraszam. - Resztka przetarł
oczy gestem wyrażającym zmęczenie. - Trochę dużo się ostatnio
dzieje.
-
Nie ma sprawy – Radek uśmiechnął
się sztucznie. Chciał jak najszybciej znaleźć się poza tym
samochodem. - Możesz mnie wysadzić na następnym skrzyżowaniu?
Chciałbym jeszcze skoczyć do sklepu.
- Jasne.
W
ciszy dojechali do wskazanego miejsca, a Radek wysiadł,
dziękując za podwózkę
i szybko się żegnając. Skoro już był blisko, zaszedł do sklepu
po kilka rzeczy i udał się do domu. Zastał go tam niespodziankę w
postaci swojej siostry, która
jak zwykle promieniała
radością.
-
Cześć Młoda, co tu
robisz? - uściskał ją, uprzednio odstawiając zakupy na blat.
-
Przyszłam zaprosić cię
do nas na kolację –
oznajmiła, wręczając
mu kubek ciepłej herbaty, którą
musiała przygotować już wcześniej.
-
Jasne, a z jakiej to okazji? - upił
łyk i zmrużył
oczy z przyjemności. Uwielbiał wszelkiego rodzaju herbaty.
-
Rafał chciał, żebyśmy
powiedzieli to wspólnie,
ale nie mogę tego
przed tobą ukrywać. W końcu nam się udało. Jestem w ciąży.
Kiedy
to usłyszał, odstawił
kubek na blat i z ogromnym uśmiechem, wziął siostrę w ramiona.
Okręcił się z nią dookoła i w końcu postawił na ziemi.
Dziewczyna, mocno zarumieniona poprawiła rude włosy. Jako bliźnięta
byli do siebie bardzo podobni. Te same płomienne włosy, wyraziście
zielone oczy i piegi na nosie.
-
Gratulacje. Nawet nie wiesz jak się
cieszę – ucałował
ją w oba policzki i przykucnął, przykładając ucho do jej
brzucha.
-
Radek, chyba jeszcze trochę
za wcześnie – zaśmiała
się dziewczyna, nie odpychając go jednak.
-
Cii – uciszył ją i
pogłaskał dłonią jeszcze płaski brzuch. - Rośnij szybko
maleńki. Wujek czeka, żeby móc
się z tobą pobawić.
-
Nawet nie wiesz, jaki jesteś
słodki – dziewczyna
poczochrała go po
włosach. Jej twarz wprost promieniała szczęściem. - Nie mam
pojęcia dlaczego żaden facet jeszcze mi cię nie porwał.
-
Nie gadajmy teraz o tym. Będę
wujkiem! Natychmiast wychodzimy. Idę ci postawić największą
porcję lodów jaką
mają w Katarzynce!
- Ale ja...
-
Żadnych
ale. Daj mi nakarmić siostrzeńca lub siostrzenice! Jak będziesz
taka chuda, to dziecko urodzi się za dziesięć lat. Albo z ciebie
zostaną same kości. Musisz jeść! Masz ochotę na ogórki?
Chyba mam jeszcze jakieś.
Dziewczyna
roześmiała
się i zgodziła na wizytę w kawiarence, odmawiając jednak ogórków.
Pogrążenie
w rozmowie przesiedzieli dwie godziny w Katarzynce i spożyli więcej
lodów
niż
kiedykolwiek. W końcu jednak Rafał upomniał się o żonę i
musieli się pożegnać.
-
Dbaj o siebie! I pamiętaj,
u mnie w lodówce
zawsze znajdziesz ogórki! - krzyknął
Radek na odchodne i z ponownie świetnym humorem, wrócił
do mieszkania.
Pozostała
część tygodnia i większość następnego minęła Loganowi na
ciągłym sprawdzaniu prac. Jakimś cudem został wplątany w
organizacje pięćdziesięciolecia szkoły i podejrzewał, że była
to zasługa Soni, która
została
do tego losowana wraz z Ośmiornicą. Jako, że nie chciała
cierpieć sama, wkręciła także jego oraz Marka, który
podchodził
do takich rzeczy z równie
wielkim entuzjazmem co Logan.
W
związku
z tym, że siedział w szkole do późna,
zostawało mu naprawdę mało czasu wolnego, w którym
musiał
jeszcze sprawdzić wszystkie testy, zrobione klasom na rozpoczęcie. A
że każda klasa miała inny, nie szło mu zbyt szybko. Dlatego też
nie miał czasu spotkać się z Amkiem i Mają, którzy przyjęli to z ulgą,
bo jak się dowiedział Logan, także brali udział w
pięćdziesięcioleciu. Oczywiście próba
przypadała
na wtorek, kiedy to mieli się spotkać. Kolejny tydzień jednak
minął równie
szybko, więc
Logan przygotował im naprawdę trudne ćwiczenia. Do konkursu
pozostały trzy tygodnie, a oni zrobili tylko to, co obejmowały
lekcje w liceum. Słyszał o tym konkursie kilka plotek i podobno był naprawdę trudny. Musieli przerobić jeszcze sporo materiału, by
pokonać organizatorów.
Szkoła
językowa jednak trochę przewyższała poziom zwykłego liceum, ale
pokładał naprawdę spore nadzieje w Amku. Praca była indywidualna,
ale w pierwszym etapie punty liczono razem, więc nie musieli ćwiczyć
rzeczy, które
już
przerabiali. Liczyli na to, że jak jedno o czymś zapomni, to drugie
będzie to pamiętać i na odwrót.
Próby
do akademii odbywały
się codziennie po lekcjach, więc nie pozostało im nic innego, niż
spotkać się jeszcze później.
Żadnemu z nich nie uśmiechało się siedzenie w szkole do
osiemnastej, szczególnie
w piątek,
ale mieli dużego wyboru.
Amek
i Maja jakoś doczołgali się do klasy od angielskiego i nie zwracając uwagi na
to, że w klasie nie ma nauczyciela, usadowili się w pierwszej ławce
i siedzieli w ciszy, oszczędzając siły na ćwiczenie z Loganem.
Amek
przez przypadek kopnął
w coś pod biurkiem i zanim zdążył zobaczyć co to, drzwi od sali
otworzyły się, a do środka wpadł spanikowany Logan. Amek
wyciągnął nogę z pod biurka i poruszał stopą, bo coś, zapewne
sznurówka,
zaczęło
go uwierać.
-
Ratujcie mnie – szepnął
Logan, szybko podając im kartki. - Ona tu idzie.
Amek
nie mógł
powstrzymać uśmiechu. Przez cały tydzień widział jak Kałaput
klei się do Logana i jak on usilnie próbuje
przed nią
uciekać. Nie mógł
powiedzieć, że pani Aleksandra była brzydka, bo tak nie było, ale
jemu wydawała się całkowicie sztuczna. Nie dość, że tona tapety
na twarzy, to jeszcze ten sztucznie milusi głosik, kiedy zwracała
się do Logana.
Złapał
szybko za kartkę i zaczął mówić,
co mu ślina na język przyniosła.
-
Ale jeżeli
tutaj postawimy trzecią formę, to co z drugą częścią zdania? -
powiedział, kiedy tylko drzwi się otworzyły. - W takim wypadku
powinniśmy tez pozmieniać to i to, ale w dalszym ciągu nie
rozumiem dlaczego. Mógłby
mi to pan wytłumaczyć?
-
Och, masz teraz zajęcia?
- wcięła się blondynka. - Przysiągłbym, że widziałam cię jak
skręcałeś w tę stronę.
-
Pan Mikulski siedzi z nami od końca
próby,
więc
musiało się pani wydawać –
powiedziała
przesłodzonym głosem Maja. Artystka nawet nie zwróciła
na nią uwagi.
-
Skoro tak, to może
wypuściłbyś tych biednych uczniów
wcześniej
i wybralibyśmy się na wczesną kolację?
Logan
nie mógł
uwierzyć, że jej macki owijają się na nim nawet przy uczniach.
Czy ta kobieta nie potrafi zrozumieć żadnej z jego aluzji?
-
Przykro mi, ale pan jest umówiony z siostrą
Amka, więc nie będzie mógł
przyjść –
skłamała
gładko Maja, a Logan i Amek popatrzyli po sobie. Maja wbiła łokieć
w kolano kolegi, sprawiając, że się wyprostował.
-
Właśnie
Pola mówiła,
że będzie czekać u mnie. Naprawdę się cieszyła z tej randki.
-
Randki? - Aleksandra spojrzała
na Amka z wściekłością. Humor od razu mu się polepszył. Dlatego
też nie miał problemów
z wymyślaniem
dalszych części kłamstwa.
-
Tak, swoją
drogą, to dobrze, że ponownie się spotkaliście –
powiedział
już do Logana. - To naprawdę wielki zbieg okoliczności, że
odnaleźliście się po tylu latach. Ale w końcu to nic dziwnego.
Miłość pokona wszystko, a skoro byliście już zaręczeni...
-
Zaręczeni?!
Jak śmiałeś nic mi o tym nie powiedzieć?! Najpierw się do mnie
kleisz, a teraz się okazuje, że masz jakąś zdzirę na boku? Nie
zbliżaj się do mnie więcej! - krzyknęła oburzona i wymaszerowała
z klasy.
Trójka
znajdująca
się w pomieszczeniu milczała, póki
dźwięk
obcasów
stał
się niesłyszalny.
-
Czy wy też...?
- zapytał Logan, unosząc zabawnie brwi. Uczniowie się roześmiali,
a on po chwili do nich dołączył.
-
Widzieliście
jej minę? - zaśmiała się Maja, kiedy już się w miarę
uspokoili.
-
Ważniejsze
jest to, w co wy żeście mnie wkręcili. Od kiedy mam narzeczoną?
-
Od kiedy ja mam siostrę?
- Amak zmarszczył brwi i uśmiechnął się do anglisty. -
Przynajmniej masz wymówkę,
może się od ciebie odczepi.
-
Tak, tylko, żeby
się nie wydało –
mrugnął
do nich i wygrzebał z torby kartki. - Dobra, dajcie mi te kartki, bo
to sprawdziany dla pierwszaków.
-
Właśnie
trochę mnie zdziwił poziom tych ćwiczeń –
zaśmiała
się Amek i oddał Loganowi kartki, po czym wziął od niego inne.
-
Zrobimy teraz do dwudziestego, resztę
skończycie w domu i mi przyniesiecie. Bierzmy się do roboty i
skończmy, póki
jeszcze jest jasno.
Jak
postanowili, tak zrobili, z tym, że
kiedy wychodzili ze szkoły, powoli się ściemniało. Zaczynało się
już robić zimno, co nie było zbyt dziwne, zważywszy, że wielkimi
krokami zbliżał się październik. Za trzy tygodnie, tuż przed
akademią na pięćdziesięciolecie miała odbyć się wycieczka
integracyjna, nad którą
Logan miał sprawować pieczę. Na jego nieszczęście jechała
jeszcze pani Kałaput i Eryk, będący dość nieogarniętym
chemikiem.
-
Chodźcie,
podwiozę was –
zaproponował
Logan, a dwójka
uczniów wsiadła
do samochodu, chcąc oszczędzić sobie spacerów
po zimnie.
-
Dzięki.
Jakoś nie uśmiechało mi się iść samej po ciemku przez miasto.
-
To w sumie moja wina, powinienem się
z wami umówić
na jakąś wcześniejszą godzinę.
-
Przestań,
przez tą rocznice, żadne z nas nie ma czasu –
wtrącił
Amek. Jakoś tak odruchowo wsiadł na miejsce z przodu, tył
zostawiając Mai. Dlatego też teraz zobaczył lekki uśmiech na
twarzy nauczyciela.
Te
dołeczki
w jego policzkach fascynowały go od pierwszego razu, gdy je
zobaczył. Za każdym razem nie mógł
oderwać od nich spojrzenia. Niejednokrotnie Maja zwracała mu na to
uwagę. Tym razem jednak mocno uszczypnęła go w bok, robiąc to na
tyle dyskretnie, że Logan nie zauważył jaki był powód
głośnego
"Ała", które
wyrwało
się Amkowi.
-
Coś
się stało?
-
Nic, nic. Mógłbyś
wysadzić mnie za stacją? Muszę skoczyć do cioci po wełnę.
-
Po co ci wełna?
- zapytali równocześnie,
a Maja uniosła ręce w błagalnym geście.
- Naprawdę
muszę wam tłumaczyć, do czego służy wełna? Będę robić na
drutach. Zima się zbliża. Jak będziecie grzeczni to może wam
rękawiczki wydziergam.
Maja
wyszła
z samochodu, dziękując za podwiezienie i patrząc na Amka znacząco.
Kiedy odjeżdżali, jego telefon zawibrował. Na ekranie wyświetliło
się imię Mai. Nie
gap się.
Zarumienił się lekko. Przecież nie było tego aż tak bardzo
widać. A nawet jeśli, to przecież patrzenie nie jest niczym złym,
prawda? No chyba, że gapisz się na swojego nauczyciela. Wtedy
stanowczo jest.
Dalej
jechali w względnej
ciszy. Z radia leciały jakieś znane kawałki, a Logan nucił je
cicho. Amek czuł się lekko skrępowany i starał się w ogóle
nie spoglądać
na nauczyciela, któremu
cisza między
nimi zdawała się nie przeszkadzać.
- Co ci jest?
-
Hmm? - Amek wyrwany z rozmyślań,
przeniósł
wzrok na kierownicę.
-
Gapisz się
w to okno, jakbyś coś nowego tam widział.
-
Zamyśliłem
się po prostu.
-
Czyżbyś
się zakochał?
Amek
zakrztusił
się śliną i odkaszlnął kilka razy. Zakochał? Może i Logan nie
był brzydki, a wręcz przeciwnie, ale żeby od razu miał się w nim
zakochać? O czym on w ogóle
myśli?
Przecież Logan jest jego nauczycielem! Nim zdążył odpowiedzieć,
Mikulski w przebiegłym uśmiechu ukazał swoje dołeczki. Że też
akurat teraz musiał na niego spojrzeć.
-
Powiedz, podoba ci się
Maja?
Amka
na chwilę
zatkało. Maja? Wszystko stało się jasne. Logan nie podejrzewał
nawet, że jest gejem. Odetchnął z ulgą, co nie uszło uwadze
czarnowłosego.
-
Nie. Jest naprawdę
ładna, ale całkowicie nie w moim typie. Poza tym jesteśmy
przyjaciółmi.
-
I to są
wszystkie powody? - Logan uśmiechnął się złośliwie, nie mogąc
sobie odpuścić małej przyjemności płynącej z zawstydzania
chłopaka. Domyślał się, dlaczego Maja go nie interesuje. Amek w
ogóle
nie potrafił
się kryć ze swoją orientacją. Nie miał jednak zamiaru
uświadamiać mu, że choćby się domyśla, więc szybko dodał: -
Nie podoba ci się żadna inna dziewczyna.
Kolejny
raz jego tętno
zaczynało zwalniać. Dostanie palpitacji serca przy tym facecie.
-
Cóż,
na razie nikt nie zwrócił
mojej uwagi. No, może poza jedną osobą, ale ona jest nieosiągalna
–
przyznał,
chcąc uniknąć podejrzeń. Poza tym była to po części prawda.
Logan był przystojny i choćby chciał, nie mógł
tak po prostu tego zignorować. Nawet nie wiedział, że
kiedykolwiek spotka faceta idealnie w swoim typie. Szkoda tylko, że
okazało się, że ten ideał jest jego nauczycielem. Musiał się
pilnować, żeby zbyt często o nim nie myśleć. Nic dobrego nie
wyszłoby z nieszczęśliwej miłości.
-
Próbuj, może
się uda. Lepsze to, niż bycie samemu –
powiedział
Logan, biorąc sobie do serca swoją własną radę. Stanowczo zbyt
długo był sam. Coraz częściej brakowało mu kogoś, kto
przywitałby go po powrocie do domu i porozmawiałby z nim przed
snem. Najbardziej brakowało mu tego głupiego 'dobranoc', którego
nie słyszał
odkąd stracił brata. Od tamtej pory był sam. Nawet nie myślał o
tym, żeby kogoś mieć. Dopiero niedawno zaczął się zastanawiać,
czy nie czas, by znaleźć kogoś, z kim mógłby
spędzić resztę życia, albo chociaż kilka nocy.
-
Jedź
–
Amek szturchnął
nauczyciela, kiedy światło zmieniło się na zielone, a ten dalej
nie jechał. - Wiem, że ja się zamyślam, ale wolałbym, żebyś ty
za kierownicą tego nie robił.
Logan
tylko uśmiechnął
się i przejechał kilkaset metrów,
by zatrzymać
się przed domem Amka. Ten szybko się pożegnał i wysiał, udając
pod drzwi.
Kiedy
Logan wrócił
do domu, było już całkowicie ciemno. Zapalił światła i przygotował sobie prostą kolację. Chwilę później
stał pod prysznicem i rozkoszował się gorącym strumieniem wody.
Przez cały tydzień nie miał czasu odetchnąć, więc teraz mimo
zmęczonych oczu, cieszył się chwilą spokoju. Senność jednak
szybko zwyciężyła, więc wyszedł spod prysznica i założywszy
tylko bokserki, udał się do sypialni. Jego telefon zawibrował
lekko, więc spojrzał na wyświetlacz. Kliknął zieloną słuchawkę,
mimo, że nie poznawał numeru.
-
Tak, słucham?
-
Cześć,
tu Amek. Maja przesłała mi twój
numer. Chciałem
się tylko zapytać o jedną rzecz. Nie przeszkadzam?
-
Nie, właśnie
się kładę, ale pytaj.
-
Dobra. Chodzi mi o zadanie dwudzieste trzecie. To zdanie o Adison i
Amandzie. Nie mogę
dojść do tego, jaki czas ma tam być użyty. Z jednej strony dałbym
tam Present Perfect Continuous, ale coś mi tam nie pasuje.
-
I dobrze, że
nie, bo byłoby źle. Pamiętasz ten przykład z początku lekcji?
Robiliśmy coś podobnego. Tam też zrobiłeś błąd. Chyb coś o zwierzętach tam było.
-
Ten o małpach.
Aha! Więc dlatego mi się tu mieszało! Już wszystko wiem, dzięki.
-
Nie ma sprawy, dzwoń,
jakbyś czegoś nie wiedział.
-
Okej, resztę
sobie zostawię na jutro. Już nie przeszkadzam. Dobranoc –
powiedział
cicho, a Logan się uśmiechnął. A dopiero co chciał usłyszeć to
słowo.
- Dobranoc, Amek.
Rozłączył
się i zamknął oczy. Telefon wciąż spoczywał w jego ręce, ale
nie miał siły go odłożyć. Nawet się nie zorientował, kiedy
sekundy zamieniły się w minuty, a on odpłynął w sen, po raz
pierwszy od bardzo dawna bez pomocy tebeltek.
JAk słodko z siostrzenicą, może biedny biolog coś dostanie w prezencie od losu:-)
OdpowiedzUsuńDzisiaj komentarz na szybko, bo śpiąca, brak internetów...
OdpowiedzUsuń______
Łohoho, czyli moje przypuszczenia, że coś planujesz z Wojtkiem i Radkiem były słuszne. :
Cały rozdział ogólnie ocieka cukrem. *.*Urocza scena w gabinecie Wojtka, gapienie się przez Amusia na Logana i te "dobranoc" na koniec. Ooow~~~. <33
Genialne. *q*
Szkoda tylko, że Wojtek już kogoś ma. .v. Nie, żebym mu źle życzyła, ale taki Radek, który byłby cały czas przy nim... Hm, hm, hm. Ja bym się nie zastanawiała i brała tego Radka. =3=
Dobra, kończę, bo spać muszę. (Nawiązując do końcówki rozdziału xD)
Także, dobranoc. ^^
~Uma
Jak zwykle, super rozdział :)
OdpowiedzUsuńDlaczego Wojtek ma jakiegoś fagasa, i dlaczego nie dostrzega Radka, który jest słodyczą samą w sobie. Fajnie by było jakbyś wstawiła obrazki naszych bohaterów albo może jakieś szczegółowe opisy :)
Myślę, że nasz biolog idealnie pasuje do dyrektora, a nie jakiś model, przecież ten model na pewno będzie zadufany w sobie i nie zaakceptuje Madzi, którą Radek już pokochał.
Radek jest bardzo pozytywną postacią, mam nadzieję, że żadne kłopoty go nie dopadną. Fajnie, że pokazałaś jego związek z siostrą, co podkreśla jego rodzinną stronę.
Logan Logan, dlaczego sprawdzasz tak Amka, może już coś do niego czujesz?
Ładnie dali popalić artystce;)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Hej,
OdpowiedzUsuńsłodko, może w końcu Wojtek zwróci uwagę na Radka, co za baba żadej aluzji nie chwyta...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, bardzo słodko, liczę, że w końcu Wojtek zwróci uwagę na Radka... co to za baba? żadej aluzji to nie rozumie... dosadnie jej powiedzieć...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga