poniedziałek, 26 października 2015

Nie wszystko stracone - Prolog

Witam, kochani :*
Mam tutaj dla Was prolog kolejnego opowiadania. Zaledwie jakieś półtorej strony, ale stwierdziłam, że jeśli rozdziału nie mogę, to chociaż to Wam dam :) Mam nadzieję, że spodoba się nie tylko tym, którzy czekali na coś innego niż fantastyka, ale wciągnie też innych :) 
Betowała Margarita Black-Red i serdecznie jej za to dziękuję :)
Miłego czytania :) Dajcie znać, co sądzicie <3
PS: Przepraszam, że nie wstawiłam w poniedziałek! Było gotowe tylko zamiast 'publikuj' kliknęłam 'zapisz' -.-

* * *

- Willy, nie rób mi tego. Trzymaj się. Wszystko będzie dobrze. Damy radę, tak jak zawsze. Tylko ty i ja. Willy, proszę cię. Dasz radę.
Rozpaczliwy głos młodego mężczyzny przerwany został przez okrzyki pielęgniarek. Jedna z nich kazała mu się odsunąć. On jednak nie potrafił puścić dłoni brata. W końcu ktoś odepchnął go na bok, a jego młodszy brat zniknął za białymi drzwiami. Chłopak stanął przed nimi, przez małą szybę przypatrując się, jak lekarze wraz z Willem skręcali na salę operacyjną. Nad drzwiami zaświeciła się czerwona lampka sygnalizująca trwanie operacji.
Chłopak złapał się za głowę, szarpiąc za czarne włosy. Nie był w stanie myśleć. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie. Nogi ruszały się bez udziału jego woli, aby rozładować silne emocje, które w tej chwili nim targały. Niestety chodzenie od jednej ściany do drugiej wcale nie pomagało. Nic nie mogło pomóc. Jedynie informacja o tym, że jego brat przeżyje mogłaby go trochę uspokoić. Jednak do tej pory nikt z nim nie rozmawiał i nie powiedział mu, czy Will z tego wyjdzie. Tylko jedna z pielęgniarek posłała mu spojrzenie pełne współczucia.
Nie potrafił się opanować. Przez wieki chodził tam i z powrotem, czując jak jego serce powoli się kruszy. Nie wiedział ile czasu minęło, odkąd tu przyjechali. Może godzina? A może pięć?
Zamarł, kiedy lampka zgasła, a drzwi otworzyły się, ukazując kobietę w fartuchu.
- Co z moim bratem? - niemal krzyknął, zatrzymując się tuż przed lekarką. Ona jednak zacisnęła usta w wąską kreskę i pokręciła głową.
- Przykro mi. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy.
Nie potrafił w to uwierzyć. To nie mogło być prawdą. Jego młodszy braciszek nie mógł tak po prostu umrzeć. Nie po tym, co razem przeszli. Jak poradzili sobie ze śmiercią rodziców. Osunął się po ścianie na podłogę. Nawet nie próbował wstać. Z jego oczu popłynęły łzy rozpaczy. Stracił ostatnią osobę, którą kochał.
Odwrócił głowę w stronę kobiety, która właśnie szlochała w ramionach męża. Przed nią stał mężczyzna w fartuchu.
- Pański syn potrzebuje przeszczepu płuc. Nie jesteśmy w stanie zdobyć ich tak szybko. Grupa zero Rh- jest bardzo rzadka.
- Jak to nie możecie?! Nasz syn umiera! - krzyknął mężczyzna ze łzami w oczach, przytulając żonę.
- Przykro mi. Mogą się państwo pożegnać z synem, póki jest przytomny. Naprawdę robiliśmy wszystko...
- Gdybyście robili wszystko, przeżyłby! Niech mi pan nie wciska tych wyuczonych regułek. Wie pan jak to jest tracić najbliższą osobę? - Głos mężczyzny załamał się.
Brunet podniósł się i zdecydowanym krokiem ruszył w stronę małżeństwa. Z jego oczu ciągle płynęły łzy, ale nic go to nie obchodziło.
- Ja wiem. – szepnął, a cała trójka zwróciła na niego uwagę.
- Pan jest... - zaczął lekarz, ale mężczyzna nie pozwolił mu skończyć.
- Jestem prawnym opiekunem chłopaka, który właśnie zmarł na tamtej sali. I chcę, aby syn tego państwa otrzymał jego płuca. To możliwe, prawda?
- Jeśli tylko nie zostały uszkodzone i grupa krwi się zgadza, to tak. – powiedział zaskoczony lekarz, uważnie przyglądając się nieznajomemu.
- Więc możecie zacząć operację. Will... Mój brat miał grupę krwi 0Rh-.
Lekarz przeprosił i ruszył w stronę pomieszczenia, w którym zmarł jedyny członek rodziny mężczyzny.
- Nie wiemy jak panu dziękować, to co pan robi jest dla nas cudem – powiedziała kobieta, przytulając nieznajomego. On tylko zamknął oczy i objął ją, szukając choćby najmniejszego pocieszenia. Znalazł je. Świadomość, że jego braciszek będzie żył w tym chłopaku i jego śmierć nie pójdzie na marne, przyniosła mu ukojenie. Serce dalej rozdzierał okropny ból, ale gdzieś tam w środku zapanował spokój. Wiedział, że jego brat marzył o ratowaniu ludzi. I w końcu tego dokona. Uratuje chłopaka mającego przed sobą całe życie.
Kobieta wypuściła go ze swoich objęć, patrząc na niego, jak jego mama, kiedy próbowała go pocieszyć. Spojrzał na mężczyznę, który także go uścisnął. Oboje byli o kilka lat młodsi, niż teraz byliby jego rodzice, co oznaczało, że ich syn zapewne jest w wieku jego brata.
Po chwili wszyscy troje zostali poproszeni do gabinetu, by podpisać dokumenty. Brunet nie mógł dłużej zostać w tym szpitalu. Podpisał zgodę na przeszczep płuc brata i wyszedł z budynku, nie potrafiąc dłużej przebywać w miejscu, w którym ostatni raz trzymał Willa za rękę.

10 komentarzy:

  1. No to się zaczęło, super. Epilog spoko, pewnie że krótki bo chciałoby się długi rozdział ale co tam poczekam:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prolog naprawdę dobry. Zaczyna się bardzo ciekawie, choć wydaje mi się że druga główna postać jest zbyt prosta do przewidzenia.

    Mimo wszystko niecierpliwie czekam na pierwszy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie, cieszę się, ze tak szybko wróciłaś z nowym opowiadaniem :D Zgadzam się z anonimem, ale przez to czuję, że moje serce romantyczki się zadowoli :3 Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny prolog, aż na początku zakręciły mi się w oczach łzy, a to raczej nie zdarza się na prologach. Już początek, a wywołałaś we mnie tyle emocji.
    Dużo weny:)
    Pozdrawiam :)
    P.S Jak ma na imię główny bohater?

    OdpowiedzUsuń
  5. Łzy mi się leją z oczu. Smutam.
    Ciekawie się zapowiada.😢
    Dużo weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. A mi sie chce płakać, chociaż progog zapowiada kolejne, świetne opowiadanie ;-;

    OdpowiedzUsuń
  7. A mi sie chce płakać, chociaż progog zapowiada kolejne, świetne opowiadanie ;-;

    OdpowiedzUsuń
  8. Achh jestem przeszczesliwa ze wrocilas tak szybko :) i ze w końcu mam internet by się do tego opka dobrać dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    ciekawe naprawdę, ciekawie się zaczyna, smutno mi że zmarł, ale dał nowe życie, może się zaprzyjaźnią, jakaś cząstka brata będzie w tym chłopaku...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    ciekawy początek, bardzo mi smutno, że umarł, no ale dał nowe życie, a może się w przyszłości zaprzyjaźnią, jakaś cząstka brata będzie istniała w tym chłopaku...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń