poniedziałek, 23 listopada 2015

Nie wszystko stracone - Rozdział 4

Rozdział chwilowo niebetowany, ale nie ma już czasu więc miłej lektury!


Kolejne dni tygodnia mijały w ekspresowym tempie. Loganowi, Mai i Amkowi udało się spotkać kilka razy po próbach. Wtedy też Mikulski odwoził ich do domów. Zdarzało się też, że zgarniał Amka z przystanku. Za każdym razem wtedy, chłopak starał się nie gapić na swojego nauczyciela. Mimo tego, nie mógł nie zauważyć, że rozmawiało im się coraz lepiej. Okazało się nawet, że słuchają podobnej muzyki, dzięki czemu teraz zamiast radia, jedząc samochodem słuchali rocka.
Amka powoli zaczynał martwić jego stan. Codziennie czekał na lekcje angielskiego z niecierpliwością, a nie oszukiwał się aż tak bardzo, by twierdzić, że jest tak tylko z powodu języka. Logan był przystojny, a do tego dobrze im się rozmawiało. Czasami nawet wieczorami myśli Amka wracały do tych dołeczków, które tak często widywał.
Amek otrząsnął się z rozmyślań. Musiał definitywnie wyrzucić nauczyciela z głowy i to na stałe. Tylko jak to zrobić, kiedy rozwiązywał zadania, które dał mu właśnie Logan. Odłożył kartki na bok i przetarł twarz dłońmi. Dlaczego nie mógł wyrzucić go z głowy nawet na chwilę?!
Zrezygnowawszy z rozwiązywania zadań, chwycił za bluzę przewieszoną przez oparcie krzesła i wyszedł z pustego domu. Rodzice wybrali się do znajomych i niespodziewanie zadzwonili, że zostaną u nich na noc, bo nie ma kto ich odwieźć. Zdziwiło go to, bo rodzice od roku nie spuszczali go z oka, ale cieszył się chwilą samotności.
Był niedzielny wieczór, więc nie zdziwił się, kiedy wyszedłszy z domu, nie napotkał na ulicy żywej duszy. Szedł chodnikiem w stronę przeciwną do tej, w którą udaje się na przystanek, by pojechać do szkoły. W gruncie rzeczy nie chodził tędy wiele razy, a już na pewno nigdy po ciemku. Chcąc jednak uwolnić się od myśli, ruszył przed siebie, skręcając, kiedy robiła to droga. Mijał domy jednorodzinne, boisko do gry w kosza, na które chętnie by się kiedyś wybrał, gdyby nie jego płuca. W końcu znalazł się na jakimś osiedlu, pośrodku którego stał nowoczesny plac zabaw. Naszła go wielka ochota, by w ciszy posiedzieć sobie na huśtawce, więc tak też zrobił. Wokół panowała nadzwyczajna cisza. Kiedy wychodził było jakoś po ósmej, więc teraz zapewne zbliżała się dziewiąta. Nie dziwił się jednak ludziom, którzy postanowili zostać w domu. Popołudniu dość mocno padało i wciąż wszystko było mokre. Łącznie z jego spodniami, które niespodziewanie zetknęły się z mokrą huśtawką. Amek syknął, ale się nie podniósł. Skoro spodnie i tak już były mokre, to nie było sensu wstawać.
Siedział tak, wdychając świeże powietrze i nie myśląc o niczym. Minęło go zaledwie kilka osób, śpieszących się do domu, które nie zwróciły na niego uwagi. Zaczął się bujać, przypominając sobie jak bardzo to lubił, kiedy był mały. Kiedy był dosyć wysoko, oderwał się od huśtawki i sprawnie wylądował na dwóch nogach. Usłyszał szczęk łańcucha i uśmiechnął się sam do siebie. Chyba musiał już wracać, bo robiło się naprawdę zimno?
- Amek? - Usłyszał znajomy głos. Odwrócił się, witając Logana uśmiechem.
- Cześć, co tu robisz? - w myślach klął na los, który nie pozwalał mu odizolować się od tego mężczyzny,
- Chyba ja powinienem zadać to pytanie. Idę sobie do domu i co widzę? Jak jakiś licealista o mało się nie zabija na huśtawce.
- Zabija? Robiłem to jak miałem pięć lat, teraz jestem trochę starszy, więc raczej nic mi się nie stanie – odparł Amek, powoli tracąc cierpliwość. Dlaczego musiał spotkać Logana nawet w niedzielę? Dlaczego wybrał to cholerne osiedle, na którym mężczyzna najwyraźniej mieszka?
- I tak powinieneś uważać. Wypadki chodzą po ludziach – powiedział Mikulski, a po jego twarzy przebiegł dziwny cień. Amek szóstym zmysłem wyczul zmianę atmosfery i chcąc ją załagodzić, obiecał, że będzie ostrożny.
- Dobra, chodź odwiozę cię do domu. Nie wiem, czy wiesz, ale zbliża się jedenasta. Nie możesz się rozchorować.
- Aż tak się martwisz o swoich uczniów? - zapytał Amek, chowając twarz w kołnierzu bluzy. Nie chciał się łudzić, że Loganowi na nim zależy, więc mężczyzna niepotrzebnie mówił takie rzeczy.
- Oczywiście. Szczególnie o tych, z którymi ślęczę nad przygotowaniami do konkursu. Nie po to się trudzimy z Mają, żebyś się rozchorował i aby nas zdyskwalifikowali z powodu braku osoby z drużyny.
- Dobra już, dobra. Nie rozchoruję się – Amek uległ i podążył do samochodu nauczyciela.
- Co masz taki humor? - spytał Logan, kiedy już siedzieli w samochodzie.
- Jaki?
- Jakbym ci psa otruł.
- Skąd wiesz, że cię o to nie podejrzewam? - zmrużył oczy, spoglądając na rozczochrane włosy nauczyciela. Dlaczego w tym delikatnym świetle wydobywającym się z deski rozdzielczej, musiał widzieć każdą krzywiznę jego twarzy?
- Bo nie masz psa. Inaczej już byłbym cały zasmarkany.
- Masz uczulenie na zwierzęta? - Amek uniósł wysoko brwi. Alergia jakoś mu nie pasowała do Logana.
- Na sierść. Szczególnie psią. Wystarczy, że kto ma psa w domu i jak znajdę się z nim w małym pomieszczeniu, zaraz mam zatkany nos.
- Dobrze wiedzieć. Jak postawisz mi pałę, to sobie kupię czworonoga – uśmiechnął się złośliwie, zaczynając rozpoznawać okolicę. Nie wiedział czemu Logan nagle parsknął śmiechem.
- W takim razie z pewnością ci nie postawię – odparł, dalej się śmiejąc.
- Mógłbyś mnie wtajemniczyć w tą swoją głupawkę?
- Myślę, że w głębi duszy nie chcesz wiedzieć – Logan spojrzał na niego, zatrzymując samochód. Amek pożegnał się i wysiadł z auta. Nie mógł nie zauważyć, że Mikulski wciąż nie odjechał. Zawsze jak było ciemno, czekał, aż wejdzie do domu.
Podszedł do drzwi i sięgnął do kieszeni bluzy. Nie znalazłszy w niej kluczy, włożył rękę do drugiej. Teraz już lekko spanikowany, sięgnął do spodni, lecz w nich także niczego nie znalazł. Szarpnął za klamkę, upewniając się, że drzwi są zamknięte i przeklął cicho.
- Jakieś problemy? - Odwrócił się do mężczyzny, który teraz opierał się o drzwi samochodu.
- Zgubiłem klucze.
- Niech zgadnę, nikogo nie ma w domu? - Logan rozbawiony otworzył drzwi kierowcy i znów na niego spojrzał. - Masz trzy wyjścia. Albo ściągasz rodziców i na nich czekasz, albo śpisz na ganku. Trzecim wyjściem jest powrót do samochodu. Mam wolne łózko w mieszkaniu.
Amek poczuł jak wali mu serce. Przełknął ślinę, ciesząc się, że przez półmrok, mężczyzna nie mógł tego zauważyć. Logan nie zdawał sobie sprawy, co mu proponuje. Maja mówiła mu coś o wątpliwościach dotyczących orientacji Logana, przez co naprawdę się wahał. Nie dlatego, że bał się, że Logan się na niego rzuci. Raczej zastanawiało go, czy jeżeli by to zrobił, zdołałby się mu oprzeć. Nie, nie było nawet mowy o opieraniu się. Zapewne skończyłby pod nim z rozłożonymi nogami.
- No śmiało, przecież nie gryzę. - Logan cierpliwie czekał na jego decyzję.
Nie przejmując się konsekwencjami, ruszył w stronę mężczyzny. Nie ma mowy, żeby spędził noc na tym zimnie, a rodzice nawet gdyby wiedzieli, nie mieliby jak wrócić o tej godzinie.
W samochodzie Amek rozluźnił się nieco. Na pewno nie wydarzy się żadna sytuacja, która mogłaby wyjawić jego orientację, więc nie ma się czym przejmować. Poza tym, nawet jeśli Logan jest gejem, a zapewne tak nie jest, nie chciałby, aby jego uczeń o tym wiedział. Nie mówiąc już o nauczycielach i rodzicach uczniów.
Podróż zdawała się trwać krócej niż wcześniej. Kiedy w końcu trafili do bloku, koło którego stał plac zabaw, Amek zaczął się denerwować. Nie każdy ma okazję spać u nauczyciela, a dla niego także u osoby, która mu się podoba. Nie był pewny co zastanie w środku. Albo rozrzuca brudne skarpety po całym domu, albo jest gejem.
Słowa Mai dudniły mu w głowie, kiedy wchodził po schodach. To trochę głupie, ale skoro Maja nie myliła się co do jego orientacji, to czemu nie miałaby mieć racji także co do tych skarpet? Nie zaszkodzi sprawdzić.
Kiedy weszli do mieszkania, Sęk był pewny, że nie znajdzie tu żadnych skarpet. Nie wiedzieć czemu jego serce znów przyspieszyło, a w gardle zaschło nieco.
- Nie stój tak, tylko chodź. Nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu. Nie jadłem nic od południa.
- Jeśli to nie problem, to też bym coś zjadł – powiedział, zostawiając za sobą buty i idąc za nauczycielem.
- Żaden, jeśli uda ci się stworzyć coś z tego co mam w lodówce. Szczerze to mam dość kanapek z pasztetem – Logan skrzywił się, ukazując tym swoją niechęć do mięsnego wyrobu.
- Nie gadaj, że nie umiesz gotować – zaśmiał się Amek. Ten facet wcale nie był taki cudowny, jak mu się zdawało. Choć teraz przeszło mu przez myśl, że dzięki temu wydaje się być bardziej ludzki, normalny, a co za tym idzie – bardziej osiągalny.
- Mało powiedziane. Moja lodówka zawiera coś więcej niż dżem, pasztet i paprykarz tylko dlatego, że moja sąsiadka postanowiła nie pozwolić mi umrzeć z głodu.
- Gotuje ci sąsiadka? A ja myślałem, że jesteś dorosły – Amek otworzył lodówkę i zrobiwszy szybkie rozeznanie, wyjął kilka produktów.
- Nie pozwalaj sobie, to w końcu ja tu jestem nauczycielem – mruknął obrażony Logan, wywołując tym uśmiech na twarzy Amka.
- Jasne. Rusz tyłek nauczycielu i rozbij jajka. Z tego co tu jest można zrobić tylko naleśniki. - Mówiąc to, zastanowił się, czy nie przesadził. Logan mógł powiedzieć to na poważnie, w końcu nie są przyjaciółmi. Na szczęście nic nie wskazywało na to, żeby jego słowa zostały odebrane negatywnie. Wręcz przeciwnie, po chwili w misce pojawiły się trzy rozbite jaja.
- Umiesz robić naleśniki? - zdziwienie w głosie Logana było na tyle autentyczne, że Amek spojrzał na niego z uniesionymi brwiami. - No co?
- Nic, kompletnie nic. Nie załamuj mnie, tylko daj mikser.
Logan pokręcił głową i posłusznie podał mu maszynę, uprzednio wyciągając ją z szafki. Kilka chwil później, masa była już gotowa, a olej rozgrzewał się na patelni.
- Robisz amerykańskie – zdziwił się Logan, zaglądając Amkowi przez ramię. Chłopak spiął się lekko, czując bliskość mężczyzny. Na szczęście udało mu się to ukryć, przewracając naleśniki na drugą stronę.
- Pomyślałem, że te lubisz bardziej, skoro wychowałeś się w Ameryce.
- Miałeś racje – Amek zagapił się na te cudowne dołeczki, ale szybko się opamiętał i chrząkając, wymamrotał coś niewyraźnie. Logan zachowywał się, jakby niczego nie zauważył.
- Co? - zapytał, kiedy słowa Mikulskiego przeleciały gdzieś na końcu jego podświadomości.
- Pytałem, czy wyjąć syrop klonowy.
- Mnie się pytasz? To twój dom – zaśmiał się Amek, a nauczyciel jakby uświadomił sobie, że rzeczywiście jest u siebie. - Ale nie wyjmuj. Zrobię sos karmelowy.
Loganowi niemal zaświeciły się oczy. Zaśmiał się, kiedy pełny podziwu wyraz twarzy, zatrzymał się u bruneta na dłużej. Poprosił o drugi garnek i wsypał do niego cukru, by ten się roztopił. W międzyczasie obrócił ostatnią porcję naleśników i wyciągnął śmietanę. Wystarczyła chwila, żeby poczuł się w tej kuchni jak u siebie.
Kiedy karmel był gotowy, wziął łyżkę i polał nim stosiki naleśników. Pomachał jeszcze trochę łyżką, tworzą na nich zawiłe wzory i sprawiając, ze wyglądały jak jakieś wytworne dzieło.
- Jesteś mistrzem – Logan przymrużył oczy, połykając pierwszy kęs. Błogi wyraz jego twarzy sprawił Amkowi przyjemność. Rzadko kiedy mógł coś dla kogoś ugotować, gdyż rodzice często pracowali. Robienie potraw tylko dla siebie nie sprawiało mu tyle przyjemności, wręcz przeciwnie, było utrapieniem.
- Cieszę się, że ci smakuje – odparł, patrząc w talerz. Nigdy nie wiedział jak przyjmować komplementy. Zaczął jeść szybciej, uświadamiając sobie, jaki jest głodny. Nic dziwnego, skoro zegar na ścianie wskazywał dziesięć minut po dwudziestej trzeciej.
Po posiłku, w trakcie którego Logan co najmniej dziesięć razy powiedział jak bardzo mu smakuje, Amek rozsiadł się na kanapie. Robił się senny. Zawsze po ciepłym posiłku, chciało mu się spać, a późna pora także robiła swoje.
- Chyba czas się kłaść – Logan wyszedł z pokoju i po chwili wrócił z jakąś koszulką i spodniami. - Masz, powinny pasować. Uważaj, bo w prysznicu woda leci na odwrót. Muszę w końcu zamienić te kurki.
Amek podziękował i wziął rzeczy, po czym udał się do łazienki. Dziwnie się czuł stojąc pod prysznicem, pod którym codziennie stał Logan. Ciepłe strumienie spływały po jego ciele, a myśli zbaczały na tory, na których stanowczo być nie powinny. Zakręcił wodę, dając sobie mentalnego kopa. Dlaczego znów myślał o Loganie, a co ważniejsze dlaczego jego wyobraźnia posyłała mu obrazy nauczyciela pod tym prysznicem? Przecież sam fakt, że jest nauczycielem powinien sprawiać, że staje się nieosiągalny. Więc czemu jego myśli nie chciały oderwać się od bruneta?
Wyszedł z pod prysznica i szybko się obrał. Był ciekaw skąd Logan wziął ciuchy w jego rozmiarze. Mimo wysokiego wzrostu były dużo drobniejszy od Logana, a jednak ciuchy pasowały na niego idealnie. Wytarł jeszcze włosy, a ręcznik rozwiesił do wyschnięcia i opuścił łazienkę.
- Gotowy? - Logan wstał z kanapy i przeszedł obok niego, gestem prosząc by poszedł za nim. Dotarli do jedynych zamkniętych drzwi. Logan położył rękę n klamce i zawahał się. W końcu jednak nacisnął na nią i zapalił światło w pokoju.
Amek wszedł do środka i się rozejrzał. Dwie ściany pomalowane były na granatowo, a dwie na szaro. Przy ścianie stał regał z książkami i zdjęciami. Tam też się udał, przyglądając się fotografiom. Większość z nich przedstawiała Logana z jakimś chłopakiem zdającym się być jego młodszą kopią. Dwa dodatkowo zawierały wizerunki kobiety i mężczyzny, którzy zapewne byli rodzicami braci.
- Masz brata? - Amek odwrócił się do Logana i to co zobaczył mocno go zaskoczyło. Zazwyczaj wyprostowana sylwetka nauczyciela była teraz lekko przygarbiona, oczy straciły swój codzienny wyraz, a twarz zobojętniała. Amka aż ścisnęło w sercu, kiedy zobaczył jak bardzo mężczyzna stara się ukryć smutek. Od razu skarcił się za swoje słowa. - Przepraszam, nie wiedziałem – szepnął, nim uzyskał jakąkolwiek odpowiedź.
- A teraz już wiesz? - w głosie Logana nie było słychać żadnej urazy. On też zdawał się być wyprany z emocji.
- Domyślam się. Musiałeś bardzo go kochać. Przykro mi – zachciało mu się płakać. Mama zawsze powtarzała mu, że nawet mężczyźni powinni być wrażliwi na krzywdy innych. Teraz jednak naprawdę nie chciał się popłakać. Był dorosły, a nawet głupi film sprawiał, że płakał jak nastolatka. Gołym okiem widział jak Logan cierpi i jak bliski musiał mu być brat. Odwrócił się, by Logan nie zauważył, jak jego oczy wypełniają się łzami.
Stojąc w progu pokoju Willa, zobaczył jak Amek się odwraca i unosi dłoń by wytrzeć łzy, które pojawiły się w jego oczach. Patrząc na to, uświadomił sobie jak bardzo chłopak przypomina mu brata. Jego wyzywające spojrzenia, szczery uśmiech i teraz jeszcze wzruszanie się z byle powodu. Przez chwilę wydawało mu się, że patrzy na Willa, który często płakał, oglądając zdjęcia rodziców.
Bez wahania podszedł i objął Amka od tyłu. Nie myślał teraz o niczym. Chciał tylko znów poczuć się, jakby jego brat był tuż obok. Poczuł jak Amek spina się, ale nie zwrócił na to uwagi.
- Tylko chwilkę. Tak bardzo mi go przypominasz – szepnął cicho, zamykając oczy.
Amek rozluźnił się, słysząc szept wypełniony bólem. Chwycił dłońmi oplatające go ręce i szepnął :
- Nie płacz.
- Nie płaczę – odpowiedział Logan.
- Wiem, mówiłem do siebie – odwrócił głowę, spoglądając w oczy Loganowi, który opierał brodę na jego ramieniu. Ku jego zdziwieniu mężczyzna się uśmiechnął. Takim naprawdę smutnym, ale jednak uśmiechem.
- Naprawdę jesteś do niego podobny – Logan zacieśnił na chwilę uścisk, po czym się odsunął. - Przepraszam, wzięło mnie na wspomnienia.
- Nie przepraszaj, nie masz za co.
- W takim razie dziękuję. - Logan wycofał się z pokoju i zatrzymał się jeszcze nim zamknął drzwi. - Dobranoc.
- Dobranoc.
Drzwi zamknęły się, a Amek usiadł na łóżku. Serce waliło mu niczym młot, a żołądek dziwnie się ścisnął. Walczył z tym, ale coraz trudniej mu było wmawiać sobie, że Logan jest mu obojętny. Teraz miał tego dowód. Zdarzało mu się przytulać do ludzi, ale nigdy nie sprawiało to, że czuł się taki pełen energii i szczęścia. Nawet nie chciał o tym myśleć, ale miał wrażenie, że zaczyna się zakochiwać. We własnym nauczycielu.

Obudził się dokładnie pamiętając gdzie się znajduje. Otworzył oczy i przeciągnął się, zerkając na telefon. Nawet zarejestrował kiedy wyłączył budzik. Na szczęście jednak nie zaspał i miał czas, żeby przygotować się do szkoły. Najpierw jednak należało coś zjeść, a zważywszy na to, że Logan nie pałał sympatią do kuchni, nastawił budzik na piętnaście minut wcześniej, by zrobić jakieś śniadanie.
Przebrał się we wczorajsze ciuchy i udał do kuchni, gdzie otworzył lodówkę i wyciągnął z niej jajka. Znalazł jakieś przyprawy, pół pomidora i cebulę, więc postanowił zrobić jajecznicę. Dodatkowo posmarował resztkę chleba masłem i wszystko rozłożył na dwa talerze. Przeszukał szafki w poszukiwaniu szklanek i przy okazji znalazł także wysokiej jakości kawę, którą pozwolił sobie zaparzyć.
Spojrzał na zegarek. Jeśli chce, żeby Logan zawiózł go jeszcze do domu, by mógł się przebrać i zdążyć na autobus, musiał jakoś obudzić nauczyciela. Tylko jeden sposób na to przychodził mu do głowy. Naprawdę nie powinien wchodzić do jego pokoju, ale przecież nie będzie dzwonił zza ściany.
Położywszy śniadanie na stole, podszedł do drzwi, które jak podejrzewał prowadziły do pokoju Logana. Zapukał, a kiedy nie otrzymał odzewu, pociągnął za klamkę.
Rozejrzał się, dostrzegając różnice pomiędzy pokojem Logana i jego brata. Tutaj nie było żadnych zdjęć, ani niczego innego, co łączyłoby Logana z przeszłością. Ściany pomalowane były na brązowo, a białe meble rozjaśniały pomieszczenie.
Logan spał na małżeńskim łóżku wciśniętym w kąt pokoju. Amek podszedł do Logana i stanął przy łóżku, przyglądając się śpiącemu mężczyźnie. Przejechał wzrokiem po jego niczym nie okrytej klatce piersiowej i przełknął ślinę. Logan wyglądał uroczo z tymi swoimi rozburzonymi włosami i spokojnym wyrazem twarzy. Nie chciał go budzić, ale musiał.
- Logan, obudź się – powiedział cicho. Jak oczekiwał, mężczyzna nawet nie drgnął. Położył więc dłoń na jego ramieniu i potrząsnął lekko. - Logan, wstawaj.
- Just a little.. – wymamrotał nauczyciel po angielsku. Amek przeszedł więc na drugi z języków.
- Logan, obudź się.
- Will, daj mi pięć minut – Logan obrócił się na bok, okrywając szczelniej kołdrą.
- Żaden Will, to ja, Amek. - Nie dając za wygraną, oparł się jednym kolanem o łóżko i chwycił za kołdrę. - Wstawaj.
Pociągnął lekko materiał, ale mężczyzna mocno go trzymał. Szarpnął więc i w odpowiedzi otrzymał to samo, przez co musiał podeprzeć się dłońmi. Skończyło się więc na tym, że Logan znalazł się między jego rękami i nogami, a on prawie na nim leżał w poprzek.
- Daj mi pięć minut.
- Ale jajecznica wystygnie.
- Jaka jajecznica? Przecież ty nie umiesz gotować.
- Tak się składa, że umiem – złapał mocno za dwa rogi kołdry i gwałtownie pociągnął. Logan puścił, a on poleciał do tyłu i z hukiem wylądował na podłodze. Logan zerwał się, rozglądając nieprzytomnie.
- Amek? Co ty robisz?
- Usiłuję cię obudzić – jęknął szatyn, masując łokieć.
- I dlatego leżysz na podłodze?
- Powiedzmy. Chciałem się zapytać, czy podwiózłbyś mnie do domu. Musimy w końcu pójść do szkoły a ja mam na sobie wczorajsze ubrania.
- Jasne, daj mi chwilę, tylko się ubiorę.
- Mamy czas. Jest siódma, więc możemy najpierw zjeść śniadanie.
- Śniadanie?
- Tak, to taki posiłek, który je się rano – mruknął ironicznie Amek. - Mówił ci ktoś kiedyś, ze rano masz problemy z kontaktowaniem?
- Mój brat, cały czas tak powtarzał – uśmiechnął się Logan. Amek ucieszył się, że mimo wspomina o bracie, mężczyzna nie wyglądał na smutnego.
- Dobra, czekam w salonie. Pośpiesz się bo jajecznica będzie zimna.
Chwilę później Logan wcinał jajecznicę z zawrotną prędkością, a Amek usiłował nie udławić się ze śmiechu. Jakby widział Maję jedzącą czekoladę.
- Chodź już, bo za pół godziny mam autobus.
- Po co ci autobus? Mam przecież samochód.
- Staram się z góry nie zakładać, że podwieziesz mnie też do szkoły, ale skoro proponujesz – uśmiechnął się Amek, wkładając naczynia do zlewu.
- Kłamca. Od początku wiedziałeś, że cię podwiozę.
- Skoro tak uważasz. A właśnie, nie skończyłem zadania domowego.
- W takim razie dostaniesz pałę.
- Nie dostanę. Bo chodziło mi o to zadanie na konkurs. Tamto zrobiłem w minutę.
- Masz szczęście. Nawet twoja jajecznica by cię nie uratowała. - Logan spakował kilka rzeczy do nesesera i był już gotowy.
- Wychodzimy?
- Musimy się już zbierać, jeśli chcesz jeszcze wziąć rzeczy z domu. Tak w ogóle, to twoi rodzice w nim będą?
- Powinni. Mama musiała iść do pracy, więc pewnie wrócili koło szóstej. Tata idzie na popołudniu, więc raczej jest w domu.
- Miejmy nadzieję.
Wyszli z mieszkania Lucasa, spotykając wspomnianą sąsiadkę, która karmiła nauczyciela. Była to starsza pani, wyglądająca na typową babcię, która dba o swoich wnuków. Tylko, że, jak Amek dowiedział się później od Logana, ich nie posiadała. Dlatego też pozwalał jej się karmić. Widział, że sprawia jej to sporą przyjemność. W zamian często naprawiał jej usterki, które pojawiały się w nieodnowionym mieszkaniu.
Zajechali pod dom Amka, a ten z ulgą przyjął widok samochodu na podjeździe.
- Wejdziesz? - zapytał, pochylając się, by widzieć Logana za kierownicą.
- Chyba mi nie wypada – pokręcił głową.
- Ale przenocować ucznia już wypada? - mruknął Amek pod nosem, zamykając drzwi i ruszając w stronę domu.
- Słyszałem! - zaśmiał się Logan, opuszczając trochę szybę.
Amek wszedł do domu i już na samym progu przywitała go rodzicielka. Stała tam ze skrzyżowanymi na piersi rękami i spoglądała na niego groźnie.
- O nie, to nie tak jak myślisz. Nie powinnaś być w pracy?
- Zamieniłam się z Kasią dyżurem, więc może wytłumaczysz mi dlaczego, kiedy wróciliśmy nad ranem nie było cię w domu i jakiś facet, bo obstawiam, że żadna z twoich koleżanek nie jeździ takim samochodem, odwiózł cię pod sam dom? I w dodatku dalej tam czeka!
- Posłuchaj. Wieczorem wybrałem się na spacer i tak się jakoś zdarzyło, że zgubiłem klucze od domu. Potem spotkałem mojego nauczyciela z angielskiego...
- Nauczyciela?!
- Tak, nauczyciela i nie patrz tak, jest tylko nauczycielem. Ale pozwolił mi u siebie przenocować i wyprzedzając twoje pytania, spaliśmy w osobnych łóżkach, a nawet w osobnych pokojach. Teraz czeka, bo nie zdążę na autobus i zaoferował mi podwózkę.
- Przystojny jest? - mama zmrużyła oczy, a go zatkało. Nigdy w życiu nie udało mu się jej okłamać. - Ha! Podoba ci się! Twój nauczyciel. Amadeuszu!
- Nie krzycz, mamo. To moja wina, że jest przystojny? Przecież ci mówię, że nic między nami nie ma. Po prostu mi pomógł.
- Mnie nie oszukasz. To ja cię nosiłam w brzuch przez dziewięć miesięcy i ja cię znam najlepiej. Nie wiem, co jest między wami, ale nie zrób czegoś, co zaszkodzi wam obu.
- Wiem, mamuś. – Pocałował ją w policzek i ominął w korytarzu. - Teraz muszę lecieć, bo Logan czeka.
- Od kiedy mówisz do nauczycieli po imieniu?! - krzyknął jeszcze, kiedy Amek zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Szybko się spakował i przebrał, by po kilku minutach, krzyknąć głośne "wychodzę". Logan czekał na niego w samochodzie, więc szybko wsiadł i ruszyli.
- Przepraszam z opóźnienie. Mama się zamieniła dyżurem z koleżanką i zrobiła mi przesłuchanie.
- Aż tak nieciekawie?
- Poczekajmy aż wymyśli jakieś niestworzone historie.
Szybko dotarli do szkoły i rozstali się jeszcze przy samochodzie. Amek musiał iść do Mai, która siedziała w szkolnej bibliotece.
- Hej – przywitał się cicho, kiedy podszedł do dziewczyny. Ta podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się, po czym wstała i ucałowała go w policzek.
- Miło, a to za co? - zapytał, siadając na krześle obok niej.
- A co, przywitać się nie można?
- Można, tylko widzę jak cała promieniejesz, a to znaczy, że albo ci się okres skończył, albo stało się coś miłego.
- Trafiłeś w dziesiątkę. W sumie to z obiema rzeczami, ale mniejsza z tym. Mój braciszek ma chłopaka! - krzyknęła, a kilka osób wlepiło w nią wzrok.
- Cicho bądź. Jeszcze mu tu coming out zrobisz.
- I tak go tu nikt nie zna. Chodził do szkoły w sąsiednim mieście. Teraz w nim mieszka i wczoraj przyjechał na kolacje. Wiedziałam, ze kogoś ma, ale nie myślałem, że to aż tak poważne, że przedstawi go rodzicom! Tomek jest taki kochany. Mówię ci, sama słodycz. Trochę mi cię w sumie przypomina. Tak się cieszę. W dodatku zostają na cały tydzień. Kamil się wczoraj na mnie obraził, bo stwierdził, że porwałam mu Tomka. Cóż poradzić, że nam się fajnie gadało. Mówię ci, polubisz go. Jak w środę pójdziemy do tego kina, to go poznasz.
- Moment, wróć. Do jakiego kina ja się z tobą wybieram? I czemu o tym nie wiem?
- Jak to nie wiesz, przecież ci wczoraj napisa... Przecież nie mam kasy na koncie! To dlatego nie odpisałeś – zaśmiała się dziewczyna. - W takim razie rezerwuj sobie dla mnie środę. Idziesz z nami do kina. Poznasz mojego braciszka i jego wybranka.
- Po co tam ja? Nie będę wam przeszkadzał?
- Idziesz właśnie po to, żebym ja nie przeszkadzała. Przecież nie pójdę z nimi sama. Czułabym się jak piąte koło u wozu. A tak przynajmniej damy im trochę prywatności.
- Ile oni w ogóle mają lat, co? Jak już tam pójdę, to chociaż coś by się wiedzieć przydało.
- Kamil ma dwadzieścia trzy, a Tomek jest w twoim wieku. Poznali się przy uczelni, kiedy Kamil biegł na zajęcia, a Tomek otworzył mu drzwi od uczelni, bo były już zamknięte. Dzięki temu zdążył na zajęcia. Tomi był wtedy zanieść papiery, żeby go przyjęli. Później znów na siebie wpadli i tak zaczęli ze sobą rozmawiać. Więcej nie zdążyłam wczoraj wyciągnąć, bo było już naprawdę późno. A tak poza tym, to co ty robisz w szkole tak wcześnie? Czy twój autobus nie powinien dojechać tu za jakieś piętnaście minut?
Amek zmrużył oczy. Czy Maja zawsze wszystko musiała wychwycić? Jak opowie jej o tym, co się wydarzyło, to zaraz mu się oberwie.
- O nie. Gadasz mi o wszystkim. Widzę to. Znów robisz tę minę, którą robiłeś, jak udawałeś, że jesteś hetero.
- Cholera. Czy po mnie naprawdę wszystko widać?
- Jak tusz do rzęs na nosie. Więc? Dlaczego znów przyjechałeś z Loganem? Bo obstawiam, że to on cię podwiózł. - Maja zamyśliła się na chwilę, po czym zaczęła mówić bardziej do siebie niż do niego. - Z drugiej strony jest za wcześnie, żeby wziął cię z przystanku. Amek, teraz to ja naprawdę się zastanawiam, czy ty nie planujesz niczego głupiego.
- No nie wytrzymam. Już wiem, czemu jestem gejem. Wszystkie baby w moim otoczeniu mają jakiś rentgen w oczach. Czemu wy o wszystkim wiecie?
- Wiesz, wy macie mięśnie, a my inteligencję.
- Dzięki. A już myślałem, że się przyjaźnimy – fuknął, udając obrażonego. Maja poklepała go po plecach.
- Nie truj mi tu, tylko gadaj jak było.
- Masz ci los – westchnął i opowiedział jej o wszystkim, co działo się począwszy od jego spaceru. Rzecz jasna ominął ten moment, w którym Logan się do niego przytulił. Uważał to za zbyt osobiste, by zdradzać to innym osobom, nawet Mai. W końcu to były uczucia Logana, a nie jego, więc nie ma prawa rozpowiadać o tym, jak bardzo ten tęskni za bratem. Poza tym nie chciał wywołać lawiny pytań, która niechybnie by nastąpiła. Coś tam tylko napomknął o tym, że widział zdjęcia rodziny Logana, a resztę wyciął.
- Widzę, że nie tylko ja miałam ciekawy wieczór. To już wszystko? - Maja zmierzyła go wzrokiem, a on usiłując nie zmieniać wyrazu twarzy, przytaknął. Wyszło na tyle wiarygodnie, że dziewczyna zmieniła temat na mniej zobowiązujący.
- W ogóle muszę się zacząć pakować na wycieczkę.
- Po co? Został jeszcze tydzień.
- Nawet nie wiesz jak to szybko zleci Poza tym będą nas męczyć próbami. Za miesiąc ta przeklęta akademia, więc pewnie będą chcieli poćwiczyć jak najwięcej przed wycieczką, żeby te trzy dni nie sprawiły, że o wszystkim zapomnimy.
- Muszę porozmawiać z rodzicami, żeby w końcu podpisali mi zgodę.
- Jeszcze tego nie zrobili? Miałeś ją oddać w piątek.
- Wiem, ale tata nie chciał jej podpisać. Boi się, że mogę mieć atak na wycieczce.
- Przecież sam sobie świetnie radzisz.
- Jemu to powiedz. Chodź bo się na lekcje spóźnimy.

7 komentarzy:

  1. E co tam powiem, bardzo lubię to opowiadanie.:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś czuje, że Logan zdobędzie prywatną kuchareczke (Przez żołądek do serca - jak to mówi ^.^) :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Łohoho ~! Kolejny uroczy rozdział. :3 Jedyne, co mogę teraz wykrztusić, to "ow, ow, takie to urocze, że ojejku jej". x3
    Maia i jej radar ~. XDD Widzę siebie w tej dziewuszce. *.* Szczególnie, jak się cieszyła z partnera brata. No, cała ja normalnie. ;3
    Hm, czy tylko mi się wydaje, że rozdział skończył się... W głupim momencie? ;; Zwykle kochanieńka kończysz w "pikantnych" momentach, więc, co się stało? x.x Chyba, że tyko ja widzę problemy tam, gdzie ich nie ma... Neverminde! ^^"
    Będę to powtarzała do momentu, kiedy się pojawią, nie mogę się doczekać smaczków R 18. *^*

    Weny, kochanieńka,
    ~ Uma

    OdpowiedzUsuń
  4. Wciągająco, jak zawsze :)
    Każdy rozdział pokazuje uczucia bohaterów, co jest cudowne :)
    Z jednej strony cieszę się, że Logan dostrzega w Amku swojego brata, bo dzięki temu już ich coś łączy, ale jak z takiej relacji mają przejść do partnerów, którzy bardzo się kochają?
    Cieszę się, że jako partnerzy będą się uzupełniać :)
    Ciekawi mnie wątek nowej pary, może okaże się, że Amek jakąś ich zna? Czy nowa para również napotka "kłody" rzucane pod nogi ich związku?
    Brakowało mi trochę naszego dyrektora i biologa, są fascynującą parą, a do tego dochodzi wątek Madzi, z niecierpliwością czekam na ich dalsze losy oraz reszty bohaterów :)
    A co z Mają, czy nadal będzie samotna? Może powinna spotkać swojego księcia?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    chyba Logan zdobędzie własną kuchareczkę, tak zamierza nie myśleć a tutaj się pojawia...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka,
    och fantastycznie, chyba Logan zdobędzie własną kuchareczkę ;) tak zamierza nie myśleć a tutaj się pojawia... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń