poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział XXI

 Udało się, choć myślałam, ze nie dam rady :) Cały dzień nie było internetu i choć nic się nie zmieniło, cudem wstawiam ten rozdział. Chyba z godzinę usiłowałam jakoś go wstawić i w końcu się udało ;) Mam nadzieję, że się opłaciło :P Miłego czytania <3
PS: Nie jestem pewna, czy uda mi się to zrobić, ale prawdopodobnie następny rozdział będzie ostatnim :) Wiem, że ciężko jest się pożegnać z bohaterami, bo sama będę za nimi tęsknić, ale nie ma co przeciągać :D Wiem już jak wszystko się skończy, a wy dowiecie się tego wkrótce :*


Minęły ponad dwa miesiące odkąd Elin na powrót został człowiekiem. Mama i Rachel zaaklimatyzowały się już w Pałacu, bez problemu wchodząc w rodzinę Ignisów. Tak jak się spodziewałem Rachel zaprzyjaźniła się Ariel i nie było to bezpieczne dla rodzaju męskiego. Mama często znikała na całe dnie, jednak dzięki tacie doskonale wiedziałem, że jest bezpieczna. Co jakiś czas dawał mi znać, że wszystko jest w porządku.
Był tylko jeden problem, a mianowicie to, że zamiast cieszyć się z powrotu ludzkiej formy Elina, ja cały czas albo rozpaczałem, że tak długo go nie było, albo byłem na niego wściekły. Wściekły za to, że przez niego stałem się gruby.
Elin potulnie znosił wszystkie moje krzyki, płacze i inne skrajne emocje. Spełniał moje zachcianki bez szemrania. Rachel i Ariel nabijały się z niego przez kilka dni, kiedy zastały go żonglującego piłeczkami w wilczej formie.
Teraz siedziałem sobie na tarasie i patrzyłem jak słońce chowa się za górami. Katem oka zauważyłem postać, która rozglądając się między drzewami chciała pozostać niezauważona. Uśmiechnąłem się do siebie i podszedłem do barierki. Skupiłem się i otoczyłem dziewczynę malutkimi kropelkami wody, by po chwili uformować je w napis głoszący " Widzę cię".
Dziewczyna spojrzała prosto na mnie z cichym przekleństwem na ustach. Machnęła ręką a przed moim nosem pojawiły się litery z ognia. Napis "Spróbuj komukolwiek o tym powiedzieć, a będziesz martwy" nie zrobił na mnie wrażenia, ale skinąłem głową i uśmiechnąłem się do Ariel. Nie miałem zamiaru wydać jej małego sekretu. Domyślałem się dokąd szła, a tam z całą pewnością była bezpieczna.
- Do kogo się tak uśmiechasz? - usłyszałem szept przy uchu, a ciepłe ręce objęły mnie w pasie, gładząc po dużym już brzuchu.
- Do pewnego podrywającego mnie adoratora - uśmiechnąłem się złośliwie, czując jak mięśnie Elina lekko się napinają. Wbił zabójczy wzrok w miejsce, gdzie chwilę wcześniej znajdowała się jego siostra i pociągnął nosem.
- Masz mnie. Nikogo tam nie było. Czuję tylko Ariel. Tak właściwie to gdzie ona poszła?
Oho, pora interweniować. Elin pod żadnym pozorem nie może się dowiedzieć gdzie po nocach znika jego mała siostrzyczka. Jego wilcze zmysły nie zniknęły, przez co trudno było go zmylić. Był jednak jeden sposób.
Odwróciłem się do niego, obejmując jego kark i zbliżając swoją twarz do apetycznie pachnącej szyi. 
- Hmmm, poszła się przewietrzyć, za chwilkę pewnie wróci - z premedytacją chuchałem na jego skórę, by na końcu przejechać po niej nosem. Elin zadrżał, a ja z uśmiechem mogłem stwierdzić, że całkiem zapomniał o siostrze.
- Ty mały... - Elin warknął po wilczemu i chwycił mnie za pośladki, niosąc w stronę balkonowej kanapy. Kiedy już tam dotarliśmy położył mnie pod sobą i spojrzał mi w oczy.
- No co? - uśmiechnąłem się pod jego spojrzeniem.
- Mam ochotę zedrzeć z ciebie ubranie i zrobić mnóstwo nieprzyzwoitych rzeczy.    
- Nie mam przeciwwskazań - zrobiłem niewinną minkę i cmoknąłem go w usta. Elin westchnął, wyraźnie się powstrzymując.
- A co dzieckiem?
- Jeżeli nie zaszkodziło mu poprzednie dwadzieścia razy, to tym razem też nic mu nie będzie - przyciągnąłem go do siebie i złączyłem nasze usta w czułym pocałunku.
Elin szybko się poddał, pogłębił pocałunek i zaczął głaskać mnie po brzuchu. Odepchnąłem go trochę zbyt mocno, bo przechylił się i runął na ziemię ciągnąc mnie za sobą. Lądowanie miałem miękkie, Ignis najwyraźniej też, bo nim zdążyłem zapytać czy wszystko z nim w porządku, przeszedł ustami na moją szyję. 
Jęknąłem, gdy mocno zassał się na mojej szyi, pozostawiając po sobie czerwony ślad. Moje dłonie zawędrowały na jego brzuch, dokładnie badając każdy mięsień. Czułem ogień, który otoczył nasze ciała, sprawiając, że wyglądaliśmy jak duże ognisko.
Chciałem kontaktu z jego skórą, a Elin ostatnio spełniał każde moje życzenie. I tym razem się nie zawiodłem. Ignis ściągnął koszulkę, szybkim ruchem pozbywając się także mojej. Przewrócił nas tak, że ja znalazłem się na podłodze i zaczął zjeżdżać ustami niżej, co chwilę podgryzając moją skórę. W końcu zawędrował do granicy, którą stanowiły moje spodnie. Nie trudził się zdejmowaniem ich. Po prostu spłonęły, kiedy tylko sobie tego zażyczył. Jego usta kontynuowały swoją podróż, przyprawiając mnie o szybszy oddech. W końcu zatrzymał się między moimi nogami i omijając strategiczne miejsce, zaczął pieścić moje uda.
Jęczałem, nie mogąc się powstrzymać, ale Elin zniecierpliwiony szybko przestał i spojrzał na mojego członka, trącając go nosem.
- Elin, co ty... - tym razem z moich ust wydobył się głośny krzyk, kiedy Ignis wziął go do ust i zaczął poruszać głową.
Cały świat przestał istnieć, kiedy jego język delikatnie pocierał główkę, doprowadzając mnie na skraj.
- Elin, ja już.. - mocniej nacisnął językiem na czułe miejsce, a ja zobaczyłem miliony gwiazd.
Opadłem bez sił na podłogę, starając się odzyskać oddech. Elin pochylił się nade mną i pocałował mnie w usta. Poczułem lekko słonawy smak, który o dziwo mnie nie obrzydził. Elin był cudowny, pod każdym względem. Łącznie  z tym, który teraz wbijał mi się w biodro. 
- Kocham cię - szepnąłem, a z moich oczu popłynęły łzy.
- Ciii, nie płacz - Elin starł łzy i znów delikatnie mnie pocałował.
- Jestem w ciąży, chyba mam prawo sobie popłakać? - ocho moje emocje znów zaczęły płatać mi figle. Jednym zdaniem mnie wkurzał, a drugim sprawiał, że miałem ochotę pozbawić go tych cholernych spodni, które wciąż miał na sobie.
- Kocham cię i masz prawo do wszystkiego czego sobie zażyczysz. To miasto jest prawie twoje.
- Nasze - uśmiechnąłem się i przeniosłem ręce z powrotem na jego brzuch.
- Już niedługo - pocałował mnie, znów rozpalając do granic możliwości.
- A teraz chyba musimy pozbyć się tego problemu w twoich spodniach - posłałem mu słodki uśmiech, a część jego garderoby spłonęła tak samo, jak wcześniej moja.
- Znowu zmniejszasz moją liczbę ubrań?
- Masz ich stanowczo za dużo - uśmiechnąłem się, a jego dłoń powędrowała do moich pośladków.
- Hmmm, zgadzam się. Najelepiej obaj zacznijmy chodzić nago - mruknął a jeden z jego palców zakradł się do mojego wejścia.  
- Skończ już gadać i działaj - przyciągnąłem go do swoich ust, czując jak powoli wkłada we mnie dwa palce.
- I za to cię kocham - uśmiechnął się i zaczął mnie rozciągać, po chwili wchodząc we mnie i po raz kolejny doprowadzając do bram nieba.

- Gotowy? - Rachel wraz z Ariel wkroczyły do pokoju, zamykając za sobą drzwi. 
- Nie. Ten cholerny garnitur nie chce się dopiąć! - warknąłem wściekły na marynarkę.
- Cóż, twórca chyba nie pomyślał o ciężarnym panu młodym - Ariel zaśmiała się i ściągnęła ze mnie marynarkę.
- Rachel? Co powiesz na małe czary mary?
- No nie wiem. Elestera mówiła, żebym używała mocy tylko w nagłych wypadkach.
- Halo, to jest nagły wypadek! Twój brat nie ma w czym iść do ślubu!
-No myślę, że można to zaliczyć. Dawaj to - dziewczyna wzięła od przyjaciółki marynarkę i spojrzała na nią krytycznie. - Ostrzegam, że nie jestem pewna w co to się zmieni.
Rachel położyła materiał na łóżku i przyłożyła do niego ręce. Zamknęła oczy, a po chwili z jej rąk wydobyło się białe światło. Materiał się rozjarzył i zaczął zmieniać kształt. Po kilku sekundach na jego miejscu znajdowała się długa, biała szata, bardziej przypominająca suknie niż garnitur. Rachel z uśmiechem otworzyła oczy i ruszyła z ubraniem w moją stronę.
- Nie ma mowy, nie ubiorę tego. Nie jestem panną młodą!
- Nie pękaj. To nie suknia  ślubna, tylko szata. Będziesz w niej ślicznie wyglądał. Popatrz nawet jest miejsce na twój brzuch.
- Macie szczęście, że nie mamy już czasu - warknąłem i pozwoliłem im się ubrać. Sam nie miałem pojęcia jak to coś założyć.
Kilkanaście minut później stałem przed lustrem z otwartymi szeroko ustami. Stanowczo nie wyglądałem jak kobieta.
Długa do ziemi szata w kolorze czystej bieli podkreślała moją szczupłą sylwetkę, jednocześnie nie ściskając pokaźnego brzucha, z którego lada dzień miał przyjść na świat dziedzic mocy Fenix'a, Smoka i Salamandry.  Długie rękawy zapewniały ciepło, a ogromny, niebieski Fenix, znajdujący się z przodu szaty dopełniał całego stroju, sprawiając, że wyglądał... ładnie. Nawet w swojej własnej ocenie.
- Siadaj. Teraz moja kolej - Ariel posadziła go przed sobą na drewnianym krześle i zaczęła majstrować przy jego włosach. - Rachel, jak myślisz, podpinamy to tu, a u góry tak? 
- Nie, tak mu nie pasuje, a może to tu i z tego warkoczyk?
- Tak nie podkreślimy jego twarzy. A gdyby tak warkoczyk przenieść tu i do tego to spiąć, resztę zostawiając rozpuszczonych?  
- Dobra. Ja prostuje ty czeszesz - wzięła do ręki dwa kawałki metalu, zakończone drewnianymi rączkami. Nawet nie chciałem wiedzieć co zamierza z tym zrobić. - Arael, nagrzej mi to.
- Po co? - zapytałem z lekką obawą. Posłała mi spojrzenie mówiące, że nie mam nic do gadania, więc posłusznie rozgrzałem metal.
Po chwili dziewczyny stały nade mną, ciągnąc mnie za włosy, upinając je i mówiąc, żebym nie narzekał. Piętnaście minut minęło, zanim zgodnie orzekły, że "może być".
Nawet nie spojrzałam w lustro, a one wypchnęły mnie z pokoju, prowadząc pod rękę do sali w której miała się odbyć uroczystość. Po drodze spotkaliśmy mamę, która z płaczem rzuciła mi się na szyję.
- Araelu, tak ślicznie wyglądasz. Nie mogę uwierzyć, że wychodzisz za mąż - pocałowała mnie w oba policzki, a ja mocno ją przytuliłem.
- Cieszę się, że tu jesteście. Nie wyobrażam sobie tego ślubu bez was.
- Kochani, już czas - tata podszedł do nas, ubrany w czarny garnitur. Nie wyglądał na szczęśliwego z tego powodu, ale mama pewnie nie pozostawiła mu wyboru. Fenix uścisnął mnie mocno i podał ramię.
- Tradycja nakazuje mi odprowadzić pana młodego do ołtarza - uśmiechnął się do mnie i spojrzał na mamę, która skinęła mu głową.
- A to nie było przypadkiem z panną młodą? - spojrzałem na niego pytająco.
- Mi tego nie musisz mówić. Twoja matka jest najbardziej upartą kobietą na świecie - zaśmiałem się z jego konspiracyjnego tonu i chwyciłem go pod ramię. Zaczynałem się porządnie denerwować, co oczywiście wyczuł.
- Gotowy? - zapytał, choć dobrze znał odpowiedź.
- Powiedz, że jest tam tylko kilku ludzi - szepnąłem, gdy drzwi się otwarły.
- Nie będę cię dołować - zabrzmiała muzyka, więc wolnym krokiem ruszyliśmy pod ołtarz.
Kiedy tylko weszliśmy do sali, głowy wszystkich zwróciły się w naszym kierunku. Przełknąłem zdenerwowanie i kiwnąłem głową na nieme pytanie taty. Ruszyliśmy dalej, a ja w końcu spojrzałem przed siebie. Całe zdenerwowanie minęło, kiedy napotkałem bursztynowe spojrzenie.
Stał tam z tym swoim uśmiechem i jednodniowym zarostem.Najwyraźniej dziewczyny odwiedziły także jego, bo jego czarny garnitur był dłuższy i bardziej przypominał frak. Dodatkowo połyskiwał lekkim brokatem. Idealnie podkreślał jego sylwetkę, ale kto by tam patrzył na ubrania. Ważniejsze były jego oczy, a dokładniej to, co w nich widziałem.
Po pierwsze mogłem się przekonać, że nie tylko ja się denerwuję, a po drugie zalała mnie jego miłość. Uśmiechnąłem się i dopiero wtedy zauważyłem, że stoimy już przed ołtarzem. Elin wyciągnął do mnie rękę, ale tata spojrzał na niego uważnie i coś musiał mu przekazać w myślach, bo Elin chwycił moją dłoń i cicho szepnął:
- Prędzej sam do ciebie przyjdę, niż stanie mu się jakaś  krzywda.
- Ale co? - popatrzyłem na tatę, ale on tylko się uśmiechnął i odszedł na bok.
- Nic, chodźmy - Elin pociągnął mnie przed Elesterę, która miał odprawić ceremonię.
Kiwnąłem jej głową, a ona delikatnie się uśmiechnęła. Szkoda, że Irada musiała wracać do Aquem. Kiedy staliśmy już przed nią, głośno chrząknęła, a wszelkie szepty ucichły.
- Zebraliśmy się tu dzisiaj by oficjalnie połączyć tych dwóch mężczyzn. Mimo, że wszyscy są w stanie dostrzec skutki połączenia ich amuletów - tu ponownie się do mnie uśmiechnęła. - Przystąpmy więc do ceremonii. Araelu, czy chcesz pojąć tego mężczyznę za męża? - za chwilę odebrało mi głos. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie w te kochające oczy i jeden przepełniony radością uśmiech.
- Tak, chcę - powiedziałem głośno, a mama siedząca w pierwszym rzędzie wytarła łzy i wtuliła się w tatę. Aria także otarła łzy, ściskając rękę męża.
- Czy przyrzekasz być wiernym i kochającym mężem i ojcem?
- Przyrzekam - kolejny czuły uśmiech.
- Czy przyrzekasz chronić swego męża, wspierać go i sprowadzać na właściwą drogę, jeśli kiedykolwiek z niej zejdzie?
- Przyrzekam.
- Elinie - jego oczy cały czas utkwione były we mnie, gdy głośno odpowiadał na moją przysięgę. Do oczu napłynęły mi łzy, a Elin delikatnie starł je kciukiem.
- Tak więc od teraz jesteście małżeństwem, niech wasz związek trwa aż do śmierci, a wasza droga pozbawiona będzie wszelkich przeszkód i zakrętów. Możecie się po... -Elin nie czekał, aż Wyrocznia skończy, tylko od razu chwycił mnie w talii i wziął moje usta w posiadanie. To był długi i czuły pocałunek, podczas którego goście głośno bili brawo i wiwatowali. W końcu zmuszeni byliśmy się od siebie oderwać. Elin ujął moją dłoń i uniósł ją do ust.
- Kocham cię - powiedział, a ja uśmiechnąłem się i przytuliłem go mocno.
- Ja ciebie też - wyszeptałem mu do ucha i odsunąłem się, nie puszczając jednak jego ręki.
Razem z częścią gości udaliśmy się na salę balową, w której teraz wisiało pełno ozdób. Byłem pewny, że Rachel i mama maczały w tym palce, gdyż gdzieniegdzie stały piękne rzeźby z lodu, podświetlane ognistymi płomykami. Sala wyglądała naprawdę pięknie i miałem zamiar im się za to odwdzięczyć.
Pierwszy taniec zatańczyłem z Elinem, jednak zaraz potem zostaliśmy rozdzieleni. Ja trafiłem na Arię i jak wypadało od razu poprosiłem ją do tańca.
- Mój synek - szczęśliwa kobieta od razu mnie objęła, a ja uśmiechnąłem się do Elina, który właśnie przeżywał to samo w ramionach mojej mamy.
- Ario, nawet nie wiesz jak się cieszę, że zyskałem tak wspaniałą rodzinę - kobieta spojrzała na mnie krytycznie.
- Jaka tam Ario, od teraz jesteś moim pełnoprawnym synem, a co do rodziny, to cieszę się, że tak się wpasowałeś. Nie każdy potrafi z nami wytrzymać.
- Dziękuję... mamo - za te dwa słowa zostałem nagrodzony szczerym uśmiechem. Kiedy piosenka dobiegła końca podszedł do nas Alen z Rachel i po krótkim "odbijany", zamieniliśmy się partnerkami.
- Dziękuję, że zajęłaś się wszystkim – powiedziałem, prowadząc ją w rytm wolnej piosenki.
- Nie ma sprawy, braciszku. Zawsze chciałam być organizatorką twojego wesela. Co prawda nie spodziewałam się tego tak szybko, ale to nawet lepiej. Dalej nie mogę uwierzyć, że wszystko się tak nagle pozmieniało – uśmiechnęła się i oparła brodę o moje ramię.
- Kiedyś się odwdzięczę – mruknąłem i przekazałem jej dłoń jakiemuś młodemu Ignisowi, który już od dłuższego czasu nam się przyglądał.
Po kilkudziesięciu kolejnych tańcząc, nie tylko z kobietami, udałem się na chwilę na balkon. Moje nogi powoli odmawiały posłuszeństwa, więc usiadłem na krześle, delektując się świeżym powietrzem.
- Arael? - poczułem dotknięcie umysłu Elina i jego zaniepokojenie.
- Spokojnie Rycerzu, chwilowo odpoczywam – czułem jak się uspokaja. - Nie ma mnie trzy minuty, a ty już panikujesz.
- Teraz martwię się nie tylko o ciebie, ale też o naszego synka. Cokolwiek powiesz, nie przestanę – uśmiechnął się w myślach. - Gdzie jesteś?
- Na balkonie – odpowiedziałem i spojrzałem w stronę drzwi, w których lada chwila spodziewałem się go ujrzeć. Nie pomyliłem się.
- Muszę się zastanowić, czy to był dobry pomysł zatrudniać cię jako całodobowego męża. Mogę cię mieć dość.
- Ty? To ja muszę cię ogonem miziać po plecach – uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
Wtuliłem się w jego pierś, czując otaczające mnie bezpieczeństwo. Właśnie o tym marzyłem, kiedy jeszcze mieszkałem w Aquem. O tym uczuciu, kiedy się wie, że inna osoba cię potrzebuje do życia. I o tym, by wtulić się w kogoś ufnie, nie przejmując się, co ta osoba sobie pomyśli i być pewnym, że chce tego samego co ty. Być komuś potrzebnym.
Ziewnąłem szeroko, nieświadomie głaskając swój brzuch. Taki niewinny nawyk.
- Zmęczony? - Elin pocałował mnie w czoło, nakładając swoją dłoń na moją.
- Nawet bardzo. Przez to zdenerwowanie nie mogłem zasnąć.
- Chodź – pociągnął mnie w bok, aż do barierki.
- Gdzie mnie ciągniesz?
- Do pokoju.
- I jak niby chcesz się tam dostać? Nasza rodzina raczej nie pozwoli nam się wcześniej urwać – uśmiechnąłem się przy słowie "nasza". Tak cudownie to brzmiało.
- Wcale nie muszą o tym wiedzieć – uśmiechnął się i zamknął oczy. - Ostatnio sporo ćwiczyłem. Zastanawiałem się, czy skoro ty potrafisz unieść się na wodzie, to czy z ogniem też jest to możliwe.
- I? Do czego doszedłeś? - nim odpowiedział, przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował.
- Zaraz zobaczymy – uśmiechnął się diabolicznie i mocno mnie trzymając, przeskoczył barierkę.
Nie zdążyłem nawet krzyknąć, gdy się zatrzymaliśmy. Otworzyłem oczy, które same się zamknęły i spojrzałem w dół. Dalej byliśmy na tej samej wysokości, z tym, że teraz staliśmy na platformie z ognia.
- Chyba jednak się udało – Elin postawił mnie na ogniu i powoli nas obniżył.
- Co tak wolno? - zapytałem na co spojrzał w drugą stronę.
- Cóż, można powiedzieć, że dopiero drugi raz mi się to udało – zaśmiałem się z jego miny i przelotnie go pocałowałem. Platforma zachwiała się lekko, ale szybko złapała równowagę.
- Jak mnie będziesz tak rozpraszam, to wylądujemy na ziemi.
- W takim razie ty nas połóż na ziemi, a ja się zdrzemnę. I tak pewnie zajmie ci to całą noc – wdrapałem mu się na ręce, co przyjął z rozbawionym uśmiechem i oparłem głowę o jego ramię.
- Ej, rybko. A co z naszą nocą poślubną? - zapytał Elin z zaniepokojeniem.
- Jestem w ciąży. Nie mam ochoty – uciąłem okrutnie i uchyliłem powiekę, by zobaczyć jego minę. Była bezcenna. Zacząłem chichotać na całego, opanowując się dopiero, kiedy położył mnie na pościeli. Szliśmy stanowczo zbyt krótko, by dojść do naszego pokoju.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałem rozglądając się. Było jednak zbyt ciemno, żeby coś dostrzec.
- W naszym nowym pokoju – uśmiechnął się i mocno mnie pocałował. Czułem jak kładzie się obok mnie.
- Przecież już mamy pokój.
- Nie. Tamten był twój. Ten należy do nas.
- Jeśli ci na tym zależy – mruknąłem i przytuliłem się do niego.
- A na czym tobie zależy?
- Na tatuażu – odpowiedziałem, choć wiedziałem, ze to nie to miał na myśli.
- Tatuażu? - uniósł brwi, co bardziej wyczułem, niż zobaczyłem.
- Pamiętasz jak mówiłem ci o tradycjach małżeńskich w Aquem? - skinął głową. - Chciałbym, żebyśmy zrobili sobie tatuaże. Takie same.
- A co z kolczykami? Jeżeli mam zostać Igne, powinienem przestrzegać tutejszej tradycji. Ale jeśli nie chcesz...
- Już poprosiłem Ariel. Powiedziała, że jutro nam je przyniesie.
- Wiesz, że cię kocham?
- Wiem, ale mów mi tak, a z dzisiejszego celibatu nici – uśmiechnąłem się do niego, czując jego dłoń na brzuchu.
- Hmm, myślę, że mały jest za – Elin podciągnął moją szatę, by dostać się do mojego brzucha. Musiał przy tym ściągnąć cały dół, a ja z rozbawieniem patrzyłem, jak główkuje nad tym jak pozbyć się mojego ubrania, nie paląc go.
- Pomóc ci? - zapytałem w końcu cicho chichocząc.
- Powiedz mi tylko, gdzie to coś do cholery ma guziki?
Tym razem nie powstrzymałem śmiechu. Zwijałem się na materacu,a Elin z uśmiechem mi się przyglądał. W końcu opanowałem się na tyle, by przewrócić się na bok i pociągnąć za małą kokardkę na biodrze. Powoli rozsznurowywałem kolejne kokardki, aż w końcu pozostała ostatnia. Chciałem ją rozwiązać, ale Elin mnie powstrzymał.
- Moja – mruknął tylko, na co ponownie się naśmiałem.
- Tylko twoja.
Jego usta bezbłędnie znalazły drogę do moich i z upływem czasu przesuwały się coraz niżej. Kidy jednak minęły szyję i napotkały materiał, z gardła Ignisa wydobył się cichy warkot. Parsknąłem w rozbawieniu, a on skierował na mnie swoje bursztynowe oczy. Nie spuszczając ze mnie wzroku, zjechał niżej, zatrzymując się dopiero przed kokardką. Chwycił ją w zęby i pociągnął, sprawiając, ze szata opadła na materac, ukazując całe moje ciało. Elin przejechał po nim spojrzeniem, a ja z uśmiechem mu na to pozwoliłem.
- Jesteś piękny – powiedział i znów mnie pocałował z całą swoją miłością. Coś strasznie dużo się uśmiecham.
- Cofam swoje słowa. Zaczynaj tą noc poślubną, bo zaraz wybuchnę – przyciągnąłem go do siebie i zacząłem rozpinać jego koszulę.
Po chwili obaj całkowicie nadzy rozpoczęliśmy piekielną torturę, która miała nas doprowadzić na szczyt rozkoszy.

11 komentarzy:

  1. Jeeeeeeeej zaj**ty ślub. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ślub super, ale czary zmieniające rozmiar ubrań to coś dla mnie....

    OdpowiedzUsuń
  3. Boooże tak bardzo mi się podoba!!
    Mówiłam, że to będzie potomek Smoka, Fenixa i Salamandry!!! Jeszcze tylko czekam na Ariel. Polubiłam ją sobie bardzo. Jak to dobrze, że Elin już jest człowiekiem. Taka ulga że nie wiem :3

    Arael miał bardzo dziwne zachcianki nawet jak na faceta w ciąży xD ale to dobrze, berbeć będzie zdrowy. A to, że Elin to wszystko znosił też stawia go w dobrym świetle jako przyszłego ojca :)

    Po tym opowiadaniu będzie kolejne? Wiem, kiedyś już się pytałam, ale bardzo mi się podoba twój styl.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dla Ciebie dobrą i złą wiadomość :P Zacznę od złej: nie zagłębiałam się w związek Ariel :( W sumie nie wiem dlaczego, ale może po prostu ciągnie mnie do następnego opowiadania i nie chcę przedłużać ;) Kiedy planuję drugą część i wtedy pewnie rozwinę wątek Ariel ;)
      Teraz dobra wiadomość: tak nowe opowiadanie ma już pierwszy rozdział <3
      Buziaki :*

      Usuń
  4. Cudownie :)
    Mam wielki uśmiech na twarzy po przeczytaniu, to było takie wspaniałe :)
    W końcu razem na zawsze i nic już ich nie rozdzieli. Tworzą wspaniałą parę, już nie mogę doczekać się dzidziusia :)
    Wszystko co dobre szybko się kończy, ale też uważam, ze na siłę nie ma po co ciągną historii, tym bardziej, że wspominałaś coś o nowym opowiadaniu :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy czekają na dzidziusia, łącznie ze mną :) Cieszę się, że też nie chcesz ciągnąć tego na siłę :D Pozdrawiam <3

      Usuń
  5. Witam,
    ślub pięknie, ta troska, jego ojciec też bardzo się troszczy, bo ta przestroga w kierunku Elina, spełnia wszystkie jego pragnienia...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    rozdział jest wspaniały, ślub przepięknie, no i ta troska ;) jego ojciec też bardzo się troszczy, bo ta przestroga w kierunku Elina, spełnia wszystkie jego pragnienia... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    rozdział wspaniały, ślub pięknie wyszedł, i ta troska ;) jego ojciec też bardzo się o niego troszczy, bo ta przestroga w kierunku Elina ;] spełnia wszystkie jego pragnienia... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń