Udało się, choć myślałam, ze nie dam rady :) Cały dzień nie było internetu i choć nic się nie zmieniło, cudem wstawiam ten rozdział. Chyba z godzinę usiłowałam jakoś go wstawić i w końcu się udało ;) Mam nadzieję, że się opłaciło :P Miłego czytania <3
PS: Nie jestem pewna, czy uda mi się to zrobić, ale prawdopodobnie następny rozdział będzie ostatnim :) Wiem, że ciężko jest się pożegnać z bohaterami, bo sama będę za nimi tęsknić, ale nie ma co przeciągać :D Wiem już jak wszystko się skończy, a wy dowiecie się tego wkrótce :*
Minęły
ponad dwa miesiące odkąd Elin na powrót został człowiekiem. Mama
i Rachel zaaklimatyzowały się już w Pałacu, bez problemu wchodząc
w rodzinę Ignisów. Tak jak się spodziewałem Rachel zaprzyjaźniła
się Ariel i nie było to bezpieczne dla rodzaju męskiego. Mama
często znikała na całe dnie, jednak dzięki tacie doskonale
wiedziałem, że jest bezpieczna. Co jakiś czas dawał mi znać, że
wszystko jest w porządku.
Był
tylko jeden problem, a mianowicie to, że zamiast cieszyć się z
powrotu ludzkiej formy Elina, ja cały czas albo rozpaczałem, że
tak długo go nie było, albo byłem na niego wściekły. Wściekły
za to, że przez niego stałem się gruby.
Elin
potulnie znosił wszystkie moje krzyki, płacze i inne skrajne
emocje. Spełniał moje zachcianki bez szemrania. Rachel i Ariel
nabijały się z niego przez kilka dni, kiedy zastały go
żonglującego piłeczkami w wilczej formie.
Teraz
siedziałem sobie na tarasie i patrzyłem jak słońce chowa się za
górami. Katem oka zauważyłem postać, która rozglądając się
między drzewami chciała pozostać niezauważona. Uśmiechnąłem
się do siebie i podszedłem do barierki. Skupiłem się i otoczyłem
dziewczynę malutkimi kropelkami wody, by po chwili uformować je w
napis głoszący " Widzę cię".
Dziewczyna
spojrzała prosto na mnie z cichym przekleństwem na ustach. Machnęła
ręką a przed moim nosem pojawiły się litery z ognia. Napis
"Spróbuj komukolwiek o tym powiedzieć, a będziesz martwy"
nie zrobił na mnie wrażenia, ale skinąłem głową i uśmiechnąłem
się do Ariel. Nie miałem zamiaru wydać jej małego sekretu.
Domyślałem się dokąd szła, a tam z całą pewnością była
bezpieczna.
-
Do kogo się tak uśmiechasz? - usłyszałem szept przy uchu, a
ciepłe ręce objęły mnie w pasie, gładząc po dużym już
brzuchu.
-
Do pewnego podrywającego mnie adoratora - uśmiechnąłem się
złośliwie, czując jak mięśnie Elina lekko się napinają. Wbił
zabójczy wzrok w miejsce, gdzie chwilę wcześniej znajdowała się
jego siostra i pociągnął nosem.
-
Masz mnie. Nikogo tam nie było. Czuję tylko Ariel. Tak właściwie
to gdzie ona poszła?
Oho,
pora interweniować. Elin pod żadnym pozorem nie może się
dowiedzieć gdzie po nocach znika jego mała siostrzyczka. Jego
wilcze zmysły nie zniknęły, przez co trudno było go zmylić. Był
jednak jeden sposób.
Odwróciłem
się do niego, obejmując jego kark i zbliżając swoją twarz do
apetycznie pachnącej szyi.
-
Hmmm, poszła się przewietrzyć, za chwilkę pewnie wróci - z
premedytacją chuchałem na jego skórę, by na końcu przejechać po
niej nosem. Elin zadrżał, a ja z uśmiechem mogłem stwierdzić, że
całkiem zapomniał o siostrze.
-
Ty mały... - Elin warknął po wilczemu i chwycił mnie za pośladki,
niosąc w stronę balkonowej kanapy. Kiedy już tam dotarliśmy
położył mnie pod sobą i spojrzał mi w oczy.
-
No co? - uśmiechnąłem się pod jego spojrzeniem.
-
Mam ochotę zedrzeć z ciebie ubranie i zrobić mnóstwo
nieprzyzwoitych rzeczy.
-
Nie mam przeciwwskazań - zrobiłem niewinną minkę i cmoknąłem go
w usta. Elin westchnął, wyraźnie się powstrzymując.
-
A co dzieckiem?
-
Jeżeli nie zaszkodziło mu poprzednie dwadzieścia razy, to tym
razem też nic mu nie będzie - przyciągnąłem go do siebie i
złączyłem nasze usta w czułym pocałunku.
Elin
szybko się poddał, pogłębił pocałunek i zaczął głaskać mnie
po brzuchu. Odepchnąłem go trochę zbyt mocno, bo przechylił się
i runął na ziemię ciągnąc mnie za sobą. Lądowanie miałem
miękkie, Ignis najwyraźniej też, bo nim zdążyłem zapytać czy
wszystko z nim w porządku, przeszedł ustami na moją szyję.
Jęknąłem,
gdy mocno zassał się na mojej szyi, pozostawiając po sobie
czerwony ślad. Moje dłonie zawędrowały na jego brzuch, dokładnie
badając każdy mięsień. Czułem ogień, który otoczył nasze
ciała, sprawiając, że wyglądaliśmy jak duże ognisko.
Chciałem
kontaktu z jego skórą, a Elin ostatnio spełniał każde moje
życzenie. I tym razem się nie zawiodłem. Ignis ściągnął
koszulkę, szybkim ruchem pozbywając się także mojej. Przewrócił
nas tak, że ja znalazłem się na podłodze i zaczął zjeżdżać
ustami niżej, co chwilę podgryzając moją skórę. W końcu
zawędrował do granicy, którą stanowiły moje spodnie. Nie trudził
się zdejmowaniem ich. Po prostu spłonęły, kiedy tylko sobie tego
zażyczył. Jego usta kontynuowały swoją podróż, przyprawiając
mnie o szybszy oddech. W końcu zatrzymał się między moimi nogami
i omijając strategiczne miejsce, zaczął pieścić moje uda.
Jęczałem,
nie mogąc się powstrzymać, ale Elin zniecierpliwiony szybko
przestał i spojrzał na mojego członka, trącając go nosem.
-
Elin, co ty... - tym razem z moich ust wydobył się głośny krzyk,
kiedy Ignis wziął go do ust i zaczął poruszać głową.
Cały
świat przestał istnieć, kiedy jego język delikatnie pocierał
główkę, doprowadzając mnie na skraj.
-
Elin, ja już.. - mocniej nacisnął językiem na czułe miejsce, a
ja zobaczyłem miliony gwiazd.
Opadłem
bez sił na podłogę, starając się odzyskać oddech. Elin pochylił
się nade mną i pocałował mnie w usta. Poczułem lekko słonawy
smak, który o dziwo mnie nie obrzydził. Elin był cudowny, pod
każdym względem. Łącznie z tym, który teraz wbijał mi się
w biodro.
-
Kocham cię - szepnąłem, a z moich oczu popłynęły łzy.
-
Ciii, nie płacz - Elin starł łzy i znów delikatnie mnie
pocałował.
-
Jestem w ciąży, chyba mam prawo sobie popłakać? - ocho moje
emocje znów zaczęły płatać mi figle. Jednym zdaniem mnie
wkurzał, a drugim sprawiał, że miałem ochotę pozbawić go tych
cholernych spodni, które wciąż miał na sobie.
-
Kocham cię i masz prawo do wszystkiego czego sobie zażyczysz. To
miasto jest prawie twoje.
-
Nasze - uśmiechnąłem się i przeniosłem ręce z powrotem na jego
brzuch.
-
Już niedługo - pocałował mnie, znów rozpalając do granic
możliwości.
-
A teraz chyba musimy pozbyć się tego problemu w twoich spodniach -
posłałem mu słodki uśmiech, a część jego garderoby spłonęła
tak samo, jak wcześniej moja.
-
Znowu zmniejszasz moją liczbę ubrań?
-
Masz ich stanowczo za dużo - uśmiechnąłem się, a jego dłoń
powędrowała do moich pośladków.
-
Hmmm, zgadzam się. Najelepiej obaj zacznijmy chodzić nago - mruknął
a jeden z jego palców zakradł się do mojego wejścia.
-
Skończ już gadać i działaj - przyciągnąłem go do swoich ust,
czując jak powoli wkłada we mnie dwa palce.
-
I za to cię kocham - uśmiechnął się i zaczął mnie rozciągać,
po chwili wchodząc we mnie i po raz kolejny doprowadzając do bram
nieba.
-
Gotowy? - Rachel wraz z Ariel wkroczyły do pokoju, zamykając za
sobą drzwi.
-
Nie. Ten cholerny garnitur nie chce się dopiąć! - warknąłem
wściekły na marynarkę.
-
Cóż, twórca chyba nie pomyślał o ciężarnym panu młodym -
Ariel zaśmiała się i ściągnęła ze mnie marynarkę.
-
Rachel? Co powiesz na małe czary mary?
-
No nie wiem. Elestera mówiła, żebym używała mocy tylko w nagłych
wypadkach.
-
Halo, to jest nagły wypadek! Twój brat nie ma w czym iść do
ślubu!
-No
myślę, że można to zaliczyć. Dawaj to - dziewczyna wzięła od
przyjaciółki marynarkę i spojrzała na nią krytycznie. -
Ostrzegam, że nie jestem pewna w co to się zmieni.
Rachel
położyła materiał na łóżku i przyłożyła do niego ręce.
Zamknęła oczy, a po chwili z jej rąk wydobyło się białe
światło. Materiał się rozjarzył i zaczął zmieniać kształt.
Po kilku sekundach na jego miejscu znajdowała się długa, biała
szata, bardziej przypominająca suknie niż garnitur. Rachel z
uśmiechem otworzyła oczy i ruszyła z ubraniem w moją stronę.
-
Nie ma mowy, nie ubiorę tego. Nie jestem panną młodą!
-
Nie pękaj. To nie suknia ślubna, tylko szata. Będziesz w
niej ślicznie wyglądał. Popatrz nawet jest miejsce na twój
brzuch.
-
Macie szczęście, że nie mamy już czasu - warknąłem i pozwoliłem
im się ubrać. Sam nie miałem pojęcia jak to coś założyć.
Kilkanaście
minut później stałem przed lustrem z otwartymi szeroko ustami.
Stanowczo nie wyglądałem jak kobieta.
Długa
do ziemi szata w kolorze czystej bieli podkreślała moją szczupłą
sylwetkę, jednocześnie nie ściskając pokaźnego brzucha, z
którego lada dzień miał przyjść na świat dziedzic mocy Fenix'a,
Smoka i Salamandry. Długie rękawy zapewniały ciepło, a
ogromny, niebieski Fenix, znajdujący się z przodu szaty dopełniał
całego stroju, sprawiając, że wyglądał... ładnie. Nawet w
swojej własnej ocenie.
-
Siadaj. Teraz moja kolej - Ariel posadziła go przed sobą na
drewnianym krześle i zaczęła majstrować przy jego włosach. -
Rachel, jak myślisz, podpinamy to tu, a u góry tak?
-
Nie, tak mu nie pasuje, a może to tu i z tego warkoczyk?
-
Tak nie podkreślimy jego twarzy. A gdyby tak warkoczyk przenieść
tu i do tego to spiąć, resztę zostawiając rozpuszczonych?
-
Dobra. Ja prostuje ty czeszesz - wzięła do ręki dwa kawałki
metalu, zakończone drewnianymi rączkami. Nawet nie chciałem
wiedzieć co zamierza z tym zrobić. - Arael, nagrzej mi to.
-
Po co? - zapytałem z lekką obawą. Posłała mi spojrzenie mówiące,
że nie mam nic do gadania, więc posłusznie rozgrzałem metal.
Po
chwili dziewczyny stały nade mną, ciągnąc mnie za włosy,
upinając je i mówiąc, żebym nie narzekał. Piętnaście minut
minęło, zanim zgodnie orzekły, że "może być".
Nawet
nie spojrzałam w lustro, a one wypchnęły mnie z pokoju, prowadząc
pod rękę do sali w której miała się odbyć uroczystość. Po
drodze spotkaliśmy mamę, która z płaczem rzuciła mi się na
szyję.
-
Araelu, tak ślicznie wyglądasz. Nie mogę uwierzyć, że wychodzisz
za mąż - pocałowała mnie w oba policzki, a ja mocno ją
przytuliłem.
-
Cieszę się, że tu jesteście. Nie wyobrażam sobie tego ślubu bez
was.
-
Kochani, już czas - tata podszedł do nas, ubrany w czarny garnitur.
Nie wyglądał na szczęśliwego z tego powodu, ale mama pewnie nie
pozostawiła mu wyboru. Fenix uścisnął mnie mocno i podał ramię.
-
Tradycja nakazuje mi odprowadzić pana młodego do ołtarza -
uśmiechnął się do mnie i spojrzał na mamę, która skinęła mu
głową.
-
A to nie było przypadkiem z panną młodą? - spojrzałem na niego
pytająco.
-
Mi tego nie musisz mówić. Twoja matka jest najbardziej upartą
kobietą na świecie - zaśmiałem się z jego konspiracyjnego tonu i
chwyciłem go pod ramię. Zaczynałem się porządnie denerwować, co
oczywiście wyczuł.
-
Gotowy? - zapytał, choć dobrze znał odpowiedź.
-
Powiedz, że jest tam tylko kilku ludzi - szepnąłem, gdy drzwi się
otwarły.
-
Nie będę cię dołować - zabrzmiała muzyka, więc wolnym krokiem
ruszyliśmy pod ołtarz.
Kiedy
tylko weszliśmy do sali, głowy wszystkich zwróciły się w naszym
kierunku. Przełknąłem zdenerwowanie i kiwnąłem głową na nieme
pytanie taty. Ruszyliśmy dalej, a ja w końcu spojrzałem przed
siebie. Całe zdenerwowanie minęło, kiedy napotkałem bursztynowe
spojrzenie.
Stał
tam z tym swoim uśmiechem i jednodniowym zarostem.Najwyraźniej
dziewczyny odwiedziły także jego, bo jego czarny garnitur był
dłuższy i bardziej przypominał frak. Dodatkowo połyskiwał lekkim
brokatem. Idealnie podkreślał jego sylwetkę, ale kto by tam
patrzył na ubrania. Ważniejsze były jego oczy, a dokładniej to,
co w nich widziałem.
Po
pierwsze mogłem się przekonać, że nie tylko ja się denerwuję, a
po drugie zalała mnie jego miłość. Uśmiechnąłem się i dopiero
wtedy zauważyłem, że stoimy już przed ołtarzem. Elin wyciągnął
do mnie rękę, ale tata spojrzał na niego uważnie i coś musiał
mu przekazać w myślach, bo Elin chwycił moją dłoń i cicho
szepnął:
-
Prędzej sam do ciebie przyjdę, niż stanie mu się jakaś
krzywda.
-
Ale co? - popatrzyłem na tatę, ale on tylko się uśmiechnął i
odszedł na bok.
-
Nic, chodźmy - Elin pociągnął mnie przed Elesterę, która miał
odprawić ceremonię.
Kiwnąłem
jej głową, a ona delikatnie się uśmiechnęła. Szkoda, że Irada
musiała wracać do Aquem. Kiedy staliśmy już przed nią, głośno
chrząknęła, a wszelkie szepty ucichły.
-
Zebraliśmy się tu dzisiaj by oficjalnie połączyć tych dwóch
mężczyzn. Mimo, że wszyscy są w stanie dostrzec skutki połączenia
ich amuletów - tu ponownie się do mnie uśmiechnęła. - Przystąpmy
więc do ceremonii. Araelu, czy chcesz pojąć tego mężczyznę za
męża? - za chwilę odebrało mi głos. Wystarczyło jednak jedno
spojrzenie w te kochające oczy i jeden przepełniony radością
uśmiech.
-
Tak, chcę - powiedziałem głośno, a mama siedząca w pierwszym
rzędzie wytarła łzy i wtuliła się w tatę. Aria także otarła
łzy, ściskając rękę męża.
-
Czy przyrzekasz być wiernym i kochającym mężem i ojcem?
-
Przyrzekam - kolejny czuły uśmiech.
-
Czy przyrzekasz chronić swego męża, wspierać go i sprowadzać na
właściwą drogę, jeśli kiedykolwiek z niej zejdzie?
-
Przyrzekam.
-
Elinie - jego oczy cały czas utkwione były we mnie, gdy głośno
odpowiadał na moją przysięgę. Do oczu napłynęły mi łzy, a
Elin delikatnie starł je kciukiem.
-
Tak więc od teraz jesteście małżeństwem, niech wasz związek
trwa aż do śmierci, a wasza droga pozbawiona będzie wszelkich
przeszkód i zakrętów. Możecie się po... -Elin nie czekał, aż
Wyrocznia skończy, tylko od razu chwycił mnie w talii i wziął
moje usta w posiadanie. To był długi i czuły pocałunek, podczas
którego goście głośno bili brawo i wiwatowali. W końcu zmuszeni
byliśmy się od siebie oderwać. Elin ujął moją dłoń i uniósł
ją do ust.
-
Kocham cię - powiedział, a ja uśmiechnąłem się i przytuliłem
go mocno.
-
Ja ciebie też - wyszeptałem mu do ucha i odsunąłem się, nie
puszczając jednak jego ręki.
Razem z częścią gości udaliśmy się
na salę balową, w której teraz wisiało pełno ozdób. Byłem
pewny, że Rachel i mama maczały w tym palce, gdyż gdzieniegdzie
stały piękne rzeźby z lodu, podświetlane ognistymi płomykami.
Sala wyglądała naprawdę pięknie i miałem zamiar im się za to
odwdzięczyć.
Pierwszy
taniec zatańczyłem z Elinem, jednak zaraz potem zostaliśmy
rozdzieleni. Ja trafiłem na Arię i jak wypadało od razu poprosiłem
ją do tańca.
-
Mój synek - szczęśliwa kobieta od razu mnie objęła, a ja
uśmiechnąłem się do Elina, który właśnie przeżywał to samo w
ramionach mojej mamy.
-
Ario, nawet nie wiesz jak się cieszę, że zyskałem tak wspaniałą
rodzinę - kobieta spojrzała na mnie krytycznie.
-
Jaka tam Ario, od teraz jesteś moim pełnoprawnym synem, a co do
rodziny, to cieszę się, że tak się wpasowałeś. Nie każdy
potrafi z nami wytrzymać.
-
Dziękuję... mamo - za te dwa słowa zostałem nagrodzony szczerym
uśmiechem. Kiedy piosenka dobiegła końca podszedł do nas Alen z
Rachel i po krótkim "odbijany", zamieniliśmy się
partnerkami.
-
Dziękuję, że zajęłaś się wszystkim – powiedziałem,
prowadząc ją w rytm wolnej piosenki.
-
Nie ma sprawy, braciszku. Zawsze chciałam być organizatorką
twojego wesela. Co prawda nie spodziewałam się tego tak szybko, ale
to nawet lepiej. Dalej nie mogę uwierzyć, że wszystko się tak
nagle pozmieniało – uśmiechnęła się i oparła brodę o moje
ramię.
-
Kiedyś się odwdzięczę – mruknąłem i przekazałem jej dłoń
jakiemuś młodemu Ignisowi, który już od dłuższego czasu nam się
przyglądał.
Po
kilkudziesięciu kolejnych tańcząc, nie tylko z kobietami, udałem
się na chwilę na balkon. Moje nogi powoli odmawiały posłuszeństwa,
więc usiadłem na krześle, delektując się świeżym powietrzem.
-
Arael?
- poczułem dotknięcie umysłu Elina i jego zaniepokojenie.
-
Spokojnie Rycerzu, chwilowo odpoczywam –
czułem jak się uspokaja. - Nie
ma mnie trzy minuty, a ty już panikujesz.
-
Teraz martwię się nie tylko o ciebie, ale też o naszego synka.
Cokolwiek powiesz, nie przestanę –
uśmiechnął się w myślach. - Gdzie
jesteś?
-
Na balkonie –
odpowiedziałem i spojrzałem w stronę drzwi, w których lada chwila
spodziewałem się go ujrzeć. Nie pomyliłem się.
-
Muszę się zastanowić, czy to był dobry pomysł zatrudniać cię
jako całodobowego męża. Mogę cię mieć dość.
-
Ty? To ja muszę cię ogonem miziać po plecach – uśmiechnął się
i pocałował mnie w policzek.
Wtuliłem
się w jego pierś, czując otaczające mnie bezpieczeństwo. Właśnie
o tym marzyłem, kiedy jeszcze mieszkałem w Aquem. O tym uczuciu,
kiedy się wie, że inna osoba cię potrzebuje do życia. I o tym, by
wtulić się w kogoś ufnie, nie przejmując się, co ta osoba sobie
pomyśli i być pewnym, że chce tego samego co ty. Być komuś
potrzebnym.
Ziewnąłem
szeroko, nieświadomie głaskając swój brzuch. Taki niewinny nawyk.
-
Zmęczony? - Elin pocałował mnie w czoło, nakładając swoją dłoń
na moją.
-
Nawet bardzo. Przez to zdenerwowanie nie mogłem zasnąć.
-
Chodź – pociągnął mnie w bok, aż do barierki.
-
Gdzie mnie ciągniesz?
-
Do pokoju.
-
I jak niby chcesz się tam dostać? Nasza rodzina raczej nie pozwoli
nam się wcześniej urwać – uśmiechnąłem się przy słowie
"nasza". Tak cudownie to brzmiało.
-
Wcale nie muszą o tym wiedzieć – uśmiechnął się i zamknął
oczy. - Ostatnio sporo ćwiczyłem. Zastanawiałem się, czy skoro
ty potrafisz unieść się na wodzie, to czy z ogniem też jest to
możliwe.
-
I? Do czego doszedłeś? - nim odpowiedział, przyciągnął mnie do
siebie i mocno pocałował.
-
Zaraz zobaczymy – uśmiechnął się diabolicznie i mocno mnie
trzymając, przeskoczył barierkę.
Nie
zdążyłem nawet krzyknąć, gdy się zatrzymaliśmy. Otworzyłem
oczy, które same się zamknęły i spojrzałem w dół. Dalej
byliśmy na tej samej wysokości, z tym, że teraz staliśmy na
platformie z ognia.
-
Chyba jednak się udało – Elin postawił mnie na ogniu i powoli
nas obniżył.
-
Co tak wolno? - zapytałem na co spojrzał w drugą stronę.
-
Cóż, można powiedzieć, że dopiero drugi raz mi się to udało –
zaśmiałem się z jego miny i przelotnie go pocałowałem. Platforma
zachwiała się lekko, ale szybko złapała równowagę.
-
Jak mnie będziesz tak rozpraszam, to wylądujemy na ziemi.
-
W takim razie ty nas połóż na ziemi, a ja się zdrzemnę. I tak
pewnie zajmie ci to całą noc – wdrapałem mu się na ręce, co
przyjął z rozbawionym uśmiechem i oparłem głowę o jego ramię.
-
Ej, rybko. A co z naszą nocą poślubną? - zapytał Elin z
zaniepokojeniem.
-
Jestem w ciąży. Nie mam ochoty – uciąłem okrutnie i uchyliłem
powiekę, by zobaczyć jego minę. Była bezcenna. Zacząłem
chichotać na całego, opanowując się dopiero, kiedy położył
mnie na pościeli. Szliśmy stanowczo zbyt krótko, by dojść do
naszego pokoju.
-
Gdzie jesteśmy? - zapytałem rozglądając się. Było jednak zbyt
ciemno, żeby coś dostrzec.
-
W naszym nowym pokoju – uśmiechnął się i mocno mnie pocałował.
Czułem jak kładzie się obok mnie.
-
Przecież już mamy pokój.
-
Nie. Tamten był twój. Ten należy do nas.
-
Jeśli ci na tym zależy – mruknąłem i przytuliłem się do
niego.
-
A na czym tobie zależy?
-
Na tatuażu – odpowiedziałem, choć wiedziałem, ze to nie to miał
na myśli.
-
Tatuażu? - uniósł brwi, co bardziej wyczułem, niż zobaczyłem.
-
Pamiętasz jak mówiłem ci o tradycjach małżeńskich w Aquem? -
skinął głową. - Chciałbym, żebyśmy zrobili sobie tatuaże.
Takie same.
-
A co z kolczykami? Jeżeli mam zostać Igne, powinienem przestrzegać
tutejszej tradycji. Ale jeśli nie chcesz...
-
Już poprosiłem Ariel. Powiedziała, że jutro nam je przyniesie.
-
Wiesz, że cię kocham?
-
Wiem, ale mów mi tak, a z dzisiejszego celibatu nici –
uśmiechnąłem się do niego, czując jego dłoń na brzuchu.
-
Hmm, myślę, że mały jest za – Elin podciągnął moją szatę,
by dostać się do mojego brzucha. Musiał przy tym ściągnąć cały
dół, a ja z rozbawieniem patrzyłem, jak główkuje nad tym jak
pozbyć się mojego ubrania, nie paląc go.
-
Pomóc ci? - zapytałem w końcu cicho chichocząc.
-
Powiedz mi tylko, gdzie to coś do cholery ma guziki?
Tym
razem nie powstrzymałem śmiechu. Zwijałem się na materacu,a Elin
z uśmiechem mi się przyglądał. W końcu opanowałem się na tyle,
by przewrócić się na bok i pociągnąć za małą kokardkę na
biodrze. Powoli rozsznurowywałem kolejne kokardki, aż w końcu
pozostała ostatnia. Chciałem ją rozwiązać, ale Elin mnie
powstrzymał.
-
Moja – mruknął tylko, na co ponownie się naśmiałem.
-
Tylko twoja.
Jego
usta bezbłędnie znalazły drogę do moich i z upływem czasu przesuwały się coraz niżej. Kidy jednak minęły szyję i
napotkały materiał, z gardła Ignisa wydobył się cichy warkot.
Parsknąłem w rozbawieniu, a on skierował na mnie swoje bursztynowe oczy. Nie spuszczając ze mnie wzroku, zjechał niżej,
zatrzymując się dopiero przed kokardką. Chwycił ją w zęby i
pociągnął, sprawiając, ze szata opadła na materac, ukazując
całe moje ciało. Elin przejechał po nim spojrzeniem, a ja z
uśmiechem mu na to pozwoliłem.
-
Jesteś piękny – powiedział i znów mnie pocałował z całą
swoją miłością. Coś strasznie dużo się uśmiecham.
-
Cofam swoje słowa. Zaczynaj tą noc poślubną, bo zaraz wybuchnę –
przyciągnąłem go do siebie i zacząłem rozpinać jego koszulę.
Po
chwili obaj całkowicie nadzy rozpoczęliśmy piekielną torturę,
która miała nas doprowadzić na szczyt rozkoszy.
Jeeeeeeeej zaj**ty ślub. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńCieszę się <3
UsuńŚlub super, ale czary zmieniające rozmiar ubrań to coś dla mnie....
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem :) Buziaki :)
UsuńBoooże tak bardzo mi się podoba!!
OdpowiedzUsuńMówiłam, że to będzie potomek Smoka, Fenixa i Salamandry!!! Jeszcze tylko czekam na Ariel. Polubiłam ją sobie bardzo. Jak to dobrze, że Elin już jest człowiekiem. Taka ulga że nie wiem :3
Arael miał bardzo dziwne zachcianki nawet jak na faceta w ciąży xD ale to dobrze, berbeć będzie zdrowy. A to, że Elin to wszystko znosił też stawia go w dobrym świetle jako przyszłego ojca :)
Po tym opowiadaniu będzie kolejne? Wiem, kiedyś już się pytałam, ale bardzo mi się podoba twój styl.
Pozdrawiam
Mam dla Ciebie dobrą i złą wiadomość :P Zacznę od złej: nie zagłębiałam się w związek Ariel :( W sumie nie wiem dlaczego, ale może po prostu ciągnie mnie do następnego opowiadania i nie chcę przedłużać ;) Kiedy planuję drugą część i wtedy pewnie rozwinę wątek Ariel ;)
UsuńTeraz dobra wiadomość: tak nowe opowiadanie ma już pierwszy rozdział <3
Buziaki :*
Cudownie :)
OdpowiedzUsuńMam wielki uśmiech na twarzy po przeczytaniu, to było takie wspaniałe :)
W końcu razem na zawsze i nic już ich nie rozdzieli. Tworzą wspaniałą parę, już nie mogę doczekać się dzidziusia :)
Wszystko co dobre szybko się kończy, ale też uważam, ze na siłę nie ma po co ciągną historii, tym bardziej, że wspominałaś coś o nowym opowiadaniu :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Wszyscy czekają na dzidziusia, łącznie ze mną :) Cieszę się, że też nie chcesz ciągnąć tego na siłę :D Pozdrawiam <3
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńślub pięknie, ta troska, jego ojciec też bardzo się troszczy, bo ta przestroga w kierunku Elina, spełnia wszystkie jego pragnienia...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, ślub przepięknie, no i ta troska ;) jego ojciec też bardzo się troszczy, bo ta przestroga w kierunku Elina, spełnia wszystkie jego pragnienia... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, ślub pięknie wyszedł, i ta troska ;) jego ojciec też bardzo się o niego troszczy, bo ta przestroga w kierunku Elina ;] spełnia wszystkie jego pragnienia... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza