poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział XV

 Zmiana planów :3 Rozdziałów będzie na pewno więcej, gdyż właśnie dostałam natchnienia :) Nie jestem jeszcze pewna, co dokładnie się stanie, ale myślę, że szybko to ogarnę. Nie uwierzycie, ale przyśnili mi się Arael i Elin i chyba wykorzystam to co się w tym śnie działo:D No może usunę stamtąd moją mamę XD :P Mam nadzieję, że się cieszycie <3 Życzę Wszystkim pijanego sylwestra i do siego roku !! Do przeczytania :*


- Co? - spojrzałem na ojca, co najmniej jakby postradał zmysły. Tylko, że on wyglądał jak najbardziej poważnie.
- O czym ty mówisz? - Elin też wyglądał na skonfundowanego i choć zachowywał powierzchowny spokój, w jego umyśle wyczułem inne emocje. Trochę złości, zdziwienie i odrobina strachu.
- To co słyszycie - Fenix uspokoił się już i usiadł na fotelu. - Dziecko. Podejrzewam, że nie braliście zwykłej kąpieli.
- Ale jak to ? Jestem mężczyzną - mruknąłem, nie przejmując się tym, że właśnie przyznałem się do kochania z Elinem. I to w wannie, podczas, gdy jego rodzice na nas czekali.
- To nic nie zmienia. Sądząc po tym, - uniósł rękę z jednym z naszych amuletów - połączyliście amulety. Nie zaczęły przypadkiem jasno świecić? Nie uniosły jednego z was i nie spowodowały najgorszego bólu, jaki kiedykolwiek czuliście?
- Skąd wiesz? - czułem jak moja twarz staje się kredowobiała.
- Bo już to widziałem. Dwoje Ignisów, zakochanych w sobie bez pamięci. Okazało się, że ich amulety pasują do siebie. Połączyli je, a później aby to uczcić zaczęli uprawiać seks. Dziewięć miesięcy później trzymali w rękach malutkiego chłopczyka.
- Więc ja...? - kompletnie mnie zatkało. Dziecko. Moje i Elina. Dziedzic tronu Ignem.
- Tego nie jestem pewien. Mężczyźni nawet przed połączeniem amuletów obchodzą jakoś okres płodności. Najczęściej objawia się on ...
- Sennością i częstym zmęczeniem. - dokończył Eli jeszcze bledszy ode mnie. Dewos kiwnął głową.
- Więc będziemy mieć dziecko? - wyszeptałem nie oczekując odpowiedzi. Ta jednak nadeszła z ust Arii.
- Syna. Będziecie mieć syna. Tylko chłopiec urodzi się ze związku dwóch mężczyzn. Chłopiec z przepowiedni. Dziedzic Fenix'a, Smoka i Salamandry.
- Będę ojcem - Elin opadł na łóżko, wpatrując się w swoje stopy
- Będę mieć małego synka - podszedłem do łóżka i usiadłem obok Elina. Spojrzałem na niego, a on wyczuwając to zwrócił w moją stronę bursztynowe oczy.
Ku mojemu zdumieniu, wcale nie byłem zły, smutny, czy zawiedziony. Cieszyłem się i to jak nigdy. Rzuciłem się na niego i przytuliłem mocno.
- Będziemy mieli malutkiego bobaska! - pisnąłem radośnie i zacząłem całować go po twarzy. Nie obchodziło mnie, że wszyscy patrzyli na mnie jak na szaleńca. Byłem w ciąży! Mam się z czego cieszyć. Nagle znieruchomiałem. A co jeśli..?
- Elin, chcesz go, prawda? Powiedz, że się cieszysz - przez jedną okropną chwilę patrzył na mnie nie dając nic po sobie poznać. A potem.. się uśmiechnął. 
Przytuliłem się do niego i tuliłem, dopóki nie przerwało nam głośne chrząknięcie.
- Chłopaki ja wiem, że się kochacie i w ogóle, ale może ktoś mi w końcu wyjaśni o co chodzi?
Zerwałem się z miejsca od razu stając przed zaskoczoną Ariel, która jakiś czas temu wróciła do pokoju i chwyciłem ją za ręce. 
- Jestem w ciąży! - krzyknąłem, ona po chwili pisnęła i rzuciła mi się na szyję.
- Nie mam pojęcia jak to możliwe, ale gratulację! - gdybym nie był właśnie w innym świecie, skacząc i piszcząc wraz z Ariel, jej krzyk pewnie przebiłby mi bębenki, ale teraz nie przejmowałem się utratą słuchu.
Kiedy nasza radość trochę osłabła, albo raczej zabrakło nam sił, żeby ją tak okazywać, Ariel poszła porozmawiać z Elinem, a ja podszedłem do ojca.
- Nie myślałem, że będziesz się cieszył - powiedział i przytulił mnie. Nie przejmowałem się tym, że chwilę wcześniej byłem na niego zły, tylko mocno go objąłem.
- Zawsze chciałem mieć dzieci - uśmiechnąłem się promiennie, a jego twarz się rozpogodziła. - Będziesz dziadkiem! Musimy powiedzieć mamie i Rachel! Kompletnie o nich zapomniałem!
- Dobrze już, tylko ni krzycz mi do ucha. Nie wiem, czy wiesz, ale jako Fenix mam nieco lepszy słuch.
- Przepraszam. A teraz możesz mi powiedzieć, dlaczego usiłowałeś zabić dziadka twojego wnuka? - spiorunowałem go wzrokiem, a on tylko się uśmiechnął.
- A tam zabić, jedynie troszkę przypalić - mruknął, ale pod moim spojrzeniem nieco spoważniał. - Nie powiedział wam. Doskonale wiedział, że możesz zajść w ciążę, ale was nie ostrzegł. Nie wiedziałem, czy kochasz Elina i chcesz się z nim związać. Gdybyś nie chciał, musiałbyś tu zastać dla dobra synka. 
- W takim razie dziękuję, że się o mnie martwisz, ale na przyszłość nie przypalaj tych, którzy ci podpadną. Musisz dawać dobry przykład mojemu synkowi. 
- Zgoda. A teraz muszę wracać. Zostawiłem braci w połowie spotkania, a lepiej, żeby nie dowiedzieli się, że mam syna.
- Tato? - zawołałem, kiedy wychodził na balkon. - Tak właściwie to kim są twoi bracia? Już któryś raz o nich słyszę, ale ciągle zapominam zapytać.
- To dosyć logiczne. Moi bracia to tak jak ja mityczne stwory. Deryt i Diulow. Smok i Salamandra.
- Więc jestem synem Fenix'a i bratankiem Smoka oraz Salamandry? Nasz synek będzie miał naprawdę ciekawe drzewo genealogiczne - uśmiechnąłem się i poczekałem, aż tata odleci, a później wróciłem do środka.
- Możemy spać w twoim pokoju? W moim jakby brakuje kawałka ściany - Elin podszedł i pocałował mnie czule w usta. W pokoju nie było już nikogo innego, nie licząc Ave, która właśnie wspięła mi się na ramię.
- Jasne, ta radość zupełnie mnie wykończyła. Chodźmy spać - pociągnąłem go za rękę do mojego pokoju i rozebrawszy się do bokserek wskoczyłem pod kołderkę. Elin zrobił to samo i przytuliwszy mnie zamknął oczy.
- Kocham cię - mruknął jeszcze całując mnie w czoło i zasnął z uśmiechem na ustach. 
- Ja ciebie też kocham - mruknąłem, choć wiedziałem, że już zasnął. Mimo to dalej wyczuwałem jego emocje. Zamknąłem oczy i zasnąłem zbliżając swój umysł do Elina. 

Stałem na dnie oceanu, wciągając zapach morskiej wody. Coś zaczęło się rzucać obok mnie i z przerażeniem zobaczyłem Elina, który usiłował utrzymać powietrze w płucach.
- Elin! Uspokój się, nic ci nie będzie. Po prostu weź głęboki wdech - spojrzał na mnie niepewnie, po czym zamknął oczy. Z jego ust wyleciały ostatnie bąbelki powietrza, a on szarpnął się, kiedy woda zalewała mu płuca. Po chwili dyszał, rozglądając się na boki.
- Mażesz mi powiedzieć gdzie my jesteśmy? O ile się nie mylę kładliśmy się spać w twoim pokoju.
- Jesteśmy w śnie, a sądząc po wystroju obstawiam, że należy do mnie. Akurat ciebie się tu nie spodziewałam, ale myślę, że Irada się nie pogniewa.
- Często budzisz się na dnie oceanu? 
- Tylko jak chcę się z kimś spotkać. Przy okazji następnym razem nie musisz wstrzymywać powietrza. Aquerzy oddychają pod wodą.
- Ale ja nim nie jestem.
- Ale znajdujesz się w umyśle jednego z nich. Uwielbiam to miejsce. Popatrz - wyobraziłem sobie piękną rafę koralową z różnymi rodzajami roślin i ryb, które bez strachu podpływały do nas, ocierając się i domagając pieszczot. 
- Wow. Widziałeś coś takiego?
- Kilka razy, kiedy wypływałem w morze. Jeden z moich nauczycieli pływał ze mną po oceanie. Na żywo jest jeszcze piękniejszy. Chodź usiądziemy.
- Gdzie?
- Jak to gdzie? Tutaj - Uśmiechnąłem się do niego i popchnąłem na fotel, który pojawił się tuż za nim.
- Ej, ja też tak chcę - zrobił minę skrzywdzonego szczeniaczka. Zaśmiałem się i usiadłem mu na kolanach.
- W twoich snach - uśmiechnąłem się niewinnie.
- Poczekaj aż cię w nie wciągnę, a będziesz żałował, że to powiedziałeś - jego przebiegła mina pewnie by mnie przeraziła, gdyby nie pełznący po jego głowie krab. Zacząłem się śmiać, kiedy Elin próbował wyplątać stworzonko ze swoich włosów. W końcu ulitowałem się nad nim i krab zniknął.
- Więc to twój wybranek? - usłyszeliśmy dziewczęcy głos. Elin spojrzał w tamtą stronę, by po chwili posłać mi pytające spojrzenie. 
Odwróciłem się do Irady i wyczarowałem jej fotel tuż na przeciwko tego, na którym siedzieliśmy z Elinem. Lekko go poszerzyłem, aby nie siedzieć Elinowi na kolanach. Między fotelami pojawił się stolik z parującą herbatą. 
- Witaj Wyrocznio, tak, to Elin - uśmiechnąłem się dumnie i skinąłem w stronę Ignisa.- Elin, przedstawiam ci Wyrocznie Aquem.
- Mógłbyś przestać z tą wyrocznią. Mam na imię Irada i jestem siostrą Elestery.
- Miło mi poznać. Mogę o coś zapytać?
- Nie, nie jestem za młoda. Jestem o wiele starsza od ciebie i podobnie jak wszystkie moje siostry potrafię zmieniać wygląd. Czy odpowiedziałam na twoje pytanie?
- Tak - Elin uśmiechnął się rozbawiony. Posłałem mu kuksańca i wróciłem wzrokiem do Irady.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci jego obecność. Nie zapraszałem go.
- Ej, wcale nie chciałem obudzić się bez powietrza na dnie oceanu.
- Nic nie szkodzi. O ile obieca zachować wszystko w tajemnicy, mi nie przeszkadza - Irada pociągnęła łyk swojej herbaty i uśmiechnęła się do mnie. - Robisz pyszną herbatę.
- Dziękuję. Elin obiecaj.
- Obiecuję - mruknął bez zastanowienia, także smakując herbaty. Wyglądał jakby odpłynął do innego świata, więc znów wróciłem do Wyroczni. 
- Przepraszam, że nie przyszedłem wcześniej, ale nie do końca wiedziałem jak mam to zrobić.
- Nie ma sprawy, Elestera wszystko mi wyjaśniła. Wiem o twojej władzy nad ogniem i o tym, że dowiedziałeś się już o swoim ojcu. Rozmawiałam z nim chwilę temu i powiedział mi o twojej ciąży. Gratulacje - posłała mi najcieplejszy uśmiech jaki kiedykolwiek u niej widziałem.
- Dziękuję - odpowiedziałem tym samy i napełniłem jej filiżankę ponownie. Kubek Elina też został napełniony, za co zostałem obdarowany pięknym uśmiechem. 
- Więc o czym chciałaś porozmawiać?
- Tak właściwie, to miałam ci o wszystkim powiedzieć, ale sam się tego dowiedziałeś. Teraz pozostało mi tylko cię ostrzec. Śledziłam statki Najeźdźców na morzu i radziłabym wam się teraz obudzić. Właśnie w tej chwili powinni zaczynać atak na pałac. Zaatakują z dwóch stron z zamiarem porwania kogoś z rodziny Igne. Będą chcieli go wymienić na wszystkich więźniów. Później  będą próbowali zdobyć miasto. Ich wojska ukryły się na wschodzie, niedaleko bramy. Jest tam wiele podziemnych korytarzy. A teraz pora wstać. Pobudka!!!!
Moje bębenki niemal odmówiły współpracy, jednak szybko nastała zupełna cisza.
Elin usiadł obok mnie na łóżku od razu się ubierając. Bez słowa zrobiłem to samo.
- Elin, ty leć po Ariel, nie wiem gdzie jest jej sypialnia. Ja ostrzegę twoich rodziców - nie kłócił się. Pocałował mnie mocno, kiwnął głową i puścił się biegiem korytarzem. Odwróciłem się w drugą stronę i w ciągu minuty znalazłem się pod sypialnią rodziców Elina. Zacząłem walić w drzwi, przy okazji krzycząc na całe gardło.
- Co się dzieje? - Igne, mimo, że w szlafroku, pojął grozę sytuacji. W skrócie opowiedziałem mu o planach Najeźdźców, nie przejmując się, czy zrozumie skąd to wiem. Szybko się ubrał, co jego żona zdążyła zrobić podczas naszej rozmowy.
- Gdzie Elin? - zapytała stojąc już gotowa obok mnie.
- Pobiegł po Ariel - w tym momencie poczułem mocny wstrząs. Do moich uszu dotarł odgłos wybuchu. Przerażony poszukałem uczuć Elina. Były tam. Trochę strachu, skoncentrowanie i złość.
- Z Elinem wszystko okej - uspokoiłem Arię. - Elin jest w miarę spokojny, więc Ariel też jest cała. Są razem i walczą. Więcej nie wiem, Elin otoczył umysł barierą.
- Dziękuję, to i tak dużo - Aria uśmiechnęła się do mnie i popędziła męża. Igne stanął przy nas w pełni uzbrojony. Miał kilka noży przypiętych do pasa i miecz wiszący u boku. Aria także nie była bezbronna, prawą rękę trzymając na uchwycie szabli. Zaproponowali mi miecz, ale odmówiłem. Igne bez słowa podał mi nóż, a ja skinąłem głową w podziękowaniu. Zawsze lepiej mieć coś w zanadrzu. 
Nie mając pasa, wsunąłem broń do buta i zerknąłem na Igne.
- Pójdę po Ariel i Elina. Droga do sali treningowej powinna być pusta. Stamtąd będziemy mogli się łatwo wydostać, a umocnione ściany utrzymają ataki. Spotkajmy się tam jak najszybciej - nie miałem pojęcia skąd u mnie taka strategia. Po prostu się pojawiła. W porę sobie przypomniałem, że rozmawiam z najsilniejszym Ignisem więc szybko dodałem "Jeśli się zgodzisz" i choć nie zabrzmiało na pełne szacunku, chyba wystarczyło.
- Zrobimy jak mówisz. To najlepszy plan, muszę eskortować Arię, inaczej poszedłbym z tobą. Cieszę się, że ktoś taki rozkochał w sobie mojego syna - położył mi rękę na ramieniu, co znaczyło dla mnie więcej niż jakikolwiek prezent. Oznaczało akceptację. Skinąłem głową wdzięczny i odwróciłem się. Zatrzymał mnie jeszcze głos Arii.
- Uważaj na siebie! Nie chcę stracić syna! - kobieta uśmiechnęła się i odbiegła, a zaraz za nią udał się Igne, w pełni przygotowany do odparcia ataku.
Puściłem się sprintem korytarzami. Nie znałem drogi, ale umysł Elina prowadził mnie korytarzami. Z każdym krokiem wiedziałem coraz więcej. Walczył z kilkunastoma Najeźdźcami na raz, Ariel także walczyła, chroniąc jego plecy. Widziałem to, co on widział, czułem ogień płynący w jego żyłach. I poczułem ból, a potem on wzniósł barierę, nie dopuszczając mnie do siebie. I choć czułem, że wciąż tam jest, poczułem strach. Co jeśli coś mu się stanie?
Skręciłem w boczny korytarz i niemal zderzyłem się z kilkoma wrogami. Nie zwolniłem. Po raz pierwszy woda i ogień we mnie w pełni się połączyły. Nie miało znaczenia, że do siebie nie pasują. Splatały się ze sobą tworząc zabójczą mieszankę. Nie myśląc biegłem prosto na pięciu Najeźdźców. Wyciągnęli miecze, ale te zaczęły topić się w ich dłoniach, gorąca broń patrzyła im ręce, podpalając skórę i ubrania. Mijałem już nie ludzi, a popiół, który z nich pozostał. I nic mnie to nie obchodziło. Elin. Elin. Elin. Mój umysł skupił się tylko na znalezieniu Ignisa.
Przebiegając przez taras, zatrzymałem się. Tato, proszę przybądź jak najszybciej. Nabrałem powietrza i krzyknąłem. Krzyk zamienił się w wysoki pisk, pełen strachu i złości. Kiedy skończyło mi się powietrze, kontynuowałem bieg, zewsząd nadbiegali Najeźdźcy, zwabieni hałasem. Miałem nadzieję, że on usłyszał.
 Wszyscy, którzy mnie mijali, padali powaleni strzałami z wody, która po chwili zamieniały się w ogień, by palić trafionych od środka. Na nic były wszelkie miecze i dzidy. Wszystko płonęło, nim ktokolwiek dążył podnieść na mnie broń. 
Najeźdźców było coraz więcej, a ja coraz bliżej wyczuwałem umysł Elina. W końcu wziąłem ostatni zakręt i stanąłem tuż przed dwudziestoma żołnierzami. Ci najbliżej, gdy tylko mnie zauważyli zamachnęli się bronią. Nie wiem, czy to krew Fenix'a, czy zwykły instynkt, ale w porę uskoczyłem, stając na jednym z wbitych w ścianę mieczy i odbijając się. Wylądowałem na plecach pochylonego żołnierza, paląc każdego, kogo po drodze udało mi się dotknąć. Nie miałem czasu. Skoczyłem na stolik, stojący niedaleko i odbiłem się, równocześnie odpychając od ściany. Pozostali przy życiu najeźdźcy nie zdążyli zareagować, kiedy ruszyłem sprintem do, jak się okazało, sali balowej.
Na jej środku około pięćdziesięciu Najeźdźców otaczało dwójkę ludzi. Ariel, dysząc ciężko, odpierała ataki trzymanym w ręku mieczem. Elin walczył ogniem, strumieniami z niego zrobionymi posyłając wrogów w różne strony, tak, że przy upadku uderzali swoich towarzyszy. Przyjrzałem się Ignisowi. Jedyną raną jaką zobaczyłem, była pionowa szrama biegnąca przez lewe przedramię. Nie wyglądała na poważną, ale i tak nieco się martwiłem.
Nikt mnie nie zauważył, więc korzystając z okazji nazbierałem w sobie moc wody. Czułem się z nią dużo pewniejszy, a nie chciałbym przez przypadek zranić Elina lub jego siostry. Byłem świadom tego, że nikt kto zobaczył mnie władającego ogniem, nie powinien przeżyć. Może to i nico okrutne, ale oni właśnie usiłowali porwać, a nawet zabić osobę, z którą miałem zamiar spędzić resztę życia. Zaskoczenie może pomóc nam w późniejszych walkach, więc lepiej, żeby nikt się nie dowiedział.
Stanąłem w mało widocznym miejscu, na wszelki wypadek mając drzwi na oku. Przykucnąłem myśląc w jaki sposób pozbyć się wszystkich przeciwników na raz. W innym wypadku ktoś mógłby uciec. Chyba, że..
Położyłem ręce na ziemi i zamknąłem oczy. Musiałem wyłączyć na chwilę ogień i całkowicie skupić się na wodzie. Z moich dłoni zaczęła wypływać woda, zalewając cienką warstwą całą posadzkę w sali balowej. Woda ominęła nogi Elina i Ariel, jednak wszyscy najeźdźcy stali już w wodzie, nawet nie zwracając na to uwagi. Pozostało tylko wtajemniczyć Elina.
Na wszelki wypadek uniosłem cienką wodną barierę między sobą i wrogami, a później ponownie zamknąłem oczy. Umysł Elina oddzielała ode mnie cienka warstwa ognia. Kiedy poprzednio próbowałem ją przebić, poparzyła mnie. Wtedy sforsowałem ją wodą, ale teraz, kiedy Elin walczy, mogłoby to go osłabić lub zdekoncentrować, a tego wolałbym uniknąć. Postanowiłem spróbować czegoś innego. Utworzyłem powłoczkę z ognia, starając się, by był on taki sam, jak Elina. Kidy byłem gotowy, powoli przełożyłem rękę przez ogień. Zadziałało. 
Pokryłem ciało ogniem i przeszedłem, znów czując wszystko to, co czuł Elin.
- Elin słyszysz mnie?! - krzyknąłem, a po chwili usłyszałem ciche "tak", które zapewne wypowiedział na głos.
- Mam pewien pomysł, może nie zauważyłeś, ale wszyscy Najeźdźcy stoją właśnie w zrobionej przeze mnie kałuży. Po prost policz do trzech, a ja ich unieruchomię. Jest ich dużo, więc masz najwyżej dwadzieścia sekund, zanim będą mogli zaatakować.
- Raz! - usłyszałem i szybko otworzyłem oczy. - Dwa!
- Trzy! - krzyknąłem, a Najeźdźcy odwrócili się w moją stronę. Uniosłem wodę, która owinęła się wokół każdego z nich. Dzięki temu Elin mógł zaatakować, nie musząc bronić siostry. Nie potrzebne mu było dwadzieścia sekund. Ignis porył miecz ogniem, po czym wbił o w ziemię, z której wytrysnęły płomienie, sprawiając, że cała woda zniknęła. Najeźdźcy nie mieli jednak okazji się poruszyć, od razu pochłonięci prze płomienie. Nie czekając aż ogień zgaśnie, podbiegłem do Elina, rzucając mu się na szyję.
- Elin wszystko okej? 
- Przecież wiesz, włamałeś mi się do głowy - mruknął z uśmiechem, obejmują mnie. 
- Niepotrzebnie wznosiłeś barierę! Musiałem kombinować żeby przez nią przejść.
- Wolałem się upewnić, że w razie czego nie poczujesz jak miecz zagłębia się w moim ciele.
- Nawet tak nie mów! 
- Chłopaki? Nie wiem, czy to ważne, ale w drzwiach stoi właśnie kilku Najeźdźców, którzy celują do nas z kuszy - powiedziała Ariel i wskazała na drzwi. 
W progu stało dwóch mężczyzn z kuszami i czterech z wyciągniętymi w naszą stronę mieczami.
- Ile ich tu jest? - mruknąłem, czując się pewniej u boku Ignisów.
- Z Ariel pozbyliśmy się około trzydziestu, ale cały czas przychodziły posiłki. Podejrzewam, że będzie ich w sumie koło dwustu, może trzystu. 
- Super, w takim razie lepiej się pospieszmy. Wasi rodzice czekają.
- Co z nimi? - Ariel przygotowała się do ataku.
- Czekają na nas w sali treningowej
- Świetny pomysł. Kiedy wystrzelą strzały nie róbcie uniku, tylko po prostu biegnijcie. Ja się zajmę strzelcami, wy weźcie tych z mieczami. Gotowi? - kiwnęliśmy głowami patrząc po sobie. - Teraz!
Strzały poleciały w naszą stronę, jednak Elin szybko je unieszkodliwił. W biegu wyciągnąłem nóż i pokryłem go ogniem. Ciąłem jednego z wrogów, po chwili zamachując się na drugiego. Obaj doszczętnie spłonęli. Jeden z Najeźdźców zamachnął się na Ariel, która stał do niego  tyłem, wbijając właśnie wrogowi miecz w brzuch. Machnięciem ręki wzniosłem tarcze tuż przy jej plecach. Miecz utknąłw  wodzie z głośnym pluskiem.
- Dzięki - Ariel kiwnęła mi głową, zabijając atakującego.
Biegliśmy korytarzami, walcząc sprawnie  i jak najszybciej pozbywając się Najeźdźców. Odkryliśmy, że dzięki temu, że oboje, ja i Ariel, możemy komunikować się z Elinem, poprzez niego możemy także ostrzegać siebie nawzajem. Przez umysł Elina mogłem wejść do umysłu Ariel i vice versa. Czułęm się, jakbym miał trzy pary oczu, kiedy podczas walki oczami towarzyszy widziałem swoje plecy i profil, przy okazji patrząc jak wróg rozpada się od mojego uderzenia. Dużo łatwiej i szybciej walczyło się z takimi umiejętnościami. Nie musiałem pytać gdzie biegniemy, bo dzięki Ariel, wiedziałem wszystko o pałacu, również o skrótach i tajemnych przejściach, o których sam nigdy bym nawet nie pomyślał. W pewnym momencie znaleźliśmy się przy oknie, a widok jaki ujrzeliśmy, sprawił, że stanęliśmy. Na dziedzińcu stało około pięciuset Najeźdźców, walczących z garstką żołnierzy, chroniących pałac. To wcale nie był mały atak. Budynki wokół pałacu wydawały się nienaruszone. Jeżeli tak wyglądał atak na Pałac, to nie miałem pojęcia jak będzie wyglądał atak na miasto.
Otrząsnęliśmy się i wznowiliśmy bieg. Myśli Elina i Ariel toczyły się tymi samymi torami co moje. Nie damy rady pokonać tych wszystkich Najeźdźców.
W końcu dotarliśmy przed salę treningową. Drzwi były otwarte i już z korytarza zobaczyliśmy walczącego Igne. Nie wiem, czy to był mój pomysł, czy kogoś innego. Nasze myśli mieszały się, sprawiając, że myśl Ariel wydawała się moją, a moje ramię pulsowało bólem Elina.
W każdym razie wszyscy troje unieśliśmy ręce i jeszcze z korytarza rzuciliśmy w walczących kulami ognia. Gdy przekroczyliśmy próg, w pomieszczeniu znajdowali się już tylko Edward i Aria, zmęczeni walką, ale cali.
- Nic wam nie jest? - znów wszyscy troje. Nawet w obecnej sytuacji wywołało to uśmiechy na naszych twarzach. 
- A wy co? Chórek? - Aria odzyskała dobry humor, widząc, że wszyscy są cali.
- To przez tą więź - wyjaśnił Elina, a ja ledwo się powstrzymałem, zęby nie powiedzieć tego razem z nim. - Odkąd połączyliśmy amulety mogę się porozumiewać z Araelem, dzięki czemu Ariel też go słyszy, a on ją. Czujemy się jakbyśmy stali w trzech miejscach na raz. I to jest jeszcze dziwniejsze niż brzmi.
Zaproponowałem, żebyśmy na chwilę wrócili do swoich umysłów, na co reszta się zgodziła. Kiedy wzniosłem barierę moja głowa wydawała się jakaś taka...pusta. 
- Musimy się jakoś wydostać z pałacu. Dziedziniec jest pełny żołnierzy.
- A co z ogrodem? - zapytała Ariel.
- Nie. Mijaliśmy po drodze wejście do niego. Tam też roi się od Najeźdźców.
- Z pałacu są tylko dwa wyjścia? - zapytałem, choć znałem odpowiedź. Ariel wiedziała wszystko o tym pałacu.
- Im więcej drzwi, tym łatwiej Najeźdźcy mogliby wejść do środka. Zlikwidowaliśmy wszystkie inne wyjścia - Edward skrzywił się na swoje słowa. - To był głupi pomysł.
- Nie jest tak źle, nie mogą całą armią wpaść do Pałacu. Musimy jakoś pokonać ich i uciec. Nie ma mowy, żebyśmy walczyli z nimi wszystkimi.
- W takim razie idziemy uderzymy na ogród - Edward wyglądał na zdecydowanego. Do moich uszu dotarł daleki pisk. Miałem wrażenie, że nikt inny go nie usłyszał. Dochodził od strony głównego wyjścia.
- Tata - oprzytomniałem, zwracając na siebie uwagę obecnych. - Mój ojciec jest na dziedzińcu. Musimy pójść tamtędy.
- To szaleństwo - mruknęła Ariel.
- Nie całkiem. Jeśli zobaczą Fenix'a, nie zwrócą na nas uwagi - mruknęła Aria, zastanawiając się nad czymś.
- Dobrze. Idziemy dziedzińcem. Twój ojciec na pewno tam jest?
- Słyszałem go - to chyba im wystarczyło. 
Pobiegliśmy w stronę głównego wyjścia. W połowie drogi usłyszałem ryk. Wściekły i na pewno nie ludzki. Fenixy nie wydawały takich dźwięków. Pozostał więc tylko któryś z moich wujów. Miałem tylko nadzieję, że stoi po naszej stronie.
- Smok - mruknął Igne i przyspieszył. No tak, przecież to z jego rodu pochodził. 
Dobiegliśmy do drzwi, nie napotykając żadnego Najeźdźcy. Wszyscy skupili się na dwóch mitycznych stworach, które z zatrważającą prędkością zamieniali w pył kolejnych wrogów. Nim się obejrzeliśmy Liczba Najeźdźców zmniejszyła się o połowę. Jeden z nich, stojący najdalej od pola walki wyciągnął z kieszeni racę i wystrzelił ją w powietrze. Po kilku sekundach nad wschodnią bramą pojawił się dym, a powietrze przeciął odgłos wybuchu.
Zaczął się atak na Ignem.

12 komentarzy:

  1. Ty demonie jeden jak śmiałaś kończyć w takim momencie????
    Berbeć berbeć berbeć berbeć berbeć berbeć berbeć berbeć berbeć berbeć
    Mam nadzieję,że się nic z maluchem nie stanie.
    Dużo weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuje Ci, że Arael będzie dbał o swojego malucha, nawet przed jego narodzeniem :) Uwielbiam kończyć w takich momentach :P Chyba mam we krwi denerwowanie ludzi ^^ Ja Ciebie też pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Ah!! Toż to wspaniałe!! Bachorek będzie potomkiem Smoka,Salamandry i Fenixa a w dodatku bedzie Aquerem (chyba dobrze to napisałam) tak czy siak bardzo mi się podobało :3
    Tyle akcji, tyle opisów i świadomość seksu w wodzie xD ja bym się spaliła ze wstydu (boże jakie to suche) coż cieszę się,że złapałaś wena i będzie rozdziałów więcej. A skoro o rozdziałach mowa, to masz może pomysł co będziesz robić po tym opowoadaniu? Mam nadzieję że będziesz miała pomysł na coś nowego, bobardzo dobrze piszesz, i szkoda by było gdybyś przestała



    Wesołego sylweatra, dużo czasu, i żeby Cię wen nie opuszczał!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tym opowiadaniu mam zamiar napisać kolejne XD Nie zrezygnuje z was <3 Mam już pewien pomysł, a raczej kilka :) Muszę już tylko ( albo aż) wymyślić główny wątek :) Dziękuję Ci za życzenia :)

      Usuń
  3. Wspaniały rozdział :) Jak się cieszę, że będzie dzidziuś, mały słodki chłopiec. Jakie to piękne, że panowie tak doskonale się rozumieją. Mam nadzieję, że nic nikomu się nie stanie podczas tego ataku.
    Jestem ciekawa co ta Twoja główka wymyśliła w sprawie dalszych rozdziałów.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja główka pracuje na pełnych obrotach :P Buziaki :)

      Usuń
  4. Masz błąd
    "- Więc jestem synem Fenix'a i bratankiem Smoka oraz Fenix'a ? "
    Nie powinno być smoka oraz salamandry?

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    cieszą się bardzo na wieść o dziecku i to jego dotyczy przepowiednia, zaczął się atak, dobrze im idzie współpracują ze sobą...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest kilka drobnych błędów. Ale bardziej przeszkodziło mi "nie ma sprawy" z ust Wyroczni xP wiem, czepiam się... Ale tak wiekowa dama, na takim stanowisku, mówi jak nastolatka xP i trochę chyba tempo przyspieszyło. Szczególnie na początku rozdziału (w opisach walki, jest to bardzo dobre, widać, że wszystko dzieje się szybko). Tak prosto z mostu, jesteś w ciąży i wszyscy to ot tak przyjmują i się cieszą? Nie za dobrze wam tam?! zero szoku? Zmartwień? Pytań? Np jak? Czemu? Jak on urodzi? Skoro jest synem Fenixa, to zniesie jajo?
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniały rozdział, bardzo cieszą się na wieść o dziecku i to jego jak się okazuje dotyczy przepowiednia, zaczął się atak, dobrze im idzie współpracują ze sobą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    rozdział jest wspaniały, bardzo cieszą się na wieść o swoim dziecku, mnie także to cieszy, i jak się okazuje to właśnie jego dotyczy przepowiednia, no i już zaczął się atak, dobrze im idzie, współpracują ze sobą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń