poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział XIII

 Hej <3 Kolejny rozdział za nami :) Myślę, że opowiadanie będzie miało jakoś 17 rozdziałów, może troszkę więcej :) Jestem na wyjeździe, więc na wszystkie komentarze odpowiem po powrocie :* Miłego czytania ^.^
PS: W środę czeka was mała niespodzianka, więc zapraszam :3


*        *        *

- Czekaj, więc mówisz nam, że jesteś synem Fenix', potomkiem najsilniejszego Aquera i władasz teraz dwoma żywiołami? Ponadto twój ojciec nie zawsze jest płonącym ptakiem, ale zamienia się w człowieka, a ty dotykając kogoś w wodzie, potrafisz wejść mu do głowy? - podsumował Igne, kiedy przy śniadaniu poruszyliśmy temat ostatnich wydarzeń. Kiwnąłem głową, gdyż usta miałem pełne przepysznych naleśników.- Wspaniale!
 - To jeszcze nie koniec - powiedział uśmiechnięty Elin, który od rana był w wyśmienitym humorze. - Potrafi też nadać Błogosławieństwo i leczyć Aquerów mocą wody. Swoją drogą, ciekawe, czy z ogniem też zadziała.
- Nie mam pojęcia, na razie nawet nie potrafię utworzyć małego płomyczka, nie zapalając przy tym połowy pokoju.
- Więc postanowione. Elin od dziś codziennie będziesz ćwiczył z Araelem w sali treningowej - Igne wyglądał na zachwyconego swoim pomysłem. - Kiedy już opanujesz ogień, zrobimy ci mały egzamin. Możemy też poprosić Alena o pomoc w medycynie. Jego talent marnuje się w walce poza Ignem. 
- Byłoby świetnie, dziękuję - uśmiechnąłem się  i spojrzałem na Elina, który z zadziornym uśmieszkiem wpatrywał się w moje oczy. Od razu przypomniała mi się sytuacja z dzisiejszego ranka, a na mojej twarzy pojawił się delikatny rumieniec. 
Ariel spojrzała na nas badawczo, po czym uśmiechnęła się przebiegle i skupiła się na Elinie.
- Au! - krzyknęła chwilę później i chwyciła się za dłoń. - Elin, jak to zrobiłeś?!
- Kochanie, wszytko w porządku? - Aria od razu spojrzała na rękę córki, ale nie widząc na niej żadnej rany, odetchnęła z ulgą. - Co się stało?
- Elin mnie oparzył - postanowiła wyjaśnić, widząc nierozumiejące spojrzenie rodziców. - Nie tak naprawdę, tylko w głowie.
Nie wyglądało na to, żeby jej rodzice coś zrozumieli, westchnęła więc i skierowała spojrzenie na mnie. Nie mogłem powstrzymać zadowolonego uśmiechu. 
- Osz ty - burknęła do mnie. - To twoja sprawka. Wiedziałam, że sam by się tego nie nauczył.
- Ej! Wcale nie jestem w tym taki zły. Trzeba było nie pchać się do moich myśli, to byś nie oberwała.
Zwabiona podniesionymi głosami Ave, wspięła mi się po koszuli, przy okazji niemiłosiernie łaskocząc po brzuchu, i wychyliła łebek zza mojego kołnierzyka. Miny Arii i Edwarda, kiedy ją zobaczyli były bezcenne. Ariel też znieruchomiała, wpatrując się w zwierzątko. Odchrząknąłem i uśmiechnąłem się lekko rozbawiony.
- Więc, jeszcze jej nie przedstawiłem. To jest Ave. Przyjechała ze mną z Aquem i jak widać jest trochę nieśmiała. Dzisiaj uparła się żeby zjeść z nami śniadanie.
- Ave, poznaj moją rodzinę - Elin uśmiechnął się do wiewiórki, na co tak wyszła mi zza kołnierza i wskoczyła mu na ramię. Ignis nawet nie krył swojego rozbawienia minami najbliższych. 
- Jaka śliczna! - Ariel w końcu otrząsnęła się za zdziwienia i wyciągnęła rękę do wiewiórki. Ta powąchała ją i nie przejmując się niczym, po prostu przeskoczyła nad stołem, idealnie odmierzając odległość i lądując na ramieniu dziewczyny. Ta zaczęła się śmiać i usiłowała złapać zwierzątko, które co chwilę przeskakiwało jej z ramienia na głowę, a później na drugie ramię.
Aria zakryła usta dłonią i zaczęła się cicho śmiać, natomiast Edward tylko uśmiechnął się do mnie i kiwnął głową.
- Chłopcze, ty chyba nigdy nie przestaniesz nas zaskakiwać - powiedział i skinął w stronę służącego. - Przynieście najlepsze orzechy z naszej spiżarni. Żaden gość nie może zostać pominięty - skinął w stronę Ave. 
Po chwili orzechy zostały przyniesione i postawione tuż przede mną. Ave od razu znalazła się na moim ramieniu.
- Umie zrobić jakieś sztuczki? - Ariel wyglądała na naprawdę podekscytowaną. Uśmiechnąłem się do niej i kiwnąłem głową. Co prawda nigdy nie ćwiczyliśmy z Ave żadnych komend, ale wiewiórka była na tyle mądra, że zawsze rozumiała o co mi chodzi.
Szepnąłem jej kilka słów, a ta pisnęła radośnie. Najwyraźniej nie mogła się doczekać swojego debiutu. Nigdzie nie widziałem żadnej wody, więc postanowiłem spróbować wytworzyć ją tak, jak podczas kąpieli. Okazało się, że nie było to trudne i po chwili w całym pomieszczeniu wisiały bańki wielkości mojej dłoni. Spłaszczyłem je, tak, że wyglądały jak małe dyski i ułożyłem w długą ścieżkę, biegnąca prawie pod sam sufit. 
Wziąłem jednego orzeszka i rzuciłem nim mocno w stronę końca ścieżki. Po chwili już tam wisiał, wspierany przez kilka kropel wody.
- Ave, gotowa? - zwierzątko pisnęło cicho i odbijając się, skoczyła na pierwszy dysk. Ten zapadł się pod nią niemal od razu, ale zdążyła się odbić. Utwardziłem pozostałe dyski, aby mogły utrzymać jej ciężar. Wiewiórka skakała z jednego dysku na drugi, bez problemu pokonując odległości. 
- Elin, możesz dodać trochę ognia? - spojrzałem w stronę Ignisa, a on popatrzył na mnie niepewnie. - Nie martw się, nic jej nie będzie.
Elin ułożył w dłoni kilka kulek ognia, z których po chwili wyleciały małe ptaszki z ognia. Uśmiechnąłem się, gdy szybko wystartowały, nacierając na wiewiórkę. Ta uskoczyła przed pierwszym, aby zaraz ominąć drugiego, prawie jej wielkości. Poruszała się trochę wolniej, ale dalej z dużą szybkością. 
Machnąłem ręką i stworzyłem takie same ptaki jak Elin, tylko z wody. Jeden z nich był prawie dwa razy większy od Ave. Wypuściłem je w stronę zwierzaka. Wiewiórka radziła sobie doskonale, ale w pewnym momencie źle położyła łapkę, przez co straciła równowagę i runęła w dół. Rozejrzała się szybko i jednym ruchem ogona zmieniła tor lotu o kilka centymetrów, dzięki czemu wylądowała na grzbiecie największego z wodnych ptaków.
Uznałem, że wystarczająco już pokazał, więc skierowałem ptaka w stronę orzecha. Ku mojemu zdziwieniu drogę zagrodziły mi ogniste stworzonka.
Spojrzałem na Elina, który uśmiechał się do mnie wyzywająco. Odpowiedziałem mu tym samym i ustawiłem reszt ptaków tak, by ochraniały Ave.
Naszedł mnie dziwny obraz, na którym Ave przeskakiwała po płonących ptakach, które zajęte były walką ze swoimi wodnymi odpowiednikami. Spojrzałem na wiewiórkę, która patrzyła mi w oczy. Więc to od niej ten obraz, pomyślałem i uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Mam tak mądrą wiewiórkę, że potrafi nawet sama zaplanować atak.
- Ave, teraz! - krzyknąłem i zaatakowałem. Wokół "pola bitwy" zebrało się mnóstwo pary, ale czerwone futerko Ave i tak pozostało widoczne. Po chwili naszym oczom ukazała się wiewiórka, która wisiała dwoma łapkami trzymając się orzeszka.
- Wygraliśmy! - krzyknąłem , całkowicie zapominając, że znajduję się w towarzystwie Igne i jego żony.
- Ave, rządzisz! - Ariel także bez skrępowania gratulowała wiewiórce. Nakierowałem największego ptaka na Ave, a kiedy tylko jej dotknął, zamienił się w bańkę wody w której wiewiórka zajadała orzech. Sprowadziłem ją do i kazałem rozpłynąć się w powietrzu. Ave wylądowała na moich kolanach wołając o kolejną zabawę. Pokręciłem głową i podałem jej resztę orzechów, którą zaczęła zajadać ze smakiem.
Usłyszałem głośne brawa, które jak się okazało pochodziły od Igne, teraz uśmiechającego się radośnie.
- Naprawdę nieźle się dogadujecie. Nie mam pojęcia, jak, ale wydawało mi się, że czytaliście sobie w myślach. Nieźle wykiwaliście Elina, a to nawet mnie się czasem nie udaje. Może pokarzecie jeszcze coś? - Chciałem odpowiedzieć, ale ubiegł mnie Elin, który właśnie wstał z miejsca.
- Nie teraz, tato, Ave wygląda jakby przebiegła maraton. Poza tym, musimy już iść. Arael nie może się doczekać pierwszego treningu - Elin wstał i chwycił mnie za rękę, ciągnąc z w stronę wyjścia. Nie stawiałem oporu, ostatni raz oglądając się za siebie. Na twarzy dwóch kobiet pojawiło się najpierw zdziwienie, a potem przebiegłe uśmieszki, które trochę mnie przerażały. Tylko Edward siedział wpatrzony w nas, trochę zawiedziony, że nie zobaczy kolejnego pokazu naszej współpracy.
Przeszliśmy chyba przez cały pałac, aż w końcu dotarliśmy do dużych dębowych drzwi. Nie wyróżniały się niczym, ale Elin najwyraźniej dobrze wiedział, gdzie idziemy. Pchnął je mocno, a one rozwarły się bezgłośnie i wpuściły nas do ogromnej sali.
Rozejrzałem się nieco zdumiony. Ta sala miała wielkość średniej wielkości budynku. Nie było tu żadnych mebli, czy ozdób. Jedynie palące się w tej chwili pochodnie, rozwieszone co półtorej metra na każdej ze ścian. Oprócz nich, zauważyłem jeszcze sprzęt do ćwiczeń w jednym z rogów. Otóż zwykłe ciężarki i ławeczka, pomagające utrzymać dobrą formę. Było tu także kilka koszy i dwie metalowe beczki. Na jednej ze ścian zauważyłem kilka tarcz, wokół których ściana została chyba kilkakrotnie potraktowana ogniem.
Elin poprowadził mnie na środek sali i kiwnął w stronę tarcz.
- Do ćwiczenia celności, ale to dopiero, kiedy nauczysz się formować kule. Codziennie będziemy ćwiczyć też mięśnie, gdyż Ignis często musi walczyć tak, żeby nie zrobić krzywdy przeciwnikowi.
- To nie mogę wtedy po prostu użyć wody? Byłoby o wiele prościej. 
- Może i tak, ale jeśli nie bedziesz mógł tego zrobić, lepiej, żebyś umiał się bronić. Będziemy ćwiczyć także walkę w ręcz - uśmiechnął się przebiegle, a ja zaczynałem mieć wątpliwości co do tego ćwiczenia. Elin nie wyglądał na takiego, który da się powalić jednym kopnięciem.
- Najpierw jednak zajmiemy się czymś prostym. Musisz się oswoić z ogniem i zacząć go kontrolować. Poczekaj chwilę - Elin podszedł do drzwi, których wcześniej nie zauważyłem i po chwili wrócił z trzema świeczkami. Położył ja na ziemi i usiadł, a ja zrobiłem to samo.
- Żeby użyć mocy ognia najważniejsza jest wyobraźnia. Pomyśl o tym, że zapalasz środkową świeczkę i uwolni moc. Rozkaż jej zapalić świeczki.
- Podobnie jak z wodą. Spróbujmy - zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie płonący knot świeczki. Uchyliłem powieki i spojrzałem na rezultat. 
- Cóż. Chodziło mi bardziej, żebyś zapalił, a nie spalił te świeczki - Elin wyglądał na rozbawionego widokiem trzech woskowych plam, które pojawiły się w miejsce świeczek.
- Nie czepiaj się, z wodą przynajmniej da się współpracować.
- Hmm, może inaczej. o dokładnie robisz z wodą, jeśli chcesz jej użyć?
- Najpierw sięgam do niej umysłem, a jeśli nikt jej nie kontroluje, po prostu proszę ją, żeby się ruszyła, bądź zrobiła coś innego.
- Jak to prosisz? - spytał zdziwiony, lekko unosząc brwi.
- Kiedyś próbowałem robić to na siłę. Krzyczałem w myślach, że ma się ruszyć. W końcu zdesperowany poprosiłem, żeby coś zrobiła, a ona mnie posłuchała. Od tamtej pory zawsze ją proszę.
- Może z ogniem masz podobnie? Spróbuj z nim pogadać, czy co tam zrobiłeś z tą wodą.
Kiwnąłem głową i ponownie zamknąłem oczy. Wyobraziłem sobie ogień, który we mnie płonął i podszedłem do niego. Uśmiechnąłem się, czując wewnętrzne ciepełko. Pomyślałem cichą prośbę i uniosłem dłoń. Uchyliłem powiekę chcąc zobaczyć rezultat i wyszczerzyłem się wesoło.
- Udało się! - malutki płomyczek tańczył nad moim palcem, delikatnie podrygując.  - To wcale nie takie trudne. W sumie nie różni się od kontrolowania wody. Tylko jest trochę inny. Nie skupia się na kontakcie.
- Jakim kontakcie?
- Kiedy używam wody, potrafię wyczuć wszystko, co jej dotyka. Jeśli jakiś inny Aquer będzie chciał poruszyć wodą, którą kontroluję, mogę wniknąć w jego umysł tak, jak kiedy oboje dotykamy wody. Ogień jest trochę inny, wiem tylko co się pali. 
- Nie wiedziałem, że każdy żywioł coś takiego potrafi. Każdy Ignis potrafi wyczuć, co się pali w okolicy. Jest jeszcze jedna umiejętność związana z ogniem, ale tylko silniejsi potrafią ją kontrolować. Kiedyś podpatrzyłem jak ojciec to robi i sam spróbowałem. Nie idzie mi zbyt dobrze, ale mogę usłyszeć niektóre rzeczy, mówione w pomieszczeniach, w których płonie choćby mała świeczka. 
- Nie słyszałem nigdy o czymś takim. Ciekawe jakie umiejętności mają władający ziemią i powietrzem.
- O ile się nie mylę, wszystkiego dowiem się, kiedy zostanę Igne. Niekiedy ojciec nie odpowiada na moje pytania i mówi, że tylko władca może o tym wiedzieć. Nawet nie wiesz jakie to frustrujące.
- Domyślam się - uśmiechnąłem się i skierowałem wzrok na tarcze stojące niedaleko. - Mogę spróbować?
- Oczywiście, ale nie licz na zbyt duże rezultaty. Ciężko kierować ogniem - wstał i podszedł do narysowanej na podłodze linii. Ruszyłem za nim i patrzyłem jak formuje w dłoniach dużą kulę z ognia. Rzucił nią w stronę tarcz, a ona rozdzieliła się na trzy i uderzyła w środek każdej z nich.
- Nie popisuj się - mruknąłem z uśmiechem i zamknąłem oczy. Czułem jak ogień formuje się w moich dłoniach. Elin stał tuż obok rozpraszając mnie samą swoją obecnością. Naszła mnie nagła chęć posmakowania jego ust, jednak powstrzymałem, starając skupić na zadaniu. Cały czas jednak, jego obraz chodził mi po głowie. 
Otworzyłem oczy i poprosiłem kulę, aby uderzyła w tarcze, ta jednak miała chyba inne plany, gdyż skoczyła w górę, lecąc prosto w stronę Elina. Uderzyłaby go w twarz, gdyby nie osłonił się własnym płomieniem.
- Czy ja ci wyglądam na tarczę? - Elin wyglądał bardziej na rozbawionego, jednak zmarszczył brwi, udając złość.
- Może troszeczkę - posłałem mu swój uśmiech i tym razem z rozmysłem wycelowałem w niego ogniem. Zdążył się odsunąć i spojrzał na mnie przebiegle.
Zrobiłem krok w tył, widząc jak się do mnie zbliża. Uniósł ręce i skoczył, łapiąc mnie w talii. Krzyknąłem zaskoczony i po chwili zacząłem się śmiać, łaskotany przez bruneta. Usiłowałem uciec, ale za każdym razem Elin łapał mnie, kiedy już prawie byłem wolny. W pewnym momencie usiadł mi na biodrach, aby powstrzymać kolejną próbę ucieczki. Jego ręce przestały mnie łaskotać, więc spojrzałem mu w twarz, która teraz znajdowała się tylko kilka centymetrów od mojej. 
- Ja ci dam rzucanie we mnie moją własną bronią - wyszeptał groźnie, ale efekt zepsuły iskierki rozbawienia, płonące w jego oczach.
- I co mi zrobisz? - mój żołądek zacisnął się w oczekiwaniu na to, co zrobi Elin.
- Hmm, może na początek to - jego usta zetknęły się z moimi, powodując przyjemne ciarki biegnące po moim kręgosłupie.
Był to jeden z tych czułych pocałunków, które nie prowadzą do niczego więcej. Elin całował mnie powoli, a ja odpowiadałem mu tym samym. Po kilku minutach odsunął się nieznacznie, dalej wisząc nade mną.
- Potrzebujesz jeszcze jakiejś kary? - mruknął owiewając moje usta swoim oddechem. Uśmiechnąłem się do niego i z zaskoczenia pchnąłem w bok, zamieniając nas miejscami.
- Myślę, że nie do końca zrozumiałem powagę mojego przewinienia - pochyliłem się i tym razem to ja go pocałowałem. Po chwili zawisłem nad niem i wyciągnąłem dłoń tak, że znajdowała się pomiędzy naszymi twarzami. Na jednym z palców zatańczył mały płomyczek, który po chwili rozbił się na nosie Elina, nie robiąc mu krzywdy.
- Osz ty - mruknął i szarpnął się, powracając do poprzedniej pozycji. Byłby mnie znów pocałował, ale drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Alen.
- Elin, twój ojciec prosił mnie, żebym pomógł Araelowi z lecze... - spojrzał na nas i zamarł, a na jego ustach po chwili pojawił się rozbawiony uśmieszek. - Widzę, że doskonale radzicie sobie beze mnie. Postanowiliście najpierw zgłębić tajemnice ludzkiego ciała?
Jak można by się spodziewać moja twarz natychmiast przybrała kolor dojrzałego pomidora. Elin natomiast tylko uśmiechnął się do przyjaciela i cmoknął mnie w usta. Trochę dziwiło mnie, że nie ukrywa się przed Alenem. Widocznie naprawdę się przyjaźnili i ten wiedział o jego upodobaniach. 
Ta myśl pozwoliła mi się trochę rozluźnić. Nie chciałem, zostać główną atrakcją całego miasta, jako ten, który jest całowany przez przyszłego Igne. Najwyraźniej mogłem ufać Alenowi.
Elin w końcu postanowił wstać, ciągnąc mnie za sobą. Alen podszedł do nas i podał nam rękę w geście przywitania. Uścisnąłem ją i uśmiechnąłem się pogodnie.
- W takim razie już pójdę. Muszę jeszcze coś załatwić - Elin skinął nam głową. Kiedy wyszedł, usiedliśmy na środku sali.
- Igne mówił, że potrafisz leczyć władających wodą.
- Nie tylko. Wystarczy, że osoba jest w miarę blisko spokrewniona z jakimś Aqurem. 
- Hmm, u nas działa to podobnie. Leczenie nie jest akie trudna jak się wydaje, ale wymaga dużo energii, której u ciebie pewnie nie brakuje. Jako przyjaciel rodziny zostałem wtajemniczony - mrugnął do mnie, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Zaczniemy może od tego na czym polega leczenie za pomocą ognia. Tak jak w przypadku wody, musisz wprowadzić go do ciała rannego, z tym, że nie możesz zrobić tego zbyt szybko. Jeżeli twój ogień jest silniejszy, może spalić rannego od środka. 
- Pocieszające.
- Nie martw się, to się raczej rzadko zdarza. Kontynuując musisz znaleźć zranienie. Najłatwiej znaleźć te widoczne, pozostałe są trudne do odnalezienia.
- Nie dla mnie. Mogę wyczuć je za pomocą wody.
- W niektórych przypadkach, owszem. Musisz jednak wiedzieć, że nasi żołnierze są szkoleni przeciw wnikaniu im do głowy. Pewnie i tak sforsujesz ich obronę, ale uważaj. Kiedy już znajdziesz wszystkie rany, musisz skupić w nich ogień. Od tej pory chyba wszystko idzie tak samo jak z wodą. Jeśli uczyłeś się od jakiegoś uzdrowiciela, to pewnie wiesz, że nie możesz leczyć osób, które już umarły, bądź są tego bardzo bliskie.
- Rozumiem, znam zasady. Od kiedy zaczniemy ćwiczenie praktyczne? Nie mam w tym zbytniego doświadczenia.
- Kiedy tylko opanujesz ogień.. - uniosłem dłoń i zapaliłem na niej pięć płomyczków. Alen uśmiechnął się na ten widok. - Zaczniemy za dwa dni. Muszę dopilnować pewnych rzeczy, a później możemy ćwiczyć. Teraz muszę już iść. Chodź zaprowadzę cię do wyjścia, stamtąd już chyba trafisz ?
- Właśnie chciałem cię o to prosić - wyszliśmy z sali i po chwili znaleźliśmy się w holu. miałem już iść, kiedy przypomniało mi się, że chciałem o coś zapytać.
- Alen?
- Tak?
- Nie zdziwiło cię to, że ja i Elin... - oczywiście nie obyło się bez rumieńca.
- A to, cóż, wiem o Elinie od dawna, poza tym widziałem jego spojrzenie, kiedy na ciebie patrzy. Nie martw się, Elin też wie o mnie, więc jesteście bezpieczni.
- Więc ty też..?
- Owszem, gramy w tej samej drużynie - zaśmiał się cicho, po czym wyszedł z pałacu, zamykając za sobą drzwi.

10 komentarzy:

  1. No to pierwsza skomentuję ^^
    Z początku byłam sceptycznie nastawiona do tego opowiadania, jednak dość szybko mnie wciągnęło, na dzisiejszy rozdział czekałam od wczoraj i nie mogłam się doczekać więc nie wiem jak wytrzymam cały tydzień w przyszłości :/
    Akcja fajna, małe błędy, lecz nie takie które zaburzają czytanie, także czyta się bardzo przyjemnie
    Pisz dalej, ja będę czytać, dużo weny życzę ;*
    ~Dołek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah <3 Miło mi to czytać :D Witam w gronie komentujących <3 Będę pisać i pisać, żebyś tylko dalej czytała <3 Buziaki :*

      Usuń
  2. Hu hu hu :3 chciałam wejść tu trochę wcześniej, tak, żeby być odrazu z rozdziałem, ale po pierwsze zaspałam,a po drugie mam w domu przygotowania świąteczne i właśnie zabieram się do sprzątania jak do matur xD

    Rozdział baaardzo mi się podobał i znowu jestem strasznie ciekawa co będzie dalej....albo środowy (jest takie słowo?) odcinek :3

    Ah wtorku! Czemuż ty musisz istnieć?

    Fajniutko, że się nie ukrywają przed nikim, to jest takie...tolerancja!!!
    To takie fajne jest że awawawawawawawawawawwww :3 w środę chyba też za szybko nie wejdę, bo urwanie głowy.

    W dodatku moje koty idą dzisiaj do kastracji i sterylizacji, i są głodne
    , i miałczą, a ja nie lubie kiedy koty miałczą T^T

    Dobra, bo zaraz opowiem historię mojego życia.

    ROZDZIAŁ JEST NAJLEPSZY (nie mów nikomu ale chciałam przeczytać go bardziej niż ten Luany) W dodatku wszystko się wyjaśniło, i jest po prostu bosko <3


    Pozdrawiam, życzę weny i wesołych świąt!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :* Biedne koty :C Pozdrów je ode mnie <3 Hmm sprawdziłam, jest takie słowo :D Trochę spóźnione, ale Tobie też wesołych świąt <3

      Usuń
  3. Jak ja kocham to opowiadanie. Jest boskie :)
    Serio planujesz tylko 17 rozdziałów? Wydaje mi się mało, ale czasami nie ma też co przeciągać choć uważam, że zostało wiele wątków, których jeszcze nie poruszyłaś, jak wątek narzeczonej czy może narzeczonego jeśli jego rodzice znali jego preferencje seksualne. Mam nadzieję, że poruszysz ten temat. Oczywiście mam nadzieję, że pojawi się dzidziuś z przepowiedni i może powstanie jakaś osobna historia o nim? Co ty na to? Chyba, że masz w planach inne opowiadanie?
    Co do tego rozdziału, to uważam, że scena walki Ave z ptaszkami była niesamowita, bohaterowie pokazali niektóre ze swoich umiejętności xD
    Trening skończył się wspaniale, chociaż nie za bardzo ćwiczyli swoją moc tylko poznawali swoje ciała :)
    Ciekawi mnie poznać przyjaciela Elina, czy kogoś ma? Może narzeczonego Elina z nim połączysz?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry, wiem, że trochę poniosła mnie fantazja w moim poprzednim komentarzu, bo nigdy nie poruszałaś tego wątku, o którym ja pisałam. Wymyśliłam to, bo nie chcę, aby takie CUDOWNE opowiadanie już kończyło się, ale rozumiem, że wszystko musi się kiedyś skończyć.
      Ale wszystko inne co napisałam w poprzednim komentarzu jest szczerą prawdą , KOCHAM to opowiadanie :)
      Dużo weny :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Haha już myślałam, że wstawiłam zły rozdział :D Ale mnie przestraszyłaś :) Coś Ci zdradzę: w pierwszej wersji Elin miał narzeczonego, ale moje przyjaciółki stwierdziły, że ta wersja jest lepsza, więc narzeczony został zastąpiony właśnie Alenem <3 Nie mam zamiaru rezygnować z naszych bohaterów po zakończeniu tego opowiadania, więc (nic nie obiecuję ^.^) zapewne powstanie druga część :P Więcej nie zdradzę >^o^< Fantazja dobra rzecz, więc używaj jej jak najwięcej :) Dziękuję za miłe słowa, całuchy :*

      Usuń
  4. Witam,
    pięknie, Igne zachwycony pokazem, szybko się uczy...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    piękne, Igne jest zachwycony tym pokazem, jak widać bardzo szybko się uczy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    piękne, pięknie Igne jest zachwycony tym całym pokazem, jak już widać bardzo szybko się uczy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń