poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział XI

Kiedy dotarliśmy do pałacu, prawie spałem, opierając się na Elinie. Ten nie narzekał, tylko bez słowa ciągnął mnie obok siebie, co chwilę łapiąc i ratując przed upadkiem.
- Rybko, ostatnio strasznie dużo śpisz. Dobrze się czujesz?
- Tak, tak, tylko tutaj jest tak ciepło - wymruczałem i przysunąłem się do Elina, wtulając w jego bok.
Weszliśmy do środka, a ja westchnąłem ciężko. Do pokonania zostały tylko schody, a mimo to czułem, że zaraz zasnę, stojąc na środku holu z głową opartą na ramieniu Ignisa. Zamknąłem oczy,a  on zaśmiał się cicho. Wziął mnie na ręce, a ja nie martwiąc się o nic straciłem świadomość, jeszcze zanim wszedł na pierwszy stopień.Usłyszałem jeszcze tylko jego parsknięcie i ciche:
- Niedługo noszenie ciebie stanie się moją tradycją.

Było mi tak cieplutko, że najchętniej nigdy nie wstawałbym z łóżka, ale niestety, dokuczliwe promienie słońca świeciły mi prosto w twarz, nie pozwalając znów odpłynąć do krainy Morfeusza. 
Chciałem się przeciągnąć, ale coś mi to uniemożliwiło. Bardzo znajome coś. Uśmiechnąłem się i otworzyłem oczy wpatrując się nagą klatkę Elina. Ze zdziwieniem zauważyłem, że moja koszula także zniknęła. Widocznie Elin zdjął ją ze mnie, aby wygodnie mi się spało. Westchnąłem czując uporczywy ból głowy. Zignorowałem go i starałem się unieruchomić obraz, który dziwnie kręcił mi się przed oczami.
Leżałem przez chwilę, lustrując górną część ciała Ignisa. W końcu nie wytrzymałem i przejechałem dłonią po ładnie wyrzeźbionych mięśniach, czując pod palcami gładką skórę. Jeszcze bardziej zakręciło mi się w głowie. Elin westchnął cicho, zadowolony z dotyku. Uśmiechnąłem się, przypomniawszy sobie wczorajszy wieczór i pocałunek. Po karku przeszły mi przyjemne dreszcze. Miałem ochotę znów dotknąć tych ust i nie zamierzałem sobie niczego odmawiać.
Podniosłem się jak najwolniej, by nie spowodować kolejnych zawrotów głowy i po chwili zawisłem kilka centymetrów nad jego twarzą. Na próbę musnąłem delikatnie wargi Ignisa, na co on zamruczał cicho. Właśnie miałem zamiar kontynuować pieszczotę, gdy Elin gwałtownie pchnął mnie w bok, zamieniając nas miejscami. Teraz to ja leżałem pod nim z głową  pomiędzy jego dłońmi. Elin pochylił się i wpił się w moje usta. Oplotłem jego kark rękami i rozchyliłem wargi, wpuszczając go do środka. Ignis natychmiast skorzystał z zaproszenia, muskając mój język swoim. W moim wnętrzu zapłonął dziwny ogień. Zamknąłem oczy, czując się dziwnie nieobecny. Elin natychmiast to zauważył i przerwał pocałunek.
- Rybko? Dobrze się czujesz? - zapytał zaniepokojonym głosem, a kiedy nie odpowiedziałem, potrząsnął mną lekko. - Arael, wszystko dobrze?
- Gorąco... - mruknąłem cicho i uchyliłem powieki. Elin wyglądał na naprawdę zmartwionego. Odchrząknąłem starając się brzmieć normalnie. - Nic mi nie jest, tylko trochę tu gorąco.
Elin przyłożył rękę do mojego czoła i wciągnął głośno powietrze.
- Arael, masz gorączkę, nie ruszaj się idę po lekarza.
- Nie - chwyciłem go za rękę, zatrzymując w miejscu. - Nie jestem chory. Tylko trochę poleżę i mi przejdzie.
- Jak to nie jesteś? Rybko, masz naprawdę  wysoką temperaturę i jesteś blady jak trup. Przyprowadzę tu naszego lekarza, a ty nie ruszaj się z miejsca.
Nim zdążył wstać, ktoś zapukał do drzwi. Po chwili zobaczyłem głowę Ariel. Najpierw zerknęła do środka i widząc nas, weszła.
- Eli przycisz swoje myśli, bo mi głowę rozsadzi. Wezwałam już lekarza, więc siedź i pocieszaj chorego. Myślę, że wolicie, żebym nie wiedziała, czemu Arael tu jest, więc bądź tak łaskaw i wznieś barierę wokół swoich myśli, bo mam już ich dość. Przez ciebie się obudziłam, a miałam naprawdę fajny sen.
Dziewczyna podeszła do mnie i położyła swoją dłoń na moim czole, drugą kładąc na swoim. Po chwili popatrzyła na mnie jak na ducha.
- Arael, wszystko dobrze? Twoje czoło jest cieplejsze nawet od mojego, co nie wróży dobrze, zwłaszcza, że zawsze mam podwyższoną temperaturę o kilka stopni.
- Wszystko okej, mówiłem już,  że tylko mi gorąco. No i mam lekkie zawroty głowy, ale to nic.
- To nie jest nic! Ariel, kiedy będzie ten medyk?!
- Uspokój się! Jest już w drodze, powinien być za kilka minut. Idę obudzić rodziców, a ty dopilnuj, żeby nie stracił przytomności.
Usłyszałem ciche trzaśnięcie drzwi. Elin usiadł obok i delikatnie przyciągnął mnie do siebie, dzięki czemu mogłem się o niego oprzeć. Cały czas zadawał jakieś pytania, na które odpowiadałem półsłówkami, bądź mruczałem potakująco. Co chwilę potrząsał mną, nie pozwalając mi zapaść w sen.
Minęły wieki, zanim w pokoju rozległo się ciche pukanie, a do środka wszedł około pięćdziesięcioletni mężczyzna. Za nim, w przejściu stanął Igne, wraz z żoną. Medyk od razu zaczął mnie badać. Słuchałem jego poleceń, starając się nie zasnąć. Było mi coraz goręcej, a zawroty głowy nasilały się z każdą chwilą. W końcu mężczyzna skończył i zrobił mi zastrzyk. Ledwie poczułem delikatne ukłucie. Elin wzdrygnął się na widok igły, jakby to on miał mieć robiony zastrzyk, ale dzielnie siedział koło mnie, pozwalając mi opierać się na jego klatce piersiowej.
Medyk wyszedł z pokoju, prosząc Igne na krótką rozmowę. Elin delikatnie położył mnie na pościeli i wyszedł razem z nimi. Zastrzyk chyba zaczął działać, bo nagle zrobiło mi się zimno. Wpełzłem więc pod kołdrę i położyłem głowę na poduszce, czując otaczający mnie ze wszystkich stron zapach Elina.

Kiedy obudziłem się jakiś czas później, znów czułem ten nieznośny ogień. Elin, który widocznie cały czas czuwał przy łóżku, od razu zawołał pokojówkę, która musiała mieć jakieś zdolności medyczne, gdyż po chwili druga porcja leku krążyła w moich żyłach. Tym razem ogień nie zniknął całkowicie. Znacząco osłabł, ale dalej czułem delikatne pieczenie.
Kiedy pokojówka zostawiła nas samych poprosiłem Elina, żebyśmy wyszli na taras. Po kilkakrotnym zapewnieniu go, że czuję się lepiej, pomógł mi wyjść i posadził na stojącej tam huśtawce. Sam usiadł obok, cały czas zerkając na mnie, jakby w obawie, że za chwilę stracę przytomność.
Na dworze było jeszcze jasno, ale słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Musiało być już późne popołudnie, co bardzo mnie zdziwiło. Wydawało mi się, że spałem ze trzy, może cztery godziny, a w rzeczywistości straciłem ponad pół dnia.
Delikatny wietrzyk chłodził moją rozgrzaną skórę, przynosząc chwilową ulgę. Mimo, że chwilę temu dostałem lekarstwo, czułem, że powoli przestaje działać. Rozejrzałem się, a mój wzrok przyciągnęło drzewko Fenix'a, stojące w ogrodzie. Spojrzałem na soczyste, czerwone owoce i poczułem głód. Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że nie jadłem nic przez cały dzień.
- Elin? - mruknąłem, sprawdzając, czy mężczyzna mnie słucha. Ten zerwał się, jakby w obawie, że wypadnę z balkonu.
- Tak? Wszystko dobrze? Może chcesz wrócić do środka?
- Nie, nic mi nie jest. Mam tylko małą prośbę. Mógłbyś przynieść mi owoc Fenix'a?
- Po co ?
- Po prostu go przynieś - Ignis spojrzał na mnie z zaciekawieniem i kiwnął głową. Upewnił się jeszcze raz czy nic mi nie jest i zakazał ruszać z miejsca.
Po kilku minutach wrócił, trzymając w dłoni idealną, czerwoną rozgwiazdę. Podał mi ją z wahaniem, uważnie obserwując moje ruchy.
Obejrzałem owoc z każdej strony, dopiero teraz zauważając, że jest on pokryty króciutkimi włoskami. Mając na uwadze słowa mojego ojca, ugryzłem jedno z ramion rozgwiazdy. Elin chciał mnie zatrzymać, ale machnąłem ręką, dając mu znak, że wiem, co robię.
Poczułem w ustach cierpki smak owocu, który szybko został zastąpiony przez słodycz. Zamruczałem z zadowolenia, w myślach dziękując tacie za pozwolenie zjedzenia owocu. W porównaniu do niego, wszystkie inne praktycznie nie miały smaku. Szybko spałaszowałem resztę owocu, po czym zwróciłem uwagę na Ignisa.
Stał z otwartymi ustami, spoglądając na mnie z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Spojrzałem na swoje ręce, by sprawdzić, cz nie zamieniłem się w jakiegoś kosmitę, ale wszystko było z nimi jak najbardziej w porządku.
- No co? - odezwałem się w końcu nie wiedząc o co mu chodzi.
- Odzyskałeś kolorki - uśmiechnął się do mnie. Odpowiedziałem Elinowi uśmiechem i oparłem się, wystawiając twarz do słoneczka.
Uświadomiłem sobie, że nie kręci mi się już w głowie. Ten dziwny ogień rozpalił się jeszcze bardziej, ale stał się jakby spokojniejszy.
- Już mi lepiej. To pewnie przez ten owoc. Dewos mówił, żebym go spróbował, ale miałem cię ostrzec, żebyś ty lepiej go nie jadł. Tak na wszelki wypadek, może nie próbuj.
- Nawet nie miałem takiego zamiaru. Już nie jeden nocą włamał się do ogrodu, żeby go spróbować, a rano znajdywaliśmy tylko kupkę popiołu przy drzewie, a obok ledwo nadgryziony owoc. Mało zawału nie dostałem, jak zacząłeś go jeść - Ignis znalazł się w takiej samej pozycji, tuż obok mnie.
- Coraz bardziej mu wierzę. Skoro nie stanąłem w pło.. - jęknąłem, czując wewnętrzny wybuch gorących płomieni.
Chwyciłem się za brzuch, choć ogień czułem nawet w palcach u stóp. Zwinąłem się w kłębek, by choć trochę zmniejszyć ból. Wzrok zaszedł mi czerwoną mgłą, a wszystkie dźwięki zlały się w jeden przeciągły pisk, który wydobył się z mojej piersi. Minęło zaledwie kilka sekund, a z oddali dobiegła mnie odpowiedź. Elin próbował mnie podnieść, ale ja mogłem tylko leżeć, wpatrując się w zbliżający w zawrotnym tempie, czerwony punkt. Elin także zwrócił na niego uwagę i szybko przesunął wszelkie przedmioty, spychając je w jeden róg, aby zrobić miejsce dla niespodziewanego gościa.
Do pokoju wpadła Ariel, ale zatrzymała się przed wejściem na taras, kiedy tylko ujrzała, lądującego ptaka. Zaraz za nią stanęli Igne wraz z Arią, patrzący na wszystko z niedowierzaniem. Ledwie zdążyli ujrzeć mityczne zwierze, a na jego miejscu stanął szatyn z czerwonymi oczami.
Od razu podbiegł do mnie, klękając i przykładając swoją rękę do mojego czoła
- Ari zjadłeś owoc?! Odpowiedz! Zjadłeś mój owoc?!
- Powiedziałeś... - szepnąłem najgłośniej jak potrafiłem, ale byłem pewny, że stojący krok dalej Elin, ledwie mnie usłyszał. - Powiedziałeś, że nic mi nie będzie.
- A ty powiedziałeś, że nie złamałeś pieczęci. Jestem idiotą, mogłem cię ostrzec. Trzymaj się, lecimy - zaczął szykować się do zmiany postaci, kiedy Elin głośno zaprotestował.
- Nigdzie nie lecicie! To twoja wina, jak mogłeś pozwolić mu zjeść owoc?! Dobrze wiedziałeś, jakie będą tego skutki!
- To ty nadłamałeś jego pieczęć! To mój syn, nie naraziłbym go na niebezpieczeństwo. Owoc jedynie wyzwolił jego moc, co by się nie stało, gdyby pieczęć była cała. Lecimy, a jeśli chcesz, żeby wyzdrowiał, rusz tyłek i nie spadnij - po tych słowach, zaczął rosnąć i zarastać piórami, tak, że po chwili na tarasie znów stał Fenix.
Chwycił mnie delikatnie w ostre jak brzytwa szpony, po czym wziął Elina za koszulę i wrzucił na swoją szyję. Ignis odruchowo złapał się piór, a Fenix wystartował, posyłając w stronę Igne i jego rodziny, mocny podmuch gorącego powietrza.
Nie byłem pewny co działo się podczas lotu, ale gdy tylko wylądowaliśmy, Elin wziął mnie na ręce i wniósł do jaskini.
- Co teraz? Masz w ogóle jakiś lek, który mu pomoże?!
- Nie, ale wiem, kto będzie miał - mężczyzna wyszedł z pomieszczenia, a Elin położył mnie na łóżku, nie wypuszczając z objęć.
- Rybko, trzymaj się zaraz będzie po wszystkim.
Kiwnąłem głową i wtuliłem się w niego bardziej. Czekaliśmy w ciszy, aż w końcu do jaskini powrócił mój ojciec, a wraz z nim niska staruszka, łudząco podobna do Irady.
- Jesteś siostrą Irady, Wyrocznią? -wymamrotałem, a kobieta skinęła głową, patrząc na mnie prawie białymi oczami. Od czasu do czasu tylko, połyskującymi delikatną czerwienią. Elestera spojrzała na mnie badawczo, po czym zwróciła się do Elina.
- Połóż go na ziemi, musimy zdjąć pieczęć ognia, zanim będzie za późno. Dewosie, przygotuj wszystko, co potrzebne, a ja zajmę się twoim synem.
Ból znów przybrał na sile, więc przycisnąłem kolana do klatki piersiowej. Przed oczami zatańczyły mi czarne plamki, które starałem się odegnać. Nie zauważyłem nawet, kiedy znalazłem się na twardej powierzchni, a otaczające mnie ramiona zniknęły.
Elin stanął kilka kroków dalej, nieufnie przyglądając się Elesterze, która najpierw opsypała proszkiem kamienie wokół mnie, po czym wysypała go także na moje ubranie. Ustawiła wokół świece i jakieś czerwone kryształy oraz zrobiła masę innych, dziwnych rzeczy, których nie byłem w stanie zobaczyć z powodu powiększających się plam przed oczami.
- Zaczynamy - w końcu znieruchomiała, stojąc jakiś metr przede mną. - Dewosie podejdź, chyba wiesz co masz robić.
Mężczyzna machnął ręką, zapalając wszystkie świece i stanął obok Wyroczni. Elin poruszył się niespokojnie, ale ich nie powstrzymał. Elestera zaczęła recytować jakieś słowa w melodyjnym języku. Ogień wybuchnął w moim wnętrzu, wyrywając mi z ust głośny krzyk. W miarę, jak głos kobiety stawał się głośniejszy, płomienie z mojego wnętrza przesuwały się ku powierzchni, aż w końcu skóra paliła mnie niewidzialnym ogniem. Elestera krzyknęła jakieś słowo w dziwny języku, a Dewos uniósł ręce i cisnął we mnie ogromną kula ognia. Przygotowałem się na jeszcze gorszy ból, o ile w ogóle było to możliwe, i zamknąłem powieki. Ku mojemu zdziwieniu, kiedy tylko ogień dotknął mojego ciała, wewnętrzne płomienie przestały palić mi skórę. Cały ból, razem z zawrotami głowy zniknął, zastąpiony przyjemnym ciepełkiem, ogrzewającym mnie od środka.
Uchyliłem powieki i zamrugałem zdezorientowany. Wszystko co widziałem było... czerwone. Potarłem oczy, chcąc usunąć falującą mgiełkę sprzed oczu. Nic się nie zmieniło spojrzałem na swoje dłonie i nagle mnie olśniło. To nie była żadna mgiełka, tylko ogień, pokrywający całe moje ciało. Moja skóra, włosy, czy nawet ubrania paliły się, ale nie spalały.
Podniosłem się z podłogi, a kiedy tylko postawiłem stopy na ziemi buchnął spod nich ogień. Przestraszony zrobiłem krok w tył i byłbym upadł, gdyby Elin w ostatniej chwili nie złapał mnie w pasie.
- Dzięki - spojrzałem w górę i uśmiechnąłem się do niego. Na jego twarzy odmalowała się czyta ulga. Odwrócił mnie do siebie przodem i mocno przytulił. Kiedy tylko mnie dotknął także stanął w ogniu.
Staliśmy tak przez chwilę, aż Elin nie roześmiał się cicho. Odsunął się od mnie i natychmiast przestał się palić.
- Rybko, możesz się już zgasić. Nie potrzebna nam żywa pochodnia.
- Już dawno bym to zrobił, gdybym wiedział jak.

- Po prostu to sobie wyobraź. Pomyśl o dużym płomyki i go zgaś.
Postąpiłem według jego poleceń i po chwili wszystko wróciło do normalnych kolorów. Upewniwszy się, że moje ręce nie płoną, podszedłem do Fenix'a. W tym momencie byłem przekonany, że rzeczywiście był moim ojcem. Przytuliłem się do niego, co naprawdę go zaskoczyło, ale po chwili także mnie objął i nie chciał wypuścić. Zaśmiałem się i wyzwoliłem z jego uścisku. Moją uwagę zwróciło ciche chrząknięcie.
- Araelu, możemy porozmawiać? - skinąłem Elesterze głową i poszedłem za nią w stronę wyjścia z jaskini. Kiedy dotarliśmy do wyjścia, staruszka usiadła na dużym kamieniu i, jak to w zwyczaju mają wyrocznie, po prostu zamieniła się w dwudziestolatkę.
- Moja siostra powiedziała mi, że jej nie wpuściłeś. Podobno mieliście porozmawiać. Wie co się dzisiaj stało, więc przyjdzie jutro.
- Kompletnie nie rozumiem na czym to polega. Jak mam ją wpuścić? Przed zaśnięciem myślałem o tym, że mamy się spotkać, a mimo to nic się nie wydarzyło.
- Spróbuj wyobrazić sobie drzwi, które zwykle są zamknięte i zostaw je uchylone na noc. Ja tak się nauczyłam komunikować z siostrami. Teraz nie muszę spać, żeby przekazywać im informację.
- Więź Elina i Ariel działa tak samo? - zapytałem zaciekawiony i usiadłem obok dziewczyny. Wydawała się nieco starsza i bardziej dojrzalsza, niż jej siostra.
- Podobnie. Ich komunikacja jest nieco bardziej skomplikowana. Powiedzmy, że mają dla siebie dodatkowe drzwi, które prowadzą tylko do umysłu tego drugiego.
- Rozumiem. O czym chciałaś porozmawiać?
- Chciałam cię ostrzec. Twoja moc może dopiero co się pojawia, ale rozwijała się w tobie od urodzenia. Kiedy byłeś mały ogień nie mógł zrobić ci krzywdy, co oznacza, że już wtedy była aktywna. Poza tym twój ogień może być nieco inny od ognia Ignisów. Jesteś synem Fenix'a, a jak pewnie wiesz, jego płomienie potrafią spalić nawet Igne. Musisz jak najszybciej zacząć panować nad mocą.
- A co z wodą? Ona nie zniknie, prawda? - trochę przerażała mnie myśl, że moc Aquera mogłaby zniknąć. Przez lata stała się częścią mnie.
- Dalej będziesz mógł nią władać, choć możliwe, że będzie to trudniejsze niż dotychczas. Być może będzie wręcz przeciwnie. Twoje moce będą ze sobą walczyć, co sprawi, że staną się silniejsze.
Z jaskini wyszedł Elin i stanął zaskoczony na widok Elestery. Widocznie jej nie poznał, więc pewnie nie zmienia postaci przy ludziach.
- Kto to jest? - szepnął do mnie, ale Wyrocznia widocznie także to usłyszała.
- Jak ja nie cierpię tych pytań - westchnęła cierpiętniczo, ignorując pytanie. - Araelu musicie już iść. Kidy zapadnie zmrok Najeźdźcy zaczną chodzić po lesie, a nie chciałbyś ich tam spotkać.
Kiwnąłem jej głową na pożegnanie, krzyknąłem do w stronę jaskini, że niedługo się pojawię i razem z Elinem ruszyliśmy ścieżką. W ostatniej chwili zawróciłem i zostawiłem zdezorintowanego Ignisa na ścieżce. Podbiegłem do Wyroczni i nachyliłem się, aby Elin mnie nie usłyszał.
- Ale nie zmienię się w płonącego strusia, prawda? - zapytałem, a w jej białych oczach błysnęło rozbawienie. Uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami, w geście niewiedzy. Ciarki przeszły mi po plecach, kiedy wyobraziłem sobie swoje alter ego. Na widok mojej miny Elestera zachichotała i poklepała mnie po ramieniu.
- Nie martw się, jeśli tak się stanie, coś na to poradzimy.
Podbiegłem do Elina i ruszyliśmy w drogę powrotną do pałacu. Po drodze mijaliśmy miejsce, w którym wczoraj przyłapała nas Ariel. Zachichotałem za to wspomnienie i zaskoczyłem Elina krótkim pocałunkiem w usta.
- A to za co? - uśmiechnął się do mnie, ukazując swoje dołeczki w policzkach.
- Za to, że nie uciekłeś kiedy zobaczyłeś tę ogromną igłę - zaśmiałem się i widząc jego minę cofnąłem się o krok. Ten nikczemny uśmieszek nie wróżył nic dobrego.
- Chodź no tu! - usiłował mnie złapać, ale szybko odskoczyłem i śmiejąc się pobiegłem kamienną ścieżką w stronę lasu. Dogonił mnie dopiero między drzewami i niezbyt mocno pchnął na pień stojącego obok drzewa. Wpił się w moje usta, a ja z radością je uchyliłem.

10 komentarzy:

  1. To. Jest. Wspaniałe! No i znowu mam wyszczeż ^^~ Biedny Arael...to musiało boleć...Elin boi się igieł? Biedny, choć sama za nimi nie przepadam... Mam nadzieje, że się z Araelem nie pokłócą i jego "Rybka" nie zrobi mu krzywdy...Wezmą ślub jak już sobie wyjaśnią co do siebie czują? Napewno. To jak się już hajtną, to zakładając że będą mieli bachor...dziecko (Arael w ciąży!!!!) To to dziecko, to będzie Salamandry, Smoka i Feniksa naraz? O.o to byłoby ciekawe...

    Jak już wspominałam rozdział bardzo mi się podobał i mam nadzieję, że szybko odkryją swoje uczucia...oby też nie mieli wielu przeszkód w rodzicach Elina, bo Ariel (raczej) jest za tym związkiem

    Życzę Ci powodzenia przy następnych rozdziałach, dużo, dużo weny i czasu, bo z każdym dniem jest go coraz mniej (wychodzę z domu -> ciemno...wracam do domu -> też ciemno)

    Ach i jeszcze pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu zawsze jak czytam Twoje komentarze, to śmieję się do laptopa jak głupia, a rodzeństwo patrzy na mnie jak na idiotę ?? Po prostu Cię uwielbiam :P Wizja Araela w ciąży... Nic nie zdradzę :D Więcej czasu by się przydało, ale cóż :) Buziaki i życzę Ci więcej tego twojego entuzjazmu <33

      Usuń
  2. Jak słodko :)
    Cieszę się, że nic nie jest Araelowi, a jego moc będzie jeszcze rosła. Moim zdaniem wskazówką dla innych, co do związku głównych bohaterów, jest to, że Elin nie poczuł bólu, gdy przytulał płonącego Araela. Coraz bardziej intryguje mnie to wspaniałe opowiadanie :)
    Piszesz cudownie :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, nie! Nic Ci nie powiem :D Korci mnie, żeby napisać, co będzie dalej, ale będę twarda :P Dziękuję bardzo mój wierny Anonimku <3

      Usuń
    2. A proszę bardzo ;)
      Po prostu uwielbiam to opko :)
      Dużo weny :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Cóż mogę napisać UWIELBIAM CIĘ !
    Dopiero wczoraj weszłam na twoją stronę od Luany :) Zaczęłam czytać wczoraj i skończyłam dzisiaj w szkole, bo nie mogłam się doczekać aż wrócę do domu :D I proszę abyś nie ''twarda'' i uchyliła rąbka tajemnicy *.* Achh... Jeszcze tydzień do kolejnego rozdziału ! Nie mogę się doczekać ! <3 <3
    Gossi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! Miło mieć nowego czytelnika :D Może gdybym nie uwielbiała męczyć ludzi, to bym coś zdradziła :P Hah <3 Wyszło, że jestem sadystką ^.^ Ale cóż :) Życzę miłego pobytu w moim świecie :* Dzięki za komentarz <3

      Usuń
  4. Witam,
    tak podejrzewałam, ze moc się przebudza, ciekawe czy Ignis będzie chciał coś wiezieć....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    miałam takie przypuszczenia, że moc się przebudza...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    świetny rozdział, właśnie miałam takie przypuszczenia, że moc zaczyna się przebudzać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń