poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział XII

 Dziękuję Wszystkim za komentarze :) Naprawdę motywujecie mnie do pisania <3

 *            *            *

Obudziłem się kiedy tylko słońce zaczęło bezlitośnie świecić mi w oczy. Leżałem chwilę w łóżku, wpatrując się w biały sufit. Tej nocy nie mogłem zasnąć, a gdy już mi się to udało, co chwilę budził mnie nawet najcichszy dźwięk wydobywający się zza okna. Dziwnie się czułem po raz pierwszy od dłuższego czasu, zasypiając samemu. Poza tym, cały czas czułem w swoim wnętrzu niewielki płomyczek, który nie chciał przestać płonąć, nawet, kiedy próbowałem zalać go wyimaginowaną wodą.
Westchnąłem niewyspany, usiłując przyzwyczaić się do nowego uczucia. Spojrzałem na swoją dłoń i skupiłem  się, próbując wytworzyć mały płomyczek. Z mojej ręki buchnął strumień ognia i poleciał wprost na  obsydianowy dywan leżący na podłodze. Jak najszybciej cisnąłem w niego wodą, z ulgą zauważając, że chyba nic mu się nie stało. No może oprócz tego, że był cały przemoczony. Wyciągnąłem z niego tyle wody ile się dało, ale nie odważyłem się go wysuszyć. Jeszcze skończyłoby się na podpaleniu całego pałacu.
W końcu postanowiłem zwlec się z łóżka i wziąć gorącą kąpiel. Wątpiłem czy ktokolwiek już wstał, więc miałem dużo czasu. Wyciągnąłem z szafy czarne spodnie i błękitną koszulę i ruszyłem do łazienki. Jak dotąd wszystkie kąpiele przygotowywały mi pokojówki, więc kiedy się rozebrałem, spojrzałem na kran lekko zbity z tropu. Zamiast zwykłych kurki z ciepłą i zimną wodą, zobaczyłem trzy pokrętła i dwie wajchy, znajdujące się tam w niewiadomym mi celu. Przez chwilę usiłowałem uregulować wodę, która albo była lodowata, albo lała się kropelkami. Westchnąłem po raz kolejny marząc o tym, by woda sama pojawiła się w wannie. Oniemiałem widząc malutkie kropelki, które zaczęły materializować się w powietrzu i wlatywać do wanny. Było ich coraz więcej, aż w końcu w krótkim czasie wanna wypełniła się po brzegi.
A więc o tym mówiła Elestera, pomyślałem i z radością wszedłem do wanny. Od razu doszedł mnie cichy syk. Spojrzałem w dół z zaskoczeniem dostrzegając parę, która utworzyła się, kiedy tylko woda zetknęła się z moją skórą. Dopiero wtedy spostrzegłem, że jest ona zimna, w przeciwieństwie do mojego ciała. Wzruszyłem ramionami i zanurzyłem się w wodzie, która po chwili zaczęła przyjemnie bulgotać.
Drzwi od łazienki lekko się poruszyły, a ja z przerażeniem przypomniałem sobie, że zostawiłem je uchylone. Od razu przypomniała mi się sytuacja z drugiego dnia podróży z Elinem. Spurpurowiałem za twarzy i zawołałem, żeby nie wchodził, pewny, że to Ignis.
Drzi jednak dalej w bardzo powolnym tempie się otwierały. Już miałem zacząć się na niego drzeć, kiedy zza drewna wychyliła się... ruda główka.
Ave zerknęła do środka, a ja zacząłem się cicho śmiać. Zalała mnie wielka ulga i jakiś rodzaj zawodu. Nie żebym chciał aby Elin wlazł mi do łazienki - co to, to nie. Brakowało mi po prostu tego ciepłego uczucia, które pojawiało się kiedy tylko Ignis był w moim zasięgu wzroku.
Ave zaciekawiona moim dobrym humorem, wskoczyła na wannę, starając się nie wpaść do środka. Na wszelki wypadek asekurowałem ją dłońmi, na które zaraz weszła.
- Uważaj, woda jest gorąca i nie myśl, że to ode mnie zależy. Kompletnie nie umiem tego kontrolować - wiewiórka spojrzała na mnie, jakby wszystko zrozumiała, ale mimo to delikatnie zanurzyła łapkę w wodzie i od razu z piskiem ją cofnęła.
- Mówiłem? Co dziwne, mi jest idealnie - zanurzyłem się jeszcze bardziej, a przerażone zwierzątko wskoczyło mi na głowę.
Wziąłem ją z powrotem na ręce, zapewniając, że jej nie zanurzę. Spojrzała na mnie, a później pchnęła łapką kryształ na swojej szyi. Powtórzyła ten ruch kilka razy, aż zaciekawiony dotknąłem kryształu. Rozbłysło białe światło, które po chwili zgasło, pozostawiając mnie na wpół oślepionego.
Zamrugałem kilka razy i odzyskawszy wzrok, skierowałem go na Ave.
- No pięknie. Niedługo na serio zamienię się w płonącego strusia - powodem moich słów był wygląd dotychczas rudej wiewiórki. Dotychczas, ponieważ kiedy tylko zgasło białe światło, okazało się, że kolor jej futerka uległ zmianie. Stała się praktycznie czerwona, posiadając tylko rude łapki. Sprawiało to, że wyglądała, jakby nosiła pomarańczowe skarpetki.
Wiewiórka widocznie nie była zaskoczona, bo z cichym piskiem wskoczyła do wody. Szybko wyłowiłem ją, patrząc ze strachem jak otrzepuje się z wody i piszcze pytająco.
- Nie gadaj, że teraz jesteś ognioodporna, bo ci nie uwierzę. I nie patrz tak na mnie. Nie co dzień zamieniam w wiewiórkę w pół... Nie nie mam pomysłu. Podejrzewam, że raczej mi nie powiesz co się stało, więc nie przeszkadzaj sobie - bez uprzedzenia wyciągnąłem spod niej ręce, przez co wpada do wody.
Zaśmiałem się, gdy wynurzywszy się z wody zaczęła prychać, ale szybko mi minęło, kiedy mokra kitka pod wodą, zaczęła mnie miziać po brzuchu. Wybuchnąłem śmiechem, usiłując złapać mokre stworzenia, ale niestety odkąd Ave otrzymała kryształ, potrafiła tak jak ja oddychać pod wodą, więc zwinnie mi umykała. W końcu pochwyciłem winowajce i ze śmiechem uniosłem ją w bańce z wody.
- Ha! Mam cię! Co by tu z tobą zrobić? Może znajdziemy jakiegoś psa na terenie pałacu? Co ty na to? - Ave w pełni rozumiała moją groźbę i doskonale o tym wiedziałem. Od zawsze nie cierpiała psów i toczyła z nimi zawzięte boję, choć z reguły starała się ich po prostu unikać. Słysząc moje słowa, od razu znieruchomiała i spojrzała na mnie słodkimi oczkami.Wyszedłem z wanny i owinąłem się w pasie ręcznikiem i ledwo zdążyłem, nim do środka wparował Elin z płomieniami w obydwu rękach. Krzyknąłem bardziej z zaskoczenia, niż ze strachu i złapałem się za serce.
- Elin, możesz mi do cholery wyjaśnić, czemu celujesz w ludzi ogniem, kiedy wychodzą z wanny?! Omal nie rzuciłem w ciebie Ave! - wskazałem na wiszącą w pobliżu bańkę w której znajdowała się teraz bardzo zainteresowana naszą rozmową wiewiórka.
Ignis odetchnął z ulgą, gasząc ogień w rękach i spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Nie moja wina, że myślałem, że ktoś cię atakuje. Ledwo wstałem, a słyszę plusk wody i jakieś dziwne dźwięki dochodzące z twojego pokoju. Myślałem, że próbujesz utopić napastnika, ale widzę, że on chyba umie oddychać pod wodą. A tak przy okazji, ładnie się prezentujesz w tym ręczniku.
Spaliłem buraka, podczas gdy Elin uważnie oglądał mnie sobie z góry do dołu.
- Wynocha z mojej łazienki! - krzyknąłem zawstydzony i tym razem wiewiórka poleciała w jego stronę. Skończyło się na tym, że oboje wylądowali za drzwiami, Elin leżąc na dywanie, a Ave na jego twarzy.
Ubrałem się szybko i opuściłem łazienkę, starając się rozczesać włosy znalezionym w niej grzebieniem. Nie było to takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. Grzebyk cały czas gubił się we włosach, które mimo, że po kąpieli, były całkowicie suche i nie ułatwiały mi tego zadania.
Kiedy siłowałem się z moimi kłaczkami, dostrzegłem, że Elin dalej nie opuścił mojego pokoju, leżąc razem z Ave na moim łóżku. O dziwo ta dwójka ostatnio zaczęła się dogadywać.
- Możesz mi powiedzieć, jakim cudem rozczesujesz włosy, nie wyrywając połowy? Bo próbowałem je zamoczyć już kilka razy i dalej po kilku sekundach wysychają - mruknąłem zezłoszczony i poddałem się, zostawiając grzebień w jakimś kosmyku z tyłu głowy. Usiadłem na brzegu łóżka i westchnąłem ciężko.
- Chodź tu, pomogę ci - Elin usiadł za mną i bez trudu pociągnął mnie bardziej na środek, aby mieć lepszy dostęp do mojej czupryny.
Zaczął rozczesywać mi włosy, uprzednio wyciągnąwszy grzebień z kołtunów. O dziwo robił to z wielką delikatnością. Po chwili zacząłem mruczeć z przyjemności. Od zawsze uwielbiałem, kiedy mama, albo siostra czesały mi włosy, choć nie zdarzało się to zbyt często.
Nawet nie zauważyłem, kiedy włosy były już rozczesane, a Elin po prostu przejeżdżał palcami po kosmykach, delikatnie za nie pociągając. W pewnym momencie odgarnął mi włosy na jedną stronę i przesunął nosem po szyi. Zamruczałem znowu, odchylając głowę, aby dać mu lepszy dostęp do mojej skóry.
- Uwielbiam twój zapach - powiedział z ustami przy mojej szyi, przez co poczułem delikatne wibracje, od których po plecach przeszły mi przyjemne ciarki.
Elin całował moją skórę, posuwając się w przód, aż w końcu nie wiadomo jakim cudem, znalazł się naprzeciwko mnie i sięgnął do moich ust. Z przyjemnością je uchyliłem, dając mu możliwość pogłębienia pocałunku, co niebawem wykorzystał.
Elin pchnął mnie delikatnie, przez co opadłem na pościel. Ave ewakuowała się z łóżka, wybierając sobie nowe posłanie na fotelu. Ignis zaraz znalazł się nade mną, znów obdarowując mnie pocałunkiem, tym razem nieco innym.
W moim wnętrzu pojawiło się to niezidentyfikowane uczucie, które pojawiało się tylko w jego obecności. Z każdą chwilą stawało się coraz silniejsze, powoli znajdując drogę do mojego podbrzusza.
Moje ręce samowolnie wpełzły pod koszulkę Elina, gładząc jego twardą klatkę piersiową, z równym zaangażowaniem, jak te, które waśnie ściągały mi górną część garderoby. Pozwoliłem Ignisowi się jej pozbyć, po czym sam zrobiłem to samo.
Moim oczom ukazał się opalony tors, który aż kusił swoim wyglądem. Przejechałem po nim palcami, delikatnie go drapiąc, na co Elin zadrżał i wpił mi się w usta z jeszcze większym zaangażowaniem. Jego dłoń błądziła po moim torsie, aż w końcu zawędrowała do gumki od spodni.
- Elin.. - mruknąłem zawstydzony, a on od razu się zatrzymał patrząc na mnie swoimi bursztynowymi oczami, w których czaiła się podniecenie, ale także gotowość na zrezygnowanie z tego, co zamierzał.
- Tak, Rybko? Możemy przestać w każdej chwili - chciał wycofać, rękę, ale zatrzymałem ją, nakrywając swoją.
- Nie, tylko... Ja nigdy.. - odwróciłem wzrok, pełen napięcia.
- Ciii... To nic, nie musimy robić wszystkiego. Nie bój się - jego wargo musnęły moje uspokajająco, więc zabrałem dłoń i położyłem ją na jego karku.
Ciekawska dłoń przedostała się pod moje spodnie, wyrywając mi z ust głośny jęk, który zaraz został stłumiony przez język Elina. Ignis poruszał wprawnie ręką, wyrywając mi z ust głośne westchnienia.
Zbierając w sobie odwagę, zatopiłem dłoń w króciutkich włoskach na jego brzuchu, których linia znikała, chowając się za materiałem. Zjechałem trochę niżej odginając materiał, a Elin spojrzał na mnie zdziwiony.
- Rybko, nie musisz... - zaczął, ale przerwało mu ciche jęknięcie, które wyrwało mu się, kiedy zacisnąłem palce na jego członku.
- Ale chce - tym razem, to ja go pocałowałem, czując ogarniającą mnie coraz większą przyjemność.
Ciepło kumulowało się w moim podbrzuszu, pragnąc się jak najszybciej wydostać. Czułem, że nie wytrzymam długo, przyspieszyłem więc ruchy ręką, by po chwili dojść z głośnym jękiem, który utonął w wargach Elina. Nie musiałem długo, na niego czekać, gdyż po kilku sekundach, opadł na mnie, podpierając się łokciem, by za bardzo mnie nie obciążać.
Zupełnie opadłem z sił, a mimo to serce waliło mi w piersi jak oszalałe, na wspomnienie choćby jednego dźwięku z przed chwili. Czułem jakbym płonął.
- Bo płoniesz - szepnął mi Elin do ucha, zmieniając naszą pozycję. Tym razem to ja leżałem na nim, co najwyraźniej mu nie przeszkadzało.
Miał rację. Przed oczami znów pojawił mi się ogień, który otaczał nie tylko mnie, ale także Elina.
- Skąd wiedziałeś o czym myślę? - na moich policzkach pojawił się delikatny  rumieniec, co było nieco dziwne, zwłaszcza po tym, co zrobiliśmy chwilę temu.
- Nie mam pojęcia. Usłyszałem cię, tak jak słyszę Ariel.
- Hmm, może to przez ten ogień? - "zgasiłem" nas i utworzyłem dużą bańkę z wody. - Umiem tak z wodą.
Wyciągnąłem rękę, by włożyć ją w ciecz i zobaczyłem na niej białą substancję. Moja twarz chyba nigdy nie była tak czerwona. Elin chwycił ją swoją brudną ręką i włożył je do wody. Zaśmiał się cicho z mojej reakcji, a ja poczułem jego rozbawienie, płynące do mnie z wody. Czułem coś jeszcze, uczucie, które wypełniało go całego. Było ciepłe i przyjemne, pełne troski i delikatności, a jednak niesamowicie silne. Spojrzałem mu w oczy i zobaczyłem w nich dokładnie to samo. Oniemiałem zdając sobie sprawę, co to za uczucie. To samo, które od jakiegoś czasu nie dawało mi o sobie zapomnieć. To była po prostu...miłość. Miłość inna od tej, którą obdarzamy rodziców, czy rodzeństwo.
Elin także patrzył mi w oczy, zdziwiony moim zachowaniem. Zdałem sobie sprawę, że mimo, iż ja wyczuwam jego emocję i uczucia, on nie za dobrze sobie z tym radził. Był lekko zdezorientowany tym, co wyczuwał ode mnie, gdyż były to jedynie zarysy emocji.
- Rybko, wszystko dobrze? Czemu płaczesz?
- Co? - dotknąłem wolną dłonią policzka i dostrzegłem, że jest ona mokra od łez. Uśmiechnąłem się do Ignisa i położyłem mu głowę na ramieniu - Wszystko w porządku, po prostu...
Nie mogąc znaleźć słów po prostu go pocałowałem. Nie tak, jak wcześniej, tylko delikatnie. Chciałem przekazać mu to, co sam wyczytałem w jego sercu.
- Jesteś w tym beznadziejny - mruknąłem po chwili, kładąc się obok niego, głowę układając z powrotem na jego ramieniu.  Nasze złączone ręce razem z otaczającą je wodą, położyłem na jego nagim torsie.
- Wiem. Ariel cały czas włamuje mi się do głowy, a ja tego nie zauważam - westchnął, a ja poczułem jego frustrację.
- Czy ona teraz..? - oprzytomniałem przerażony, że dziewczyna mogłaby wiedzieć o wszystkim, ale Elin szybko mnie uspokoił.
- Śpi, więc o niczym nie wie. O ile się nie mylę myśli o naszym stajennym, a przynajmniej myślała, zanim włożyliśmy ręce do wody. Od tamtej pory nie mogę jej wyczuć.
- Może to przeze mnie? Skoro teraz ja siedzę w twojej głowie, to ona nie ma do niej dostępu.
- Hmm, możliwe. Nawet nie wiesz, jak przyjemnie przez chwilę nie wiedzieć o czym myśli.
- Nie umiesz tego wyłączyć? Po prostu się odciąć?
- Nie bardzo. Kilka razy mi się udało, ale jeśli tylko by chciała, mogłaby sforsować tą barierę jedną, głośniejszą myślą. Kiedy ona się odgrodzi, za nic w świecie nie mogę jej usłyszeć, choć wciąż czuję, że gdzieś tam jest.
- Może źle się do tego zabierać. O czym myślisz, kiedy stawiasz barierę?
- O wielkim murze, który nagle buduje się wokół mojego umysłu. Wyobrażam go sobie grubego na kilka metrów, ale on i tak za chwilę upada - Ignis wzruszył ramionami, jakby się poddawał.
- Może spróbuj inaczej - zamknąłem oczy i po chwili znów na niego spojrzałem. - Czujesz mnie?
- Teraz nie. Nagle zniknąłeś - mruknął ze zdziwienie i spojrzał na mnie pytająco.- Jak to zrobiłeś?
- Zamiast budować mur, który ciężko wznieść, wyobraziłem sobie szczelną bańkę wody. To coś, co mi łatwo stworzyć. Może ty spróbuj z ogniem. Jesteś silniejszym Ignisem niż Ariel, prawda?
Kiwnął głową, a ja zacząłem mu przekazywać instrukcję. Najpierw wyobraziłem sobie jego otoczonego niezliczoną ilością wrogów. Nie mógłby ich pokonać, więc ochronił się ognie, tak, że żaden z nich, nie mógł go skrzywdzić. Wszystkie te obrazy wepchałem mu do głowy, choć już wtedy usiłował się ochronić przed moim umysłem.Mimo wszystko dalej, co chwilę docierałem do jego głowy, spoglądając z boku na jego wspomnienia z dzieciństwa. Większość z nich obejmowała także Ariel, co dowodziło, że od zawsze byli nierozłączni. Musiałem jakoś go do tego zmotywować.
- Musisz się bardziej postawić, pomyśl, że jestem tam z tobą, że nie chronisz tylko siebie. Nie pozwól, żeby ktoś ukradł ci dzisiejszy ranek.
Tym razem kiedy próbowałem dostać się do jego wspomnień, coś mnie zatrzymało. Wokół obrazów z jego pamięci, szczególnie tych, na których widziałem także swoją postać, zaczęła tworzyć się cienka osłona z ognia, która oparzyła mnie, kiedy tylko jej dotknąłem.
Mimo, że wszystko działo się tylko w naszych umysłach, ból był jak najbardziej rzeczywisty. Moje ciało może być odporne na ogień, ale umysł jest podatny na wszelki ból. Dlatego w Aquem zakazane jest wchodzić ludziom do głowy. Choć i tak niewielu to potrafi. Ja nauczyłem się od mamy, która używała tego do uspokajania mnie i Rachel, kiedy byliśmy dziećmi. Podsyłała nam wtedy miłe obrazy i od razu przestawaliśmy płakać. Pamiętam, gdy pierwszy raz wysłałem jej obraz. Było to w dniu, kiedy miała urodziny. Miałem wtedy osiem lat i bardzo chciałem coś jej podarować. Nie przelewało nam się jednak więc niezbyt mogłem coś kupić. Usiadłem wtedy obok i poprosiłem, żeby zrobiła bańkę z wody. Posłuchała i chwyciliśmy się w niej za ręce. Zacząłem pokazywać jej ją samą, kiedy uśmiecha się do nas, lub pomaga. Później głośno pomyślałem, że ją kocham, a ona omal nie upadła, prosząc mnie, żebym tak nie krzyczał. Mimo, że nie wszystko się udało, czułem, że taki prezent chciała dostać. Już wtedy zdawałem sobie sprawę, jak ryzykowne może być zranienie kogoś nawet myślą.
Nie udało mi się sforsować ognistej bariery, więc wycofałem się, otwierając oczy i buchając śmiechem na widok miny Elina. Leżał nadal w tej samej pozycji, ale jego zmarszczone brwi, zaciśnięte usta i mocno zamknięte powieki, zupełnie do niego nie pasowały.
- No co? Staram się - burknął, kiedy usłyszał moją salwę śmiechu. Pocałowałem go w usta i wstałem, puszczając jego rękę.
- Świetnie ci idzie, ale musimy już wstawać. Za chwilę śniadanie, a muszę się ogarnąć - uśmiechnąłem się do niego i poszedłem do łazienki.
Moje włosy były w jeszcze większym nieładzie niż po wyjściu z kąpieli, postanowiłem więc je związać. Założyłem koszulę, którą wcześniej znalazłem na podłodze i z uśmiechem wyszedłem z pomieszczenia.
Elina już nie było, więc szybko zebrałem się do wyjścia i zabierając ze sobą wiewiórkę, która po raz pierwszy od przyjazdu postanowiła wyjść z pokoju, udałem się w stronę jadalni.

7 komentarzy:

  1. Ave wróciła! Prawie były seksy, ale Ave wróciła! Swoją drogą nie pomyśleli o tym, że ją demoralizują? Przyszła sobie do przykaciela, a ten ją z łazienki wyrzucił, a później jeszcze robił te...zboczone ( >^o^)> rzeczy z Elinem!!

    To było słooooooodkie <3 panowie się pokochali, tak słodko! Ja też chce się zakochać ze wzajemnością w jakimś fajnym władcy, jakiegoś fajnego państwa...o a może zostanę....nie lepiej nie ^^'


    Baaaardzo mi się podobało. Jak tylko wstałam, przypomniało mi się, że od Genuine będzie nowa notka, i się tak bardzo ucieszyłam, że nawet sprzątanie wymiotów mojego kota z dywanu nie było takie złe :3

    Błędów nie widziałam, a treść pochłonełam w kilka minut, które były zdecydowanie za krótkie, jak dla mnie


    I znowu tydzień :/ to ja chce piątek...albo nie, świąteczne eventy nadal trwają...nie wiem jak będzie z moją dostępnością w przerwie świątecznej, ale jak będą jakieś problemy, to je skopie z glana i będę czytać dalej!!

    ...Edward...

    Ciekawe czy ich rodzice by się dogadali...albo czy rodzice Elina lubią jego wybranka, który jeszcze nie kest wybrany, ale poczekajmy, z czasem wszystko będzie :3

    To już 12 rozdział jak się z tym czujesz? Mam nadzieję, że wen Cię nie opuszcza, a jeśli tak, to służę glanem :3
    Pewnie będą mieli jeszcze kilka zawirowań, ale i tak im się uda, bo Saya nie lubi smutnych zakończeń. Smutasy są złe!!


    Chyba tego troche dużo wyszło >///< jak zawsze, ale za każdym razem weny, czasu...i więcej weny i zdrowia, żebyś się na święta nie rozchorowała, bo chory człowiek, to nie jest zdrowy człowiek...weny!!!

    Pozdrawiam....EDWARD!

    //Saya Vel Rin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha <3 Kompletnie Cię podziwiam za ten komentarz, nawet nie wiem co powiedzieć :D Znów się mama pyta z jakim chłopakiem piszę, że się tak uśmiecham :P Dobrze, że nie zna prawdy, zawału by dostała :) Dzięki <3 Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Ciągle się uśmiecham po przeczytaniu tego niesamowitego rozdziału. Po prostu cud miód :)
    Niesamowity jest ten związek pomiędzy chłopakami, pełen uczuć, których nie boją się okazać i w końcu dotarło do nich, że się kochają <3
    Myślę, że ich umysłowe połączenie jest niezwykłe, ciekawe czy też będzie działać na dużo odległości, wtedy zawsze byliby razem :)
    Wciąż się od siebie uczą xD
    Coraz bardzie intryguje mnie postać Ave, kim ona tak naprawdę jest?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo się dowiesz kim jest Ave :) Pewnie trochę się zdziwisz <3 W każdym razie dzięki za komentarz. Buziaki :*

      Usuń
  3. Witam,
    no wspaniale, rozdział cudowny... ognioodporna wiewiórka...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    rozdział mi się bardzo podobał, wspaniale, cudownie... ognioodporna wiewiórka bosko... chciałabym mieć taką :)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    wspaniały rozdział, bardzo mi się podobał, a ta ognioodporna wiewiórka bosko... och jakbym chciałabym mieć taką ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń