Dobra moi Mili :* Internet wrócił jakąś godzinę temu, ale zapomniałam :*
MIłego czytania i przeoraszam za opóźnienie! <3
Przez ostatnie dwa tygodnie Radek był w swoim mieszkaniu jakieś
sześć razy, lecz nigdy nie zostawał w nim sam. Albo opiekował się
Madzią, albo spędzał czas z jej wujkiem. Resztę wolnego czasu
spędzał w domu Wojtka, bądź chodząc z nim po mieście. Mocno się
do siebie zbliżyli, spędzając jak najwięcej czasu w swoim
towarzystwie. Radek dalej tryskał radością za każdym razem kiedy
widział Wojtka. Pokochał też Madzię, którą chętnie się
zajmował. Jego myśli coraz częściej krążyły wokół
dziewczynki. Niedługo miała się odbyć rozprawa, na której sędzia
zdecyduje, czy Madzia zostanie z wujem. Wojtek, mimo zapewnień
prawnika, że wszystko będzie dobrze, strasznie się denerwował.
- Jutro ta rozprawa – powiedział Wojtek, patrząc na kubek
herbaty, który trzymał w rękach. Radek odwrócił się do niego,
odkładając swój kubek na blat i podszedł. Oparł brodę na jego
ramieniu i przytulił się.
- Nie martw się. Na pewno wygrasz. Tego gnoja dalej nigdzie nie
widać. Masz dobrą pracę, która nie wymaga całego dnia poza
domem. Jesteś w stanie utrzymać dziecko, a co najważniejsze,
jesteś jej wujem.
- Chciałbym, żebyś tam ze mną był. – Wojtek cmoknął go w
czubek głowy.
- Oczywiście, że będę. Wziąłem sobie dzień urlopu na jutro.
- Wiem. I wiele to dla mnie znaczy. Dla Madzi też.
- Właśnie, trzeba iść po Madzię. Odbiorę ją.
- Zawieźć cię?
- Nie, przejdę się. Ładna pogoda, więc zabiorę ją na spacer.
- Wiesz, że nie musisz tego robić? To w końcu moja siostrzenica,
to ja powinienem się nią zajmować.
- Wiem, ale to lubię. Uwielbiam tego dzieciaka. Poza tym, ty i tak
już dużo dla niej robisz. Przyda ci się chwila dla siebie.
Przyniosłem ci fajną książkę. Idź poczytaj i się rozluźnij. A
jak wrócę to zrobię ci ekskluzywny masaż – ostatnie słowa
Radek wyszeptał do ucha Wojtka, chwilę później lekko całując
jego usta.
- Teraz nie będę się mógł skupić na czytaniu – powiedział z
wyrzutem Wojtek, a rudzielec zaśmiał się cicho.
- To już nie moja wina. - Cmoknął go jeszcze w policzek i udał
się do przedpokoju. - Wrócę za godzinkę!
Wyszedł, rozkoszując się ostatnimi w tym roku promieniami słońca.
Było chłodno, ale temperatura i tak znacznie się podniosła w
stosunku do ostatnich dni. W sam raz na spacer, w końcu w tym roku
może się już nie powtórzyć taka okazja.
Tak jak się podziewał po dwudziestu minutach był już pod domem
opiekunki. Wyjątkowo Madzia była dziś u niej, a nie na odwrót,
gdyż pani Basia miała pod opieką jeszcze jedno dziecko. Sąsiadka
musiała pojechać do pracy, a jej niania zachorowała.
Zapukał w drewniane drzwi i po chwili został wpuszczony do środka.
Kobieta z uśmiechem zaproponowała mu coś do picia, lecz grzecznie
odmówił, informując ją, że chce wrócić do domu zanim się
ściemni.
- Och, no dobrze. W takim razie już ubieramy Madzię. Zmienię jej
jeszcze pieluszkę i ją pan zabiera.
Kobieta zajęła się dzieckiem, kiedy z pokoju obok dobiegł płacz.
- Mogę? - Radek wskazał na pokój, kobieta uśmiechnęła się i
kiwnęła głową. Wszedłszy tam, mężczyzna ujrzał około
dwumiesięczne dziecko. Chłopczyk musiał się obudzić i dlatego
płakał. Wziął go na ręce i zaczął kołysać, mówiąc
spokojnym głosem. Dziecko popłakało chwilę i przestało, znów
mrużąc oczka. Nie minęło pięć minut, a chłopczyk spał w
najlepsze.
- Naprawdę ma pan rękę do dzieci. Mi się nie udaje go tak szybko
uspokoić – powiedziała pani Basia, stojąca w progu już od
chwili.
- Zawsze udaje mi się je uspokoić. Mam to po mamie.
- Madzia już gotowa. Leży grzecznie w wózku.
- Dobrze, to ja już się zbieram – Radek odłożył chłopca do
łóżeczka i pożegnał się z opiekunką.
Szedł powoli, rozmyślając nad jutrzejszą rozprawą. Mimo wszystko
czuł niepokój. Kochał Wojtka i chciał, żeby ten był szczęśliwy.
A wiedział, że jeżeli Mała nie będzie miała zapewnionego
bezpieczeństwa i miłości, nie zazna chwili spokoju. Kochanek mówił
mu o mamie Madzi, a zarazem swojej siostrze, którą bardzo kochał.
- Wróciliśmy! - krzyknął, wchodząc do domu bez pukania. Kilka
dni temu po prostu zaczął wchodzić jak do siebie. W sumie tak czuł
się w tym domu. W przeciwieństwie do jego mieszkania, tutaj ktoś
na niego czekał. A teraz nawet dwa ktosie, sądząc po butach
stojących w przedpokoju.
Rozebrał siebie i Madzię, po czym wziąwszy ją na ręce, zostawił
wózek przy ścianie i udał się do salonu. Tam przywitał go
wściekły wzrok partnera. Na szczęście nie był on skierowany w
stronę Radka, lecz piorunował przybysza. Nie doczekawszy się słowa
wyjaśnienia, bądź jakichkolwiek chęci przedstawiania ich sobie ze
strony Wojtka, podszedł do mężczyzny i podał mu rękę, Madzię
przytrzymując drugą.
- Radek Świerk.
- Przemysław Sokolski – Radek zesztywniał, słysząc nazwisko.
Kiedy połączy je z miną Wojtka, nie miał wątpliwości, kto
siedzi przed nim. Mężczyzna spoglądał na swoją córeczkę z
dziwnym wyrazem twarzy. Tak jakby nie mógł się doczekać aż ją
zobaczy, a jednocześnie się jej bał. Natomiast na Radka w ogóle
nie patrzył.
- Dalej mi nie powiedziałeś, po co przyszedłeś. – Głos Wojtka
rozdarł ciszę. Radek jeszcze nie widział, żeby mężczyzna tak
się do kogoś zwracał. Ogarnęło go współczucie w stosunku do
siedzącego na kanapie mężczyzny.
- Chciałem tylko zobaczyć córkę – warknął do Wojtka, a całe
współczucie wyparowało w sekundę.
- I tak jej nie odzyskasz. Nie oddam jej, a już na pewno nie tobie.
- Nie masz wyboru. To ja jestem jej ojcem.
Mężczyzna wstał i wbił wściekły wzrok w szwagra. Dopiero teraz
Radek zauważył, że nie jest do końca trzeźwy. Jego wzrok nie
mógł się ustabilizować, a ręce trzęsły się lekko. A może to
właśnie z braku alkoholu? Skoro Wojtek mówił, że od dawna pije.
- Już niedługo. Mam tymczasowe prawo do opieki nad Magdą, a jutro
zdobędę je całkowicie. Patrz jak dużo można zdziałać w kilka
miesięcy – powiedział Wojtek ze złośliwym uśmiechem. Zaciskał
pięści, podobnie jak Przemysław. Wyglądali jakby mieli się na
siebie rzucić.
- Wojtek – napomniał go Radek, a mężczyzna poluzował lekko
dłonie. - Mógłby pan usiąść? Nie chcemy, żeby Madzia oglądała
bójkę swojego ojca, prawda?
Był zdziwiony z jaką łatwością Radek poradził sobie z jego
szwagrem. Niby dwa zdania, a jednak odniosły skutek. Jego szwagier
opadł z powrotem na kanapę, naprzeciwko Radka, który przysiadł w
fotelu z dzieckiem.
- Chcę ją odzyskać.
- Nie... - warknął Wojtek, ale partner zaraz mu przerwał.
- Zastanów się, czy na pewno chcesz. Gdyby tak było, nie
zniknąłbyś – powiedział spokojnie, a mężczyzna w końcu na
niego spojrzał. - Madzia jest małym dzieckiem. Wymaga całodobowej
opieki, poświęconego czasu i pieniędzy. Nic sama nie zrobi. Jest
całkowicie zależna od dorosłych, więc jeśli zostanie sama, może
jej się coś stać. Zastanów się, czy naprawdę chcesz całkowicie
zmienić swoje życie. Jeżeli tak, droga wolna, przyjdź jutro do
sądu. Jednak miej na uwadze to, że, widząc twoje przekrwione oczy
i trzęsące się ręce, sąd nie przyzna ci opieki nad córką.
Pogrążysz się, stracisz szansę widywania się z Madzią.
- A tobie co do tego? Nie jesteś jej rodziną.
- Na pewno jest dla niej lepszym ojcem niż ty – odciął się
Wojtek, na co Radek westchnął. A niby ma do czynienia z dorosłymi.
- Nie pozwolę, żeby moją córkę wychowywała para gejów! –
oburzył się Sokolski, jakby nagle poznał prawdę o orientacji
szwagra. W sumie możliwe, że dopiero mu się przypomniało.
- Nie masz wyboru – odpowiedział Radek. Znał ten typ człowieka.
Wiedział też jak sobie z nim poradzić. W końcu przez większość
życia chciał zostać psychologiem. Aż dziwne, że odwidziało mu
się dopiero na studiach. - Nie chcesz się opiekować Madzią. Po
prostu przypomina ci ona żonę. Jeżeli zechcesz walczyć o prawa do
córki w sądzie, wszystko zwróci się przeciw tobie i będziesz ją
widywał raz na dwa tygodnie, po uprzednim badaniu alkomatem.
Proponujemy ci coś innego – tu spojrzał na Wojtka, pytając go o
pozwolenie i kontynuował, kiedy ten kiwnął twierdząco głową –
będziesz mógł widywać córkę za każdym razem, jeżeli nas o tym
uprzedzisz, jednak to pod naszą opieką będzie. Nie będziesz
odbierzesz nam jej, a już na pewno, dopóki nie skończysz z
nałogami.
- Masz wybór. Albo teraz stąd wyjdziesz, albo będziesz się dalej
kłócił i spotkamy się w sądzie. Wróć jak będziesz trzeźwy,
bo inaczej cię nie wpuścimy. Czekam na decyzje.
Przemysław bez słowa wstał, spiorunował ich wzrokiem i wyszedł,
zostawiając po sobie echo trzaśnięcia drzwiami.
- Chyba się udało – mruknął Radek, a Wojtek westchnął i
potarł oczy.
- To się okaże jutro.
* * *
- Logan! Udało się! - Amek podbiegł do nauczyciela, ciągnąc za
sobą Maję. - Znaczy proszę pana, udało się!
- Gratulację, teraz jeszcze finał i zwycięstwo macie w kieszeni –
Logan poczochrał Amkowi włosy, szczerząc się do Mai.
- Chciałeś powiedzieć jedno z nas. Ostatni etap piszemy osobno –
Maja skrzywiła się, wiedząc, że bez pomocy Amka zostanie gdzieś
w tyle. Nie mniej już miała na koncie spore osiągnięcie, które
liczyło się na świadectwie, więc nie zepsuło jej to radości.
- I tak wszystkim opadły szczęki, że pokonaliście gospodarzy.
Pomyśleć, że mam taki talent do nauczania – Logan zaśmiał się,
kiedy dostał kuksańce z obydwu stron. - Dobra już dobra, jestem z
was dumny. W nagrodę zabieram was na pizze. Maja nawet się nie waż
mówić, ze jesteś na diecie.
- Ale...
- Żadnych ale. Jedno słowo i kupie ci osobną pizzę i będę
pilnował, żebyś ją całą zjadła.
- Ale ja nie jestem na żadnej diecie. Słowo było, więc wisisz mi
całą pizzę! - zaśmiała się, a Amek razem z nią.
- A ty co się śmiejesz? Przecież to od ciebie mam złe informacje.
- Informacje były dobre, ale sprzed tygodnia. Ten głodomór nawet
trzech dni nie wytrzymał zanim zeżarł mi całe śniadanie.
- Bo kto normalny przynosi łazanki do szkoły, żeby kusić swoją
najukochańszą przyjaciółkę?
- Skąd miałem wiedzieć, że jak je zobaczysz, to ja już ich
więcej nie ujrzę?
- Jesteście niesamowici – parsknął Logan i wszedł do pizzerii,
która szczęśliwym trafem znajdowała się naprzeciwko szkoły, w
której odbywał się konkurs z języka angielskiego.
- Biorę capriciose – powiedział Amek, patrząc na menu przez
kilka sekund.
- Ja chcę amerykańską – Maja zrobiła to samo i oboje odłożyli
menu na bok.
- Co tak szybko? Uczycie się menu na pamięć?
- Mamy tą samą pizzerię na osiedlu, niedaleko mojego domu.
Chodzimy tam z Mają czasami.
- Dobra, więc jaką ja mam wziąć?
- Kebab – odpowiedzieli jednym głosem Maja z Amkiem, szczerząc
się do siebie.
- Nie pytam. To idę zamówić.
*
- Umieram z przejedzenia – Amek oparł głowę o szybę,
rozkładając się bardziej na fotelu w samochodzie Logana.
- Nie dziwie się. Nie mam pojęcia jak ty to zmieściłeś – Logan
pokręcił głową, przypominając sobie, że sam nie potrafił
dojeść jednego kawałka swojej pizzy, a Amek nie dość, że zrobił
to za niego, to jeszcze wyręczył Maję w zjedzeniu dwóch kawałkach
jej pizzy.
- Przecież nie mogło się zmarnować – Amek zaśmiał się cicho.
Logan jeszcze nie wiedział jakie miał czasem napady. Jadł wszystko
co mu w ręce wpadło w zadziwiających ilościach. Miał tak od
dziecka.
- Nie wątpię. W ogóle, od jutra zaczynamy naukę. Rozmawiałem z
Mają i niestety nie widzi sensu w dalszym tyraniu. Nie czuje się aż
tak dobrze z angielskim i nie ma nadziei na wygraną, więc pozostało
nam ćwiczyć we dwóch. Jak mam być szczery to naprawdę myślę,
że możesz wygrać.
- Czy to oznacza dłuższe siedzenie w szkole? - skrzywił się, bo
oznaczało to mniej przebywania w domu. Chociaż z drugiej strony ten
czas spędziłby z Loganem, a gdyby miał wybierać , pewnie i tak
wybrałby to drugie.
- Niekoniecznie. Skoro obaj mieszkamy na tym totalnym zadupiu, możemy
się spotykać u mnie lub u ciebie. Proponuje swoje mieszkanie, bo
tam nikt nam nie będzie przeszkadzał.
- Super. Mi pasuje. Ale na razie się żegnam, bo muszę pomóc mamie
w porządkach. Dzięki za podwózkę, pa.
Amek wyszedł z samochodu, zostawiając Logana z dziwnym uczuciem.
Coś było nie tak? Dlaczego Amek tak szybko uciekł, ponadto nie
żegnając się z nim tak jak zwykle, kiedy byli sami? I dlaczego tak
bardzo się tym przejął, skoro chłopak mógł po prostu zapomnieć.
Odjechał z podjazdu, kierując się w stronę domu. W głowie cały
czas kołatały mu się dziwne myśli. Zastanawiał się czemu tak
dziwnie się czuł nie otrzymując swojego buziaka w policzek.
Najdziwniejsze było to, że w jego mniemaniu ten buziak mu się
należał. Tak po prostu. Był już jego codzienną rutyną, która
niespełniona, pozostawiała po sobie dziwne uczucie.
Wszedł do mieszkania, zamykając drzwi na klucz i zostawiając go w
zamku. Cisza panująca w mieszkaniu była aż nazbyt głośna.
Rozebrał się i kliknął guzik na radiu, dzięki czemu raniąca w
uszy cisza szybko została zażegnana.
Zrobił wszystko, co miał zrobić i położył się z książką w
ręku. Czytanie jednak jakoś mu nie szło. Książka była wyjątkowo
nudna. Już nie pamiętał, kto mu ją polecił, ale gustu to nie
miał. Leżał z zamkniętymi oczami, ale sen nie chciał nadejść.
Przypomniał sobie o tabletkach i podniósł się, chwytając je w
dłoń. Od dwóch tygodni leżał tam ten sam listek z pigułkami.
Dawniej nie miałby go po tygodniu, a teraz zostało w nim jeszcze
pięć tabletek.
Westchnąwszy, odłożył listek na miejsce i wrócił pod kołdrę,
wbijając wzrok w sufit. A może by tak..? Nie, na pewno już śpi.
Mógł tak sobie mówić, ale dalej miał ochotę zadzwonić. W końcu
chwycił za telefon i wybrał numer. Nie zdążył nawet wymyślić
wymówki, kiedy w połowie pierwszego sygnału, dobiegł go głos
Amka.
- Halo? No cześć.
- Hej. Co tak szybko odbierasz?
- Grałem w pasjansa na telefonie. Po co dzwonisz? - pytanie Amka nie
było złośliwe, bardziej zdradzało ciekawość.
- Chciałem zapytać, czy podjechać po ciebie rano. Masz chyba na
później.
- Tak, dojadę sam. Mam na trzecią lekcję, ale dzięki.
- Nie ma sprawy – umilkli, wsłuchując się w dźwięki po drugiej
stronie. W końcu Amek przerwa ciszę.
- Nie po to dzwoniłeś, prawda?
- Prawda.
- A więc czemu?
- Bo chciałem, żebyś powiedział mi „dobranoc” - odpowiedział
szczerze, zaskakując tym samego siebie.
- W takim razie dobranoc. Miłych snów, Logan. - W głosie Amka
usłyszał uśmiech, który zapewne gościł na jego twarzy.
- Tak, dobranoc – rozłączył się i spojrzał an wyświetlacz.
Teraz mógł spokojnie zasnąć.
No to w sądzie będzie się działo aż ciary mi chodzą:-)
OdpowiedzUsuńJak mogłaś zapomnieć? TTvTT Eh, dobra, nieważne. Ja o takich rzeczach zapominam codziennie, więc cieszmy się z działających internetów. x3
OdpowiedzUsuńRozdział - mega kochany. *.* Widać, że i Wojtek z Radkiem i Logan z Amusiem nie mogą żyć bez siebie. Wojtek i Radek o tym wiedzą, kiedy Logan i Amuś w końcu będą w oficjalnym związku? ;3; Oby jak najszybciej. ^^
Synchronizacja Maji i Amka mnie nie dziwi... Sama mam tak ze swoją przyjaciółką. Ostatnio miałyśmy identycznie (!) ułożone piórniki (mamy piórniki-tuby)... Czasem jest to przerażające... x'3
W ogóle Radek nadawałby się na przedszkolankę. ;) Pomyśl nad tym, jeśli coś mu ze szkołą nie wyjdzie (czego mu nie życzę!). :>
Za to życzę ci weny, dużo internetu i przede wszystkim czasu. :)
~Aiko
Oj tak, będzie się działo. Chociaż nadal nie jestem fanką tej pary i chcę więcej Logana i Amka, noo... Jakoś tak nie spodobało mi się zakończenie. Takie "dobranoc" przez telefon to nie to samo. ;-; Chciałabym, by działo się miedzy nimi coś więcej. Wydaje mi się, że sami przed sobą ukrywają trochę swoje uczucia. A zresztą, ja po prostu potrzebuję więcej zbliżeń między nimi. ;_______; A teraz jeszcze caaały tydzień czekania.
OdpowiedzUsuńDobra, bo zaraz złapię dola (hahaha, już za późno). Ehh, idę spać, w końcu za 6h szkoła. :) *zdesperowany uśmieszek nienawiści smutający nad niegodziwością tego świata*
Wspaniały rozdział :)
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Hej,
OdpowiedzUsuńi tak nagle pojawił się ojciec Madzi, ciekawe gdzie był przez ten cały czas... ale Radek dobrze sobie poradził, i to zachowanie Amka takie nagle dziwne...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, tak nagle pojawił się ojciec Madzi, ciekawe to gdzie podziewał się przez ten cały czas... ale Radek dobrze sobie poradził, i zachowanie Amka takie dziwne...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga