Rozdział chwilowo niebetowany, ale nie ma już czasu więc miłej lektury!
Kolejne
dni tygodnia mijały w ekspresowym tempie. Loganowi, Mai i Amkowi
udało się spotkać kilka razy po próbach. Wtedy też Mikulski
odwoził ich do domów. Zdarzało się też, że zgarniał Amka z
przystanku. Za każdym razem wtedy, chłopak starał się nie gapić
na swojego nauczyciela. Mimo tego, nie mógł nie zauważyć, że
rozmawiało im się coraz lepiej. Okazało się nawet, że słuchają
podobnej muzyki, dzięki czemu teraz zamiast radia, jedząc
samochodem słuchali rocka.
Amka
powoli zaczynał martwić jego stan. Codziennie czekał na lekcje
angielskiego z niecierpliwością, a nie oszukiwał się aż tak
bardzo, by twierdzić, że jest tak tylko z powodu języka. Logan był
przystojny, a do tego dobrze im się rozmawiało. Czasami nawet
wieczorami myśli Amka wracały do tych dołeczków, które tak
często widywał.
Amek
otrząsnął się z rozmyślań. Musiał definitywnie wyrzucić
nauczyciela z głowy i to na stałe. Tylko jak to zrobić, kiedy
rozwiązywał zadania, które dał mu właśnie Logan. Odłożył
kartki na bok i przetarł twarz dłońmi. Dlaczego nie mógł
wyrzucić go z głowy nawet na chwilę?!
Zrezygnowawszy
z rozwiązywania zadań, chwycił za bluzę przewieszoną przez
oparcie krzesła i wyszedł z pustego domu. Rodzice wybrali się do
znajomych i niespodziewanie zadzwonili, że zostaną u nich na noc,
bo nie ma kto ich odwieźć. Zdziwiło go to, bo rodzice od roku nie
spuszczali go z oka, ale cieszył się chwilą samotności.
Był
niedzielny wieczór, więc nie zdziwił się, kiedy wyszedłszy z
domu, nie napotkał na ulicy żywej duszy. Szedł chodnikiem w stronę
przeciwną do tej, w którą udaje się na przystanek, by pojechać
do szkoły. W gruncie rzeczy nie chodził tędy wiele razy, a już na
pewno nigdy po ciemku. Chcąc jednak uwolnić się od myśli, ruszył
przed siebie, skręcając, kiedy robiła to droga. Mijał domy
jednorodzinne, boisko do gry w kosza, na które chętnie by się
kiedyś wybrał, gdyby nie jego płuca. W końcu znalazł się na
jakimś osiedlu, pośrodku którego stał nowoczesny plac zabaw.
Naszła go wielka ochota, by w ciszy posiedzieć sobie na huśtawce,
więc tak też zrobił. Wokół panowała nadzwyczajna cisza. Kiedy
wychodził było jakoś po ósmej, więc teraz zapewne zbliżała się
dziewiąta. Nie dziwił się jednak ludziom, którzy postanowili
zostać w domu. Popołudniu dość mocno padało i wciąż wszystko
było mokre. Łącznie z jego spodniami, które niespodziewanie
zetknęły się z mokrą huśtawką. Amek syknął, ale się nie
podniósł. Skoro spodnie i tak już były mokre, to nie było sensu
wstawać.
Siedział
tak, wdychając świeże powietrze i nie myśląc o niczym. Minęło
go zaledwie kilka osób, śpieszących się do domu, które nie
zwróciły na niego uwagi. Zaczął się bujać, przypominając sobie
jak bardzo to lubił, kiedy był mały. Kiedy był dosyć wysoko,
oderwał się od huśtawki i sprawnie wylądował na dwóch nogach.
Usłyszał szczęk łańcucha i uśmiechnął się sam do siebie.
Chyba musiał już wracać, bo robiło się naprawdę zimno?
- Amek?
- Usłyszał znajomy głos. Odwrócił się, witając Logana
uśmiechem.
-
Cześć, co tu robisz? - w myślach klął na los, który nie
pozwalał mu odizolować się od tego mężczyzny,
- Chyba
ja powinienem zadać to pytanie. Idę sobie do domu i co widzę? Jak
jakiś licealista o mało się nie zabija na huśtawce.
-
Zabija? Robiłem to jak miałem pięć lat, teraz jestem trochę
starszy, więc raczej nic mi się nie stanie – odparł Amek, powoli
tracąc cierpliwość. Dlaczego musiał spotkać Logana nawet w
niedzielę? Dlaczego wybrał to cholerne osiedle, na którym mężczyzna
najwyraźniej mieszka?
- I tak
powinieneś uważać. Wypadki chodzą po ludziach – powiedział
Mikulski, a po jego twarzy przebiegł dziwny cień. Amek szóstym
zmysłem wyczul zmianę atmosfery i chcąc ją załagodzić, obiecał,
że będzie ostrożny.
-
Dobra, chodź odwiozę cię do domu. Nie wiem, czy wiesz, ale zbliża
się jedenasta. Nie możesz się rozchorować.
- Aż
tak się martwisz o swoich uczniów? - zapytał Amek, chowając twarz w
kołnierzu bluzy. Nie chciał się łudzić, że Loganowi na nim
zależy, więc mężczyzna niepotrzebnie mówił takie rzeczy.
-
Oczywiście. Szczególnie o tych, z którymi ślęczę nad
przygotowaniami do konkursu. Nie po to się trudzimy z Mają, żebyś
się rozchorował i aby nas zdyskwalifikowali z powodu braku osoby z
drużyny.
- Dobra
już, dobra. Nie rozchoruję się – Amek uległ i podążył do
samochodu nauczyciela.
- Co
masz taki humor? - spytał Logan, kiedy już siedzieli w samochodzie.
- Jaki?
-
Jakbym ci psa otruł.
- Skąd
wiesz, że cię o to nie podejrzewam? - zmrużył oczy, spoglądając
na rozczochrane włosy nauczyciela. Dlaczego w tym delikatnym świetle
wydobywającym się z deski rozdzielczej, musiał widzieć każdą
krzywiznę jego twarzy?
- Bo
nie masz psa. Inaczej już byłbym cały zasmarkany.
- Masz
uczulenie na zwierzęta? - Amek uniósł wysoko brwi. Alergia jakoś
mu nie pasowała do Logana.
- Na
sierść. Szczególnie psią. Wystarczy, że kto ma psa w domu i jak
znajdę się z nim w małym pomieszczeniu, zaraz mam zatkany nos.
-
Dobrze wiedzieć. Jak postawisz mi pałę, to sobie kupię czworonoga
– uśmiechnął się złośliwie, zaczynając rozpoznawać okolicę.
Nie wiedział czemu Logan nagle parsknął śmiechem.
- W
takim razie z pewnością ci nie postawię – odparł, dalej się
śmiejąc.
-
Mógłbyś mnie wtajemniczyć w tą swoją głupawkę?
-
Myślę, że w głębi duszy nie chcesz wiedzieć – Logan spojrzał
na niego, zatrzymując samochód. Amek pożegnał się i wysiadł z
auta. Nie mógł nie zauważyć, że Mikulski wciąż nie odjechał.
Zawsze jak było ciemno, czekał, aż wejdzie do domu.
Podszedł
do drzwi i sięgnął do kieszeni bluzy. Nie znalazłszy w niej
kluczy, włożył rękę do drugiej. Teraz już lekko spanikowany,
sięgnął do spodni, lecz w nich także niczego nie znalazł.
Szarpnął za klamkę, upewniając się, że drzwi są zamknięte i
przeklął cicho.
-
Jakieś problemy? - Odwrócił się do mężczyzny, który teraz
opierał się o drzwi samochodu.
-
Zgubiłem klucze.
- Niech zgadnę, nikogo nie ma w domu? - Logan rozbawiony otworzył drzwi
kierowcy i znów na niego spojrzał. - Masz trzy wyjścia. Albo
ściągasz rodziców i na nich czekasz, albo śpisz na ganku. Trzecim
wyjściem jest powrót do samochodu. Mam wolne łózko w mieszkaniu.
Amek
poczuł jak wali mu serce. Przełknął ślinę, ciesząc się, że
przez półmrok, mężczyzna nie mógł tego zauważyć. Logan nie
zdawał sobie sprawy, co mu proponuje. Maja mówiła mu coś o
wątpliwościach dotyczących orientacji Logana, przez co naprawdę
się wahał. Nie dlatego, że bał się, że Logan się na niego
rzuci. Raczej zastanawiało go, czy jeżeli by to zrobił, zdołałby
się mu oprzeć. Nie, nie było nawet mowy o opieraniu się. Zapewne
skończyłby pod nim z rozłożonymi nogami.
- No
śmiało, przecież nie gryzę. - Logan cierpliwie czekał na jego
decyzję.
Nie
przejmując się konsekwencjami, ruszył w stronę mężczyzny. Nie
ma mowy, żeby spędził noc na tym zimnie, a rodzice nawet gdyby
wiedzieli, nie mieliby jak wrócić o tej godzinie.
W
samochodzie Amek rozluźnił się nieco. Na pewno nie wydarzy się
żadna sytuacja, która mogłaby wyjawić jego orientację, więc nie
ma się czym przejmować. Poza tym, nawet jeśli Logan jest gejem, a
zapewne tak nie jest, nie chciałby, aby jego uczeń o tym wiedział.
Nie mówiąc już o nauczycielach i rodzicach uczniów.
Podróż
zdawała się trwać krócej niż wcześniej. Kiedy w końcu trafili
do bloku, koło którego stał plac zabaw, Amek zaczął się
denerwować. Nie każdy ma okazję spać u nauczyciela, a dla niego
także u osoby, która mu się podoba. Nie był pewny co zastanie w
środku. Albo rozrzuca brudne skarpety po całym domu, albo jest
gejem.
Słowa Mai dudniły mu w głowie, kiedy wchodził po schodach. To
trochę głupie, ale skoro Maja nie myliła się co do jego
orientacji, to czemu nie miałaby mieć racji także co do tych
skarpet? Nie zaszkodzi sprawdzić.
Kiedy weszli do mieszkania, Sęk był pewny, że nie znajdzie tu
żadnych skarpet. Nie wiedzieć czemu jego serce znów przyspieszyło,
a w gardle zaschło nieco.
- Nie stój tak, tylko chodź. Nie wiem jak ty, ale ja umieram z
głodu. Nie jadłem nic od południa.
- Jeśli to nie problem, to też bym coś zjadł – powiedział,
zostawiając za sobą buty i idąc za nauczycielem.
- Żaden, jeśli uda ci się stworzyć coś z tego co mam w lodówce.
Szczerze to mam dość kanapek z pasztetem – Logan skrzywił się,
ukazując tym swoją niechęć do mięsnego wyrobu.
- Nie gadaj, że nie umiesz gotować – zaśmiał się Amek. Ten
facet wcale nie był taki cudowny, jak mu się zdawało. Choć teraz
przeszło mu przez myśl, że dzięki temu wydaje się być bardziej
ludzki, normalny, a co za tym idzie – bardziej osiągalny.
- Mało powiedziane. Moja lodówka zawiera coś więcej niż dżem,
pasztet i paprykarz tylko dlatego, że moja sąsiadka postanowiła
nie pozwolić mi umrzeć z głodu.
- Gotuje ci sąsiadka? A ja myślałem, że jesteś dorosły – Amek
otworzył lodówkę i zrobiwszy szybkie rozeznanie, wyjął kilka
produktów.
- Nie pozwalaj sobie, to w końcu ja tu jestem nauczycielem –
mruknął obrażony Logan, wywołując tym uśmiech na twarzy Amka.
- Jasne. Rusz tyłek nauczycielu i rozbij jajka. Z tego co tu jest
można zrobić tylko naleśniki. - Mówiąc to, zastanowił się,
czy nie przesadził. Logan mógł powiedzieć to na poważnie, w
końcu nie są przyjaciółmi. Na szczęście nic nie wskazywało na
to, żeby jego słowa zostały odebrane negatywnie. Wręcz
przeciwnie, po chwili w misce pojawiły się trzy rozbite jaja.
- Umiesz robić naleśniki? - zdziwienie w głosie Logana było na
tyle autentyczne, że Amek spojrzał na niego z uniesionymi brwiami.
- No co?
- Nic, kompletnie nic. Nie załamuj mnie, tylko daj mikser.
Logan pokręcił głową i posłusznie podał mu maszynę, uprzednio
wyciągając ją z szafki. Kilka chwil później, masa była już
gotowa, a olej rozgrzewał się na patelni.
- Robisz amerykańskie – zdziwił się Logan, zaglądając Amkowi
przez ramię. Chłopak spiął się lekko, czując bliskość
mężczyzny. Na szczęście udało mu się to ukryć, przewracając
naleśniki na drugą stronę.
- Pomyślałem, że te lubisz bardziej, skoro wychowałeś się w
Ameryce.
- Miałeś racje – Amek zagapił się na te cudowne dołeczki, ale
szybko się opamiętał i chrząkając, wymamrotał coś niewyraźnie.
Logan zachowywał się, jakby niczego nie zauważył.
- Co? - zapytał, kiedy słowa Mikulskiego przeleciały gdzieś na
końcu jego podświadomości.
- Pytałem, czy wyjąć syrop klonowy.
- Mnie się pytasz? To twój dom – zaśmiał się Amek, a
nauczyciel jakby uświadomił sobie, że rzeczywiście jest u siebie.
- Ale nie wyjmuj. Zrobię sos karmelowy.
Loganowi niemal zaświeciły się oczy. Zaśmiał się, kiedy pełny
podziwu wyraz twarzy, zatrzymał się u bruneta na dłużej. Poprosił
o drugi garnek i wsypał do niego cukru, by ten się roztopił. W
międzyczasie obrócił ostatnią porcję naleśników i wyciągnął
śmietanę. Wystarczyła chwila, żeby poczuł się w tej kuchni jak
u siebie.
Kiedy
karmel był gotowy, wziął łyżkę i polał nim stosiki naleśników.
Pomachał jeszcze trochę łyżką, tworzą na nich zawiłe wzory i
sprawiając, ze wyglądały jak jakieś wytworne dzieło.
-
Jesteś mistrzem – Logan przymrużył oczy, połykając pierwszy
kęs. Błogi wyraz jego twarzy sprawił Amkowi przyjemność. Rzadko
kiedy mógł coś dla kogoś ugotować, gdyż rodzice często
pracowali. Robienie potraw tylko dla siebie nie sprawiało mu tyle
przyjemności, wręcz przeciwnie, było utrapieniem.
-
Cieszę się, że ci smakuje – odparł, patrząc w talerz. Nigdy
nie wiedział jak przyjmować komplementy. Zaczął jeść szybciej,
uświadamiając sobie, jaki jest głodny. Nic dziwnego, skoro zegar
na ścianie wskazywał dziesięć minut po dwudziestej trzeciej.
Po
posiłku, w trakcie którego Logan co najmniej dziesięć razy
powiedział jak bardzo mu smakuje, Amek rozsiadł się na kanapie.
Robił się senny. Zawsze po ciepłym posiłku, chciało mu się
spać, a późna pora także robiła swoje.
- Chyba
czas się kłaść – Logan wyszedł z pokoju i po chwili wrócił z
jakąś koszulką i spodniami. - Masz, powinny pasować. Uważaj, bo
w prysznicu woda leci na odwrót. Muszę w końcu zamienić te kurki.
Amek
podziękował i wziął rzeczy, po czym udał się do łazienki.
Dziwnie się czuł stojąc pod prysznicem, pod którym codziennie
stał Logan. Ciepłe strumienie spływały po jego ciele, a myśli
zbaczały na tory, na których stanowczo być nie powinny. Zakręcił
wodę, dając sobie mentalnego kopa. Dlaczego znów myślał o
Loganie, a co ważniejsze dlaczego jego wyobraźnia posyłała mu
obrazy nauczyciela pod tym prysznicem? Przecież sam fakt, że jest
nauczycielem powinien sprawiać, że staje się nieosiągalny. Więc
czemu jego myśli nie chciały oderwać się od bruneta?
Wyszedł
z pod prysznica i szybko się obrał. Był ciekaw skąd Logan wziął
ciuchy w jego rozmiarze. Mimo wysokiego wzrostu były dużo
drobniejszy od Logana, a jednak ciuchy pasowały na niego idealnie.
Wytarł jeszcze włosy, a ręcznik rozwiesił do wyschnięcia i
opuścił łazienkę.
-
Gotowy? - Logan wstał z kanapy i przeszedł obok niego, gestem
prosząc by poszedł za nim. Dotarli do jedynych zamkniętych drzwi.
Logan położył rękę n klamce i zawahał się. W końcu jednak
nacisnął na nią i zapalił światło w pokoju.
Amek
wszedł do środka i się rozejrzał. Dwie ściany pomalowane były
na granatowo, a dwie na szaro. Przy ścianie stał regał z książkami
i zdjęciami. Tam też się udał, przyglądając się fotografiom.
Większość z nich przedstawiała Logana z jakimś chłopakiem
zdającym się być jego młodszą kopią. Dwa dodatkowo zawierały
wizerunki kobiety i mężczyzny, którzy zapewne byli rodzicami
braci.
- Masz
brata? - Amek odwrócił się do Logana i to co zobaczył mocno go
zaskoczyło. Zazwyczaj wyprostowana sylwetka nauczyciela była teraz
lekko przygarbiona, oczy straciły swój codzienny wyraz, a twarz
zobojętniała. Amka aż ścisnęło w sercu, kiedy zobaczył jak
bardzo mężczyzna stara się ukryć smutek. Od razu skarcił się za
swoje słowa. - Przepraszam, nie wiedziałem – szepnął, nim
uzyskał jakąkolwiek odpowiedź.
- A
teraz już wiesz? - w głosie Logana nie było słychać żadnej
urazy. On też zdawał się być wyprany z emocji.
-
Domyślam się. Musiałeś bardzo go kochać. Przykro mi –
zachciało mu się płakać. Mama zawsze powtarzała mu, że nawet
mężczyźni powinni być wrażliwi na krzywdy innych. Teraz jednak
naprawdę nie chciał się popłakać. Był dorosły, a nawet głupi
film sprawiał, że płakał jak nastolatka. Gołym okiem widział
jak Logan cierpi i jak bliski musiał mu być brat. Odwrócił się,
by Logan nie zauważył, jak jego oczy wypełniają się łzami.
Stojąc
w progu pokoju Willa, zobaczył jak Amek się odwraca i unosi dłoń
by wytrzeć łzy, które pojawiły się w jego oczach. Patrząc na
to, uświadomił sobie jak bardzo chłopak przypomina mu brata. Jego
wyzywające spojrzenia, szczery uśmiech i teraz jeszcze wzruszanie
się z byle powodu. Przez chwilę wydawało mu się, że patrzy na
Willa, który często płakał, oglądając zdjęcia rodziców.
Bez
wahania podszedł i objął Amka od tyłu. Nie myślał teraz o
niczym. Chciał tylko znów poczuć się, jakby jego brat był tuż
obok. Poczuł jak Amek spina się, ale nie zwrócił na to uwagi.
- Tylko
chwilkę. Tak bardzo mi go przypominasz – szepnął cicho,
zamykając oczy.
Amek
rozluźnił się, słysząc szept wypełniony bólem. Chwycił dłońmi
oplatające go ręce i szepnął :
- Nie
płacz.
- Nie
płaczę – odpowiedział Logan.
- Wiem,
mówiłem do siebie – odwrócił głowę, spoglądając w oczy
Loganowi, który opierał brodę na jego ramieniu. Ku jego zdziwieniu
mężczyzna się uśmiechnął. Takim naprawdę smutnym, ale jednak
uśmiechem.
-
Naprawdę jesteś do niego podobny – Logan zacieśnił na chwilę
uścisk, po czym się odsunął. - Przepraszam, wzięło mnie na
wspomnienia.
- Nie
przepraszaj, nie masz za co.
- W
takim razie dziękuję. - Logan wycofał się z pokoju i zatrzymał
się jeszcze nim zamknął drzwi. - Dobranoc.
-
Dobranoc.
Drzwi
zamknęły się, a Amek usiadł na łóżku. Serce waliło mu niczym
młot, a żołądek dziwnie się ścisnął. Walczył z tym, ale
coraz trudniej mu było wmawiać sobie, że Logan jest mu obojętny.
Teraz miał tego dowód. Zdarzało mu się przytulać do ludzi, ale
nigdy nie sprawiało to, że czuł się taki pełen energii i
szczęścia. Nawet nie chciał o tym myśleć, ale miał wrażenie,
że zaczyna się zakochiwać. We własnym nauczycielu.
Obudził
się dokładnie pamiętając gdzie się znajduje. Otworzył oczy i
przeciągnął się, zerkając na telefon. Nawet zarejestrował
kiedy wyłączył budzik. Na szczęście jednak nie zaspał i miał
czas, żeby przygotować się do szkoły. Najpierw jednak należało
coś zjeść, a zważywszy na to, że Logan nie pałał sympatią do
kuchni, nastawił budzik na piętnaście minut wcześniej, by zrobić
jakieś śniadanie.
Przebrał
się we wczorajsze ciuchy i udał do kuchni, gdzie otworzył lodówkę
i wyciągnął z niej jajka. Znalazł jakieś przyprawy, pół
pomidora i cebulę, więc postanowił zrobić jajecznicę. Dodatkowo
posmarował resztkę chleba masłem i wszystko rozłożył na dwa
talerze. Przeszukał szafki w poszukiwaniu szklanek i przy okazji
znalazł także wysokiej jakości kawę, którą pozwolił sobie
zaparzyć.
Spojrzał
na zegarek. Jeśli chce, żeby Logan zawiózł go jeszcze do domu, by
mógł się przebrać i zdążyć na autobus, musiał jakoś obudzić nauczyciela. Tylko jeden sposób na to przychodził mu do głowy.
Naprawdę nie powinien wchodzić do jego pokoju, ale przecież nie
będzie dzwonił zza ściany.
Położywszy
śniadanie na stole, podszedł do drzwi, które jak podejrzewał
prowadziły do pokoju Logana. Zapukał, a kiedy nie otrzymał odzewu,
pociągnął za klamkę.
Rozejrzał
się, dostrzegając różnice pomiędzy pokojem Logana i jego brata.
Tutaj nie było żadnych zdjęć, ani niczego innego, co łączyłoby
Logana z przeszłością. Ściany pomalowane były na brązowo, a
białe meble rozjaśniały pomieszczenie.
Logan
spał na małżeńskim łóżku wciśniętym w kąt pokoju. Amek
podszedł do Logana i stanął przy łóżku, przyglądając się
śpiącemu mężczyźnie. Przejechał wzrokiem po jego niczym nie
okrytej klatce piersiowej i przełknął ślinę. Logan wyglądał
uroczo z tymi swoimi rozburzonymi włosami i spokojnym wyrazem
twarzy. Nie chciał go budzić, ale musiał.
-
Logan, obudź się – powiedział cicho. Jak oczekiwał, mężczyzna
nawet nie drgnął. Położył więc dłoń na jego ramieniu i
potrząsnął lekko. - Logan, wstawaj.
- Just
a little.. – wymamrotał nauczyciel po angielsku. Amek przeszedł
więc na drugi z języków.
-
Logan, obudź się.
- Will,
daj mi pięć minut – Logan obrócił się na bok, okrywając
szczelniej kołdrą.
- Żaden
Will, to ja, Amek. - Nie dając za wygraną, oparł się jednym
kolanem o łóżko i chwycił za kołdrę. - Wstawaj.
Pociągnął
lekko materiał, ale mężczyzna mocno go trzymał. Szarpnął więc
i w odpowiedzi otrzymał to samo, przez co musiał podeprzeć się
dłońmi. Skończyło się więc na tym, że Logan znalazł się
między jego rękami i nogami, a on prawie na nim leżał w poprzek.
- Daj
mi pięć minut.
- Ale
jajecznica wystygnie.
- Jaka
jajecznica? Przecież ty nie umiesz gotować.
- Tak
się składa, że umiem – złapał mocno za dwa rogi kołdry i
gwałtownie pociągnął. Logan puścił, a on poleciał do tyłu i z
hukiem wylądował na podłodze. Logan zerwał się, rozglądając
nieprzytomnie.
- Amek?
Co ty robisz?
-
Usiłuję cię obudzić – jęknął szatyn, masując łokieć.
- I
dlatego leżysz na podłodze?
-
Powiedzmy. Chciałem się zapytać, czy podwiózłbyś mnie do domu.
Musimy w końcu pójść do szkoły a ja mam na sobie wczorajsze
ubrania.
-
Jasne, daj mi chwilę, tylko się ubiorę.
- Mamy
czas. Jest siódma, więc możemy najpierw zjeść śniadanie.
-
Śniadanie?
- Tak,
to taki posiłek, który je się rano – mruknął ironicznie Amek.
- Mówił ci ktoś kiedyś, ze rano masz problemy z kontaktowaniem?
- Mój
brat, cały czas tak powtarzał – uśmiechnął się Logan. Amek
ucieszył się, że mimo wspomina o bracie, mężczyzna nie wyglądał
na smutnego.
-
Dobra, czekam w salonie. Pośpiesz się bo jajecznica będzie zimna.
Chwilę
później Logan wcinał jajecznicę z zawrotną prędkością, a Amek
usiłował nie udławić się ze śmiechu. Jakby widział Maję
jedzącą czekoladę.
- Chodź
już, bo za pół godziny mam autobus.
- Po co
ci autobus? Mam przecież samochód.
-
Staram się z góry nie zakładać, że podwieziesz mnie też do
szkoły, ale skoro proponujesz – uśmiechnął się Amek, wkładając
naczynia do zlewu.
-
Kłamca. Od początku wiedziałeś, że cię podwiozę.
- Skoro
tak uważasz. A właśnie, nie skończyłem zadania domowego.
- W
takim razie dostaniesz pałę.
- Nie
dostanę. Bo chodziło mi o to zadanie na konkurs. Tamto zrobiłem w
minutę.
- Masz
szczęście. Nawet twoja jajecznica by cię nie uratowała. - Logan
spakował kilka rzeczy do nesesera i był już gotowy.
-
Wychodzimy?
-
Musimy się już zbierać, jeśli chcesz jeszcze wziąć rzeczy z
domu. Tak w ogóle, to twoi rodzice w nim będą?
-
Powinni. Mama musiała iść do pracy, więc pewnie wrócili koło
szóstej. Tata idzie na popołudniu, więc raczej jest w domu.
-
Miejmy nadzieję.
Wyszli
z mieszkania Lucasa, spotykając wspomnianą sąsiadkę, która
karmiła nauczyciela. Była to starsza pani, wyglądająca na typową
babcię, która dba o swoich wnuków. Tylko, że, jak Amek
dowiedział się później od Logana, ich nie posiadała. Dlatego też
pozwalał jej się karmić. Widział, że sprawia jej to sporą
przyjemność. W zamian często naprawiał jej usterki, które
pojawiały się w nieodnowionym mieszkaniu.
Zajechali
pod dom Amka, a ten z ulgą przyjął widok samochodu na podjeździe.
-
Wejdziesz? - zapytał, pochylając się, by widzieć Logana za
kierownicą.
- Chyba
mi nie wypada – pokręcił głową.
- Ale przenocować ucznia już wypada? - mruknął Amek pod nosem,
zamykając drzwi i ruszając w stronę domu.
-
Słyszałem! - zaśmiał się Logan, opuszczając trochę szybę.
Amek
wszedł do domu i już na samym progu przywitała go rodzicielka.
Stała tam ze skrzyżowanymi na piersi rękami i spoglądała na
niego groźnie.
- O
nie, to nie tak jak myślisz. Nie powinnaś być w pracy?
-
Zamieniłam się z Kasią dyżurem, więc może wytłumaczysz mi
dlaczego, kiedy wróciliśmy nad ranem nie było cię w domu i jakiś
facet, bo obstawiam, że żadna z twoich koleżanek nie jeździ takim
samochodem, odwiózł cię pod sam dom? I w dodatku dalej tam czeka!
-
Posłuchaj. Wieczorem wybrałem się na spacer i tak się jakoś
zdarzyło, że zgubiłem klucze od domu. Potem spotkałem mojego
nauczyciela z angielskiego...
-
Nauczyciela?!
- Tak,
nauczyciela i nie patrz tak, jest tylko nauczycielem. Ale pozwolił
mi u siebie przenocować i wyprzedzając twoje pytania, spaliśmy w
osobnych łóżkach, a nawet w osobnych pokojach. Teraz czeka, bo nie
zdążę na autobus i zaoferował mi podwózkę.
-
Przystojny jest? - mama zmrużyła oczy, a go zatkało. Nigdy w
życiu nie udało mu się jej okłamać. - Ha! Podoba ci się! Twój
nauczyciel. Amadeuszu!
- Nie
krzycz, mamo. To moja wina, że jest przystojny? Przecież ci mówię,
że nic między nami nie ma. Po prostu mi pomógł.
- Mnie
nie oszukasz. To ja cię nosiłam w brzuch przez dziewięć miesięcy
i ja cię znam najlepiej. Nie wiem, co jest między wami, ale nie
zrób czegoś, co zaszkodzi wam obu.
- Wiem,
mamuś. – Pocałował ją w policzek i ominął w korytarzu. -
Teraz muszę lecieć, bo Logan czeka.
- Od
kiedy mówisz do nauczycieli po imieniu?! - krzyknął jeszcze,
kiedy Amek zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Szybko
się spakował i przebrał, by po kilku minutach, krzyknąć głośne
"wychodzę". Logan czekał na niego w samochodzie, więc
szybko wsiadł i ruszyli.
-
Przepraszam z opóźnienie. Mama się zamieniła dyżurem z koleżanką
i zrobiła mi przesłuchanie.
- Aż
tak nieciekawie?
-
Poczekajmy aż wymyśli jakieś niestworzone historie.
Szybko
dotarli do szkoły i rozstali się jeszcze przy samochodzie. Amek
musiał iść do Mai, która siedziała w szkolnej bibliotece.
- Hej –
przywitał się cicho, kiedy podszedł do dziewczyny. Ta podniosła
na niego wzrok i uśmiechnęła się, po czym wstała i ucałowała
go w policzek.
- Miło,
a to za co? - zapytał, siadając na krześle obok niej.
- A co,
przywitać się nie można?
-
Można, tylko widzę jak cała promieniejesz, a to znaczy, że albo ci
się okres skończył, albo stało się coś miłego.
- Trafiłeś w dziesiątkę. W sumie to z obiema rzeczami, ale mniejsza
z tym. Mój braciszek ma chłopaka! - krzyknęła, a kilka osób
wlepiło w nią wzrok.
- Cicho
bądź. Jeszcze mu tu coming out zrobisz.
- I tak
go tu nikt nie zna. Chodził do szkoły w sąsiednim mieście. Teraz
w nim mieszka i wczoraj przyjechał na kolacje. Wiedziałam, ze kogoś
ma, ale nie myślałem, że to aż tak poważne, że przedstawi go
rodzicom! Tomek jest taki kochany. Mówię ci, sama słodycz. Trochę
mi cię w sumie przypomina. Tak się cieszę. W dodatku zostają na
cały tydzień. Kamil się wczoraj na mnie obraził, bo stwierdził,
że porwałam mu Tomka. Cóż poradzić, że nam się fajnie gadało.
Mówię ci, polubisz go. Jak w środę pójdziemy do tego kina, to go
poznasz.
-
Moment, wróć. Do jakiego kina ja się z tobą wybieram? I czemu o
tym nie wiem?
- Jak
to nie wiesz, przecież ci wczoraj napisa... Przecież nie mam kasy
na koncie! To dlatego nie odpisałeś – zaśmiała się
dziewczyna. - W takim razie rezerwuj sobie dla mnie środę. Idziesz
z nami do kina. Poznasz mojego braciszka i jego wybranka.
- Po co
tam ja? Nie będę wam przeszkadzał?
-
Idziesz właśnie po to, żebym ja nie przeszkadzała. Przecież nie
pójdę z nimi sama. Czułabym się jak piąte koło u wozu. A tak
przynajmniej damy im trochę prywatności.
- Ile
oni w ogóle mają lat, co? Jak już tam pójdę, to chociaż coś by
się wiedzieć przydało.
- Kamil
ma dwadzieścia trzy, a Tomek jest w twoim wieku. Poznali się przy
uczelni, kiedy Kamil biegł na zajęcia, a Tomek otworzył mu drzwi
od uczelni, bo były już zamknięte. Dzięki temu zdążył na
zajęcia. Tomi był wtedy zanieść papiery, żeby go przyjęli.
Później znów na siebie wpadli i tak zaczęli ze sobą rozmawiać.
Więcej nie zdążyłam wczoraj wyciągnąć, bo było już naprawdę
późno. A tak poza tym, to co ty robisz w szkole tak wcześnie? Czy
twój autobus nie powinien dojechać tu za jakieś piętnaście
minut?
Amek
zmrużył oczy. Czy Maja zawsze wszystko musiała wychwycić? Jak
opowie jej o tym, co się wydarzyło, to zaraz mu się oberwie.
- O
nie. Gadasz mi o wszystkim. Widzę to. Znów robisz tę minę, którą
robiłeś, jak udawałeś, że jesteś hetero.
-
Cholera. Czy po mnie naprawdę wszystko widać?
- Jak
tusz do rzęs na nosie. Więc? Dlaczego znów przyjechałeś z
Loganem? Bo obstawiam, że to on cię podwiózł. - Maja zamyśliła
się na chwilę, po czym zaczęła mówić bardziej do siebie niż do
niego. - Z drugiej strony jest za wcześnie, żeby wziął cię z
przystanku. Amek, teraz to ja naprawdę się zastanawiam, czy ty nie
planujesz niczego głupiego.
- No
nie wytrzymam. Już wiem, czemu jestem gejem. Wszystkie baby w moim
otoczeniu mają jakiś rentgen w oczach. Czemu wy o wszystkim wiecie?
-
Wiesz, wy macie mięśnie, a my inteligencję.
-
Dzięki. A już myślałem, że się przyjaźnimy – fuknął,
udając obrażonego. Maja poklepała go po plecach.
- Nie
truj mi tu, tylko gadaj jak było.
- Masz
ci los – westchnął i opowiedział jej o wszystkim, co działo się
począwszy od jego spaceru. Rzecz jasna ominął ten moment, w którym
Logan się do niego przytulił. Uważał to za zbyt osobiste, by
zdradzać to innym osobom, nawet Mai. W końcu to były uczucia
Logana, a nie jego, więc nie ma prawa rozpowiadać o tym, jak bardzo
ten tęskni za bratem. Poza tym nie chciał wywołać lawiny pytań,
która niechybnie by nastąpiła. Coś tam tylko napomknął o tym,
że widział zdjęcia rodziny Logana, a resztę wyciął.
-
Widzę, że nie tylko ja miałam ciekawy wieczór. To już wszystko?
- Maja zmierzyła go wzrokiem, a on usiłując nie zmieniać wyrazu
twarzy, przytaknął. Wyszło na tyle wiarygodnie, że dziewczyna
zmieniła temat na mniej zobowiązujący.
- W ogóle muszę się zacząć pakować na wycieczkę.
- Po
co? Został jeszcze tydzień.
- Nawet
nie wiesz jak to szybko zleci Poza tym będą nas męczyć próbami.
Za miesiąc ta przeklęta akademia, więc pewnie będą chcieli
poćwiczyć jak najwięcej przed wycieczką, żeby te trzy dni nie
sprawiły, że o wszystkim zapomnimy.
- Muszę porozmawiać z rodzicami, żeby w końcu podpisali mi zgodę.
-
Jeszcze tego nie zrobili? Miałeś ją oddać w piątek.
- Wiem,
ale tata nie chciał jej podpisać. Boi się, że mogę mieć atak na
wycieczce.
-
Przecież sam sobie świetnie radzisz.
- Jemu
to powiedz. Chodź bo się na lekcje spóźnimy.
E co tam powiem, bardzo lubię to opowiadanie.:-)
OdpowiedzUsuńCoś czuje, że Logan zdobędzie prywatną kuchareczke (Przez żołądek do serca - jak to mówi ^.^) :D
OdpowiedzUsuńO zjadło sie "się" w zdaniu. -.-
UsuńŁohoho ~! Kolejny uroczy rozdział. :3 Jedyne, co mogę teraz wykrztusić, to "ow, ow, takie to urocze, że ojejku jej". x3
OdpowiedzUsuńMaia i jej radar ~. XDD Widzę siebie w tej dziewuszce. *.* Szczególnie, jak się cieszyła z partnera brata. No, cała ja normalnie. ;3
Hm, czy tylko mi się wydaje, że rozdział skończył się... W głupim momencie? ;; Zwykle kochanieńka kończysz w "pikantnych" momentach, więc, co się stało? x.x Chyba, że tyko ja widzę problemy tam, gdzie ich nie ma... Neverminde! ^^"
Będę to powtarzała do momentu, kiedy się pojawią, nie mogę się doczekać smaczków R 18. *^*
Weny, kochanieńka,
~ Uma
Wciągająco, jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńKażdy rozdział pokazuje uczucia bohaterów, co jest cudowne :)
Z jednej strony cieszę się, że Logan dostrzega w Amku swojego brata, bo dzięki temu już ich coś łączy, ale jak z takiej relacji mają przejść do partnerów, którzy bardzo się kochają?
Cieszę się, że jako partnerzy będą się uzupełniać :)
Ciekawi mnie wątek nowej pary, może okaże się, że Amek jakąś ich zna? Czy nowa para również napotka "kłody" rzucane pod nogi ich związku?
Brakowało mi trochę naszego dyrektora i biologa, są fascynującą parą, a do tego dochodzi wątek Madzi, z niecierpliwością czekam na ich dalsze losy oraz reszty bohaterów :)
A co z Mają, czy nadal będzie samotna? Może powinna spotkać swojego księcia?
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Hej,
OdpowiedzUsuńchyba Logan zdobędzie własną kuchareczkę, tak zamierza nie myśleć a tutaj się pojawia...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńoch fantastycznie, chyba Logan zdobędzie własną kuchareczkę ;) tak zamierza nie myśleć a tutaj się pojawia... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga