Hej Kochani!
Troszkę ciężko się pisało, ale jakoś przez to przebrnęłam. Tysiąc razy się myliłam, ale mam nadzieję, że jakoś to wyszło ;) Nie cierpię planować wojny :P Ale to jeszcze przede mną. Dziękuję za komentarze :) Miłego czytania!
Wiadomość do pewnego osobnika : Pamiętasz jak kiedyś nazywałam swoje paluszki? :*
Chwyciłem Filena za ramie, ale on nie zareagował. Dalej ściskał
moją dłoń stanowczo zbyt mocno. Czułem, że krew nie dopływa już
do palców, więc tak, aby inny nie widzieli, uszczypnąłem go w
plecy. Dopiero wtedy spojrzał na mnie ze zdziwieniem
- Moja ręka – szepnąłem, a on szybko rozluźnił uścisk,
posyłając mi przepraszające spojrzenie. Kiwnąłem głową i
uśmiechnąłem się lekko. Nie puścił mojej dłoni do końca, więc
splotłem palce z jego. Nie protestował. Wyglądał, jakby dodało
mu to sił. Wyprostował się i odwrócił w stronę zebranych. Jego
czerwone oczy poruszały się, kiedy tylko ktoś wydał jakiś
dźwięk, sprawiając wrażenie widzących. Byłem w pełni świadom
emocji Filena, podobnie jak on moich. Moje oczy skakały tam, gdzie
Filen chciał spojrzeć, zupełnie, jakby były jego własnymi. W
każdej chwili mógłbym mu to uniemożliwić, ale teraz bardziej
potrzebne były jemu. Podejrzewałem, że nasze tęczówki poruszają
się identycznie.
- Filen, to ważne spotkanie. Wyjdź – Elin brzmiał na bardzo
wytrąconego z równowagi.
- Nie. Jak powiedziałem, zostaję. Ja też mam sprawę do wszystkich
tu zgromadzonych.
- Elinie, Araelu, obawiam się, że nie będziemy kontynuować w
takich warunkach. - Nasze oczy zwróciły się w kierunku niskiej
kobiety kilka lat ode mnie starszej. Jej wiek jednak nie umniejszał
aury władcy, która biła od jej wyprostowanej sylwetki. Była tu
jedyną kobietą, ale nie czuła się ani trochę nieswojo. I nie
ukrywała swojego niezadowolenia z sytuacji. Filen uśmiechnął się
lekko do niej, co wyraźnie trochę zbiło ją z tropu.
- Wydaje mi się, że jednak będziemy kontynuować – odpowiedział
i zwrócił się do ojców, co automatycznie ja także zrobiłem. Nie
umknął mi uśmieszek na ustach Araela, który wbijał wzrok w nasze
złączone dłonie. Poczułem się głupio, że tak tu wparowaliśmy,
trzymając się za ręce i nie okazując nikomu szacunku. Może dla
Filena było to normalne, w końcu miał zostać Igne, ale ja kilka
tygodni temu nawet nie myślałem, że kiedyś spotkam jednego z
władców żywiołów. A tu proszę – znajduję się w jednej sali
z nimi wszystkimi. Filen ścisnął moją dłoń i spojrzał na mnie
pokrzepiająco. No tak, przecież wie, co czuję.
- Chcę tylko, żebyście wiedzieli, że dowiedziałem się o
wszystkim. Łącznie z tym, co ma na celu to spotkanie. Wiem o
Najeźdźcach, którzy nas atakują. A w szczególności wiem o
przepowiedni, którą przede mną ukryliście.
Miny rodziców Filena wyrażały kompletne zaskoczenie jego ostatnim
zdaniem. Podobnie wyglądali goście, którzy w tym momencie
powstawali ze swoich miejsc.
- Kto śmiał mu powiedzieć?! Przepowiednia miała zostać mu
ujawniona dopiero na Uroczystości! - warknął, jak wywnioskował
Filen, Aerin, władca Aer. Powietrze wokół nas zawibrowało, a moja
moc instynktownie stanęła w mojej obronie. Mgiełka wokół mnie i
Filena nie pozostała niezauważona.
- Uspokój się Grabicie. Nie chcemy doprowadzić do wojny między
miastami – powiedział mężczyzna, który dotychczas nie wyrażał
swojej opinii. Spojrzałem na niego i poczułem, że on stoi po
naszej stronie. Już samo to, że jego świadomość przenikała do
mnie przez mgłę świadczyło o tym, że jest Aquarinem. Musiał to
być więc Paul, o którym słyszałem podczas jednej z moich
młodzieńczych wypraw do dalekiego miasta.
- Usiądźmy. Wyjaśnijmy to na spokojnie – powiedzieliśmy równo
z Filenem. Cholera. Myślałem, że to była moja myśl.
- Przepraszam bardzo, ale co tym młodzieńcze masz z tym wspólnego
– odezwała się Terrin ze słyszalną w głosie irytacją. Nie
bardzo wiedziałem co powiedzieć, szczególnie, że przebywałem tu
tylko z jednego powodu – by wspierać Filena.
- Ja...
- Lurei jest pod moją opieką.
Oboje z Filenem zwróciliśmy się w stronę Araela. Nie tylko ja
byłem zaskoczony, kiedy podszedł i odgarnął mi włosy z czoła.
Pozwoliłem mu na to. Poczułem pieczenie blizny, która w
rzeczywistości była Błogosławieństwem. Wyglądało na to, że
reszta zaakceptowała ten fakt w mgnieniu oka, bo nikt więcej nic
nie powiedział. Więc nie chcieli aby Filen tu został, ale ja im nie
przeszkadzałem?
- Filenie, nie mam pojęcia skąd dowiedziałeś się o przepowiedni,
ale skoro już ją znasz, to rzeczywiście ciebie także to dotyczy.
Później porozmawiamy na temat tego, że ukrywaliśmy pewne sprawy
przed tobą. Teraz jeśli pozwolicie, kontynuujmy nasze spotkanie.
Usiedliśmy przy stole, a raczej reszta usiadła, bo ja stanąłem za
krzesłem Filena. Nikt nie zwrócił na to uwagi, a Elin zaczął
dyskutować z Grabitem o tym, kiedy Najeźdźcy zaatakują. Aerin
upierał się, że mamy jeszcze mnóstwo czasu.
- Już to zrobili – Filen powiedział to nad wyraz spokojnie i
podziwiałem go za to. W środku bowiem już taki spokojny nie był.
Nastała cisza, podczas której wszystkie spojrzenia skierowały się
w jego stronę.
- Co masz na myśli – zapytał Paul, splatając błonie na stole.
- Moja wioska została wczoraj zaatakowana przez Najeźdźców –
odpowiedziałem, uprzedzając Filena. Tym razem wszyscy patrzyli się
na mnie.
- Skąd masz pewność, że to byli oni? - coś czułem, że nie
polubię tego całego Grabita i nie było to tylko moje zdanie.
- Czy ty sugerujesz, że nie potrafię odróżnić Najeźdźcy,
znając jego język, wygląd i intencje? - Filen stanął w mojej
obronie, na co omal się nie uśmiechnąłem. Nie potrzebowałem
pomocy, ale dzięki niemu nie palnę głupstwa, obrażając przy tym
władcę miasta powietrza.
- Z całym szacunkiem nie mówiłem do ciebie.
- Słowo Lureia jest moim słowem i proszę, żebyś wziął to pod
uwagę. - Oj. Filen nie był w tym momencie ostoją spokoju, a słowa
Grabita działały na niego jak płachta na byka. Położyłem rękę
na jego ramieniu.
- Spokojnie. Nie pokazuj im co czujesz. To najlepiej zadziała –
szepnąłem mu w myślach, delikatnie masując ramię. Rozluźnił
się nieco, z powrotem opierając się o oparcie.
- Lu, myślę, że ty najlepiej opowiesz o tym, co się działo. W
końcu ty to widziałeś – Filen skinął mi głową, a ja
czułem, że chce się trochę uspokoić.
- Wczoraj popołudniu przebywaliśmy w mojej wiosce.
- Gdzie się ona znajduje? Skoro dotarliście tu tak szybko, to jakim
cudem wieści jeszcze do nas nie dotarły? - przerwała mi Terrin.
- Leży ona pięć dni drogi od Aquem.
- Bzdury! - krzyknął Grabit, wstając z miejsca i omal nie
wywracając krzesła.
- Jak śmiesz! - Terrin także się podniosła. Ziemia lekko
zadrżała, a powietrze zawibrowało. Woda poszła w ruch, podobnie
jak ogień Filena. Otaczały nas płomyki i mgiełka. Podobnie
sytuacja wyglądała u Elina i Araela. Grabit otoczył się wirującym
powietrzem, podłoga pod Terrin zaczęła pękać, a Paul trzymał
nad sobą kule wody.
Wszyscy zamarli nie chcąc sprowokować wojny. Paula wyraźnie
zdziwiła obecność wody wokół mnie, Filena i jego ojców.
- Usiądźcie i pozwólcie Lureiowi skończyć – powiedział Filen,
jako jedyny siedzący na swoim miejscu. Widział, że w razie czego,
ja zdążę zareagować. W innym wypadku sam także by wstał.
- Nie mam zamiaru słuchać tych kłamstw. Nie możliwe, byście
wrócili z tak daleka w ciągu kilku godzin – powietrze jeszcze
mocniej zawibrowało pod wpływem woli Grabita.
- W takim razie nie mam wyboru - westchnął Filen i poprosił mnie
w myślach , żebym wyciągnął niebieski i czerwony topaz, który
miałem, by on mógł odpocząć bez używania mocy. Zdumiało mnie
to, że on także wyciągnął z kieszeni dwa kamienie – biały i
brązowy.
Wszystkie żywioły w pomieszczeniu ucichły, nie licząc wody i
ognia wokół mnie i Filena. Nie miałem pojęcia skąd wytrzasnął
kamienie przeciwko Aeli i Trres. Teraz jednak wszyscy byli
bezbronni. Oprócz Araela, który gdyby tylko chciał, mógłby z
łatwością pokonać moc topazów. A wyczuwałem to dzięki palącej
świadomości płynącej do mnie od kamieni. Stanowczo był
najsilniejszy ze wszystkich prócz Filena, co było o tyle dziwne, że
jako jedyny nie był potomkiem władcy. Chociaż biorąc pod uwagę
to, że był synem Feniksa, wszystko się wyjaśniało.
- Coś ty zrobił?! - Grabit wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć.
Z doświadczenia wiedziałem, że jeżeli usiłuje użyć mocy, to
sprawia mu to ogromny ból.
- Oto dowód, że mówimy prawdę. Najeźdźcy zrobią z wami o samo,
jeżeli nie usiądziecie na tyłkach i nie posłuchacie co mamy wam
do powiedzenia! - tym razem krzyknął, a jego oczy zajaśniały
intensywniejszą czerwienią.
Jako pierwsi miejsca zajęli Elin z Araelem, później Paul i
władczyni ziemi, a na końcu wściekły Grabit.
- Pamiętacie kamienie, o których kiedyś wspominaliście? Te,
których użyli Najeźdźcy podczas jednej z bitew? -Filen najpierw
zwrócił się do ojców, by potem przenieść wzrok na resztę. - To
topazy, które pozbawiają mocy Aliquid. Wszystkim, oprócz tych,
którzy je trzymają. Zabraliśmy je Najeźdźcom, z którymi
walczyliśmy. Chyba nie muszę wam mówić, że mają ich więcej. Są
dowodem na to, że walka miała miejsce. A co do tego, w jaki sposób
się tu dostaliśmy... Tato, czy mogę?
Elin z wahaniem kiwnął głową, na co Filen wstał i podał mi
kamienie. Odszedł na pewną odległość, śledzony wzrokiem
wszystkich obecnych i na kilka sekund zmienił się w ogromnego
Fenixa. Władcy wyglądali na lekko zaskoczonych, ale szybko się otrząsnęli.
- Więc wy także posiadacie kogoś podobnego do Władców Mórz –
szepnął Paul.
- My swoich nazywamy Podziemnymi - odezwała się Terrin, a
spojrzenia padły na Grabita. Skoro wszyscy mieli jakieś
stworzenia, to dziwne by było, gdyby w Aer takie nie występowały.
- U nas są Skrzydlaci.
- Więc wszyscy wiecie już o naszych braciach – odezwał się
dziadek Filena, który nie wiadomo skąd pojawił się w sali. Obok
niego stali jego bracia. Widząc pytające spojrzenia w nich utkwione,
Dewos postanowił się przedstawić. Poprosił mnie o schowanie
czerwonego topazu, co od razu zrobiłem. Wszyscy w trójkę zmienili
postać, a sala znaczne się skurczyła, kiedy w jej wnętrzu
pojawiły się Smok, Fenix i Salamandra.
- Czy ktoś jeszcze ma zamiar tu wparować bez pytania? - zapytał
Elin sam siebie, wyglądając przy tym na zrezygnowanego.
- Skoro tak to ująłeś, to czy mogłybyśmy wejść? - kolejne
głosy dobiegły z okolic drzwi, gdzie po odwróceniu się ujrzałem
cztery młode kobiety.
- Wyrocznie – jęknął Elin, ale zaprosił je do środka. - W takim
razie, skoro jesteśmy już wszyscy, czy ktoś nam w końcu wyjaśni
co się tu dzieje? Do cholery, rządzę w tym mieście, a nie mam o
niczym pojęcia!
- W takim razie, ja wam o wszystkim opowiem. Nazywam się Elestera,
jestem wyrocznią Ignem. To moje siostry, także wyrocznie.
Nierozgarnięci bracia z tej ognistej części.
- Jak to ognistej części? Myślałem, że to już wszyscy. Tato? -
Arael podszedł do Fenix'a składając ręce na piersi.
- Ari, ja naprawdę chciałem ci powiedzieć. - Tak szybko jak się
pojawił, tak szybko Fenix zniknął, a na jego miejscu stanął
Dewos w złotej szacie. - Jednak dostałem zakaz jeszcze od matki.
Dopóki przepowiednia się nie spełni, nikt nie może się
dowiedzieć.
- Dopóki się nie spełni? Czyli już się to stało? - Paul
zmarszczył brwi. - Irado, o co tu chodzi?
- Posłuchajcie Elestery. Niedługo przybędzie tu reszta naszego
rodzeństwa. Zamilczcie w końcu, bo zatkam wam usta wodą –
wyrocznia Aquem zamachała bańką nad dłonią. Nie umknęło mi, że
topaz na nią nie działa.
- Nie mam bladego pojęcia co się tutaj dzieje – szepnąłem do
Filena, a on uśmiechnął się do mnie. Chyba bawiła go ta
sytuacja. Jego oczy znów zmieniły kolor, za co w duchu
podziękowałem. Nie to, żeby nie podobał mi się w tamtych, ale te
dwa kolorki o wiele bardziej zawracały mi w głowie.
- A więc zawracam ci w głowie? - parsknął, zakrywając dłonią
usta, a ja poczerwieniałem. Znów zapomniałem o tym dziwnym
połączeniu.
Wyrocznia zaczęła mówić, opisując całą naszą podróż. Nie
mam pojęcia skąd wiedziała o tym wszystkim, ale kiedy dotarła do
miejsca pamiętnej nocy w namiocie, posłała nam uśmiech typu "I
tak o wszystkim wiem". Później opisała to, jak Filen
dowiedział się o przepowiedni i skąd wziął topazy, po czym na
chwilę ucichła, dając wszystkim czas na przetrawienie tych
informacji.
- Razem z moimi siostrami od jakiegoś czasu zbierałyśmy topazy.
Jeśli uda nam się podzielić je na odpowiednio małe i poręczne
części, powinno wystarczyć dla połowy Aliquid. Niedługo
przepowiednia się wypełni a wojska Najeźdźców staną pod bramą
Ignem. Nie mamy wiele czasu. Trzeba przegotować wszystkie wojska i
zgromadzić je w okolicach miasta.
- Skąd pewność, że chcemy wam pomóc? Aer nie przyłączy się do
tego.
- Jeśli choć jedno z was się wycofa – zaczęła Wyrocznia,
zbliżając się do Grabita – wszystkie miasta upadną. Nie zdajesz
sobie sprawy ile ich tam jest. Ci, którzy przebyli morze są
zaledwie cząstką, a sprawiają mnóstwo problemów. Główne wojska
niebawem do nas dotrą, a ich liczebność jest kilka razy większa
od połączonej siły wszystkich królestw.
- Jak powiedziałem, Aer nie przyłączy się do tego. Nie
przekonacie mnie. Mam pełną władzę nad moim ludem i żaden Aeli
nie będzie walczył w drużynie z innym Aliqud.
Powiedziawszy to udał się w stronę wyjścia, jednak drogę
zagrodziło mu dwóch mężczyzn. Obaj białowłosi z niemal białymi
oczami i postawną sylwetką. Ciężko było ich od siebie odróżnić.
Jeden miał trochę dłuższe włosy, jednak poza tym byli
identyczni. Na ich widok Aerin zaczął się gwałtownie cofać.
- Kogo my tu mamy. Nasz mały władca z wielkim ego – zaśmiał się
jeden z nich, ale brat pozostał niewzruszony. Po chwili jednak
rozejrzał się po sali i wyminął Grabita, który stał jak wryty z
niepokojem wypisanym na twarzy.
- Entris! Amil! - zawołał Diulow i ruszył w stronę poważniejszego
z braci. Zaczęła się seria uścisków, po których razem z Filenem
wywnioskowaliśmy kim są owi mężczyźni. Bo kto mógł wzbudzić
strach we władcy ziemi i przy tym znać całe mityczne rodzeństwo,
nie wspominając już o Wyroczniach? Tylko jedno przychodziło nam do
głowy. Wspomniane rodzeństwo dziadka Filena.
Kiedy dwaj panowie się przedstawili i nasze przypuszczenia okazały
się słuszne, Grabit ciągle był w pomieszczeniu, zatrzymany przez
jednego z bliźniaków, tego bardziej przyjaznego, Amila.
- W imieniu Aer przystępujemy do sojuszu wraz z całym jego
wojskiem.
- Nie macie prawa! - Grabit pobladł gwałtownie. Entris odwrócił
się w jego stronę i zrobił kilka powolnych kroków. Z każdym
kolejnym, Aerin zaczynał się cofać, aż w końcu wpadł na Amila.
- Braciszku, nie strasz go tak. Ten pionek może nam się jeszcze
przydać.
- Nie ma mowy. Na za dużo sobie pozwoliłeś, Grabicie. Zgodnie z
prawem, masz władzę nad ludem, ale także obowiązki, by o niego
dbać. Ludzie są niezadowoleni. Odmawiając sojuszu, naraziłeś nas
na niebezpieczeństwo. To była twoja ostatnia zła decyzja. Od tej
chwili, aż do wybrania kolejnego Aerina, razem z Amilem przejmiemy
władzę. Teraz odejdź i nie wróć do Aer by zabrać swój dobytek.
Ma cię tam nie być, kiedy wrócimy.
Były Aerin wyszedł bez słowa trzaskając drzwiami. Przez chwilę
panowała cisza, lecz Elin postanowił ją przerwać.
- Myślę, że na dzisiaj wystarczy. Dowiedzieliśmy się o wielu
rzeczach, a wy pewnie jesteście zmęczeni po podróży. Każdy z was
zostanie ugoszczony w pałacu i proszę, żebyście się czuli jak u
siebie. Skoro będziemy walczyć po tej samej stronie, od tej chwili
jesteście naszymi przyjaciółmi. Służba odprowadzi was do pokoi.
Te słowa skierował głównie do Paula i Terris, która jak się
dowiedziałem, miała na imię Kaliwa. Tylko oni opuścili
pomieszczenie, ale pozostała reszta chyba odetchnęła. Przynajmniej
tak się zdawało, bo atmosfera natychmiast się poprawiła.
- Tato, mógłbyś mi teraz przedstawić swoich nowych braci? - Arael
położył śmieszny akcent na przedostatnie słowo.
- Tato? Dewos! Czemu nie mówisz, że mam bratanka?! - Amil podbiegł
do Araela i zaczął oglądać go ze wszystkich stron. - Rzeczywiście
trochę do ciebie podobny. Choć zdaje mi się, że bardziej wdał
się w naszego ojca. Co ty na to, Bli?
- Nie nazywaj mnie tak przy ludziach – mruknął tylko tamten, ale
podszedł i przywitał się z Araelem.
- Cóż, miło was poznać. Chciałbym powiedzieć, że tata o was
opowiadał, ale jakoś nie raczył wspomnieć o wielkości swojej
rodziny.
- Nie przejmuj się. Ostatni raz spotkaliśmy się ze sto lat temu.
Jak rozumiem jesteś mężem Igne?
- Tak. To jest Elin – Arael wskazał na męża, uśmiechając się
do niego, po czym skierował wzrok na Filena. - Oraz nasz syn, Filen.
Kiedy nieznane Wyrocznie, Amil i Entis przywitali się z nimi,
pozostałem jedyną nieprzedstawioną osobą. Nie przeszkadzało mi
to jakoś szczególnie. Wszyscy pogrążyli się w rozmowach, łącznie
z Filenem, który odszedł na bok zaciągnięty do rozmowy przez
Amila. Poczułem jednak, że ktoś mi się przygląda, więc
spojrzałem w bok i odskoczyłem, przerażony tym, że Entris
podkradł się i stał tuż obok, wpatrując się we mnie.
- Człowieku, prawie bym zawału dostał – powiedziałem,
rozpraszając mgiełkę, którą przez przypadek utworzyłem.
- Nie miałem zamiaru cię przestraszyć. Zastanawiałem się tylko,
jaki ty masz w tym udział. Stoisz na uboczu i się nie odzywasz. Nie
żebym ja był jakiś szczególnie towarzyski.
- Przyleciałem tu z Filenem. Jestem – zamyśliłem się na chwilę.
Kim dla niego byłem? - przyjacielem – powiedziałem w końcu.
- Co mam rozumieć przez to, że przyleciałeś?
- Nie wiesz, że Filen potrafi się zmieniać? Arael też. Tylko o
ile się nie mylę, Filen zamiast jednej postaci, tak jak jeo ojciec,
zamienia się w Smoka, Fenix'a i Salamandrę.
- Hmm, czyżby Błogosławieństwo?
- Tak, chyba tak. Nie do końca jeszcze wszystko rozumiem. Można
powiedzieć, że jestem w tym nowy.
- Jesteś nowy, ale już was coś łączy? - zobaczyłem błysk w
czerwonych oczach. Powoli zaczynałem się przyzwyczajać do takich
tęczówek. Co nie znaczyło, że nie wywoływały u mnie niepokoju.
Odchrząknąłem, rumieniąc się lekko. Skąd on do cholery wie?
- Nie przejmuj się, wszyscy już się domyślają – poklepał mnie
po plecach, unosząc jeden kącik ust. - Oprócz Elina. On wydaje się
nie mieć o niczym pojęcia.
- Jakoś nie spieszy mi się, żeby się dowiedział. Nie wiem
jeszcze dokładnie co nas łączy.
- A ja wiem. - Spojrzałem na niego pytająco, ale otrzymałem tylko
kolejny uśmiech. - Nie ma tak łatwo. Sam musisz do tego dojść. Ja
tam nie przepadam za relacjami z innymi, ale mam wrażenie, że ta
akurat nie zaszkodzi. Powiedz mi tylko, robiliście to już?
Uśmiech na jego twarzy się powiększył, zupełnie jak czerwień na
mojej. Po tych słowach podszedł do nas cały zarumieniony Filen i
śmiejący się Amil.
- Nie mam pojęcia o czym rozmawialiście, ale Filen nagle spalił
buraka i powiedział, że musi to przerwać. Pojęcia nie mam jak coś
słyszał w tym hałasie.
Ups. Znowu zapomniałem o tym połączeniu. Na moich policzkach
ponownie pojawił się róż, kiedy uświadomiłem sobie, że Filen
słyszał moje myśli. Cholera, strasznie to krępujące. Nim
zdążyłem się ogarnąć, ktoś przewiesił mi ramię przez szyję.
Amil, uśmiechał się wścibsko.
- Lurei, tak? Powiedz mi, jaki cudowny sposób znalazłeś, by zmusić
mojego bliźniaka do towarzyskiej rozmowy? Musiała być naprawdę
ciekawa, skoro wypowiedział więcej niż dwa zdania.
Odchrząknąłem, nie chcąc się z nikim dzielić tą rozmową.
Filen podzielał moje zdanie, bo chwycił mnie za rękę i
przeprosił, obiecując, że porozmawiamy później, bo teraz
jesteśmy bardzo zmęczeni. Na pewno na takich nie wyglądaliśmy,
kiedy wybiegaliśmy z sali, ale nie miałem zamiaru protestować.
Filen zaciągnął mnie na górę i wepchnął do mojego pokoju,
zamykając drzwi. Spojrzał na mnie i odetchnął, uśmiechając się
lekko.
- Nareszcie – powiedział i rzucił się na łóżko, wtulając się
w kołdrę. - Umieram.
- Nie tylko ty. Powinienem zejść do mamy i siostry. Pewnie się
błąkają po pałacu.
- No coś ty. Doskonale pasują do Rachel, Ariel i obu moich babci.
Na pewno się nimi zajęły.
- Hmm. Masz rację. Jakoś sobie poradzą – z o wiele lepszym
humorem opadłem na łóżko kładąc się na plecach, podczas gdy Filen dalej leżał na brzuchu.
Co on pomyśli jeśli się do niego przytulę? - usłyszałem
w głowie i parsknąłem cicho śmiechem. Nie tylko ja zapominam o
tym czymś, co pozwala Filenowi widzieć moimi oczami.
- Nie słyszałeś tego, prawda? -
Filen schował twarz w pościel.
- Głośno i wyraźnie –
powiedziałem i obróciłem go na plecy. Teraz leżał tuż przy
mnie, więc objąłem go ramionami. Wyraźnie skrępowany, ułożył
głowę na mojej piersi, odpowiadając jednak na uścisk.
Leżeliśmy tak w ciszy, aż
usłyszałem ciche chrapanie. Miałem ochotę się zaśmiać, ale
drgania z pewnością zbudziłyby Filena. Położyłem go delikatnie
na skraju łóżka, wyciągając spod niego kołdrę i postanowiłem
go rozebrać. Sztywna tunika nie nadawała się do spania.
Nie przewidziałem jednak jednego.
Okazało się, że Filen pod spodem zupełnie nic nie miał.
Przełknąłem głośno ślinę, oglądając go z góry do dołu.
Szybko odwróciłem wzrok, czując, że za chwilę mógłbym go już
nie oderwać i wyciągnąłem z szafy jakąś koszulkę. Nałożyłem
ją na śpiącego Filena i udałem się do łazienki, myślami będąc
cały czas przy nim. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem również
samą koszulkę, po czym wróciłem do pokoju, kładąc się tuż
obok mojego śpiocha. Poczułem jak się odwraca i wtula we mnie,
zupełnie tak jak wcześniej. Zamknąłem oczy i uśmiechnąłem się,
czując jak nadchodzi sen.
Znowu będzie wojna. Na pewno wytępią te gnidy do ostatniego Najeźdźcy. *^*
OdpowiedzUsuńTroszkę się tam ludzi w tej komnacie zebrało, że aż się dziwię, że się oknami nie wysypywali. XD
Taki śpiący i nagi Filen. =3= Mrau~ Tylko schrupać. Ciekawe, kiedy dostrzegą swoją miłość? :3 Oby jak najszybciej, bo chętnie noc poślubną bym przeczytała ze szczegółami. x3 I jak na to w ogóle zareaguje Elin? :D Widać, że Lureia już zaakceptowali. Teraz czekać tylko na reakcję Igne. XDDD
Już czekam na następny rozdział *^* Nie ograniczaj się i idź po bandzie. :D
~ Uma
Hej,
OdpowiedzUsuńno trochę się ich ram zebrało, Erin nic nie widzi, połączenie to dobra rzecz, no rodzinka wielka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, no rodzinka wielka... trochę się ich tam zebrało, Erin nic nie widzi, połączenie jednak to dobra rzecz...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no rodzinka to jest wielka... trochę się ich tam zebrało nam, Erin nic nie widzi... ale połączenie to jednak całkiem dobra rzecz...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza