poniedziałek, 7 września 2015

Syn przepowiedni - Rozdział XIII

Hej Kochani!
Troszkę ciężko się pisało, ale jakoś przez to przebrnęłam. Tysiąc razy się myliłam, ale mam nadzieję, że jakoś to wyszło ;) Nie cierpię planować wojny :P Ale to jeszcze przede mną. Dziękuję za komentarze :) Miłego czytania!
Wiadomość do pewnego osobnika : Pamiętasz jak kiedyś nazywałam swoje paluszki? :*

Chwyciłem Filena za ramie, ale on nie zareagował. Dalej ściskał moją dłoń stanowczo zbyt mocno. Czułem, że krew nie dopływa już do palców, więc tak, aby inny nie widzieli, uszczypnąłem go w plecy. Dopiero wtedy spojrzał na mnie ze zdziwieniem
- Moja ręka – szepnąłem, a on szybko rozluźnił uścisk, posyłając mi przepraszające spojrzenie. Kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się lekko. Nie puścił mojej dłoni do końca, więc splotłem palce z jego. Nie protestował. Wyglądał, jakby dodało mu to sił. Wyprostował się i odwrócił w stronę zebranych. Jego czerwone oczy poruszały się, kiedy tylko ktoś wydał jakiś dźwięk, sprawiając wrażenie widzących. Byłem w pełni świadom emocji Filena, podobnie jak on moich. Moje oczy skakały tam, gdzie Filen chciał spojrzeć, zupełnie, jakby były jego własnymi. W każdej chwili mógłbym mu to uniemożliwić, ale teraz bardziej potrzebne były jemu. Podejrzewałem, że nasze tęczówki poruszają się identycznie.
- Filen, to ważne spotkanie. Wyjdź – Elin brzmiał na bardzo wytrąconego z równowagi.
- Nie. Jak powiedziałem, zostaję. Ja też mam sprawę do wszystkich tu zgromadzonych.
- Elinie, Araelu, obawiam się, że nie będziemy kontynuować w takich warunkach. - Nasze oczy zwróciły się w kierunku niskiej kobiety kilka lat ode mnie starszej. Jej wiek jednak nie umniejszał aury władcy, która biła od jej wyprostowanej sylwetki. Była tu jedyną kobietą, ale nie czuła się ani trochę nieswojo. I nie ukrywała swojego niezadowolenia z sytuacji. Filen uśmiechnął się lekko do niej, co wyraźnie trochę zbiło ją z tropu.
- Wydaje mi się, że jednak będziemy kontynuować – odpowiedział i zwrócił się do ojców, co automatycznie ja także zrobiłem. Nie umknął mi uśmieszek na ustach Araela, który wbijał wzrok w nasze złączone dłonie. Poczułem się głupio, że tak tu wparowaliśmy, trzymając się za ręce i nie okazując nikomu szacunku. Może dla Filena było to normalne, w końcu miał zostać Igne, ale ja kilka tygodni temu nawet nie myślałem, że kiedyś spotkam jednego z władców żywiołów. A tu proszę – znajduję się w jednej sali z nimi wszystkimi. Filen ścisnął moją dłoń i spojrzał na mnie pokrzepiająco. No tak, przecież wie, co czuję.
- Chcę tylko, żebyście wiedzieli, że dowiedziałem się o wszystkim. Łącznie z tym, co ma na celu to spotkanie. Wiem o Najeźdźcach, którzy nas atakują. A w szczególności wiem o przepowiedni, którą przede mną ukryliście.
Miny rodziców Filena wyrażały kompletne zaskoczenie jego ostatnim zdaniem. Podobnie wyglądali goście, którzy w tym momencie powstawali ze swoich miejsc.
- Kto śmiał mu powiedzieć?! Przepowiednia miała zostać mu ujawniona dopiero na Uroczystości! - warknął, jak wywnioskował Filen, Aerin, władca Aer. Powietrze wokół nas zawibrowało, a moja moc instynktownie stanęła w mojej obronie. Mgiełka wokół mnie i Filena nie pozostała niezauważona.
- Uspokój się Grabicie. Nie chcemy doprowadzić do wojny między miastami – powiedział mężczyzna, który dotychczas nie wyrażał swojej opinii. Spojrzałem na niego i poczułem, że on stoi po naszej stronie. Już samo to, że jego świadomość przenikała do mnie przez mgłę świadczyło o tym, że jest Aquarinem. Musiał to być więc Paul, o którym słyszałem podczas jednej z moich młodzieńczych wypraw do dalekiego miasta.
- Usiądźmy. Wyjaśnijmy to na spokojnie – powiedzieliśmy równo z Filenem. Cholera. Myślałem, że to była moja myśl.
- Przepraszam bardzo, ale co tym młodzieńcze masz z tym wspólnego – odezwała się Terrin ze słyszalną w głosie irytacją. Nie bardzo wiedziałem co powiedzieć, szczególnie, że przebywałem tu tylko z jednego powodu – by wspierać Filena.
- Ja...
- Lurei jest pod moją opieką.
Oboje z Filenem zwróciliśmy się w stronę Araela. Nie tylko ja byłem zaskoczony, kiedy podszedł i odgarnął mi włosy z czoła. Pozwoliłem mu na to. Poczułem pieczenie blizny, która w rzeczywistości była Błogosławieństwem. Wyglądało na to, że reszta zaakceptowała ten fakt w mgnieniu oka, bo nikt więcej nic nie powiedział. Więc nie chcieli aby Filen tu został, ale ja im nie przeszkadzałem?
- Filenie, nie mam pojęcia skąd dowiedziałeś się o przepowiedni, ale skoro już ją znasz, to rzeczywiście ciebie także to dotyczy. Później porozmawiamy na temat tego, że ukrywaliśmy pewne sprawy przed tobą. Teraz jeśli pozwolicie, kontynuujmy nasze spotkanie.
Usiedliśmy przy stole, a raczej reszta usiadła, bo ja stanąłem za krzesłem Filena. Nikt nie zwrócił na to uwagi, a Elin zaczął dyskutować z Grabitem o tym, kiedy Najeźdźcy zaatakują. Aerin upierał się, że mamy jeszcze mnóstwo czasu.
- Już to zrobili – Filen powiedział to nad wyraz spokojnie i podziwiałem go za to. W środku bowiem już taki spokojny nie był. Nastała cisza, podczas której wszystkie spojrzenia skierowały się w jego stronę.
- Co masz na myśli – zapytał Paul, splatając błonie na stole.
- Moja wioska została wczoraj zaatakowana przez Najeźdźców – odpowiedziałem, uprzedzając Filena. Tym razem wszyscy patrzyli się na mnie.
- Skąd masz pewność, że to byli oni? - coś czułem, że nie polubię tego całego Grabita i nie było to tylko moje zdanie.
- Czy ty sugerujesz, że nie potrafię odróżnić Najeźdźcy, znając jego język, wygląd i intencje? - Filen stanął w mojej obronie, na co omal się nie uśmiechnąłem. Nie potrzebowałem pomocy, ale dzięki niemu nie palnę głupstwa, obrażając przy tym władcę miasta powietrza.
- Z całym szacunkiem nie mówiłem do ciebie.
- Słowo Lureia jest moim słowem i proszę, żebyś wziął to pod uwagę. - Oj. Filen nie był w tym momencie ostoją spokoju, a słowa Grabita działały na niego jak płachta na byka. Położyłem rękę na jego ramieniu.
- Spokojnie. Nie pokazuj im co czujesz. To najlepiej zadziała – szepnąłem mu w myślach, delikatnie masując ramię. Rozluźnił się nieco, z powrotem opierając się o oparcie.
- Lu, myślę, że ty najlepiej opowiesz o tym, co się działo. W końcu ty to widziałeś – Filen skinął mi głową, a ja czułem, że chce się trochę uspokoić.
- Wczoraj popołudniu przebywaliśmy w mojej wiosce.
- Gdzie się ona znajduje? Skoro dotarliście tu tak szybko, to jakim cudem wieści jeszcze do nas nie dotarły? - przerwała mi Terrin.
- Leży ona pięć dni drogi od Aquem.
- Bzdury! - krzyknął Grabit, wstając z miejsca i omal nie wywracając krzesła.
- Jak śmiesz! - Terrin także się podniosła. Ziemia lekko zadrżała, a powietrze zawibrowało. Woda poszła w ruch, podobnie jak ogień Filena. Otaczały nas płomyki i mgiełka. Podobnie sytuacja wyglądała u Elina i Araela. Grabit otoczył się wirującym powietrzem, podłoga pod Terrin zaczęła pękać, a Paul trzymał nad sobą kule wody.
Wszyscy zamarli nie chcąc sprowokować wojny. Paula wyraźnie zdziwiła obecność wody wokół mnie, Filena i jego ojców.
- Usiądźcie i pozwólcie Lureiowi skończyć – powiedział Filen, jako jedyny siedzący na swoim miejscu. Widział, że w razie czego, ja zdążę zareagować. W innym wypadku sam także by wstał.
- Nie mam zamiaru słuchać tych kłamstw. Nie możliwe, byście wrócili z tak daleka w ciągu kilku godzin – powietrze jeszcze mocniej zawibrowało pod wpływem woli Grabita.
- W takim razie nie mam wyboru - westchnął Filen i poprosił mnie w myślach , żebym wyciągnął niebieski i czerwony topaz, który miałem, by on mógł odpocząć bez używania mocy. Zdumiało mnie to, że on także wyciągnął z kieszeni dwa kamienie – biały i brązowy.
Wszystkie żywioły w pomieszczeniu ucichły, nie licząc wody i ognia wokół mnie i Filena. Nie miałem pojęcia skąd wytrzasnął kamienie przeciwko Aeli i Trres. Teraz jednak wszyscy byli bezbronni. Oprócz Araela, który gdyby tylko chciał, mógłby z łatwością pokonać moc topazów. A wyczuwałem to dzięki palącej świadomości płynącej do mnie od kamieni. Stanowczo był najsilniejszy ze wszystkich prócz Filena, co było o tyle dziwne, że jako jedyny nie był potomkiem władcy. Chociaż biorąc pod uwagę to, że był synem Feniksa, wszystko się wyjaśniało.
- Coś ty zrobił?! - Grabit wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć. Z doświadczenia wiedziałem, że jeżeli usiłuje użyć mocy, to sprawia mu to ogromny ból.
- Oto dowód, że mówimy prawdę. Najeźdźcy zrobią z wami o samo, jeżeli nie usiądziecie na tyłkach i nie posłuchacie co mamy wam do powiedzenia! - tym razem krzyknął, a jego oczy zajaśniały intensywniejszą czerwienią.
Jako pierwsi miejsca zajęli Elin z Araelem, później Paul i władczyni ziemi, a na końcu wściekły Grabit.
- Pamiętacie kamienie, o których kiedyś wspominaliście? Te, których użyli Najeźdźcy podczas jednej z bitew? -Filen najpierw zwrócił się do ojców, by potem przenieść wzrok na resztę. - To topazy, które pozbawiają mocy Aliquid. Wszystkim, oprócz tych, którzy je trzymają. Zabraliśmy je Najeźdźcom, z którymi walczyliśmy. Chyba nie muszę wam mówić, że mają ich więcej. Są dowodem na to, że walka miała miejsce. A co do tego, w jaki sposób się tu dostaliśmy... Tato, czy mogę?
Elin z wahaniem kiwnął głową, na co Filen wstał i podał mi kamienie. Odszedł na pewną odległość, śledzony wzrokiem wszystkich obecnych i na kilka sekund zmienił się w ogromnego Fenixa. Władcy wyglądali na lekko zaskoczonych, ale szybko się otrząsnęli.
- Więc wy także posiadacie kogoś podobnego do Władców Mórz – szepnął Paul.
- My swoich nazywamy Podziemnymi - odezwała się Terrin, a spojrzenia padły na Grabita. Skoro wszyscy mieli jakieś stworzenia, to dziwne by było, gdyby w Aer takie nie występowały.
- U nas są Skrzydlaci.
- Więc wszyscy wiecie już o naszych braciach – odezwał się dziadek Filena, który nie wiadomo skąd pojawił się w sali. Obok niego stali jego bracia. Widząc pytające spojrzenia w nich utkwione, Dewos postanowił się przedstawić. Poprosił mnie o schowanie czerwonego topazu, co od razu zrobiłem. Wszyscy w trójkę zmienili postać, a sala znaczne się skurczyła, kiedy w jej wnętrzu pojawiły się Smok, Fenix i Salamandra.
- Czy ktoś jeszcze ma zamiar tu wparować bez pytania? - zapytał Elin sam siebie, wyglądając przy tym na zrezygnowanego.
- Skoro tak to ująłeś, to czy mogłybyśmy wejść? - kolejne głosy dobiegły z okolic drzwi, gdzie po odwróceniu się ujrzałem cztery młode kobiety.
- Wyrocznie – jęknął Elin, ale zaprosił je do środka. - W takim razie, skoro jesteśmy już wszyscy, czy ktoś nam w końcu wyjaśni co się tu dzieje? Do cholery, rządzę w tym mieście, a nie mam o niczym pojęcia!
- W takim razie, ja wam o wszystkim opowiem. Nazywam się Elestera, jestem wyrocznią Ignem. To moje siostry, także wyrocznie. Nierozgarnięci bracia z tej ognistej części.
- Jak to ognistej części? Myślałem, że to już wszyscy. Tato? - Arael podszedł do Fenix'a składając ręce na piersi.
- Ari, ja naprawdę chciałem ci powiedzieć. - Tak szybko jak się pojawił, tak szybko Fenix zniknął, a na jego miejscu stanął Dewos w złotej szacie. - Jednak dostałem zakaz jeszcze od matki. Dopóki przepowiednia się nie spełni, nikt nie może się dowiedzieć.
- Dopóki się nie spełni? Czyli już się to stało? - Paul zmarszczył brwi. - Irado, o co tu chodzi?
- Posłuchajcie Elestery. Niedługo przybędzie tu reszta naszego rodzeństwa. Zamilczcie w końcu, bo zatkam wam usta wodą – wyrocznia Aquem zamachała bańką nad dłonią. Nie umknęło mi, że topaz na nią nie działa.
- Nie mam bladego pojęcia co się tutaj dzieje – szepnąłem do Filena, a on uśmiechnął się do mnie. Chyba bawiła go ta sytuacja. Jego oczy znów zmieniły kolor, za co w duchu podziękowałem. Nie to, żeby nie podobał mi się w tamtych, ale te dwa kolorki o wiele bardziej zawracały mi w głowie.
- A więc zawracam ci w głowie? - parsknął, zakrywając dłonią usta, a ja poczerwieniałem. Znów zapomniałem o tym dziwnym połączeniu.
Wyrocznia zaczęła mówić, opisując całą naszą podróż. Nie mam pojęcia skąd wiedziała o tym wszystkim, ale kiedy dotarła do miejsca pamiętnej nocy w namiocie, posłała nam uśmiech typu "I tak o wszystkim wiem". Później opisała to, jak Filen dowiedział się o przepowiedni i skąd wziął topazy, po czym na chwilę ucichła, dając wszystkim czas na przetrawienie tych informacji.
- Razem z moimi siostrami od jakiegoś czasu zbierałyśmy topazy. Jeśli uda nam się podzielić je na odpowiednio małe i poręczne części, powinno wystarczyć dla połowy Aliquid. Niedługo przepowiednia się wypełni a wojska Najeźdźców staną pod bramą Ignem. Nie mamy wiele czasu. Trzeba przegotować wszystkie wojska i zgromadzić je w okolicach miasta.
- Skąd pewność, że chcemy wam pomóc? Aer nie przyłączy się do tego.
- Jeśli choć jedno z was się wycofa – zaczęła Wyrocznia, zbliżając się do Grabita – wszystkie miasta upadną. Nie zdajesz sobie sprawy ile ich tam jest. Ci, którzy przebyli morze są zaledwie cząstką, a sprawiają mnóstwo problemów. Główne wojska niebawem do nas dotrą, a ich liczebność jest kilka razy większa od połączonej siły wszystkich królestw.
- Jak powiedziałem, Aer nie przyłączy się do tego. Nie przekonacie mnie. Mam pełną władzę nad moim ludem i żaden Aeli nie będzie walczył w drużynie z innym Aliqud.
Powiedziawszy to udał się w stronę wyjścia, jednak drogę zagrodziło mu dwóch mężczyzn. Obaj białowłosi z niemal białymi oczami i postawną sylwetką. Ciężko było ich od siebie odróżnić. Jeden miał trochę dłuższe włosy, jednak poza tym byli identyczni. Na ich widok Aerin zaczął się gwałtownie cofać.
- Kogo my tu mamy. Nasz mały władca z wielkim ego – zaśmiał się jeden z nich, ale brat pozostał niewzruszony. Po chwili jednak rozejrzał się po sali i wyminął Grabita, który stał jak wryty z niepokojem wypisanym na twarzy.
- Entris! Amil! - zawołał Diulow i ruszył w stronę poważniejszego z braci. Zaczęła się seria uścisków, po których razem z Filenem wywnioskowaliśmy kim są owi mężczyźni. Bo kto mógł wzbudzić strach we władcy ziemi i przy tym znać całe mityczne rodzeństwo, nie wspominając już o Wyroczniach? Tylko jedno przychodziło nam do głowy. Wspomniane rodzeństwo dziadka Filena.
Kiedy dwaj panowie się przedstawili i nasze przypuszczenia okazały się słuszne, Grabit ciągle był w pomieszczeniu, zatrzymany przez jednego z bliźniaków, tego bardziej przyjaznego, Amila.
- W imieniu Aer przystępujemy do sojuszu wraz z całym jego wojskiem.
- Nie macie prawa! - Grabit pobladł gwałtownie. Entris odwrócił się w jego stronę i zrobił kilka powolnych kroków. Z każdym kolejnym, Aerin zaczynał się cofać, aż w końcu wpadł na Amila.
- Braciszku, nie strasz go tak. Ten pionek może nam się jeszcze przydać.
- Nie ma mowy. Na za dużo sobie pozwoliłeś, Grabicie. Zgodnie z prawem, masz władzę nad ludem, ale także obowiązki, by o niego dbać. Ludzie są niezadowoleni. Odmawiając sojuszu, naraziłeś nas na niebezpieczeństwo. To była twoja ostatnia zła decyzja. Od tej chwili, aż do wybrania kolejnego Aerina, razem z Amilem przejmiemy władzę. Teraz odejdź i nie wróć do Aer by zabrać swój dobytek. Ma cię tam nie być, kiedy wrócimy.
Były Aerin wyszedł bez słowa trzaskając drzwiami. Przez chwilę panowała cisza, lecz Elin postanowił ją przerwać.
- Myślę, że na dzisiaj wystarczy. Dowiedzieliśmy się o wielu rzeczach, a wy pewnie jesteście zmęczeni po podróży. Każdy z was zostanie ugoszczony w pałacu i proszę, żebyście się czuli jak u siebie. Skoro będziemy walczyć po tej samej stronie, od tej chwili jesteście naszymi przyjaciółmi. Służba odprowadzi was do pokoi.
Te słowa skierował głównie do Paula i Terris, która jak się dowiedziałem, miała na imię Kaliwa. Tylko oni opuścili pomieszczenie, ale pozostała reszta chyba odetchnęła. Przynajmniej tak się zdawało, bo atmosfera natychmiast się poprawiła.
- Tato, mógłbyś mi teraz przedstawić swoich nowych braci? - Arael położył śmieszny akcent na przedostatnie słowo.
- Tato? Dewos! Czemu nie mówisz, że mam bratanka?! - Amil podbiegł do Araela i zaczął oglądać go ze wszystkich stron. - Rzeczywiście trochę do ciebie podobny. Choć zdaje mi się, że bardziej wdał się w naszego ojca. Co ty na to, Bli?
- Nie nazywaj mnie tak przy ludziach – mruknął tylko tamten, ale podszedł i przywitał się z Araelem.
- Cóż, miło was poznać. Chciałbym powiedzieć, że tata o was opowiadał, ale jakoś nie raczył wspomnieć o wielkości swojej rodziny.
- Nie przejmuj się. Ostatni raz spotkaliśmy się ze sto lat temu. Jak rozumiem jesteś mężem Igne?
- Tak. To jest Elin – Arael wskazał na męża, uśmiechając się do niego, po czym skierował wzrok na Filena. - Oraz nasz syn, Filen.
Kiedy nieznane Wyrocznie, Amil i Entis przywitali się z nimi, pozostałem jedyną nieprzedstawioną osobą. Nie przeszkadzało mi to jakoś szczególnie. Wszyscy pogrążyli się w rozmowach, łącznie z Filenem, który odszedł na bok zaciągnięty do rozmowy przez Amila. Poczułem jednak, że ktoś mi się przygląda, więc spojrzałem w bok i odskoczyłem, przerażony tym, że Entris podkradł się i stał tuż obok, wpatrując się we mnie.
- Człowieku, prawie bym zawału dostał – powiedziałem, rozpraszając mgiełkę, którą przez przypadek utworzyłem.
- Nie miałem zamiaru cię przestraszyć. Zastanawiałem się tylko, jaki ty masz w tym udział. Stoisz na uboczu i się nie odzywasz. Nie żebym ja był jakiś szczególnie towarzyski.
- Przyleciałem tu z Filenem. Jestem – zamyśliłem się na chwilę. Kim dla niego byłem? - przyjacielem – powiedziałem w końcu.
- Co mam rozumieć przez to, że przyleciałeś?
- Nie wiesz, że Filen potrafi się zmieniać? Arael też. Tylko o ile się nie mylę, Filen zamiast jednej postaci, tak jak jeo ojciec, zamienia się w Smoka, Fenix'a i Salamandrę.
- Hmm, czyżby Błogosławieństwo?
- Tak, chyba tak. Nie do końca jeszcze wszystko rozumiem. Można powiedzieć, że jestem w tym nowy.
- Jesteś nowy, ale już was coś łączy? - zobaczyłem błysk w czerwonych oczach. Powoli zaczynałem się przyzwyczajać do takich tęczówek. Co nie znaczyło, że nie wywoływały u mnie niepokoju. Odchrząknąłem, rumieniąc się lekko. Skąd on do cholery wie?
- Nie przejmuj się, wszyscy już się domyślają – poklepał mnie po plecach, unosząc jeden kącik ust. - Oprócz Elina. On wydaje się nie mieć o niczym pojęcia.
- Jakoś nie spieszy mi się, żeby się dowiedział. Nie wiem jeszcze dokładnie co nas łączy.
- A ja wiem. - Spojrzałem na niego pytająco, ale otrzymałem tylko kolejny uśmiech. - Nie ma tak łatwo. Sam musisz do tego dojść. Ja tam nie przepadam za relacjami z innymi, ale mam wrażenie, że ta akurat nie zaszkodzi. Powiedz mi tylko, robiliście to już?
Uśmiech na jego twarzy się powiększył, zupełnie jak czerwień na mojej. Po tych słowach podszedł do nas cały zarumieniony Filen i śmiejący się Amil.
- Nie mam pojęcia o czym rozmawialiście, ale Filen nagle spalił buraka i powiedział, że musi to przerwać. Pojęcia nie mam jak coś słyszał w tym hałasie.
Ups. Znowu zapomniałem o tym połączeniu. Na moich policzkach ponownie pojawił się róż, kiedy uświadomiłem sobie, że Filen słyszał moje myśli. Cholera, strasznie to krępujące. Nim zdążyłem się ogarnąć, ktoś przewiesił mi ramię przez szyję. Amil, uśmiechał się wścibsko.
- Lurei, tak? Powiedz mi, jaki cudowny sposób znalazłeś, by zmusić mojego bliźniaka do towarzyskiej rozmowy? Musiała być naprawdę ciekawa, skoro wypowiedział więcej niż dwa zdania.
Odchrząknąłem, nie chcąc się z nikim dzielić tą rozmową. Filen podzielał moje zdanie, bo chwycił mnie za rękę i przeprosił, obiecując, że porozmawiamy później, bo teraz jesteśmy bardzo zmęczeni. Na pewno na takich nie wyglądaliśmy, kiedy wybiegaliśmy z sali, ale nie miałem zamiaru protestować.
Filen zaciągnął mnie na górę i wepchnął do mojego pokoju, zamykając drzwi. Spojrzał na mnie i odetchnął, uśmiechając się lekko.
- Nareszcie – powiedział i rzucił się na łóżko, wtulając się w kołdrę. - Umieram.
- Nie tylko ty. Powinienem zejść do mamy i siostry. Pewnie się błąkają po pałacu.
- No coś ty. Doskonale pasują do Rachel, Ariel i obu moich babci. Na pewno się nimi zajęły.
- Hmm. Masz rację. Jakoś sobie poradzą – z o wiele lepszym humorem opadłem na łóżko kładąc się na plecach, podczas gdy Filen dalej leżał na brzuchu.
Co on pomyśli jeśli się do niego przytulę? - usłyszałem w głowie i parsknąłem cicho śmiechem. Nie tylko ja zapominam o tym czymś, co pozwala Filenowi widzieć moimi oczami.
- Nie słyszałeś tego, prawda? - Filen schował twarz w pościel.
- Głośno i wyraźnie – powiedziałem i obróciłem go na plecy. Teraz leżał tuż przy mnie, więc objąłem go ramionami. Wyraźnie skrępowany, ułożył głowę na mojej piersi, odpowiadając jednak na uścisk.
Leżeliśmy tak w ciszy, aż usłyszałem ciche chrapanie. Miałem ochotę się zaśmiać, ale drgania z pewnością zbudziłyby Filena. Położyłem go delikatnie na skraju łóżka, wyciągając spod niego kołdrę i postanowiłem go rozebrać. Sztywna tunika nie nadawała się do spania.
Nie przewidziałem jednak jednego. Okazało się, że Filen pod spodem zupełnie nic nie miał. Przełknąłem głośno ślinę, oglądając go z góry do dołu. Szybko odwróciłem wzrok, czując, że za chwilę mógłbym go już nie oderwać i wyciągnąłem z szafy jakąś koszulkę. Nałożyłem ją na śpiącego Filena i udałem się do łazienki, myślami będąc cały czas przy nim. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem również samą koszulkę, po czym wróciłem do pokoju, kładąc się tuż obok mojego śpiocha. Poczułem jak się odwraca i wtula we mnie, zupełnie tak jak wcześniej. Zamknąłem oczy i uśmiechnąłem się, czując jak nadchodzi sen.

4 komentarze:

  1. Znowu będzie wojna. Na pewno wytępią te gnidy do ostatniego Najeźdźcy. *^*
    Troszkę się tam ludzi w tej komnacie zebrało, że aż się dziwię, że się oknami nie wysypywali. XD
    Taki śpiący i nagi Filen. =3= Mrau~ Tylko schrupać. Ciekawe, kiedy dostrzegą swoją miłość? :3 Oby jak najszybciej, bo chętnie noc poślubną bym przeczytała ze szczegółami. x3 I jak na to w ogóle zareaguje Elin? :D Widać, że Lureia już zaakceptowali. Teraz czekać tylko na reakcję Igne. XDDD

    Już czekam na następny rozdział *^* Nie ograniczaj się i idź po bandzie. :D

    ~ Uma

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    no trochę się ich ram zebrało, Erin nic nie widzi, połączenie to dobra rzecz, no rodzinka wielka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    fantastyczny rozdział, no rodzinka wielka... trochę się ich tam zebrało, Erin nic nie widzi, połączenie jednak to dobra rzecz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniały rozdział, no rodzinka to jest wielka... trochę się ich tam zebrało nam, Erin nic nie widzi... ale połączenie to jednak całkiem dobra rzecz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń