poniedziałek, 13 lipca 2015

Syn przepowiedni - Rozdział V

 Dziękuję Wam za komentarze :) Motywujecie mnie do pisania jak nikt inny!

 (Lurei)
Obudziłem się, kiedy promienie słońca zaczęły dostawać się do pokoju przez otwarty balkon. Ptaki za oknem śpiewały wyjątkowo głośno. Miałem wrażenie, że siedzą na balkonie i usiłują się przekrzyczeć. Leżąc na łóżku, wsłuchiwałem się w ich rozmowy. Mimo początkowych wątpliwości, zacząłem słyszeć krótkie przerwy między kolejnymi zwrotkami ich piosenki. Zupełnie jakby ze sobą rozmawiały.
W pewnym momencie podniosłem się do siadu, słysząc cichy śmiech. Ptaki jakby mu zawtórowały. Wstałem po cichu i wyjrzałem przez okno. Mimowolnie się uśmiechnąłem, widząc postać siedzącą na balkonie obok.
Filen siedział na krześle tuż przy niedużym stoliku i śmiał się, głaskając małego orła, leżącego mu na kolanach. Wokół niego, na balustradach siedziały ptaki przeróżnych gatunków. Niektóre wydawały mi się znajome, a inne widziałem po raz pierwszy.
Brunet uniósł dłoń, by odgarnąć włosy opadające mu na twarz. Oczy miał zamknięte, a ja nie wyczuwałem w powietrzu żadnej wody. W tym momencie nie widział nic.
Do głowy powrócił mi obraz z poprzedniego dnia. Nie miałem pojęcia, czemu Filen nagle zaczął płakać i uciekł do pokoju. Nie znałem go długo, ale wydawał się być raczej osobą, która nie okazywała słabości. Dlatego tak się wściekał, kiedy ktoś uważał go za gorszego z powodu ślepoty. Wmawiał wszystkim, że nie ubolewa nad tym, że nie widzi.
Jego zachowanie i słowa sprawiły, że przestałem go postrzegać jako kalekę. Dzięki wodzie i innym zmysłom poruszał się jak normalny człowiek i za takiego go brałem. Z tego powodu tak bardzo zdziwiło mnie jego wczorajsze zachowanie. Każdy jednak ma jakieś chwile słabości, a Filen miał prawo mieć ich więcej niż inni. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, że już nigdy nie ujrzę niczego, a Filen nigdy nic nie widział. Ta namiastka, którą dawała mu woda była cudowna, ale nawet po części nie dorównywała patrzeniu na świat własnymi oczami.
Patrzyłem jak Filen po cichu rozmawia z ptakami, co chwilę śmiejąc się i zadając kolejne pytania. Zwierzęta siadały na jego ramionach i nogach, a on nie ruszał się, by nie zrobić im krzywdy.
W pewnym momencie jeden z ptaszków podleciał i usiadł na balustradzie mojego balkonu. Spojrzałem na niego przez szybę, a on zaćwierkał cicho przechylając łebek. Kiedy nie uzyskał odpowiedzi pofrunął do Filena i usiadł mu na ramieniu.
- Doprawdy? - szepnął i zwrócił się w moją stronę. - Ptaki zastanawiają się po co się chowasz?
- Nie chciałem przeszkadzać – Wyszedłem na zewnątrz, nie bardzo wiedząc co mam ze sobą zrobić. Ku mojemu zdziwieniu ptaszek, który mnie zauważył od razu usiadł mi na ramieniu. Drugi za to wylądował mi na głowię, wygodnie się układając. Musiałem wyglądać komicznie i żal mi się zrobiło Filena, że on tego nie widzi.
- Tylko rozmawiamy o mieszkańcach miasta. Dzięki ptakom wiem, co się dzieje w całym Ignem. Jeśli chcesz wiedzieć, to zapytałem je o Najeźdźców i wiem już, gdzie znajduje się jeszcze jeden tunel. Kawka powiedziała o tym mojemu ojcu.
- To dobrze. Chyba musimy się powoli zbierać? - Filen wydawał mi się trochę dziwny, jednak nie wiedziałem dlaczego. Nie było to nic nadzwyczajnego, gdyż znałem go dopiero jeden dzień, ale miałem przeczucie, że nie zachowuje się tak jak zawsze.
- Ja już jestem gotowy. Musimy poczekać jeszcze na Diulowa. O ile się nie mylę, to będzie tu niedługo.
Wróciłem do pokoju, chcąc skończyć pakowanie. Miałem przy sobie tylko najpotrzebniejsze rzeczy, więc nie zajęło mi to dużo czasu. Kiedy skończyłem w pokoju rozległo się pukanie. Otworzyłem drzwi i przywitałem się z Arią.
- Gotowy? Przed waszym wyjazdem zjemy jeszcze wcześniejsze śniadanie.
Po zapewnieniu jej, że jestem spakowany, poszliśmy na jadalnie, gdzie czekała już na nas reszta. Filen wszedł chwilę po nas, przepraszając za spóźnienie.
Podczas posiłku Arael patrzył na nas podejrzliwie. W końcu poruszył temat tajemniczego zawalenia się tunelu Najeźdźców i znalezienia ich związanych zaraz obok niego. Zerknąłem na Filena, który uśmiechał się lekko i zapewniał, że nie miał z tym nic wspólnego. Nie mogłem się powstrzymać i także lekko się uśmiechnąłem. Arael dalej spoglądał na nas bez przerwy, ale nie miał punktu zaczepienia, więc nie drążył tematu.
Godzinę później staliśmy przed Pałacem z niewielką ilością rzeczy. Filen także niedużo ze sobą wziął, co trochę mnie zaskoczyło. W końcu wychował się w rodzinie Igne, a co za tym idzie w bogactwie i dostatku. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby nie potrafił przeżyć poza swoim domem. Co prawda nie wyglądał na takiego, który do życia potrzebuje produktów najwyższej jakości, ciuchów z bawełny i diamentowych klamek, ale nie znałem go zbyt długo. W każdej chwili mógł z niego wyjść rozpieszczony bachor.
Kiedy spakowaliśmy cały bagaż do juków, pozostało nam tylko czekać na niejakiego Diulowa, który bardzo chciał się z nami spotkać przed wyjazdem. Nie miałem pojęcia kim on jest, co w sumie nie było nowością. Nie rozumiałem połowy rzeczy, jakie się tu działy. Najpierw Filen zniknął bez śladu, by później znów się pojawić i mnie uratować. Później okazało się, że włada zarówno ogniem jak i wodą, co nie powinno być możliwe, nie mówiąc już o zmianie w Smoka, a później w wielką jaszczurkę. Do tego dochodził jeszcze dziadek Filena, który przyleciał do pałacu jako ogromny, czerwony ptak.
Spodziewałem się, że wspomniany Diulow będzie jakimś mutantem, więc niemal westchnąłem z ulgi, kiedy z ziemi kilka metrów dalej wynurzyła się ogromna jaszczurka, podobna do tej, w którą zmieniał się Filen. Różniła się tylko wielkością i tym, że Filem był fioletowy, a Diulow czerwony.
Stwór otworzył paszczę i wypuścił z niej wiewiórkę. Kolejny fenomen w rodzinie Igne. Kto normalny gada z wiewiórkami lub w ogóle jakimikolwiek innymi zwierzętami?
Kilka sekund po tym, jak ujrzeliśmy gada, na jego miejscu pojawił się mężczyzna. Był podobny do Dewosa, z tym, że wyglądał na młodszego. Jego tęczówki miały krwisto czerwony kolor, zupełnie jak Filena, kiedy się wściekał i używał ognia.
- Filen, dobrze, że jeszcze nie wyjechaliście – mężczyzna podszedł do nas i spojrzał na mnie. - Ty musisz być Lurei. Jestem Diulow, Salamandra.
Przywitałem się, nie bardzo wiedząc jak się zachować. Na szczęście mężczyzna znów zwrócił się do Filena.
- Mam dla ciebie pewną wiadomość. Może nie zrozumiesz od razu, ale pamiętaj by słuchać snów. Przepowiednia przyjdzie do ciebie i zacznie się spełniać. Już zaczęła, więc nie ignoruj przeczuć – powiedział to cicho, tak, że ledwo słyszałem, mimo że stałem niecały metr dalej. Filen kiwnął głową z zamyśloną miną. W jednym z jego juków coś zaczęło się ruszać. Ten jednak tylko westchnął, jakby się tego spodziewając.
Ave wskoczyła do konia i z zainteresowaniem przyglądała się orlicy, która właśnei wystawiła łebek na zewnątrz. Filen podszedł i rozpiął jukę, dzięki czemu ptak mógł wyjść na zewnątrz, co też od razu zrobił.
- Nie wiem co mam z nią zrobić. Nie chce siedzieć w juku, a nie potrafi jeszcze latać. - Odłożył orła na siodło, tuż obok wiewiórki.
- Myślę, że Ave rozwiąże twój problem.
Wszyscy spojrzeliśmy w kierunku wiewiórki, która właśnie w tym momencie nakładała na szyję Orlicy sznurek z kryształem, który wcześniej sama nosiła na szyi. Kiedy kamień dotknął piór ptaka, zajaśniał na krótko i z przejrzystego zmienił kolor na fioletowy.
- W czym kryształ ma mi pomóc? - Filen spojrzał na Diulowa pytająco.
- W wielu rzeczach. Spróbuj go dotknąć.
Brunet westchnął z powątpiewaniem, ale posłusznie wyciągnął rękę w stronę kryształu. Kiedy tylko jego skóra dotknęła krystalicznej powierzchni, kryształ rozjarzył się ponownie, tym razem oślepiając mnie swoim swoim światłem. Orlica rozłożyła skrzydła i krzyknęła donośnie.
Przez chwilę w ogóle jej nie widziałem, gdyż musiałem zmrużyć oczy. Kiedy je otworzyłem, zaparło mi dech. Z niewielkiego ptaka w ciągu kilku sekund zrobił się dorosły orzeł. Dziób wyostrzył się, a jego końcówka zmieniła kolor na srebrny, młodzieńczy puch zniknął, zastąpiony przez pióra w różnych odcieniach brązu.
- Dziękuję Ave, to bardzo ułatwi sprawę – Filen nie wyglądał na bardzo zaskoczonego. Reszta też już się otrząsnęła. Czy tylko dla mnie takie rzeczy nie są normalne?
W końcu Filen stwierdził, że możemy już jechać. Z ulgą dosiadłem karego ogiera i pokierowałem go w stronę bramy. Spojrzałem na bruneta, który, jak to miał w zwyczaju, rozmawiał właśnie z koniem. Kiedy go dosiadł, zwierze od razu podeszło do mnie. Filen nawet nim nie kierował.
Po krótkim pożegnaniu przekroczyliśmy bramę pałacu. Strażnicy maszerowali bo obu naszych stronach, co chwilę krzycząc „Szanowny nadjeżdża!” lub „Baczność! Szanowny jedzie!”. Ludzie powychodzili z domów, chcąc nas zobaczyć. Dzieci nam machały, a dorośli kłaniali się, szepcząc pozdrowienia. Filen jednak nie zwracał na nich uwagi. Dopiero po chwili domyśliłem się dlaczego. Wokół nas nie było ani kropli wody. Najwyraźniej niemożliwe było panowanie nad nią cały czas.
Podjechałem bliżej Filena i szturchnąłem go, szepcząc:
- Uśmiechnij się, ludzie ci machają i biją pokłony. – Chłopak od razu zmienił wyraz twarzy kiwając głową w obydwie strony. - Pomachaj na prawo, stoi tak kilka dzieci, które usilnie chcą, żebyś je zobaczył.
Jechaliśmy przez miasto, a ja mówiłem Filenowi, gdzie ma machać, bądź w którą stronę się uśmiechać. Przy kolejnej bramie strażnicy się zmienili, jednak wszystko wyglądało tak samo, póki nie wyjechaliśmy z Ignem. Zatrzymaliśmy się na chwilę, by pożegnać się ze strażą, a następnie ruszyliśmy w drogę.
- Dziękuję za pomoc – Filen uśmiechnął się do mnie trochę smutno. - Chcę oszczędzać siły na podróż, więc zrezygnowałem z wody.
- Nie ma sprawy, służę oczami – korzystając z okazji przyjrzałem się Filenowi. Miał lekko zmarszczone brwi, jakby intensywnie o czymś myślał. Czarne włosy co chwilę opadały mu na twarz, więc zmuszony był je poprawiać. Ubrany był w brązową koszulę i o ton ciemniejsze spodnie. Zastanawiało mnie jakim cudem tak dopasował ubrania, nie widząc ich koloru.
Filen sprawiał wrażenie patrzącego w dal. Spojrzałem z ukosa na jego oczy. Już kilka razy przyłapałem się na tym, że się w nie wpatruję. To było niezwykłe jak ze sobą kontrastowały. Lewe miało kolor błękitu nieba, a drugie kojarzyło mi się z bursztynem.
- Wiesz, mimo że cię nie widzę, czuję ciarki jak tak intensywnie sięe we mnie wpatrujesz – gwałtownie odwróciłem głowę, rumieniąc się nieznacznie. Dobrze, że Filen tego nie widział.
- Czy ty w ogóle kierujesz koniem? - szybko zmieniłem temat. Filen uśmiechnął się pod nosem.
- Nie muszę. Konie to mądre i łagodne zwierzęta, a Eden jest mój odkąd pamiętam. Poprosiłem go, żeby jechał za tobą, więc proszę cię, nie wiedź w jakiś rów.
- No nie wiem, teraz będzie mnie kusić – uśmiechnąłem się i zjechałem trochę na lewo, chcąc sprawdzić, czy koń rzeczywiście za mną podąża. Wystarczyło, że trochę się oddaliłem, a on skręcił w moją stronę.
- Wiesz, że jak ładnie poprosisz, to twój koń też będzie sam szedł?
- Serio? Nawet jeżeli nie umiem rozmawiać ze zwierzętami?
- To, że ty ich nie rozumiesz, nie znaczy, że one ciebie nie. Po prostu zazwyczaj nie mają po co słuchać się ludzi.
- Więc jeśli poproszę, będzie sam nas prowadził?
- Nie wiem. To zależy od niego. Taro jest raczej łagodny. Jeśli będziesz go dobrze traktować, nie zrzuci cię kiedy zaśniesz.
Mój koń jakby w odpowiedzi zarżał cicho. Poluźniłem uchwyt, chcąc dać zwierzęciu jak najwięcej swobody. W podzięce usłyszałem ciche parsknięcie.
- Gdyby wszyscy ludzie o tym wiedzieli, życie byłoby o wiele prostsze. Chociaż i tak pewnie znaleźliby się tacy, którzy chcieli by to wykorzystać do własnych celów.
- Niestety. Nie trudno się domyślić, że zwierzęta nas rozumieją, więc często są wykorzystywane. Na przykład psy. Jeśli się z nimi wychowujesz, zyskujesz ich wierność. Jeżeli człowiek ma dobre serce, to dobrze i dla niego i dla psa, ale jeśli jest zły? Może go bić, a nawet katować, a jednak pies dalej będzie wierny.
- Nie rozumiem takich ludzi.
- To dobrze, bo nie powinieneś – Filen znów się uśmiechnął. Następne kilka godzin jechaliśmy w ciszy od czasu do czasu przerywanej krótką wymianą zdań. Zgodnie ze słowami bruneta koń szedł sam. Wystarczyło mówić w którą stronę chcę skręcić, a on szedł tam bez sprzeciwu.
Popołudniu dotarliśmy do jednej z większych wiosek leżącej niedaleko Ignem. Jako, że następna w której moglibyśmy się zatrzymać znajduje się dwa dni drogi stąd, postanowiliśmy spędzić noc w gospodzie. Znaleźliśmy taką ze stajnią w pobliżu i wykupiliśmy pokój. Filen nie poradziłby sobie w nowym miejscu nie mocząc wszystkiego dookoła, więc zdecydowaliśmy się na jeden dwuosobowy. Kiedy stanęliśmy przed drzwiami, Filen zlikwidował mgłę, która wypełniła korytarz. Dla wszystkich oprócz Aquerów była niezauważalna. Niestety wszystkie tkaniny po chwili nasiąkały wodą, chyba, że były zrobione ze specjalnego materiału, takiego jak w Pałacu. Tutaj jednak jeśli nie chcieliśmy spać w mokrych łóżkach, Filen musiał radzić sobie bez wody.
Otworzyłem mu drzwi i weszliśmy do środka. Od razu rzuciłem rzeczy pod ścianę i usiadłem na łóżku. Dopiero wtedy zauważyłem, że Filen dalej stoi przy drzwiach, ledwo się przesuwając w stronę ściany. Posuwał stopami po podłodze, ręce wyciągając lekko przed siebie.
- Pomóc ci? - Wstałem, chcąc do niego podejść, ale on pokręcił głową.
- Nie trzeba, jakoś sobie poradzę – powiedział nieprzekonująco. W jego głosie słychać było wahanie.
Podszedłem do niego i złapałem za wyciągnięte ręce. Nie spodziewał się tego i chciał je cofnąć, ale mu na to nie pozwoliłem.
- Jesteśmy w niedużym pokoiku. Idąc cały czas prosto, wzdłuż ściany, jakieś trzy kroki – jedną jego rękę położyłem na ścianie, a za drugą pociągnąłem lekko w swoją stronę. Filen zrobił mały krok na przód. - Takie to może jednak cztery.
Filen zaśmiał się cicho z moich słów. Spojrzałem na jego uśmiechniętą twarz i na jego oczy. Zapatrzyłem się w malutkie ogniki rozbawienia, jakie pojawiły się w nich mimo że nie były sprawne. Chrząknąłem cicho, kręcąc głową.
- Idąc te cztery kroczki – oprowadziłem go i położyłem jego rękę na ramie łóżka. - Trafisz na łóżko, które możesz zająć.
Filen powoli usiadł na materacu, trochę się rozluźniając. Sam nie wiem, czy odważyłbym się zrobić krok w całkowitej ciemności. Podziwiałem go za to, że potrafił komuś tak zaufać.
- Daleko siedzisz? - W tym momencie Filen wyglądał na niewidomego. Wpatrywał się przed siebie, chociaż stałem tuż obok niego.
- Jeszcze stoję, ale moje łóżko jest dwa duże kroki od twojego. Tylko uważaj bo przy oknie, które masz jakieś półtorej metra po prawej, stoi mała szafka.
- Mamy tutaj łazienkę?
- Tak, jest zaraz przy drzwiach wejściowych.
- Czy.. - zawahał się, przełykając ślinę. Było mi go naprawdę żal. Widać było, że wstydzi się swojego stanu, choć nie było czego. Starałem się, żeby w moim głosie nie było słychać współczucia.
- Daj rękę, zaprowadzę cię – wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja ująłem ją delikatnie. Była mniejsza od mojej, ale nie wyglądała na kobiecą.
Poprowadziłem go do łazienki, uważając, żeby nie potknął się o próg. Kiedy tylko go przekroczyliśmy woda ze stojącej tam miski uniosła się i rozdzieliła na miniaturowe kropelki, wypełniając pomieszczenie gęstą mgłą, która wbrew zasadą zatrzymała się w progu.
Filen odetchnął z ulgą i uśmiechnął się do mnie.
- Dzięki .– Oprzytomniałem i puściłem jego dłoń, zapewniając, że nie ma za co dziękować. Zostawiłem go samego w łazience, wracając na swoje łóżko. Kiedy tylko usiadłem, zdałem sobie sprawę, że nie zamknąłem drzwi. Wyciągnąłem ręcznik, przy okazji chcąc mu go dać, gdyż o nim zapomniał i ruszyłem do łazienki.
Zatrzymałem się przed ścianą z mgły i już miałem mówić, gdzie kładę ręcznik, kiedy ta przerzedziła się znacznie. Moim oczom ukazała się sylwetka stanowczo nie należąca do chłopaka. To ciało wyrosło już z wieku chłopięcego i zdecydowanie należało do mężczyzny. Skrywane pod ubraniami mięśnie poruszały się, kiedy Filen ściągał koszulkę. Stał do mnie tyłem, pokazując ładnie wyrzeźbione plecy. Skóra była o ton ciemniejsza niż na twarzy, jakby brunet często przebywał na słońcu. W pewnym momencie odwrócił się, by odłożyć ubranie na szafkę. Tak jak na plecach, mięśnie brzucha także przyciągały uwagę. Mimowolnie przejechałem wzrokiem po jego klatce piersiowej, zatrzymując się na linii włosów, znikających za paskiem spodni.
Przełknąłem ślinę i wycofałem się z powrotem na swoje łóżko. Nie było mowy, żebym podał mu ręcznik. Zarumieniłem się mocno, wyczuwając lekki dyskomfort w spodniach. O cholera.
Kilkanaście minut później, kiedy udało mi się już ochłonąć, oczywiście nie bez otwarcia okna, usłyszałem wołanie dochodzące z łazienki. Momentalnie przypomniał mi się widok, który wcześniej tam ujrzałem i byłem pewny, że na moich policzkach znów pojawiła się czerwień. Cholera, przecież ja się nie rumienie!
Podszedłem do otwartych drzwi i znów mnie zamurowało. Filen stał tyłem, zupełnie tak jak wcześniej. Z drobną tylko różnicą. Tym razem jego pośladki były idealnie wyeksponowane dla moich oczu. Poczułem jak krew spływa w dół i tylko siłą woli ją powstrzymałem. Rozejrzałem się szybko i na szczęście pomysł pojawił się w mojej głowie natychmiastowo. Zanurzyłem zawiasy drzwi w bańkach z wody, by nie skrzypiały i szybko je przymknąłem, opierając się o nie plecami.
- Co chciałeś?! - zawołałem, dysząc cicho.
- Mógłbyś podać mi rzeczy? - Zachłysnąłem się powietrzem, myśląc o tym, że będę musiał tam wejść.
- O-oczywiście – wziąłem jeszcze jego koszulkę i jakieś luźne spodnie i stanąłem przed drzwiami. Otworzyłem je na uchylne i wsunąłem do środka rękę z rzeczami, które po chwili zostały ode mnie odebrane. Odetchnąłem z ulgą, kiedy drzwi ponownie się zamknęły.
Szykowała się naprawdę długa podróż do domu.

8 komentarzy:

  1. Mam ndzieję że podróż będzie długa i ciekawa. Super rozdział tylko jak zwykle dla mnie za krótki chciałabym mieć już całość i przeczytac wszytko jednym tchem. Weny , i jeszcze raz weny.:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. HEHEHE *,.* Odzywam się, odważnie iż chcę już kolejną część! To było takie słodkie a zarazem mega podniecające i ociekające seksapilem.... Chętnie bym obejrzała "zdjęcie" księcia na golasa ociekającego wodą *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, cały tydzień siedzę z niecierpliwością i czekam na nowy :D Bardzo podoba mi się postać Filena i uwielbiam fabułę tego opowiadania. Życzę weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko na Twoim blogu przeczytane! ^^
    Świetnie piszesz i już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, tak, miłość pomału kwitnie:)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    no i wyruszyli, pewne zauważył, ze ten się w niego wpatruje w tej łazience, Elin i Arale też zaczynali w łazience ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    cudnie, miłość powoli kwitnie... już wyruszyli, no pewne zauważył, że ten jednak się w niego wpatruje w tej łazience ;) Elin i Ariel też w łazience zaczynali ;] ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    no przepięknie, miłość nam tutaj powoli kwitnie... ;) już wyruszyli, pewne zauważył, że ten w tej łazience się w niego wpatruje ;) no cóż niedaleko pada jabłko od jabłoni... Elin i Ariel też w łazience zaczynali ;] ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń