Dziękuję Wam za komentarze :) Motywujecie mnie do pisania jak nikt inny!
(Lurei)
(Lurei)
Obudziłem
się, kiedy promienie słońca zaczęły dostawać się do pokoju
przez otwarty balkon. Ptaki za oknem śpiewały wyjątkowo głośno.
Miałem wrażenie, że siedzą na balkonie i usiłują się
przekrzyczeć. Leżąc na łóżku, wsłuchiwałem się w ich
rozmowy. Mimo początkowych wątpliwości, zacząłem słyszeć
krótkie przerwy między kolejnymi zwrotkami ich piosenki. Zupełnie
jakby ze sobą rozmawiały.
W pewnym
momencie podniosłem się do siadu, słysząc cichy śmiech. Ptaki
jakby mu zawtórowały. Wstałem po cichu i wyjrzałem przez okno.
Mimowolnie się uśmiechnąłem, widząc postać siedzącą na
balkonie obok.
Filen
siedział na krześle tuż przy niedużym stoliku i śmiał się,
głaskając małego orła, leżącego mu na kolanach. Wokół niego,
na balustradach siedziały ptaki przeróżnych gatunków. Niektóre
wydawały mi się znajome, a inne widziałem po raz pierwszy.
Brunet
uniósł dłoń, by odgarnąć włosy opadające mu na twarz. Oczy
miał zamknięte, a ja nie wyczuwałem w powietrzu żadnej wody. W
tym momencie nie widział nic.
Do głowy
powrócił mi obraz z poprzedniego dnia. Nie miałem pojęcia, czemu
Filen nagle zaczął płakać i uciekł do pokoju. Nie znałem go
długo, ale wydawał się być raczej osobą, która nie okazywała
słabości. Dlatego tak się wściekał, kiedy ktoś uważał go za
gorszego z powodu ślepoty. Wmawiał wszystkim, że nie ubolewa nad
tym, że nie widzi.
Jego
zachowanie i słowa sprawiły, że przestałem go postrzegać jako
kalekę. Dzięki wodzie i innym zmysłom poruszał się jak normalny
człowiek i za takiego go brałem. Z tego powodu tak bardzo zdziwiło
mnie jego wczorajsze zachowanie. Każdy jednak ma jakieś chwile
słabości, a Filen miał prawo mieć ich więcej niż inni. Nie
potrafiłem sobie wyobrazić, że już nigdy nie ujrzę niczego, a
Filen nigdy nic nie widział. Ta namiastka, którą dawała mu woda
była cudowna, ale nawet po części nie dorównywała patrzeniu na
świat własnymi oczami.
Patrzyłem
jak Filen po cichu rozmawia z ptakami, co chwilę śmiejąc się i
zadając kolejne pytania. Zwierzęta siadały na jego ramionach i
nogach, a on nie ruszał się, by nie zrobić im krzywdy.
W pewnym
momencie jeden z ptaszków podleciał i usiadł na balustradzie
mojego balkonu. Spojrzałem na niego przez szybę, a on zaćwierkał
cicho przechylając łebek. Kiedy nie uzyskał odpowiedzi pofrunął
do Filena i usiadł mu na ramieniu.
-
Doprawdy? - szepnął i zwrócił się w moją stronę. - Ptaki
zastanawiają się po co się chowasz?
- Nie
chciałem przeszkadzać – Wyszedłem na zewnątrz, nie bardzo
wiedząc co mam ze sobą zrobić. Ku mojemu zdziwieniu ptaszek, który
mnie zauważył od razu usiadł mi na ramieniu. Drugi za to wylądował
mi na głowię, wygodnie się układając. Musiałem wyglądać
komicznie i żal mi się zrobiło Filena, że on tego nie widzi.
- Tylko
rozmawiamy o mieszkańcach miasta. Dzięki ptakom wiem, co się
dzieje w całym Ignem. Jeśli chcesz wiedzieć, to zapytałem je o
Najeźdźców i wiem już, gdzie znajduje się jeszcze jeden tunel.
Kawka powiedziała o tym mojemu ojcu.
- To
dobrze. Chyba musimy się powoli zbierać? - Filen wydawał mi się
trochę dziwny, jednak nie wiedziałem dlaczego. Nie było to nic
nadzwyczajnego, gdyż znałem go dopiero jeden dzień, ale miałem
przeczucie, że nie zachowuje się tak jak zawsze.
- Ja już
jestem gotowy. Musimy poczekać jeszcze na Diulowa. O ile się nie
mylę, to będzie tu niedługo.
Wróciłem
do pokoju, chcąc skończyć pakowanie. Miałem przy sobie tylko
najpotrzebniejsze rzeczy, więc nie zajęło mi to dużo czasu. Kiedy
skończyłem w pokoju rozległo się pukanie. Otworzyłem drzwi i
przywitałem się z Arią.
- Gotowy?
Przed waszym wyjazdem zjemy jeszcze wcześniejsze śniadanie.
Po
zapewnieniu jej, że jestem spakowany, poszliśmy na jadalnie, gdzie
czekała już na nas reszta. Filen wszedł chwilę po nas,
przepraszając za spóźnienie.
Podczas
posiłku Arael patrzył na nas podejrzliwie. W końcu poruszył temat
tajemniczego zawalenia się tunelu Najeźdźców i znalezienia ich
związanych zaraz obok niego. Zerknąłem na Filena, który uśmiechał
się lekko i zapewniał, że nie miał z tym nic wspólnego. Nie
mogłem się powstrzymać i także lekko się uśmiechnąłem. Arael
dalej spoglądał na nas bez przerwy, ale nie miał punktu
zaczepienia, więc nie drążył tematu.
Godzinę
później staliśmy przed Pałacem z niewielką ilością rzeczy.
Filen także niedużo ze sobą wziął, co trochę mnie zaskoczyło.
W końcu wychował się w rodzinie Igne, a co za tym idzie w
bogactwie i dostatku. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby nie potrafił
przeżyć poza swoim domem. Co prawda nie wyglądał na takiego,
który do życia potrzebuje produktów najwyższej jakości, ciuchów
z bawełny i diamentowych klamek, ale nie znałem go zbyt długo. W
każdej chwili mógł z niego wyjść rozpieszczony bachor.
Kiedy
spakowaliśmy cały bagaż do juków, pozostało nam tylko czekać
na niejakiego Diulowa, który bardzo chciał się z nami spotkać
przed wyjazdem. Nie miałem pojęcia kim on jest, co w sumie nie było
nowością. Nie rozumiałem połowy rzeczy, jakie się tu działy.
Najpierw Filen zniknął bez śladu, by później znów się pojawić
i mnie uratować. Później okazało się, że włada zarówno ogniem
jak i wodą, co nie powinno być możliwe, nie mówiąc już o
zmianie w Smoka, a później w wielką jaszczurkę. Do tego dochodził
jeszcze dziadek Filena, który przyleciał do pałacu jako ogromny,
czerwony ptak.
Spodziewałem
się, że wspomniany Diulow będzie jakimś mutantem, więc niemal
westchnąłem z ulgi, kiedy z ziemi kilka metrów dalej wynurzyła
się ogromna jaszczurka, podobna do tej, w którą zmieniał się
Filen. Różniła się tylko wielkością i tym, że Filem był
fioletowy, a Diulow czerwony.
Stwór
otworzył paszczę i wypuścił z niej wiewiórkę. Kolejny fenomen w
rodzinie Igne. Kto normalny gada z wiewiórkami lub w ogóle
jakimikolwiek innymi zwierzętami?
Kilka
sekund po tym, jak ujrzeliśmy gada, na jego miejscu pojawił się
mężczyzna. Był podobny do Dewosa, z tym, że wyglądał na
młodszego. Jego tęczówki miały krwisto czerwony kolor, zupełnie
jak Filena, kiedy się wściekał i używał ognia.
- Filen,
dobrze, że jeszcze nie wyjechaliście – mężczyzna podszedł do
nas i spojrzał na mnie. - Ty musisz być Lurei. Jestem Diulow,
Salamandra.
Przywitałem
się, nie bardzo wiedząc jak się zachować. Na szczęście
mężczyzna znów zwrócił się do Filena.
- Mam dla
ciebie pewną wiadomość. Może nie zrozumiesz od razu, ale pamiętaj
by słuchać snów. Przepowiednia przyjdzie do ciebie i zacznie się
spełniać. Już zaczęła, więc nie ignoruj przeczuć –
powiedział to cicho, tak, że ledwo słyszałem, mimo że stałem
niecały metr dalej. Filen kiwnął głową z zamyśloną miną. W
jednym z jego juków coś zaczęło się ruszać. Ten jednak tylko
westchnął, jakby się tego spodziewając.
Ave
wskoczyła do konia i z zainteresowaniem przyglądała się orlicy,
która właśnei wystawiła łebek na zewnątrz. Filen podszedł i
rozpiął jukę, dzięki czemu ptak mógł wyjść na zewnątrz, co
też od razu zrobił.
- Nie wiem
co mam z nią zrobić. Nie chce siedzieć w juku, a nie potrafi
jeszcze latać. - Odłożył orła na siodło, tuż obok wiewiórki.
- Myślę,
że Ave rozwiąże twój problem.
Wszyscy
spojrzeliśmy w kierunku wiewiórki, która właśnie w tym momencie
nakładała na szyję Orlicy sznurek z kryształem, który wcześniej
sama nosiła na szyi. Kiedy kamień dotknął piór ptaka, zajaśniał
na krótko i z przejrzystego zmienił kolor na fioletowy.
- W czym
kryształ ma mi pomóc? - Filen spojrzał na Diulowa pytająco.
- W wielu
rzeczach. Spróbuj go dotknąć.
Brunet
westchnął z powątpiewaniem, ale posłusznie wyciągnął rękę w
stronę kryształu. Kiedy tylko jego skóra dotknęła krystalicznej
powierzchni, kryształ rozjarzył się ponownie, tym razem oślepiając
mnie swoim swoim światłem. Orlica rozłożyła skrzydła i
krzyknęła donośnie.
Przez
chwilę w ogóle jej nie widziałem, gdyż musiałem zmrużyć oczy.
Kiedy je otworzyłem, zaparło mi dech. Z niewielkiego ptaka w ciągu
kilku sekund zrobił się dorosły orzeł. Dziób wyostrzył się, a
jego końcówka zmieniła kolor na srebrny, młodzieńczy puch
zniknął, zastąpiony przez pióra w różnych odcieniach brązu.
- Dziękuję
Ave, to bardzo ułatwi sprawę – Filen nie wyglądał na bardzo
zaskoczonego. Reszta też już się otrząsnęła. Czy tylko dla mnie
takie rzeczy nie są normalne?
W końcu
Filen stwierdził, że możemy już jechać. Z ulgą dosiadłem
karego ogiera i pokierowałem go w stronę bramy. Spojrzałem na
bruneta, który, jak to miał w zwyczaju, rozmawiał właśnie z
koniem. Kiedy go dosiadł, zwierze od razu podeszło do mnie. Filen
nawet nim nie kierował.
Po krótkim
pożegnaniu przekroczyliśmy bramę pałacu. Strażnicy maszerowali
bo obu naszych stronach, co chwilę krzycząc „Szanowny nadjeżdża!”
lub „Baczność! Szanowny jedzie!”. Ludzie powychodzili z domów,
chcąc nas zobaczyć. Dzieci nam machały, a dorośli kłaniali się,
szepcząc pozdrowienia. Filen jednak nie zwracał na nich uwagi.
Dopiero po chwili domyśliłem się dlaczego. Wokół nas nie było
ani kropli wody. Najwyraźniej niemożliwe było panowanie nad nią
cały czas.
Podjechałem
bliżej Filena i szturchnąłem go, szepcząc:
-
Uśmiechnij się, ludzie ci machają i biją pokłony. – Chłopak
od razu zmienił wyraz twarzy kiwając głową w obydwie strony. -
Pomachaj na prawo, stoi tak kilka dzieci, które usilnie chcą, żebyś
je zobaczył.
Jechaliśmy
przez miasto, a ja mówiłem Filenowi, gdzie ma machać, bądź w
którą stronę się uśmiechać. Przy kolejnej bramie strażnicy się
zmienili, jednak wszystko wyglądało tak samo, póki nie
wyjechaliśmy z Ignem. Zatrzymaliśmy się na chwilę, by pożegnać
się ze strażą, a następnie ruszyliśmy w drogę.
- Dziękuję
za pomoc – Filen uśmiechnął się do mnie trochę smutno. - Chcę
oszczędzać siły na podróż, więc zrezygnowałem z wody.
- Nie ma
sprawy, służę oczami – korzystając z okazji przyjrzałem się
Filenowi. Miał lekko zmarszczone brwi, jakby intensywnie o czymś
myślał. Czarne włosy co chwilę opadały mu na twarz, więc
zmuszony był je poprawiać. Ubrany był w brązową koszulę i o ton
ciemniejsze spodnie. Zastanawiało mnie jakim cudem tak dopasował
ubrania, nie widząc ich koloru.
Filen
sprawiał wrażenie patrzącego w dal. Spojrzałem z ukosa na jego
oczy. Już kilka razy przyłapałem się na tym, że się w nie
wpatruję. To było niezwykłe jak ze sobą kontrastowały. Lewe
miało kolor błękitu nieba, a drugie kojarzyło mi się z
bursztynem.
- Wiesz,
mimo że cię nie widzę, czuję ciarki jak tak intensywnie sięe we
mnie wpatrujesz – gwałtownie odwróciłem głowę, rumieniąc się
nieznacznie. Dobrze, że Filen tego nie widział.
- Czy ty w
ogóle kierujesz koniem? - szybko zmieniłem temat. Filen uśmiechnął
się pod nosem.
- Nie
muszę. Konie to mądre i łagodne zwierzęta, a Eden jest mój odkąd
pamiętam. Poprosiłem go, żeby jechał za tobą, więc proszę cię,
nie wiedź w jakiś rów.
- No nie
wiem, teraz będzie mnie kusić – uśmiechnąłem się i zjechałem
trochę na lewo, chcąc sprawdzić, czy koń rzeczywiście za mną
podąża. Wystarczyło, że trochę się oddaliłem, a on skręcił w
moją stronę.
- Wiesz,
że jak ładnie poprosisz, to twój koń też będzie sam szedł?
- Serio?
Nawet jeżeli nie umiem rozmawiać ze zwierzętami?
- To, że
ty ich nie rozumiesz, nie znaczy, że one ciebie nie. Po prostu
zazwyczaj nie mają po co słuchać się ludzi.
- Więc
jeśli poproszę, będzie sam nas prowadził?
- Nie
wiem. To zależy od niego. Taro jest raczej łagodny. Jeśli będziesz
go dobrze traktować, nie zrzuci cię kiedy zaśniesz.
Mój koń
jakby w odpowiedzi zarżał cicho. Poluźniłem uchwyt, chcąc dać
zwierzęciu jak najwięcej swobody. W podzięce usłyszałem ciche
parsknięcie.
- Gdyby
wszyscy ludzie o tym wiedzieli, życie byłoby o wiele prostsze.
Chociaż i tak pewnie znaleźliby się tacy, którzy chcieli by to
wykorzystać do własnych celów.
-
Niestety. Nie trudno się domyślić, że zwierzęta nas rozumieją,
więc często są wykorzystywane. Na przykład psy. Jeśli się z
nimi wychowujesz, zyskujesz ich wierność. Jeżeli człowiek ma
dobre serce, to dobrze i dla niego i dla psa, ale jeśli jest zły?
Może go bić, a nawet katować, a jednak pies dalej będzie wierny.
- Nie
rozumiem takich ludzi.
- To
dobrze, bo nie powinieneś – Filen znów się uśmiechnął.
Następne kilka godzin jechaliśmy w ciszy od czasu do czasu
przerywanej krótką wymianą zdań. Zgodnie ze słowami bruneta koń
szedł sam. Wystarczyło mówić w którą stronę chcę skręcić, a
on szedł tam bez sprzeciwu.
Popołudniu
dotarliśmy do jednej z większych wiosek leżącej niedaleko Ignem.
Jako, że następna w której moglibyśmy się zatrzymać znajduje
się dwa dni drogi stąd, postanowiliśmy spędzić noc w gospodzie.
Znaleźliśmy taką ze stajnią w pobliżu i wykupiliśmy pokój.
Filen nie poradziłby sobie w nowym miejscu nie mocząc wszystkiego
dookoła, więc zdecydowaliśmy się na jeden dwuosobowy. Kiedy
stanęliśmy przed drzwiami, Filen zlikwidował mgłę, która
wypełniła korytarz. Dla wszystkich oprócz Aquerów była
niezauważalna. Niestety wszystkie tkaniny po chwili nasiąkały
wodą, chyba, że były zrobione ze specjalnego materiału, takiego
jak w Pałacu. Tutaj jednak jeśli nie chcieliśmy spać w mokrych
łóżkach, Filen musiał radzić sobie bez wody.
Otworzyłem
mu drzwi i weszliśmy do środka. Od razu rzuciłem rzeczy pod ścianę
i usiadłem na łóżku. Dopiero wtedy zauważyłem, że Filen dalej
stoi przy drzwiach, ledwo się przesuwając w stronę ściany.
Posuwał stopami po podłodze, ręce wyciągając lekko przed siebie.
- Pomóc
ci? - Wstałem, chcąc do niego podejść, ale on pokręcił głową.
- Nie
trzeba, jakoś sobie poradzę – powiedział nieprzekonująco. W
jego głosie słychać było wahanie.
Podszedłem
do niego i złapałem za wyciągnięte ręce. Nie spodziewał się
tego i chciał je cofnąć, ale mu na to nie pozwoliłem.
- Jesteśmy
w niedużym pokoiku. Idąc cały czas prosto, wzdłuż ściany,
jakieś trzy kroki – jedną jego rękę położyłem na ścianie, a
za drugą pociągnąłem lekko w swoją stronę. Filen zrobił mały
krok na przód. - Takie to może jednak cztery.
Filen
zaśmiał się cicho z moich słów. Spojrzałem na jego uśmiechniętą
twarz i na jego oczy. Zapatrzyłem się w malutkie ogniki
rozbawienia, jakie pojawiły się w nich mimo że nie były sprawne.
Chrząknąłem cicho, kręcąc głową.
- Idąc te
cztery kroczki – oprowadziłem go i położyłem jego rękę na
ramie łóżka. - Trafisz na łóżko, które możesz zająć.
Filen
powoli usiadł na materacu, trochę się rozluźniając. Sam nie
wiem, czy odważyłbym się zrobić krok w całkowitej ciemności.
Podziwiałem go za to, że potrafił komuś tak zaufać.
- Daleko
siedzisz? - W tym momencie Filen wyglądał na niewidomego. Wpatrywał
się przed siebie, chociaż stałem tuż obok niego.
- Jeszcze
stoję, ale moje łóżko jest dwa duże kroki od twojego. Tylko
uważaj bo przy oknie, które masz jakieś półtorej metra po
prawej, stoi mała szafka.
- Mamy
tutaj łazienkę?
- Tak,
jest zaraz przy drzwiach wejściowych.
- Czy.. -
zawahał się, przełykając ślinę. Było mi go naprawdę żal.
Widać było, że wstydzi się swojego stanu, choć nie było czego.
Starałem się, żeby w moim głosie nie było słychać współczucia.
- Daj
rękę, zaprowadzę cię – wyciągnął dłoń w moją stronę, a
ja ująłem ją delikatnie. Była mniejsza od mojej, ale nie
wyglądała na kobiecą.
Poprowadziłem
go do łazienki, uważając, żeby nie potknął się o próg. Kiedy
tylko go przekroczyliśmy woda ze stojącej tam miski uniosła się i
rozdzieliła na miniaturowe kropelki, wypełniając pomieszczenie
gęstą mgłą, która wbrew zasadą zatrzymała się w progu.
Filen
odetchnął z ulgą i uśmiechnął się do mnie.
- Dzięki
.– Oprzytomniałem i puściłem jego dłoń, zapewniając, że nie
ma za co dziękować. Zostawiłem go samego w łazience, wracając na
swoje łóżko. Kiedy tylko usiadłem, zdałem sobie sprawę, że nie
zamknąłem drzwi. Wyciągnąłem ręcznik, przy okazji chcąc mu go
dać, gdyż o nim zapomniał i ruszyłem do łazienki.
Zatrzymałem
się przed ścianą z mgły i już miałem mówić, gdzie kładę
ręcznik, kiedy ta przerzedziła się znacznie. Moim oczom ukazała
się sylwetka stanowczo nie należąca do chłopaka. To ciało
wyrosło już z wieku chłopięcego i zdecydowanie należało do
mężczyzny. Skrywane pod ubraniami mięśnie poruszały się, kiedy
Filen ściągał koszulkę. Stał do mnie tyłem, pokazując ładnie
wyrzeźbione plecy. Skóra była o ton ciemniejsza niż na twarzy,
jakby brunet często przebywał na słońcu. W pewnym momencie
odwrócił się, by odłożyć ubranie na szafkę. Tak jak na
plecach, mięśnie brzucha także przyciągały uwagę. Mimowolnie
przejechałem wzrokiem po jego klatce piersiowej, zatrzymując się
na linii włosów, znikających za paskiem spodni.
Przełknąłem
ślinę i wycofałem się z powrotem na swoje łóżko. Nie było
mowy, żebym podał mu ręcznik. Zarumieniłem się mocno, wyczuwając
lekki dyskomfort w spodniach. O cholera.
Kilkanaście
minut później, kiedy udało mi się już ochłonąć, oczywiście
nie bez otwarcia okna, usłyszałem wołanie dochodzące z łazienki.
Momentalnie przypomniał mi się widok, który wcześniej tam
ujrzałem i byłem pewny, że na moich policzkach znów pojawiła się
czerwień. Cholera, przecież ja się nie rumienie!
Podszedłem
do otwartych drzwi i znów mnie zamurowało. Filen stał tyłem,
zupełnie tak jak wcześniej. Z drobną tylko różnicą. Tym razem
jego pośladki były idealnie wyeksponowane dla moich oczu. Poczułem
jak krew spływa w dół i tylko siłą woli ją powstrzymałem.
Rozejrzałem się szybko i na szczęście pomysł pojawił się w
mojej głowie natychmiastowo. Zanurzyłem zawiasy drzwi w bańkach z
wody, by nie skrzypiały i szybko je przymknąłem, opierając się o
nie plecami.
- Co
chciałeś?! - zawołałem, dysząc cicho.
- Mógłbyś
podać mi rzeczy? - Zachłysnąłem się powietrzem, myśląc o tym,
że będę musiał tam wejść.
-
O-oczywiście – wziąłem jeszcze jego koszulkę i jakieś luźne
spodnie i stanąłem przed drzwiami. Otworzyłem je na uchylne i
wsunąłem do środka rękę z rzeczami, które po chwili zostały
ode mnie odebrane. Odetchnąłem z ulgą, kiedy drzwi ponownie się
zamknęły.
Szykowała się naprawdę długa podróż do domu.
Szykowała się naprawdę długa podróż do domu.
Mam ndzieję że podróż będzie długa i ciekawa. Super rozdział tylko jak zwykle dla mnie za krótki chciałabym mieć już całość i przeczytac wszytko jednym tchem. Weny , i jeszcze raz weny.:-)
OdpowiedzUsuńHEHEHE *,.* Odzywam się, odważnie iż chcę już kolejną część! To było takie słodkie a zarazem mega podniecające i ociekające seksapilem.... Chętnie bym obejrzała "zdjęcie" księcia na golasa ociekającego wodą *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, cały tydzień siedzę z niecierpliwością i czekam na nowy :D Bardzo podoba mi się postać Filena i uwielbiam fabułę tego opowiadania. Życzę weny i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWszystko na Twoim blogu przeczytane! ^^
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz i już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :3
Tak, tak, miłość pomału kwitnie:)
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Witam,
OdpowiedzUsuńno i wyruszyli, pewne zauważył, ze ten się w niego wpatruje w tej łazience, Elin i Arale też zaczynali w łazience ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńcudnie, miłość powoli kwitnie... już wyruszyli, no pewne zauważył, że ten jednak się w niego wpatruje w tej łazience ;) Elin i Ariel też w łazience zaczynali ;] ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńno przepięknie, miłość nam tutaj powoli kwitnie... ;) już wyruszyli, pewne zauważył, że ten w tej łazience się w niego wpatruje ;) no cóż niedaleko pada jabłko od jabłoni... Elin i Ariel też w łazience zaczynali ;] ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza