Cześć kochani! Dzisiejszy rozdział pisany tylko i wyłącznie w trakcie podróży na Chorwację i wstawiony w jakimś hotelu (tak podejrzewam) :D Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze gdzieś złapać wi-fi i dokończyć rozdział :) Raczej tak ;) Więc może być tak, że to czytacie, a rozdział jest skończony :) Zapraszam do czytania!!
TOMAS
TOMAS
Westchnął, obudziwszy się i nie otwierawszy oczu. Był wyczerpany i to bardziej niż po atakach na mafię. Jego organizm chyba miał dość, bo wszystko go bolało.
Mimo zmęczenia czuł się szczęśliwy. Po raz
pierwszy od dawna nie myślał o tym co mógłby zmienić. Dopiero
teraz, kiedy leżał z wtulonym w niego Luisem, zdał sobie sprawę,
od jak dawna budził się sam.
Wszystkie kobiety zawsze wychodziły z samego rana
zostawiając karteczkę, albo to on znikał, kiedy tylko otwierał
oczy. Nie czuł potrzeby spędzania poranków z obcymi kobietami. W
sumie po co zostawać z kimś, kto umówił się z tobą tylko na
seks?
Westchnął ponownie, obejmując śpiącego wciąż
Luisa. Uchylił powieki i spojrzał na białowłosego. Słońce było
już wysoko, a jego promienie wpadały przez szczelinę między
zasłonami. Jeden z nich ulokował się na ramieniu Lu, sprawiając,
że jego skóra wydawała się złocista.
Lui spał z uchylonymi ustami, cichutko pochrapując.
Pod oczami miał lekkie cienie, co pewnie było skutkiem ich wspólnej
nocy.
Jak to się właściwie stało, że poszedł z facetem
do łóżka i nawet tego nie żałuje? Niby nigdy nie miał żadnych
uprzedzeń, ale nie przypuszczał, że przyjdzie mu to tak łatwo.
- Nie śpisz już? - Luis przeciągnął się i
ziewnąwszy szeroko, ułożył głowę na jego ramieniu.
- Przed chwilą wstałem - Tomas jak przystało zaraził
się ziewaniem. Nigdy nie miał pojęcia w jaki sposób to działa.
Podobno jakaś psychologia, czy coś. Luis spojrzał na niego z
lekkim wahaniem.
- I nie uciekłeś gdzie pieprz rośnie? Po tym co
robiliśmy w nocy...
- Mam ochotę powtarzać to codziennie - przerwał mu,
nie chcąc doprowadzić do nieścisłości. - Lui przecież sam tego
chciałem. Nie wiem o co ci chodzi.
- O to, że ty przecież nie jesteś gejem - Luis wbił
wzrok w ścianę, głowę przesuwając na jego klatkę piersiową.
- Serio? Bo śmiem zaryzykować stwierdzenie, że
właśnie nim zostałem - Tomas przyciągnął Luisa do siebie i
obrócił ich, by posmakować jego ust. Palcami przejechał po
bliźnie, która pozostała po spotkaniu z mafią. Odsunął się na
chwilę i zaczął badać ją palcem, dokładnie oglądając.
- Lubię ją - szepnął cicho, ale wiedział, że Luis
go usłyszy.
- Moją bliznę? Co w niej do lubienia?
- Masz ją przez to, że mnie uratowałeś. Jest
symbolem naszego początku.
- Początku?
- Tak, myślę, że wtedy się w tobie zakochałem -
nawet nie zdawał sobie sprawy z tego co powiedział, dopóki Luis
nie popchnął go i nie wylądował na jego biodrach, przy okazji ich
obu pobudzając.
- Zakochałeś się we mnie? - Luis patrzył na niego z
niedowierzaniem i nadzieją jednocześnie.
- Po same uszy - Tomas uśmiechnął się, w zamian
zostając obdarowanym głębokim i czułym pocałunkiem.
- Ja w tobie też - szepnął białowłosy, a serce
Toma gwałtownie podskoczyło. Niby się tego spodziewał, ale mimo
to czuł jakby wygrał na loterii.
Takie wyznanie nie pozostało bez odpowiedzi. Jego
ciało gwałtownie zapragnęło udzielić jej Luisowi, a on nie
zamierzał się powstrzymywać.
- Jak będziesz bardzo głodny to powiedz - szepnął i
ponownie ich przewrócił, by móc zacząć pieścić ciało kochanka
zarówno dłońmi jak i ustami.
LUIS
- Tomas, musimy już wracać do domu - Luis wziął się
za zbieranie rzeczy porozrzucanych po całym pokoju.
- Niby dlaczego? Mi tu jest dobrze - Tom podszedł do
niego od tyłu i objął w pasie, ręce wkładając mu pod koszulkę.
- Jesteśmy sami, nikt nam nie przeszkadza...
- Oprócz sprzątaczki, która omal zawału nie
dostała, widząc nas nagich w łóżku.
- Swoją drogą mogliśmy zawiesić karteczkę - Luis
zaśmiał się cicho przypominając sobie minę kobiety. W życiu nie
widział takich rumieńców. Dobrze, że kobieta nie była żadnym
homofobem, tylko grzecznie przeprosiła i oznajmiła, że przyjdzie
później.
- I tak musimy dziś jechać. Jutro masz pracę, a ja
szkołę. W dodatku trzeba zająć się kupnem nowego mieszkania dla
ciebie i dla mnie.
- Po co nam dwa? Będę spał u ciebie.
- A jak się pokłócimy i wyrzucę cię na golasa na
klatkę?
- To poproszę przystojnego sąsiada, żeby mnie
przenocował - Tomas uśmiechnął się, po czym jęknął, gdy Luis
walnął go z łokcia w żebra. Przynajmniej nie w te chore.
- Zasłużyłeś - powiedział słodko po czym podszedł
od szafy i zaczął pakować ich rzeczy.
- No dobra, ale póki niczego nie znajdę, mieszkam u
ciebie.
- Jeśli się zmieścisz pod łóżkiem - Luis ponownie
się uśmiechnął i wyciągnął ostatnią rzecz z szafy.
Siedzieli w knajpce znajdującej się niedaleko szkoły.
Wstali wcześniej by móc wstąpić na ciepłe śniadanie i kawę.
Luis rozejrzał się wokół i nie zauważając nikogo, kto by się
im przyglądał, przysunął się do Tomasa.
- Lui? Mogę o cię o coś zapytać? - Tomas objął go
ramieniem w talii, ukrywając rękę za niską ścianką,
odgradzającą ich stolik od innych.
- Pytaj. Najwyżej nie dostaniesz odpowiedzi.
- Dlaczego szukasz też mieszkania dla siebie?
Luis spiął się lekko. Wiedział, że Tomas w końcu
o to zapyta. Nie zamierzał kłamać i wierzył, że kochanek go
zrozumie.
- Przez to wszystko, co się stało. Pamiętasz tego
osiłka, który zginął od noża? - Luis wolał unikać
twierdzenia "Ten, którego zadźgałem". Nie dlatego, że
tego żałował, choć tak było. Wiedział jednak, że musiał go
zabić lub inaczej sam by zginął. Mimo to sumienie nie dawało mu
spokoju.
- Luis, przestań się tym zadręczać. To nie twoja
wina.
- Owszem moja i nie wmówisz mi niczego innego. Chodzi
mi o to, że kiedy upadł, upuścił zdjęcie. Była na nim młoda
kobieta z dzieckiem i ten mężczyzna. Oni byli rodziną, taką samą
jak moja, a ja ją rozbiłem. Pozbawiłem dziecko ojca, a najgorsze
jest to, że on wcale nie był zły. Na zdjęciu była groźba
kierowana do niego. Musiał zostać w mafii Pietraszowa, by nie
zabili jego synka. Rozumiesz? A to był tylko jeden z nich. Co jeśli
reszta też miała rodziny, dzieci? Jeśli nie robili tego bo
chcieli, tylko z konieczności? Tomas, ja nie mogę przestać o tym
myśleć. Cały czas mam przed oczami to zdjęcie - zbierało mu się
na płacz, ale nie zamierzał rozbeczeć się w kawiarni. Oparł
głowę o ramię Tomasa, a ten delikatnie głaskał go po plecach.
Nie mówił nic, ale sama jego obecność wystarczała, by Lui zaczął
się uspokajać.
Pół godziny później wchodzili do szkoły, witani
spojrzeniami uczniów i nauczycieli. Luisa wcale nie dziwiła ich
ciekawość. W końcu strzelanina musiała zostać w jakiś sposób
zauważona. Może nikt nie widział, że odbyła się ona w
mieszkaniu Tomasa, ale kilka osób znało miejsce zamieszkania Luisa.
Stanęli przy schodach. Tom musiał jeszcze iść do
gabinetu Ethana, by podpisać jakieś papiery związane z jego
nieobecnością. Luis natomiast miał odebrać notatki od koleżanki
z klasy.
- Lui, nie zadręczaj się tym za bardzo i pamiętaj,
że zawsze możemy o tym pogadać – Tomas spojrzał na niego z
współczuciem, a Luis miał ochotę go pocałować. Gdyby nie to,
że byli w miejscu publicznym, to by się nie hamował.
- Dziękuję – Luis tylko uścisnął rękę Tomasa i
odszedł, kierując się w stronę machających do niego dziewczyn.
Wśród nich była Ann oraz Eliza, która obiecała mu przynieść
ksera swoich zeszytów.
- Luis! Gdzieś ty się podziewał?! Przez dwa tygodnie
nie dawałeś znaku życia! - Annabeth mimo, że nie w humorze
przytuliła go mocno, co od razu odwzajemnił.
- Przecież napisałem ci wiadomość – dziewczyna
spojrzała na niego spode łba i zmrużyła oczy.
- I myślisz, że jedna wiadomość wystarczy?!
Zaszyłeś się sam, nie wiadomo gdzie i my mamy się nie martwić?!
- Rozmawiałem z mamą...
- Osz ta wredna rodzicielka. A mi nie chciała nic
powiedzieć! Jak ja ją dopadnę – Ann chwyciła za torbę i nie
przejmując się tym, że niedługo zacznie się pierwsza lekcja,
wybiegła ze szkoły.
- Nie chcę być w skórze mamy – Luis wzdrygną się
lekko i spojrzał na dziewczyny, po czym wszyscy razem wybuchnęli
śmiechem.
- Lepiej pójdę za nią zanim zrobi coś głupiego. A
ty Laila potem mi zdasz relację – Grace także wzięła swoją
torbę i pobiegła za brunetką.
- Luis i jak się wam układa? - Lila, niewysoka
szatynka uśmiechnęła się do niego porozumiewawczo.
- Nam? - Luis uniósł wysoko brwi, po czym
oprzytomniał. Przecież cała szkoła myśli, że jest z Tomasem! Co
w sumie nie mija się z prawdą, ale nie zmienia faktu, że Tomas o
niczym nie wie! A jak się dowie o tym, co Luis kazał rozpowiedzieć
Annabeth? Przecież Tom nigdy nie był z mężczyzną, więc wszyscy
uważają go za hetero. Co jeśli on nie będzie chciał się
ujawnić? Luisowi nie uśmiechało się udawanie kogoś kim nie jest.
Tylko jeśli będzie musiał wybrać między tym a zerwaniem z
Tomasem, to nie miał wątpliwości, że wybierze to pierwsze.
- Halo? Luis, nie odpływaj – Eliza pomachała mu
przed oczami ręką, sprawiając, że odskoczył w tył, jakby
spodziewając się uderzenia. Ta cała walka z mafią jednak jakoś
na niego wpłynęła.
- Co się stało? - Luis spojrzał na wszystkich po
kolei, a dziewczyny ponownie się zaśmiały.
- Zachowujesz się jakbyś nie wiedział, że cała
szkoła o was plotkuje. Większość obstawia, że jesteście razem.
Tylko na nowa mówi, że Nixon na pewno jest hetero.
- Nowa? - Luis poczuł niepokój. Skąd niby ktoś nowy
mógłby wiedzieć takie rzeczy?
- Aaa przecież cię nie było. Przeprowadziła się tu
niedawno i mówi, że kiedyś była z twoim romeo. Podobno tu
mieszkała. Nie żeby ktoś jej wierzył, ale rozmawiała z twoim
bratem jak dawna znajoma.
Luis jęknął w duchu i odmówił długą modlitwę,
żeby jego przypuszczenia nie okazały się prawdą.
- Jak ona się nazywa?
- Luis?Lu! - odwrócił się na dźwięk swojego
imienia i zamarł.
- Kurwa mać – szepnął i złapał dziewczynę,
która rzuciła mu się na szyję. Blond włosy i niski wzrost
pozwoliły mu poznać z kim ma do czynienia.
- Emily. Co ty tu robisz?
- Jak to co? Chodzę do szkoły! W zeszłym tygodniu
wróciłam do miasta! A ty? Ethan nie mówił, że się tu uczysz.
- Nie było mnie przez kilka dni. Więc to ty jesteś
tą nową, która rozpowiada, że chodziła z Tomem?
- Oj już przestań, to było dawno temu, a ja tylko go
broniłam. Komuś się ubzdurało, że Tomas kręci z jakimś
pedałem.
Luis skrzywił się i spojrzał na Em. Czy osoba może
się zmiecić o sto osiemdziesiąt stopni w ciągu kilku lat?
Najwyraźniej tak, bo ta dziewczyna nie była tą, którą kiedyś
kochał.
Długie włosy, wyraźnie zakręcone lokówką, lekko
przezroczysta bluzka odsłaniająca więcej niż powinna i krótka
spódniczka, któa także nie zasłaniała zbyt wiele.
Zastanowił się nad Emily, którą kiedyś znał. Była
zawsze miła i tolerancyjna. Nie lubiła być w centrum uwagi, choć
potrafiła walczyć o swoje. Więc jakim cudem zamieniła się w
bezczelną, roznegliżowaną i pustą małolatę?
- Gadamy i gadamy, a ja jeszcze się dobrze nie
przywitałam. W końcu tak długo się nie widzieliśmy – Emily
znów uwiesiała się na szyi Luisa i przycisnęła swoje usta do
jego.
Zaskoczony Lu nie myślał na tyle szybko, by od razu
ją odepchnąć. Oprzytomniał dopiero, gdy zauważył Tomasa
stojącego w progu wejścia do szkoły i wpatrującego się w nich z
rozdziawionymi ustami.
TOMAS
Kiedy rozstał się z Luisem, przypomniał sobie, że
nie zabrał sprawdzianów z samochodu. Szybkim krokiem wrócił do
pojazdu i kiedy już zabrał potrzebne rzeczy, skierował się z
powrotem do budynku. Miał już ciągnąć za klamkę, kiedy drzwi
się otworzyły i wypadła z nich niejaka Grace, która często na
przerwch rozmawiała z Luisem bądz Annabeth.
Dziewczyna wypadła ze szkoły i jak przystało na
każdy fil o nastolatkach, zapomniała, że przed sobą ma schody.
Skończyłaby zapewne ze złamaną ręką, bądź gorzej, gdyby nie
to, że Tomas wypuścił sprawdziany, które od razu rozwiały się
po okolicy i złapał ją tuż przed upadkiem.
- Zwariowałaś?! - Tomas krzyknął z ulgą
dostrzegając, że dziewczyna jest cała i zdrowa.
- Łoł, dobrze, że mnie pan złapał. Gdybym nie
przyjaźniła się z Luisem, to może bym się zakochała –
dziewczyna uśmiechnęła i wyprostowała spódniczkę. Tomasa
zatkało. Otworzył usta nie wiedząc co powiedzieć. Skąd ona mogła
wiedzieć?
- Nie wierzę, że pan tego nie zauważył –
dziewczyna zaśmiała się cicho. - Jako, że prawdopodobnie uratował
mi pan życie to panu coś zdradzę. Wszyscy wiedzą o waszym
związku odkąd tylko pojawił się pan w szkole. A przynajmniej się
domyślają.
Zaraz, zaraz odkąd się pojawił w szkole? Przecież
wtedy jeszcze nawet nie pomyślał o tym, że mógłby być z Luisem.
- Ann niechętnie dzieliła się informacjami, ale Luis
to potwierdził. A to jak pan otwierał mu drzwi i codziennie
przywoził do szkoły potwierdziło nasze przypuszczenia.
Ten mały, wredny, śliczny diabeł zaplanował zemstę!
I to jaką. Tomas nagle uświadomił sobie co znaczył te wszystkie
spojrzenia i śmiechy uczniów. O tak, musiał mu się jakoś za to
odwdzięczyć.
- Grace, prawda?
- Tak jest!
- Mam do ciebie małą prośbę. Mogłabyś powiedzieć
wszystkim, że te plotki to prawda?
- Więc jednak! - Grace uśmiechnęła się szeroko i
zaczęła kiwać głową. - Już moja w tym głowa, żeby wszyscy
dowiedzieli się jeszcze dziś.
- Dziękuję. A teraz leć za Annabeth, bo chyba po to
tak biegłaś. Widziałem ją jak skręcała za placem.
- Dziękuję jeszcze raz za ratunek. Do widzenia.
- Grace tylko wróć na lekcje!
- Jasne panie Psorze! - dziewczyna nie odwracając się
nawet, pobiegła za przyjaciółką.
Tomas z cwanym uśmiechem na ustach wszedł do szkoły
i zaskoczony przystanął. Mógł się spodziewać wszystkiego, ale
nie jego... chłopaka? Całującego się z jakąś blondyną. Co
prawda Luis nie wyglądał na zadowolonego z tego pocałunku, ale stał
biernie.
W Tomasie krew się zagotowała. Przestał chwilowo myśleć
o zemście. Przynajmniej na Luisie. Perspektywa zemsty na tej wrednej
suce sprawiała, że skakał z radości.
Szybkim krokiem podszedł do kochanka i nie za mocnym
szarpnięciem oderwał od niego dziewczynę. Zaskoczona cofnęła się
o krok, a Tomas złapał Luisa za brodę. Ten patrzył na niego ze
strachem i błaganiem jednocześnie.
- Tom, ja nie...
Tomas nie czekał na dalsze słowa, tylko wpił mu się
w usta, zaborczo go całując. Nikt, absolutnie nikt nie ma prawa
dotykać tego, co należy do niego. A Luis definitywnie należał
tylko do niego.
Poczuł jak ręce oplatają się wokół jego karku, a
sam chwycił Luisa za biodra, przyciągając do siebie. Całkowicie
stracili poczucie czasu i miejsca i całowaliby się dalej, gdyby nie
oklaski i głośne pogwizdywania.
Oderwali się od siebie, stając w stosownej
odległości. Wokół nich zebrało się chyba większość uczniów
ze szkoły. Głównie dziewczyny, choć chłopaków też nie
brakowało.
Tomas spojrzał na blondynkę, której już nie lubił
i zbliżył się do niej.
- Spierdalaj od Luisa - warknął wściekły i chwycił Luisa za rękę. - Nikt nie am prawa dotykać mojego partnera - powiedział do wszystkich zebranych i w odpowiedzi usłyszał kilka śmiechów i gwizdów.
- Tomas? - blondyna spojrzała na niego, a on zastanowił się skąd w ogóle zna jego imię.
- Czego? - jego ton głosu nie należał do miłych, a wręcz przeciwnie. Dziewczyna jednak nie przejęła się tym i uśmiechnęła się szeroko.
- Nie pamiętasz mnie? To ja Emily. Byliśmy kiedyś razem. Pamiętasz?
Tom trochę zaskoczony przyjrzał jej się dokładnie. Po jej imieniu rozpoznał kim była, ale nie wyglądała na tamtą miła dziewczynę. I to nie tylko dlatego, że dorosła. Wyglądała teraz bardziej jak dziewczyna na telefon.
- Niestety - warknął w odpowiedzi i ciągnąc Luisa za rękę ruszył korytarzem. - Koniec przedstawienia! Pod klasy, już!
Wszyscy rozstąpili się, tworząc dla nich przejście, a Emily chyba próbowała coś powiedzieć, ale zagłuszył ją dzwonek.
- Tomas, ja muszę iść na lekcję!
- Wcale nie musisz. Twoja klasa ma ze mną zastępstwo. Ethan się mści za to, że nie było mnie przez dwa tygodnie i chyba dał mi każde możliwe zastępstwo.
Tomas wciągnął Luisa do klasy i wpił się w jego usta.
- Nigdy więcej nie pozwolę, żeby ktoś cię całował - warknął i ponowił pocałunek.
- Tomas? - blondyna spojrzała na niego, a on zastanowił się skąd w ogóle zna jego imię.
- Czego? - jego ton głosu nie należał do miłych, a wręcz przeciwnie. Dziewczyna jednak nie przejęła się tym i uśmiechnęła się szeroko.
- Nie pamiętasz mnie? To ja Emily. Byliśmy kiedyś razem. Pamiętasz?
Tom trochę zaskoczony przyjrzał jej się dokładnie. Po jej imieniu rozpoznał kim była, ale nie wyglądała na tamtą miła dziewczynę. I to nie tylko dlatego, że dorosła. Wyglądała teraz bardziej jak dziewczyna na telefon.
- Niestety - warknął w odpowiedzi i ciągnąc Luisa za rękę ruszył korytarzem. - Koniec przedstawienia! Pod klasy, już!
Wszyscy rozstąpili się, tworząc dla nich przejście, a Emily chyba próbowała coś powiedzieć, ale zagłuszył ją dzwonek.
- Tomas, ja muszę iść na lekcję!
- Wcale nie musisz. Twoja klasa ma ze mną zastępstwo. Ethan się mści za to, że nie było mnie przez dwa tygodnie i chyba dał mi każde możliwe zastępstwo.
Tomas wciągnął Luisa do klasy i wpił się w jego usta.
- Nigdy więcej nie pozwolę, żeby ktoś cię całował - warknął i ponowił pocałunek.
Aaaa boooskie i szczerze to się rozpływam. Oni są po prostu parą idealną. Pasują do siebie i co najważniejsze widać ze sobie ufają no i że Tomasowi zależy bo nie wciąga pochopnych wniosków z sytuacji które widzi, no i nie zaprzeczył ze jest z Luisem! Rany uwielbiam to opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam OfeliaRose
Boskie. Ta malolata pewnie cos namiesza. Juz nie moge sie doczekac koljnego wpisu.
OdpowiedzUsuńsuper dawaj Tomas jak się już zdecydowałeś to pilnuj swojego:-)
OdpowiedzUsuńSzybko wyjawili swoje uczucia, myślałam, że będą krążyć wokół siebie, ale z jednej strony to dobrze, nic nie powinna stanąć na drodze ich szczęścia, a z drugiej jest to znak, że zbliżamy się do końca opowiadania, które było,jest CUDOWNE :)
OdpowiedzUsuńTomas zareagował bardzo dobrze, gdy dowiedział się, o zemście, jakiej słodkiej zemście Luisa :) A później, to po prostu brakuje mi słów, by to opisać, Tomas był niesamowity, nie bał się pocałować Luisa w szkole i w ten sposób rozwiał wszelkie rodzące się w głowie Luisa wątpliwości :)
Teraz Grace nie będzie musiała się wysilać, aby wszyscy uwierzyli w tą plotkę, że związek Luisa i Toma jest prawdziwy, wszyscy się chyba już o tym przekonali :)
Mam nadzieję, że zamieszkają razem, uwiją swoje gniazdko :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
P.S Ile rozdziałów jeszcze planujesz?
Witam,
OdpowiedzUsuńTom poznał, że wszyscy od dawna o nich plotkują bo to była zemsta, pięknie go nazywał i broni swojej własności...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Tom poznał, że wszyscy o nich plotkują bo to była zemsta, pięknie go nazywał i broni swojej własności...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza