poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 12

Cześć kochani! Dzisiejszy rozdział pisany tylko i wyłącznie w trakcie podróży na Chorwację i wstawiony w jakimś hotelu (tak podejrzewam) :D Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze gdzieś złapać wi-fi i dokończyć rozdział :) Raczej tak ;) Więc może być tak, że to czytacie, a rozdział jest skończony :) Zapraszam do czytania!!


TOMAS
Westchnął, obudziwszy się i nie otwierawszy oczu. Był wyczerpany i to bardziej niż po atakach na mafię. Jego organizm chyba miał dość, bo wszystko go bolało. 
Mimo zmęczenia czuł się szczęśliwy. Po raz pierwszy od dawna nie myślał o tym co mógłby zmienić. Dopiero teraz, kiedy leżał z wtulonym w niego Luisem, zdał sobie sprawę, od jak dawna budził się sam.
Wszystkie kobiety zawsze wychodziły z samego rana zostawiając karteczkę, albo to on znikał, kiedy tylko otwierał oczy. Nie czuł potrzeby spędzania poranków z obcymi kobietami. W sumie po co zostawać z kimś, kto umówił się z tobą tylko na seks?
Westchnął ponownie, obejmując śpiącego wciąż Luisa. Uchylił powieki i spojrzał na białowłosego. Słońce było już wysoko, a jego promienie wpadały przez szczelinę między zasłonami. Jeden z nich ulokował się na ramieniu Lu, sprawiając, że jego skóra wydawała się złocista. 
Lui spał z uchylonymi ustami, cichutko pochrapując. Pod oczami miał lekkie cienie, co pewnie było skutkiem ich wspólnej nocy.
Jak to się właściwie stało, że poszedł z facetem do łóżka i nawet tego nie żałuje? Niby nigdy nie miał żadnych uprzedzeń, ale nie przypuszczał, że przyjdzie mu to tak łatwo.
- Nie śpisz już? - Luis przeciągnął się i ziewnąwszy szeroko, ułożył głowę na jego ramieniu.
- Przed chwilą wstałem - Tomas jak przystało zaraził się ziewaniem. Nigdy nie miał pojęcia w jaki sposób to działa. Podobno jakaś psychologia, czy coś. Luis spojrzał na niego z lekkim wahaniem.
- I nie uciekłeś gdzie pieprz rośnie? Po tym co robiliśmy w nocy...
- Mam ochotę powtarzać to codziennie - przerwał mu, nie chcąc doprowadzić do nieścisłości. - Lui przecież sam tego chciałem. Nie wiem o co ci chodzi.
- O to, że ty przecież nie jesteś gejem - Luis wbił wzrok w ścianę, głowę przesuwając na jego klatkę piersiową.
- Serio? Bo śmiem zaryzykować stwierdzenie, że właśnie nim zostałem - Tomas przyciągnął Luisa do siebie i obrócił ich, by posmakować jego ust. Palcami przejechał po bliźnie, która pozostała po spotkaniu z mafią. Odsunął się na chwilę i zaczął badać ją palcem, dokładnie oglądając.
- Lubię ją - szepnął cicho, ale wiedział, że Luis go usłyszy.
- Moją bliznę? Co w niej do lubienia?
- Masz ją przez to, że mnie uratowałeś. Jest symbolem naszego początku.
- Początku?
- Tak, myślę, że wtedy się w tobie zakochałem - nawet nie zdawał sobie sprawy z tego co powiedział, dopóki Luis nie popchnął go i nie wylądował na jego biodrach, przy okazji ich obu pobudzając.
- Zakochałeś się we mnie? - Luis patrzył na niego z niedowierzaniem i nadzieją jednocześnie.
- Po same uszy - Tomas uśmiechnął się, w zamian zostając obdarowanym głębokim i czułym pocałunkiem.
- Ja w tobie też - szepnął białowłosy, a serce Toma gwałtownie podskoczyło. Niby się tego spodziewał, ale mimo to czuł jakby wygrał na loterii.
Takie wyznanie nie pozostało bez odpowiedzi. Jego ciało gwałtownie zapragnęło udzielić jej Luisowi, a on nie zamierzał się powstrzymywać.
- Jak będziesz bardzo głodny to powiedz - szepnął i ponownie ich przewrócił, by móc zacząć pieścić ciało kochanka zarówno dłońmi jak i ustami.


LUIS
- Tomas, musimy już wracać do domu - Luis wziął się za zbieranie rzeczy porozrzucanych po całym pokoju.
- Niby dlaczego? Mi tu jest dobrze - Tom podszedł do niego od tyłu i objął w pasie, ręce wkładając mu pod koszulkę. - Jesteśmy sami, nikt nam nie przeszkadza...
- Oprócz sprzątaczki, która omal zawału nie dostała, widząc nas nagich w łóżku.
- Swoją drogą mogliśmy zawiesić karteczkę - Luis zaśmiał się cicho przypominając sobie minę kobiety. W życiu nie widział takich rumieńców. Dobrze, że kobieta nie była żadnym homofobem, tylko grzecznie przeprosiła i oznajmiła, że przyjdzie później.
- I tak musimy dziś jechać. Jutro masz pracę, a ja szkołę. W dodatku trzeba zająć się kupnem nowego mieszkania dla ciebie i dla mnie.
- Po co nam dwa? Będę spał u ciebie.
- A jak się pokłócimy i wyrzucę cię na golasa na klatkę?
- To poproszę przystojnego sąsiada, żeby mnie przenocował - Tomas uśmiechnął się, po czym jęknął, gdy Luis walnął go z łokcia w żebra. Przynajmniej nie w te chore.
- Zasłużyłeś - powiedział słodko po czym podszedł od szafy i zaczął pakować ich rzeczy.
- No dobra, ale póki niczego nie znajdę, mieszkam u ciebie.
- Jeśli się zmieścisz pod łóżkiem - Luis ponownie się uśmiechnął i wyciągnął ostatnią rzecz z szafy.


Siedzieli w knajpce znajdującej się niedaleko szkoły. Wstali wcześniej by móc wstąpić na ciepłe śniadanie i kawę. Luis rozejrzał się wokół i nie zauważając nikogo, kto by się im przyglądał, przysunął się do Tomasa.
- Lui? Mogę o cię o coś zapytać? - Tomas objął go ramieniem w talii, ukrywając rękę za niską ścianką, odgradzającą ich stolik od innych.
- Pytaj. Najwyżej nie dostaniesz odpowiedzi.
- Dlaczego szukasz też mieszkania dla siebie?
Luis spiął się lekko. Wiedział, że Tomas w końcu o to zapyta. Nie zamierzał kłamać i wierzył, że kochanek go zrozumie.
- Przez to wszystko, co się stało. Pamiętasz tego osiłka, który zginął od noża? - Luis wolał  unikać twierdzenia "Ten, którego zadźgałem". Nie dlatego, że tego żałował, choć tak było. Wiedział jednak, że musiał go zabić lub inaczej sam by zginął. Mimo to sumienie nie dawało mu spokoju.
- Luis, przestań się tym zadręczać. To nie twoja wina.
- Owszem moja i nie wmówisz mi niczego innego. Chodzi mi o to, że kiedy upadł, upuścił zdjęcie. Była na nim młoda kobieta z dzieckiem i ten mężczyzna. Oni byli rodziną, taką samą jak moja, a ja ją rozbiłem. Pozbawiłem dziecko ojca, a najgorsze jest to, że on wcale nie był zły. Na zdjęciu była groźba kierowana do niego. Musiał zostać w mafii Pietraszowa, by nie zabili jego synka. Rozumiesz? A to był tylko jeden z nich. Co jeśli reszta też miała rodziny, dzieci? Jeśli nie robili tego bo chcieli, tylko z konieczności? Tomas, ja nie mogę przestać o tym myśleć. Cały czas mam przed oczami to zdjęcie - zbierało mu się na płacz, ale nie zamierzał rozbeczeć się w kawiarni. Oparł głowę o ramię Tomasa, a ten delikatnie głaskał go po plecach. Nie mówił nic, ale sama jego obecność wystarczała, by Lui zaczął się uspokajać.
Pół godziny później wchodzili do szkoły, witani spojrzeniami uczniów i nauczycieli. Luisa wcale nie dziwiła ich ciekawość. W końcu strzelanina musiała zostać w jakiś sposób zauważona. Może nikt nie widział, że odbyła się ona w mieszkaniu Tomasa, ale kilka osób znało miejsce zamieszkania Luisa.
Stanęli przy schodach. Tom musiał jeszcze iść do gabinetu Ethana, by podpisać jakieś papiery związane z jego nieobecnością. Luis natomiast miał odebrać notatki od koleżanki z klasy.
- Lui, nie zadręczaj się tym za bardzo i pamiętaj, że zawsze możemy o tym pogadać – Tomas spojrzał na niego z współczuciem, a Luis miał ochotę go pocałować. Gdyby nie to, że byli w miejscu publicznym, to by się nie hamował.
- Dziękuję – Luis tylko uścisnął rękę Tomasa i odszedł, kierując się w stronę machających do niego dziewczyn. Wśród nich była Ann oraz Eliza, która obiecała mu przynieść ksera swoich zeszytów.
- Luis! Gdzieś ty się podziewał?! Przez dwa tygodnie nie dawałeś znaku życia! - Annabeth mimo, że nie w humorze przytuliła go mocno, co od razu odwzajemnił.
- Przecież napisałem ci wiadomość – dziewczyna spojrzała na niego spode łba i zmrużyła oczy.
- I myślisz, że jedna wiadomość wystarczy?! Zaszyłeś się sam, nie wiadomo gdzie i my mamy się nie martwić?!
- Rozmawiałem z mamą...
- Osz ta wredna rodzicielka. A mi nie chciała nic powiedzieć! Jak ja ją dopadnę – Ann chwyciła za torbę i nie przejmując się tym, że niedługo zacznie się pierwsza lekcja, wybiegła ze szkoły.
- Nie chcę być w skórze mamy – Luis wzdrygną się lekko i spojrzał na dziewczyny, po czym wszyscy razem wybuchnęli śmiechem.
- Lepiej pójdę za nią zanim zrobi coś głupiego. A ty Laila potem mi zdasz relację – Grace także wzięła swoją torbę i pobiegła za brunetką.
- Luis i jak się wam układa? - Lila, niewysoka szatynka uśmiechnęła się do niego porozumiewawczo.
- Nam? - Luis uniósł wysoko brwi, po czym oprzytomniał. Przecież cała szkoła myśli, że jest z Tomasem! Co w sumie nie mija się z prawdą, ale nie zmienia faktu, że Tomas o niczym nie wie! A jak się dowie o tym, co Luis kazał rozpowiedzieć Annabeth? Przecież Tom nigdy nie był z mężczyzną, więc wszyscy uważają go za hetero. Co jeśli on nie będzie chciał się ujawnić? Luisowi nie uśmiechało się udawanie kogoś kim nie jest. Tylko jeśli będzie musiał wybrać między tym a zerwaniem z Tomasem, to nie miał wątpliwości, że wybierze to pierwsze.
- Halo? Luis, nie odpływaj – Eliza pomachała mu przed oczami ręką, sprawiając, że odskoczył w tył, jakby spodziewając się uderzenia. Ta cała walka z mafią jednak jakoś na niego wpłynęła.
- Co się stało? - Luis spojrzał na wszystkich po kolei, a dziewczyny ponownie się zaśmiały.
- Zachowujesz się jakbyś nie wiedział, że cała szkoła o was plotkuje. Większość obstawia, że jesteście razem. Tylko na nowa mówi, że Nixon na pewno jest hetero.
- Nowa? - Luis poczuł niepokój. Skąd niby ktoś nowy mógłby wiedzieć takie rzeczy?
- Aaa przecież cię nie było. Przeprowadziła się tu niedawno i mówi, że kiedyś była z twoim romeo. Podobno tu mieszkała. Nie żeby ktoś jej wierzył, ale rozmawiała z twoim bratem jak dawna znajoma.
Luis jęknął w duchu i odmówił długą modlitwę, żeby jego przypuszczenia nie okazały się prawdą.
- Jak ona się nazywa?
- Luis?Lu! - odwrócił się na dźwięk swojego imienia i zamarł.
- Kurwa mać – szepnął i złapał dziewczynę, która rzuciła mu się na szyję. Blond włosy i niski wzrost pozwoliły mu poznać z kim ma do czynienia.
- Emily. Co ty tu robisz?
- Jak to co? Chodzę do szkoły! W zeszłym tygodniu wróciłam do miasta! A ty? Ethan nie mówił, że się tu uczysz.
- Nie było mnie przez kilka dni. Więc to ty jesteś tą nową, która rozpowiada, że chodziła z Tomem?
- Oj już przestań, to było dawno temu, a ja tylko go broniłam. Komuś się ubzdurało, że Tomas kręci z jakimś pedałem.
Luis skrzywił się i spojrzał na Em. Czy osoba może się zmiecić o sto osiemdziesiąt stopni w ciągu kilku lat? Najwyraźniej tak, bo ta dziewczyna nie była tą, którą kiedyś kochał.
Długie włosy, wyraźnie zakręcone lokówką, lekko przezroczysta bluzka odsłaniająca więcej niż powinna i krótka spódniczka, któa także nie zasłaniała zbyt wiele.
Zastanowił się nad Emily, którą kiedyś znał. Była zawsze miła i tolerancyjna. Nie lubiła być w centrum uwagi, choć potrafiła walczyć o swoje. Więc jakim cudem zamieniła się w bezczelną, roznegliżowaną i pustą małolatę?
- Gadamy i gadamy, a ja jeszcze się dobrze nie przywitałam. W końcu tak długo się nie widzieliśmy – Emily znów uwiesiała się na szyi Luisa i przycisnęła swoje usta do jego.
Zaskoczony Lu nie myślał na tyle szybko, by od razu ją odepchnąć. Oprzytomniał dopiero, gdy zauważył Tomasa stojącego w progu wejścia do szkoły i wpatrującego się w nich z rozdziawionymi ustami.
TOMAS
Kiedy rozstał się z Luisem, przypomniał sobie, że nie zabrał sprawdzianów z samochodu. Szybkim krokiem wrócił do pojazdu i kiedy już zabrał potrzebne rzeczy, skierował się z powrotem do budynku. Miał już ciągnąć za klamkę, kiedy drzwi się otworzyły i wypadła z nich niejaka Grace, która często na przerwch rozmawiała z Luisem bądz Annabeth.
Dziewczyna wypadła ze szkoły i jak przystało na każdy fil o nastolatkach, zapomniała, że przed sobą ma schody. Skończyłaby zapewne ze złamaną ręką, bądź gorzej, gdyby nie to, że Tomas wypuścił sprawdziany, które od razu rozwiały się po okolicy i złapał ją tuż przed upadkiem.
- Zwariowałaś?! - Tomas krzyknął z ulgą dostrzegając, że dziewczyna jest cała i zdrowa.
- Łoł, dobrze, że mnie pan złapał. Gdybym nie przyjaźniła się z Luisem, to może bym się zakochała – dziewczyna uśmiechnęła i wyprostowała spódniczkę. Tomasa zatkało. Otworzył usta nie wiedząc co powiedzieć. Skąd ona mogła wiedzieć?
- Nie wierzę, że pan tego nie zauważył – dziewczyna zaśmiała się cicho. - Jako, że prawdopodobnie uratował mi pan życie to panu coś zdradzę. Wszyscy wiedzą o waszym związku odkąd tylko pojawił się pan w szkole. A przynajmniej się domyślają.
Zaraz, zaraz odkąd się pojawił w szkole? Przecież wtedy jeszcze nawet nie pomyślał o tym, że mógłby być z Luisem.
- Ann niechętnie dzieliła się informacjami, ale Luis to potwierdził. A to jak pan otwierał mu drzwi i codziennie przywoził do szkoły potwierdziło nasze przypuszczenia.
Ten mały, wredny, śliczny diabeł zaplanował zemstę! I to jaką. Tomas nagle uświadomił sobie co znaczył te wszystkie spojrzenia i śmiechy uczniów. O tak, musiał mu się jakoś za to odwdzięczyć.
- Grace, prawda?
- Tak jest!
- Mam do ciebie małą prośbę. Mogłabyś powiedzieć wszystkim, że te plotki to prawda?
- Więc jednak! - Grace uśmiechnęła się szeroko i zaczęła kiwać głową. - Już moja w tym głowa, żeby wszyscy dowiedzieli się jeszcze dziś.
- Dziękuję. A teraz leć za Annabeth, bo chyba po to tak biegłaś. Widziałem ją jak skręcała za placem.
- Dziękuję jeszcze raz za ratunek. Do widzenia.
- Grace tylko wróć na lekcje!
- Jasne panie Psorze! - dziewczyna nie odwracając się nawet, pobiegła za przyjaciółką.
Tomas z cwanym uśmiechem na ustach wszedł do szkoły i zaskoczony przystanął. Mógł się spodziewać wszystkiego, ale nie jego... chłopaka? Całującego się z jakąś blondyną. Co prawda Luis nie wyglądał na zadowolonego z tego pocałunku, ale stał biernie.
W Tomasie krew się zagotowała. Przestał chwilowo myśleć o zemście. Przynajmniej na Luisie. Perspektywa zemsty na tej wrednej suce sprawiała, że skakał z radości.
Szybkim krokiem podszedł do kochanka i nie za mocnym szarpnięciem oderwał od niego dziewczynę. Zaskoczona cofnęła się o krok, a Tomas złapał Luisa za brodę. Ten patrzył na niego ze strachem i błaganiem jednocześnie.
- Tom, ja nie...
Tomas nie czekał na dalsze słowa, tylko wpił mu się w usta, zaborczo go całując. Nikt, absolutnie nikt nie ma prawa dotykać tego, co należy do niego. A Luis definitywnie należał tylko do niego.
Poczuł jak ręce oplatają się wokół jego karku, a sam chwycił Luisa za biodra, przyciągając do siebie. Całkowicie stracili poczucie czasu i miejsca i całowaliby się dalej, gdyby nie oklaski i głośne pogwizdywania.
Oderwali się od siebie, stając w stosownej odległości. Wokół nich zebrało się chyba większość uczniów ze szkoły. Głównie dziewczyny, choć chłopaków też nie brakowało.
Tomas spojrzał na blondynkę, której już nie lubił i zbliżył się do niej.
- Spierdalaj od Luisa - warknął wściekły i chwycił Luisa za rękę. - Nikt nie am prawa dotykać mojego partnera - powiedział do wszystkich zebranych i w odpowiedzi usłyszał kilka śmiechów i gwizdów.
- Tomas? - blondyna spojrzała na niego, a on zastanowił się skąd w ogóle zna jego imię.
- Czego? - jego ton głosu nie należał do miłych, a wręcz przeciwnie. Dziewczyna jednak nie przejęła się tym i uśmiechnęła się szeroko.
- Nie pamiętasz mnie? To ja Emily. Byliśmy kiedyś razem. Pamiętasz?
Tom trochę zaskoczony przyjrzał jej się dokładnie. Po jej imieniu rozpoznał kim była, ale nie wyglądała na tamtą miła dziewczynę. I to nie tylko dlatego, że dorosła. Wyglądała teraz bardziej jak dziewczyna na telefon.
- Niestety - warknął w odpowiedzi i ciągnąc Luisa za rękę ruszył korytarzem. - Koniec przedstawienia! Pod klasy, już!
Wszyscy rozstąpili się, tworząc dla nich przejście, a Emily chyba próbowała coś powiedzieć, ale zagłuszył ją dzwonek.
- Tomas, ja muszę iść na lekcję!
- Wcale nie musisz. Twoja klasa ma ze mną zastępstwo. Ethan się mści za to, że nie było mnie przez dwa tygodnie i chyba dał mi każde możliwe zastępstwo.
Tomas wciągnął Luisa do klasy i wpił się w jego usta.
- Nigdy więcej nie pozwolę, żeby ktoś cię całował - warknął i ponowił pocałunek.

6 komentarzy:

  1. Aaaa boooskie i szczerze to się rozpływam. Oni są po prostu parą idealną. Pasują do siebie i co najważniejsze widać ze sobie ufają no i że Tomasowi zależy bo nie wciąga pochopnych wniosków z sytuacji które widzi, no i nie zaprzeczył ze jest z Luisem! Rany uwielbiam to opowiadanie *.*
    Czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam OfeliaRose

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie. Ta malolata pewnie cos namiesza. Juz nie moge sie doczekac koljnego wpisu.

    OdpowiedzUsuń
  3. super dawaj Tomas jak się już zdecydowałeś to pilnuj swojego:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szybko wyjawili swoje uczucia, myślałam, że będą krążyć wokół siebie, ale z jednej strony to dobrze, nic nie powinna stanąć na drodze ich szczęścia, a z drugiej jest to znak, że zbliżamy się do końca opowiadania, które było,jest CUDOWNE :)
    Tomas zareagował bardzo dobrze, gdy dowiedział się, o zemście, jakiej słodkiej zemście Luisa :) A później, to po prostu brakuje mi słów, by to opisać, Tomas był niesamowity, nie bał się pocałować Luisa w szkole i w ten sposób rozwiał wszelkie rodzące się w głowie Luisa wątpliwości :)
    Teraz Grace nie będzie musiała się wysilać, aby wszyscy uwierzyli w tą plotkę, że związek Luisa i Toma jest prawdziwy, wszyscy się chyba już o tym przekonali :)
    Mam nadzieję, że zamieszkają razem, uwiją swoje gniazdko :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)
    P.S Ile rozdziałów jeszcze planujesz?

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    Tom poznał, że wszyscy od dawna o nich plotkują bo to była zemsta, pięknie go nazywał i broni swojej własności...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, Tom poznał, że wszyscy o nich plotkują bo to była zemsta, pięknie go nazywał i broni swojej własności...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń