poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział 11


おはよう! Coś mnie na japoński wzięło :D 

Przed nami kolejny rozdział, napisany na wybuchu weny ^.^ Pytaliście mnie czemu rozdziały są krótsze i powiem, że to absolutnie nie dla tego, że nie chce mi się pisać :P Wręcz przeciwnie, często mam napady weny, tylko czemu pojawiają się wtedy, kiedy nie mogę pisać ? W ogóle ostatnio nie mam na nic czasu! Niby po egzaminach, a tu cały czas coś muszę robić :( 
W każdym razie, nie zamierzam Was zostawiać! Przecież nie skończyłam Ognia i Wody, prawda? 
Mam jeszcze jedną sprawę, a mianowicie jadę na wakacje! Wiem, że dla Was to nie zbyt dobra wiadomość, bo może nie być rozdziału :( Ale to dopiero za dwa tygodnie! W przyszłym jeszcze będzie, choć w piątek już jadę :) Tak więc ostrzegam, że jeżeli nie będę miała wi-fi na Chorwacji, to nie pojawi się nowy tekst.
Dalej, co to ja..? A tak, opowiadanie zmierza ku końcowi i to wielkimi krokami. Podejrzewam, że skończę je w kilku rozdziałach i nie moja wina, że Luis z Tomasem chcą trochę prywatności :D
PS: Przepraszam, że nie odpisuję na komentarze, ale nie mam do tego głowy i czasu. Wiedzcie, że za wszelkie jestem wdzięczna :) 

TOMAS
Mimo zaskoczenia, Tomas szybko zrozumiał co się stało i zareagował. Chwycił leżącą obok broń Pietraszowa i strzelił w rękę jednemu z dwóch pozostałych gangsterów. Mógł go zabić na miejscu, ale chciał oszczędzić tego Molly. Nie wszyscy są w stanie normalnie funkcjonować po zobaczeniu czegoś takiego. Usiłował strzelić w kolejnego z Rosjan, ale okazało się, że miał tylko jeden nabój. Na szczęście Luis wytrzasnął skądś nóż i wbił go w bok barczystego mężczyzny.
Kilka minut później w mieszkaniu roiło się od detektywów, techników i lekarzy, którzy na miejscu opatrywali tych, którym udało się przeżyć. Tomas i Luis mieli już nałożone świeże opatrunki.
Molly wbrew oczekiwaniom Tomasa wyglądała na spokojną. Tylko zmartwione spojrzenie, które kierowała w ich stronę zdradzało jej zdenerwowanie. Zwrócił też uwagę na to, że nie okazywała mu wrogości czy niechęci. Wprost przeciwnie - zapytała się nawet czy wszystko z nim dobrze.
- Tom, chodźmy do mnie. Nie chcę tu dłużej stać - Luis odwrócił wzrok od ludzi, którzy właśnie pakowali wielkiego mężczyznę do worka na zwłoki.
Tomas dostrzegł jak mimo pozornego spokoju, ręce Luisa lekko drżą, a oczy błądzą po pokoju, zatrzymując się na każdej plamie krwi i zwłokach. 
Tomas chwycił Luisa za rękę i pociągnął do  Molly, by powiedzieć, że wychodzą. Kobieta kiwnęła tylko głową, ale Tom dostrzegł w jej oczach groźbę. Tylko tym razem była inna. Wcześniejsze "trzymaj się od mojego syna z daleka" zamieniło się w "spróbuj go tylko zostawić". Tomasa ucieszyła ta zmiana, więc uśmiechnął się lekko i wyprowadził Luisa z mieszkania.
Nie miał zamiaru zostać w mieszkaniu białowłosego. Weszli tam tylko po kilka ubrań, które Tomas spakował, uprzednio sadzając Luisa na łóżku. Jak go zostawił, tak go zastał jakieś pięć minut później. Wziął więc go ponownie za rękę i zaciągnął do samochodu, nie spotykając się z żadnym oporem.
Tom nie chciał by Luis znajdował się blisko tego wszystkiego. Najchętniej zabrałby go na jakąś wyspę i odciął od zdarzeń z dzisiejszego dnia. Może Luis zachowywał się jakby nie ruszało go zabicie człowieka, ale tak nie było i Tomas doskonale zdawał sobie z tego sprawę. 
Już dawno zauważył, że Luis nie jest taki, jakim próbuje być. Wszystkie te sztuki walki, nauka obrony i strzelania miały sprawić, że inni będą postrzegać go jako silnego. I rzeczywiście tak było, jeśli brać pod uwagę ciało. Rzecz się miała zupełnie inaczej jeśli chodzi o psychikę, emocje i wszytko co z nimi związane. Luis miał w sobie zbyt dużo współczucia i delikatności, które chciał z siebie wyprzeć. Uważał je za słabość, choć Tomas widział w nich same zalety.
Mimo, że podczas poprzedniej akcji Luis strzelał, teraz było to coś innego. Wtedy nie wiadomo było, czy to jego kula zabiła człowieka, czy też należąca do kogoś innego. Było ciemno i dzięki temu Luis nie musiał oglądać pobojowiska, jakie po sobie zastawili.
Tym razem jednak wszystko było aż nazbyt jasne i Tom przeczuwał, że to jest powodem przejęcia Lu. Strzał to coś innego, niż zadźganie kogoś nożem, w dodatku na oczach własnej matki.
To był kolejny powód dla którego pojechali do małego moteliku na obrzeżach miasta. Sam na jego miejscu chciałby zmienić otoczenie i zostać samemu. Dlatego też był skłonny zostawić Luisa samego, jeśli ten sobie tego zażyczy. Choć miał nadzieję, że tego nie zrobi.
Cała ta świadomość uderzyła w niego z pełną mocą. On nie chciał go zostawić samego. Pragnął być z nim i dać mu swoje oparcie. Obdarować go tym, czego sam najbardziej pragnął. Ta myśl sprawiła, ze stanął w połowie drogi między samochodem i motelem i stałby tak dalej, gdyby nie delikatny ucisk ręki Luisa.
- Wszystko dobrze? - spojrzał na chłopaka, który patrzył na niego z niepokojem. Jego oczy były pozbawione blasku, a dłonie trzęsły się jeszcze bardziej, a mimo to pytał się Toma, czy nic mu nie jest?
Jedno spojrzenie wystarczyło, by Tomas pozbył się niepewności i zaciągnął Luisa do motelu. Wynajął pokój u siedzącej przy biurku kobiety, chociaż nie odbyło się bez pokazania odznaki. W sumie to się nie dziwił, sam nie wpuściłby kogoś w zakrwawionych ubraniach i bronią przy pasie.
Kiedy byli już w pokoju, okazało się, że jest w nim tylko jedno łóżko, w dodatku małżeńskie. Nie przejął się tym zbytnio i posadził na nim Luisa. Chłopak patrzył na swoje buty, dalej jednak ściskając jego dłoń. Tomas także jej nie zabrał. 
Uklęknął między nogami Luisa i spojrzał na jego twarz. Oczy chłopaka dalej nie oderwały się od jego butów, dlatego też delikatnie ujął jego podbródek. Chłopak trząsł się już cały.
- Hej, spokojnie, już po wszystkim - powiedział cicho, chcąc go uspokoić, ale niestety wywołał odwrotną reakcję. 
Luis w końcu spojrzał na niego, a Tomas dostrzegł w jego oczach hamowane łzy. Dolna warga białowłosego zaczęła drżeć, więc ją zacisnął, najwyraźniej chcąc powstrzymać płacz. 
- Lui, nie musisz się powstrzymywać. Nie mam zamiaru cię oceniać i całkowicie cię rozumiem - szepnął i położył dłoń na jego policzku. Pierwsza łza potoczyła się po skórze, wsiąkając w dywan.
Tomas objął Luisa, a po chwili poczuł jak jego ramie staje się mokre. Ręce zielonookiego zacisnęły się na jego koszuli, a cichy szloch zakłócił ciszę panującą w pokoju.
Tomas klęczał tak, głaskając chłopaka po plecach i próbując uspokoić. Mimo bolących kolan i żeber, nie ruszał się. W końcu szloch zaczął słabnąć, a Luis przestał się trząść, dalej jednak ściskał koszulę Toma.
Dopiero po kilku minutach delikatnie się odsunął i spojrzał na Tomasa czerwonymi od płaczu oczami.
- Dziękuję - szepnął i pociągnął nosem, uciekając wzrokiem gdzieś w bok.
- Nie masz za co - Tomas odgarnął mu włosy z twarzy i pociągnął w górę, na co Luis posłusznie wstał.
- Chodźmy się umyć - szepnął i biorąc torbę, zaciągnął go do łazienki. Tam ściągnął z niego zakrwawioną koszulkę i spodnie, manewrując nim jak lalką. Chłopak nie poruszył się, a Tomas nie wiedział zbytnio co ma zrobić. Tak po prostu ściągnąć mu bokserki?
Już miał się wycofać, kiedy chłopak podszedł do niego i chwycił za przód koszulki, głowę trzymając opuszczoną.
- Nie wychodź, nie chcę zostać sam - szepnął łamiącym się głosem, na co Tomas znów go objął, ręce zatrzymując na jego biodrach.
Stali tak kolejne kila minut, aż Tomas nie poczuł, że chłopak zaczyna marznąć. Odsunął go od siebie, odgarniając mu włosy z twarzy i czując potrzebę upewnienia go, że z nim zostanie. Odgarnął mu włosy z czoła i złożył na nim delikatny pocałunek. Chłopak przymknął oczy i pozwolił mu się odsunąć.
Tomas ściągnął koszulkę i spodnie, po czym pokierował Luisa w stronę prysznica. Kiedy tylko się do niego zbliżył, białowłosy znów się w niego wtulił. Tomas puścił wodę i poczekał aż zrobi się ciepła, by później wejść pod strumień, ciągnąc za sobą chłopaka.
Kolejne kilka minut stali pod natryskiem, praktycznie się nie ruszając. Mokre bokserki nieprzyjemnie kleiły się do ciała, ale Tomas nie próbował ich zdjąć.
Luis w końcu go puścił i stanął zgarbiony, ponownie wpatrując się w swoje stopy. Tomas westchnął i sięgnął po szampon. Zakręcił wodę i wylał go sobie na dłoń. Powolnymi ruchami zaczął myć włosy Luisa, masując mu przy tym głowę. On zam uwielbiał to, gdy był mały. Przynosiło mu to dziwny spokój i najwyraźniej na Luisa też podziałało. Jego ramiona trochę się rozluźniły, ale Tomas nie zamierzał przestawać. Wziął żel pod prysznic i zaczął wmasowywać go w kark Luisa, by następnie przejść na ramiona i plecy. Chłopak obrócił się do niego tyłem, pozwalając mu na to wszystko. 
Tomas także się wyciszył, skupiając się na dotyku delikatnej skóry chłopaka. Luis wbrew pozorom był dobrze umięśniony. Nie miał kaloryfera, ale można było zobaczyć jego zarys.
Tomasa najbardziej zdziwiło to, że odczuwa przyjemność. Jego dłonie masowały delikatną skórę, a zapach żelu wypełnił całą kabinę. Czuł się dobrze wiedząc, że w jakiś sposób pomaga Luisowi. Coraz bardziej przekonywał się o tym, że nie traktuje Luisa jak kolegi. Bo jacy normalni koledzy biorą razem prysznic.
Kiedy o tym pomyślał, jego wzrok powędrował w dół na pośladki chłopaka. Nie mógł oderwać od nich wzroku i musiał się pilnować, żeby jego ręce przypadkiem tam nie zabłądziły.
Czuł się dziwnie i prawie przeklął, kiedy poczuł, że jego penis zaczyna budzić się do życia. W tamtym momencie całkowicie przepadł. Nie mógł więcej wypierać się tego, że Luis na niego działa. Nie tylko w sferze uczuć, ale jak się przed chwilą przekonał, także w seksualnej. Tylko co z tym fantem zrobić?
Do głowy przyszedł mu pewien pomysł. Nie był pewny, czy to dobry moment, ale lepszej okazji nie będzie. Powoli przesunął ręce na talię Luisa, by dalej masując, przesunąć je na brzuch. Chłopak westchnął cicho i cofnął się o pół kroku, tym samym opierając się o klatkę piersiową Tomasa. Ten musiał powstrzymać jęk, kiedy Luis potarł sobą jego, na szczęście jeszcze nie twardego, członka. Czuł jednak, że niedługo może się to zmienić.
Masował brzuch chłopaka, jedną ręką jadąc w górę. W końcu dotarł do jednego z sutków i potarł go kciukiem, a do jego uszu doleciało potwierdzenie jego przypuszczeń. Cichy jęk ponowił się, gdy Tomas ścisnął drugą brodawkę.
- Tomas, co ty robisz? - Luis chwycił jego ręce, jednak Tom nie zaprzestał swojego "masażu", wydobywając z jego ust kolejne jęki.
- Sprawdzam coś - szepnął mu do ucha, owiewając jego szyję ciepłym oddechem. Luis przylgnął do niego jeszcze bardziej, nieświadomie go pobudzając.
- A co dokładnie? - Lu odwrócił lekko głowę i spojrzał na Tomasa. Ten uśmiechnął się widząc, że na jego twarz powróciły kolory, a oczy pojaśniały.
- Twoją orientację seksualną - Luis uniósł kącik ust i spojrzał na niego psotnie.
- Czyżbyś sądził, że jestem gejem?! - powiedział, udając przerażenie.
- A mylę się? - Tomas uniósł wysoko brwi i obrócił Luisa przodem do siebie.
- Owszem - Luis stanął bez ruchu i patrzył w oczy Tomasowi, na co ten zamarł w przerażeniu. Czyżby się pomylił? Nie zdążył nic więcej pomyśleć, bo Luis przyłożył swoje usta do jego ucha i delikatnie je przygryzł. - Jestem biseksualny - szepnął, po czym wpił mu się w usta, ręce zaplatając na jego szyi. Tomas zaskoczony chwycił go w tali i rozchylił usta, co Luis niemal od razu wykorzystał. Jego język zaczął badać znajome podniebienie, by po chwili zaczepić swojego bliźniaka.
Tomas nie miał zamiaru zostać zdominowanym, więc pchnął Luisa na ścianę i ponownie wpił się w jego usta. Ramieniem zahaczył o kurek, włączając ciepłą wodę, ale żaden z nich tego nie zauważył.
- Ładnie tak całować heteroseksualnego mężczyznę - Tomas przerwał pocałunek i spojrzał na Luisa zaczepnie.
- Coś mi się nie wydaje, żeby To wskazywało na hetero - mówiąc to uśmiechnął się słodko i niespodziewanie ścisnął penisa Toma przez materiał bokserek. Ten nie zdołał powstrzymać głośnego jęku, kiedy białowłosy przesunął po nim ręką. Był już całkowicie twardy, a na swoim udzie wyczuwał, ze nie tylko on.
- Osz ty - ponownie wziął jego usta w posiadanie, łapiąc go za pośladki. Cichy jęk wynagrodził mu przyjemne tortury.
Chwycił za gumkę od bokserek Luisa, ale w ostatniej chwili się zawahał. Powinien to zrobić.
- Nie cackaj się ze mną - chłopak rozwiązał problem, ciągnąc za jego rękę i tym samym pozbywając się bokserek. Nie minęła chwila, a druga para leżała obok nóg Luisa.
Nie czekając na nic, chłopak chwycił za jego członka i ściskając go mocno przesunął ręką w górę i w dół.
- Kurwa - Tomas jęknął i musiał podtrzymać się ściany, żeby nie upaść. Nie miał jednak zamiaru stać biernie. Odwzajemnił ruchy Luisa, samemu czerpiąc przyjemność z jego wyczynów.
 Ich jęki mieszały się ze sobą, a ciała ocierały się o siebie. Usta raz po raz łączyły w namiętnych pocałunkach. Nie mogli się opanować i żaden z nich tego nie chciał.
Tomas czując jak zbliża się szczyt, przyciągnął Luisa jeszcze bliżej i chwycił ich członki w jedną dłoń. Zaczął nią szybko poruszać, raz po raz pocierając główki. 
W końcu prze jego ciało przeszedł dreszcz. Poruszył ręką jeszcze szybciej i poczuł jak Lui wbija paznokcie w jego plecy, dochodząc mu w dłoń.
Jęknął głośno, czując jak opuszczają go siły. Stali przez chwilę, nie mając siły się ruszyć. Gorąca woda spłukała nasienie z ich ciał, wypełniając łazienkę olbrzymią ilością pary.
Tomas w końcu zakręcił kurek i otworzył drzwi od kabiny. Wyszli z niej i Tomas opatulił Luisa ręcznikiem. Pchnął go delikatnie, tak, że tamten usiadł na pralce i zaczął wycierać mu włosy. Sam stał dalej nago, cały mokry, zupełnie się tym nie przejmując. 
Kiedy uznał, że włosy Luisa są już wystarczająco wytarte, po prostu rzucił ręcznik na ziemię i pocałował go leniwie.
Nogi białowłosego oplotły do w biodrach, przyciągając jeszcze bliżej. Kolejne tarcie spowodowało, że jego penis znów zaczął robić się twardy. A Luis poruszający swoimi biodrami wcale nie pomagał.
- Jeśli nie przestaniesz, zaraz cię zgwałcę - wyszeptał, przejechawszy językiem po płatku jego ucha.
- To nie byłby gwałt - Luis uśmiechnął się i pocałował go namiętnie, prawie całkowicie pozbawiając zdrowego rozsądku.
- Lui, nie dzisiaj. Musisz odpocząć - Tomas Chwycił Luisa za pośladki i wyszedł z nim z łazienki. Od razu skierował się do łóżka, gdzie delikatnie położył go na pościel. Nie mógł się jednak odsunąć, gdyż Luis mu na to nie pozwolił.
- Nigdzie nie idziesz - Luis uśmiechnął się radośnie i pociągnął mocno, przez co Tomas wylądował na łóżku, a sam Luis ułożył się wygodnie na jego biodrach.
- Komuś tu się humor poprawił.
- A widziałeś kiedyś, żeby facetowi podczas seksu humor się nie poprawiał?
- Wybacz, nie widziałem, ale może dlatego, że z żadnym nie spałem - nie mógł się powstrzymać przed odrobiną złośliwości, jednak to, co zrobił Luis totalni ego zaskoczyło.
- To się właśnie zmienia - uśmiechnął się, by zaraz potem złapać za jego członka i nabić się na niego, z głośnym jękiem.


LUIS

Czekał na to od tak dawna, że kiedy tylko Tomas zaczął się do niego dobierać pod prysznicem, jedną ręką przygotowywał się na przyjęcie go w sobie. Tomas niczego nie zauważył, co działało na jego korzyść. Wiedział, że Tom by się na to nie zgodził, choćby dlatego, że chciał, aby odpoczywał. Drugim powodem mogła być niepewność, a Luis nie miał zamiaru pozwolić na nią Tomowi.
Chciał go już od dłuższego czasu, a ostatnie wydarzenia tylko go w tym upewniły. Wcześniej nie chciał, być z Tomasem tylko dla seksu, który niewątpliwie by mu się spodobał. Jednak to jak go przytulał i starał się pocieszyć, upewniło go, że Tom nie jest takim człowiekiem. I mimowolnie mu zaufał, albo nawet więcej. Czuł jak w jego brzuchu latają motyle, kiedy tylko jest on w pobliżu. 
Znaczyło to, że już za późno, żeby się tego wypierać. Zakochał się i miał zamiar sprawić, że Tomas poczuje to samo. Nie pozwoli odejść kolejnej osobie.
Dlatego też, po rozciąganiu i mocnym nawilżeniu się jeszcze pod prysznicem, nie zawahał się i jednym ruchem nabił się na ponownie twardego członka mężczyzny.
Poczuł jak Tomas rozpiera go od środka. Był większy niż palce i to o wiele. Poczuł ból, ale to nie był jego pierwszy raz i był na niego przygotowany.
Tomas jęknął głośno i spojrzał na niego ze strachem. Luis przez moment pomyślał, że mężczyzna nie chce tego, co Lu właśnie zrobił. Dłoń na jego policzku wybiła mu tą myśl z głowy.
- Głupolu - Tomas czule przejechał palcem po jego nosie i przyciągnął go do pocałunku.
Nie ruszali się przez chwilę, leniwie całując. Dłonie Tomasa co chwilę dotykały jego członka, sprawiając, że po chwili Luis czuł już tylko przyjemność.
Poruszył się i nie czując już bólu, uniósł się i znów opadł, jęcząc z przyjemności. Kilka razy nabijał się na członka Tomas, ale jemu to nie wystarczyło. 
Uśmiechnął się, kiedy Tomas przewrócił ich tak, że teraz to on był na dole. Założył sobie nogi Luisa na biodra i wbił się w niego mocno, sprawiając, że Luis krzyknął głośno, nogami przyciągając go jeszcze bliżej.
Tomas uderzał coraz gwałtowniej, sprawiając im obu jeszcze więcej przyjemności. Raz po raz ich krzyki roznosiły się po pokoju. Nie hamowali się, tłumiąc jęki pocałunkami.
Luis niemal odpłynął, kiedy Tomas przejechał kciukiem po główce jego penisa. Spiął się gwałtownie, przeżywając niesamowity orgazm, a Tomas jęknął mu w usta, rozlewając się w nim.
Chwilę później Tomas opadł na Luisa, dalej z niego nie wychodząc. Luis nie miał nic przeciwko temu, a wręcz się cieszył. Potrzebował bliskości zarówno duchowej, jak i cielesnej.
- Luis, ty mała cholero - Tomas położył się na plecach, ciągnąc go na siebie. Luis znów wylądował na jego biodrach.
- Nie wyglądasz na niezadowolonego.
- A widziałeś faceta, który byłby niezadowolony po tak cudownym seksie?
- Cudownym? - Luis uśmiechnął się i pochylił, zatrzymując milimetr przed wargami Tomasa.
- O tak, to był najcudowniejszy seks w moim życiu - wyszeptał Tomas w odpowiedzi i podnosząc się lekko, sięgnął jego ust.
- Mój ty mały, niedoświadczony Tomi. W takim razie nie skosztowałeś jeszcze cudownego seksu - wyartykułował Luis pomiędzy pocałunkami.
- To mi go pokaż - Tomas odzyskał siły i znów ich obrócił, tym razem zajmując miejsce za plecami Luisa.
- O tak, stanowczo ci go pokażę - Luis jęknął, kiedy Tomas wbił się w niego z całej siły. I znów zrobił się twardy...

4 komentarze:

  1. Luis to chyba ma wszystko lub prawie do mu do głowy przyjdzie, ale nie powiem podoba mi sie taki obrót spraw:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze, nie spodziewałam się czegoś takiego, myślałam, że panowie będą długo krążyć wokół siebie, a tu taka niespodzianka, oczywiście cudowna :)
    Cieszę się, że Tom nie opuścił Luisa, a wspierał go w takim trudnym momencie :) Każdy załamałby się, gdyby był świadkiem lub wykonawcą zbrodni, chociaż zbiry na to zasłużyły.
    Luis jest małym krętaczem, wykorzystał nieuwagę Toma i sam przygotował się na stosunek, już nie pozwoli odejść Tomowi,a myślę, że Tom również nie będzie chciał odejść, bo w końcu coś trafiło do ich zakutych łepków xD
    Cieszę się, że mama Luisa zaakceptowała Toma :)
    Cieszę się, że rozdziały znów są dłuższe :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)
    P.S Zauważyłam kilka literówek, ale dużo mniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    pięknie, naprawdę wspaniale, Thomas nie ma zupełnie zamiaru go zostawiać...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    cudnie, Thomas to nie ma zamiaru go zostawiać...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń