Moi Kochani!
To już ostatni rozdział :) Chcę tu tyle napisać, a jednak nie mam pojęcia od czego zacząć. Wspieraliście mnie w chwilach, kiedy pojawiał się "bezwen", za co serdecznie Wam dziękuję. Jesteście cudowni i to dzięki Wam zaszłam aż tutaj. To Wy jesteście powodem, dla którego postanowiłam napisać coś, co pozwoli mi zaistnieć na papierze :* Chcę Wam powiedzieć, że książka ma już mocny początek i to wszystko Wasza zasługa <3
To opowiadanie było dla mnie swego rodzaju testem. Nigdy nie potrafiłam skończyć opowiadania, nie wplątując wątków fantastycznych XD W "Niechcianej miłości" pojawiła się nawet mafia haha :P A miało być w końcu bez szaleństw :* Wydaje mi się że jakoś sobie poradziłam, choć może jeszcze nie najlepiej ^^ Wiem, że zaniedbywałam Was i to opowiadanie i zdaję sobie sprawę, że było to choć trochę widać i za to serdecznie Was przepraszam :*
Adelaide, Aiko, Safira, Lidia, Kaela, Basia, Puff, Ninja, Saya, Lejdi-chan, Zuzanna, Little Shadow, Satako, Unknown, Guni, Unikalnax, Diana i Anonimki <3
To tylko niektóre z Was, ale chciałam Wam podziękować szczególnie. To Wasze komentarze pod tym opowiadaniem doprowadziły do tego momentu, bo wierzcie, już wiele razy zastanawiałam się czy nie urwać w połowie. Trzymała mnie myśl, że nie mogę Wam tego zrobić <3
Kocham Was i obiecuję, że wrócę! Nie mam pojęcia kiedy, ale na pewno!
PS: Pojawi się jeszcze krótki epilog <3
- Możesz mi w końcu powiedzieć, dlaczego rezygnujesz z pracy?
Logan spojrzał na Maurycego. Mężczyzna starszy od niego o dziesięć
lat siedział na siedzeniu pasażera, podczas gdy Logan prowadził.
Miał na nosie grube okulary, a na jego głowie widoczne już były
małe zakola.
- Dostałem propozycję z innej szkoły i chciałbym ją przyjąć.
Nie mogłem odejść, póki nie było nauczyciela na zastępstwo,
więc postanowiłem sam je załatwić.
- I tylko dlatego przyjechałeś po mnie aż do Łodzi? Mogłeś
poczekać aż ktoś się zgłosi. Nie brakuje chętnych do pracy.
- To dobra szkoła, szukają doświadczonych nauczycieli, a ci
zazwyczaj są już zatrudnieni w innych szkołach. Przypomniałem
sobie o tobie i przyjechałem.
- Dobrze wiedzieć, że w ogóle o mnie pamiętałeś.
- Przecież wysłałem ci kartkę na święta – zaśmiał się
Logan. Nie ciężko zaniedbać kontakt, kiedy mieszka się z daleka
od siebie.
- Liczyłem na coś więcej niż „Wesołych Świąt”. Mimo
wszystko jestem wdzięczny. Szukam roboty od jakiegoś czasu i
nigdzie nie wytrzymuje. Powrót do miasta dobrze mi zrobi.
- Właśnie, pamiętasz Resztkę?
- Wojtka? Tak, był z tobą na imprezie.
- Tak, właśnie ten. Jest wicedyrektorem w tej szkole, więc możesz
liczyć na znajomości – uśmiechnął się do Maurycego.
- Dobrze wiedzieć.
Minęła właśnie dwudziesta, a oni dojeżdżali do osiedla, na
którym mieszkał Logan. Przełknął ślinę, zastanawiając się,
co zrobi Amek. Raczej nie będzie szczęśliwy. Szczególnie, że
zniknął na cały weekend, mówiąc tylko, że go nie będzie.
Zdawał sobie sprawę, że to nie było w porządku, ale chciał mu
wszystko wytłumaczyć i przeprosić prosto w oczy.
Zaprosił Maurycego do siebie na noc, gdyż dopiero jutro jego
siostra mogła go wziąć do siebie. Skoro go tu ściągnął, to nie
było mowy, żeby pozwolił mu spać w jakimś obskurnym hotelu.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, to chciałbym skorzystać z
prysznica. Nie cierpię długiej jazdy samochodem.
- Jasne. Czyste ręczniki wiszą na suszarce, weź sobie któryś.
Logan padł na kanapę, zmęczony weekendem. Odnalezienie Maurycego
trochę mu zajęło. W dodatku musiał czekać, aż mężczyzna
pozałatwia najważniejsze sprawy, aby mogli jechać. Spodziewał
się, że wróci najpóźniej w niedzielę popołudniu, a
przeciągnęło się do poniedziałku.
Wstawił wodę na kawę lub herbatę i wyciągnął dwa kubki, do
jednego wsypując mielone nasiona kawy. Wyciągnął z reklamówki
zakupy, które zrobili po drodze i wziął się za robienie zupy. Nie
miał siły stać przy garach, a coś trzeba było zjeść. Pokroił
składniki i wrzucił je do wody, wraz z kostką rosołową. Zajęło
mu to jakieś dwadzieścia minut. Już chciał z powrotem usiąść
na kanapę, kiedy stało się kilka rzeczy naraz. Woda, którą
wstawił po raz drugi, zaczęła się gotować, oznajmiając to
głośnym gwizdem, drzwi frontowe otworzyły się i do mieszkania
wleciał Amek, a z łazienki wyszedł Maurycy z ręcznikiem
obwiniętym wokół bioder.
Logan przełknął ślinę i przekręcił pokrętło, uciszając
czajnik. Mina Amka nie wróżyła nic dobrego. Szczególnie, kiedy
zobaczył Maurycego w samym ręczniku. Spojrzał na Logana z mordem w
oczach i założył ręce na piersi. Maurycy trochę zaskoczony
dodatkowym towarzystwem, chciał się odezwać, ale Amek to zauważył.
- Powiedz jedno słowo, a zatłukę i jego i ciebie. Lepiej niech mi
to Logan wszystko wyjaśni, zanim wydrapię ci oczy. Ładnie proszę,
wracaj do łazienki – powiedział lodowatym tonem. Loganowi aż
ciarki przeszły po kręgosłupie i wcale nie były przyjemne.
Spojrzał spanikowany na kolegę, a ten miał minę jakby ducha
zobaczył. Dyskretnie wycofał się do łazienki i zamknął za sobą
drzwi.
- Amek, spokojnie. Nic nie jest tak jak myślisz.
- Och! Nic nie jest tak jak myślę? W takim razie porównajmy fakty!
Znikasz na trzy dni, nawet nie mówiąc dlaczego. Nie odpisujesz na
esemesy, nie odbierasz telefonu. Od osób trzecich dowiaduję się że
wyjechałeś! Ale to nie wszystko. Rzucasz pracę, nawet nie racząc
mnie o tym poinformować, kłamiesz, nie mówiąc o zdjęciach. Ja
się tu zamartwiam, a ty bez mojej wiedzy się poświęcasz! Dlaczego
mi nie powiedziałeś?! I co ważniejsze, co ten stary facet robi w
twojej łazience?!
Logan nie bardzo wiedział od czego ma zacząć. Miał wrażenie, że
wszystko co powie, odwróci się przeciwko niemu. Od kiedy Amek jest
taki groźny?
- Ja, wszystko wyjaśnię, tylko daj mi powiedzieć.
Logan zauważył uchylające się drzwi od łazienki. Amek też to
dostrzegł, a w jego oczach na nowo zapaliły się ogniki.
- Dam ci powiedzieć, oczywiście, ze dam! Tuż po tym jak wykastruję
tego starego pryka!
Amadeusz ruszył w stronę drzwi, a Maurycy nie zdążył ich
zamknąć, nim Amek otworzył je szeroko. Zrobił dwa kroki w przód
i dźgnął palcem klatę mężczyzny, okrytą teraz szlafrokiem
Logana.
- Posłuchaj, stary dziadzie, Logan jest mój i tylko mój. Każdy
nerw w moim ciele pragnie co najmniej cię wykastrować, więc wypad
stąd dopóki się kontroluję. Nie obchodzi mnie kim jesteś i co
tutaj robisz.
- Amek, to...
- A ty się zamknij! Sam jesteś sobie winien. Ciebie czeka gorsza
kara, wierz mi.
- Może... porozmawiamy? - odezwał się Maurycy z wahaniem.
Amek już chciał się na niego rzucić z pięściami, ale Logan
krzyknął:
- To twój nowy nauczyciel!
Wszystko zatrzymało się w jednej sekundzie. Logan wstrzymał
oddech, Amek zatrzymał naciśniętą pięść w miejscu, dziękując
Bogu, że nie zdążył się zamachnąć, a Maurycy otworzył szeroko
oczy ze zdziwienia, nie bardzo rozumiejąc, co się w ogóle dzieje.
- Moment, to jest jeden z uczniów? - zapytał Logana szeptem, mimo
że Amek i tak wszystko słyszał.
- Tak, to jest Amek. Ami, to nawy nauczyciel, po którego pojechałem
do Łodzi, Maurycy Dworski.
- Miło mi poznać, chyba – Maurycy wyciągnął dłoń w stronę
Amka, a ten uścisnął ją, momentalnie się czerwieniąc. Trybiki w
jego głowie zaczęły ponownie pracować, a sytuacja nieco się
rozjaśniła. Choć wcale mu się to nie podobało. Właśnie nie
dość, że usiłował pobić swojego nowego nauczyciela, to jeszcze
uświadomił go, że jest gejem i chciał wykastrować.
- Ja... - zaczął, ale nie wiedział co ma powiedzieć. Chyba
wymalowało się to na jego twarzy, bo Maurycy zaczął się śmiać.
Na początku cicho, a później na cały głos.
- Przestań, idioto, robisz z siebie głupka – Logan szturchnął
go w bok, a Maurycy zaczął się uspokajać.
- Ale jego mina... Amek, będę wiedział, żeby ci nie podpaść.
Wcześniej byłeś prawie jak moja matka, a ją ciężko dogonić.
Logan, cieszę się, że przyjąłem tę posadę, bo byłoby ze mną
źle.
Amek zaczerwienił się jeszcze bardziej. Nadal był zły, ale teraz
zastanawiał się jak on będzie mijał tego człowieka w szkole.
W końcu Logan stwierdził, że nie będą stać w łazience,
szczególnie, ze Maurycy jest w samym szlafroku. Amek udał się do
salonu, a Logan przygotowywał dla nich herbatę. W pewnym momencie
Amek nie wytrzymał i podszedłszy do Logana z całej siły nadepnął
mu na stopę.
- Ał! - syknął ten, stając na jednej nodze i łapiąc się za
drugą.
- To za to, że mnie nie uprzedziłeś, że to nauczyciel. - Nadepnął
mu na drugą stopę, trochę delikatniej, ale nadal boleśnie. - To
za to, że o niczym mi nie powiedziałeś.
Logan chciał coś powiedzieć, ale Amek wpił mu się w usta,
całując go mocno, ale krótko.
- A to, ponieważ się stęskniłem.
- No nieźle. – Maurycy, już ubrany, pojawił się w progu.
- Zamknij się – powiedział Logan, wciąż masując sobie stopę.
- Nie chciałem być nieuprzejmy, więc dzięki, ze mnie wyręczyłeś
– mruknął Amek w stronę Logana, znów delikatnie się rumieniąc.
- Co on się taki nieśmiały nagle zrobił? - Maurycy zwrócił się
do Logana. - I pomyśleć, że wcześniej chciał mnie wykastrować.
- Źle odebrałem twoją obecność tutaj – Amek dopiero po chwili
przypomniał sobie z kim rozmawia, więc szybko dodał – proszę
pana.
- Odpuść sobie. Maurycy wystarczy.
Siedli w salonie z herbatami, Amek z Loganem na kanapie, tuż obok
siebie, a Maurycy na fotelu.
- Wiedziałem, że jest jakiś głębszy powód dla którego po mnie
przyjechałeś. Kto by pomyślał, że chodzi o romans z uczniem. To
kompletnie nie w twoim stylu. Bardziej bym się spodziewał jakiejś
supermodelki.
- Przepraszam, że nie jestem wysoką blondynką. – Amek napił się
herbaty.
- Nie wydajesz się być tak zaskoczony jak powinieneś. - Logan
zmrużył oczy, przewiercając Maurycego wzrokiem.
- Ostatnio przydarzyło mi się coś podobnego! Poznałem taką jedną
i fajnie nam się rozmawiało. Poszliśmy do niej, a tam zobaczyłem
jej brata w dość jednoznacznej sytuacji z moim byłym szefem.
Uwierzcie mi wasz buziak w porównaniu do tamtego... Pomińmy to. Po
prostu jestem w tej kwestii neutralny. Choć nie mogę powiedzieć,
że nie był to dla mnie szok. Swoją drogą, Logan, to nie było
dla ciebie dziwne, tak z uczniem?
- To jest trochę bardziej skomplikowane.
- W takim razie przełóżmy to na kiedy indziej. Stanowczo muszę
iść spać – Maurycy ziewnął i wstał, sprzątając po sobie
kubek. - Gdzie mogę się położyć?
- W pokoju Willa. Przygotowałem tam łóżko przed wyjazdem.
- Jesteś pewny? Mogę spać w salonie – Maurycy uniósł wysoko
brwi. Wyglądał na bardziej zdziwionego, niż gdy zobaczył ich
całujących się.
- W porządku, tam będzie ci wygodniej – Logan objął Amka
ramieniem, uśmiechając się do przyjaciela.
- Niech ci będzie.
Maurycy zniknął w pokoju, a Amek oparł się bardziej o Logana.
- Właśnie zrobiłem z siebie największego na świecie idiotę.
Może powinienem od razu cię pocałować w pokoju nauczycielskim?
Skoro niedługo wszyscy inni z twoich kolegów nas nakryją.
- To nie byłby taki głupi pomysł.
- Nie myśl sobie, ze ci wybaczyłem. Zadośćuczynienie na ciebie
czeka.
- Co tylko powiesz.
- Przynajmniej teraz nie będziemy musieli się ukrywać. Zastanawiam
się nad coming outem przynajmniej przed znajomymi. Choć szczerze
powiedziawszy ostatnio mało mnie to obchodzi.
Amek został pocałowany w czoło, a później razem z Loganem udał
się do sypialni. Nie pozostało im nic innego, jak pójście spać.
Lepiej nie ryzykować z nowym nauczycielem za ścianą.
* * *
- Nikogo nie dziwi, że przyjeżdżacie razem do szkoły? - Maurycy
siedział na środku tylnych siedzeń. Uparł się, że Amek ma
usiąść z przodu.
- Ostatnio nie jeździliśmy, ale skoro dziś jest mój ostatni
dzień, to raczej nie ma już znaczenia. Może sobie robić zdjęcia,
już nam to w niczym nie zaszkodzi.
- Ktoś wam robił zdjęcia?
- Jakiś tchórz zabujał się w Loganie i usiłował nas rozdzielić.
Wysyłał nawet zdjęcia do wicedyrektora.
- Którym jest Wojtek? Mieliście szczęście chłopaki. W takim
razie, Logan, dobrze zrobiłeś. Gdyby się to wydało, straciłbyś
nie tylko pracę, ale i prawo do wykonywania zawodu.
- Nie ma co gdybać. Wszystko się ułożyło.
- Tylko dalej nie wiemy kto był tym prześladowcą, a ja dalej będę
w tej szkole, skazany na pastwę losu.
- Hej, a ja? Może długo się nie znamy, ale po tym co się stało,
stanowczo cię lubię – mruknął Maurycy, a Logan spojrzał na
niego bykiem. Mężczyzna po cichutku oparł się, wycofując głowę
z miejsca między ich fotelami.
- Dzięki za wsparcie – zaśmiał się Amek.
Podjechali właśnie pod szkołę, więc we trzech wysiedli z
samochodu i ruszyli w stronę szkoły.
- Hej! - Maja biegła w ich stronę, omal nie zabijając się o
rozwiązane sznurówki.
- Kaśka! Miałaś wiązać buty! - krzyknął na jej widok Maurycy,
uśmiechając się szeroko. Amek z Loganem spojrzeli po sobie
zdziwieni, a Maja zwolniła, po czym ruszyła ze zdwojoną
prędkością.
- Maurycy?! Co ty tutaj robisz o ósmej rano!? - krzyknęła, śmiejąc
się i skoczyła na niego, a on ledwo ją złapał.
- Nie ogarniam – Amek patrzył jak Maurycy okręca się wokół
własnej osi, by się nie wywrócić.
- Ja też nie – powiedział Nikodem, który pojawił się nie
wiadomo skąd i omal nie przyprawił Amka o zawał.
- Jezu, stary weź się tak nie skradaj.
- Sorki. Takie przyzwyczajenie.
- Nawet nie chce wiedzieć skąd je masz – zaśmiał się, po czym
zwrócił się do obściskującej się dwójki. - Może nam
wyjaśnicie co to było?
- Jak to co? Spotkanie po latach! Ten debil zniknął trzy lata temu!
- Hej, przecież cię odwiedziłem.
- Raz, jak przyjechałeś po rzeczy – wytknęła mu Maja, a on
zrobił słodką minkę. W odpowiedzi poklepała go po głowie, a on
znów się uśmiechał.
- Dalej nie wiem o co chodzi – powiedział niemrawo Nikodem.
- Niko, poznaj mojego wujka, Maurycego. To jest mój... chłopak,
Nikodem – powiedziała Maja, rumieniąc się jak piwonia.
- Cooo?! - Amek mógłby śmiało zbierać szczękę z podłogi,
gdyby Logan nie zrobił tego za niego.
- No już, już. Chodźcie lepiej, bo zaraz się spóźnimy.
* * *
Amek był podekscytowany przez cały dzień. Tyle rzeczy się
działo, że zastanawiał się jak wszystko może się tak bardzo
zmienić w ciągu dwudziestu czterech godzin. Nikodem z Mają,
naprawdę zostali parą, Logan odszedł z pracy, choć jeszcze tego
dnia prowadził lekcje, Maurycy został jego wychowawcą i powitał
uczniów słowami „ Mam nadzieję, że nie będziecie mnie chcieli
wykastrować, dlatego, że zastąpię Logana.”, przez co Amek
musiał znów chłodzić swoje policzki, a szczyt wszystkiego
nastąpił po lekcjach.
- Niko i ja idziemy na miasto. Chcesz się z nami wybrać? - Maja
szturchnęła go lekko, kiedy opuszczali budynek.
- Nie dzięki. Nie chce być piątym kołem u wozu. Poza tym jak
widać mam taryfę – Amek pomachał do Logana, a ten odpowiedział
tym samym. Kilka osób się obejrzało, by zobaczyć do kogo macha
nauczyciel. Nikodem wyglądał na zdziwionego, ale Maja spojrzała na
niego wzrokiem mówiącym, że wyjaśni mu to później.
- Twoja taryfa jest właśnie żegnana. Radzę do niej iść, zanim
któraś z tych lasek się na niego rzuci. W końcu nie jest już
nauczycielem.
Amek ponownie spojrzał na Logana i zobaczył wokół niego wianuszek
dziewcząt. Nie zaniepokoiło go to jednak tak bardzo, jak znajomy
chłopak wpatrujący się w Logana. Ruszył w jego stronę, ignorując
Zdziwione spojrzenie kochanka.
- Więc to ty? - zapytał kolegę z klasy, a wystraszone spojrzenie
chłopaka wystarczyło mu za odpowiedź. Po chwili jednak zobaczył w
nim także gniew. Nigdy nie widział takiego Patryka. Zawsze wydawał
mu się spokojnym i miłym chłopakiem. Widać pozory mylą.
- To twoja wina! - krzyknął, zwracając na siebie uwagę innych. -
To przez ciebie nie mogę z nim być! Wszytko był tak dobrze, dopóki
się nie pojawiłeś! On jest mój, rozumiesz?! Zostaw go w spokoju!
Nie rozumiesz, że on tak naprawdę woli mnie?!
- Nie drzyj się, nie wszyscy muszą słychać twoich krzyków! -
warknął zdenerwowany Amek. Złość z wczoraj jeszcze z niego nie
wyparowała, a tu już dokładka.
- Zamknij się! Jak nie zostawisz go w spokoju, to pokażę zdjęcia
wszystkim! - wyciągnął z kieszeni zdjęcie ukazujące go i Logana
podczas pocałunku w sali. Myśleli wtedy, że nikogo nie ma już w
szkole. Najwyraźniej się mylili.
- A pokazuj do woli – Logan pojawił się za plecami Amka,
spoglądając na Patryka chłodno. Amek wzdrygnął się, widząc ten
wzrok. Miał nadzieję, że partner nigdy nie spojrzy na niego z taką
obojętnością. Patryk mógłby teraz płoną, a Logan tylko by mu
się przyglądał ze znudzeniem.
- A-ale...
Amek poczuł jak Logan się schyla i szepce mu coś do ucha.
Uśmiechnął się i kiwnął głową.
- Na pewno? Nie będzie odwrotu.
- Nie gadaj tyle – odpowiedział Amek i sięgnął do jego ust. Ten
pocałunek był inny. Obaj się uśmiechali, nie zważając na to, że
kilkudziesięciu uczniów wpatruje się w nich jak w ufoludków. Amek
zerknął na Patryka, który nie mógł uwierzyć własnym oczom.
- Logan! Amek! - usłyszeli głos wicedyrektora, który wraz z
Radkiem właśnie wyszli ze szkoły. Ktoś, kto go nie znał pewnie
by zwiał gdzie pieprz rośnie, ale Amek dostrzegł uśmiech czający
się w jego oczach. Oderwali się od siebie, a wokół nastała
grobowa cisza.
- Tak? - zapytał Logan, starając się ukryć uśmiech.
- Zakaz całowania na terenie szkoły! Zróbcie proszę krok w tył –
teraz Wojtek już się uśmiechał. Uczniowie nie rozumieli, co się
stało, kiedy Logan z Amkiem zrobili krok w tym, tym samym schodząc
z krawężnika i opuszczając szkolny teren. Amek dał jeszcze
Loganowi buziaka w usta i spojrzał na tłum, który wciąż się na
nich gapił.
- A wy co? Gejów nie widzieliście? - parsknął śmiechem i
usłyszał głośny gwizd. Uśmiechnął się do Nikodema, który
wyraźnie świetnie się bawił razem z Mają, śmiejąc się do
rozpuku.
- Coming out zakończony.
- To teraz chodźmy na lody! - zaproponował Amek i trzymając Logana
za rękę, ruszył w stronę samochodu. Kilka płatków śniegu
spadło mu na twarz, a on się uśmiechnął.
- Lody w zimie? Nie ma sprawy, trzeba uczcić pierwszy śnieg.
Razem wsiedli do auta i odjechali, zostawiając dyskutujący teraz
tłum za sobą.