Przygotowania do wojny szły pełną parą. Każdy Ignis ćwiczył
swoje moce, a szczególnie duża ich ilość chciała trenować z
Mitycznymi. Poskutkowało to tym, że zamiast w Pałacu, wszyscy
ćwiczyli w wielkim ogrodzie i na placu przed domem Filena. Wyrocznie
poinformowały nas, że udało im się urządzić Uroczystości
Wyboru także w Aer, Terram i Aquem. Nie zdradziły jakim cudem
zrobiły to w tak krótkim czasie, ale przyzwyczaiłem się już do
tego, że jeśli nie chcą o czymś mówić, to nie powiedzą.
Filen nie zadręczał się już tak tym, co stanie się w czasie
wojny, ale dalej wyczuwałem jego niepokój. W dodatku jego bestie
cały czas gadały, nie wyłączając się ani na chwilę.
- Smoku,
wiem, że bardzo ucieszyła cię ta wojna, ale mógłbyś przez
chwilę nie mówić? Próbuję się skupić na tym cholernym planie.
- Nie
będziesz mi rozkazywał
– warknął smok, a ja uśmiechnąłem się do Filena, który
właśnie wszedł do pokoju. Chwilę wcześniej zostałem sam, więc
teraz mogłem podejść do Filena i pocałować go w usta.
- Jesteś
pewny? - podrapałem
Filena tuż za uchem, a zarówno on, jak i Smok, zamruczeli głośno.
- Ty
mała cholero –
mruknął Smok, a w umyśle usłyszałem śmiech Salamandry i Fenixa.
- Mmm, za co to? - spytał Filen, kiedy oderwałem się od jego ust.
- Za to, że uratowałeś mnie choć na chwilę od patrzenia w tę
mapę – wskazałem na duży arkusz papieru rozłożony na stole.
- Widzę, że ty też nie masz lekko. Ja zostałem zatrudniony do
przygotowywania miejsc dla rannych. Nie sądziłem, że pojawią się
oni jeszcze przed wojną. A tu się okazało, że Najeźdźcy są w
mieście i ranią niepostrzeżenie ludzi. Na szczęście większość
da się wyleczyć i nie jest to bardzo trudne. Większość szpiegów
została już złapana. Podziemni mają umiejętność czytania w
myślach, albo coś w ten deseń. Naprawdę musiałem nieźle się
bronić, żeby mi się nie wdarli do głowy.
- Przecież my też umiemy czytać w myślach, a przynajmniej w
swoich – przyciągnąłem Filena do siebie i wtuliłem twarz w jego
szyję.
- Ale oni robią to szybciej. Wyczuwają intencje i w sekundę
potrafią powiedzieć czy ktoś jest z nami czy przeciwko nam. Zaraz
musimy iść do jadalni. Ostatnie zebranie przed wojną. Nie mam
pojęcia jak my ją przetrwamy. Eirin i Rachel główkują nad swoimi
mocami, ale nie potrafią nic wymyślić. Jak niby mają tu
sprowadzić trzy wojska?
- Kiedy poznałem ciebie i twoją rodzinę zrozumiałem, że dla was
wszystko jest możliwe. Jakkolwiek to zrobią, to wiem, że się uda.
Wojska będą tu na czas.
- Chciałbym w to wierzyć. Lot do Aquer nawet mnie zajmuję prawie
dobę. Jakim cudem tyle ludzi znajdzie się tu w pół dnia? Minęło
już południe.
- Skoro ty potrafisz zmienić się w Fenixa, to skąd wiesz, że moja
siostra i twoja ciocia razem nie są w stanie się teleportować?
Wyrocznie jakoś urządziły trzy Uroczystości Wyboru w ciągu
jednego dnia. Nie możliwe, żeby objechały wszystkie miasta.
Musiały jakoś się tam znaleźć. Może uda się tak przenieść
całe wojska.
Filen spojrzał na mnie, a ja uśmiechnąłem się widząc czerwone
oczy. Bestie pozwalały Filenowi korzystać ze swoich oczu już nawet
przez kilka minut.
- Masz rację. Jakoś nam się uda. Ale teraz chodź, bo miałem
tylko po ciebie przyjść.
Zeszliśmy do jadalni, a tam czekała już cała reszta. Wszyscy
mieli niemrawe miny i widać było, że ciężko pracowali.
Usiedliśmy na wolnych krzesłach i Elestera zaczęła mówić.
- Wojska we wszystkich miastach są gotowe. W każdej chwili mogą
walczyć. Wojsko Ignem także jest przygotowane do walki. Pozostało
tylko je połączyć i możemy stawić czoło Najeźdźcom.
- Chyba umyka wam fakt, że nie mamy jak ich połączyć – odezwała
się Terrin. Jej głos przesiąknięty był irytacją.
- Nie umyka. Wojska będą tu na czas – odezwał się Filen, choć
chwilę wcześniej sam miał wątpliwości.
- Wierzy w każde twoje słowo – mruknął Fenix ze
śmiechem.
- Cóż poradzić, że całkowicie mu zaufał – Salamandra
westchnęła, a smok tylko burknął coś niezadowolony.
- Niby jak się tu zjawią? Pstrykniecie palcami, a oni się
teleportują? To przekracza umiejętności wszystkich tutaj razem
wziętych – warknęła przywódczyni Ziemi.
Do sali przez otwarte okno wleciała Visio z Ave na grzbiecie.
Wyciągnąłem rękę, widząc, że kieruje się w moją stronę. Jej
szpony wbijały się lekko w moją skórę nie raniąc jej jednak.
- Najeźdźcy zaczęli formować oddziały. Za dwie godziny
wyruszą, więc będą tu tuż po zachodzie słońca – oznajmiła
Visio, a wszyscy, którzy ją zrozumieli poruszyli się niespokojnie.
Atmosfera zmieniła się na jeszcze bardziej nerwową, co wyczuli
także Paul i Kaliwa, którzy rozglądali się po twarzach
wszystkich.
- Co się stało? - zapytał Aquarin.
- Najeźdźcy szykują się do wojny. Mają tu być po zachodzie słońca
– wyjaśnił Arael, a w sali zapadła głucha cisza. Wszyscy
pogrążyli się w swoich myślach i obawach. Zatrzymałem wzrok na
Eirin, która gwałtownie wstała.
Miała zmarszczone brwi, a ręce zaciśnięte w pięści. Dopiero po
chwili zauważyłem, że wpatruje się ona w Rachel, która stała z
tym samym wyrazem twarzy. Nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć,
obie kobiety rozluźniły dłonie i wyciągnęły je w swoją stronę.
Ich oczy błysnęły światłem, które wydobywało się także z
rozchylonych ust. Znajdujący się pomiędzy Rachel a Eirin stół
pękł z głośnym trzaskiem, a ja poczułem jak odpycha mnie
niewidzialna siła. Wszyscy wokół zostali mocno pchnięci do tyłu.
Złapałem Filena, dzięki czemu udało nam się zachować równowagę.
Na środku sali zaczęła się tworzyć kula światła. Energia przechodziła z jednej strony na drugą, wydając przy tym odgłosy
burzy. Dla wyostrzonego słuchu większości obecnych nie było to
miłe uczucie, czego doświadczyłem dzięki słuchowi Filena.
Kiedy kula światła przestała w końcu rosnąć, Rachel i Eirin
przyciągnęły ręce do siebie, jakby szarpały niewidzialną linę.
Wybuch ogłuszył mnie na moment. Teraz leżeliśmy na ziemi podobnie
jak wszyscy z wyjątkiem kobiet. Światło z ich ust i oczu powoli
zaczynało gasnąć.
- Filen! - krzyknąłem. Na szczęście zrozumiał mnie bez słów i
równocześnie rzuciliśmy się, ja w stronę Eirin, a Filen
korzystając z mocy mitycznych, dobiegł do swojej ciotki.
Udało nam się je złapać, ale obie pozostawały nieprzytomne.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wybuch sprawił, że wszyscy leżeli
na podłodze. Wyglądało na to, że ci z ulepszonymi zmysłami także
stracili przytomność. Jedynie Wyrocznie, Paul, Kaliwa, Aria i
Edward oraz moja matka pozostali świadomi. Nie licząc naszej
dwójki, co było dosyć dziwne, skoro Filen także powinien być
nieprzytomny. Jego bestie jednak wiły się z bólu, który docierał
do mnie, mimo że Filen najwyraźniej go nie czuł.
- Nie wierzę – szepnęła Kaliwa, zwracając moją uwagę na to,
co pozostało po kuli świetlnej. Na środku sali stały trzy
lustra, które zamiast ukazywać nam to, co znajduje się w sali,
pokazywały pomieszczeni, których nigdy nie widziałem. Położyłem
Eirin na kanapie i obszedłem dookoła te dziwaczne, zawieszone w
powietrzu obrazy.
- To Aquem – Paul podszedł do jednego z nich i wyciągnął dłoń.
- Sala tronowa w moim domu.
Z wahaniem dotknął powierzchni i ku mojemu zdumieniu zniknął.
Podbiegliśmy z Filenem w miejsce, gdzie przed chwilą stał i z niedowierzaniem spojrzeliśmy jak po drugiej stronie widnieje jego
postać.
- Paul? - zapytałem, a on pokiwał przecząco głową, pokazując na
uszy. Nie słyszał mnie. Nie pozostało mi nic innego jak samemu
spróbować.
Kiwnąłem głową Filenowi, a on zrobił to samo. Komunikowanie się
myślami miało swoje plusy, choć przez to mniej rozmawialiśmy.
Wyciągnąłem dłoń i z wahaniem dotknąłem płaskiej powierzchni.
Poczułem się, jakbym przechodził przez wodospad, z tym, że byłem
całkowicie suchy.
Wylądowałem na dwóch nogach, łapiąc równowagę. Odwróciłem
się i posłałem Filenowi uspokajający uśmiech.
- To naprawdę mój pałac – Paul rozglądał się wokół. Sala
byłą takiej samej wielkości jak te w Pałacu Ignem. -
Przynajmniej teraz wiemy jak wojska przedostaną się do Ignem.
- Pytanie tylko, czy da się przejść na drugą stronę.
- Chyba nie mamy innego wyjścia, niż to sprawdzić. Jednak coś mi
mówi, że się uda. Nie miałoby to sensu, gdyby było inaczej.
- W takim razie ja sprawdzę, jeśli mi się uda, to zorganizuj swoje
wojsko. Trochę potrwa, zanim wszyscy żołnierze przedostaną się
przez ten mały portal.
- Nie ma sprawy. Mamy mało czasu, więc ruszaj.
- Skoro Aquarin mi każe – nie mogłem się powstrzymać i
uśmiechnąłem się lekko. Humor od razu mi się poprawił, kiedy
okazało się, ze mamy jakieś szanse wyjść z tej wojny cało.
Nawet nie wiedziałem, ze nadzieja może aż tak podnieść mnie na
duchu.
- Wracaj, bo nasz pan się martwi – usłyszałem
przytłumiony głos Salamandry. Nie czułem jednak umysłu Filena. Do
tej pory myślałem, że to przez jego umysł komunikują się ze mną
jego bestie. Skoro jednak nie miałem z nim kontaktu, tu jakim cudem
wyczuwałem je głęboko w umyśle.
Tym razem już stanowczo wkroczyłem w chłodną taflę. Wypuściłem
powietrze, kiedy pojawiłem się po drugiej stronie. Filen uścisnął
moją dłoń, jakby upewniając się, że wróciłem.
- Wiem już co to jest. Kaliwo, nie wierzyłaś w to, a jednak udało
nam się znaleźć rozwiązanie. To są portale. Ten do Aquem,
następny do Terram, więc ostatni prowadzi zapewne do Aer.
- To niemożliwe.
- A jednak. Możesz spróbować. I tak wkrótce będziesz musiała
udać się po swoje wojsko.
- Poczekajmy może, aż reszta się obudzi – odezwał się Edward,
który z właśnie ułożył Ariel na drugiej z kanap.
- Nie – powiedziała Elestera, dotykając delikatnie jednej z
powierzchni. Jej palce zniknęły, ale tafla wciągnęła jej całej,
tak jak mnie czy Paula. - mamy mało czasu. Wojska są zbyt liczne.
Ledwo zdążymy je zgromadzić w Ignem, jeśli zaczniemy teraz.
Reszta dojdzie do siebie wkrótce. Przenieście ich w kąt sali, żeby
żołnierze ich nie podeptali. Kaliwo, udaj się do Terram i
przeprowadź wojsko przez portal jak najszybciej.
Terrin zniknęła w tafli portalu, a my zrobiliśmy co nam kazano i
po pewnym czasie zmęczeniu usiedliśmy na krzesłach, którym udało się przetrwać. Wyrocznia Aer także zniknęła w portalu, ponieważ
obaj bracia pełniący funkcje Aerina, dalej pozostali nieprzytomni.
Elestera przywołała nas, kiedy w portalu do Aquem pojawił się
jeden z żołnierzy. Wyglądał na zajmującego poważne stanowisko.
Musiał być odważny, bo bez najmniejszego wahania zrobił krok w
naszą stronę i przeszedł przez portal.
- Mam na imię Uri. Najwyższy Aquarin przysłał mnie, bym
poinformował tu obecnych, że nasze wojsko jest gotowe do wymarszu.
Oczekujemy na znak, byśmy mogli ruszyć.
- Dobrze. Przekaż Paulowi, że możecie przechodzić. Niech puszcze
żołnierzy trójkami, tak, by nie blokować przejścia. Utrzymujcie
stałe tempo i niech każdy weźmie ze sobą broń i rzeczy potrzebne
na wojnie. Zbierzcie też medyków i niech przejdą przez portal jako
pierwsi. Wszelkie zgromadzone zapasy rozdzielcie między żołnierzy
i niech każdy przenosi swoją część. Możesz ruszać.
- Tak jest! - mężczyzna stanął na baczność , obrócił się na
pięcie i wmaszerował z powrotem do Aquem.
Dziwnie wyglądało to, jak ludzie pojawiali się w sali znikąd, by
nieprzerwanym strumieniem wychodzić na zewnątrz.Jakoś udało nam
się ocucić rodziców Filena i całą resztę, nie licząc Eirin i
Rachel, które były najraźniej w głębokiej fazie snu. Bracia
Podziemni zanieśli je do jednak z komnat, by mogły w spokoju
wypocząć. Nikt nie wiedział ile energii kosztowało je otwarcie
trzech portali, ale podejrzewałem, że mogły spać przez kilka dni
i nie zdziwiłoby to nikogo.
Myślałem, że wcześniej przygotowania szły pełną parą, ale
dopiero teraz, kiedy wszyscy żołnierze latali na dużą polanę
poza miastem i z powrotem do Ignem po zapasy i inne potrzebne
produkty przyniesione z innych miast, zobaczyłem jaki chaos panuje w
Pałacu i całym mieście.
Wszechobecna cicha, przerywana jedynie koniecznymi słowami, była
zauważalna w każdej grupie żołnierzy, którzy bez względu na to,
czy panowali nad ogniem czy nad wodą , współpracowali, by jak
najlepiej przygotować się do wojny, która miała zacząć się lada
chwila.
Wkrótce żołnierze wylewali się przez wszystkie trzy portale, a my
opuściliśmy salę, by zrobić w niej więcej miejsca. Razem z
Filenem udaliśmy się na górę. Było wystarczająco dużo rąk do
pracy, a Filen coraz bardziej przejmował się wojną. Skłamałbym, gdybym powiedział, że w moim przypadku tak nie było. Strach o
to, co będzie sprawiał, że najchętniej zaszyłbym się w pokoju.
To też postanowiliśmy zrobić, chcąc nacieszyć się swoim
towarzystwem przed nieuniknioną bitwą.
Zamiast jak zwykle na balkonie, usiedliśmy w pokoju, by odgrodzić
się od dźwięków przygotowań do wojny. Zamknięte okno wyciszało
głosy i szczęki broni, ale mimo wszystko słychać było, że coś
dzieje się na zewnątrz. Oparłem się o wezgłowie łóżka, a Filen
usiadł między moimi nogami, przytulając się mocno.
- Mam zamiar walczyć obok ciebie – powiedziałem, a on oderwał się ode mnie i pokręcił głową.
- Nie ma mowy. Ja będę w pierwszej linii, nie pozwolę ci na takie
ryzyko.
- To ja nie pozwolę na nie tobie. Mimo wszystko patrzysz moimi
oczami. Nie ma takiej możliwości, bym puścił cię między wrogów
bez wzroku.
- Ale ja już widzę. Coraz częściej mogę cię zobaczyć własnymi
oczami.
- Ale nie zawsze. Co, jeśli twój wzrok zniknie, a ktoś rzuci w
ciebie włócznią? Nie zdążysz jej wyczuć. Poza tym jestem
odporny na ogień i władam wodą. Dam radę ci pomóc, a przy tym
nie będę się martwił o to, czy żyjesz.
- Nie chcę, żebyś tam był. Co, jeśli... - niewypowiedziane
przez niego słowa, dotarły do mnie poprzez jego myśli.
- To się nie stanie. Nie umrę.
- Ale przepowiednia mówi, że "ujrzę go martwego". Nie
chcę nawet myśleć, ze może chodzić o ciebie. Może to trochę
głupie, ale jeśli będziesz daleko, to nie będę mógł cię
zobaczyć.
- To wcale nie jest głupie – szepnąłem i objąłem go mocniej.
Siedzieliśmy wtuleni w siebie, dzieląc się swoimi uczuciami. W tym
momencie między naszymi umysłami nie było żadnej granicy. Dlatego
też Filen podskoczył, gdy Smok odezwał się po raz pierwszy od
jakiegoś czasu.
- Kiedy w końcu będzie ta wojna? - w jego głosie było słychać zniecierpliwienie.
- Co to było? - szepnął Filen, a ja westchnąłem głośno. Mogłem
powiedzieć mu o tym, kiedy tylko zacząłem słyszeć te głosy. Nie
chciałem, żeby tym też się martwił, ale oczywiście Smok musiał
się odezwać.
- Będę się odzywał, kiedy będę chciał – warknął, a
Filen rozejrzał się po pokoju.
- Czemu ten głos dochodzi z twojej głowy? - powiedział, a bestie
chyba zrozumiały, że je słyszy.
- Panie?! Słyszysz nas?! - krzyknęła Salamandra, a mnie
głowa aż zapulsowała.
- Nareszcie możemy porozmawiać! - Fenix na szczęście
ograniczył się do delikatnego podniesienia głosów.
- Skoro już mnie słyszysz to chodźmy na tę wojnę!
- Lu, co tu się dzieje, bo ja kompletnie nic nie rozumiem. Czemu te
głosy do mnie gadają? I czemu nazywasz ich Salamandrą, Fenixem i
Smokiem?
- My ci wszystko wyjaśnimy.
- Cicho bądźcie przez chwilę! Nie mogę się skupić – warknąłem
zarówno w myślach, jak i na głos.
- Powiedziałem, że nie będziesz mnie uci...mrrr – smok
zamruczał, kiedy tylko przejechałem paznokciem po czułym miejscu za
uchem Filena. Zapanowała cisza, przerywana jedynie cichymi pomrukami
Filena i Smoka.
- Rób mi tak – Filen uwielbiał mizianie w tym miejscu. - I
wyjaśnij mi o co w tym wszystkim chodzi.
- To trochę skomplikowane, ale powiedziałeś wcześniej, że głosy
dochodzą z mojej głowy. To nie prawda, a nawet uważam, że
pochodzą z twojej.
- Co? Jak to? - Filen odsunął się, a Smok warknął z dezaprobatą.
- Drap dalej, to pozwolę ci skończyć – powiedział, a Filen
spojrzał na mnie zdziwiony. Przyciągnąłem go do siebie i
kontynuowałem drapanie, tym razem za drugim uchem.
- Nie do końca wszystko rozumiem, ale zacząłem ich słyszeć kilka
dni temu. Po naszym pierwszym razie nagle pojawili się w mojej
głowie. Na początku od czasu do czasu, a później coraz częściej.
Myślałem, że coś ze mną nie tak, bo ty ich nie słyszałeś, a
nawet nie wyczuwałeś przeze mnie. Ale oni rozmawiali o rzeczach, o
których ja nie miałem pojęcia. Nazywali cię Panem i narzekali, że
ty ich nie słyszysz a ja tak. Pamiętasz jak mówiłeś mi, ze nie
możesz przebywać w postaci mitycznych zbyt długo, bo tracisz
panowanie nad sobą? Myślę, że to właśnie oni wtedy przejmują
kontrolę. Wspominałeś też, że użyczają ci oczu.
- Dokładnie – potaknął Fenix.
- Nie spodziewałem się, że się tego domyślisz –
Salamandra zaśmiała się cicho.
- Najpierw myślałem, że te głosy pochodzą gdzieś z zewnątrz,
albo ze mnie, ale później zaczęli reagować na to, co ci robiłem.
Na przykład Smok uwielbia jak drapie cie za uchem. Tylko wtedy się
zamyka.
- Gdyby to nie było takie przyjemne, już bym cię spalił. Tylko
szkoda, że to pewnie nic by nie dało – mruknął złośliwie
Smok.
- Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej? - czułem, że Filen jest
trochę smutny i urażony. Naprawdę myślał, ze mu nie ufałem.
Szybko pokazałem mu wszystkie swoje uczucia, a on pokręcił głową,
pozbywając się złych myśli. Dzięki tej więzi wiedział co czuję
i że go nie okłamie. Czytał we mnie jak w otwartej książce, a ja
mogłem robić samo.
- Skoro oni są we mnie, to czemu ty ich słyszysz, a ja nie?
- Zastanawiamy się nad tym już od dawna – odpowiedział
Fenix.
- Co do waszej wcześniejszej rozmowy, to chyba kolejny powód, by
Ośmiornica walczyła razem z nami. Wystarczy – Smok pozwolił
mi już przestać drapać Filena.
- Ośmiornica? - Filen uniósł wysoko brwi.
- Tak na mnie mówi twoja część – uśmiechnąłem się z udawaną
urazą, a Filen parsknął cicho.
- W takim razie chcę was o coś zapytać – powiedział Filen na
głos. Chyba było mu tak wygodniej.
- Tak, Panie? - Fenix jak zwykle okazywał największy
szacunek.
- Czy rozumiecie przepowiednie?
- Oczywiście, że tak – odpowiedź ptaka sprawiła, że
obaj drgnęliśmy.
- Więc co ona oznacza? - zapytałem.
- Nie możemy wam powiedzieć. Wtedy moglibyście sprawić, że
się nie spełni, a to byłoby tragiczne w skutkach.
- A jakżeby inaczej, przecież nic nie może być takie proste –
westchnął Filen.
- Przepraszamy – powiedział ze skruchą Fenix.
- Nie szkodzi. Skoro to takie ważne, to nie muszę wiedzieć.
Poczekam.
- Już niedługo – Smok znów stał się niecierpliwy.
- Tego właśnie się obawiam – wtrąciłem. Filen zmienił pozycję
i oparł się plecami o moją klatkę piersiową.
- Ja chcę walczyć pierwszy! Rezerwuję sobie kolejkę! -
krzyknął Smok, uświadamiając sobie, ze ktoś mógłby go
wyprzedzić.
- Nie martw się, nam się nie spieszy – zapewniła go
Salamandra, a Fenix jej przytaknął.
- Chyba nie mam się czym martwić, skoro będziemy walczyć w piątkę
– Filen uśmiechnął się lekko. Jakoś szybko zaakceptował nowych
towarzyszy.
- Nie, w sumie będzie nas tylko trójka – powiedział
Fenix.
- Jak to? Ja, Lurei i wy troje.
- Nie chcę cię rozczarować, Panie, ale my łącznie z tobą
liczymy sie jako jedno. W końcu nie możemy istnieć w tym samym
czasie.
- Skoro tak, to jest nas tylko dwóch – powiedziałem, a coś
zastukało w szybę.
- A ja to niby co? - usłyszałem głos Visio. Słyszałem ją
poprzez Filena, tak jak on przeze mnie swoje bestie.
- Masz rację – uśmiechnął się Filen. - Moje drugie oczy.
Kiedy wypowiedział te słowa, olśniło mnie. Już wiedziałem, co
znaczyła przynajmniej część przepowiedni.