poniedziałek, 24 listopada 2014

Rozdział IX

Popatrzyłem na Elina, nic nie rozumiejąc, a on uśmiechnął się do mnie. Dziewczyna mnie puściła i podeszła do Ignisa.
- Rybko, poznaj moją siostrę, która może i nie wygląda, ale jest moją bliźniaczką. Ma na imię Ariel i jak widzisz woli nieznajomych niż własnego brata.
- Ej! Po pierwsze kultura wymaga, aby najpierw przywitać gościa, a po drugie, Arael wcale nie jest nieznajomym. Dzięki twoim opowieściom, czuję jakbym go znała od zawsze. – Dziewczyna przytuliła się do brata, a następnie pokazała mu język. – Cześć. Jak powiedział ten gbur, nazywam się Ariel. Miło mi poznać i przepraszam za ten wybuch, naprawdę wiele o tobie słyszałam.
- Od kogo? – Czułem się, jakby coś mnie ominęło.
- Jak to od kogo? Od Elina, oczywiście. Jesteśmy bliźniakami, więc nawet jeśli nie chciał mi nic mówić, wszystko wyśpiewał – mrugnęła do mnie, aż przeszedł mnie dreszcz. Miałem wrażenie, że Ariel wie o wszystkim. Musiałem zrobić głupią minę, bo zaczęła się ze mnie śmiać. – Później opowiem ci, jak to działa. Jestem pewna, że zostaniemy przyjaciółmi. Chodź, czas poznać resztę rodzinki.
Ariel podbiegła do mnie i wciągnęła za rękę do pałacu. Było w niej coś zabawnego i godnego zaufania, więc po prostu nie stawiałem oporu.
Elin zrównał się ze mną i szedł obok, cały czas zerkając w moją stronę.
- No co? – szepnąłem, a on popatrzył na mnie ze zmartwieniem i westchnął głęboko.
- Nie mam pojęcia, ale lepiej się przygotuj. Mój tata na pewno coś szykuje i nie zdziwiłbym się, gdyby to było związane z twoją mocą. Miałem ci o tym nie mówić, ale już i tak nie dasz rady się wycofać. Prawie jesteśmy, pilnuj się.
Właśnie dochodziliśmy do wielkich dębowych drzwi, a ja byłem kompletnie przerażony. Wystarczająco denerwowałem się bez ostrzeżenia Elina, ale i tak byłem mu wdzięczny.
- Ja muszę iść – powiedziała Ariel, kiedy doszliśmy do drzwi. Zapukała dwa razy i odeszła, zostawiając nas samych.
- Gotowy? – Elin spojrzał na mnie pytająco.
- Nie, ale otwieraj. – Wziąłem głęboki wdech i przygotowałem swoją moc, tak na wszelki wypadek.
Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem i moim oczom ukazała się duża sala z marmurowymi kolumnami, biegnącymi w dwóch rzędach przez całą długość sali. Ściany udekorowane były starymi arrasami, przy których wisiały różne narzędzia do walki.
Na przeciwko wejścia stał stół, otoczony pięcioma krzesłami, z których tylko jedno było zajęte. Prowadził do niego długi, czerwony dywan.
Wysoki, barczysty mężczyzna siedział zaczytany w jakieś dokumenty. Miał ciemnobrązowe włosy i bursztynowe oczy, które odziedziczył po nim Elin. Ubrany był w prostą koszulę, ale mimo to wyglądał, jak na swoją pozycję przystało. Był przystojny i kropla w kroplę podobny do stojącego obok mnie Ignisa. Odróżniał ich tylko kolor włosów i widoczny na twarzy mężczyzny upływ czasu.
Nie miałem wątpliwości, że stoję właśnie przed ojcem Elina, czyli najprawdziwszym Igne. Delikatnie się uśmiechnął, gdy nas zobaczył i gestem zaprosił do środka. Wydawał się miły, więc zrobiłem krok na przód, ale to był błąd. Elin próbował mnie zatrzymać, więc, chcąc nie chcąc, znalazł się obok mnie.
Ze wszystkich stron poleciały na nas dziwne kulki wielkości pięści. Mając radę Elina na uwadze, uwolniłem przygotowaną wcześniej moc i zamknąłem nas w wielkiej bańce wody. I znów Elin wpadł na ten sam pomysł. Staliśmy więc otoczeni ogniem i wodą, tak że nasze pole widzenia ograniczało się do wnętrza osłony.
- Poradziłbym sobie – mruknąłem, tak że tylko Elin mógł mnie usłyszeć.
- Wiem, ale nie chciałem oberwać – puścił mi oczko, a ogień rozpłynął się w powietrzu.
Nie wyczuwając już w wodzie uderzeń piłek, także opuściłem wodę, nie pozwalając im jednak upaść. Chwyciłem jedną z nich i ścisnąłem. Była...miękka. Nie wiem czego się spodziewałem, ale na pewno nie ataku piankowymi piłkami.
- Edwardzie! Znowu zastawiłeś na kogoś pułapkę?! Ja ci dam napadać na ludzi! Później ja muszę słuchać skarg i zażaleń! – Do sali zwabiona hałasem wmaszerowała wysoka, czarnowłosa kopia Ariel. Sposób, w jaki mówiła do Igne, jasno dawał do zrozumienia, że się go nie boi. Świadczyło to, że może być tylko i wyłącznie jego żoną, a co za tym idzie matką Elina i Ariel.
- Kochanie, ale nikomu nic się nie stało – powiedział mężczyzna obronnym tonem. Wstał i zaczął się wycofywać, jakby starając się jak najbardziej oddalić od żony. – Arael doskonale sobie poradził, a zresztą w razie potrzeby Elin stał obok...
- Nic mnie to nie obchodzi! – Mama Elina, mimo że wyglądała na łagodną, najwyraźniej nie była uległą żoną. Zbliżyła się do męża i wyszeptała mu coś do ucha. Najwyraźniej nie było to nic miłego, bo Igne pobladł, a później zaczął przepraszać i obiecywać poprawę. Wyglądało to dosyć zabawnie, więc musiałem powstrzymywać się, aby nie wybuchnąć śmiechem. Elin zaśmiał się cicho i pochylił w moją stronę.
- Więc poznałeś już resztę rodzinki. Twój pierwszy test zaliczony, ale radzę nie opuszczać gardy. Tata raczej nie pozostaje przy jednej próbie.
Uśmiechnąłem się do niego, a on odpowiedział mi tym samym. Patrzyliśmy chwilę na siebie, dopóki nie przerwało nam ciche chrząknięcie.
Mama Elina wpatrywała się w nas z tajemniczym uśmiechem, a jej mąż stał obok z miną dziecka, któremu właśnie odebrano wszystkie zabawki.
- Witamy w Ignem – odezwała się kobieta, podchodząc i obejmując mnie. – Mam na imię Aria, jestem mamą Elina. Proszę, mów mi po imieniu. Jesteś taki, jak opowiadała Ariel. Nie mogłam się doczekać waszego przyjazdu.
- Dziękuję – uśmiechnąłem się do niej. Przypominała mi moją mamę. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co będzie, jeżeli te kobiety kiedyś się spotkają. – Miło panią poznać.
Kobieta szturchnęła męża w bok, sądząc po jego minie, trochę boleśnie. Igne popatrzył na nią z wyrzutem, a później westchnął.
- Cóż, jak się pewnie domyślasz, jestem Edward, ojciec Elina i teraźniejszy Igne. Zdałeś pierwszy test, chciałem ci pogra... przeprosić. – Spojrzał na żonę, a ona kiwnęła lekko głową. Edward uśmiechnął się z tylko sobie znanego powodu i podał mi rękę. Uścisnąłem ją przekonany, że polubię rodzinę Elina.
- Jestem pewna, że jesteście zmęczeni po podróży. Wasze pokoje są gotowe. Elinie, zaprowadź tam Araela. Zajmie pokój tuż obok twojego. Obiad będzie za godzinę, więc się nie spóźnijcie.
- Dobrze, mamo – Elin pocałował mamę w policzek, uścisnął ojca i ruszył w kierunku drzwi. Poszedłem za nim i po chwili znaleźliśmy się w holu, któremu wcześniej nie zdążyłem się przyjrzeć.
Białe ściany udekorowane były portretami różnych osób. W niektórych dostrzegałem podobieństwo do rodziny Igne. Z sufitu zwisał piękny żyrandol ozdobiony małymi kryształkami. Wyglądały, jakby zrobione były z lodu. Po obu stronach pomieszczenia przy ścianie znajdowały się schody. Elin poprowadził mnie nimi na drugie piętro.
Przeszliśmy przez kilka korytarzy, które różniły się tylko stojącymi gdzieniegdzie szafkami. Na końcu jednej z nich dostrzegłem duży regał z książkami. Właśnie w tamtą stronę skierował się Elin. Zatrzymał się przed ostatnimi drzwiami i pociągnął za klamkę.
- Twój pokój – zaprosił mnie do środka, a ja zacząłem się rozglądać. Pomieszczenie było ogromne w porównaniu do mojego pokoju w Aquem.
Na środku pokoju leżał mięciutki dywan w kolorze obsydianu. Obok wyjścia na balkon stało ogromne łózko z pościelą w identycznym odcieniu. W pokoju znajdowało się biurko i kilka szaf, w których po zajrzeniu, zobaczyłem mnóstwo pasujących na mnie ubrań. Większość z nich była w kolorze niebieskim, takim jak tunika od Elina. Najwyraźniej musiał maczać w tym palce, choć nie miałem pojęcia jak.
Usiadłem na łóżku i spojrzałem na stojącego w progu Ignisa.
- Jak to zrobiłeś? – zapytałem, skinąwszy głową w stronę otwartej szafy.
- Powiedziałem Ariel, w kwestii kupowania ubrań jest mistrzynią – uśmiechnął się i podszedł do łóżka.
- Ale jak? Nie widziałem, żebyś posyłał jakieś listy.
- Nie musiałem. To trochę skomplikowane, ale postaram się jakoś to wytłumaczyć. Ariel, skoro podsłuchujesz, to chodź i mi pomóż.
Rozejrzałem się zbity z tropu, ale nigdzie nie dostrzegłem siostry Elina. Nagle rozległo się pukanie, do środka weszła brunetka i posłała mi szeroki uśmiech.
- Hej, wcale nie podsłuchiwałam, tylko zapomniałam włączyć blokady. Nie patrz tak, zaraz ci wszystko wytłumaczę – zaśmiała się z mojej miny i usiadła, opierając się o wezgłowie.
- Ja zacznę – Elin odchrząknął i zaczął mówić: – Jak już ci mówiłem jesteśmy bliźniakami. Rzecz w tym, że nie takimi zwyczajnymi. W naszej rodzinie rzadko występują ciąże mnogie, w sumie jesteśmy dopiero drugim takim przypadkiem.
- Nasi rodzice pochodzą z dwóch różnych rodów – kontynuowała Ariel, jakby doskonale wiedząc, kiedy ma zacząć mówić. – Takie związki zdarzają się równie rzadko i jest to ze sobą powiązane. Kiedy rodzą się dzieci dwóch rodów...
- Powstaje między nimi pewnego rodzaju więź – dokończył Elin.
- Potrafią komunikować się ze sobą telepatycznie. Jeśli oboje tego chcą, oczywiście. W każdej chwili mogę zablokować Elina lub ukryć niektóre myśli. Potrzebowaliśmy dużo treningów, żeby do tego dojść, chociaż Elin nie radzi sobie tak dobrze jak ja – uśmiechnęła się zadziornie. – Potrafię złamać jego blokadę.
Kiedy to powiedziała, dotarło do mnie znaczenie jej uśmiechów. Ona wiedziała! O wszystkich porankach, kiedy budziłem się wtulony w Elina, o wszystkim, co się wtedy działo. Miałem tylko nadzieję, że incydent z łazienki pozostał tylko w głowie Elina.
Moja twarz pokryła się niechcianą czerwienią, a Ariel znów się uśmiechnęła.
- Masz racje, słodko się rumieni – powiedziała do brata, a jego twarz także nieco się zaczerwieniła. Rzucił w nią poduszką, ale ona to przewidziała i wybiegła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Uśmiechnąłem się przebiegle i spojrzałem na Elina.
- Naprawdę słodko się rumienię? – popatrzył na mnie z błyskiem w oku, a jeden kącik jego ust powędrował w górę.
- Oczywiście, szczególnie podczas całowania – rzucił i zabierając pełen satysfakcji uśmiech wyszedł, zostawiając mnie z otwartymi ze zdziwienia ustami. O czym on mówił?
Pół godziny później, kiedy łamałem sobie głowę usiłując domyślić się, co Elin miał na myśli, ten wszedł do mojego pokoju, wcześniej stukając dwa razy w uchylone drzwi.
Kiedy tylko go zobaczyłem w głowie pojawił mi się lekko zamazany obraz, przedstawiający nas podczas... całowania. Natychmiast zerwałem się z miejsca i spojrzałem na Elina.
- W barze? – popatrzył na mnie bez zrozumienia, a po chwili uśmiechnął się i skinął głową.
- Myślałem, że nie pamiętasz.
- Więc my... Ale...Czy my...? – popatrzyłem na niego z całą powagą, a on po prostu wybuchnął śmiechem.
- Nie, Rybko, tylko się całowaliśmy, ale powinieneś zobaczyć swoją minę. A teraz chodź, o ile się nie mylę, mama dzisiaj wyręczyła kucharki, więc będzie bardzo nieszczęśliwa, jeśli się spóźnimy na obiad.
Jadalnią, jak się okazało, było pomieszczenie, w którym poznałem rodziców Elina. Stół przykryto białym obrusem i przygotowano do posiłku. Tym razem, kiedy weszliśmy do pomieszczenia, nie spadły na nas żadne piłki, choć byłem na to przygotowany.
Przez całą drogę, Elin opowiadał mi, gdzie co jest. Pałac był naprawdę ogromny i ciężko było się w nim nie zgubić. Wiedziałem już jak dojść do mojego pokoju, jadalni, salonu i sali balowej, choć nie byłbym pewny, czy w praktyce nie zgubiłbym się po kilku zakrętach.
W jadalni czekali już Igne i Ariel, lecz nigdzie nie było widać Arii. Usiadłem pomiędzy bliźniakami i słuchałem jak Elin rozmawia z ojcem. Wcześniej wydawało mi się, że są ze sobą blisko, jednak teraz wyczułem dziwną rezerwę, z jaką Elin podchodził do ojca. Pilnował swoich słów i zachowań, jakby poddawany był jakiejś ocenie.
W końcu do sali weszła Aria, a za nią służba z tacami pełnymi jedzenia. Po chwili stały przed nami dziesiątki potraw, wszystkie kusiły swoim zapachem i wyglądem.
Zabraliśmy się do jedzenia, a Elin opowiadał o naszej podróży. Niezbyt słuchałem, gdyż całkowicie pochłonęła mnie kuchnia Arii. Po chwili zapadła cisza, a ja rozejrzałem się po obecnych z zaskoczeniem stwierdzając, że wszyscy na mnie patrzą. Przełknąłem kęs wyśmienitego steku i odchrząknąłem, żeby się nie zakrztusić.
- Coś się stało? Przepraszam, ale to jest naprawdę pyszne – uśmiechnąłem się do Arii, a ona odpowiedział mi tym samym.
- Cieszę się, że ci smakuje.
- Pytałam, czy masz rodzeństwo – Ariel szturchnęła mnie w bok.
- Tak, mam siostrę. Ma na imię Rachel i jest rok ode mnie młodsza.
- Czym zajmują się twoi rodzice? – Edward pierwszy raz zwrócił się bezpośrednio do mnie.
- Mam tylko mamę, ojca nie pamiętam, opuścił nas jeszcze przed narodzeniem Rachel. Mama jest pielęgniarką i nauczycielem. Dzięki niej, znam się trochę na medycynie.
Elin zaczął opowiadać o naszym pobycie u Loren i uleczeniu Eirin. Spojrzał na mnie i pominął kwestię Błogosławieństwa. Byłem mu za to wdzięczny.
Po skończonym obiedzie, Ariel zaproponowała mi zwiedzanie ogrodu. Chętnie się zgodziłem i chciałem powiedzieć Elinowi, ale ta oznajmiła, że on o wszystkim wie. No tak, ta ich bliźniacza więź.
Kiedy weszliśmy do ogrodu, po prostu mnie zatkało. Znajdowało się w nim mnóstwo rodzajów kwiatów, krzewów i drzew. Ogród, podobnie jak cały pałac, był sporej wielkości. Przez sam jego środek biegła szeroka ścieżka, a po jej obu stronach rosły niewielkie tuje. W pewnym momencie ścieżka rozwidlała się, prowadząc do uroczej ławki pod wierzbą lub do oczka wodnego, nad którym znajdował się niewielki mostek.
Mimo że dużo uczyłem się o roślinach, rozpoznałem tylko część z nich. Były tam magnolie, róże, tulipany, fiołki, orchidee, ale także drzewa owocowe, między innymi jabłoń, grusza i wiśnia. Nie licząc kilkudziesięciu kwiatów, które widziałem po raz pierwszy, stały tam trzy drzewa z dużymi owocami. Owoce jednego kształtem przypominały rozgwiazdę, drugiego były owalne, a trzeciego podobne były do zaokrąglonego trójkąta.
Przechodziliśmy właśnie obok drzewa z rozgwiazdami, więc podszedłem do niego i zerwałem jeden z owoców.
- Nie! – Ariel zobaczyła, co zrobiłem i rzuciła się, aby wyrwać mi owoc. – Przepraszam, to moja wina, mogłam cię wcześniej ostrzec. Dobrze się czujesz?
- Tak, czemu?
- Jesteś pewny? Nie pali cię ręka?
Spojrzałem na moją dłoń, chcąc zobaczyć, co tak zaniepokoiło Ariel, jednak nic nie dostrzegłem. Moja ręka wyglądała dokładnie tak samo jak zawsze.
- Nie wszystko z nią dobrze. Strasznie zbladłaś, te owoce są trujące?
- Nie, nie dla mnie, ale ty... Nie powinieneś ich dotykać. Nie rozumiem.
- Ja też nie. Czym się różni twoja ręka od mojej?
- Tym, że moja włada ogniem, a twoja wodą. Ten owoc należy do Fenix'a, powinien cię co najmniej poparzyć.
- Nie sądzę. Moja moc nie zareagowała.
- Jak to? Przecież moc nie reaguje.
- Moja zazwyczaj reaguje. Daj – skinąłem na owoc i wystawiłem rękę.
- Nie! Nie możesz go dotknąć – wystawiła rękę w drugą stronę, a owoc Fenix'a spłonął w jej dłoni
Westchnąłem zdeterminowany, żeby spróbować. Skoro nic mi się nie stało to czemu nie? Może w końcu uzyskałbym parę odpowiedzi. Nim Ariel zdążyła mnie powstrzymać, sięgnąłem do najniższej gałęzi i zerwałem kolejny owoc. Nic nie poczułem.
- Widzisz? Nic mi nie jest.
- Ariel! Arael! – Elin szedł szybkim krokiem w naszą stronę. – Mama pyta, czy nie...
Elin stanął jak wryty, patrząc na owoc w mojej dłoni. Jego twarz wyrażała szczere niedowierzanie. Spojrzał na Ariel, a ta najwyraźniej coś mu przekazała, bo otworzył usta, patrząc na mnie jak na ducha.
- Ale to niemożliwe... Przecież nie jesteś... Chyba, że...
- Jakie Błogosławieństwo? – Ariel spojrzała na brata i zapadła chwila ciszy. Rodzeństwo patrzyło na siebie, a twarz dziewczyny coraz bardziej bladła.
- Halo? Nie róbcie tego. Ja ciągle tu jestem.
- Arael, masz w rodzinie Ignisa? - Elin patrzył na mnie już normalnie, choć widać było, że nie otrząsnął się jeszcze do końca.
- Nie. Moja mama w prostej linii pochodzi od pierwszego Aquarina. Nie ma w rodzinie żadnego innego Aliquid.
- A ojciec?
- Jak już ci mówiłem, nigdy go nie pozna... – Rozległ się głośny pisk, nieprzypominający nic, co do tej pory słyszałem. Spojrzałem w górę, gdyż jak mi się wydawało stamtąd pochodził i zamarłem. Dostrzegłem wielkie szpony i czerwone pióra, a później wszystko zaczęło się oddalać.
Nie wiedząc, co się dzieje, pozostałem nieruchomy w jednej z łap olbrzymiego ptaka. Owoc wypadł mi z ręki, ale nie zdążyłem nawet zobaczyć, gdzie wylądował. Wystarczyło jedno machnięcie ogromnych skrzydeł, a uniosłem się kilkadziesiąt metrów w górę. Słyszałem krzyki dochodzące z dołu, ale nic nie rozumiałem.
Kiedy minął pierwszy szok, spojrzałem na ptaka. Za każdym razem, kiedy machał skrzydłami uderzało we mnie gorące powietrze. Z piór ptaka sypał się czerwony pył. Jego dziób był dwa razy większy od mojej głowy.
Ptak zwolnił i wtedy do mnie dotarło, że z jego piór wcale nie sypie się ogień, tylko... iskry. To zwierze cały czas płonęło. Właśnie znalazłem się w szponach jednego z mitycznych stworzeń, które rządziły w Ignem – leciałem razem z Fenix'em do jego gniazda.

7 komentarzy:

  1. ŁAŁ! Coraz bardziej główny bohater mnie zaskakuje, teraz to już jestem pewna, że jego ojciec musiał władać ogniem, chyba że wprowadzisz jakieś zamieszanie. Porwanie przez feniksa zaskoczyło mnie, w ogóle nie spodziewałam się czegoś takiego, może feniks przemówi do niego i wyjawi mu prawdę o jego ojcu, a może przemieni się w jego ojca? Tyle pytań i brak odpowiedzi, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
    Liczę na Elina, że ruszy na ratunek i wyniknie z niego coś nieprawdopodobnego :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Korci mnie, żeby napisać czy masz rację, czy nie, ale będę twarda i nic Ci nie powiem :D Dzięki <3 Buziaki :*

      Usuń
  2. Tam tara tam tam tam! Oto jest! Nowy super rodzdział....może siostra Elina ma ten sam gust co brat? Przypomnienie pocałunku...niech Elin sie nauczy blokować umysł na dobre, bo ja to bym się nie chciała seksić, gdyby mnie brat podsłuchiwał...a w dodatku bliźniaki :3 zawsze chciałam mieć bliźniaczke, a dostałam negatyw...cóż nie można mieć wszystkiego xD
    Rozdział baaardzo mi się podoba...no po prostu podskakuje w miescu i myślę sobie, że jesteś okrutna...okrutna karząc nam czekać cały tydzień na kolejny rozdział T^T czemuż to? Wiesz już, ile będzie rozdziałów tak mniej więcej?
    Wspominałam, że mi się podobało, i że bylo naj, i że lubie imię Edward? Możemy liczyć na świąteczny dodatek :3?
    Ugh...zaraz się okarze, że Arael musi się hajtnąć z siostrą Elina, a on wolałby z męską częścią rodzeństwa....to takie trudne tak długo czekać...
    Pozdrawiam, żeyczę weny, czasu, zdrowia i naj naj naj (to prawie jak życzenia urodzinowe o.O)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Entuzjastyczny komentarz, nie ma co :D Ale takie uwielbiam najbardziej <3 Co do dodatku, to może uda mi się coś wykombinować, a jak nie, to w prezencie dostaniecie po prostu kolejny rozdział w Wigilię :* Nie mam pojęcia ile opowiadanie będzie miało rozdziałów, bo na początku planowałam koło piętnastu, a tu puff i jestem dopiero w połowie :P Bohaterowie sami chcą dłużej żyć i wymyślają nowe epizody :D Dziękuję za komentarz i życzenia, aczkolwiek urodziny mam w Walentynki :) Całuchy <3

      Usuń
  3. Witam,
    wcześniej myślałam, że jego ojciec był ignisem teraz się upewniłam, , może był transferem i potem odszedł bo dzieci nie władały ogniem, a czemu ten ptak go zabrał? Jest siostrą i tak test.....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    rozdział świeny, miałam podejrzenia, że jego ojciec był ignisem i teraz się w tym upewniłam, może był transferem i potem odszedł bo dzieci nie władały ogniem, a czemu ten ptak go zabrał?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    rozdział świetny, miałam podejrzenia, że jego ojciec był jednym z ignisów i teraz się upewnił w tym, może był tra transferem i potem odszedł bo dzieci nie władały ogniem, a czemu ten ptak go zabrał?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń