poniedziałek, 27 października 2014

Rozdział V

Dziękuję za komentarze i zapraszam na rozdział :) Betowała Laire Stock, za co serdecznie jej dziękuję <3
            
Obudziłem się jakiś czas później, zastanawiając się, gdzie jestem. Otworzyłem oczy, ze zdziwienie zauważając, że i tak nic nie widzę. Ze strachem dotknąłem twarzy i odetchnąłem z ulgą. Wszystko było na swoim miejscu i oprócz ostrej migreny, chyba nic mi nie dolegało. Najwyraźniej było całkowicie ciemno. Usiadłem, czując jak kręci mi się w głowie. Ignorując ból, dotknąłem ściany, która zrobiona była z lodu. Zdziwiony dotknąłem podłogi. Czułem, jak moja ręka przekazuje swoją temperaturę zimnej powierzchni. Po krótkim rozeznaniu, okazało się, że ze wszystkich stron otacza mnie śnieg lub lód.
Wstałem, opierając się o ściany. Było tu tyle miejsca, że spokojnie mogłem stać i się położyć, ale nic więcej. Jakby szczelina dopasowana była do mojego ciała.
Potarłem zmarznięte ręce, dopiero teraz odczuwając skutki leżenia na zimnym podłożu. Musiałem się stąd jak najszybciej wydostać. Nie przeżyję długo bez ognia.
Ta myśl przypomniała mi o tym, co się stało. Była lawina, a ja, aby ratować moich towarzyszy, zatrzymałem ją. To by wyjaśniało, dlaczego pęka mi głowa. Zawsze, kiedy często używałem swoich mocy, skutkowało to bólem czaszki. Co prawda, nigdy nie bolało aż tak, ale też nigdy nie używałem aż tyle mocy.
Nie miałem pojęcia, jak głęboko się znajduję ani, czy Elin będzie mnie szukał. Ponadto czułem, że coraz trudniej mi się oddycha. Musiałem zużyć większość tlenu, gdy byłem nieprzytomny.
Jedynym sposobem, aby się stąd wydostać, było ponowne użycie mocy Aquera. Z tym że, jeżeli wykorzystam jej zbyt dużo, znów stracę przytomność i pewnie zamarznę.
Wziąłem głęboki oddech i mocą ubiłem śnieg nad sobą, każąc zrobić w nim małą szczelinę. Poczułem, jak śnieg posłusznie tworzy niewielki tunel, o szerokości dwóch  palców, prowadzący na zewnątrz. Uśmiechnąłem się, widząc słaby promyczek światła. Musiałem być pod około pięciometrową warstwą puchu.
Kiedy tylko skończyłem drążyć tunel, dopadły mnie zawroty głowy i mdłości. Nie miałem szans na ponowne skorzystanie ze swoich umiejętności. Kopać także nie miałem sił. Pozostało mi tylko czekać. Może Elin mnie znajdzie, chociaż biorąc pod uwagę wielkość lawiny, musiałby szukać cały dzień. Na szczęście, przez tunel wpadało świeże powietrze.
Przymknąłem oczy, czując jak świat wiruje. Było mi zimno. Nawet nie zauważyłem, kiedy zapadłem w niespokojny sen.

Biegłem szybko po śniegu, rozglądając się dookoła i szukając znajomego zapachu. Świat zdawał mi się dużo większy niż zazwyczaj. Czułem strach i niepokój. Z nosem przy ziemi, przemierzałem kolejne metry, nie poddając się, pomimo długich poszukiwań. Musiałem go znaleźć. Wbijałem pazurki w ziemię i machałem ogonem, starając się utrzymać równowagę na śliskiej powierzchni.
Gdzieś za mną słyszałem znajomy głos. Zerknąłem w tamtą stronę widząc wysokiego człowieka, którego On nazywa Elinem. On także szukał.
Jestem Ave, pomyślałem, widząc moje pomarańczowe łapki. Chciałem się poruszyć, ale nie potrafiłem. Czułem zdziwienie wiewiórki. Miałem wrażenie, że oboje jesteśmy w tym samym ciele.
Ave,  pomyślałem, a wiewiórka zdezorientowana rozejrzała się dookoła. Musiałem robić to, co ona.
Ave, idź w lewo, nie miałem pojęcia, skąd wiem, gdzie jestem w rzeczywistości. Zwierzątko posłuchało, dalej rozglądając się w poszukiwaniu mojej osoby. Ave pociągnęła nosem, a ja poczułem dziwny zapach. Wiewiórka, biegnąc za nim, dotarła do niewielkiego otworu w śniegu. To stamtąd wydobywała się przyjemna woń. Zdałem sobie sprawę, że, według niej, to ja tak pachnę.
Idź po Elina, starałem się jej przekazać. Wiewiórka rzuciła się biegiem w stronę człowieka. Od razu wspięła mu się na ramię. Zdziwiony Elin popatrzył na nią, nic nie rozumiejąc. Wiewiórka zeskoczyła więc na ziemię i stanęła kilka metrów przed nim, wpatrując się w niego. Mężczyzna chyba zrozumiał, bo szybkim krokiem udał się za nią. W końcu dotarli na miejsce, gdzie Ave zaczęła kopać, dając tym znać Elinowi, gdzie się znajduję. Mężczyzna spojrzał na tunel z powątpiewaniem. Kucnął przy otworze, zbliżając do niego twarz.
- Arael?! – odpowiedziała mu głucha cisza.

- Arael?! – Ze snu wyrwał mnie krzyk Elina.
Rozejrzałem się, zastanawiając się gdzie się znajduję. Wszystko mnie bolało i było mi przeraźliwie zimno. 
- Rybko?!
- Miałeś tak do mnie nie mówić! – odkrzyknąłem najgłośniej, jak potrafiłem.
- Poczekaj! Zaraz cię uwolnię!
 Elin pomógł mi się wydostać z jamy i po chwili znaleźliśmy się w powozie. Spadająca lawina w miarę wyrównała teren, więc konie jakoś zdołały przez nią przebrnąć i ruszyliśmy w dalszą drogę. Po kilku minutach kołysania wyczerpany zamknąłem oczy, opierając głowę na ramieniu Elina.
Wstałem dopiero, kiedy dotarliśmy do miasteczka. Wyszliśmy z powozu i udaliśmy się do Gospody. Nie zwracałem na nic uwagi i kiedy tylko znaleźliśmy się w pokoju, runąłem na łóżko i zasnąłem.

We śnie pływałem w oceanie. Jak każdy Aquer, potrafiłem oddychać pod wodą. Płynąłem coraz głębiej i głębiej, aż w końcu dotarłem do dna. Stanąłem na mule i rozejrzałem się wokół. Miałem dziwne wrażenie, że nie jestem sam. W wodzie niedaleko coś się poruszyło. Najpierw ujrzałem niską sylwetkę, którą dopiero po chwili rozpoznałem. Była to Wyrocznia z Aquem.
- Witaj, Araelu.
- Dzień dobry, Wyrocznio. 
- Nie musisz tak do mnie mówić. Nazywam się Irada. Przyszłam tu, aby odpowiedzieć na twoje pytania.
- A więc, gdzie jesteśmy?
- W twoim śnie – widząc moją minę, postanowiła wyjaśnić. – Odkąd wyjechałeś, usiłowałam się z tobą połączyć. Jednak wbrew temu, co ci mówiłam, nie twoja moc mi to uniemożliwiła. Pozwól, że trochę odpocznę od tej formy.
W tym momencie zaczęło dziać się coś dziwnego. Sylwetka Irady lekko się zamazała i wyprostowała, przez co wydawała się dużo wyższa. Włosy zmieniły kolor na brązowy i, zamiast pozostać spięte w kok, opadły na ramiona
Przetarłem oczy i zamrugałem kilkakrotnie. Nie pomogło. Kiedy je otworzyłem, stała przede mną młoda, wysoka dziewczyna. Wyglądałaby całkiem zwyczajnie, gdyby nie przeraźliwie białe oczy.
- Nie patrz się tak – powiedziała Wyrocznia młodym głosem. Uśmiechnęła się rozbawiona. – Chyba nie myślałeś, że cały czas wyglądam jak staruszka. Wyobrażasz sobie, jak chodziłabym po mieście? Ludzie nie daliby mi żyć.
- Czekaj, jak ty to... – machnęła ręką, aby mnie uciszyć.
- Po prostu to potrafię. Nie mogę ci powiedzieć jak. W ogóle, nie powinieneś mnie takiej widzieć, ale zrobiłam wyjątek. Przejdźmy do rzeczy. Czy Elin mówił ci o mieście ognia?
- Trochę opowiadał o kulturze, ale niewiele. Ile ty tak właściwie masz lat?
- Nie wiesz, że kobiety nie pyta się o wiek? Powinna ci wystarczyć wiedza, że mam więcej lat, niż wyglądam. Nie odchodźmy od tematu. Mówił coś o rodach Ignem?
- Coś wspominał, ale niezbyt wiele pamiętam.
- Dobrze. W takim razie usiądźmy, a wszystko ci opowiem.
- Nic tu nie ma, na czym chcesz usiąść?
- Nie wiem, to twój sen – uśmiechnęła się, a w jej oczach dostrzegłem dziwny błysk. Nie wiedziałem, czy to zadziała, ale wyobraziłem sobie dwa miękkie fotele, stojące przy niskim stoliku.
- Nieźle, jak na pierwszy raz – Wyrocznia usiadła w jednym ze starych, mięciutkich siedzeń. Zająłem fotel naprzeciwko i spojrzałem na nią z oczekiwaniem.
- Zanim odpowiem na pytania, jakie niewątpliwie mi zadasz, muszę opowiedzieć ci nieco o Ignem. Słuchaj uważnie.
Miastem ognia rządzą trzy rody: Fenix'a, Smoka i Salamandry. Są to najstarsze i najsilniejsze plemiona Ignisów. Prawie wszyscy z byłych Igne należeli do któregoś z tych rodów. Wszystkie z nich są jednakowo potężne, jednak często walczą o władzę. Przez wojny domowe ginie wielu z mocą, jak i bez niej. Dodatkowo, miasto musi radzić sobie z najeźdźcami z nieznanych krain.
Obecny Igne wywodzi się z rodu Salamandry. Ma żonę, która urodziła się jako członkini rodu Smoka. W historii tylko raz zdarzyło się coś podobnego. Kiedy na tronie zasiadł syn ówczesnej pary, Ignem niesamowicie wzrosło w siłę. Od tamtego czasu minęło trzydzieści lat. W przyszłym roku odbędzie się koronacja jedynego syna Igne
Istnieje pewna przepowiednia, którą wygłosiła jedna z moich sióstr, Wyrocznia z Ignem, jeszcze przed rozpoczęciem wojen. Głosiła ona, że kiedy na tronie zasiądzie syn dwóch rodów i połączy się z synem Fenix'a, urodzi się dziecię, którego moc zjednoczy państwo i pomoże pokonać wrogów.
- Uważasz, że to syn obecnego Igne będzie ojcem tego dziecka?
- Mam przeczucie, a ono rzadko mnie zawodzi.
- A co to ma wspólnego ze mną?
- Tego niestety na razie nie mogę ci powiedzieć. Spotkamy się znowu, kiedy dotrzesz do Ignem.
- Jak?
- Tak jak dzisiaj. Musisz mi tylko na to pozwolić.
- Nie wiem, w jaki sposób.
- Twoja moc nie może mnie blokować. Dzisiaj ci się udało, więc potrafisz to zrobić. Po prostu pomyśl o tym, że chcesz się ze mną spotkać, a twój umysł mnie wpuści. Teraz wybacz muszę już iść, bo twój towarzysz się obudził. Do zobaczenia, Araelu – Irada wstała z fotela i wolnym krokiem ruszyła po mule, stopniowo rozpływając się w toni oceanu.

- Miałem dziwny sen. – Usiedliśmy z Elinem przy ognisku, które on rozpalił. Zatrzymaliśmy się na polanie, przy zamarzniętym jeziorze. Konie musiały trochę odpocząć, a my postanowiliśmy zrobić sobie przerwę na posiłek.
- Śniła mi się Wyrocznia – kontynuowałem, widząc pytające spojrzenie Ignisa. – Opowiadała mi o Ignem i jakichś trzech rodach.
- Jakich rodach? – Elin utkwił w mnie zdziwione spojrzenie.
- Fenix'a, Smoka i Jaszczurki.
- Salamandry.
- Co?
- Plemię Salamandry, nie jaszczurki. Skąd o nich wiesz?
- Mówię, że mi się śniło.
- Taa, pewnie gdzieś przeczytałeś i ci się przypomniało.
- Nie. To był strasznie dziwny sen. Byłem na dnie oceanu i wtedy pojawiła się stara Wyrocznia. Później zamieniła się w młodą dziewczynę i zaczęła mi opowiadać o tych rodach. Nigdy o nich nie słyszałem. Było tam coś o wojnie domowej i dzikich najeźdźcach. – Elin patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, ale nie przerywał, więc mówiłem dalej: – Powiedziała mi o Igne z rodu Jaszczurki i jego żonie, chyba ze Smoka. Była też jakaś przepowiednia o ich synu, który ma zostać Igne i jego dziecku... – Elin zerwał się z ziemi i zrobił krok w tył.
- Skąd o tym wiesz?! – krzyknął, podnosząc mnie z ziemi. – Skąd naprawdę o tym wiesz?
Wystraszony, patrzyłem, jak ciężko dyszy, trzymając mnie boleśnie za ramię.
- Przestań! To boli. – Na ton mojego głosu poluzował uścisk, a ja wyszarpnąłem rękę. – Co ci odbiło?!
- Pytam, skąd wiesz o przepowiedni?
- A ja mówię, że ze snu! Wyrocznia mi powiedziała!
- Przysięgnij.
- Przysięgam na moc Aquera. Nie mam pojęcia, o co ci chodzi. – Twarz Elina trochę złagodniała, ale dalej przyglądał mi się podejrzliwie.
- Tylko mieszkańcy Ignem wiedzą o tej przepowiedni.
- Najwyraźniej nie tylko. Mówiła, że to jej siostra ją wygłosiła. Wyrocznia z Ignem.
- Nie waż się nikomu, o tym mówić. To tajemnica miasta ognia.
- Nie mam nawet komu, o tym powiedzieć.
- I bardzo dobrze. Zbieraj się, idziemy.
Aż do wieczora nie odezwaliśmy się do siebie. Kiedy byliśmy w kolejnej gospodzie, Elin trochę się uspokoił i nie rzucał już we wszystkich wściekłym spojrzeniem. Zastanawiałem się, o co mu chodzi. Przecież i tak pewnie dowiedziałbym się o przepowiedni, podczas mieszkania w mieście. Teoretycznie, niedługo będę takim samym mieszkańcem jak wszyscy. No, może nie będę ciskał kulami ognia, tylko co najwyżej oblewał innych wodą.
Po kąpieli postanowiłem pozwiedzać miasto. Kiedy wychodziłem, złapał mnie Elin, który właśnie wyszedł z łazienki.
- Gdzie idziesz? – zapytał. Był już całkiem suchy, mimo że dopiero co brał kąpiel. Ja musiałem poczekać dłuższą chwilę, aż włosy przestaną być wilgotne.
- Na miasto. Nie będę się tu kisił cały wieczór.
- Idę z tobą. – Ku mojemu zdziwieniu, sam wyszedł z propozycją.- Po co?
- Bo nie będę się tu kisił cały wieczór – rzucił złośliwie i zabierając cienki płaszcz, ruszył przodem.
Chodziliśmy po mieście od sklepu do sklepu. Elin wyglądał na trochę znudzonego, ale nie zwracałem na to uwagi, pochłonięty oglądaniem wystaw. Było tam tyle cudownych rzeczy. Niestety, wszystko było dosyć drogie, więc kupiłem sobie jedynie kilka rzemyków do włosów w różnych kolorach. Kiedy ja płaciłem kupcowi, Elin poinformował mnie, że zaraz wróci i udał się do pobliskiego sklepu. 
Znajdowaliśmy się na terenach nienależących ani do Aquem, ani do Ignem. Było tu dużo cieplej niż w moim rodzinnym mieście. Nie pomyślałem o tym, kiedy opuszczaliśmy Aquem i nie zabrałem ze sobą żadnych cieńszych ubrań. Chociaż, nawet gdybym o tym pamiętał i tak nie miałbym, czego ze sobą wziąć. W końcu w domu i tak mam same skóry i polary. Grzałem się więc w grubym ubraniu, podczas gdy inni chodzili w cienkich płaszczach.
Kiedy wrócił Elin, niosąc w ręku dużą paczkę, udaliśmy się w drogę powrotną. Po kilkunastu minutach wchodziliśmy po schodach do naszego pokoju. Wbrew pozorom, na mieście spędziliśmy kilka godzin, tak więc było już całkowicie ciemno. Odłożyliśmy zakupione rzeczy, a po zdecydowaniu, że nie jesteśmy zmęczeni, zeszliśmy do baru. 
Prawdę mówiąc, nigdy nie byłem w żadnej karczmie. W Aquem można w nich przebywać od siedemnastego roku życia, ale nigdy nie miałem okazji do żadnej pójść. W końcu, jaki ma sens chodzenie do baru samemu? Nie miałem żadnych przyjaciół, oprócz Ave, która najwyraźniej zmęczona została w pokoju na mojej poduszce.
W dużym pomieszczeniu siedziało około piętnastu osób, które zainteresowane spojrzały w naszą stronę. Kilku mężczyzn spoglądało to na Elina, to na mnie z nieskrywanym zaciekawieniem. Kilku nawet nam pomachało, na co uśmiechnąłem się delikatnie. Usiedliśmy przy ścianie, niedaleko wyjścia. Elin zamówił dwa piwa, nie pytając mnie, czy się napiję. Najwyraźniej nie brał pod uwagę, że nigdy nie tknąłem alkoholu, nie licząc oczywiście próbowania domowej roboty nalewek mojej mamy.
Karczma była ładnie urządzona. Kilkanaście drewnianych stolików stało przy ścianach, umożliwiając gościom tańczenie na środku pomieszczenia. Przy barze ustawiono wysokie stołki, obecnie zajmowane przez grupę nieznajomych. W rogu pomieszczenia znajdowała się nieduża scena, na której grała jakiś utwór grupa kobiet w średnim wieku.
Elin wrócił do stolika z dwoma kuflami w rękach. Jeden z nich wylądował  przede mną. Cicho podziękowałem i podniosłem naczynie do ust. Zimny napój przyjemnie chłodził gardło. Smakował zupełnie inaczej niż nalewki, ale nie był niedobry. Odłożyłem szklankę na stolik, wracając spojrzeniem do towarzysza. Ten patrzył się na mnie z rozbawionym uśmiechem. Miło było zobaczyć, że wreszcie zachowuje się normalnie, przynajmniej jak na niego, ale niepokoiło mnie to, że uśmiecha się, patrząc na moje usta.
- No co? – zapytałem nie wiadomo dlaczego lekko się rumieniąc.
- Wąsy.
- Co?
- Masz wąsy z piany. – Dalej wyglądał na rozbawionego. Szybko wytarłem twarz i z uśmiechem patrzyłem, jak Elin odkłada swój kufel na stół. Wokół jego ust osiadła piana, którą szybko zlizał, przesuwając po niej językiem.
Przełknąłem ślinę, nie mogąc oderwać wzroku od różowego organu. Co się ze mną działo? Czemu mam ochotę...?
- Rybko? Żyjesz?
- Co? A tak, mówiłeś coś? – Spojrzał na mnie dziwnie i potrząsnął głową.
- Pytałem, czy chcesz jeszcze jedno piwo?
- Przecież jeszcze nie... – zdziwiony zauważyłem, że w kuflu został tylko jeden łyk bursztynowego napoju. – Możesz przynieść – uśmiechnąłem się zakłopotany.
Elin oddalił się w stronę baru, a ja pogrążyłem się w swoich myślach. Piwo jednak chyba zaczęło działać, bo na niczym nie mogłem się skupić. Wtedy zespół zaczął grać skoczną melodię, która aż prosiła, żeby wejść na parkiet.
Delikatnie się chwiejąc ruszyłem na środek, gdzie kilkanaście osób skakało do żywej piosenki. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zacząłem ruszać biodrami w rytm muzyki. Nim się obejrzałem, pochłonął mnie wir tańca. Najpierw tańczyłem z kilkoma kobietami, gdyż to one wcześniej znajdowały się na parkiecie. Z minuty na minutę grupka tańczących się powiększała, więc po chwili cichy bar zamienił się w dyskotekę. 
Mężczyźni próbowali jak najdłużej ze mną tańczyć, jednak nie zwracałem na nich uwagi. Pierwszy raz tak świetnie się bawiłem i nie interesowali mnie jacyś napaleni faceci. Machałem rękami na wszystkie strony, dopóki się nie zmęczyłem.
Kiedy wróciłem do stolika, Elin już na mnie czekał. Tak bardzo chciało mi się pić, że wyjąłem mu z ręki szklane naczynie i duszkiem wypiłem jego zawartość.
- Ej! Masz swoje! Tak trudno wyciągnąć rękę?
- Oj tam – pokazałem mu swoje ząbki. – Co ty tutaj tak siedzisz sam?
- A z kim mam siedzieć? – patrzył zdziwiony jak usadawiam mu się na kolanach. – Rybko, ile ty właściwie wypiłeś?
- Tyle, ile mi dałeś. Tak właściwie to piwo jest dobre. A zawsze myślałem, że okropnie smakuje. Mogłem go wcześniej spróbować. – Objąłem go rękami za szyje, aby nie spaść z jego kolan.
- Chyba powinniśmy już iść na górę. Nie miałem pojęcia, że nigdy nie piłeś. Co nie zmienia faktu, że to jest zabawne – uśmiechnął się szeroko i objął mnie rękami w talii. 
- Nudzi mi się... – zajęczałem, po chwili milczenia. –  Chodź.
- Dokąd? 
- Jak to dokąd? Na parkiet oczywiście! Jeszcze nie tańczyłeś. – Zanim zdążył mnie powstrzymać, chwyciłem kufel z drugiego końca stołu i wlałem w siebie połowę jego zawartości. Chciałem wypić całość, jednak Elin w porę zabrał mi kubek i sam dokończył piwo, pozbawiając mnie takiej możliwości.
- Utrzymasz się na nogach? – zapytał cały czas niezmiernie czymś rozbawiony.
- Oczywiście – postawiłem stopy na ziemi i wstałem, omal nie zabijając się o własne nogi. Złapałem jednak równowagę i szybkim krokiem dostałem się na parkiet. Elin szedł tuż za mną, co chwilę mnie łapiąc i ratując przed upadkiem.
Jakoś udało nam się dostać na środek pomieszczenia i zaczęliśmy tańczyć. Poruszałem biodrami, jak i całym ciałem, czując, jakbym robił to od zawsze. Moje ręce poruszały się wzdłuż ciała, przyciągając wzrok innych tancerzy. Mój wzrok skupiony był jednak na Elinie, który delikatnie kołysał się w rytm muzyki.
Przetańczyliśmy kilka szybkich piosenek, aż w końcu zespół zaczął grać wolną melodię. Elin chwycił mnie w pasie i przyciągnął do swojego ciała. Westchnąłem oparty o jego klatkę piersiową. Czułem jego zapach i ciepło bijące od drugiego ciała. Tańczenie zabrało mi większość energii, więc bez oporu wtuliłem się w Ignisa, opierając na nim swój ciężar. Czułem się bezpieczny, jakbym był na właściwym miejscu.
Odwróciłem głowę, aby spojrzeć mu w oczy. Nasze twarze znajdowały się kilka centymetrów od siebie. Moje serce zaczęło wybijać dziki rytm, a umysł przestał pracować. Nasze oczy spotkały się, a po chwili usta poszły w ich ślady.
Delikatnie poruszałem wargami, nie mając pojęcia, co robić. Zamroczony alkoholem umysł także nie pomagał, więc zdałem się na Elina. Rozchyliłem usta, a Ignis od razu skorzystał z zaproszenia. Delikatnie wsunął język pomiędzy moje wargi, trącając nim o mój. Zaczął badać wnętrze moich ust, nie pomijając żadnego ich fragmentu. Oddałem pocałunek, zatapiając się w przyjemnym uczuciu.Krew w moich żyłach zaczęła szybciej krążyć, kierując się do dolnych partii ciała. Elin objął mnie jeszcze mocniej, przejmując cały mój ciężar. Było mi tak ciepło i przyjemnie, że nawet nie zauważyłem, kiedy odpłynąłem, nadal całowany przez mężczyznę.

11 komentarzy:

  1. Obłedne, bezbłędne i ogólni awawawaw
    Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji....czyzby Elin palal uczuciem do chlopaka?
    I znowu nie moge sie doczekac nastepmego poniedzialku...jestes okrutna :3
    Zycze ci mnostwo weny, i zebys mila czas na pisanie tego wspanialego dziela
    Pozdrawiam
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki <3 Ostatnio wszyscy mi piszą, że jestem okrutna :) Ciekawe dlaczego :D

      Usuń
  2. Jak zwykle cudownie :)
    To opko jest niesamowite.
    Chłopcy mają już za sobą swój pierwszy całus, tylko szkoda, że po pijaku, bo pewnie później będą mówić, że nic takiego nie miało miejsca, ale z drugiej strony gdyby nie piwko moglibyśmy, my skromni czytelnicy, jeszcze długo czekać na całusy.
    Coś myślę, że Elin okaże się naszym księciem i czyżby znalazł właśnie miłość? Mam nadzieję, że w krainie Ognia nie czeka na niego jakiś narzeczony.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm nic nie zdradzę :) Domyślajcie się :) Dzięki :*

      Usuń
  3. Przepraszam, że dopiero dziś, ale trochę mnie szkoła porwała. Dwa sprawdziany jednego dnia trochę wymagają ;x
    W każdym razie, chyba zacznę od tego, że to bardzo fajne uczucie, że mogę wiedzieć, co się wydarzy przed innymi ^^
    Co do samego rozdziału, to bardzo mnie ciekawi sprawa Araela i jego mocy. Ja czuję, że w tym kryje się jakaś tajemnica! ^^ Ta Wyrocznia mogłaby to z góry zdradzić, a nie... >.<
    I w ogóle końcówka najlepsza! ♥♥♥♥ nie przerywa się w takich momentach, cholera, no!
    Pisz jak najszybciej kolejny rozdział, błagam! Weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, ale nic nie obiecuję :) W szkole zawalili nas taką ilością materiałów, że szkoda gadać :( Ale cóż, jakoś na pewno mi się uda :) Tobie też weny :*

      Usuń
  4. Witaj!
    Już nadrabiam zaległości, proszę mi wybaczyć! :) Ostatnio nie mam czasu, aby tu wpadać, niestety.
    Muszę przyznać, że bardzo wciągnęła mnie ta historia o Araelu i jestem pewna, że będę ją czytać do samego końca. Piszesz lekko, żartobliwie i działasz narracją na wyobraźnię. Ponadto dodajesz noty regularnie, a ten fakt jeszcze mocniej przyciąga czytelnika.
    Pierwszy pocałunek bohaterów! Jestem pod wrażeniem - doskonale odzwierciedliłaś całą sytuację, odczucia głównego bohatera. Czytając tą scenę wydawało mi się, że oglądam film. Naprawdę! A to bardzo dobrze, gdyż to świadczy o realistycznym oddaniu tego momentu.
    Więcej, więcej! :)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Rita.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, odkąd piszę też nie mam czasu zaglądać na blogi, a dochodzi jeszcze nauka :( Jakoś trzeba sobie radzić ;) Dzięki i ja też pozdrawiam <3

      Usuń
  5. Witam,
    czemu tak gwałtownie Elin zareagował, czyżby miał coś wspólnego z tą przepowiednią, Arael połączył umysł z Ave, dzięki temu został odnaleziony...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    czemu tak gwałtownie zareagował Ealin? czyżby miał coś wspólnego z tą przepowiednią? Arael połączył umysł z Ave, dzięki temu został odnaleziony...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    świetnie, czemu tak gwałtownie zareagował Ealin? czyżby miał coś wspólnego jednak z tą przepowiednią? Arael połączył umysł z Ave, dzięki temu został odnaleziony...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń