poniedziałek, 20 października 2014

Rozdział IV

Wstawiam kolejny rozdział :) Dziękuję za wszystkie komentarze i przypominam, że poszukuję Bety ! Życzę miłego czytania :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba :D

Jechaliśmy już pół dnia i strasznie mi się nudziło. Następną noc mieliśmy spędzić w dużym mieście położonym u stóp góry, przez którą musieliśmy przejechać. Zostały nam jeszcze jakieś cztery godziny drogi, a ja już nie mogłem usiedzieć na miejscu. Ave chyba też rozpierała energia, bo od dłuższego czasu skakała po powozie, usiłując złapać jakąś wyimaginowaną ofiarę.
Elin siedział na przeciwko mnie, od jakiejś godziny czytając książkę. Nie mając nic innego do roboty usiadłem koło niego i zajrzałem mu przez ramię. Książka była napisana delikatnymi zawijasami, które bardzo często widywałem w pokoju mamy. Nie miałem pojęcia, dlaczego Elin czyta książkę akurat w tym języku.
- Co robisz?
- Sprawdzam co czytasz.
- Przecież i tak nie znasz naszego pisma.
- To jest wasze pismo?
- Tak, jest inne niż wasze, więc tego nie przeczytasz - Elin uśmiechnął się złośliwie.
Wyjąłem mu z rąk książkę i przyjrzałem się znajomym literom. Z uśmiechem satysfakcji zacząłem czytać na głos.
- ”Delikatnie musnął ustami jego obojczyk, kładąc go na satynowej pościeli. Ściągnął swoją koszule, aby móc poczuć rozgrzane ciało na swojej skórze. Kocham Cię - szepnął i pocałował swojego kochanka w opuchnięte od pocałunków usta…”
Ze zdziwieniem spojrzałem na Elina, którego twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. Szybko wyrwał mi książkę i popatrzył na mnie z osłupieniem.
- Czy ta książka jest tym czym myślę, że jest? - zapytałem ledwo powstrzymując się od śmiechu.
Może Elin był twardym i groźnym facetem, ale nie przeszkadzało mu to czytać romansów. Nie żebym się z niego nabijał, sam czasami lubiłem pomarzyć przy jednej z książek mojej mamy. Elin jednak nie wyglądał na faceta, który czyta takie książki, w dodatku z postaciami o takiej samej płci.
- Jak ty…
- Wychodzi na to, że znam wasze pismo - wzruszyłem ramionami, a na mojej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek. - A teraz powiedz mi, co to za ciekawą książkę czytasz?
- Nie twój interes - warknął rozdrażniony. - Jeśli ktokolwiek się o tym dowie, całe Ignem będzie trąbiło o naszej małej sytuacji w łazience.
- Nie zrobisz tego - zarumieniłem się nieznacznie.
- Nie będę miał nic do stracenia.
- Dobra, niech Ci będzie - wróciłem na swoje miejsce i nie mogąc się powstrzymać znów się uśmiechnąłem.
- I kto by pomyślał, że straszny Ignis czyta takie książki.
- Zamknij się.
Przez kolejne pół godziny jechaliśmy w ciszy. Elin schował swoją książkę, najwyraźniej nie chcąc jej czytać przy mnie, a ja zastanawiałem się, czy mój towarzysz woli mężczyzn. To by wyjaśniało jego zachowanie w łazience, ale nie to, jak ja sam na niego zareagowałem. W końcu zmęczony ciszą i rozmyślaniem wyciągnąłem bukłak z wodą i zacząłem ćwiczyć.
- Co robisz tym razem? - Elinowi chyba też się nudziło, bo z zaciekawieniem przyglądał się niedużej bańce wody wiszącej pomiędzy nami.
- Ćwiczę. - odpowiedziałem i zacząłem dzielić wodę na malutkie kropelki. 
Po chwili cały powóz wypełniony był wiszącą w powietrzu wodą. Połączyłem kilka z nich i przeleciałem nimi przed nosem Ave. Wiewiórka od razu rzuciła się na kulę wody, ale w porę usunąłem ją z poza jej zasięgu. Przeleciałem kulką nad głową Elina, na co zwierzątko szybko wskoczyło na jego głowę. Widok był przekomiczny. Wybuchnąłem śmiechem starając się nie upuścić wody. Dla Elina najwyraźniej nie było to takie śmieszne, bo z szybkością światłą wyciągnął rękę w stronę wiewiórki. Ta jednak dalej zainteresowana wodną kulką w porę uskoczyła przelatując przez wodę. Elin już posłał mi dziwne spojrzenie i wstał, aby się do mnie zbliżyć w niewiadomym celu. Byłem jednak pewny, że wcale nie chcę go poznać, więc dziękowałem niebiosom, że w tym momencie powóz się zatrzymał, dzięki czemu mogłem uciec, zostawiając zdezorientowanego towarzysza w środku.
Nie minęła chwila, a przy moim boku pojawiła się Ave, biegnąca w stronę niewielkiej polanki przy drodze. Biegiem ruszyłem za nią, wyczuwając za sobą wściekły pościg.
- Już nie żyjesz, Rybko! - krzyczał Elin szybko mnie doganiając.
- Zobaczymy jeśli mnie złapiesz! - odwróciłem się pokazując mu język i posyłając w jego stronę śnieżkę. Nim jednak trafiła celu zamieniła się w wodę i wyparowała.
- Osz ty - Elin posłał w moją stronę małą kulę ognia, którą szybko zalałem wodą.
- Tylko tyle potrafisz? - zapytałem złośliwie wysyłając kolejną porcje śnieżek.
- Chcesz wojny, to masz - uśmiechnął się do mnie podstępnie wyparowując śnieg kulami ognia.
Wokół niego zaczęły tańczyć płomienie, roztapiające biały puch. Po chwili Elin stał na suchym kawałku ziemi.
- Dawaj! - miałem ochotę pokazać mu, że nie jestem taki słaby za jakiego mnie uważa.
- Żeby nie było, że nie ostrzegałem! - zaczął biec w moją stronę zostawiając za sobą ziemistą ścieżkę. Śnieg na polanie wyparowywał lub zamieniał się w wodę. Kazałem więc wodzie zza Elina zebrać się w falę i uderzyć z tyłu, w tym samym  czasie tworząc identyczną z przodu. Najpierw natarłem tą z przodu, czego Elin się spodziewał, ponieważ stworzył dużą tarczę z ognia, tym samym odsłaniając swój tył. Kiedy brunet zajęty był osłoną przed jedną falą z tyłu zalała go druga, mocząc od stóp do głów. Na mojej twarzy pojawił się uśmieszek, który zniknął po tym jak zobaczyłem minę Elina. Mężczyzna również się uśmiechał, z tym, że jego ciało zostało otoczone przez płomienie, właśnie z wielką szybkością zmierzające w moją stronę. Nie mając wielkiego wyboru rzuciłem się w wielką zaspę, która całkowicie przemoczyła moje ubranie.
Tak więc po chwili cali przemoknięci wracaliśmy do zdezorientowanego woźnicy, z tym, że nim doszliśmy ubranie Elina było już suche, a moje, mimo, że wyciągnąłem z niego całą wodę, nadal lodowate.
- Ale i tak wygrałem - powiedziałem zadowolony z siebie.
- Jeżeli zwycięzcą można nazwać kogoś, kto trzepie się jak osika.
- Przynajmniej nie oberwałem falą wody - pokazałem mu język.
- Gdybym tylko chciał już dawno byś spłonął. Niestety mam cię dostarczyć całego do Ignem.
- Ale fali się nie spodziewałeś - nie dawałem za wygraną.
- Uznajmy, że wygrałeś - westchnął Elin starając się nie roześmiać. - Widok twojego tyłka, wystającego z zaspy, wynagradza mi tą niewielką przegraną.
-  Spadaj - mruknąłem, a policzki delikatnie mnie zapiekły.
Wsiedliśmy do powozu, a po zapewnieniu woźnicy, że możemy jechać, ruszyliśmy  wyboistą drogą. Ave ułożyła się na moich kolanach i poszła spać. Po tym małym treningu ja także byłem zmęczony, ale było mi zbyt zimno, żebym mógł zasnąć. Opatuliłem się więc ciaśniej płaszczem i czekałem, aż się trochę ogrzeję.
Mimo, że siedziałem tak jakieś dwadzieścia minut i tak było mi potwornie zimno. Spojrzałem na Elina, który spał już od dłuższego czasu i modliłem się, aby się nie obudził. Jak najciszej usiadłem obok niego i oparłem się o jego bok. Ciepło drugiego ciała docierało do mojej skóry nawet przez kilka warstw materiału. Wtuliłem się w niego bardziej, przekładając rękę przez jego tors i rozkoszując się ciepełkiem, poszedłem za Morfeuszem do jego krainy.
Obudziło mnie delikatne głaskanie po policzku. Leżałem na bardzo wygodnym łóżku wodnym delikatnie się kołysząc. Było mi cieplutko i wygodnie, więc nie otwierając oczu odwróciłem głowę w drugą stronę. W odpowiedzi usłyszałem melodyjny dźwięk, coś jakby… śmiech?
Gwałtownie otworzyłem oczy i spojrzałem w górę, wprost na Elina, który pół leżał, pół siedział opierając się o ściankę powozu. Uśmiechał się rozbawiony patrząc na moje nie do końca budzone oblicze, prawie w całości leżące na nim.
- Trzeba było powiedzieć, że ci zimno, a nie pchać te lodowate łapki pod moją koszulkę - powiedział starając się brzmieć poważnie.
Popatrzyłem na niego bez zrozumienia, dopiero po chwili orientując się, że moje ręce znajdują się na jego torsie. Wyciągnąłem je gwałtownie, przez co przechyliłem się w bok i runąłem na podłogę, pozostawiając swoje nogi na fotelu. Tym razem Elin nie zdołał się powstrzymać i śmiejąc się podniósł mnie z podłogi.
- Chodź, Rybko, jesteśmy już na miejscu.
Nie odzywając się ani słowem poszedłem za nim i po chwili znaleźliśmy się w przytulnej gospodzie. Elin załatwił pokój i po chwili brałem już ciepły, dzięki Elinowi, prysznic. Narzuciłem na siebie ciuchy i bez sił opadłem na pościel, przed zaśnięciem myśląc, że Elin jest dużo wygodniejszy niż moje łóżko.


Rano od razu po wstaniu i zjedzeniu śniadania w gospodzie, ruszyliśmy w dalszą drogę. Elin opowiadał mi o życiu w Ignem. W sumie nie różniło się ono od życia w Aquem, prócz tego, że zamiast Aquarina rządził Igne. Więcej różnic było w naszych kulturach. Podczas gdy u nas mężczyźni nosili krótkie włosy, w Ignem wielu z nich miało włosy dłuższe od kobiet. Nosili oni także kolczyki, robione najczęściej po zawarciu stałego związku, przypieczętowanego przez Igne. Taki związek trwał, dopóki władca nie udzielił pozwolenia na jego zakończenie, co zdarzało się bardzo rzadko. Dlatego też długo rozważano zawarcie oficjalnego partnerstwa. Po ceremonii para otrzymywała identyczne kolczyki, które symbolizowały wieczną, szczerą miłość.
- A jak jest w Aquem?
- Trochę inaczej. Po zawarciu związku para wykonuje takie same tatuaże w tym samym miejscu. Na przykład moja mama ma delfina na obojczyku.
- A co jeśli ktoś che się rozstać.
- Nic. W Aquem związki są dożywotnie.  Dopiero kiedy ktoś umrze, druga osoba może znaleźć innego partnera, choć rzadko się to zdarza.
Elin wyglądał na zaskoczonego, ale nic nie odpowiedział.  Przez resztę drogi rozmawialiśmy o podobieństwach i różnicach między naszymi miastami. Elin zapytał mnie o szkołę i rodziców, ale szybko zmieniłem temat. Nie dopytywał się, więc ja nie drążyłem tematu jego rodziny, bo najwyraźniej on też nie chciał o niej rozmawiać. Nie chciał mi też powiedzieć czym się zajmuje.
Podczas rozmowy czas szybko leciał, więc zdziwiłem się, kiedy zatrzymaliśmy się przed kolejną gospodą. Bez problemów zdobyliśmy pokój i zapasy, które powoli nam się kończyły. Poszedłem do łazienki pierwszy, wcześniej prosząc Elina o nagrzanie wody. Szybko umyłem się i wyszedłem z łazienki. Stanąłem wpatrując się w plecy Elina stojącego przodem do okna. 
Od prawej łopatki do połowy jego pleców ciągnęła się długa, blada blizna. Wyglądała na starą, ale nie zdążyłem się przyjrzeć, bo Elin najwyraźniej mnie usłyszał i szybko naciągnął na siebie koszulę.
- Co ci się stało? - nie mogłem się powstrzymać przed zadaniem pytania, co najwyraźniej nie spodobało się brunetowi.
- Nie twój interes. Nie musisz wszystkiego wiedzieć! - zaskoczony tym atakiem stałem w miejscu, podczas gdy mój towarzysz szybko zgarnął rzeczy i potrącając mnie łokciem zniknął za drzwiami łazienki.
Otrząsnąłem się i wszedłem pod ciepłą pościel. Mimo, że im dalej jechaliśmy, tym temperatura była wyższa, nadal nie przekraczała zera stopni.
Ułożyłem się wygodnie, przytulając do leżącej obok Ave. Nie potrafiłem zrozumieć Elina. Raz mi groził, raz dokuczał, a innym razem pokazywał ten swój uśmiech Casanovy. Czasami to można by dojść do wniosku, że facet ma rozdwojenie jaźni. Nie było sensu usiłować go zrozumieć.
Wydawało mi się, że nie będę mógł zasnąć, jednak kilka minut po tym, jak moja głowa opadła na poduszkę, odpłynąłem starając się nie myśleć o pewnym dziwnym osobniku.

Następnego dnia Elin od rana chodził nabuzowany. Starałem się jak mogłem schodzić mu z drogi, aby nie oberwać, więc spotkaliśmy się dopiero w powozie. Ave jak zwykle ułożyła mi się na kolanach.
Nie rozmawialiśmy zbyt wiele. Na wszelkie moje pytania, bądź próby rozpoczęcia rozmowy Elin reagował atakiem. W końcu nie wytrzymałem i nawrzeszczałem na niego, wygarniając mu, że nie ma powodu do wkurzania się na mnie i że ma przestać mnie ignorować. A jak nie chce mi o czymś mówić, to niech nie mówi i nie zachowuje się jak obrażony arystokrata. Skończyłem wciągając głośno powietrze i patrząc na niego gniewnie.
Elin chyba chciał coś powiedzieć, lecz kiedy tylko otworzył usta, powóz gwałtownie podskoczył, zakręcił w lewo i stanął. Po chwili drzwi się otworzyły, ukazując niskiego woźnice.
- Dalej chyba nie pojedziemy - powiedział ze skruchą, usilnie unikając wzroku Elina.
- Dlaczego? - spytałem, uprzedzając tym pytaniem towarzysza. Dopiero wtedy mężczyzna podniósł wzrok z nad swoich butów i spojrzał na mnie z obawą. Posłałem mu uspokajający uśmiech, na co mężczyzna trochę się rozluźnił.
- Musiała tu niedawno spaść lawina, która zablokowała drogę. Z naszymi końmi nie przejedziemy. Gdyby to były wierzchowce z Aquem, pewnie dalibyśmy radę, ale nasze konie nie są przy.. - mężczyzna wyraźnie chciał kontynuować swoją wypowiedź, jednak to nie spodobało się Elinowi. Chrząknął znacząco, uciszając woźnice i wyskakując z powozu. Nie mając nic innego do roboty wyszedłem za nim z obudzoną już Ave na ramieniu.
Przed nami, na drodze leżała wielka kupa usypana z brył śniegu. Drzewa bliżej szczytu góry, po której jechaliśmy, do połowy przykryte były białym puchem. Woźnica miał rację, lawina musiała spaść niedawno, ponieważ śnieg na wierzchu dalej nie był ubity.
- Jak pan widzi, panie Elinie, dalej nie damy rady pojechać. Proponuję zawrócić i okrążyć górę z drugiej strony - kierowca powozu utkwił wzrok w górze śniegu.
- Nie mamy na to czasu, za tydzień musimy dotrzeć na miejsce. Odsuńcie się, roztopię ten cholerny śnieg. - mężczyzna podszedł bliżej, rozstawił nogi i wyciągnął przed siebie ręce.
- Czekaj - powiedziałem szybko. - To nie jest dobry pomysł. Jeśli to zrobisz, możesz wywołać kolejną law...
Brunet tylko spojrzał na mnie kpiąco, po chwili posyłając w stronę śniegu falę ognia.  Zgodnie z moimi przypuszczeniami, w śniegu utworzył się tunel, który po chwili zasypany został jeszcze większą ilością śniegu, spadającego z góry. Mężczyzna jednak dalej się nie poddawał, zwiększając ilość płomieni. Sytuacja jednak nic się nie zmieniła. No może oprócz tego, że pod stopami, zacząłem wyczuwać delikatne drżenie. Popatrzyłem spanikowany na Ave, która równie dobrze jak ja, wiedziała co za chwilę się stanie.
Pędem przebiegłem odległość dzielącą mnie od Elina, który dalej ciskał w śnieg płomieniami i nie zważając na to, że jego ręce znajdują się w ogniu, mocno pociągnąłem go za dłoń, odczuwając jedynie delikatne ciepło. Zaskoczony nie stawiał zbytniego oporu dzięki czemu w porę udało nam się odbiec. Tuż za naszymi plecami spadła bryła lodu, powodując, że śnieg odrobinę się przesunął. Kolejne odłamki spadały z góry, tworząc nie pierwszą tego dnia lawinę.
Byliśmy w połowie drogi do powozu, kiedy przed nami upadł kawał ubitego śniegu wielkości konia. Przestraszony spojrzałem w górę widząc jak tony białego puchu pędzą w naszą stronę. Nie było szansy, żeby udało nam się dotrzeć do miejsca, w którym stał powóz, chroniony przez skały.
- Biegnij! - krzyknąłem, choć i tak robił to najszybciej jak potrafił. - Ave, ty też! - wiewiórka popatrzyła na mnie z wahaniem, ale posłusznie skoczyła na ziemie, od razu nas wyprzedzając.
Poczekałem, aż biała fala będzie tuż przy nas i nie wiedząc do końca co robię, stanąłem  wypychając ręce w górę i  zaciskając powieki. Nie mogłem pozwolić, aby Ave i Elinowi coś się stało. Może za nim nie przepadałem, ale na pewno nie życzyłem mu śmierci. Mimowolnie przygotowałem się na uderzenie, lecz nic takiego nie nadeszło.Otworzyłem oczy, widząc jak Elin z Ave dobiegają w bezpieczne miejsce. Udało się. Czując jak opuszczają mnie siły, spostrzegłem, że stojąca w miejscu lawina, powoli zaczyna opadać. W ostatnim przebłysku świadomości, zauważyłem tylko niedowierzające spojrzenie Elina. Później świat zniknął, zastąpiony hukiem spadającego śniegu i bezgraniczną ciemnością.

11 komentarzy:

  1. Oh...to...jest....GENIALNE!!! Takie odważne i ogólnie...jego matka musi mieć coś wspólnego z Ignem, a bynajmniej z ich językiem...ciekawe jak to się dalej potoczy ^^
    Naprawde bardzo mi się podobało...byłam szczęśliwa, kiedy wchodze na bloga i widzę, że jest nowy rozdział :3
    Tak czy inaczej, nie moge sie doczekac nastepnego poniedzialku.
    Mam nadzieje, ze nie opuszcza cie wena, a i czasu nie brakuje.
    Pozdrawiam //Saiko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wena ma mały kryzys, ale nie martw się, myślę, że szybko jej przejdzie :) Z czasem trochę gorzej, ale może jakoś się wyrobię do następnego poniedziałku :)

      Usuń
  2. Boże dlaczego w takim momencie przerywasz? Chcesz dobić czytelnika? To opowiadanie jest SUPER, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, od jakiegoś czasy za sprawą Luany, a teraz także i Twojej nie mogę powiedzieć że nie lubię poniedziałków ;)
    Rozdział pierwsza klasa, scenka ze śpiącym Arael’em jest naprawdę słodka, za to naprawdę intryguje mnie skąd zna pismo Ignis? może to jednak jego matka jest z krainy ognia?
    Zakończenie jednak jest naprawdę super tylko czego w takim momencie??? Dlaczego autorzy zawsze, ale to zawsze kończą rozdziały w takich momentach :( ja wiem że podsycać ciekawość i takie tam, ale grrrrrrrrr .... no jak tak można, a co najgorsze następny rozdział będę mogła dopiero przeczytać 29. Trudno mam nadzieję że jakoś przeżyję choć będzie trudno ;)
    Dziś tylko 1 małą literówkę znalazłam, wyrabiasz się :D
    "A co jeśli ktoś che się rozstać." - chce
    Dużżżżżżo weny i czasu na pisanie życzę
    Pozdrawiam
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdzałam to chyba sześć razy :) Uwielbiam kończyć w takich momentach i wiem jakie to wkurzające :D Sama nie cierpię jak ktoś mi to robi :* Dzięki <3

      Usuń
  4. Twoje opowiadanie jest coraz bardziej intrygujące i tajemnicze. Lubię opowiadania yaoi, które nie skupiają się tylko na miłości. To fajnie, że w Twoim opowiadaniu jest coś więcej, szczególnie że fabuła i akcja, która nam przedstawiasz zapowiada się naprawdę ciekawe :D
    Ale jest jedna rzecz. Nie podoba mi się, że przerywasz w takim momencie. No tak się nie robi! :c Teraz muszę czekać, buu ;/
    Przeczytałam też, że szukasz bety i w sumie myślę, że mogę spróbować podjąć się tego zadania. Nigdy jeszcze nie betowałam, ale ogarniam interpunkcję, błędy ortograficzne (których na szczęście u Ciebie nie ma :D) i jakieś drobne błędy stylistyczne czy językowe. Na pewno nie jestem wybitna, ale myślę, że mogę choć trochę poprawić Twój tekst. Jeśli jesteś zainteresowana to pisz ;)
    Poza tym życzę dużo, dużo weny i czasu na pisanie :D
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że jestem :) Napisałam już na twojego maila, a jeśli nie doszło to możesz wysłać mi e-mail, na który mam pisać na ten gmail : genuine22000@gmail.com
      Nie mogę się doczekać współpracy z tobą :*

      Usuń
  5. Witam,
    genialne, tak w tej ich małej wojence, Elin był w lepszej sytuacji, jego matka musiała mieć coś w współnego z Ignis, pokazał co potrafi....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniale, ta ich mała wojenka, Elin był w lepszej tutaj sytuacji, jego matka musiała mieć coś w współnego z Ignis, pokazał co potrafi....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniały rozdział, ta mała wojenka super, Elin no cóż był w lepszej sytuacji, mam takie podejrzenia, że jego matka musiała mieć coś w wspólnego z Ignis, pokazał co potrafi....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń